foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

BRUNO MIECUGOW 

Krakowski pisarz, poeta, dziennikarz. Bywalec klubu „Pod Złotą Gruszką”, w którym chętnie przesiadywali szefowie bezpieki z wawelskiego grodu. Autor licznych wierszy, fraszek, tekstów piosenek wojskowych. Jak ujawnia „Gazeta Polska”, w archiwach IPN figuruje jako tajny współpracownik – materiały na jego temat zostały zniszczone w 1990 r.

Brunon Miecugow (rocznik 1927) według zapisów ewidencyjnych krakowskiej Służby Bezpieczeństwa, do których dotarła „Gazeta Polska”, został zarejestrowany 19 września 1962 r. przez Wydział III Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Według dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej Brunon Miecugow był zarejestrowany jako tajny współpracownik pod pseudonimami: „Lipiński”, „Różniczka” oraz „Dziób”. W archiwach IPN znajduje się również zapis, że materiały na temat pisarza zostały zniszczone 29 stycznia 1990 r.

INWIGILACJA TWÓRCÓW

Wpis, który figuruje w zapisach ewidencyjnych, świadczy o tym, że Brunon Miecugow został zarejestrowany w czasie, gdy SB objęła reorganizacja – z wydziałów III, zajmujących się inwigilacją całej opozycji, wydzielono wydziały IV, odpowiedzialne wyłącznie za inwigilację Kościoła.

„Wydział III KW MO w Krakowie, realizując na szczeblu wojewódzkim zadania Departamentu III, zajmował się więc sferą »nadbudowy« tj. środowiskami inteligenckimi, naukowymi, twórczymi, dziennikarskimi młodzieżą akademicką, mniejszościami narodowymi, zjazdami i kongresami międzynarodowymi. "Ochraniał" instytucje akademickie i naukowe, i do 1980 r. rozpracowywał także opozycję działającą w tych środowiskach”

– tak o sytuacji w krakowskiej SB pisał Henryk Głębocki w książce pod redakcją Filipa Musiała i Michała Wenklara pt. „Strażnicy sowieckiego imperium. Urząd Bezpieczeństwa i Służba Bezpieczeństwa w Małopolsce 1945–1990” (wyd. IPN Kraków 2009).

W 1962 r. zastępcą komendanta wojewódzkiego MO w Krakowie ds. SB był płk Stanisław Wałach, były dowódca AL Okręgu Chrzanów, a następnie szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Chrzanowie. Szybko awansował i objął Wojewódzki UB w Kielcach. Wałach był szwagrem Franciszka Szlachcica, wiceministra spraw wewnętrznych w czasie, gdy MSW kierował m.in. Mieczysław Moczar.

W roku 1982 wydziały III podzielono na III-1 i III-2. Nadbudową zajęły się wydziały III-1. Z dokumentów archiwalnych SB wynika, że inwigilacją środowisk twórców zajmowała się w wydziale III-1 sekcja 5 i 6, której funkcjonariusze spotykali się ze swoimi agentami w lokalach gastronomicznych oraz lokalach kontaktowych. Jak wynika z materiałów krakowskiej SB, zadaniem esbeków z tych sekcji było m.in „rozpoznawanie, neutralizowanie grup i osób mogących dopuszczać się naruszeń praw i wolności obywatelskich w środowiskach kulturotwórczych i środkach masowej komunikacji”. W 1990 r., czyli w czasie, gdy masowo niszczono materiały Służby Bezpieczeństwa, w tym dokumenty dotyczące Brunona Miecugowa, liczba tajnych współpracowników krakowskiej bezpieki wynosiła co najmniej 230. Nie można podać precyzyjnych danych, ponieważ co pewien czas odnajdywane są zapisy ewidencyjne dotyczące kolejnych osób, jak np. w przypadku Brunona Miecugowa.

BYWALEC

Przez wiele lat Brunona Miecugowa można było spotkać w krakowskim klubie dziennikrazy „Pod Z Gruszką”, gdzie raczył się mocniejszymi trunkami. Klub dziennikarzy, nazywany popularnie „Pod Gruszką”, położony nieopodal krakowskiego Rynku, ściągał znane osoby, w tym przedstawicieli władzy ludowej i PRL-owskich służb specjalnych. W klubie obok Miecugowa przesiadywał m.in. wspomniany wyżej Stanisław Wałach, który przychodził tu najpierw jako esbek, a po odejściu na emeryturę jako członek ZBoWiD.

„Dom pod Gruszką, ulica Szczepańska 1... Kiedyś był to jeden z najlepszych adresów w Krakowie. A przynajmniej jeden z najbardziej snobistycznych. W roku 1955 na otwarcie Klubu Dziennikarzy przyjechał sam premier Cyrankiewicz. Inna sprawa, czy w dzisiejszych czasach jest to powód do chwały. Jednak za PRL bywanie Pod Gruszką nobilitowało, zwłaszcza w oczach osób, które o środowisku prasowym niewiele wiedziały. Nic więc dziwnego, że klubowe sale przez kilka dziesięcioleci oglądały wiele wybitnych osobistości. Niekiedy także w sytuacjach, w których wolałyby nie być sfotografowane. (…) Paluch, wówczas niepokorna reporterka "Studenta", wspomina: – Prawdę mówiąc, Pod Gruszkę nie chodziłam, chyba że już koniecznie musiałam, bo ktoś wyznaczył tam spotkanie. Ja i moi koledzy woleliśmy bywać gdzie indziej, na przykład w Spatifie, gdzie czuliśmy się lepiej. Na pytanie, dlaczego Pod Gruszką czuła się gorzej, odpowiada oględnie: – Przesiadywali tam ludzie, których wolałam nie spotykać. Należał do nich zapewne słynny pułkownik Wałach, ongiś uczestnik licznych akcji przeciw "bandom" zbrojnego podziemia, później szef krakowskiej SB. Już po zwolnieniu ze służby przez wiele lat był stałym bywalcem klubu, gdzie z dziennikarzami godzinami grywał w brydża” – tak o klubie dziennikarzy Pod Gruszką pisał Marek Lubaś-Harny z „Gazety Krakowskiej”.

Partię z pułkownikiem dziennikarze uważali za wyróżnienie. Jak wspomina była szefowa klubu dziennikarzy Pod Gruszka Lidia Żukowska:

„(…) takie to było miejsce, w którym spotykali się artyści, profesorowie, dorożkarze, no i esbecy też. Przecież wszyscy wiedzieli, kim był pułkownik Wałach. Ja go traktowałam jak każdego innego. Miał kartę klubową, więc był u siebie”.

LIDIA ŻUKOWSKA

Była szefowa klubu dziennikarzy "Pod Gruszką" Lidia Żukowska wcale nie była tak wspaniałomyślna, jak podają. Po odejściu z klubu dziennikarzy Pod Gruszką zaczęła się zajmować tandetnym malarstwem i otrzymała od krakowskiej agentury Janusza Palucha (b. Dyrektor krakowskiego Śródmiejskiego Ośrodka Kultury -"ŚOK") oraz dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta Krakowa Stanisława Dziedzica galerię malarską w krakowskim ŚOK-u w której oczywiście płatnie wystawiała swoje szmiry malarskie. Skumplowana z agenturą Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich, w tym z prezesem TW Markiem Wawrzkiewiczem wstąpiła do Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich (KOZLP), gdzie zaczęła tępić patriotycznych pisarzy. Ówczesnego prezesa KOZLP Konrada Strzelewicza waliła po łbie antysemicką maczuga salonową, nie oszczędzając i mojej osoby. Wreszcie razem z TW "Dywersja" Jackiem Kajtochem i jego żoną Anną doprowadziła do rozbicia KOZLP, mianując  Szczęsnego Wrońskiego niespełnionego aktora prezesem KOZLP. Pan prezes Szczęsny Wroński rozpoczął urzędowanie od spotkania w teatrze Kanonicza 1 w Krakowie, gdzie na scenę wprowadził klęcznik i wywoływał patriotycznych pisarzy do klęczenia i ukajania się za swój patriotyzm. Pomagał mu w tym komunistyczny minister kultury Aleksander Krawczuk. Niedługo po objęciu prezesury w KOZLP wygłosił w domu kultury Mydlniki swój "słynny" wiersz "O czerwonym kutasie najlepiej stojącym rano", po czym skompromitowany podał się do dymisji z motywem, iż w Zarządzie Głównym Związku Literatów Polskich zasiadają sami agenci SB.

WAŁACH Z LITERATAMI

Wałach należał do zaufanych ludzi kierownictwa MBP m.in. Romana Romkowskiego – jako szef III Wydziału WUBP w Krakowie był współodpowiedzialny m.in. za likwidację oddziałów Stanisława Ludzi „Harnasia” z grupy „Wiarusy”. Wałach chętnie przesiadywał z literatami „Pod Gruszką”, sam zresztą uważając się za literata – w swoich dwóch książkach („Był w Polsce czas” i „Świadectwo tamtym dniom”) szczegółowo opisał akcje likwidacyjne oddziałów polskiego podziemia niepodległościowego.

O swoich wizytach w klubie dziennikarzy „Pod Gruszką” Brunon Miecugow pisał:

„Klub otwierano o 11.00 i już się schodził zestaw stałych bywalców. To był tak zwany stolik satyryczny, przez niektórych nazwany stolikiem "zbawców ojczyzny". Stały skład stanowiło pięciu krakowskich satyryków: Marian Załucki, Witold Zechenter, Karol Szpalski, Bogdan Brzeziński i Ludwik Jerzy Kern. Poza tą "satyryczną" piątką stale siadywali tam Tadeusz Kwiatkowski, Marian Romiński, Tadeusz Hołuj i ja”– czytamy na stronie internetowej klubu. O tym, że do stolika dosiadał się Stanisław Wałach, Brunon Miecugow nie wspomniał ani słowa.