ŻYDOWSCY AGENCI GESTAPO I SB W KRAKOWIE

Wkroczenie w dniu 6 września 1939 roku wojsk niemieckich do Krakowa zapoczątkowało trwającą do 18 stycznia 1945 roku niemiecką okupację miasta. Do momentu utworzenia Generalnego Gubernatorstwa(GG) dla zajętych obszarów polskich w GG w dniu 26 października 1939 roku, Kraków i jego mieszkańcy podporządkowani byli rygorom stanu wojennego i zarządu wprowadzonego przez okupacyjne władze wojskowe. Z chwilą przybycia do Krakowa Hansa Franka i objęcia przez niego urzędu Generalnego Gubernatora, Kraków zaczął pełnić funkcję stołecznego miasta w Generalnej Guberni oraz siedziby władz wojskowych i cywilnych. Frank miał z okupowanych ziem polskich uczynić prowincję, którą należało bezlitośnie wyeksploatować, czyniąc z niej rumowisko pod względem gospodarczym, społecznym, kulturalnym i politycznym. W myśl wytycznych Adolfa Hitlera GG miała stać się przede wszystkim rezerwuarem taniej siły roboczej. Tak wytyczone cele III Rzesza Niemiecka realizowała na okupowanych obszarach, a Frank i jego administracja szczególnie w Krakowie dążyli by stał się on godny miana „Uhr, deutsche Stadt Krakau”.

W obronie narodowych imponderabiliów krakowianie prowadzili walkę wszelkimi możliwym sposobami i przy użyciu różnorodnych form. Zwalczano zatem Niemców i ich zarządzenia stosując bierny opór w ramach istniejących za zgodą władz niemieckich organizacji, podejmując czynną walkę w strukturach konspiracyjnych stworzonych przez Polskie Podziemie oraz w oparciu o spontaniczne patriotyczne zachowania krakowian, które nie mogą zostać ujęte w żadne ramy organizacyjne. Krakowianie, zrzeszeni w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego, jak i niezrzeszeni, dokonywali różnych aktów samoobronnych, czy też sabotażowych wymierzonych w okupanta. Dla przykładu: przez Żydowską Organizację Bojową (ŻOB) zostało zostało obrzucone granatami wnętrze krakowskiej kawiarni Cyganeria „nur für Deutsche” w wyniku czego zginęło według różnych szacunków od 7 do 10 niemieckich oficerów (w tej samej akcji uczestnicy rozwiesili flagi polskie na mostach i złożyli kwiaty pod pomnikiem Adama Mickiewicza na krakowskim rynku.

Zupełnie nieznana jest akcja Polskiego Podziemia AK na ul. Kopernika w Krakowie, której byłem świadkiem, gdzie został ostrzelany samochód Gestapo w wyniku którego zginęło kilku gestapowców, ale niestety zostało rannych trzech zamachowców, dwóch z nich ujęto i zastrzelono na miejscu, jeden uciekł, znany mi Kazimierz Dziadzic, syn bohaterskiej rodziny Dziadziców zamieszkałych przy ul. Zyblikiewicza 5 IV - klatka schodowa (gmach PKO) w Krakowie. Dziadzicowie znani byli z udzielania schronienia Żydom.

Józefa Dziadzicowa z siostrą Genowefą i córką Lusią zostały wywiezione do niemieckiego obozu zagłady, ale przeżyły wojnę. Zamachowiec z ul. Kopernika Kazimierz Dziadzic był przechowywany i leczony na strychu ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie przez moją Matkę, która nazywała się Franciszka Pierowska - według fałszywej kenkarty wydanej przez Żegotę. Z moją Matką Franciszką Szumańska ukrywaliśmy sie u pp. Dziadzicow, ul. Zyblikiewicza 5 w Krakowie IV klatka schodowa I p. Ja otrzymałem zaświadczenie. iż nazywam się Ryszard Wardyń.

Do tego mieszkania w roku 1942 skierował nas major Franciszek Erchard piastujący wówczas funkcję komendanta tzw. granatowej policji na Distrikt Galizien (1941–1944), będąc zastępcą Generalnego Gubernatora Hansa Franka.

Franciszek Erchard był przyjacielem lwowskim moich rodziców. Piastował przed 1939 rokiem funkcję komendanta lwowskiej policji. Równocześnie był agentem polskiej "Dwójki" - II Wydział  – Ofensywny „A”. W naszym lwowskim mieszkaniu przy ul. Jagiellońskiej 4 zbierali się ludzie z "Dwójki" przychodząc w odwiedziny z kwiatami dla Mamy - Franciszek Erhard, Marian Gzylewski z małżonką , Lurie z małżonką i inni, których nazwisk nie pamiętam. Moja Mama nie brała udziału w tych spotkaniach, tylko Tata. Czy mój Tata był w "Dwójce' tego nie wiem, Mama pytana przeze mnie nie miała takiej wiedzy, zaś Franciszek Erchard, już w Krakowie, odpowiadał milczącym uśmiechem.

W naszym krakowskim "aryjskim" mieszkaniu codziennie odwiedzał nas Franciszek Erchard. Nie pozwolił mi chodzić do szkoły, uczył mnie w mieszkaniu języka polskiego, historii, geografii, fizyki i matematyki.Miałem wówczas 12 lat, był to rok 1943.Moja Matka wówczas nie pracowała, przechodziła zapalenie stawów, pieniędzy nie mieliśmy. Franciszek Erchard nas utrzymywał, a codziennie granatowy policjant w mundurze przynosił nam obiad. Budynek PKO przy ul. Zyblikiewicza 5, gdzie mieszkaliśmy jest kolosem o 11 klatkach  schodowych, ogromnych dwóch podwórkach, na których z gromadą chłopców i dziewczynek bawiliśmy się. Ja byłem blondynem z niebieskimi oczami, Mama szatynka, mieliśmy "dobre" wyglądy. Jeden z naszych kolegów o imieniu Dzidek był synem agenta Gestapo, o czym wszyscy wiedzieli. Pewnego dnia Franciszek Erchard kupił mi rower dwukołowy, na którym jeździłem po podwórkach. Poszedłem do domu na obiad, rower zostawiłem pod braną. Wykorzystał to Dzidek i w czasie jazdy rozbił mój rower. Gdy zobaczyłem rozbity rower, koledzy mi powiedzieli, że jeździł na nim Dzidek. Zrobiłem mu głośne wymówki, a on powiedział, że poskarży się na mnie swojemu ojcu. Moja Mama była tym przerażona. I rzeczywiście na drugi dzień podczas zabawy na podwórku, jeden z naszych kolegów Zbyszek Pająk zwrócił się do mnie głośno: "Alek pokaż kutasa", a Halinka powiedziała: "Alek to jest Żyd niemeldowany". Za jakąś godzinę Halinka przez okno rzuciła na mnie szklankę, którą trafiła mnie w czoło. Do dzisiaj mam na czole małą bliznę. Reakcji ojca Dzidka nie było i tak przeżyliśmy. Za kilka dni była nowa przygoda. Nasza sąsiadka zwróciła się do mnie: "Alek, masz tu dwadzieścia złotych i jutro rano o godzinie 7.30 idż za moim mężem i powiesz mi dokąd on poszedł. Mąż tej pani wsiadł do dorożki, a ja usiadłem pod budą, na tylnej osi dorożki. Dorożka dojechała do ul. Józefitów w Krakowie i zatrzymała się przed siedzibą Gestapo. Pasażer wysiadł i pogroził mi palcem.

Franciszek Erhard, został przez Niemców zamordowany na dworcu kolejowym, gdy przewoził "bibułę". Sylwetkę Franciszka Erharda badał na moja prośbę członek Kolegium IPN Sławomir Radoń, przedwcześnie zmarły.

Po wojnie Kazimierz Dziadzic został skazany przez bierutowski sąd na 5 lat więzienia za nielegalne posiadanie broni i przynależność do AK.

Franciszek Erchard piastował wysoką oficerską funkcję w AK. Mieszkał przy ul. św. Gertrudy 2 w Krakowie, współpracował w zamieszkałym tam Adamem Korpakiem i jego matką Heleną Korpakową. W mieszkaniu tym udzielali oni przejściowego schronienia Żydom, najczęściej zbiegłym z krakowskiego getta i współpracowali z „Żegotą” (Radą Pomocy Żydom). Oglądałem udostępnione mi przez moją Matkę fałszywe kenkarty (niemieckie dowody osobiste), jak również autentyczne metryki chrztu rzym. – kat. wydawane przez polskich kapłanów z Krakowa i ze Lwowa „dopasowane” do fałszywych dowodów tożsamości. Pełna dokumentacja dla ukrywających się Żydów na „aryjskich papierach” wydawana była przez „Żegotę”, staraniem m.in. wspomnianego Franciszka  Ercharda, Adama Korpaka, Helenę Korpakową i  zbiegłego z krakowskiego getta bohaterskiego Żyda prof. Juliana Aleksandrowicza – „Dra Twardego”.

Franciszek Erchard jak wspomniałem zginął zamordowany przez Gestapo, które ujęło go na dworcu malej stacji kolejowej pod Krakowem z "bibułą".

W latach 2005 - 2010 przyjaźniłem się z dr Sławomirem Radoniem  - członkiem kolegium IPN.

Sławomir Radoń (ur. 8 stycznia 1957 w Biertowicach, zm. 15 lutego 2011 w Krakowie – polski historyk, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych (2006–2011).

Dr Sławomirowi Radoniowi ujawniłem całą znaną mi historię o Franciszku Erchardzie

ważnej postaci Polskiego Państwa Podziemnego, który uratował nam życie, z prośbą o

zajęcie się historią tej postaci. Niestety dr Sławomir Radon zmarł przedwcześnie.

Konfidentami SB byli znani krakowscy adwokaci, Żydzi, Maurycy Wiener, Karol Buczyński, działający wspólnie i w porozumieniu z innymi adwokatami, prokuratorem wojewódzkim Rekiem, jego zastępcą Goldą , sędzią Korbielem i innymi sędziami, z Wydziałem Prawa UJ, osobiście również z profesorami Kazimierzem Buchałą i Tadeuszem Hanauskiem tajnymi współpracownikami SB na UJ.

ŻYDOWSKA LOŻA WOLNOMULARSKA B'NAI B'RITH

https://www.salon24.pl/u/aleszum/757514,atak-masonerii-na-polski-kosciol,14

Działalność żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith została zawieszona dekretem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego z dnia 22 listopada 1938 roku.

Zadziwiać więc może reaktywacja w 2007 roku  żydowskiej loży wolnomularskiej B'nai B'rith, której inicjatorką była krakowska lekarka psychiatra prof. dr med. Maria Orwid, Żydówka, uratowana przez Polaków  jak wielu Żydów ze zbrodni  Holokaustu ucieczką z getta przemyskiego, masonka i feministka, organizująca marsze równości, a przed 1989 r. wspierana przez KW. PZPR i Podstawowową Organizację Partyjną przy Akademii Medycznej, której I sekretarzem była lek. med. Ewa Hołowiecka.

Prof. med. psychiatra Maria Orwid, była asystentką prof. Kępińskiego lub Brzezickiego w Klinice Psychiatrycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ona też reaktywowała jak wspomniałem żydowską lożę masońską B'nai B'rith przy ścisłej współpracy z oszustką lek. med. Ewą Hołowiecką, pierwszym  sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR, lektorką partyjną w krakowskiej Akademii Medycznej.

Oszustwa tej działaczki partyjnej polegały oczywiście na "kasie". Będąc w Polskiej Akademii Nauk sekretarką prof. Juliana Aleksandrowicza (dr. "Twardego" AK) w komisji lekarskiej do badania przyczyn chorób nowotworowych przez lata nie wypłacała należnych świadczeń pieniężnych pracującym w tej komisji lekarzom.

W końcu po latach sprawa popełnianych kradzieży pensji lekarskich  na wleleset tysięcy złotych się wydała.

Sprawa trafiła do ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej  i z polecenia z-cy prokuratora wojewódzkiego Goldy (również złodzieja) została umorzona.

Sekretarz POP PZPR przy Akademii Medycznej w Krakowie lek. med. Ewa Hołowiecka pisała listy do aresztowanego polskiego patrioty uwięzionego w krakowskim więzieniu  przy ul. Montelupich i wiedząc, że listy cenzurowane  są przez prokuratora Józefa Skwierawskiego ubowca pisała dosłownie: "....nie pomogą twojej matce łapówki wręczane prokurator Krystynie Pałkównej...".(Krystyna Pałkówna , Prokuratura Rejonowa Kraków-Podgórze ).

Oświadczyła matce owego aresztanta, iż za 30 tysięcy złotych jej syn wyjdzie na wolność, kradnąc oczywiście te otrzymane za "uwolnienie" pieniądze.

W okupowanym przez Niemców Krakowie ukazywał się dziennik „Goniec Krakowski”. Na początku 1943 roku na ostatniej stronie tej gazety ukazał się wiersz którego pierwsze litery następujących po sobie wersów stwarzały hasło: „Polacy Sikorski działa”. Nieznany jest autor utworu i pomysłu, ani nazwiska bohaterskich drukarzy z krakowskiego gmachu przy ul. Wielopole, natomiast wiem, iż pomysłodawcą tego druku był major granatowej policji Franciszek Marian Erchard. Numer tej gazety znajduje się niewątpliwie w archiwum krakowskiego „Dziennika Polskiego”.

Podstawową formą walki z okupantem niemieckim podjętą przez społeczeństwo Krakowa była akcja czynna prowadzona przez Polskie Podziemie Niepodległościowe. Już od pierwszych dni po wkroczeniu oddziałów niemieckich i pojawieniu się administracji okupanta, zaczęły powstawać organizacje konspiracyjne, stawiające sobie za cel walkę „z nowymi porządkami” wprowadzanymi przez agresorów. W Krakowie walkę prowadzono wszelkimi dostępnymi metodami: od sabotażu, bojkotu, poprzez propagandę, do walki zbrojnej włącznie. Kraków – przed wojną centrum polskiej kultury i nauki, siedziba Dowództwa Okręgu Korpusu - dysponował zarówno tradycjami wojskowymi i zapleczem intelektualnym zdolnym podjąć ciężar tworzenia, prowadzenia i kierowania konspiracyjnymi strukturami odradzającego się na emigracji i w podziemiu państwa polskiego. Tworzyły się zatem w Krakowie konspiracyjne organizacje wojskowe: powstające na bazie przedwojennych partii politycznych oraz pozostające poza tymi strukturami partyjnymi. Partie w oparciu o swe „wojskówki” obok walki zbrojnej z okupantem chciały w podziemiu realizować również cele partyjno-polityczne.

Do końca grudnia 1939 roku na terenie Krakowa podjęły działalność konspiracyjną, m.in.: Polska Organizacja Bojowa (POB), Tajna Armia Polska (TAP), Unia, Związek Czynu Zbrojnego (ZCZ), Wojskowa Organizacja Krakowa (WOK), „Racławice”. Wszystkie one włączyły się w struktury Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) bezpośrednio lub etapami, tak jak POB, która weszła najpierw w skład Wojskowej Organizacji Wolności „Znak”, by w styczniu 1943 roku ostatecznie podporządkować się AK. Hasłem do rozpoczęcia „podporządkowania” konspiracji w Krakowie były wytyczne gen. M. Karaszewicz-Tokarzewskiego i misja mjr Feliksa Ankersteina „Olgierda”

(b. z-cy szefa Wydziału Specjalnego Oddziału II Sztabu Głównego WP) przybyłego 7 listopada 1939 roku do Krakowa. Przywiózł on ogólne wytyczne dla dywersji w Kraju, które stały się podstawą do procesu ujednolicenia organizacji konspiracyjnych i koordynowania działań przeciw okupantowi. Jednak wiele organizacji konspiracyjnych wojskowych znalazło się poza tym procesem mniej lub bardziej z własnego wyboru, tworząc kolejne struktury podziemne. Powstała w grudniu 1940 roku Komenda Obrońców Polski utworzyła inspektorat obejmujący działaniem obszar GG z czterema okręgami (krakowski, kielecki, lubelski i warszawski). Nie zdołała rozwinąć jednak szerszej działalności. Natomiast Wojskowa Grupa Nadwiślańska, założona w maju 1940 roku przez Tadeusza Fedorowicza „Ran” i Jana Kubina organizacyjnie podporządkowała się w lutym 1941 roku Wojskowej Służbie Ochrony Powstania (WSOP), zachowując jednak pełną autonomię. W 1942 roku formacja ta przekształciła się w Zbrojne Pogotowie Narodu (ZPN). Komendantem Okręgu Kraków ZPN po wcieleniu Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej (WGW) został Jan Kubin „Jasio”. (dotychczasowy d-ca Wojskowej Grupy Nadwiślańskiej), natomiast, komendantem miasta Krakowa z ramienia ZPN, został „Orlik”.

GESTAPO

Kto pierwszy posłużył się nazwą: Gestapo?

Hans Berndt Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twierdzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzędnik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu nazwy Ge/ heime / Sta / ats / po / lizei - Tajnej Policji Państwowej.

Nikt wtedy zapewne nie przeczuwał, że formacja ta ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzędziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitlerowskich paladynów, uzna Gestapo za organizację zbrodniczą, rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: "wygląda tak, jakby układała go ręka szatana".

Kiedy Gestapo powstawało, w III Rzeszy Niemcy sięgali już po władzę, wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej "tysiącletniej Rzeszy". Ale historia hitleryzmu niemieckiego zaczęła się już o wiele wcześniej, wraz z powstaniem partii NSDAP w 1919 roku, aby poprzez walkę, euforię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie historią działalności jednego człowieka - Adolfa Hitlera. Był on Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym perspektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego - bez wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wówczas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera?

Nazwisko - Hitler pojawiło się później, kiedy Maria Schiclgruber wyszła za mąż za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler dorósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał wstrząsnąć światem.

Krakowskie struktury Gestapo były silnie rozbudowane. Dla konspiracji i Ruchu Oporu największe zagrożenie stawiała gestapowska agentura niezmiernie silnie rozbudowana i wielce pomocna krakowskiej siedzibie Gestapo przy ul. Pomorskiej.

"TEODORA DUŻEGO" ŻYWOT KRAKOWSKI

Rzadko się mówi i pisze o tym człowieku, pomimo, że żyją w Krakowie ludzie, którzy znali go i pamiętają przejawy jego zdziczenia. Koledzy z Sicherheitspolizei nazwali go „Teodorem Dużym”. Jego prawdziwe nazwisko to Rudolf Körner. Zawodowy policjant drezdeńskiej Sicherheitspolizei przybył w 1939 roku do Krakowa z gronem kolegów dla spełnienia misji agenturalnej. Doświadczenie wyniesione w pracy w drezdeńskiej policji szybko zapewniło mu mocną gestapowską pozycję. Był wśród tych agentów którzy ściśle współpracowali z Pomorską. O jego agenturalnej działalności pisała Jadwiga K. B. z Nysy na początku 1945 roku.

ŻYDOWSCY KOLABORANCI

Autorka listu poznała Körnera w krakowskiej melinie jego żydowskich współpracowników. Wspomnienia Jadwigi K. B. są sugestywne. Zapamiętała Körnera jako rasowego Niemca. Wysoki, łysawy blondyn, oczy trochę bawole i torby pod oczami. Życie Körner miał urozmaicone, mieszkał w gmachu Gestapo, gdzie odbywały się jego spotkania z żydowskimi konfidentami oraz ich werbunki. Kiedyś, gorącym latem wypatrzył Körnera patrol Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej) – wydzielony pion organizacyjny Armii Krajowej - gdy płynął kajakiem Wisłą od klasztoru Norbertanek w stronę Wawelu. Wówczas towarzyszyła mu piękna kobieta, ani żona, ani żadna ze znanych już podziemiu agentek.

Czasami odwiedzała go w Krakowie jego żona, ale najczęściej odwiedzały go inne kobiety, najczęściej szły z nim do łóżka piękne młode Żydówki, agentki Gestapo. Do dzisiaj nie udało się precyzyjnie ustalić z kim Körner pracował w swoim tzw. podreferacie agenturalnym. Znane jest nazwisko m.in. Willi Rommelmanna z Weimaru. „Wsławił” się tam odrażającym postępkiem wprowadzając do swojego mieszkania młodą, piękną Żydówkę, którą zgwałcił i następnie zastrzelił.Podziemie rzuciło dowódcom gestapowskiej agentury wyzwanie: wiemy o was wszystko!

OTO NAJGŁOŚNIEJSZY DOKUMENT

„Goniec Krakowski” numer 282 z 1 grudnia 1943 roku, drukowany w Wieliczce i sprzedawany na ulicach Krakowa po 25 groszy. W rubryce „Nauka i wychowanie” inserat: „Listę konfidentów Gestapo, wydanie II znacznie poszerzone wraz z życiorysami sławnych mężów z Pomorskiej 2 zaopatrzone w liczne ryciny, fotografie oraz podobizny autografów, dostarcza członkom organizacji podziemnej – Kierownictwo Walki Podziemnej”. Np. rejestr nazwisk na literę „S” wynosił aż 126 pozycji. Czy blady strach padł na Gestapo? Oczywiście nie. Ale strach padł i to potężny na istniejącą żydowską agenturę. Znane było wykonywanie wyroków śmierci na  konfidentów przez struktury Polski Podziemnej. Jednakże agenci, najczęściej młode Żydówki wyzbyte były moralnych zasad, stając się skrajnie niebezpieczną kategorią agentów. Niektóre Żydówki działały zuchwale, niemal półjawnie, jakby gardząc życiem. Ich nazwiska notowano w meldunkach podziemia, pojawiały się również w podziemnym „Gońcu Krakowskim” w formie ogłoszeń:

 

„Młode, przystojne Polki, z zawodu agentki Gestapo, pragną zawrzeć znajomość z członkami organizacji podziemnej”. Tu padają nazwiska nie polskie: Anna Fischer, Franciszka Eder, Elżbieta Buchholz, Irma Planicer, Helena Roth".

Inny tekst „Gońca Krakowskiego”: „cztery przystojne Polki, dobrze sytuowane, znające doskonale fach konfidencki, pragną poznać panów z przeszłością konspiracyjną: Maria Fiedler, Urszula Telekiel, Charlotta Norban i Karola Erdman”.

W kawiarni „Ziemiańska” w Krakowie przy ul. Mikołajskiej spotykała się grupka żydowskich kobiet i mężczyzn współpracujących z Gestapo, niemal oficjalnie. Dla Körnera w jesieni 1942 roku pracowało już ok. 25 żydowskich agentów, wśród których wybijały się takie postaci jak: Diamand, Burner, Spitz (ojciec), Stefa Brandstaetter, czy też Barbara  Schmeidel, ranna podczas zamachu w kawiarni „Ziemiańska”.

W jednej z teczek archiwum Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Krakowie znajduje się dokument zatytułowany:

„SPRAWA REZYDENTURY ŻYDOWSKIEJ".

Pokój w którym mieli melinę żydowscy konfidenci był czymś pośrednim pomiędzy kawiarnią, a mieszkaniem. Ciężar rozpracowania niebezpiecznej agentury przejął kontrwywiad podziemia. Oto fragment raportu z dnia 3 lipca 1943 roku:

„W wyniku prowadzonych wywiadów ustalono, że przy ul. Sławkowskiej 6 czterech osobników zajmuje pokój nr 2 na I piętrze i nr 10 na III piętrze dwa pokoje. Wszyscy czterej są niemeldowani, a wywieszone wizytówki są fałszywe. Są to agenci Gestapo Żydzi: Julian Appel, Mieczysław Bilewski, lub Biełewski, Marian Diamand oraz Żydówka Stefania  Brandstaetter. Obok na marginesie dopisek ołówkiem: „wszyscy czworo (…) są czynnymi członkami Gestapo uzbrojeni stale. Ostatnio dołączył do nich piąty Żyd, nazwiska nie ustalono”.

Rezydentura żydowskich agentów działała do sierpnia 1944 roku. Wtedy nastąpiła ich likwidacja.

Agentami Gestapo byli również policjanci żydowscy w gettach. (Jüdischer Ordnungsdienst dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani). Agentem Gestapo był krakowski adwokat Karol Buczyński żydowski policjant w getcie, po wojnie agent SB podobnie jak żydowski adwokat Maurycy Wiener. Współpracowali oni ściśle z prokuraturami wojewódzkimi w Krakowie, Gołdą, Rekiem, Skwierawskim, czy też z sędzią Sądu Wojewódzkiego Korbielem, za pieniądze umarzając rozmaite przestępstwa, donosząc również na opozycję.

Oto krótko spisana historia żydowsko – konfidenckiej grupy działającej w Krakowie w latach wojny, gdy Niemcy masowo uśmiercali Żydów. Tekst nie wyczerpuje wszystkich źródeł świadczących o ogromie zdrady i kolaboracji, które wystąpiły właśnie w Krakowie, obok starych synagog i świętych miejsc Żydów.

Opracowanie  Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2012, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.

Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.

Tekst ukazał się w książce "Polskie Państwo Podziemne" cz. IV w 2019 r. wydanie dla upamiętnienia 100 - lecia odzyskania przez Polskę niepodległości.