ALEKSANDER SZUMAŃSKI WE LWOWIE

 "FOTOGRAFIE POLSKIE" I NIE TYLKO

 12 lipca 2000 roiku przy ul. Rylejewa 9 we Lwowie odbyło się spotkanie z poetą polskim, urodzonym we Lwowie – Aleksandrem Szumańskim.

Spotkanie zainicjowała redakcja gazety „Lwowskie spotkania”. Każdy uczestnik wieczoru poetyckiego, oprócz uczty duchowej, płynącej ze spotkania z poezją oraz miłej, ciepłej atmosfery, otrzymał bezpłatnie tomik poezji pt. „Fotografie polskie”.

Poeta z zawodu jest mgr inżynierem budownictwa lądowego, ukończył Politechnikę Krakowską. Za książkę „Fotografie polskie” Aleksander Szumański

został wyróżniony bardzo rzadkim dla poetów odznaczeniem – medalem Komisji Edukacji Narodowej. Poemat „Fotografie polskie” nie stanowi autobiografii, choć

tak może być odczytany. Jego fragmenty dokumentują, bowiem gehennę narodu polskiego, postrzeganą poprzez wymiar osobisty. Redaktor naczelna „Lwowskich spotkań” Bożena Rafalska na wstępie spotkania z poetą powiedziała: „Pan Aleksander Szumański jest poetą polskim, bardzo dobrym poetą. To jest patriota polski, to jest lwowianin, syn profesora, który został zamordowany na Wzgórzach Wuleckich. Pierwsza część tego wieczoru będzie poświęcona poezji lwowskiej, a druga – poezji miłosnej, bo jest wino, są kwiaty, kobiety – to musi być miłość. Od kilku lat znam pana Szumańskiego. Ogromną przyjemnością dla mnie jest obcowanie z poetą oraz z jego małżonką, która jest jego stałą muzą”.

„Bardzo serdecznie witam Państwa! Pozwolę sobie przywitać najczulej moją

żonę Alinę de Croncos - Borkowską-Szumańską, która jest również lwowianką, ma korzenie lwowskie z dziada pradziada. Ilekroć jestem we Lwowie, w moim rodzinnym

mieście, to zawsze mam tremę” – powiedział Aleksander Szumański.

Aleksander Szumański przedstawił uczestnikom wieczoru poetyckiego swój

życiorys: „Urodziłem się we Lwowie i tu mieszkałem do dziesiątego roku życia.

Ojciec był docentem medycyny, matka – filologiem polskim. Ojciec został

zamordowany przez Niemców i Ukraińców w akcji Nachtigall", kiedy to hitlerowcy zgładzili wybitnych polskich intelektualistów. Po stracie ojca opuściliśmy z matką Lwów, przebywając w getcie przemyskim aż do jego likwidacji. Cała nasza rodzina zginęła w komorach gazowych. Natomiast, najpierw ja, a później matka uciekliśmy z getta i pod fałszywymi dokumentami przetrwaliśmy wojnę w Krakowie”.

„Pisałem całe życie, mój dorobek jest niebagatelny. Wydałem około czterech

tysięcy wierszy w szesnastu książkach. Uważam siebie za poetę miłości. Piszę

idealnym rytmem i rymem. Próby prozy lirycznej uważam za nieudane. W

twórczości czuję się wolny i niezależny od, szybko przemijającej i zgubnej dla

sztuki, mody. Klasyczna definicja jest moim artystycznym wyborem. Pierwszy

wiersz napisałem w dziesiątym roku życia. Publikować zacząłem dopiero w 1995

roku, zadebiutowałem książką „Odlatujące ptaki”. Zostało tam zawartych ponad

700 utworów, wyłącznie wierszy miłosnych, inspirowanych miłością do mojej

obecnej żony  – powiedział poeta.

Aleksander Szumański wprowadził nas w atmosferę poezji, zaprezentował kilka

fragmentów z poematu „Fotografie polskie”. Pierwszym przedstawionym

utworem był wiersz „Biurko”. Następnie poeta przedstawił wiersze z cyklu poezji

miłosnej. Kilka utworów Aleksandra Szumańskiego zostanie dołączonych do

obecnego reportażu.

 

Biurko

„A w nim (pamiętasz) ta szuflada,

Do której się przez lata składa...”

Tak album ten Tuwima skryłem

Aby na powrót go rozłożyć

I co w nim skryłem, to odkryłem

By duszę swą z mych mgieł wydobyć.

Album to dziwny, zakurzony,

Skrojony w stare fotografie,

Piękny, choć stary, niezniszczony,

Przez lata spięty w starej szafie.

Pamięta loki me dziecinne,

I pokój zawsze pełen bajek,

Zabawki różne, kotki zwinne

I flakon niezapominajek.

Widać w pokoju tym naroża,

Rysy na ścianach w pólkach zgięte,

Kino „Kopernik” w swoich lożach,

I losy Lwowa w pół przecięte.

Jak zacna pani F. Szumańska

(Później dostojna Nowakowa),

W której płynęła krew szampańska,

Śmiała się z okien swego Lwowa.

Jak Stasia barszcz nam gotowała,

Biały, czerwony – tego nie wiem,

I z barszczem razem też się śmiała

W swojej sukience letniej, zwiewnej.

Jak pan Maurycy (własny tata)

Ściszał pacjentek niepokoje,

I gdy w młodzieńczych swoich latach

Oglądał Laszczkę w przedpokoju.

 

O DZIWNEJ MIŁOŚCI

 

Kochałbym Cię, jasna cholera,

A Ty, miłość gasisz w zarodku.

Jakby nic – idziesz do fryzjera

I loki kręcisz sobie po prostu.

 

Pana Jana darzysz sympatią,

Gdy Ci włosy zakręca, ladaco,

Wracasz, patrzysz na mnie niejako.

A ja kocham Cię, po co i na co.

 

Chciałem zabrać Cię na wakacje

I wypełnić treścią mą miłość.

Piąte z rzędu już więdną akację,

A ja chodzę z kumplami na piwo.

 

I nie bywam już u fryzjera,

Zamszem mogę łysinę przecierać,

Ale kocham Cię, jasna cholera,

Chociaż dziwnie na mnie spozierasz.

 

LWOWEI PRZEDZIWNY...

 

Lwowie przedziwny, miasto stare

Wrośnięte we mnie jak ogniwo,

Za jaką zbrodnię czy też karę

Już nie oglądam cię na żywo.

W albumie również jest gestapo,

Brunatną maź z swą trupią czachą,

I jak krzyczałem – tato, tato!

A Tato był już piekła czarą.

I pies, co konał u wezgłowia

Gdy mu zabrano jego pana,

I piekło wycia pogotowia

Gdy Matką mą poniewierano.

Tak, to jest smutne czytelniku,

Gdy w pewną piękną noc wrześniową

Miasto ubrano w bolszewików

Także morderców z trupią głową...

 

Spotkanie poetyckie trwało ponad dwie godziny. Oprócz wierszy, które pięknie

recytował Aleksander Szumański, były niekończące się wspomnienia o dawnym

Lwowie, zarówno samego poety, jak również uczestników wieczoru poetyckiego.

„Wiersze Aleksandra Szumańskiego wnoszą ciepło, serdeczność, wywołują

wzruszenie, a w jego wersach pobrzmiewają echa dawnych tradycyjnych

uznanych mistrzów” – tak pisał o poecie Tadeusz Zygmunt Bednarski w „Dzienniku

Polskim”. Sądzę, iż wielu uczestników lwowskiego spotkania poetyckiego z

Aleksandrem Szumańskim podpisałoby się pod tą wypowiedzią.

 

Przygotowała Maria Basza

                         "KURIER GALICYJSKI" NR 1 STYCZEŃ 2010 r.