foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

 OBRONA LWOWA W LISTOPADZIE 1918 ROKU FENOMEN I WOJNY ŚWIATOWEJ.

OBRAZ PRAWDZIWY WALKI MILITARNEJ I POLITYCZNEJ.

 Pierwsza wojna, którą toczyła odradzająca się po 123 latach niewoli Polska, wybuchła zanim jeszcze niepodległość oficjalnie stała się faktem. Przeciwnikiem byli Ukraińcy, a główną areną konfliktu Lwów. Trwające ponad trzy tygodnie walki utrwaliły legendę miasta zawsze wiernego Rzeczypospolitej  (Leopolis Semper Fidelis).

Jesienią 1918 roku wielonarodowa monarchia habsburska rozpadała się. Problem w tym, że niepodległościowe aspiracje narodów żyjące pod herbem Habsburgów często dotyczyły tych samych terytoriów. Nie inaczej było w Galicji, gdzie w 1910 roku Polacy stanowili 47,6 procent , Ukraińcy 40,3 procent, Żydzi 10,3 procent, Niemcy, Czesi i inni 1,2 procent. Ale w Galicji Wschodniej zdecydowanie dominowała  ludność ukraińska - ponad 70 procent, wobec 14,5 procent Polaków. Obie te nacje uważały tę ziemię za swoją. Konflikt był nieunikniony.  

W tym 2018 roku, 22 listopada  obchodzić będziemy 100 rocznicę Obrony Lwowa. Owa rocznica bohaterskiej Obrony Lwowa, powinna przyczynić się do pobudzenia badań nad problemami związanymi z walkami listopadowymi we Lwowie i wojną polsko-ukraińską w latach 1918-1919.

W okresie międzywojennym ukazało się kilka opracowań dotyczących tego tematu opartych głównie na wspomnieniach, a także bardzo wiele relacji uczestników wydarzeń. Zwłaszcza w relacjach występują subiektywne oceny autorów, i to jest rzeczą zrozumiałą; jednakże sprzeczności dotyczą nie tylko poglądów i postaw, lecz również przebiegu wydarzeń. Badania naukowe rozpoczęte wówczas przez Wojskowy Instytut Historyczny a następnie Towarzystwo Badania Historii Obrony Lwowa i Województw Południowo-Wschodnich zaowocowały wydaniem trzytomowej publikacji pt. "Obrona Lwowa". Pozostałe zgromadzone materiały archiwalne i niewydane relacje, znajdują się niewątpliwie we Lwowie, ale jak dotąd są dla nas niedostępne wraz z całym archiwum Towarzystwa Obrony Lwowa.

Po wojnie, w PRL, przez długie lata był to temat tabu, przemilczany nie tylko w publicystyce historycznej, ale - co smutniejsze, zupełnie zaniedbany w badaniach naukowych. Jedynie na emigracji, głównie na łamach londyńskiego Biuletynu Koła Lwowian ukazywały się artykuły, wspomnienia i okolicznościowe referaty na rocznicę listopadową. Natomiast w kraju dopiero w latach osiemdziesiątych pisano o Obronie Lwowa w wydawnictwach drugoobiegowych.

Zasadnicza zmiana nastąpiła po upadku rządów komunistycznych. W różnych czasopismach zaczęły się ukazywać artykuły o Obronie Lwowa i wojnie Polsko-ukraińskiej. Jednakże długotrwałe zaniedbania badawcze spowodowały, że problemy te były często przedstawiane w sposób uproszczony i powierzchowny. Dopiero znany badacz lwowskich nekropolii Stanisław Nicieja w książce pt. "Cmentarz Obrońców Lwowa", pierwszy rozdział poświęcił walkom listopadowym we Lwowie. Przedstawił tu popularny, w miarę poprawny obraz Obrony Lwowa. Nie on jednak był autorem wydanych pod jego nazwiskiem książek. Jak informowała mnie we Lwowie śp. pani Bożena Rafalska redaktor naczelna "Lwowskich Spotkań" Stanisław Nicieja przywłaszczył sobie rękopisy zmarłego profesora S.W. Następnie Stanisław Nicieja napisał szereg książek o Lwowie na podstawie ukradzionych rękopisów. O tych wykroczeniach plagiatowych informowana była przez Bożenę Rafalską również prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich w Bytomiu pani Danuta Skalska. Pomimo jego złej komunistycznej przeszłości i autorstwa plagiatora zapraszała go na spotkania ze Światowym Kongresem Kresowian na Jasnej Górze,   W tym samym czasie ukazała się książka Macieja Kozłowskiego "Między Sanem a Zbruczem. Walki o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919". Wprawdzie autor przedstawił szeroko mniej znaną działalność strony ukraińskiej, jest to jednak praca publicystyczna i kontrowersyjna; szereg twierdzeń jest dyskusyjnych, nie mówiąc już o licznych ewidentnych błędach rzeczowych. Z kolei Daniel Bargiełowski, przygotowujący monografię o gen. Michale Tokarzewskim, opublikował artykuł na temat listopadowej odsieczy Lwowa Oprócz tego w ostatnich latach z inicjatywy różnych oficyn ukazały się reedycje lub reprinty wspomnień uczestników Obrony Lwowa

Nie zaniedbała, jak zwykle, sfałszować historii Obrony Lwowa  żydowska gazeta dla Polaków "Gazeta Wyborcza" prezentując szeroki materiał "historyczny" o rozejmie(?) polsko - ukraińskim w 1918 roku.

Pomimo braku materiałów archiwalnych, ale przy licznych innych źródłach i przekazach, powinny powstać nowe prace na tematy związane z Obroną Lwowa. A jest przecież wiele problemów do zbadania i opisania, np. sytuacja polityczna i wojskowa przed przewrotem ukraińskim, w ogóle stosunki polsko-ukraińskie w tym czasie, początek działań bojowych, organizowanie polskich oddziałów, postawa różnych grup politycznych wobec walk we Lwowie, tworzenie polskiego ośrodka władzy we Lwowie, organizowanie odsieczy, działalność polityczna i wojskowa Ukraińców, problem żydowski podczas Obrony Lwowa i wojny polsko-ukraińskiej, działania wojenne i pertraktacje pokojowe w 1919 r., stanowisko państw Ententy w sprawie wojny polsko-ukraińskiej.

Pod koniec I Wojny Światowej, gdy rozpadała się monarchia Habsburgów, dowództwo wojsk austriackich we Lwowie sprzyjało dążeniom kół ukraińskich do przejęcia władzy w mieście. Wiadomości o tym dochodziły do środowisk polskich, ale tylko niektórzy dostrzegali niebezpieczeństwo. Przeciwdziałaniu zagrożeniu utrudniało duże rozbicie polityczne społeczności polskiej oraz istnienie kilku różnych grup wojskowych.

Dominujące wpływy we Lwowie miała wówczas Narodowa Demokracja (ND). Poważnie zmniejszyło się znaczenie konserwatystów, słabsze były też inne partie, tzn. Polskie Stronnictwo Demokratyczne (PSD), Polska Partia Socjalno-Demokratyczna (PPSD) i Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL). Obok tych czynników politycznych istniały różne organizacje wojskowe; dwie grupy legionistów - Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Legionistom i Koło Byłych Członków Polskiego Korpusu Posiłkowego (PKP). W konspiracji zaś działała bardzo prężna Polska Organizacja Wojskowa (POW) i współpracująca z nią również konspiracyjna organizacja "Wolność" w armii austriackiej. Poza tym były jeszcze nieliczne Polskie Kadry Wojskowe (PKW) związane z Narodową Demokracją.

Podobnie jak w całej Galicji i w Królestwie również we Lwowie nastąpiło wówczas ożywienie życia politycznego. W październiku 1918 r. Rada Regencyjna w manifeście do narodu polskiego proklamowała niepodległe państwo polskie. W drugiej połowie października na mocy dekretów Rady Regencyjnej i rozkazu jej Komisji Wojskowej płk Władysław Sikorski zaczął organizować we Lwowie oddziały Wojska Polskiego spośród byłych oficerów i szeregowych polskiego Korpusu Posiłkowego. We Lwowie i w Krakowie powołano Komendy Okręgowe. 15 października posłowie polscy do Rady Państwa w Wiedniu oświadczyli, że odtąd uważają się za obywateli polskich. Zarząd miasta Lwowa odpowiadając na orędzie Rady Regencyjnej wystosował do niej 11 października pismo dziękczynne, w którym zapewniał, że ogół obywateli miasta bierze udział w budowie niezawisłej Ojczyzny.

Ożywiła się też działalność organizacji ukraińskich i narastał konflikt między mmi a ludnością polską wschodniej Galicji. Konflikt, który ciągnął się od końca XIX i nieraz doprowadzał do starć. Próby porozumienia się postulowane przez niektóre koła polskie torpedowała Narodowa Demokracja. Podczas I Wojny Światowej czynniki polskie mniej zajmowały się sprawą ukraińską, która stała się kartą przetargową w polityce państw centralnych - Austrii i Niemiec. W tym czasie nasiliła się antypolska polityka obozu ukraińskiego. Po traktacie brzeskim zawartym między państwami centralnymi a rządem ukraińskim w Kijowie; na wiosnę 1918 r. doszło do zaognienia stosunków. Gdy Ukraińcy poparli traktat, którego tajny protokół stanowił o wydzieleniu wschodniej Galicji, społeczeństwo polskie całego kraju w licznych manifestacjach wystąpiło przeciwko temu traktatowi.

Na początku października 1918 r., parlamentarna reprezentacja ukraińska postanowiła zwołać do Lwowa mężów zaufania ze wszystkich ukraińskich ziem Austro-Węgier - wschodniej Galicji, Bukowiny, Rusi Zakarpackiej. 19 października na zjeździe we Lwowie ukonstytuowała się Ukraińska Rada Narodowa. Przyjęła ona rezolucję o utworzeniu państwa ukraińskiego, w którego skład miała wejść wschodnia Galicja po San; poza tym odrzucono "roszczenia" Rady Regencyjnej do "księstw ukraińskich" - halickiego i włodzimierskiego.

W drugiej połowie października wydarzenia we Lwowie zaczęły narastać lawinowo. W wielkiej sali ratuszowej 20 października odbyło się uroczyste posiedzenie Rady Miejskiej, w której udział wzięli również liczni przedstawiciele organizacji kulturalnych i społecznych. Przyjęto wówczas rezolucję o akcesie Lwowa do Macierzy. Przeciwko rezolucji zaprotestowali tylko radni ukraińscy, oceniając ją jako bezprawne zakusy na wschodnią Galicję.

W polskich organizacjach wojskowych doszło wtedy do starcia dwóch postaw. Część oficerów PKP uznała Radę Regencyjną i podporządkowała się jej decyzjom. Jednakże większość oficerów legionowych, nie tylko należących do POW, wypowiadała się za tworzeniem wojska podziemnego, zgodnie z koncepcją komendanta Józefa Piłsudskiego. Pod koniec października spór się zaostrzył, a nawet widać było pewną wrogość obu grup. Najpoważniejszą przyczyną zatargu stało się wysyłanie przez płk Władysława  Sikorskiego byłych legionistów do Warszawy, gdy POW - przewidując wystąpienie Ukraińców - żądała zatrzymania ich we Lwowie.

Od dłuższego czasu kierownictwo POW otrzymywało wiadomości o przygotowaniach Ukraińców do zbrojnego zajęcia Lwowa. Służba wywiadowcza, prowadzona przede wszystkim przez Oddział Żeński POW, dostarczała dokładnych danych o rozlokowaniu oddziałów ukraińskich we Lwowie, składach broni, planach sytuacyjnych i obiektach w mieście, które przede wszystkim miały być zajęte. Podobne wieści napłynęły od oficerów z organizacji "Wolność", którzy meldowali, że przy pomocy austriackich władz wojskowych do Lwowa ściągane są pułki, składające się w większości z Ukraińców, że przygotowane jest przekazanie Ukraińcom różnych magazynów broni. Z kolei od żandarmów austriackich napłynęła wiadomość, że w gmachu żandarmerii przy ul. Leona Sapiehy przesunięto na zachód 17 żandarmów polskich pozostawiając we Lwowie tylko Ukraińców.

W tej sytuacji komendant okręgu POW we Lwowie por. Ludwik de Laveaux, chcąc uprzedzić wystąpienie Ukraińców, postanowił zaproponować połączenie wszystkich polskich sił. Gdy zwrócił się z tym do przebywającego wówczas we Lwowie por. Kazimierza Świtalskiego, ten powiedział mu o istnieniu jeszcze jednej organizacji - Polskich Kadr Wojskowych, dowodzonych przez kpt. Czesława Mączyńskiego.

Odbyło się kilka spotkań por. de Laveaux z kpt. Mączyńskim. Na pierwszym kpt. Mączyński oświadczył, że jest zależny od organizacji politycznej (ND), z ramienia której prowadzi tylko sprawy wojskowe. Na następnym spotkaniu kpt. Mączyński - według relacji de Laveaux - stwierdził, że nie ma podstaw do obaw, bo żadnego zamachu ukraińskiego nie będzie, zaś o przejęciu Lwowa przez państwo polskie zadecydują czynniki polityczne. Natomiast z późniejszej relacji Czesława Mączyńskiego wynika, że wiedział o przygotowanym zamachu. W tym samym czasie por. de Laveaux (jako młody 27-letni oficer), poszukiwał starszego stopniem na stanowisko komendanta polskich sił wojskowych. 30 października, po otrzymaniu następnych meldunków o zaawansowanych przygotowaniach ukraińskich, w tym również od polskich łączników z Kundschaftsstelle (wywiad austriacki), por. de Laveaux ogłosił mobilizację POW we Lwowie. Jednocześnie tego samego dnia kurierka z Krakowa przywiozła rozkaz Komendy Naczelnej nr 2, aby rozpocząć ujawnienie organizacji i mobilizację POW. Już 30 października na odprawie komendantów grup i oddziałów por. de Laveaux poinformował zebranych, że następnego dnia, tj. 31 października POW rozpoczyna akcję objęcia Lwowa "w posiadanie państwa polskiego". Wydał też rozkazy i zadania poszczególnym oddziałom i grupom. Akcja ta miała uprzedzić wystąpienie sił ukraińskich. Por. de Laveaux podkreślił, że jeśli do tego czasu uda się osiągnąć porozumienie z kierownictwem pozostałych organizacji polskich, wówczas wystąpią wspólnie, a jeżeli nie - POW zacznie sama. Przygotowany plan wystąpienia i wydane rozkazy przewidywały zajęcie Dworca Głównego oraz znajdujących się tam magazynów broni i sprzętu wojskowego, obsadzenie rogatki Łyczakowskiej, co przeszkodziłoby wejściu do miasta oddziałów ukraińskich od wschodu, a także zajęcie ważniejszych obiektów takich, jak Ratusz, Poczta Główna, komenda wojsk austriackich. Oceniano, że opanowanie koszar nie nastręczy większych trudności, ponieważ żołnierze austriaccy nieuświadomieni narodowo i zmęczeni długotrwałą wojną tylko czekali na demobilizację.

Jeszcze tego samego dnia komenda POW przeniosła się do Domu Akademickiego przy ul. Łozińskiego 7; zaraz też zostały wydrukowane i rozrzucone po mieście ulotki o mobilizacji POW. Jednakże mobilizacja faktycznie rozpoczęła się 31 października i Dom Akademicki zapełnił się nie tylko peowiakami, lecz również młodzieżą, która dotąd nie była związana z żadną organizacją.

Z inicjatywy por. de Laveaux 31 października odbyło się jeszcze jedno spotkanie przedstawicieli organizacji wojskowych, na którym komendant POW, po krótkim omówieniu sytuacji, oświadczył, że w nocy rozpoczyna akcję czynną. Zebrani zaprotestowali twierdząc, że jeszcze za wcześnie na wystąpienie. Potem rozpętała się gwałtowna dyskusja dotycząca wspólnego komendanta. Ostatecznie postanowiono, że jeśli coś się wydarzy (tj. jeśli Ukraińcy wystąpią), powstanie "trójosobowe dowództwo" w składzie: kpt. Antoni Kamiński z PKP, kpt. Czesław Mączyński z PKW i por. Ludwik de Laveaux z POW. Jednakże ten ostatni ostro zaprotestował oświadczając, że jest gotów podporządkować się każdemu, choćby to był kapral, ale nie dopuści do kilkuosobowego dowództwa. W tej sytuacji nie doszło do uzgodnienia stanowisk, głównie z powodów politycznych, ale także ze względów ambicjonalnych. Obrady przerwano. Późnym wieczorem nastąpiło kolejne spotkanie, tym razem w Domu Akademickim. Znowu większość zebranych wypowiadała się za dalszym zwlekaniem i przeciwko wystąpieniu zbrojnemu. Według relacji de Laveaux, w nocy, po dłuższych obradach, kpt. Mączyński miał oświadczyć: "teraz idziemy spać, o 7 rano się zobaczymy".

Było to w Domu Akademickim, gdzie zgromadzili się zmobilizowani przez POW ludzie, którzy spodziewali się, że zostaną przydzieleni do oddziałów i otrzymają konkretne zadania. Ale po nocnej naradzie ktoś z oficerów (nie wiemy, kto) powiedział zebranym, że można się rozejść, a rano stawić się na zbiórkę. W ten sposób zaprzepaszczono i zmarnowano wysiłki POW i przeprowadzoną mobilizację.

O braku rozeznania i dezintegracji kierownictwa polskiego we Lwowie świadczy fakt, że 30 października wyjechał do Przemyśla najstarszy rangą oficer i dowódca Wojska Polskiego, podporządkowanego Radzie Regencyjnej, płk Władysław Sikorski. Obowiązki i dyspozycje przekazał komendantowi placu we Lwowie kpt. Antoniemu Kamińskiemu. W ostatnich dniach października przebywał we Lwowie delegat Rady Regencyjnej prof. Stanisław Głąbiński. Również on powołując się na słowa namiestnika austriackiego gen. Karola Huyna zapewniał, że nie ma żadnych obaw; by władzę w mieście przejęli Ukraińcy.

28 października została utworzona w Krakowie Polska Komisja Likwidacyjna (PKL). Komisja ta miała przyjechać do Lwowa i przejąć władzę nad całą Galicją instalując się w ówczesnej stolicy. Wiadomość o tym przyśpieszyła wystąpienie Ukraińców.

1 listopada nad ranem Ukraiński Komitet Wojskowy dokonał zbrojnego zamachu i przy pomocy żołnierzy z pułków ukraińskich opanował najważniejsze gmachy publiczne we Lwowie, m.in. Namiestnictwo, Sejm, Dyrekcję Policji, Ratusz, Pocztę Główną. Wprawdzie Ukraińcy przejęli władzę wojskową od austriackiej komendy wojskowej, a władzę cywilną od namiestnictwa, jednakże nie zdołali opanować całego Lwowa. Już od rana 1 listopada spontanicznie powstały dwa polskie punkty oporu.

W szkole im. Henryka Sienkiewicza przy ul. Polnej znajdował się zalążek batalionu kadrowego Wojska Polskiego, którym dowodził kpt. Zdzisław Tatar-Trześniowski. Dopiero 1 listopada rano licząca około 80 żołnierzy załoga szkoły, głównie byli legioniści - na wiadomość o przewrocie ukraińskim zdobyła trochę broni. Gdy o godz. 10 oddział ukraiński uderzył na szkołę, obrońcy stawili opór i odparli atak. Podjęcie walki i odparcie ataku było -jak wspominał Tadeusz Felsztyn - wyłączną zasługą kpt. Trześniowskiego, a "czyn szkoły stał się decydującym elementem w dziejach Obrony Lwowa, ponieważ ją zapoczątkował i dal jej kierunek".

Drugim punktem oporu był Dom Technika przy ul, Issakowicza, znajdujący się niedaleko szkoły im. Henryka Sienkiewicza. Rano 1 listopada przebywało tam kilkudziesięciu słuchaczy Politechniki (nazywanych we Lwowie technikami), w większości peowiaków,a także b. legioniści i podoficerowie-Polacy z armii austriackiej. Organizatorem grupy i komendantem Domu Technika był podchor. Ludwik Wasilewski. Załoga Domu Technika ściśle współdziałała ze szkolą im. Henryka Sienkiewicza i pierwszego dnia dokonała kilku śmiałych wypadów.

Polacy stanowiący przeważającą większość mieszkańców Lwowa (co przyznawali także Ukraińcy) nie mogli się pogodzić z myślą, że stare polskie miasto zostanie opanowane przez mniejszość ukraińską. Po pierwszym szoku do walczących placówek zaczęła napływać przede wszystkim młodzież, chłopcy i dziewczęta.

Żywiołowo i spontanicznie tworzono różne grupy i małe oddziały, które na własną rękę prowadziły walkę partyzancką. Już w pierwszych dniach w zachodniej części miasta tworzono oddziały i pododdziały dowodzone przez młodszych oficerów i podchorążych, wywodzących się przede wszystkim z Legionów i POW, a także armii austriackiej. Bazą organizacyjną i zaopatrzeniową była dla nich szkoła im. Henryka Sienkiewicza, zaś kośćcem młodzież akademicka, mająca za sobą służbę wojskową albo przeszkolenie wojskowe. Pomyślnym zbiegiem okoliczności było zwołanie we Lwowie w ostatnim dniu października ogólno - akademickiego zjazdu młodzieży polskiej. Na początku obrad 1 listopada zebrani przyjęli odezwę, w której stwierdzali, że zamach ukraiński godzi w "najgłębsze aspiracje olbrzymiej większości obywateli miasta - która przynależności do państwa polskiego nigdy się nie wyrzeknie". Pomimo tych tragicznych wydarzeń młodzież polska uważa, "iż narody polski i ruski od wieków wspólnie zamieszkujące tę ziemię, związane są ze sobą tyloma węzłami i interesami, że szukać muszą sposobów wzajemnego współżycia". Zebrani na zjeździe postanowili czynnie włączyć się do walki w obronie Lwowa i wezwali całą polską młodzież akademicką, by stanęła w szeregach do "obrony tych wszystkich skarbów kulturalnych i ideowych, oraz pełni praw, jakie tu. naród polski posiada".

Ta młodzież już pierwszego dnia zasiliła szeregi walczących a zaraz dołączyła młodzież uczelni lwowskich. Wokół akademików zaczęły się skupiać grupy bardzo młodych i niewyszkolonych ochotników. Pochodzili oni z różnych warstw: była to młodzież szkolna, rzemieślnicza, robotnicza i wiejska, w tym również grupa dziewcząt. Ten liczny udział młodzieży w Obronie Lwowa przeszedł do historii i legendy. Nazwano ich Orlętami Lwowskimi.

Jeszcze 1 listopada około godz. 7 rano w mieszkaniu dr Ignacego Wekslera przy ul. Fredry spotkali się przedstawiciele organizacji wojskowych. Przy ogólnym podnieceniu wobec zamachu ukraińskiego zdecydowano połączyć wszystkie organizacje, a na komendanta naczelnego wybrano kpt. Władysława Rożena - legionistę. Nowy dowódca po zapoznaniu się z sytuacją i wydanymi zarządzeniami postanowił sam poprowadzić akcję na Dworzec Główny w celu zdobycia magazynów z bronią i amunicją. Jednakże zamiary te spaliły na panewce. Zbiórka oddziału do wykonania tego zadania była na placu Bilczewskiego, ale zebrany przed kościołem św. Elżbiety tłum (po skończonym nabożeństwie w dniu Wszystkich Świętych) został zaatakowany z karabinu maszynowego przez przejeżdżający patrol ukraiński. Powstał popłoch, tłum się rozbiegł, a na placu został kpt. Rożen z kilkoma oficerami. Zaraz potem na spotkaniu oficerów - jak pisał por. de Laveaux - kpt. Mączyński oświadczył stanowczo, że jako najstarszy stopniem obejmuje komendę, której zrzekł się kpt. Rożen. Oświadczenie to por. de Laveaux przyjął jako zupełnie naturalne, odrzucił jednak propozycję objęcia stanowiska zastępcy komendanta. Natomiast zaproponował do sztabu kilka osób z POW, m.in. por. Stanisława Lapmskiego-Nilskiego, ppor. Aleksandra Rutkowskiego, por. Antoniego Jakubskiego. W ten sposób w godzinach przedpołudniowych 1 listopada powołano komendanta naczelnego, ale formowanie komendy i sztabu trwało jeszcze kilka dni. Po objęciu funkcji komendanta kpt. Mączyński szukał poparcia dla podjętej akcji w stworzonym tego samego dnia Komitecie Obywatelskim. Komitet ten formalnie zatwierdził nominację komendanta naczelnego.

Komenda Naczelna była zakonspirowana i mieściła się początkowo w lokalu przy ul. Senatorskiej, a więc w części miasta opanowanej przez Ukraińców. W tym czasie kpt. Mączyński występował pod pseudonimem "Czyński". Następnie komenda wielokrotnie zmieniała miejsca pobytu, aż po kilku dniach znalazła się w lokalu przy ul. Grunwaldzkiej 9, w części miasta zajętej przez siły polskie.

Wprawdzie to koczowanie komendy utrudniało kontakt z poszczególnymi oddziałami i grupami walczącymi, ale w pierwszym okresie walk wpływ komendy i sztabu był minimalny. Istniejące grupy i pododdziały prowadziły bowiem walkę partyzancką na własną rękę, a dopiero po kilku dniach podporządkowały się komendantom odcinków, a niektóre rozproszyły się.

Już pierwszego dnia kpt. Trześniowski lojalnie podporządkował się Naczelnej Komendzie Obrony Lwowa. Od 2 listopada komendę w szkole im. Henryka  Sienkiewicza objął kpt. Mieczysław Boruta-Spiechowicz, legionista, który stał się faktycznym dowódcą i organizatorem wszystkich grup i działań w pierwszych dniach listopada, a szkoła im. Henryka Sienkiewicza stała się ośrodkiem całej Obrony Lwowa. Działające drobne grupy odparły pierwsze ataki wojsk ukraińskich a w pościgu za nimi zajęły szereg obiektów. Drugiego i trzeciego dnia oddziały polskie zajęły szkołę Marii Magdaleny i Konarskiego, remizę tramwajową, plac św. Jura, Szkołę Kadecką, Politechnikę, koszary na Wulce, Górę Stracenia, Dyrekcję Kolejową, ulicę i plac Bema, obóz janowski, a także po uporczywych walkach Dworzec Główny. W ten sposób poważnie poszerzył się teren opanowany przez oddziały polskie. Pozwoliło to na utworzenie pierwszego zarysu obrony.

Rozkaz nr 1 Naczelnej Komendy wydany 5 listopada określił bliższe zarysy organizacji frontu Obrony Lwowa. Utworzono pięć odcinków:

I Odcinek od ul. Pelczyńskiej po Wulkę i Szkolę Kadecką, którym dowodził por. Bolesław Bujalski.

II Odcinek od ul. Kraszewskiego przez Ogród Jezuicki do gmachu Dyrekcji Kolejowej przy ul. Zygmuntowskiej - dowodził nim por. Adam Świerzawski.

III Odcinek od Ogrodu Jezuickiego po Kleparów, którym początkowo dowodził kpt. Tadeusz Łodziński, a po kilku dniach rtm. Michał Pomian-Cieński.

IV Odcinek obejmował Dworzec Główny i jego przedpola; początkowo dowodził nim por. Jan Schram, a następnie por. Ludwik de Laveaux. Od 5 listopada dowództwo przejął kpt. Stanisław Majewski, a od 14 listopada kpt. Bronisław Pieracki. Dworzec Główny odgrywał szczególną rolę w Obronie Lwowa, znajdował się bowiem poza zasięgiem frontu wewnętrznego przebiegającego przez miasto, stal się podstawą frontu zewnętrznego chroniącego przed uderzeniami wojsk ukraińskich z zachodu i południowego zachodu.

V Odcinek - szkoła im. Henryka Sienkiewicza - stanowił również część frontu zewnętrznego, a co ważniejsze - w dalszym ciągu był bazą organizacyjną i zaopatrzeniową wszystkich sil walczących. Od 5 listopada dowodził nim kpt. Karol Baczyński. Ostatnie dwa odcinki - IV i V, mające szczególne znaczenie, podlegały komendantowi II Grupy Wojska Polskiego - kpt. Borucie-Spiechowiczowi. Nieco później, 7 listopada, utworzono

VI Odcinek , który znajdował się na lewym skrzydle obrony od rogatki Janowskiej po Kleparów i Zamarstynów do Nowej Rzeźni, a komendę objął por. Walerian Sikorski.

W skład Naczelnej Komendy Obrony Lwowa weszli przedstawiciele PKW i POW, w tym również cywile lub wojskowi nie mający doświadczenia bojowego. Komendant kpt. Mączyński w pierwszych dniach listopada zajmował się głównie sprawami politycznymi. Zastępcą komendanta, a następnie I szefem sztabu został por. Stanisław Łapiński-Nilski; dość dziwne stanowisko II szefa sztabu objął por. dr Antoni Jakubski. Poszczególnymi działami kierowali: organizacyjnym - por. Wiesław Sokołowski, operacyjnym - ppor. Aleksander Rutkowski, wywiadowczym-kpt. Julian Stasiniewicz, uzbrojenia - inż. Stanisław Bać, technicznym - kpt. Tadeusz Kudelski, sanitarnym -por. lek. Lesław Węgrzynowski, politycznym - inż. Stanisław Widomski. Por. Ludwik de Laveaux był oficerem do specjalnych poruczeń. Komendantem kompanii sztabowej był sierż. podchor. Mieczysław Selzer-Sieleski.

Dokonany przez Ukraińców zamach i przejęcie władzy w mieście wywołało różne reakcje zaskoczonej społeczności polskiej. Odpowiedzią była nie tylko akcja zbrojna. Z inicjatywy różnych środowisk zaczęły równolegle powstawać komitety. Już 1 listopada przed południem w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim przy ul. Kopernika 4 zgromadzenie przedstawicieli polskich stronnictw politycznych wybrało Komitet Obywatelski, w którego skład weszli: dr Tadeusz Cieński, dr Władysław Stesłowicz, dr Ernest Adam, dr Zygmunt Klinger i dr Kazimierz Świtalski. Z tym komitetem nawiązał współpracę kpt. Mączyński.

Tego samego dnia wieczorem na licznym zebraniu w Izbie Przemysłowo- -Handlowej przy ul. Akademickiej 17 wybrano równoległy Komitet Obywatelski, do którego weszli m.in. członkowie zarządu miasta: Józef Neumann, dr Marceli Chlamtacz, dr Filip Schleicher. Zaraz jednak doszło do połączenia obu komitetów przez dokooptowanie do pierwszego członków drugiego. Powstał Polski Komitet Narodowy (PKN), z prezesem T. Cieńskim jako cywilna władza polska. Dla usprawnienia pracy wyłoniono z niego ściślejszy Komitet Wykonawczy na czele z dr W. Stesłowiczem. Członkami zostali przedstawiciele poszczególnych partii: dr Leonard Stahl i dr Ernest Adam z Narodowej Demokracji, dr Stefan Dąbrowski i Edward Dubanowicz ze Zjednoczenia Narodowego, dr Roman Stupnicki i Jan Szczyrek z Polskiej Partii Socjalno- Demokratycznej, dr Kazimierz Świtalski i dr Zygmunt Klinger z POW i Ligi Niezawisłości. Sekretarzem komitetu został dr Adam Głażewski. Przy powstawaniu tych komitetów dochodziło do rywalizacji i walki politycznej między ugrupowaniami lewicowymi i prawicowymi.

Siedzibą PKN był gmach Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego przy ul. Kopernika w zajętej przez Ukraińców części miasta; jego działania były ograniczone i w zasadzie sprowadzały się do rokowań z przedstawicielami Ukraińców. Poza tym ze względu na toczące się walki skład komitetu szybko się zdekompletował; niektórzy jego członkowie zostali odcięci od siedziby w Izbie Przemysłowo-Handlowej, a inni znaleźli się po stronie polskiej. Dlatego też PKN nie odegrał poważniejszej roli.

Zaraz po zamachu ukraińskim i pierwszych walkach w mieście różne czynniki podejmowały próbę mediacji. Marszałek Sejmu Krajowego Stanisław Niezabitowski 2 listopada zwołał konferencję posłów narodowości polskiej i ukraińskiej oraz członków prezydium zarządu miasta celem doprowadzenia do kompromisu. Podczas rozmów Ukraińcy zażądali uznania rządu ukraińskiego i wezwania Polaków do złożenia broni. Przedstawiciele polscy oświadczyli, że nie mają uprawnień do układania się w sprawie przyszłości kraju, ponieważ to należy do kompetencji rządu polskiego. Jednakże po wymianie zdań postanowiono wydać wspólną odezwę w obu językach zalecającą stronom walczącym zaniechanie walk.

W odezwie "Do ludności miasta Lwowa!" informowano, że został utworzony wspólny polsko-ukraiński komitet "w celu utrzymania spokoju, porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapewnienia aprowizacji miasta. Was, obywatele, wzywamy do zachowania bezwzględnego spokoju. Unikać należy tak ze strony polskiej, jak i ukraińskiej wszystkiego, co mogło by mieć charakter jakiejkolwiek akcji zbrojnej".

Odezwa ta, podpisana m.in. przez E. Adama, M. Chlamtacza, J. Neumanna, S. Niezabitowskiego, F. Schleichera, L. Stania, W. Stesłowicza, została rozplakatowana, nie odniosła natomiast skutku, bo nie mogła.

Zawarty przez przedstawicieli PKN i Ukraińskiej Rady Narodowej 2 listopada rozejm został przez stronę ukraińską natychmiast zerwany. W związku z tym 3 listopada PKN opublikował "Odezwę do Ludności miasta Lwowa", w której powiadamiał, że utworzył się Polski Komitet Narodowy reprezentujący wszystkie polskie stronnictwa polityczne we Lwowie i objął tymczasowe kierownictwo spraw politycznych.

"Komitet ten mianował Komendę Naczelną Wojsk Polskich we Lwowie i wezwał - wobec zerwania układów z Ukraińską Radą Narodową- całą ludność męską polską, cywilną i wojskową, aby bezzwłocznie zgłaszała się do szeregów polskich sił zbrojnych.

W zachodniej części miasta, zajętej przez oddziały polskie, już od 3 listopada zastanawiano się i dyskutowano nad istniejącą sytuacją. Zwłaszcza na zebraniach robotniczych postulowano utworzenie organizacji społeczno-politycznej, a nawet rządu w celu wspierania walki oddziałów polskich oraz ochrony życia, bezpieczeństwa i mienia obywateli. Pokonując liczne trudności, wynikające przede wszystkim z rywalizacji między ugrupowaniami, zdołano doprowadzić do powołania komitetu. Dzięki działaniom i perswazjom Artura Hausnera działacze związków zawodowych i PPSD zgodzili się wziąć w nim udział razem z przedstawicielami mieszczaństwa i stronnictw prawicowych pod hasłem solidarności wszystkich warstw w Obronie Lwowa. Z kolei pod wpływem perswazji Marcelego Chlamtacza Naczelna Komenda Obrony Lwowa i przedstawiciele ugrupowań prawicowych również wyrazili zgodę.

W wyniku uzgodnień, 6 listopada na zgromadzeniu przedstawicieli wszystkich stronnictw w polskiej części miasta powołano Komitet Bezpieczeństwa i Ochrony Dobra Publicznego. Jeszcze podczas wyborów doszło do pewnych tarć, ponieważ działacze prawicowi starali się osiągnąć przewagę. Ostatecznie wybrano po dwóch przedstawicieli stronnictw działających we Lwowie: prof. dr Marceli Chlamtacz i Emil Hingler z Polskiego Stronnictwa Demokratycznego, dr Franciszek Stefczyk i Szczepan Mikołajski z Polskiego Stronnictwa Ludowego, dr Tadeusz Cieński (prezes PKN) i dr Stanisław Bądzyński z Narodowej Demokracji, Artur Hausner i Adam Kuryłowicz z PPSD. Przewodniczącym Komitetu został M. Chlamtacz a zastępcą A. Hausner. Kierownikiem biura prezydium został wicedyrektor magistratu Józef Zawis-towski. Biura Komitetu mieściły się przy ul. Nowy Świat. Przedstawicielem Naczelnej Komendy Obrony Lwowa w Komitecie Bezpieczeństwa został por. Ludwik de Laveaux, który brał udział w posiedzeniach Komitetu.

Zaraz po ukonstytuowaniu się Komitet Bezpieczeństwa wydał odezwę do ludności polskiej. W odezwie wyjaśniano, że kierownictwo polskich organizacji politycznych nastawiło się na spokojne oczekiwanie ułożenia stosunków "na drodze porozumienia" między obu bratnimi narodami. "Stało się jednak inaczej, nie z naszej winy. Zmuszeni podjęliśmy rzuconą rękawicę, a bohaterski poryw i wysiłek naszej doraźnie wystawionej siły zbrojnej uwieńczony będzie niewątpliwym zwycięstwem, jeżeli wszyscy, karnie i solidarnie wesprzemy walczących, utrzymamy w mieście bezpieczeństwo publiczne, a ułatwimy ludności aprowizację".

Komitet Bezpieczeństwa, który pełnił funkcje lokalnego rządu, utworzył kilka ważniejszych resortów i sprawował władzę w polskiej części miasta. Naczelnikiem wydziału bezpieczeństwa został A. Hausner, wydziału skarbowego - F. Stefczyk (znany działacz spółdzielczości), wydziału zdrowia - dr S. Bądzyński. Wydział aprowizacji składał się z dwóch oddziałów: cywilnego z naczelnikiem A. Kuryłowiczem, i wojskowego, którym kierował Franciszek Oziębły. Zarówno przy obsadzaniu resortów, jak też w sprawie podporządkowania Naczelnej Komendy Obrony Lwowa bezpośrednio Komitetowi Bezpieczeństwa dochodziło do sporów, przede wszystkim z działaczami Narodowej Demokracji, tym bardziej, że kpt. Mączyński był związany z tą partią. Jednakże osiągnięto porozumienie i Naczelna Komenda oświadczyła, że nie ma zamiaru sprawowania dyktatury wojskowej; istniejące oddziały Milicji Obywatelskiej oraz wszystkie agendy aprowizacji oddała do dyspozycji Komitetu.

Komitet Bezpieczeństwa działał tylko w zachodniej części miasta, co prawda opanowanej przez oddziały polskie, ale w warunkach bardzo trudnych. Byt to bowiem piąty rok wojny i pozostająca w mieście ludność przeżyła już prawie roczną okupację rosyjską, a potem kontrybucje i obciążenia nakładane przez wojskowe władze austriackie. Wielu ludzi nie miało środków do życia. Zbliżała się zima, a wraz z rozpoczęciem walk ustał dowóz żywności i opału. Przez Lwów przewalały się transporty żołnierzy wielonarodowościowej armii austro-węgierskiej, tzw. Heimkehrerów, a w mieście ukrywało się wielu dezerterów. Podczas przewrotu Ukraińcy zwolnili z więzień licznych kryminalistów, a w więzieniu przy ul. Batorego i ul. Kazimierzowskiej w Brygidkach wybuchł bunt i wielu złoczyńców uciekło. W zachodniej części miasta na Dworcu Czerniowieckim i wokół Dworca Głównego znajdowały się magazyny wojskowe, a także transporty wojskowe z bronią i wyposażeniem oraz składy żywnościowe. Wraz z upadkiem dotychczasowych władz zapanowała anarchia i bezhołowie; skorzystały z tego elementy przestępcze z przedmieść i zwolnieni czy zbiegli z więzień kryminaliści. Rozpoczęły się napady, rabunki, często z bronią w ręku, rozkradano pozostawione bez opieki magazyny, napadano na sklepy i zamożniejsze domy. W związku z tym najcięższe obowiązki spadły na wydział bezpieczeństwa Komitetu. Naczelnej Komendzie Obrony Lwowa nadal podlegały Żandarmeria Obrony Lwowa, Milicja Wojskowa, natomiast Milicja Obywatelska i Milicja Kolejowa została przekazana Komitetowi Bezpieczeństwa. Mimo to ani władze wojskowe, ani cywilne nie zdołały zaprowadzić porządku.

Już od pierwszych dni, w toku walk i w trudnych warunkach, z inicjatywy poszczególnych komendantów organizowano regularne oddziały wojska. Bardzo szybko utworzono mniejsze i większe pododdziały piechoty - najpierw na poszczególnych pododcinkach i odcinkach. Stopniowo organizowano też inne rodzaje wojsk. Bezpośrednio podczas walk, a zwłaszcza w okresie zawieszenia broni, odbywało się szkolenie ochotników.

Już 2 listopada przy szkole im. Henryka Sienkiewicza pojawili się pierwsi jeźdźcy, z których po kilku dniach utworzono oddział kawalerii pod komendą por. Tadeusza Krynickiego. Powstał też konny oddział karabinów maszynowych, którym dowodził ppor. Tadeusz Nittman. Ta kawaleria lwowska prowadziła rozpoznanie i wywiad, a także toczyła walki na froncie zewnętrznym i na różnych zagrożonych odcinkach frontu wewnętrznego. 5 listopada powstała I bateria armat, a następnie kolejne, które weszły w skład Artylerii Obrony Lwowa pod dowództwem mjr Marcelego Śniadowskiego. Jednakże artyleria miała początkowo tylko 6 armat i 2 haubice i to mocno zużyte, w związku z tym jej możliwości bojowe były bardzo ograniczone. Również w pierwszych dniach został utworzony oddział samochodowy, którym kierował ppor. inż. Zygmunt Topór-Kisielnicki.

Z inicjatywy kilku oficerów-lotników Polacy opanowali poaustriackie lotnisko na Błoniach Janowskich. Po naprawie zdekompletowanego samolotu już 5 listopada por. Stefan Bastyr i por. Janusz de Beaurain dokonali pierwszego nalotu na pozycje ukraińskie. Mając tylko trzy samoloty piloci zapisali na swoim koncie wiele lotów zwiadowczych i bojowych a także kurierskich. Latali do Przemyśla, Krakowa i Warszawy, co poważnie pomogło w sprowadzeniu odsieczy. Na marginesie warto podkreślić przemilczany w PRL fakt, że były to pierwsze samoloty i pierwsze walki polskiego lotnictwa wojskowego II Rzeczypospolitej.

Oddział techniczny Naczelnej Komendy, któremu podlegało lotnictwo, dział samochodowy, sekcja telefoniczna, przy pomocy profesorów Politechniki Lwowskiej, techników i rzemieślników w krótkim czasie rozbudował różne warsztaty, wytwórnie i pracownie na potrzeby walczących oddziałów. Były to m.in. warsztaty lotnicze, którymi kierował inż. Władysław Rubczyński. Zorganizowano warsztaty techniczne, których komendantem został inż. Aleksander Lutze-Birk. On je rozbudował i przekształcił w zakłady będące arsenałem dla walczących oddziałów. Warsztaty składały się z kilku oddziałów: naprawy broni palnej i naprawy dział, naprawy samochodów, elektrotechnicznego, pirotechnicznego, telefonicznego i pracowni graficznej gdzie wykonywano mapy. Według projektu prof. Antoniego Markowskiego w warsztatach kolejowych skonstruowano samochód pancerny. Pod kierunkiem ppor. inż. zbudowano pociąg pancerny "Lwowianin". Po przybyciu dwóch pociągów z odsieczą zmieniono nazwę na P.P.3. - "Pepetrójka". Ważnym elementem zaplecza była komenda techniczna Dworca Głównego. Komendantem został por. inż. Kazimierz Bartel, który zaprowadził porządek i na nowo zorganizował służbę kolejową. Od początku walk uruchomiono szpitale wojskowe. Początkowo działały one w prowizorycznych warunkach, ale potem, po przesunięciu się linii frontu, przejęto dobrze zorganizowany i zaopatrzony szpital austriacki w gmachu Politechniki. Komendantem tego Szpitala - Technika nr I został profesor dr Adam Czyżewicz, który był również chirurgiem. Nieco później komendę przejął dr Aleksander Domaszkiewicz. Ponadto został utworzony Szpital nr II w Domu Inwalidów przy ul. Kleparowskiej, gdzie komendantem był ppłk dr Henryk Glazer.

Tak oto w trudnych warunkach, w odciętym od kraju mieście, bardzo szybko zorganizowano nie tylko oddziały bojowe, lecz również zaplecze dla walczących. Jest to niewątpliwie rzadki wypadek tak sprawnej organizacji. walczące oddziały były uzupełniane przede wszystkim przez ochotników. Przybywali oni nie tylko z zachodniej części miasta, lecz również z terenu zajętego przez Ukraińców. Już od 1 listopada w Sokole-Macierzy powstała komenda uzupełnień, której szefem był kpt. Wit Sulimirski. Komenda werbowała ochotników oraz zbierała broń, prowadziła też służbę wywiadowczą. Przy pomocy rozbudowanego oddziału kurierek, którymi dowodziła Aleksandra Zagórska, ochotników przeprowadzano na stronę polską. Po napadzie Ukraińców na gmach Sokoła, od 11 listopada komenda działała nadal, często zmieniając swoją siedzibę.

Naczelna Komenda wydała rozkazy mobilizacyjne 4 i 5 listopada, a następnie powołała Sekcję Mobilizacyjną i komisje poborowe, ale dopiero w drugiej połowie listopada zwiększyła się liczba poborowych, z których tylko około 30% było zdolnych do służby frontowej.

Wbrew obiegowym opiniom nie wszyscy Polacy we Lwowie stanęli do walki; znalazło się wielu ludzi w wieku poborowym i wojskowych, którzy uchylali się, albo uczestniczyli tylko w służbach pomocniczych. Opublikowana w Tomie III Obrony Lwowa ewidencja uczestników - jak wynika z badań - nie jest pełna, ale podaje, że w Obronie Lwowa brało udział 1326 oficerów i podoficerów z różnych armii, w tym najwięcej z armii austriackiej - 492. Z innego zestawienia wynika, że w "służbie z bronią" było 223 oficerów, wliczając w to 9 oficerów Naczelnej Komendy i sztabu23. Rzecz znamienna, byli to oficerowie niższych stopni - do kapitana. Wyjątkiem jest mjr Marceli Śniadowski dowódca artylerii. Poza tym starsi wiekiem byli w różnych służbach - płk Adam Hełm-Pirgo ( lat 66) i mjr Wiktor Sas-Hoszowski w Żandarmerii Obrony Lwowa, płk Józef Misch - Komendant Placu, płk Roman Jasieński (z armii rosyjskiej) - komendant Komisji Poborowej, mjr Filip Siarkiewicz - organizator taborów.

W kilku relacjach znajdujemy wiadomości, że podczas listopadowych walk po "corso" lwowskim na ul. Akademickiej spokojnie spacerowali oficerowie Polacy w mundurach armii austriackiej. Antoni Jakubski podkreśla, że zawodowym oficerom armii austriackiej niełatwo było przełamać się, zerwać z dotychczasowymi powiązaniami, dostosować do warunków wojny partyzanckiej w mieście oraz podporządkować nowym dowódcom. Niektórzy zrobili to z pewnym opóźnieniem i w ten sposób zadokumentowali akt dobrej woli. "Podkreślić muszę - pisze Jakubski - że we Lwowie przebywali wówczas i generałowie, oficerowie sztabu generalnego i szereg oficerów sztabowych, których pomoc fachowa  niezmiernie by się przydała". Dalej bardzo ostro ocenia tych oficerów: "Otóż wszyscy ci wysocy sztabowcy, mam wrażenie, wobec dylematu, co robić: oczekiwać biernie - czy też przyłączyć się do "bandy", która mobilizowała "motłoch polski", zdecydowali się raczej czynnego udziału nie brać, lecz wyczekiwać dalszych wypadków. Przypominam sobie między innymi, że we Lwowie byli w tym czasie gen. Lamezan-Salins i płk szt. gen. Thulie, podobno obłożnie chory. Grupa ta najwybitniejszych fachowców w niczym, ale to literalnie w niczym ręki do spraw nie przyłożyła".

W innej relacji znajdujemy wiadomość, że był wówczas we Lwowie płk Tuliusz Malczewski w służbie austriackiej, a po wybuchu walk opuścił miasto. Natomiast Antoni Welser opisał wydarzenia z jesieni 1918 r. i zachowanie dowódcy batalionu, Polaka "płk. X".

Najwięcej ochotników zgłosiło się w pierwszych dniach walki. Jeszcze w drugim tygodniu przybyło ich sporo, a także dość dużo poborowych, ale później szeregi powiększały się coraz wolniej. Organizowane i szkolone oddziały odpierały wówczas ataki Ukraińców. Wzmocnione świeżo przybyłymi posiłkami wojska ukraińskie 5 listopada zaatakowały na całym froncie od Szkoły Kadeckiej aż do przedmieść janowskich. Ciężkie walki toczyły się na Wulce, o Szkołę Kadecką i na Zamarstynowie. Kolejne ataki nastąpiły 7 i 8 listopada na pododcinku Bema, w Ogrodzie Jezuickim, a zwłaszcza na Górę Stracenia. Ta ostatnia pozycja przechodziła kilkakrotnie z rąk do rąk. Komendant tego sektora por. Roman Abraham ostatecznie zdobył i utrzymał Górę Stracenia m.in. dzięki pomocy lotnego oddziału karabinów maszynowych.

Na dzień 9 listopada Naczelna Komenda przygotowywała ogólny atak na miasto. Dowództwo nad całością objął kpt. Tadeusz Łodziński. Główne uderzenie miało nastąpić o godz. 5 rano z placu św. Jura przez ul. Mickiewicza, plac Smolki, ul. Jagiellońską do Wałów Hetmańskich. Przodem miało posuwać się auto pancerne. Akcję o godzinę wcześniej miała rozpocząć demonstracja dla odwrócenia uwagi na prawym skrzydle, atakując koszary piechoty przy ul. Jabłonowskich. Inne odcinki miały zostawić tylko zabezpieczenia i też wspomagać główną grupę. Jednakże ten frontalny atak na śródmieście nie udał się. Ukraińcy prawdopodobnie dowiedzieli się i odpowiednio przygotowali. Główna kolumna wyszła z opóźnieniem, a samochód pancerny utknął obok gmachu Sejmowego w rowie wykopanym przez Ukraińców, tak że z trudem udało się go wycofać i już był niezdatny do użytku. Grupy skrzydłowe nie wykonały nakazanych działań. Jedynie udało się zająć spalony gmach Poczty Głównej; na północnym skrzydle por. R. Abraham uzyskał połączenie z odcinkiem por. Waleriana Sikorskiego. Oddziały polskie poniosły straty w zabitych i rannych.

Następnego dnia Ukraińcy wznowili ataki na pododcinek Bema i gmach Dyrekcji Kolejowej. Potem od 13 do 17 listopada trwała zażarta bitwa na całym froncie. Ukraińcy atakowali Szkołę Kadecką, Wulkę, a przede wszystkim Górę Stracenia. W tym czasie inicjatywa operacyjna nieraz znajdowała się w rękach komendantów grup i odcinków, np. kpt. M. Boruty-Spiechowicza. Podobnie aktywnie działali: por. dr Roman Abraham komendant sektora Góra Stracenia, por. Jerzy Schwarzenberg-Czerny na pododcinku Bema, por. Bernard Mond na pododcinku Remiza-Cytadela, por. Wilhelm Starek na pododcinku Zamarstynów-Żółkiewskie.

W okresie zaciętych walk, 16 listopada Komenda Naczelna rozpoczęła rokowania o zawieszenie broni. Jednakże Ukraińcy wykorzystując swoją przewagę nadal szturmowali pozycje polskie. Dopiero 17 listopada, gdy oddziały polskie na południu miasta zdobyły część terenu, zgodzili się na 48-godzinne zawieszenie broni, począwszy od godz. 6 rano następnego dnia. Ten dłuższy od poprzednich rozejm umożliwiał stronom walczącym ewakuację rannych, pogrzebanie zabitych, a ludności cywilnej -zaopatrzenie w żywność i opał. Podczas rozejmu dochodziło czasem do bratania się przeciwników, a nawet robienia wspólnych fotografii. 16 listopada podczas obrad przedstawicieli stron walczących, nadszedł list podpisany przez metropolitę grecko-katolickiego Andrzeja Szeptyckiego i arcybiskupa, metropolitę rzymsko-katolickiego, Józefa Bilczewskiego, W dwujęzycznym liście, po rusku i polsku, napisanym pod wpływem wizytatora apostolskiego na Polskę Achillesa Rattiego, książęta kościoła zwracali się z "usilną prośbą: idźcie w obustronnych ustępstwach, jak daleko możecie, wstrzymajcie bratobójcze boje, powróćcie naszemu miastu i jego ludności tak upragniony spokój". Jak zaznaczał Jan Gella, list miał czysto retoryczne znaczenie i nie wywarł większego wrażenia.

Już od początku listopada niektórzy dowódcy organizującego się Wojska Polskiego próbowali przyjść z pomocą walczącemu miastu. Najbardziej skuteczna pomoc wyruszyła z Krakowa. Jednakże walki o Przemyśl opóźniły jej przybycie. Z kolei Naczelny Wódz Józef Piłsudski w rozkazach z 12 i 16 listopada polecił przyśpieszenie odsieczy.

20 listopada w godzinach południowych, po dwudniowym trudnym przejeździe z Przemyśla, dotarła do Lwowa odsiecz pod dowództwem ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Nie bez pewnych trudności ppłk Tokarzewski przejął komendę nad połączonymi wojskami.

Przygotowany przez Komendę Naczelną Obrony Lwowa, jeszcze przed przybyciem odsieczy, plan ataku na Lwów zakładał obejście i zamknięcie wojsk ukraińskich od południa i wschodu, aż do rogatki Łyczakowskiej, a cel główny - ewentualne zdobycie Cytadeli i zajęcie śródmieścia. Ppłk Tokarzewski zmienił ten plan, zabronił zdobywania Cytadeli, główne siły skierował na obejście miasta od południa i wschodu, a także od północy -Dowódcami grup mieli być oficerowie ze Lwowa, lepiej orientujący się w terenie. 21 listopada rano o godz. 6 oddziały polskie rozpoczęły atak. Po całodobowej walce Ukraińcy wycofali się i rano 22 listopada Lwów został oswobodzony.

Wczesnym rankiem 22 listopada do centrum miasta wkroczyły patrole i plutony z pododcinka Góra Stracenia por. Romana Abrahama. Łamiąc słaby opór przeciwnika o godz. 3:20 opanowały odwach na placu św. Ducha oraz Rynek. Por. Abraham wraz z por. Adamem Skałkowskim, ppor. Witoldem Kozakiem, chor. Mieczysławem Dobiją, chor. Sławoszem Szydłowskim i chor. Tadeuszem Szczerkowskim zajęli Ratusz. W tym czasie ppor. Tadeusz Nowosielecki, chor. Józef Mazanowski i chor. Kazimierz Buntner opanowali odwach. Zaraz potem por. Roman Abraham wraz z chor. Józefem Mazanowskim wszedł na wieżę Ratusza, zdjął chorągiew ukraińską i wciągnął na maszt - jak podkreślał w relacji - "jedynie przynależną, tak krajowi, jak i miastu, polską flagę państwową". W kilka godzin później o godz. 11 przy pełnym składzie oddziału Góra Stracenia por. Abraham wywiesił polską flagę na odwachu. Te symboliczne uroczystości ukoronowały powrót Lwowa - po 146 latach niewoli - do Rzeczypospolitej.

W tym samym dniu wieczorem w Izbie Przemysłowo-Handlowej odbyło się wielkie zgromadzenie wszystkich komitetów obywatelskich. Przewodniczący Tadeusz Cieński powitał przybyłego kpt. Czesława Mączyńskiego, któremu urządzono owację. Na zebraniu postanowiono, że zarząd miejski podejmie natychmiast pracę i powołano nowy organ władzy do kierowania sprawami politycznymi - Tymczasowy Komitet Rządzący. Komitet ten ukonstytuował się 25 listopada, a w jego skład weszło 18 przedstawicieli wszystkich stronnictw. Powołano trzech przewodniczących: dr Edwarda Dubanowicza, Artura Hausnera i dr Władysława Stesłowicza. Tymczasowy Komitet przejął całą władzę polityczną we Lwowie. Rozszerzył przy tym zakres swojej działalności i powołał kilka nowych resortów. W wyniku tych zmian większe wpływy niż w poprzednim Komitecie Bezpieczeństwa uzyskały elementy prawicowe.

Rada Miejska zebrała się 26 listopada na uroczystym posiedzeniu, na którym przewodniczący Władysław Stesłowicz złożył podziękowanie obrońcom miasta.

Przy entuzjastycznej aprobacie zebranych Rada Miejska podjęła uchwałę o przyłączeniu Lwowa do państwa polskiego.

Odczytano też pismo Ukraińców - członków Rady, którzy stwierdzali, że nie mogą brać udziału w jej dalszych pracach. Przewodniczący dr Stesłowicz wyraził żal i ubolewanie z powodu smutnych wypadków w żydowskiej dzielnicy miasta. W imieniu całego zarządu przewodniczący złożył oświadczenie: ponieważ zarząd miasta został mianowany jeszcze przez namiestnika Austrii, teraz, po oswobodzeniu Lwowa, składa swoje mandaty na ręce Tymczasowego Komitetu Rządzącego. Z kolei Komitet Rządzący postanowił powierzyć dotychczasowemu zarządowi dalsze sprawowanie obowiązków.

Po oswobodzeniu Lwowa rozpoczął się nowy etap wojny polsko-ukraińskiej, do której włączyły się wojska Ukrainy naddnieprzańskie). Już na początku grudnia 1918 r. oddziały ukraińskie przypuściły ataki na Lwów, który znalazł się w okrążeniu. Pod koniec grudnia rozpoczął się ostrzał miasta z ciężkiej artylerii, a następnie natarcie wojsk ukraińskich ze wszystkich stron. W drugiej połowie stycznia 1919 r. przybyła z odsieczą grupa gen. Jana Romera, dzięki której przez pewien czas front lwowski był względnie spokojny. W połowie lutego rozpoczęła się nowa ofensywa ukraińska. Nastąpiły bezpośrednie ataki na miasto. Przez cały okres walk zagrożona była linia kolejowa Przemyśl - Lwów, którą Ukraińcy na pewien czas (7-19 marzec) przerwali, zupełnie odcinając zaopatrzenie. Dopiero odsiecz pod wodzą gen. Wacława Iwaszkiewicza w połowie marca 1919 r. odsunęła bezpośrednie walki pod Lwowem, a wojna polsko-ukraińska zakończyła się w lipcu 1919 r.

Obrona Lwowa i wojna polsko-ukraińska toczyła się o przynależność miasta i wschodniej Galicji do Rzeczypospolitej. Paradoksem historii jest fakt, że polskie wojskowe organizacje niepodległościowe przygotowywały się do walki z zaborcami austriackim i niemieckim, a chciały pokojowego uregulowania stosunków polsko-ukraińskich. Musiały jednak prowadzić tę narzuconą Polakom wojnę. Podczas Obrony Lwowa powstał i przeobrażał się polski ośrodek władzy we Lwowie. Mimo rozbieżności i zatargów między stronnictwami, a także sporów o kompetencje czynników wojskowych i cywilnych, górę wzięła potrzeba solidarności narodowej w Obronie Lwowa. W tej walce obok decydującego działania sił wojskowych poważną rolę wspomagającą niewątpliwie odegrały komitety obywatelskie - przede wszystkim w tworzeniu polskiego ośrodka władzy.

W ciągu trzech tygodni Obrony Lwowa w kraju nastąpiły zasadnicze zmiany. Gdy Lwów stanął do walki w obronie Rzeczypospolitej, władza polska była ustanowiona tylko w zachodniej części Małopolski, a przeważająca część ziem polskich znajdowała się jeszcze pod okupacją i zaborami. W listopadowych dniach dopiero zaczęły się kształtować zręby państwowości polskiej, administracji i siły zbrojnej i wówczas można było przyjść z pomocą samotnie walczącym obrońcom Lwowa.

Obronę Lwowa i znaczenie walk tak ocenił historyk i uczestnik wydarzeń Adam Próchnik w wydanej w niespełna rok później pracy: "Oswobodzenie Lwowa od inwazji przeważających sił ukraińskich stanowi wyjątkowy fakt, w dziejach Polski, jak w ogóle w dziejach wojen i wojskowości. Zorganizowanie i uzbrojenie kilku tysięcy ludzi w momencie, gdy miasto całe i cały materiał wojenny znajdował się w ręku wroga, trzytygodniowe walki toczone na pozycjach, przechodzących przez sam środek miasta, przy zastosowaniu całego aparatu najbardziej nowoczesnych urządzeń, wynalazków i narzędzi wojennych, to zaiste nawet w okresie wojny światowej, która oduczyła nas dziwić się, rzecz niezwykła i niecodzienna".

Docenił to Naczelny Wódz Wojsk Polskich i Naczelnik Państwa: jako jedyne w tym czasie miasto w Polsce Lwów został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. W drugą rocznicę oswobodzenia, 22 listopada 1920 r. Pierwszy Marszałek Polski  Józef Piłsudski dekorując herb miasta powiedział: "Za zasługi położone dla polskości tego grodu i jego przynależności do Polski, mianuję miasto Lwów kawalerem krzyża Virtuti Militari".

Młodzi Obrońcy Lwowa - Orlęta Lwowskie - dzieci - przyczynili się do odzyskania polskości Lwowa i Niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej.

Te Dziewczęta i ci Chłopcy co życie mieli za nic w obliczu ratowania swojej Ojczyzny i swojego miasta Lwowa, Bóg ich w wierności zachował.

Antoś Petrykiewicz – 13 - letni polski uczeń, jeden z Orląt Lwowskich, uczestnik walk w obronie Lwowa w 1918, najmłodszy kawaler Orderu Virtuti Militari. Rodzina Antosia mieszkała na lwowskim Zniesieniu.

Najmłodsze Orlątko 13 - letni Jurek Bitschan do ojca list napisał:

"Kochany Tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę tyle sił, by służyć i wytrzymać. Obowiązkiem moim jest iść, gdy mam dość sił, bo brakuje ciągle ludzi dla wyswobodzenia Lwowa. Jerzy" - gdy ojciec znalazł ten list, Jurek był już w oddziale por. Petriego na moście kulparkowskim we Lwowie. Była noc z 20 na 21 listopada 1918 roku W mieście od trzech tygodni trwały walki. Jurek zginął....

 Czy Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej dr Andrzej Duda z Pierwszą Damą w setną rocznicę Obrony Lwowa pochylą głowy we Lwowie na Cmentarzu Obrońców Lwowa, ku chwale i pamięci Jej Obrońców?

Czy w swoim wystąpieniu Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej dr Andrzej Duda wspomni również o zbrodniach ludobójstwa okrutnego (genocidum atrox) dokonanego przez bandy OUN - UPA na obywatelach polskich.

Pan prezydent Rzeczypospolitej prof. Lech Kaczyński w lipcu 2009 roku w sanktuarium św. Jana Pawła II na Jasnej Górze powiedział o  zbrodniach OUN - UPA dokonanych na Polakach, iż były ludobójstwem okrutnym. List Pana Prezydenta

prof. Lecha Kaczyńskiego został odczytany przez pracownika Kancelarii Prezydenta RP. Byłem z małżonką na owym Światowym Kongresie Kresowian na Jasnej Górze w lipcu 2009 roku wśród ok. 1000 uczestników z całego świata.

PRZEMÓWIENIE PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO W 1920 ROKU

PRZEMÓWIENIE JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO WE LWOWIE 22 LISTOPADA 1920 ROKU

"Lwów! - któreż polskie serce nie drgnie na to miano. Za dawnych czasów Lwów był takim miastem, jakich dawna Rzeczpospolita Polska miała wiele: miał swoje dni sławy i klęski, lecz niezapomniana jego w historii rola zaczyna się w noc najczarniejszej niewoli. Po r.1863 Lwów był miastem najmniej ugodowym.

Wówczas to wszędzie panowała ugoda, wszędzie hasłem była tzw. rozwaga, tak często równoznaczna z tchórzostwem, wszędzie panował tzw. rozsądek, który jakże często był tylko bojaźnią. Lwów był zawsze najbardziej bez trwogi. Tu serca Polski biły najśmielej. Kto pragnął odetchnąć uczuciem wolności i nawiązać nić tradycyjną myśli, czy walki o niepodległość Polski, musiał oprzeć pracę o Lwów, gdzie biły serca goręcej rwące się do wolności. Na tarczy waszej herbowej wypisane są słowa „Zawsze

wierny!" - i dlatego iluż tu wiernych szukało ucieczki. Ilu wiernych złożyło tu głowy, by swym duchem otoczyć opieką to, co tu w sercach najgoręcej żyło - wiarę, że jeszcze nie zginęła. Niech mi będzie wolno, jako temu, który tu, we Lwowie, o ruchu zbrojnym marzył i w czyn realizować się go  starał, złożyć osobistą podziękę miastu, które mnie i moich uczniów chowało, gorącym swym uczuciem grzało. W chwili, kiedy zginęła zmowa naszej niewoli, wam przypadł honor pierwszej walki przy waszych murach i domach. Tak, jakby na zakończenie marszu pogrzebowego, który grano nad Polską, u was zabrzmiał ostatni akord - nie pogrzebu, lecz tryumfu. Pozwólcie panowie, że przypomnę, w jakich warunkach była Polska wówczas - przed dwoma laty. Nie była to Polska dzisiejsza, która rozporządza setkami tysięcy dłoni, zdolnych pochwycić żelazne bagnety, i setkami paszcz armatnich, które jej bronić są w stanie. Polska sprzed dwu lat, powołując synów do broni, nie miała bagnetów, które by w ręce żołnierza włożyć mogła; gdy miała broń, nie miała odzienia; gdy miała odzienie, nie miała naboi. Taką była wtedy Polska, gdy w łachmany wojenne ubrane zastępy szły pod Lwów, by go od najazdu bronić. Bój był prowadzony o miasto oblężone. To nie jest zwykły bój, proszę panów. Miasto wywiera wpływ na żołnierza niesłychanie silny. Każda trwoga, każdy niepokój, każde drgnięcie serca miasta niewidzialnymi nerwami bieży tam, gdzie na krańcach jego bój się toczy, do najdalej wysuniętej placówki żołnierskiej. Żołnierz staje się obywatelem miasta, miasto staje się żołnierzem. Miasto i żołnierz żyją wspólnym życiem. Trwoga i lęk, czy ufność i wiara mieszkańców, to potęgi ciemne lub jasne, które dają klęskę lub zwycięstwo. Żołnierz staje się zależny od siły lub słabości tych, których broni, tak, że nie wiadomo nieraz, co ważniejsze - czy żołnierz, czy duch miasta, które żołnierz ten broni. Lwów w dniach dla niego ciężkich stał się zbiorowym żołnierzem. Od jego pewności i jego wiary zależało, czy każdy żołnierz stać będzie spokojnie na placówce. A miasto jest w cięższych warunkach, niż żołnierz na froncie. Miasto nie widzi nieprzyjaciela, nie widzi bezpośrednio rezultatów strzałów, nie zna podniecenia, jakie daje walka oko w oko.

Miastu przypadają w udziale tylko same męki i trwogi.

Dzieciom zagraża nędza, rodziców chwyta śmiertelna obawa. Miasto musi brać udział w zbiorowym wysiłku, musi opanować swój lęk, trzymać na wodzy swą niepewność, by strachem nie zarazić tych, którzy stoją na jego straży. Tych kilkadziesiąt dni walki uczyniły ze Lwowa dzielnego żołnierza. Dlatego ja, jako naczelny wódz, który ma za zadanie odznaczać najdzielniejszych wśród dzielnych, najwaleczniejszych wśród walecznych, z całą sumiennością, a zarazem z uczuciem szczęścia rozstrzygnąłem, że mogę dać zbiorowemu żołnierzowi miastu waszemu - najwyższą odznakę wojskową"

Dokumenty, źródła, cytaty:

Cz. Mączyński, Boje lwowskie t. II, s. 210-212.

 Cz. Mączyński, ibidem, s. 227; J. Gella, op. cit. s. 123-124. Tamże faksymile listu,

Cz. Mączyński, ibidem t. I, s. 309-313.

Dyspozycja ataku na Lwów ppłk Tokarzewskiego. w: Cz. Mączyński, ibidem, t. II, s. 253-255.

Roman Abraham, Pododcinek Góra Stracenia w: Obrona Lwowa t. 2, s. 633-634.

Próchnik, op. cit. s. 3.

Zygmunt Zygmuntowicz, "Józef Piłsudski we Lwowie", Lwów 1934, s. 52; reedycja:

Biblioteka Lwowska T. IV, Warszawa 1989.

Copyright (c) 1994 Instytut Lwowski

Artur Leinwand

http://www.lwow.home.pl/rocznik/obrona1918.html