Aleksander Szumański: LWÓW - DOLE I NIEDOLE - Polish Club OnlineWIO NA PIECHOTĘ DO LWOWA - Aleksander Szumański

Fotografie polskie - Szumański Aleksander | Książka w Sklepie EMPIK.COM  TA CO PAN BUJA, TA JA ZE LWOWA - Aleksander Szumański

                              NYSZ TA HIR, NYSZ TA HIR (ANI TĘDY, ANI TĘDY)

"KURIER GALICYJSKI" 15 września 2009 r.

Aleksander Szumański we Lwowie

 "Fotografie polskie" i nie tylko

 12 lipca przy ul. Rylejewa 9 we Lwowie odbyło się spotkanie z poetą polskim, urodzonym we Lwowie – Aleksandrem Szumańskim. Spotkanie zainicjowała redakcja gazety „Lwowskie spotkania”. Każdy uczestnik wieczoru poetyckiego, oprócz uczty duchowej, płynącej ze spotkania z poezją oraz miłej, ciepłej atmosfery, otrzymał bezpłatnie tomik poezji pt. „Fotografie polskie”.

Poeta z zawodu jest mgr inżynierem budownictwa lądowego, ukończył Politechnikę Krakowską. Za książkę „Fotografie polskie” Aleksander Szumański został wyróżniony bardzo rzadkim dla poetów odznaczeniem – medalem Komisji Edukacji Narodowej. Poemat „Fotografie polskie” nie stanowi autobiografii, choć tak może być odczytany. Jego fragmenty dokumentują, bowiem gehennę narodu polskiego, postrzeganą poprzez wymiar osobisty.

Redaktor naczelna „Lwowskich spotkań” Bożena Rafalska na wstępie spotkania z poetą powiedziała: „Pan Aleksander Szumański jest poetą polskim, bardzo dobrym poetą. To jest patriota polski, to jest lwowianin, syn profesora, który został zamordowany na Wzgórzach Wuleckich. Pierwsza część tego wieczoru będzie poświęcona poezji lwowskiej, a druga – poezji miłosnej, bo jest wino, są kwiaty, kobiety – to musi być miłość. Od kilku lat znam pana Szumańskiego. Ogromną przyjemnością dla mnie jest obcowanie z poetą oraz z jego małżonką, która jest jego stałą muzą”.

„Bardzo serdecznie witam Państwa! Pozwolę sobie przywitać najczulej moją żonę Alinę Borkowską-Szumańską, która jest również lwowianką, ma korzenie lwowskie z dziada pradziada. Ilekroć jestem we Lwowie, w moim rodzinnym mieście, to zawsze mam tremę” – powiedział Aleksander Szumański.

Aleksander Szumański przedstawił uczestnikom wieczoru poetyckiego swój życiorys: „Urodziłem się we Lwowie i tu mieszkałem do dziesiątego roku życia. Ojciec był docentem medycyny, matka – filologiem polskim. Ojciec został zamordowany przez nazistów, kiedy to hitlerowcy zgładzili wybitnych polskich intelektualistów. Po stracie ojca opuściliśmy z matką Lwów, przebywając w getcie przemyskim aż do jego likwidacji. Cała nasza rodzina zginęła w komorach gazowych. Natomiast, najpierw ja, a później matka uciekliśmy z getta i pod fałszywymi dokumentami przetrwaliśmy wojnę w Krakowie”.

„Pisałem całe życie, mój dorobek jest niebagatelny. Wydałem około czterech tysięcy wierszy w szesnastu książkach. Uważam siebie za poetę miłości. Piszę idealnym rytmem i rymem. Próby prozy lirycznej uważam za nieudane. W twórczości czuję się wolny i niezależny od, szybko przemijającej i zgubnej dla sztuki, mody. Klasyczna definicja jest moim artystycznym wyborem. Pierwszy wiersz napisałem w dziesiątym roku życia. Publikować zacząłem dopiero w 1995 roku, zadebiutowałem książką „Odlatujące ptaki”. Zostało tam zawartych ponad 700 utworów, wyłącznie wierszy miłosnych, inspirowanych miłością do mojej obecnej żony – powiedział poeta.

Aleksander Szumański wprowadził nas w atmosferę poezji, zaprezentował kilka fragmentów z poematu „Fotografie polskie”. Pierwszym przedstawionym utworem był wiersz „Biurko”. Następnie poeta przedstawił wiersze z cyklu poezji miłosnej. Kilka utworów Aleksandra Szumańskiego zostanie dołączonych do obecnego reportażu.

Biurko

„A w nim (pamiętasz) ta szuflada,

Do której się przez lata składa...”

Tak album ten Tuwima skryłem

Aby na powrót go rozłożyć

I co w nim skryłem, to odkryłem

By duszę swą z mych mgieł wydobyć.

Album to dziwny, zakurzony,

Skrojony w stare fotografie,

Piękny, choć stary, niezniszczony,

Przez lata spięty w starej szafie.

Pamięta loki me dziecinne,

I pokój zawsze pełen bajek,

Zabawki różne, kotki zwinne

I flakon niezapominajek.

Widać w pokoju tym naroża,

Rysy na ścianach w pólkach zgięte,

Kino „Kopernik” w swoich lożach,

I losy Lwowa w pół przecięte.

Jak zacna pani F. Szumańska

(Później dostojna Nowakowa),

W której płynęła krew szampańska,

Śmiała się z okien swego Lwowa.

Jak Stasia barszcz nam gotowała,

Biały, czerwony – tego nie wiem,

I z barszczem razem też się śmiała

W swojej sukience letniej, zwiewnej.

Jak pan Maurycy (własny tata)

Ściszał pacjentek niepokoje,

I gdy w młodzieńczych swoich latach

Oglądał Laszczkę w przedpokoju.

 

O dziwnej miłości

 

Kochałbym Cię, jasna cholera,

A Ty, miłość gasisz w zarodku.

Jakby nic – idziesz do fryzjera

I loki kręcisz sobie po prostu.

Pana Jana darzysz sympatią,

Gdy Ci włosy zakręca, ladaco,

Wracasz, patrzysz na mnie niejako.

A ja kocham Cię, po co i na co.

Chciałem zabrać Cię na wakacje

I wypełnić treścią mą miłość.

Piąte z rzędu już więdną akację,

A ja chodzę z kumplami na piwo.

I nie bywam już u fryzjera,

Zamszem mogę łysinę przecierać,

Ale kocham Cię, jasna cholera,

Chociaż dziwnie na mnie spozierasz.

 

Lwów

Lwowie przedziwny, miasto stare

Wrośnięte we mnie jak ogniwo,

Za jaką zbrodnię czy też karę

Już nie oglądam cię na żywo.

W albumie również jest gestapo,

Brunatną maź z swą trupią czachą,

I jak krzyczałem – tato, tato!

A Tato był już piekła czarą.

I pies, co konał u wezgłowia

Gdy mu zabrano jego pana,

I piekło wycia pogotowia

Gdy Matką mą poniewierano.

Tak, to jest smutne czytelniku,

Gdy w pewną piękną noc wrześniową

Miasto ubrano w bolszewików

Także morderców z trupią głową.

 Spotkanie poetyckie trwało ponad dwie godziny. Oprócz wierszy, które pięknie recytował Aleksander Szumański, były niekończące się wspomnienia o dawnym Lwowie, zarówno samego poety, jak również uczestników wieczoru poetyckiego. „Wiersze Aleksandra Szumańskiego wnoszą ciepło, serdeczność, wywołują wzruszenie, a w jego wersach pobrzmiewają echa dawnych tradycyjnych uznanych mistrzów” – tak pisał o poecie Tadeusz Zygmunt Bednarski w „Dzienniku Polskim”. Sądzę, iż wielu uczestników lwowskiego spotkania poetyckiego z Aleksandrem Szumańskim podpisałoby się pod tą wypowiedzią.

 

                                               Przygotowała Maria Basza

 

Rozbierają browar stanisławowski!

 

Stał w tym miejscu całe 240 lat. Na fasadzie można było odczytać datę 1767. Pamiętał czasy I Rzeczpospolitej. Ostatnio, co prawda, opuszczony i odrapany. Dawno nie warzono w nim piwa.

Stał samotny ,otoczony gwarnym bazarem i nacierającą od tyłu budową.

Kilka lat temu teren starego browaru przekazano prywatnemu przedsiębiorcy. Na rozległym terytorium wokół starego korpusu miały powstać domy, sam zaś browar po przeprowadzeniu prac koserwatorskich miał wrócić do życia. Ba, obiecywano nawet, że znów będzie się można napić piwa, warzonego według starych receptur. Domy powstały, stary browar nie doczekał... Ponoć odbudowa nie była już technicznie możliwa. Budynek groził zawaleniem. Ponoć...

Po interwencjach miejscowego konserwatora, prokuratora ,władz miasta i kampanii medialnej jego dzisiejszy „właściciel” zobowiązał się postawić go na nowo. Od zera. Ma potem pełnić rolę centrum wystawienniczo-targowego.

Czy tak będzie? I czy będzie to ten sam browar?