"ADAM MACEDOŃSKI I ALEKSANDER SZUMAŃSKI Z SIEDMIU PAGÓRKÓW FIESOLSKICH".

KRYTYKA LITERACKA KSIĄŻKI

 JERZY KORZEŃ

 Niepokój budzi się zawsze, gdy współczesny autor, poeta i publicysta, z początkiem XXI wieku w swojej twórczości chce „dać świadectwo prawdzie” o martyrologii

narodu polskiego w czasie II Wojny Światowej. Bo cała, albo prawie cała prawda o tamtych czasach została już przed nami odkryta, ma więc żesz prawo autor jeszcze raz

odkrywać na nowo znane fakty? Okazało się, że ma takie prawo! Udowodnił to polski poeta i niezależny publicysta w swojej ostatnio wydanej książce

 „Adam Macedoński i Aleksander Szumański z siedmiu pagórków fIesolskich”. Patrząc na tę książkę ze stanowiska krytycznego uważam, iż stanowi ona w formie klasyczną konstrukcję , z prologiem i epilogiem. Zgodnie z zapowiedzią tytułu, jest to książka starająca się przybliżyć czytelnikowi Lwów, jego piękno i gehennę mieszkańców po tragicznym 17 września 1939 roku. Celem książki jest ocalenie od zapomnienia i przybliżenie czytelnikowi utracone miasto Semper Fidelis, jego historię i urok miasta

położonego na siedmiu wzgórzach, jak i historię ludobójstwa narodu polskiego i mniejszości narodowych zamieszkałych w granicach II Rzeczypospolitej Polskiej , nie tylko w czasie trwania II Wojny Światowej, ale również po jej zakończeniu, przez pięćdziesięciolecie niewoli bolszewickiej i okupację hitlerowską.Z zadziwieniem czyta się tę książkę. W prologu stanowiącym relację z przeżyć lwowskich mieszkańców, zaproszonych gości, na spotkanie w klubie „Gazety Polskiej” związanym z dniem 17 września 1939 roku, autor roztacza przed czytelnikami autentyczne doznania i przeżycia ówczesnych dziesięciolatków, w tym i własne, związane z dramaturgią tamtych dni. Jakże inaczej można ocenić wizytę autora w lwowskich Brygidkach w 1941 roku, gdy na ścianach otaczających podworzec więzienny zobaczył krew zmieszaną z mózgami. Książka ta stanowi nie tylko dokument historyczny, ale też wskrzesza zapominany lwowski folklor, przeplatany cytatami bałakowymi Jerzego Janickiego z jego „Krakidałów”, jak i poezją bałakową autora. Godne uwagi są wiersze Adama Macedońskiego i jego grafiki pomieszczane na słynnej ostatniej stronie tygodnika „Przekrój” w towarzystwie takich twórców, jak Konstanty Ildefons Gałczyński, czy Ludwik Jerzy Kern. Ze szczególną starannością autor przypomniał Dramat Katyński, jako, iż bohater książki Adam Macedoński jest współzałożycielem Instytutu Katyńskiego powstałego w roku 1978. Mało znane epizody współpracy ludobójców bolszewickich i hitlerowskich dotyczące przygotowania do zbrodni katyńskiej autor dokumentuje historycznie. Ukrywanie zbrodni przez stronę sowiecką, a potem utajnienie śledztwa wskazuje na współpracę Gestapo i NKWD.

Autor przypomina, iż podstawą współpracy Gestapo i NKWD była tajna umowa z 28 września 1939 roku zobowiązująca III Rzeszę i ZSRS do wspólnego zwalczania

wszelkich form polskiego ruchu oporu wobec okupacji. Zgodnie z tym porozumieniem Gestapo i NKWD przeprowadziły kilka konferencji w Zakopanem, Krakowie i

Lwowie. Prof. George Watson z Uniwersytetu w Cambridge uważa, iż o losie polskich jeńców wojennych kampanii 1939 roku postanowiono na jednej z tych konferencji w Krakowie – przekazuje autor. Książka szeroko omawia działalność konspiracyjną Adama Macedońskiego w okresie PRL, jak również jego dramaturgię w obronie krzyża w Nowej Hucie. Ludobójstwo dokonane przez bandy OUN-UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przekazuje autor przenosząc czytelników do Zamku Królewskiego, gdzie Adam Macedoński w dniu 14 czerwca 2011 roku otrzymał nagrodę Kustosza Pamięci Narodowej. W tym dniu Kustoszami Pamięci Narodowej zostali Ewa Siemaszko i jej ojciec Władysław Siemaszko – dokumentaliści ludobójstwa dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię na ludności polskiej Kresów Południowo Wschodnich.

Podczas uroczystości zaapelowali oni do władz państwowych i samorządowych o nieprzemilczanie tych tragicznych wydarzeń, jak miało to miejsce w czasach PRL w

odniesieniu do zbrodni katyńskiej. Inicjatorem nagrody "Kustosz Pamięci Narodowej" był prof. Janusz Kurtyka, a w poprzednim okresie nagrodę tę otrzymał m.in. kapelan

Solidarności ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski. Autor podaje: „[…]ze szczególnym okrucieństwem mordowali nacjonaliści ukraińscy OUN-UPA dzieci: rozdzierali nóżki z morderczym hasłem – „tyś polski orzeł”, rozdzierali usta z hasłem: „Polska od morza do morza”, żywym dzieciom wyrywali kończyny, języki, wykłuwali oczy, tak umęczone wbijali na widły, rąbali siekierami, przecinali na pół piłami, rozpruwali brzuchy, wydłubywali oczy, wrzucali je do studzien, bili aż do zabicia, krzyżowali na otwartych drzwiach, gwałcili i obcinali genitalia, nie mówiąc o masowych rabunkach. Dzieci patrzyły na kaźń rodziców, rodzice na mękę swoich dzieci[…]”. Na książkę należy spojrzeć jako na „wymiar osobisty” jej autora. Ów „wymiar osobisty” jest tutaj jednak niczym innym jak autobiografą wewnętrznych przeżyć, doznań i przemyśleń twórcy. Tym bardziej autentycznych, że wydarzenia tamtych dni dotknęły go bezpośrednio. Jego ojciec Maurycy Marian Szumański docent medycyny na Uniwersytecie im.Jana Kazimierza został rozstrzelany we Lwowie w akcji Nachtigall przez ukraińców i hitlerowców wraz z grupą polskich intelektualistów. Zważywszy zaś, że Aleksander Szumański debiutował wierszem w 1941 roku na łamach lwowskiego radia ( autor urodził się we Lwowie i tam mieszkał do 1941 roku), te doznania i przeżycia okupacji musiały stać się jego sprawą osobistą. Zawiera ją w książce aż nadto wyraźnie. Gehennę Polaków doznaną od zachodniego i wschodniego najeźdźcy przekłada na własne przeżycia duchowe tamtych wydarzeń. Są więc w książce fragmenty dotyczące obozów koncentracyjnych niemieckich, są potężne fragmenty poświęcone ludobójstwu w Katyniu i ludobójstwu na Kresach Wschodnich II RP dokonane przez OUN – UPA. Książka jest wolna od „pamiętnikarstwa”, stanowiąca jedynie opisy i wypowiedzi, nie tylko autorskie. Fragmenty przeżyć własnych Adama Macedońskiego dodają książce powagi i odpowiedniej dawki autentycznego dramatyzmu, co godne jest podkreślenia i co zapewne było głównym zamierzeniem autorskim.Tym bardziej, że autor zamieścił w „Kresowym Serwisie Informacyjnym” w numerach październik 2011 – styczeń 2012 czteroodcinkowy tekst „Adama Macedońskiego nie tylko lwowskie przypadki”,stanowiący zapewne punkt wyjścia wydanej publikacji. Należy podkreślić również wartość edukacyjną książki „Adam

Macedoński i Aleksander Szumański z siedmiu pagórków fiesolskich”.

Wydawca Jan Rogóż Kraków 2012, Ilustracje z lwowskiej prasy, rok 1910, oraz z archiwum domowego Adama Macedońskiego i Aleksandra

Szumańskiego.

Zdjęcie autora na okładce Galeria Danuty Butler Wiedeń za zezwoleniem autorki.

DLA „KRESOWEGO SERWISU INFORMACYJNEGO” KRAKOWSKIE PIÓRA WSPÓŁCZESNY TRADYCJONALISTA".

Opracował Jerzy Korzeń - prezes Towarzystwa Pamięci narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.

 REDAKCJA

 Z nową, niemiecką okupacją, początkowo duże nadzieje wiązali ukraińscy nacjonaliści. Korzystając z panicznego odwrotu wojsk sowieckich w czerwcu i lipcu 1941 roku, próbowali przejąć władzę, tworząc własną administrację policyjną i sądową. Doszło

przy tym do wystąpień przeciwko Polakom i wielu samosądów. Tylko na Podolu ich ofiarą padło kilkaset osób. Jedna z frakcji OUN (Rewolucyjna), kierowana przez

Stepana Banderę, 30 czerwca 1941 roku najpierw we Lwowie, a potem na całej „Zachodniej Ukrainie” ogłosiła odrodzenie państwa ukraińskiego z rządem Jarosława

Stećki. Niemcy nie mieli jednak zamiaru popierać niepodległościowych aspiracji Ukraińców. Zarówno Bandera jak i Stećko zostali aresztowani i osadzeni w

obozie koncentracyjnym, a utworzone przy boku Wehrmachtu dwa bataliony „Nachtigall” i „Roland” zostały przekształcone w jednostkę policyjną przeznaczoną

do walki z partyzantką sowiecką. OUN przeszła do konspiracji i przygotowywała się do powstania– „rewolucji narodowej”.

Niemcy, pomimo, że zwalczali nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej, włączonej do Generalnego Gubernatorstwa, wyraźnie faworyzowali ludność ukraińską kosztem Polaków. To Ukraińcy służyli w policji pomocniczej, dostawali większe przydziały żywności, mieli swoje szkolnictwo średnie, którego Polacy byli zupełnie pozbawieni, opanowali handel detaliczny. Polacy, dzięki znajomości języka niemieckiego i fachowemu przygotowaniu, przeważali w urzędach, kolejnictwie i przemyśle

naftowym. Natomiast na Wołyniu, włączonym do Komisariatu Rzeszy Ukraina, pod rządami Ericha Kocha zapanował bezwzględny wyzysk ekonomiczny mieszkającej tam ludności, tak ukraińskiej jak i polskiej, liczącej około 306 tysięcy osób (14,6

proc.). Wzmagająca się nienawiść do Niemców sprzyjała rozwojowi na tym terenie partyzantki sowieckiej atakującej niemieckie transporty kolejowe i terroryzującej mieszkańców. Niemcy i policja ukraińska od wiosny 1942 roku pacyfikowali krwawo

osady posądzane o współpracę z partyzantami, paląc je i mordując ludność, bez względu na narodowość. W miarę postępującej anarchii Ukraińcy zaczęli organizować oddziały zbrojne do obrony przed partyzantami sowieckimi, pacyfikacjami i zwykłymi bandytami, ale także mordujące Polaków, oskarżanych o współpracę

z Niemcami i Sowietami. Działała tu wyróżniająca się Ukraińska Powstańcza Armia (UPA) Tarasa Borowcia „Bulby” oraz partyzanci OUN Andrija Melnyka i OUN

Bandery. Ci ostatni, w marcu 1943 roku zostali zasileni przez około pięć tysięcy policjantów ukraińskich, którzy zdezerterowali ze służby niemieckiej. Swoje

doświadczenie bojowe zdobywali głównie przez udział w mordowaniu Żydów. Tak wzmocnieni banderowcy wchłonęli także pozostałe oddziały i przywłaszczyli sobie

popularną nazwę bulbowców – UPA. I chociaż za głównych wrogów uważali Niemców i Sowietów, to w pierwszym rzędzie zajęli się wrogiem numer trzy, czyli Polakami, których zamierzali usunąć ze spornych terenów, by zbudować państwo narodowe.

Początkowy plan wysiedlenia czy zmuszenia do ucieczki ludności polskiej, realizowany między lutym a czerwcem 1943 roku, został decyzją dowódców UPA na Wołyniu – Dmytro Kljaczikiwśkyja,Wasyla Iwachiwa i Iwana Łytwynczuka – zastąpiony planem likwidacji, czyli wymordowania Polaków, nazywanym „akcją antypolską”. Do pierwszej takiej zbrodni doszło 9 lutego 1943 roku w Parośli w powiecie Sarny, gdzie

zginęło 155 osób. Nasilenie napadów na polskie osiedla rozpoczęło się w marcu 1943 roku. W kolonii Lipniki w powiecie Kostopol „tragedia rozpoczęła się 26 marca 1943 r. o godzinie 2 w nocy. Wieś okrążono, rozpoczęła się straszna strzelanina, pociski zapalające leciały jak gwiazdy. Drewniane zabudowania, kryte słomianymi strzechami, płonęły. Skąpa samoobrona zdawała sobie sprawę, że wsi obronić się nie da. Kierowano więc mieszkańców do centrum wsi, żeby następnie wyprowadzić

ich do odległego o 4 km majątku Zurno [gm. Berezne, pow. Kostopol], gdzie

stacjonowali Niemcy. Niestety nie udało się zrealizować tego planu w pełni. Ludzie zaczęli uciekać w różnych kierunkach. Mordowano ich strasznie. Ginęli od kul,

bagnetów, siekier, wideł. Tut was wyryżem.

 "Adam Macedoński i Aleksander Szumański z siedmiu pagórków fiesolskich" to tytuł nowej książki Aleksandra Szumańskiego. Książka powstała na kanwie drukowanego w "Kresowym Serwisie Informacyjnym" w 4 odcinkach ( październik 2011 – styczeń

2012) serialu naszego redaktora Aleksandra Szumańskiego „Nie tylko

lwowskie przypadki Adama Macedońskiego”.

Tytuł książki autor oparł

na „strofach lwowskich” Mariana Hemara. Przypominamy ten fragment:

 

MARIAN HEMAR „STROFY LWOWSKIE”

 

…MY JESTEŚMY Z POLSKIEJ FLORENCJI

Z MIASTA SIEDMIU PAGÓRKÓW FIESOLSKICH,

Z MIASTA MUZYKI, INTELIGENCJI

I NAJPIĘKNIEJSZYCH KOBIET POLSKICH.

Z MIASTA TALENTÓW, IDEAŁÓW,

TEMPERAMENTÓW I BŁYSKAWIC

I TEATRU I GWIAZD I ZAPAŁÓW

I TEJ „PANORAMY RACŁAWIC” –

O, ŚLICZNY OLEODRUKU!

MY JESTEŚMY Z MIASTA POEZJI

CO SIĘ U NAS RODZIŁA NA BRUKU,

JAKBY KAMIEŃ SIĘ ZMIENIAŁ

W NATCHNIENIE,

A NATCHNIENIE WSIĄKAŁO W KAMIENIE

I POMNIKIEM

W SERCU MIASTA STOI.

MY JESTEŚMY Z TEJ JEDYNEJ TROI

Z TEJ JEDYNEJ NA CAŁY ŚWIAT,

KTÓRĄ KIEDYŚ, W ŚMIERTELNEJ POTRZEBIE,

HEKTOR

ZDOŁAŁ PRZED WROGIEM OBRONIĆ

A MIAŁ WTEDY

PIĘTNAŚCIE LAT…

 

Fiesole, górzysta miejscowość położona ok. 15 km obok Florencji. Tytuł książki autor obrazuje „siedmioma pagórkami fesolskimi”, jako, że Lwów położony jest na siedmiu

wzgórzach, stąd alegoria Mariana Hemara do siedmiu pagórków fesolskich ( polskiej Florencji).

 

„Adam Macedoński i Aleksander Szumański z siedmiu pagórków

fesolskich” to książka niezwykła. Opowiada o losach dwóch chłopców 7 – 10 letnich wplecionych w barwy swojego miasta Semper Fidelis – Zawsze wiernego Lwowa. Tam

się obaj urodzili, tam wychowali i tam wspólnie spędzali czas niewinnego dzieciństwa. Ich losy splatały się w igraszkach w Parku Kościuszki, zwanym również Ogrodem Jezuickim. Ten piękny park położony nieopodal Uniwersytetu im.Jana Kazimierza

na sporej powierzchni, w swojej historii gościł również ludzi niezwykłych, jak Józefa Ignacego Kraszewskiego, który zapewne nie jedną strofę swojej twórczości w tym

parku zapisał. Ogród Jezuicki był ulubionym parkiem Artura Grottgera, który u wylotu parku na ul. Mickiewicza 22 miał swój dąb, niestety już usechł.

Prawdziwą atrakcją parku była jego Aleja Główna, szczególnie w zimie. Aleja na długości około 1 km stanowi równię pochyłą, o stosunkowo dużym kącie pochylenia. Ową aleją chłopcy zjeżdżali na saneczkach i to ich była wspaniała zabawa. Na licznych ławeczkach parku gromadzili się rówieśnicy bawiąc się znakomicie, szczególnie wówczas gdy ich zabawiał „Warszawa - Wawa” młodzieniec w batiarskim kaszkieciku zapraszający na spacer do…Warszawy.

Autor stwierdza, iż jedno jest pewne: „biegaliśmy wspólnie z Adamem Macedońskim za Warszawą – Wawą. Było to zabawne, gdy młody mężczyzna w batiarskim kaszkieciku zapraszał nas na wycieczkę do Warszawy, a gdy zebrał się już tłumek, wówczas „ruszał” naśladując lokomotywę parową, wykonując do taktu ruchy rękoma z rytmicznym zawołaniem – „warszawa – wawa – warszawa – wawa, a tłumek dzieciaków za nim z tym samym zawołaniem. Tych „myszygiene kopf” („zwariowanych głów”) we Lwowie było wielu”.

Barwne dzieciństwo przerwała wojna, a 17 dzień tragicznego września 1939 roku został w książce szeroko opisany, jako dokument przekazany po latach, widziany oczami dziesięcioletnich chłopców.

Książkę rozpoczyna opis spotkania w klubie „Gazety Polskiej” w

Krakowie w dniu 17 września 2011 roku, gdy m.in. Adam Macedoński

opowiadał o swoich losach związanych z tym dniem we Lwowie.

Oto fragment owego zapisu:

„(…) tamte wrażenia wryły mi się głęboko w pamięć. Kiedy Rosjanie weszli do Lwowa, najgorszy był ten smród, który ze sobą przynieśli – straszny. Lwów jest pięknie położonym miastem na siedmiu wzgórzach. Piękno tego polskiego grodu

niejednokrotnie było opisywane. Logo Lwowa to Semper Fidelis –Zawsze wierny. To miasto „siedmiu pagórków fesolskich i najpiękniejszych kobiet polskich” jak Lwi

Gród opisywał Marian Hemar. Wszędzie ciągnęły się parki, ogrody, pełno kwiatów, krzewy bzu, kasztany jadalne. Miasto trochę zbliżone stylem życia do śródziemnomorskiego, bo codziennie było corso, wszyscy elegancko ubrani,

spacerowali, spotykali się, kłaniali, poznawali, okazywali sobie wzajemny szacunek.

I nagle nadciągnął ten odór, taki straszny smród. Bo ci bolszewicy,

którzy weszli, nie wyglądali jak armia – to była horda biedaków i żebraków, a do tego dzikusów. Płaszcze mieli postrzępione , niektórzy nosili takie długie, że po ziemi się za

nimi wlokły. I wszyscy byli strasznie niscy. Moja matka patrząc przez okno, bo strzegła dzień i noc domu, spozierając przez firankę wykrzykuje do nas: „O Boże, to oni dzieci

do wojska biorą”! Bo ci bolszewicy byli wszyscy tacy mali. To była wygłodzona horda

skośnookich, chorych, zwyrodniałych. Niejednemu brakowało oka, albo nos miał całkiem zniekształcony, bo wśród nich panował syfilis. Śmierdzieli potem, rzygowinami –i przecież pili wódkę z aluminiowych manierek. Jakie to jest szkodliwe

– aluminium ze spirytusem. Nie mieli co jeść tylko pili, więc z głodu zabierali dzieciom kanapki. Pierwsze ich słowa, których my dzieci nauczyłyśmy się, to „dawaj kuszat”,

czyli dawaj jeść. Ta cała hałastra to dzicz, to nie byli żołnierze, dzicz wiecznie pijana. W każdej chwili gotowi zabić, co chwilę strzelali w powietrze, żeby wzbudzić strach…

Nienawidzili nas, bo to był dla nich inny świat, inni ludzie, bogate miasto. Obrabowali wszystko. To prawda, że jedli lepy na muchy - bo lepy przed wojna były zrobione z miodu, więc ktoś im powiedział, że to lizaki dla dzieci i oni te lepy rozwijali i

lizali (…).

(…)O tym pisała Karolina Lanckorońska, którą wybuch wojny zastał we Lwowie, zapamiętując ziemiste twarze żołnierzy, ogromny portret Stalina nad katedrą w pierwszym dniu roku akademickiego na Uniwersytecie Jana Kazimierza i wrażenie, że nadeszła obca kultura z obcą dla lwowian mentalnością(…)” – Anna Zechenter „Zapamiętane” z Adamem Macedońskim rozmawia Anna Zechenter . Z głośników radiowych dowiedzieliśmy się, iż Lwów jest stolicą „zapadnej” (Zachodniej) Ukrainy,

która nareszcie wchodzi jako nowy członek do wielkiej rodziny szczęśliwych narodów Sowieckiego „Sojuszu”. „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!” dudniło nam

zewsząd. Równocześnie radio nadawało obrzydliwe tyrady „o pańskiej Polsce” i jej „byłej” armii – wspomina Karolina Lanckorońska we „Wspomnieniach wojennych”.

Macedoński z Szumańskim osiedlili się w Krakowie. Macedoński założył

Instytut Katyński i był prześladowany, wielokrotnie więziony. Uzdolniony artystycznie publikował na słynnej ostatniej stronie tygodnika „Przekrój” swoje wiersze i grafiki. Z

Aleksandrem Szumańskim, polskim poetą i publicystą światowej prasy polonijnej spotykają się na licznych wernisażach Macedońskiego, przeplatając malarstwo poezją i muzyką, niejednokrotnie z udziałem lwowianina jazzmana Jerzego Bożyka. W czerwcu 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie Adam Macedoński został uhonorowany tytułem Kustosza Pamięci Narodowej. P o l e c a m y lekturę i czekamy na komentarze i kolejną korespondencję.