foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

 WSPÓŁPRACA WŁADZ ŻYDOWSKICH Z GESTAPO W MORDOWANIU WŁASNEGO NARODU.

PRZYGOTOWANIE ZBRODNI LUDOBÓJSTWA OKRUTNEGO (GENOCIDUM ATROX).

TO NIIE NIEMCY LECZ NAZIŚCI.

KONFERENCJA NAZISTÓW W WANNSEE, CZYLI PONCJUSZ PIŁAT.

 W styczniu 1942 roku odbyła się konferencja w Wannsee, w pewnej willi na przedmieściu Berlina, w czasie której zapadły decyzje o "Ostatecznym Rozwiązaniu Kwestii Żydowskiej".

"Konferencja w Wannsee" – spotkanie, które odbyło się 20 stycznia 1942 roku w willi przy Großer Wannsee 56/58 w Berlinie (obecnie muzeum "Dom Konferencji w Wannsee"), na którym zebrali się niemieccy prominenci nazistowskiej służby państwowej, pod przewodnictwem Reinharda Heydricha.

Tematem narady było praktyczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, jak eufemistycznie określano planowane ludobójstwo Żydów.

Jak wskazuje oficjalna nazwa tej konferencji, owo spotkanie stało się konieczne, ponieważ Ostateczne Rozwiązanie miało być zastosowane w całej Europie i potrzebne było coś więcej niż milczące przyzwolenie aparatu III Rzeszy, lecz czynna  współpraca wszystkich ministerstw i służb państwowych.

Sami ministrowie - w dziesięć lat po dojściu Adolfa Hitlera do władzy - byli w komplecie członkami partii o długim stażu.

Mimo to tylko nieliczni z nich cieszyli sie pełnym zaufaniem, gdyż bardzo niewielu zawdzięczało swoje kariery wyłącznie nazistom, tak jak Heydrich, czy Himmler.

Ci zaś, którzy je zawdzięczali - jak Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, były sprzedawca szampana - byli najczęściej ludźmi zgoła przeciętnymi.

Celem narady było skoordynowanie wszelkich działań związanych z wprowadzeniem w życie Ostatecznego Rozwiązania.

Dyskusja skupiła się początkowo wokół "skomplikowanych zagadnień prawnych", takich jak traktowanie  pół i ćwierć Żydów, czy powinno się ich zabić, czy też tylko poddać sterylizacji?

Następnie poddano "szczerej dyskusji" różne rodzaje możliwych rozwiązań problemu, co praktycznie oznaczało różne metody zabijania i tu również uczestnicy wykazali "nadzwyczaj dobre zrozumienie".

Ostateczne Rozwiązanie przyjęte zostało z "niezwykłym entuzjazmem" przez wszystkich obecnych, a zwłaszcza przez doktora Wilhelma Stuckarta, podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, który znany był z dość powściągliwego stosunku do "radykalnych" pociągnięć partii, wedle zaś zeznań doktora Hansa Globkego złożonych w Norymberdze, był zagorzałym zwolennikiem praworządności.  

Wystąpiły jednak pewne trudności.

Podsekretarz Josef Buhler, osoba numer dwa w hierarchii władzy na terenie Generalnej Guberni, przyjął z przerażeniem perspektywę ewakuacji Żydów z Zachodu na Wschód, ponieważ oznaczało to wzrost liczby Żydów w Polsce i zaproponował aby odłożyć ewakuację aż do momentu "rozpoczęcia Ostatecznego Rozwiązania  w Generalnej Guberni, gdzie nie istniały problemy związane z transportem.

Spotkanie  trwało nie dłużej niż godzinę, następnie zaś podano alkohole i uczestnicy zjedli wspólny obiad.

Odbył się zatem "maleńki towarzyski bankiecik", mający na celu zacieśnienie niezbędnych kontaktów osobistych.

Nie tylko Hitler, nie tylko Heydrich, czy "sfinks" Miller, nie samo SS, albo partia, ale elita zacnych pracowników służby państwowej walczy i konkuruje z sobą o zaszczyt przewodzenia planowanym zbrodniom mordu europejskich Żydów.

Adolf Eichmann był wówczas mało znaczącą osobą i jak zeznał na procesie jerozolimskim doznał odczucia Poncjusza Piłata, ponieważ poczuł się wolny od wszelakiej winy.

Eksperci prawni opracowali projekt ustaw niezbędnych do pozbawienia ofiar przynależności państwowej.

Było to ważne, uniemożliwiając indagację jakiegokolwiek kraju w sprawie losu deportowanych na Wschód, państwu zaś, którego byli rezydentami pozwalało na konfiskatę majątku deportowanych.

Ministerstwo Finansów oraz Bank III Rzeszy poczyniły zabiegi ułatwiające przyjęcie niezliczonych łupów z terenu całej Europy, włącznie z zegarkami i złotymi  zębami wyrywanymi ze szczęk wymordowanych Żydów przez żydowskich kolaborantów Gestapo i Schutzpolizei z polecenia Judenratów (Rad Żydowskich) współpracujących z Niemcami w gettach niemieckich.

Złote zęby z zegarkami co do jednego sortowano w Reichsbanku, a następnie przekazywano  pruskiej mennicy państwowej. Ministerstwo Transportu dostarczało niezbędnych wagonów kolejowych - najczęściej towarowych - dokładając starań aby pociągi deportacyjne kursowały według planu, nie kolidując z innymi rozkładami jazdy. Żydowskie Rady Starszych w gettach niemieckich sporządzały listy deportowanych według zaleceń władz niemieckich, zgodnie z podaną liczbą ofiar.

Żydzi rejestrowali się, wypełniali niezliczone kwestionariusze dotyczące posiadanego przez nich majątku, co miało umożliwić tym łatwiejsze jego zagarnięcie, następnie zaś gromadzili się w wyznaczonych miejscach zbiórki i wsiadali do pociągu.

Na nielicznych, którzy usiłowali się ukryć, żydowska policja, niekiedy pospołu z ukraińską urządzali obławy.

Żydowska policja penetrowała również tzw. "aryjskie" strony miast, gdzie ukrywali się Żydzi na "aryjskich papierach", posiadająca donosy od żydowskich kolaborantów Gestapo.

"Immerzu fahren  hier die Leute zu ihrem  eigenen Begrabnis" ("Dzień po dniu wyruszali stąd ludzie na własny pogrzeb"). - jak to sformułował pewien żydowski świadek wydarzeń.

Zebrane materiały dowodzą, iż machina Zagłady (Shoah, Holokaustu) została zaplanowana i doprowadzona do doskonałości w najmniejszych szczegółach, na długo przedtem, nim same Niemcy doświadczyły na sobie okropności wojny.

Niemcy nie byli osamotnieni w dokonywanych zbrodniach. Głównym czynnikiem popełnianych zbrodni byli sami Żydzi - kolaboranci oraz policja żydowska (Jüdischer Ordnungsdienst).

Jüdischer Ordnungsdienst -  (dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani) – w okresie II Wojny Światowej podległe częściowo Judenratom (Radom żydowskim), kolaborujące z nazistowskimi Niemcami, żydowskie jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy oraz obozów koncentracyjnych.

Jüdischer Ordnungsdienst była wykorzystywane do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców oraz akcji deportacyjnych.

Instalowaniu rządów okupacji niemieckiej w Europie  towarzyszyły zorganizowane centralne instytucje żydowskie.

Członkami Rad Żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę, aż do chwili gdy ich także deportowano do Terezina lub Bergen - Belsen, jeżeli pochodzili akurat z Europy Środkowej, czy Zachodniej, albo do Oświęcimia, jeśli wywodzili się ze wspólnot żydowskich w Europie Wschodniej.

 HANNAH ARENDT "EICHMANN W JEROZOLIMIE"(STR. 152 ARKUSZ 79 PDF)

 "Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii.

Wiedziano o niej wcześniej, ale wszystkie związane z nią podniosłe i nikczemne szczegóły po raz pierwszy wydobył na jaw historyk Raul Hilberg w książce "The Destruction of the European Jews" wydanej w 1961 roku".

 ZNISZCZENIE ŻYDÓW EUROPEJSKICH

"Zniszczenie Żydów europejskich" to książka z 1961 roku autorstwa historyka Raula Hilberga . Hilberg poprawił swoją pracę w 1985 roku, która pojawiła się w nowym trzy tomowym wydaniu. W dużej mierze jest to pierwsze kompleksowe historyczne studium Holokaustu .

Według historyka Holokaustu, Michaela R. Marrusa , do czasu gdy  książka się pojawiła, istniały tylko skąpe informacje o ludobójstwie Żydów przez nazistowskie Niemcy. Hilbergowska synteza, oparta na mistrzowskim odczytywaniu niemieckich dokumentów, wkrótce doprowadziła do masowego spisu pism i debat, zarówno naukowych jak i popularnych, dotyczących żydowskiego Holokaustu.

Dwa dzieła, które poprzedzały wiedzę Hilberga, ale mało znane w tamtych czasach, były "Bréviaire de la haine" ("Harvest of Hate") wydane w 1951 roku.  A "Ostateczne Rozwiązanie" Geralda Reitlingera opublikowano w 1953 roku.

Omawiając "The Destruction of the European Jews"  w swojej autobiografii , Hilberg napisał: "Żadna literatura nie mogłaby służyć mi jako przykład." Niszczenie Żydów było bezprecedensowym wydarzeniem, pierwotnym czynem, którego sobie nie wyobrażano, zanim wybuchł".

Wnioski narzucają się same. W okupowanej przez Niemców Polsce zostało zamordowanych 3 miliony polskich Żydów, w większości ginących w niemieckich obozach zagłady, ale i też w niemieckich gettach na terenie okupowanej przez Niemców Polsce. Zagłada Żydów polskich to obraz martyrologii Narodu Polskiego, jako, iż pomordowani Żydzi w Polsce byli obywatelami polskimi. Dla "równowagi" statystycznej w czasie II Wojny Światowej z rąk okupantów niemieckich zginęło 3 miliony Polaków.

I w tym miejscu zachodzą zasadnicze pytania. Dlaczego ponad 70 lat od zakończenia II Wojny Światowej nie ukazały się żadne wydania historiograficzne, ani nawet monograficzne, dotyczące zbrodni Holokaustu narodu żydowskiego w Polsce?

Przeciętny obywatel polski nie posiada w tym przedmiocie absolutnie żadnej historycznej wiedzy, a środki masowego przekazu historycznie milczą. Holokaust Żydów polskich wymagający edukacji narodowej pominięto niemal całkowicie. Zbrodnie niemieckie przytłumiono "nazistami", a jak się znajdą publicyści polscy piszący o kolaboracji Żydów z Gestapo i SB i ich udziałem w zbrodniach niemieckich i sowieckich, natychmiast są tłumieni niegodnymi wyzwiskami antysemickimi i agenturalnymi Putina.

Ową "lukę" wypełniają opracowania Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie" oraz Emanuela Ringelbluma (patrona Żydowskiego Instytutu Historycznego) "Kronika warszawskiego getta", Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi".

Cenne opracowanie Niemki, wielkiej żydowskiej myślicielki, filozof, Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie" stanowi wybitne opracowanie - relację z procesu zbrodniarza niemieckiego w Jerozolimie Adolfa Eichmanna wydane w nikłym nakładzie przez polskie wydawnictwo "Znak" i stanowi na równi z "Kroniką warszawskiego getta" Emanuela Ringelbluma jedyne, ale od lat niedostępne kompendium wiedzy o zbrodni Zagłady.

Oba opracowania ukazały się w latach osiemdziesiątych ub. wieku, nie były wznawiane, nie są dostępne, ukazane w niewielkim nakładzie, zawierają bogatą wiedzę, ale nie stanowią monografii ani historiografii, a jedynie relację z procesu Eichmanna i kronikę warszawskiego getta. Opracowania historiograficznego ani też monograficznego w języku polskim w dalszym ciągu nie ma, w 72 lata od zakończenia II Wojny Światowej.

Istnieje jeszcze opracowanie historyka amerykańskiego Richarda C. Lukasa "Zapomniany Holokaust", które można uznać za historiografię martyrologii narodowej.

Istnieje też oddzielne (czasowo) opracowanie Tomasza Sommera, historyka polskiego, redaktora naczelnego tygodnika "Najwyższy czas" pt. "Operacja antypolska NKWD w latach 1937 - 1938" traktujące historycznie o zbrodniach bolszewickich na Polakach przed wybuchem II Wojny Światowej, które należy ująć jako historiografię tego okresu dziejów martyrologii narodowej.

I na tym kończy się ścieżka opracowań historycznych.

Hannah Arendt i Emanuel Ringelblum szeroko traktują współudział Żydów w Zagładzie.

Żaden historyk polski owych zbrodni Żydów na Żydach nie opisał, poza prof. Jerzym Robertem Nowakiem m.in. w tytule "Żydzi przeciw Żydom", którego wiedzę kwestionuje w sposób oszczerczy Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.(cytat "(...)"nieocenionych" publikacji internetowych prof. Jerzego Roberta Nowaka" (...)"..

Zbrodnie popełnione przez Żydów na Żydach stanowią w Polsce temat historycznie zaklęty, natomiast mnożą się oskarżenia Polaków o ich zbrodnie popełnione na Żydach, które rozpoczął polski Żyd tytułem "Malowany ptak" zdobywając światową sławę. Publikacja traktuje o ciemnych polskich chłopach - zwyrodnialcach znęcających się nad dziećmi żydowskimi. Dopiero po latach okazało się, iż Jerzy Kosiński nie był autorem owej publikacji, gdyż nie znając biegle języka angielskiego posłużył się innymi publicystami.

"Malowany ptak”, książka przypisywana autorstwu Jerzego Kosińskiego ( Józefa Lewinkopfa ur.14 czerwca1933 r. w Łodzi, zm.3 maja1991 r. w Nowym Jorku) – polsko-amerykańskiego pisarza pochodzenia żydowskiego, piszącego w języku angielskim.

 Eliot Weinberger w książce „Karmic Traces” twierdzi, że Kosiński nie mógł być autorem „Malowanego ptaka”, bowiem jego znajomość języka angielskiego w czasie, gdy książka ta powstała, była jeszcze za słaba. Weinberger utrzymuje, iż Kosiński wykorzystywał teksty pisane przez kilku amerykańskich redaktorów, którzy pracowali dla niego pod kluczem w nowojorskim hotelu.

Do autorstwa „Malowanego ptaka” miał się przyznać amerykański poeta i tłumacz George Reavey.

Owi "ciemni chłopi", ze  wsi Dąbrowa Rzeczycka uratowali żydowskiemu chłopcu Józefowi Lewinkopfowi życie, za co zostali w sposób brutalny oszkalowani. Tekst wyjaśniający paszkwil Jerzego Kosińskiego "Malowany ptak z czarnym ptasiorem w tle" znajduje się w niniejszym opracowaniu. Ów tekst pomieszczony został w "Zakazanej Historii" we wrześniu 2013 roku.

Nawet przyjaciółka Jerzego Kosińskiego Urszula Dudziak znała prawdę w jaki sposób potraktował on ludzi ratujących mu życie.

Joanna Siedlecka, polska eseistka, reportażystka, zbadała całą sprawę, nie w USA, lecz w Dąbrowie Rzeczyckiej, opisując dzieciństwo Jerzego Kosińskiego, wykazując kłamstwa zawarte w "Malowanym ptaku", tytułując swoją książkę - reportaż "Czarny ptasior".

W wyniku udowodnionych kłamstw "Malowanego ptaka" oraz odrzuceniu przez wydawcę jego kolejnej książki uznanej za plagiat "Kariery Nikodema Dyzmy" Tadeusza Dołęgi - Mostowicza, Jerzy Kosiński został wydalony z Pen Clubu. Niedługo też w 1991 roku popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku zażywając dużą ilość leków psychotropowych, popijając je alkoholem w wyniku czego zmarł. Został odnaleziony w wannie z workiem foliowym zasłaniającym mu głowę.

 

"Malowany ptak" Jerzego Kosinskiego rozpoczął antysemickie ataki na Polaków w których przoduje Jan Tomasz Gross i stosowne lobby żydowskie w USA, żądające od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich, tytułem restytucji mienia pożydowskiego w Polsce i oskarżające Polaków o antysemityzm.

Instytut Pamięci Narodowej nie opracował dotąd historiografii Zagłady Żydów polskich, a w czasie prezesury prof. Leona Kieresa z wykształcenia prawnika, IPN uważał za prawdziwy historycznie pogrom Żydów w Kielcach i spalenie przez Polaków stodoły w Jedwabnem. Dopiero nowy prezes IPN dr Jarosław Szarek wyraźnie zanegował publicznie udział Polaków w zbrodni jedwabieńskiej, co spotkało się z protestami tzw. opozycji totalnej.

Historiografii Zagłady nie opracował dotąd Żydowski Instytut Historyczny(ŻIH), wszakże powołany do takich opracowań. Natomiast w maju 2009 roku dr Alina Cała pracownik naukowy, adiunkt ŻIH, udzieliła wywiadu "Rzeczpospolitej" pt. "Polacy jako naród nie zdali egzaminu", w którym uczyniła Polaków odpowiedzialnych za zbrodnię Holokaustu, w którym zginęło 3 miliony Żydów, obywateli polskich.

W 2011 roku dyrektorem ŻIH został prof. Paweł Śpiewak, który w wywiadzie podał, iż Polacy winni są zbrodni popełnionej na 120 tysiącach polskich Żydach.

Owe "matematyczne" rozbieżności polskiej placówki naukowej ze wszech miar są niezrozumiałe, a ponadto nieprawdziwe.

W dobie wspomnianych antysemickich ataków na Polskę, Polaków i polskość ukazała się w 2012 roku obrazoburcza książka ŻIH autorstwa dr Aliny Całej, działaczki feministycznej, " Żyd - wróg odwieczny?" - Antysemityzm w Polsce i jego źródła.   

Alina Cała została przeniesiona do innej pracy nie naukowej, procesowała się z ŻIH i już tam nie pracuje.

POLSKI HOLOKAUST - MORD POLSKICH DZIECI W ŁÓDZKIM GETCIE

 Oddzielną tematycznie pozycją jest opracowanie monograficzne Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi". Książka została wydana przez wydawnictwo Ossolineum w 1975 roku w nakładzie ok. 2000 egzemplarzy, czyli ponad czterdzieści lat temu i nie została wznowiona.

Józef Rosołowski, więzień niemieckich obozów zagłady, prezes Polskiego Związku byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych w Krakowie, w swoim wrocławskim oddziale wykonał kserograficzne odbitki z owej książki i prezentował swoją wiedzę martyrologiczną na wykładach w Muzeum Żydowskim "Galicja" przy ul. Dajwór 18 w Krakowie, prezentując fragmenty owej pracy, które skopiował z oryginału.

Muzeum organizowało owe wykłady ze szczególnym uwzględnieniem udziału młodzieży, również z Izraela.

Uczęszczałem na owe wykłady z udziałem Karola Kowalskiego b. więźnia obozu koncentracyjnego dla małoletnich w Łodzi, osoby, która udzielała mi systematycznie informacji o obozie łódzkim dla polskich dzieci.

 OBÓZ KONCENTRACYJNY DLA POLSKICH DZIECI W ŁÓDZKIM GETCIE.

POLEN - JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI IN LITZMANNSTADT.

 Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt – obóz utworzony na obszarze wydzielonym z łódzkiego getta (graniczący od wschodu z cmentarzem żydowskim przy ul. Brackiej), przeznaczony dla dzieci i młodzieży polskiej od 2 do 16 roku życia. Formalnie utworzony około połowy 1942 roku, praktyczną działalność rozpoczął 11 grudnia 1942 roku. Funkcjonował do końca okupacji niemieckiej w Łodzi, do 19 stycznia 1945 roku - podaje polska Wikipedia.

Jako autor książki "Mord polskich dzieci w łódzkim getcie" stwierdzam, iż lokalizacja obozu koncentracyjnego dla polskich (nie żydowskich dzieci) znajdowała się w sercu łódzkiego getta, a nie, jak podaje Wikipedia "na obszarze wydzielonym z łódzkiego getta".

Przez ów obóz przeszło w sumie ok. 10 tysięcy polskich dzieci okrutnie zamęczanych i bitych pałkami przez żydowskie policjantki, aż do zabicia.

Ocalało ok. 900 dzieci.

Książkę opracowałem na podstawie zeznań b. więźniów owego obozu, Karola Kowalskiego  i Piotra Michalczewskiego oraz z udostępnionych mi kserografów książki Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi".

OTRZYMANE MATERIAŁY OD JÓZEFA ROSOŁOWSKIEGO I  OD PIOTRA MICHALCZEWSKIEGO

Ponadto otrzymałem bardzo bogate materiały spisane w formacie WORD od Piotra Michalczewskiego, już po wydaniu mojej książki w 2013 roku.

Książkę  Józefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi" można uważać za monografię tego obozu, niestety również niedostępną po 42 latach od jedynego wydania w 2000 tysiącach egzemplarzy. Nie zadbano o wznowienie owej książki Jozefa Witkowskiego "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi". Owa książka w części skopiowana z oryginału nie posiada nr ISBN jak informował mnie Józef Rosołowski, natomiast wydawnictwo Ossolineum - wydawca już nie istnieje. Jednak ową książkę posiada w oryginale  ŻIH oraz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, które dotąd nie opracowały historiografii ani nawet monografii tego obozu dla polskich dzieci w sercu getta łódzkiego.

Ty był mord fizyczny. Teraz obserwujemy mord intelektualny.

 ZBRODNIE HOLOKAUSTU W CAŁEJ OKUPOWANEJ EUROPIE.

POLICJA ŻYDOWSKA MORDUJE - WSPÓŁUCZESTNICZĄC W "OSTATECZNYM ROZWIĄZANIU KWESTII ŻYDOWSKIEJ" PODJĘTEJ UCHWAŁĄ W WANNSEE

 W kwestii współdziałania Żydów z Niemcami nie było żadnych różnic pomiędzy wysoce zasymilowanymi społecznościami Żydów środkowo i zachodnioeuropejskich, a mówiącymi po żydowsku masami na Wschodzie.

Zarówno w Amsterdamie jak  w Warszawie, w Berlinie, tak samo jak w Budapeszcie, można było mieć pewność, że funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują uzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś - w ostatnim geście dobrej woli - przekażą nietknięte aktywa gminy  żydowskiej do ostatecznej konfiskaty.

Przywódcy żydowscy rozprowadzali żółte gwiazdy, niekiedy zaś - na przykład w Warszawie - sprzedaż opasek zamieniła się w normalny interes, oprócz zwykłych płóciennych można było zakupić wymyślne zmywalne opaski z plastyku.

Niektórzy uważają, iż każde społeczeństwo ma taką policję na jaką zasługuje.

A za zło - za pomoc okupantowi przy wymordowaniu 3 milionów Żydów polskich - należy winić całe społeczeństwo, nie tylko policję żydowską, która jest odzwierciedleniem społeczeństwa.

Prawda jednak jest taka, i służbę w policji podjęli ludzie o słabych charakterach, którzy chcieli za wszelką cenę przetrwać ciężkie czasy, nawet biorąc współudział w mordach Żydów, uważając, iż wszystkie drogi prowadzą do celu, a celem było przeżyć wojnę. nie zważając na zbrodnie popełniane na własnym narodzie i w licznych przypadkach na własnych rodzinach, dzieciach, rodzicach.

Nic więc dziwnego, że przy takiej postawie, pozbawionej wszelkich skrupułów, która w sposób wyraźny cechowała wszystkich policjantów żydowskich od najwyższych, aż do najniższych stopni, policja żydowska wykonywała z największą gorliwością zbrodnicze zarządzenia niemieckie, również przy deportacjach.

Pozostaje niezaprzeczalnym faktem, że policja żydowska w czasie wysiedleń przekraczała wyznaczone przez Niemców dzienne kontyngenty.

Policjanci żydowscy nazywali to obłudnie "przygotowaniem rezerwy na dzień następny". Na twarzach policjantów żydowskich prowadzących owe akcje nie widać było smutku, bólu, czy też żalu spowodowaną tą ohydną robotą mordowania bliźnich.

Odwrotnie, widziało się ich zadowolonych, uśmiechniętych, wesołych, obżartych, objuczonych zrabowanymi łupami, wespół z policją ukraińską.

Okrucieństwo policji żydowskiej było okrutniejsze od Niemców, Ukraińców i Łotyszów. Niejedna kryjówka została "nakryta" przez policję żydowską, czy to w gettach w czasie wywózek, czy też po "aryjskiej" stronie miast.

Policja żydowska chciała być "plus catholique que le pape", aby przypodobać się okupantom.

Ofiary, które znikały z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski.

Tych Żydów, którym udało się na Umschlagplatzu przedostać do miejsc, gdzie stali zwolnieni, policjanci żydowscy wyłapywali i siłą wleczonych  wciskali do wagonów wiozących ich do niemieckich obozów śmierci.

W ten sposób setki Żydów policjanci żydowscy skazali na śmierć.

To samo działo podczas tzw. blokad. Tych, którzy nie mieli pieniędzy na wykupienie się, policjanci żydowscy  wlekli do wagonów lub do kolumny udającej na Umschlagplatz - plac śmierci.

W owych dniach widziano przeważnie policjantów żydowskich wlokących na Umschlagplatz kobiety, dzieci, mężczyzn.

Słabszych konwojowali policjanci na rikszach.

Jak podaje Emanuel Ringelblum, widział on  żydowskiego policjanta z siekierą na ramieniu prowadzącego za rękę na Umschlagplatz starą kobietę.

Po drodze siekierą rozbijał mieszkania. Każdy policjant żydowski miał wyznaczony limit dzienny dostarczenia do wywózki pięć "łebków".

Policja żydowska dała w ogóle dowody zupełnie niezrozumiałej dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u Żydów?

Kiedy wyhodowano w Polsce i w innych okupowanych krajach Europy tysiące żydowskich zbójców - kolaborantów - policjantów żydowskich, którzy z zimną krwią na ulicach łapią dzieci, kobiety, niekiedy w ciąży, starców i ciągną ich na Umschlag?

Do powszechnych zjawisk należało, iż  zbójcy ci za ręce i nogi wrzucali swoje ofiary na wozy "Kohna i Hellera" lub po prostu na zwykła wozy.

Bezlitośnie z wściekłością obchodzili się z ludźmi stawiającymi opór. Nie zadawalali się złamaniem oporu, surowo, bardzo surowo karali "winnych", którzy nie chcieli dobrowolnie pójść na śmierć.

Każdy Żyd, który przeżył Holokaust, a żyją jeszcze dzisiaj (2017 rok) nieliczni, każda kobieta, każdy mężczyzna, każde wówczas dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej.

Temu bestialstwu zaprzecza Żydowski Instytut Historyczny przemilczając prawdę, wydając oszczercze książki oskarżające Polaków o antysemityzm ( dr Aliny Całej adiunkta ŻIH "Żyd wróg odwieczny?") i udzielając wywiadów krajowym mediom, że Polacy wymordowali 3 miliony Żydów (dr Alina Cała adiunkt ŻIH w maju 2009 roku w "Rzeczpospolitej") i prof. Paweł Śpiewak dyrektor ŻIH twierdzący, iż Polacy winni są śmierci 120 tysięcy Żydów.

Do owej nagonki na Polaków dołącza Muzeum Tradycji Niepodległościowych w osobie historyka, kustosza owego muzeum Wojciecha Źródlaka  twierdzącego językiem knajackim, tromtadrackim, że wszystko to "g...prawda" (o czym niżej).

Do akcji policji żydowskiej przyłączyły się już z całkiem dobrowolnie inne żydowskie organizacje i grupy. Czołowe miejsce w owym poczcie zajmuje "Pogotowie Ratunkowe" Gancwajcha o amarantowych czapkach w getcie warszawskim, instytucja szalbiercza, która nie udzieliła pomocy ani jednemu Żydowi!

Działalność tego "Pogotowia Ratunkowego" ograniczała się do sprzedawania za grube pieniądze legitymacji i amarantowych czapek owego "Pogotowia".

Zwalniały one - przy pomocy Gancwajcha - od obozów pracy i w ogóle ochraniały przed najrozmaitszymi nieszczęściami oraz podatkami i darowiznami na kontrybucje.

Mundur "Pogotowia Ratunkowego" dawał ponadto możność robienia rozmaitych afer i szantaży typu  sanitarnego, jak donosy np. o wypadkach, zachorowaniach na tyfus etc. Tak oto bandycka szajka  aferzystów zgłosiła się ochotniczo do "zbożnej" roboty  wysyłania Żydów na tamten świat .I ta właśnie żydowska szajka  Gancwajcha wyróżniała sie wyjątkową brutalnością, okrucieństwem, nieludzkim postępowaniem i grabieżą. Czerwone czapki pokryły się czerwonymi plamami krwi, nieszczęśliwych, pomordowanych Żydów.

Oprócz "Pogotowia Ratunkowego" Gancwajcha w akcjach pomagali urzędnicy Judenratów.

 UKRAIŃSKO - NIEMIECKIE  POGROMY ŻYDÓW PRZY UDZIALE ŻYDOWSKICH KOLABORANTÓW

 We Lwowie 2 lipca 1941 roku niedługo po wkroczeniu Niemców wybuchł pogrom Żydów. Niemieccy żołnierze i oficerowie z Sonderkommanda 4a wraz z kolaborantami żydowskimi i ukraińską policją pomocniczą zagnali kilka tysięcy Żydów na podwórza lwowskich więzień, przy ul. Kazimierzowskiej ( słynne Brygidki), na Łąckiego, Pełczyńską, Jachowicza oraz Zamarstynowką, gdzie ich zakatowano, a na ścianach  podworców więzień  widniała maź mózgów torturowanych Żydów pomordowanych przez Niemców i ich kolaborantów z uprzednimi śladami mózgów i krwi więźniów zabijanych kolbami karabinów przez NKWD. Ślady krwi i mózgów na ścianach podworca Brygidek widziałem sam.

 UKRAIŃSKO - NIEMIECKI BATALION "NACHTIGALL"(SŁOWIKI)

 Inicjatywa powstania zbrojnego oddziału ukraińsko - niemieckiego wywodzi się z II walnego kongresu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-R), który uchwalił, że "dla wykonania swych planów OUN organizuje i szkoli własną wojskową jednostkę”. Na utworzenie jednostki 25 lutego 1941 roku wyraził zgodę admirał Wilhelm Canaris, na początku marca zgodę wydało dowództwo Wehrmachtu.

Jednostkę utworzono pod dowództwem niemieckim por. Hansa-Albrechta Herznera. Zastępcami dowódcy byli: por. Theodor Oberländer – oficer łącznikowy Abwehry z pułkiem Brandenburg i ukraiński zbrodniarz, morderca Polaków  Roman Szuchewycz (pseud"Taras Czuprynka").

W skład dowództwa wchodzili również: ks. Iwan Hrynioch – kapelan jednostki i Jurij Łopatynski. Dowódcami kompanii byli oficerowie niemieccy.

Inicjatywa związana była również z grupą cywilów z kierownictwa OUN-B: Jarosławem Stećko (desygnowanym przez Banderę na szefa rządu „wyzwolonej” Ukrainy), Lwem Rebetem, Jarosławem Staruchem, Iwanem Rawłykiem, Stepanem Pawłykiem, Stepanem Łenkawśkym, Dmytro Jaciwem.

Nabór do jednostki prowadziły lokalne komórki organizacyjne, kandydatów wysyłały do Krakowa, gdzie przechodzili przez kontrolę specjalnej komisji OUN oraz badania lekarskie.

Kandydaci rekrutujący się spośród sympatyków OUN-B, którzy pozytywnie przeszli weryfikację wysłani zostali w dwóch grupach na przeszkolenie m.in. do Krynicy i Barwinka. Po 4 – 5 tygodniach wstępnego szkolenia rekrutów przewieziono do Neuhammer koło Wrocławia, gdzie odbywało się przeszkolenie wojskowe z bronią.

Tam też żołnierze batalionu w kwietniu 1941 r. złożyli przysięgę „na wierność Ukrainie, OUN i jej dowództwu”.

Nachtigall jako jednostka wchodził w skład pułku dywersyjnego Brandenburg, który podlegał Abwehrze - wydziałowi II (Abw. II - sabotaż i zadania specjalne), kierowanym przez płk Erwina Lahousena. Batalion liczył 400 żołnierzy - 300 Ukraińców i 100 Niemców. Każda z trzech kompanii składała się z jednego niemieckiego i dwóch ukraińskich plutonów, dowódcami kompanii byli oficerowie niemieccy.

Z żołnierzy ukraińskich 150 przeszło szkolenie w pułku Brandenburg, 100 w Krynicy, a reszta w Dukli, Barwinku i Komańczy. Żołnierze nosili umundurowanie Wehrmachtu bez dystynkcji, mogli (na naramiennikach) naszywać niebiesko-żółtą wstążkę.

W przededniu ataku Niemców na ZSRS, batalion przerzucono do Rzeszowa, stamtąd pieszo dotarł w okolice Radymna. 27 czerwca 1941 r. Niemcy przerzucili go w rejon Lwowa. 30 czerwca o godzinie 4:30 nad ranem jako pierwsza zwarta jednostka wkroczył do Lwowa, zajmując bez oporu sowieckiego ratusz, archikatedrę Świętego Jura i lwowskie więzienia.

O 6:30 delegacja żołnierzy batalionu została przyjęta przez greckokatolickiego metropolitę lwowskiego Andrzeja Szeptyckiego. Część batalionu stanowiła ochronę lwowskiej radiostacji podczas ogłaszania aktu państwowości ukraińskiej, dlatego też dowództwo niemieckie utraciło zaufanie do żołnierzy batalionu.

7 lipca 1941 r. batalion został wraz z 1 dywizją strzelców górskich Wehrmachtu skierowany w kierunku Kijowa przez Złoczów, Tarnopol, Satanów, Płoskirów i Winnicę. Pod Winnicą żołnierze oddziału rozpoznania batalionu rozstrzelali w co najmniej dwóch wsiach nieznaną ilość Żydów.

Po zajęciu Lwowa przez Wehrmacht 30 czerwca 1941 w różnych częściach miasta rozpoczął się pogrom Żydów.

Pretekstem do jego rozpoczęcia była masakra więźniów dokonana przez NKWD i odkrycie zwłok kilku tysięcy pomordowanych więźniów politycznych w więzieniach lwowskich. Żydzi obwiniani za kolaborację z okupantem sowieckim i zbrodnie NKWD stali się celem zemsty części ludności Lwowa, podburzanej przez Niemców.

Według Iana Kershawa, Bogdana Musiała i Dietera Schenka było to zgodne z dyrektywami Reinharda Heydricha o prowadzeniu wojny na terenie ZSRS, nakazującymi inspirację pogromów antyżydowskich przez miejscową ludność i zachęcanie do ich przeprowadzenia. ,

John-Paul Himka uważa, że nie można w pełni ustalić, w jakim stopniu pogrom został zainspirowany powyższą dyrektywą, ponieważ nie istnieją jednoznaczne dokumenty w tym zakresie.

Warunki dla przeprowadzenia pogromu zorganizowali Niemcy, oni też dokonywali masowych morderstw na Żydach. ,

Według Johna-Paula Himki w czasie trwania pogromu przywództwo w nim objęli członkowie OUN-B, dla których wspieranie działań Niemców było środkiem zdobywania ich poparcia dla niepodległej Ukrainy, łączącym się z antysemickimi przekonaniami przywódców organizacji.

Według meldunku sytuacyjnego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) z lipca 1941 i wspomnień Filipa Friedmana natychmiast po wejściu Niemców milicja ukraińska i grupy z marginesu społecznego miasta, zachęcane przez Niemców, rozpoczęły plądrowanie miasta poszukując Żydów.

Byli oni doprowadzani do punktów zbiorczych, a stamtąd wysyłani do różnych upokarzających prac. Część z nich zapędzona została do lwowskich więzień. Według relacji świadków, przytaczanych przez Dietera Schenka, w więzieniu Brygidki i w więzieniu NKWD żołnierze "Nachtigall" wzięli aktywny udział w pogromie: podjudzali do okrucieństwa, bili Żydów i strzelali do nich.

W Brygidkach ukraińscy żołnierze, nadzorujący wynoszenie i grzebanie ciał, strzelali na dziedzińcu do pracujących Żydów. Również w więzieniu NKWD, żołnierze "Nachtigall" mieli popędzać i bić wywożących ciała Żydów. Potem na rozkaz niemieckiego oficera utworzyli szpaler i kłuli przebiegających Żydów bagnetami zabijając wielu z nich. Wieczorem 1 lipca Niemcy rozstrzelali w Brygidkach grupę ok. 30 osób Żydów, w tym wybitne osobistości .

Wśród zabitych byli: Henryk Hescheles, do 1939 redaktor naczelny dziennika "Chwila" i Jecheskiel Lewin, rabin synagogi reformowanej Tempel i do 1939 redaktor tygodnika "Opinia".

Specjalna ekipa filmowa Wehrmachtu filmowała pogromy, filmy były pokazywane później w oficjalnej kronice filmowej Ministerstwa Propagandy Rzeszy: "Die Deutsche Wochenschau". 1 lipca, kiedy pogrom osiągnął apogeum, pojedynczy żołnierze niemieccy dołączyli do motłochu na ulicach. 2 lipca na rozkaz komendanta wojskowego Lwowa, płk Karla Wintergersta przywrócono w mieście porządek.

 NIEMIECKI HISTORYK DIETER SCHENK

 "Nie ma żadnych wątpliwości, że niemieckie wojsko, policja bezpieczeństwa oraz tajna policja polowa (Geheime Feldpolizei) nie tylko pozwalały na dokonywanie tych masowych mordów, ale również do nich podżegały i je wspierały, wykorzystując przy tym Ukraińców jako czynnik inicjatywny, jak definiował to Heydrich. Jest również pewne, że w tych mordach uczestniczyli bezpośrednio również członkowie batalionu Nachtigall. Wszystko to działo się na oczach 295. Dywizji Piechoty.

Według Grzegorza Motyki, co jest również zgodną opinią badaczy Holokaustu, niektórzy żołnierze Nachtigall prawdopodobnie wzięli udział w pogromie Żydów we Lwowie - jednak nie jako zorganizowany oddział, ale pojedynczo. Mogli to być żołnierze uprzednio zwolnieni na przepustki".

Dieter Schenk stwierdza, że batalionowi nie wydano rozkazu, by w jakiejkolwiek formie uczestniczył w masakrach, natomiast żołnierze pochodzący ze Lwowa dostawali na dzień przepustki i nie ulega wątpliwości uczestnictwo żołnierzy "Nachtigall" w pogromie, w szczególności w więzieniu "Brygidki", gdzie tworzyli szpaler i bili przebiegających środkiem Żydów kolbami karabinów i innymi przedmiotami".

ROLA ŻYDÓW W LUDOBÓJSTWIE OKRUTNYM WŁASNEGO NARODU

To jest w Polsce temat zakazany. Żaden "porządny" historyk polski nie poruszy tego tematu w sposób precyzyjny historycznie. Owszem, pisze się o Żagwii, zbrodni w Nalibokach i Koniuchach, Jedwabnem, pogromie kieleckim, ale o Judenratach i policji żydowskiej już nie.

Pisze się o Żegocie i to jest jedyny atut dochodzenia do prawdy, jak Polacy ratowali Żydów.

Nie wydaje się w Polsce opinii publicznej na ataki o polski antysemityzm. Cisza rządowa i historyczna. Tylko w Internecie wrze, ale kto się bardziej wychyli ten jest antysemitą i agentem Putina. Istnieją trolle opłacani. B. premier Ewa Kopacz sama przyznała się do trollowania.

Mord polskich dzieci w łódzkim getcie w dalszym ciągu jest zatajany, bo w jakim ceku żydowskie policjantki pałowały na śmierć setki polskich dzieci. Za każde pałowane dziecko dostawały bochenek chleba.

Nic nie powiedział b. prezydent m. Łodzi Kropiwnicki wyłączając mi mikrofon w sali Fontany w Warszawie, gdy zacząłem o tym mówić. To "g... prawda" napisał o mnie niejaki i nijaki p. Wojciech Źródłak kustosz historyczny  Muzeum Tradycji Niepodległościowych z Łodzi.

"G... prawda", że żydowskie policjantki pałowały dzieci, aż do zabicia?  Czy "g... prawda", że "naziści" utworzyli obóz koncentracyjny dla polskich dzieci w sercu łódzkiego getta?

"Historyk" Wojciech Źródlak kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi

w ogóle neguje zbrodnie niemieckie w Polsce pisząc, cytuję: "(...)mord polskich dzieci w łódzkim getcie...tytuł  dla osób chociażby w podstawowym zakresie zorientowanych w dziejach łódzkiego getta i okupacji niemieckiej w Łodzi jest zdumiewający. To jakaś nieznana do tej pory zbrodnia (...)".

I dalej:

(...) Skoro tak, to kto na początku lat 70 zaprojektował i postawił pomnik "Pękniętego Serca"?...tradycyjnie od czterdziestu lat, 1 czerwca w Międzynarodowy Dzień Dziecka, o godz. 12.00 przed pomnikiem "Pękniętego Serca" odbywa się uroczystość na którą przyjeżdżają członkowie koła Byłych Więźniów Obozu Dla Dzieci i Młodzieży w Łodzi. Od 1988 roku wręczane są tu i w tym dniu, łódzkie medale "Serce Dziecku".

A więc była zbrodnia, znana jedynie Szkole Podstawowej nr 81 im. Bohaterskich Dzieci Łodzi, przy ul. Emilii Plater 28/32, Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi i zmarłemu 22 lata temu Józefowi Witkowskiemu autorowi książki "Hitlerowski obóz koncentracyjny dla małoletnich w Łodzi" wydanej w 1975 roku, a więc 42 lata temu w nakładzie ok 2000 egzemplarzy, bez wznowień i całkowitym braku wiedzy o tym obozie w Łodzi w czasie niemieckiej okupacji i współcześnie. Brak jest monografii i historiografii.

Niemcy nie podawali tego do wiadomości publicznej. bo jaki zbrodniarz przyznaje się do winy?

Ale Muzeum Tradycji Niepodległościowych nie opracowało historiografii, posiadając książkę Józefa Witkowskiego. Dlaczego? Oto jest pytanie.

Dlaczego w  warszawskiej Zachęcie podczas uroczystości związanej z likwidacją getta łódzkiego obecny rabin łódzki w stroju rytualnym, Symcha Keller vel Krzysztof Skowroński milczał, gdy nie dopuścili do głosu Karola Kowalskiego, b. więźnia tego obozu w łódzkim getcie, Polaka, nie Żyda, a mnie autorowi dążącemu do prawdy wyłączono mikrofon? Dlaczego?

To po kiego licha rabin  p. Symcha Keller wystąpił w stroju rytualnym ze swoją małżonką? Po to chyba, by udokumentować dążenie do prawdy?

Ale ta "g..." prawda się skompromitowała, razem z szatami cesarza.

Czy małżeństwo rabinackie Kellerów vel Skowrońskich razem z kustoszem muzealnym tradycji niepodległościowych Rzeczypospolitej Polskiej p.Wojciechem Źródlakiem widziało kiedykolwiek żydowskich policjantów w akcji mordowania swoich braci, wsadzających na wozy wożące Żydów na śmierć do komór gazowych w niemieckich obozach zagłady?

Czy kustosz historyczny Wojciech Żródlak z Kellerem i Kropiwnickim  w ogóle widzieli żydowskich policjantów?

To prawda. Widzieli ich, ale na fotografiach w Internecie z rowerami i hitlerowskimi medalami.

A ja jestem 86-letnim świadkiem historii, męczennikiem II Wojny Światowej skazanym przez okupanta niemieckiego  na śmierć, kombatantem i osobą represjonowaną przez hitlerowskie Niemcy.

I właśnie ja widziałem na własne oczy to dzisiejsze historyczne milczenie kropiwnickich, i innych kellerów i tę muzealną "tradycji niepodległościowych" "g..." prawdę.

To właśnie ja zaprzeczam g... prawdzie dr Aliny Całej b. adiunkt Żydowskiego Instytutu Historycznego w jej podważającej honor polskiej racji stanu, Polaków i polskości  paszkwilu "Żyd wróg odwieczny?"

Książki wydanej przez Żydowski Instytut Historyczny opłacany również przeze mnie, jako polskiego podatnika. Nieprawda? +Jestem antysemitą i agentem Putina?

Tak nazwał mnie lektor naukowy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej dr Jerzy Targalski - vel Jerzy Darski przedstawiający się jako "nauczyciel akademicki".

Jako świadek historii oświadczam, iż słyszałem strzał oddany przez policjanta Schutzpolizei do kobiety z pierzyną na plecach, przechodzącej przez wiadukt wiodący do getta w Przemyślu, trzymającej rączkę malutkiej dziewczynki .

Po oddanym strzale kobieta padła, przykryła ją kołdra, a na niej rozlewała się struźka krwi.

 W momencie oddania strzału przechodziłem z moją matką obok owego policjanta Schutzpolizei, któremu towarzyszył na warcie policjant żydowski.

Stanęliśmy w miejscu przerażeni i usłyszeliśmy wrzask niemieckiego Schutzpolizei - "Hau ap" - co znaczy w wulgaryźmie niemieckim "wyp...".

Policjant żydowski stał obok w czapce z daszkiem z żółtym "ułańskim" otokiem i  uśmiechał się w obliczu dokonanej zbrodni.

To ja widziałem na ul. Dworskiego w Przemyślu, przy budynku nr 45, gdzie mieszkali moi dziadkowie po kądzieli, jak policjant żydowski okładał pałką chłopaka i dowiedziałem się od przechodnia, iż chłopiec nie miał opaski z gwiazdą Dawida.   

CENTRALNA RADA ŻYDOWSKA

Na podstawie inspirowanych, ale nie dyktowanych przez nazistów manifestów, które funkcjonariusze ci ogłaszali, możemy się przekonać jeszcze dzisiaj, jak wielką rozkosz sprawiała im na nowo pozyskana władza.

"Centralna Rada Żydowska otrzymała prawo wyłącznego dysponowania wszelkimi dobrami duchowymi i materialnymi Żydów - a także wszelką żydowską siłę roboczą" - czytamy w pierwszym obwieszczeniu rady budapeszteńskiej.

 Wiemy, jak czuli się funkcjonariusze żydowscy, kiedy przekształcili się w narzędzie mordu - czuli się jak kapitanowie "których okrętom groziło zatonięcie, a mimo to zdołali bezpiecznie dopłynąć do portu, wyrzuciwszy znaczną część cennego ładunku", albo jak wybawcy, którzy "za cenę  stu ofiar uratowali tysiąc ludzi, za cenę tysiąca - dziesięć tysięcy".

Prawda była jeszcze bardziej ponura. Działający na Węgrzech dr Kastner  uratował na przykład dokładnie 1684 osoby za cenę około 476 tysięcy ofiar.

Nikt nie zadał sobie trudu, żeby odbierać od funkcjonariuszy żydowskich przysięgę o zachowaniu tajemnicy. Z własnej woli stali się oni "nosicielami tajemnicy"  już  po to by zagwarantować spokój i zapobiec panice - tak było w przypadku dr Kastnera, a bądź też ze względów "humanitarnych" - na przykład dlatego, że "żyć w oczekiwaniu śmierci przez zagazowanie byłoby jeszcze trudniej" - tak było w przypadku doktora Leo Baecka, byłego naczelnego rabina Berlina, który zarówno w opinii Żydów, jak i nie - Żydów uchodził za "żydowskiego führera".

Podczas procesu Adolfa Eichmanna jeden z zeznających świadków wskazał na skutki podobnego "humanitaryzmu" -  ludzie dobrowolnie zgłaszali się na deportację z Terezina do Oświęcimia, a tych, którzy usiłowali powiedzieć im prawdę, nazywali "obłąkanymi".

Doskonale pamięta się twarze żydowskich przywódców z czasów hitlerowskich, poczynając od Chaima Rumkowskiego prezesa Rady Żydowskiej w Łodzi, który wprowadził do obiegu banknoty noszące jego podpis, zwane chaimkami oraz znaczki pocztowe ze swoja podobizną i kazał się wozić zdezelowaną karetą poprzez Leo Baecka, człowieka wykształconego, dobrze ułożonego, który sądził, że policjanci żydowscy będą "łagodniejsi i bardziej przydatni" i "uczynią męki znośniejszymi" ( gdy w istocie byli oni, rzecz jasna, brutalniejsi i trudniej przekupni, bo mieli o wiele więcej do stracenia), kończąc na garstce tych, którzy popełnili samobójstwo, jak choćby Adam Czerniaków, prezes warszawskiej Rady Żydowskiej, który nie był rabinem, tylko niewierzącym, mówiącym po polsku żydowskim inżynierem, a mimo to nie zapomniał - jak widać - rabinackiej maksymy: "Niechby cię zabili, lecz nie posuwaj się poza ustaloną granicę".

Zadziwia jeszcze jedno zjawisko dokumentacyjne w Polsce i takie pytanie należy postawić na równi Instytutowi Pamięci Narodowej i Żydowskiemu Instytutowi Historycznemu.

Dlaczego nie ukazała się w Polsce, tłumaczona na język polski książka H. G. Adlera pt. "Theresienstadt 1941 - 1945 (1955)"  dokument historyczny oparty na niepowtarzalnych źródłach informacji o zbrodni Shoah"?.

Owa książka opisuje szczegółowo i precyzyjnie jak Rada Żydowska Terezina - otrzymawszy od SS kilka ogólnych wytycznych, ustalających liczbę, wiek, pleć, zawód i kraj pochodzenia osób przeznaczonych do wysyłki - układała wzbudzające trwogę "listy transportowe", zaliczając równocześnie policję żydowską jako zbrodnicze narzędzie Judenratów, zdrajców swojego narodu w kolaboracji z Niemcami.

Autor H.G. Adler podkreśla znany fakt, że w rzeczywistości zadanie uśmiercania w ośrodkach zagłady spoczywało zwykle  w rękach ekip złożonych z Żydów, obsługujących komory gazowe i krematoria, wyrywających zwłokom złote zęby, obcinając włosy, kopiących groby i zasypywanie ich ziemią, aby usunąć ślady masowych mordów. Żydowscy specjaliści budowali komory gazowe w Terezinie, gdzie żydowska "autonomia" posunięta była tak daleko, że nawet kaci byli Żydami.

Potwierdzało się to zwłaszcza w Polsce, gdzie Niemcy wymordowali jednocześnie znaczną część inteligencji żydowskiej oraz intelektualistów i osoby  wykonujące wolne zawody narodowości polskiej, co kontrastowało wyraźnie z polityką Niemców w Europie Zachodniej, gdzie raczej oszczędzali oni wybitnych Żydów, aby wymienić ich  za internowanych cywilnych obywateli niemieckich, bądź jeńców wojennych.

Książka potwierdza fakt, że policja żydowska była  narzędziem w rękach zbrodniarzy, a Judenraty prowadziły politykę współpracy z Niemcami w mordowaniu Żydów.

Bibliografia:

Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie"

Raul Hilberg  "The Destruction of the European Jews" ("Zniszczenie Żydów europejskich")

Emanuel Ringelblum "Kronika getta warszawskiego"

 Jakub Honigsman "Zagłada Żydów lwowskich"

 Filip Friedman "Zagłada lwowskich Żydów"

 "Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego"

 Michał Grynberg "Pamiętniki z getta warszawskiego"

 Henryk Makower "Pamiętmik z getta warszawskiego"

 Marek Arczyński "Żegota"

Tomasz Kubicki "Pod obuchem zagłady"

 Marek Edelmnan "Życie. Po prostu"

 Józef Orlicki "Szkice" - z dziejów stosunków polsko - żydowskich 1918 - 1949

Ichhak Rubin "Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją"

 Stella Miller - Madej "Oczami dziecka"

Nelli Rotbart "Ucieczka z piekła Holokaustu" Pamiętnik

Edmund Kessler "Przeżyć Holokaust we Lwowie"

Dawid Sierakowiak "Dziennik"

"Pamiętnik Dawida Rubinowicza"

Anne Frank "Dziennik"

Calek Perechodnik "Spowiedź"

 Andrzej Żbikowski "Żydzi"

Adam Dylewski "Śladami Żydów polskich"

 Henryk Zamojski "Polacy i Żydzi" dzieje sąsiedztwa - dzieje waśni

Timothy Snyder "Czarna ziemia - Holokaust jako ostrzeżenie"

Richard C. Lukas "Zapomniany Holokaust"

Saul Friedland "Czas Eksterminacji" (Nagroda Pulitzera)

Jerzy Robert Nowak "Żydzi przeciw Żydom"

Alina Cała "Żyd wróg odwieczny? Antysemityzm w Polsce i jego źródła"

Paweł Śpiewak "Żydokomuna"

"Rzeczpospolita" "Polacy jako naród nie zdali egzaminu" Alina Cała - wywiad Piotra Zychowicza

Alvin H. Rosenfeld "Kres Holokaustu"

Zofia Lewinówna, Władysław Bartoszewski "Ten jest z ojczyzny mojej"

Aleksander Szumański "Mord polskich dzieci w łódzkim getcie"

Aleksander Szumański "Krakowscy konfidenci Gestapo i SB"