BIAŁY DOM Z KREMLEM I AGENTURĄ W TLE

Anna Chapman - sexy miss

Właściwie Anna Wasiljewna Kuszczenko (ur. 23 lutego 1982 r. w Wołgogradzie) – zatrzymana w Nowym Jorku za szpiegostwo na rzecz Rosji, szpieg Putina, sexy miss , najsłynniejszy rosyjski szpieg od czasów pułkownika Stirlitz, Deportowana 8 lipca 2010 r. do Rosji na podstawie wymiany więźniów. Stała się celebrytką. Pozowała, między innymi, dla czasopisma Maxim, ma swój własny program telewizyjny, a. Debiut pięknej agentki w tv okazał się oszałamiającym sukcesem.

 Seksowna Rosjanka, która wraz z dziewięciorgiem innych „uśpionych agentów” w 2010 r. trafiła za kratki za szpiegostwo na rzecz Rosji. W ramach wymiany więźniów świetnie wyszkolona agentka szybko wróciła jednak do Moskwy, gdzie spotkała się z samym Putinem.

 

Światową sławę, jaką przyniosło jej wykonywanie drugiego najstarszego zawodu świata, wykorzystała m.in. do zawarcia kontraktu na rozbieraną sesję dla magazynu „Maxim”.

Ciekawe, czy Władimir Putin nastawił swoją nagrywarkę, gdy w rosyjskiej prywatnej telewizji REN-TV pojawiła się seksowna Anna Chapman?

Bohaterka jednego z największych szpiegowskich skandali ostatnich lat, zwana "agentką 00Sex", rozwiązuje w telewizji tajemnice świata.

W czarno-czerwonej mini sukience, z włosami do ramion i pomalowanymi na czarno paznokciami Anna wyglądała zachwycająco. Uwodzicielskim wzrokiem i słodkim głosem obwieściła, że ujawni wszystkie tajemnice. Nie chodzi jednak o tajemnice rosyjskiego wywiadu, czy szpiegowanych przez agentów Kremla ludzi, lecz zjawiska paranormalne, niewyjaśnione zdarzenia i dziwne przypadki ludzi.

Anna Chapmann pragnie wyjść za mąż za Edwarda Snowdena, byłego analityka CIA. Ona zdradzała Rosji tajemnice z biznesowych kół w Nowym Jorku, on zaś ujawnił, że Amerykanie szpiegują cały Internet.

Ale byłoby z nich fajne małżeństwo! Była agentka rosyjskiego wywiadu seksowna Anna Chapman (31 l.) oświadczyła się Edwardowi Snowdenowi (30 l.), byłemu analitykowi CIA i amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). „Snowden ożenisz się ze mną?” – spytała rosyjska 007 na twitterze. A potem jesz­cze ru­do­wło­sa pięk­ność do­rzu­ci­ła pod ad­re­sem by­łe­go pra­co­daw­cy Snow­de­na: „NSA czy za­opie­ku­jesz się na­szy­mi dzieć­mi?"

Przez kilka lat Chapman szpiegowała dla Rosji

Anna Chap­mann pra­gnie wyjść za mąż za Edwar­da Snow­de­na, by­łe­go ana­li­ty­ka CIA.

Ko­men­ta­to­rzy choć żar­tu­ją z tej pro­po­zy­cji, to uwa­ża­ją ją za dość roz­sąd­ną. Mał­żeń­stwo Snow­de­na z Ro­sjan­ką roz­wią­za­ło­by czę­ścio­wo jego pro­ble­my wi­zo­we.

 

 Ona zdra­dza­ła Rosji ta­jem­ni­ce z biz­ne­so­wych kół w Nowym Jorku, on zaś ujaw­nił, że Ame­ry­ka­nie szpie­gu­ją cały In­ter­net.

Szpieg Pu­ti­na twier­dzi, że jest za­ko­cha­na w Snow­de­nie. Ten zaś jest ści­ga­ny przez rząd USA za ujaw­nie­nie taj­nych do­ku­men­tów na temat szpie­go­wa­nia w In­ter­ne­cie i pod­słu­chi­wa­nia przez NSA po­li­ty­ków i osób pry­wat­nych na całym świe­cie.

Po­dob­no Snow­den od 23 czerw­ca 2013 r. prze­by­wa na ob­sza­rze tran­zy­to­wym mo­skiew­skie­go lot­ni­ska Sze­re­mie­tie­wo. Ale do tej pory nie ma na to żad­ne­go kon­kret­ne­go do­wo­du typu zdję­cia, czy na­gra­nia wideo. Jego proś­by o azyl po­li­tycz­ny, ro­ze­sła­ne do ponad 20 kra­jów, w żad­nym przy­pad­ku nie do­cze­ka­ły się po­zy­tyw­nej od­po­wie­dzi. 

Anna Chap­man zo­sta­ła w 2010 roku wy­da­lo­na z USA za szpie­go­stwo na rzecz Rosji. Po po­wro­cie do kraju zo­sta­ła od­zna­czo­na or­de­rem za za­słu­gi dla oj­czy­zny. Obec­nie pra­cu­je w kilku sta­cjach te­le­wi­zyj­nych, ma wła­sny show te­le­wi­zyj­ny „Se­kre­ty świa­ta", udzie­la się rów­nież jako mo­del­ka i za­sia­da w ra­dach nad­zor­czych ro­syj­skich kon­cer­nów. 

Zwykli Rosjanie nie kochają już seksownej agentki Anny Chapman, a to bezpośrednio uderza w prestiż obecnego premiera Władimira Putina.

Anna Chapman, agentka wydalona z USA, uważana jest przez Kreml za bohaterkę i miała się stać wzorem do naśladowania dla Rosjan. Ci jednak są innego zdania niż władze. Premier Rosji Władimir Putin śpiewał z nią patriotyczne pieśni, Kreml wręczył jej medal, a w państwowej telewizji zrobiono z niej bohaterkę narodową. Anna Chapman, upadła agentka wywiadu, w bieliźnie i z pistoletem pozowała nawet dla czasopisma dla panów, próbując zdobyć serca rodaków. Teraz jednak widać, że kampania nie odniosła skutku.

Nieco ponad rok po tym, jak Stany Zjednoczone oskarżyły ją o spiskowanie i prowadzenie działań wywiadowczych na rzecz obcego rządu Rosji, a następnie deportowały z kraju, kremlowska kampania, której celem było uczynienie z Chapman wzoru do naśladowania dla młodych Rosjan, zaczyna przynosić odwrotny do zamierzonego skutek.


Najwyraźniej osiągnęliśmy już dno, skoro ktoś taki jak Chapman występuje przed studentami - napisał jeden z rosyjskich blogerów

W ubiegłym miesiącu na uniwersytecie państwowym w Sankt Petersburgu, najważniejszym ośrodku akademickim w kraju, doszło do ostrych protestów po tym, jak Chapman została poproszona o wygłoszenie wykładu na temat przywództwa.

 

Studenci uzbrojeni w transparenty z napisami: "Nie ma nic, czego możesz nas nauczyć", "Precz z Kremlem i pornografią!", próbowali zablokować jej wejście do budynku, a potem przerywali wystąpienie.


Początkowo Chapman, która zabroniła prasie wstępu na wykład, próbowała robić dobrą minę i zarządziła, by protestujący opuścili salę, ale potem zmieniła zdanie i oświadczyła, że chce wysłuchać zdania przeciwników. - Niestety, wszystko, co o mnie wiecie, pochodzi z artykułów w prasie - powiedziała.


Studenci odmówili dyskusji, argumentując, że zaproszono ją bez ich zgody. "Niejasne pozostaje, czego Chapman mogłaby nauczyć studentów najlepszego uniwersytetu w Rosji, zwłaszcza jako pseudo szpieg, która sławę zawdzięcza temu, że została schwytana oraz pozowaniu do niedwuznacznych zdjęć" - poinformowali w oświadczeniu.

Wydarzenie określili jako polityczną pornografię, kalającą dobre imię uczelni. Jeden z protestujących nazwał jej występ kampanią reklamową Kremla. Choć niektórzy studenci przyznali, że wykład im się podobał, a nawet robili sobie zdjęcia z Chapman, w rosyjskim internecie zaroiło się od niepochlebnych komentarzy. "Najwyraźniej osiągnęliśmy już dno, skoro ktoś taki jak Chapman występuje przed studentami" - napisał jeden z blogerów. "Zapomnijcie o moralności i patriotyzmie".

Najwyraźniej społeczeństwo nie do końca kupiło putinowską narrację o szpiegach patriotach, którzy służą Rosji poza granicami kraju. Negatywne komentarze pojawiły się też na profilu Anny Chapman w serwisie społecznościowym, gdzie jej wpisy śledzi ponad 40 tys. użytkowników. Pewna stacja radiowa nominowała ją ostatnio do nagrody za najbardziej podejrzaną kampanię PR roku.


Kpiny z Anny Chapman nasilają się wraz ze zbliżaniem się terminu jej sprawy sądowej. Była agentka pozwała rosyjskie wydanie czasopisma "Heat", od którego domaga się odszkodowania w wysokości ok. 260 tys. euro za szkody, jakie poniosła w związku z wykorzystaniem zapisu wideo z jej sesji fotograficznej dla magazynu w ubiegłym roku. Jak twierdzi, film pokazano bez jej zgody. Proces rusza w tym tygodniu w Moskwie.

Ko­bie­ta chęt­nie by­wa­ła na im­pre­zach. Lu­bi­ła pa­pie­ro­sy i al­ko­hol. Czę­sto ba­lo­wa­ła w to­wa­rzy­stwie męż­czyzn z Wall Stre­et lub po­li­ty­ków.

W ten spo­sób wy­cią­ga­ła od nich in­for­ma­cję. Potem prze­ka­zy­wa­ła je, głów­nie za po­mo­cą kom­pu­te­ra. Z ofi­ce­rem, który ją pro­wa­dził uma­wia­ła się w ka­wiar­niach lub księ­gar­niach. Oboje włą­cza­li kom­pu­te­ry w tym samym cza­sie i za po­mo­cą Wi - Fi prze­sy­ła­li sobie dane. Ko­bie­ta wy­sy­ła­ła rów­nież, krót­kie za­szy­fro­wa­ne ko­mu­ni­ka­ty dźwię­ko­we.

Świet­nie znała się na no­win­kach tech­nicz­nych. Była świet­nie wy­szko­lo­na. Zwer­bo­wa­no ją, gdy miała 20 lat i stu­dio­wa­ła eko­no­mię na Uni­wer­sy­te­cie Przy­jaź­ni Na­ro­dów w Mo­skwie. To kuź­nia kadr dla ro­syj­skie­go wy­wia­du.

Wy­ty­po­wa­no ją bo była ładna. Zdo­by­ła na uczel­ni tytuł Miss Pięk­no­ści i znała do­brze an­giel­ski.

Potem opra­co­wa­no kon­cep­cje uwia­ry­god­nie­nia jej jako zwy­kłej osoby. Tak jak więk­szość mło­dych ludzi wy­je­cha­ła do Wiel­kiej Bry­ta­nii za pracą w 2003 roku. Wy­wiad umie­ścił ją w kilku pla­ców­kach fi­nan­so­wych, m.​in. w banku Barc­lays.

W trak­cie po­by­tu w Lon­dy­nie prze­szła in­dy­wi­du­al­ne szko­le­nia eta­to­we­go ofi­ce­ra wy­wia­du. Uczy­ła się jak za­cho­wać ostroż­ność, jak wy­kryć pod­słuch, zgu­bić "ogon", prze­sy­łać wia­do­mo­ści do cen­tra­li i jak ma­ni­pu­lo­wać ludź­mi.

Jak widać, mimo do­bre­go wy­szko­le­nia, nie udało jej się unik­nąć wy­kry­cia. Wpa­dła w knaj­pie, gdy ofi­cer FBI uda­wał ro­syj­skie­go szpie­ga, który wy­zna­czył jej nowe za­da­nie. Za szpie­go­stwo grozi jej do pię­ciu lat wię­zie­nia

Robert (Philip) Hanssen  („Ramon Garcia").

Robert (Philip) Hanssen (ur. 18 kwietnia 1944 w Chicago) - funkcjonariusz Federalnego Biura Śledczego (FBI), który współpracował z sowieckim wywiadem wojskowym GRU w 1979 roku, następnie z radzieckim wywiadem zagranicznym, Pierwszym Zarządem Głównym KGB (po 1991 z Służbą Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej) od 1985 do lutego 2001 roku. Aresztowany 18 lutego 2001 roku, po szybkim procesie sądowym został skazany na dożywotnie więzienie.

Jego historia została zekranizowana w dwóch filmach:

- w 2007 roku w filmie "Ściśle tajne" (inny tytuł "Zapaść"; oryg. Breach), w którym w rolę Hannsena wcielił się Chris Cooper

- oraz w 2002 roku w filmie "As wywiadu - historia Roberta Hanssena" (oryg. „Master Spy: The Robert Hanssen Story) gdzie rolę Hannsena powierzono Williamowi Hurtowi.

Robert F. Hanssen, w trakcie współpracy z KGB/SVR, wskazał m.in. Dimitrija Polakowa, generała GRU współpracującego z CIA przez 18 lat.

Urodzony w Norwood Park w okolicy Chicago w 1944 roku, syn Vivian i Howarda, wysokiego rangą i wpływowego policjanta.

Ojciec Roberta, Howard Hanssen, znęcał się psychicznie i fizycznie nad Robertem, np. owijając go w ręcznik i kręcąc wokoło, doprowadzając go w ten sposób do zawrotów głowy i wymiotów, innym razem łapiąc go za nogę i wirując nim w powietrzu, tłumacząc mu, że musi być twardym mężczyzną.

Howard uważał swego syna (Roberta) za kompletnego niedorajdę i ciemniaka, z którego nic nigdy nie będzie. Gdy Robert skończył 16 lat i postanowił zrobić prawo jazdy, jego ojciec przekupił pracownika, który zajmował się jego sprawą, aby go nie przepuścił.

Robert studiował w Knox College w Galesburgu, gdzie na polecenie swego ojca miał zostać dentystą. Podczas studiów poznał swą przyszłą żonę Bonnie Wauck. Kiedy ogłosili swoje zaręczyny rodzicom Roberta, jego ojciec powiedział do Bonnie:

Dlaczego ty chcesz być z moim synem? Przecież on nie jest bogaty. To jest ciemniak i niedołęga, który nic w życiu nie osiągnie. Znajdź sobie kogoś lepszego.

Po ukończeniu szkoły Robert rozpoczął naukę w 1966 r. na uniwersytecie dentystycznym (Northwestern University), gdzie przebywał do 1968 roku.

W sierpniu 1968 poślubił Bonnie Wauck i po dwóch miesiącach zrezygnował z dalszej kariery dentystycznej. Następnie przez jakiś czas pracował w branży biznesowej. W 1971 roku postanowił wstąpić do policji, ukończył akademię policyjną i rozpoczął służbę w departamencie chicagowskiej policji. Dzięki wpływom jego ojca, prosto z akademii został przydzielony do specjalnego policyjnego oddziału spraw wewnętrznych nazywanego C5. C5 był oddziałem zajmującym się korupcją polityczną i policyjną, trafiali tam policjanci tzw. „best of the best”, najlepsi z najlepszych.

Po paru latach pracy w specjalnym oddziale chicagowskiej policji, w styczniu 1976 roku, Robert złożył podanie o przyjęcie do FBI i rozpoczął trwający 16 tygodni trening w akademii w Quantico, przygotowujący go do pracy w Federalnym Biurze Śledczym. Po ukończeniu akademii został przydzielony do ekspozytury FBI w Indianapolis, gdzie bardzo szybko piął się po szczeblach FBI jako agent śledczy.

W 1978 roku został przeniesiony do ekspozytury FBI w Nowym Jorku. Wówczas Nowy Jork, obok San Francisco i Waszyngtonu, był uważany za skupisko szpiegów. Na samym Manhattanie w odległości dwóch ulic od siebie mieściła się główna siedziba Organizacji Narodów Zjednoczonych, (uważana przez wywiad za główny ośrodek rekrutacji agentów wśród dyplomatów), sowiecka misja przy ONZ-ecie, oraz centrala nowojorskiej ekspozytury FBI. Według Olega Kaługina, byłego agenta I Zarządu Głównego KGB, Rosjanie posiadali ok. 220 aktywnych agentów w całych Stanach Zjednoczonych, spośród których bardzo wielu pracowało w Nowym Jorku, m.in. w sowieckiej misji przy ONZ-ecie jako dyplomaci.

Z przeniesieniem do innego stanu wiązały się wydatki, które bardzo obciążyły kieszeń Hanssena; musiał ściągnąć żonę, kupić jednorodzinny dom w Scarsdale, na przedmieściach Nowego Jorku, co wówczas było bardzo dużym wydatkiem zwłaszcza dla początkującego funkcjonariusza FBI. Tonący w długach Hanssen postanowił w 1979 roku sprzedać Rosjanom trochę informacji, do których w związku z zajmowanym stanowiskiem funkcjonariusza kontrwywiadu FBI miał nieograniczony dostęp. Wiedząc, że sowiecka misja przy ONZ jest bez przerwy obserwowana, gdyż sam w tym uczestniczył, nie zważając na żadne środki ostrożności, poszedł do siedziby sowieckiej firmy handlowej Amtorg (firma także była pod obserwacją FBI, lecz Hanssena nie rozpoznano kiedy wchodził i wychodził), mieszczącej się przy numerze 760 na 3 ulicy, która była uważana przez środowisko służb specjalnych operujące w Nowym Jorku za targowisko sekretów. Po wejściu do budynku przekazał kopertę, którą wcześniej przygotował i zażądał 30 tysięcy dolarów w zamian. Pieniądze kazał dostarczyć do skrzynki pocztowej, którą wcześniej założył na fałszywe nazwisko.

Spotykając się z zaskoczonymi przedstawicielami sowieckiego wywiadu wojskowego, bez wcześniejszego uprzedzenia, Hanssen nie dał im czasu na poznanie jego prawdziwej tożsamości, wylegitymowania go, zrobienia zdjęcia itd.

Planował prawdopodobnie jedynie jeden kontakt z Rosjanami i nie chciał zostawić po sobie żadnego śladu. Podczas tego spotkania przekazał informacje dotyczące generała Dimitrija Polakowa, oficera wywiadu wojskowego GRU, który od 1961 roku współpracował z wywiadem amerykańskim pod ps. TOPHAT.

Polakow wówczas przebywał w Indiach jako attaché wojskowy; kontrwywiad sowiecki nie miał wystarczających dowodów, aby go aresztować, lub nie dał wiary informacjom Hanssena. Mimo to, dla pewności, Polakow został odwołany z powrotem do Związku Sowieckiego. Aresztowany został dopiero w 1985 roku, kiedy wskazał go funkcjonariusz kontrwywiadu CIA Aldrich Ames i ponownie Hanssen.

Po powrocie do domu Hanssen został przyłapany przez swą żonę Bonnie, która myślała, że mąż ukrywa list miłosny. Wytłumaczył jej, że sprzedał bezwartościowe dokumenty sowieckiemu wywiadowi wojskowemu i w ten sposób wyprowadził go w pole. Bonnie zażądała, aby natychmiast poszedł do miejscowego kościoła i zobaczył się z proboszczem, księdzem Robertem P. Bucciarellim.

Ks. Bucciarelli po wysłuchaniu go nakazał mu zerwanie kontaktu z Rosjanami i oddanie otrzymanych pieniędzy ($30.000) na cele charytatywne. Czy Hanssen tak postąpił, nie wiadomo.

W 1983 roku Robert Hanssen wraz z rodziną przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie został przydzielony do działu analityki spraw sowieckich w centrali FBI. Po dwóch latach był już zastępcą dyrektora działu analityki w dziale kontrwywiadu. David Major, były przełożony Hanssena, powiedział, że nie było w FBI takiej osoby, która wiedziała więcej niż Hanssen o działaniach FBI przeciwko KGB i GRU. Znał on wszystkich agentów informatorów prowadzonych wówczas przez Biuro.

Hanssen ponownie się zadłużył, kupując luksusowy dom za sumę wielokrotnie przekraczającą jego możliwości. Postanowił ponownie nawiązać kontakt z wywiadem sowieckim..

Pracując już przez wiele lat w sprawach sowieckiego wywiadu, wiedział, do kogo ma się zgłosić, aby natychmiast zostać wysłuchanym. Napisał list do bardzo wysokiego oficera KGB w waszyngtońskiej ambasadzie sowieckiej, Wiktora Iwanowicza Czerkaszyna. Na kopercie napisał - Nie otwierać !!!, wziąć tę kopertę i nie otwierając, dostarczyć do Wiktora I. Czerkaszyna i włożył w jeszcze jedną kopertę. Kopertę dla bezpieczeństwa wysłał z sąsiedniego miasta, nie prosto do Czerkaszyna, lecz do bardzo niskiej rangi Rosjanina, pracującego w ambasadzie sowieckiej, wiedząc, że jego korespondencja nie będzie sprawdzana przez FBI, co na pewno działo się z korespondencją adresowaną do Czerkaszyna.

Robert Hanssen przekazywał wywiadowi sowieckiemu bezcenne informacje, wśród których znajdowały się m.in. dane o oficerach KGB i GRU współpracujących z FBI i CIA.

W wyniku jego donosu trzech z nich zostało odwołanych do Moskwy pod fałszywym pretekstem, następnie dwóch rozstrzelano, a trzeci dostał 15 lat łagru.

Byli nimi po raz drugi generał Dimitrij Polakow, major Sergiej Motorin oraz Walery Martynow (w tym samym czasie wskazał ich także Aldrich Ames, funkcjonariusz CIA, który rozpoczął współpracę z KGB parę miesięcy przed Hanssenem).

Razem wskazał 9 osób współpracujących z wywiadem amerykańskim. Prawdopodobnie wiedząc, że ci oficerowie KGB współpracujący z CIA lub FBI, stanowią dla niego największe zagrożenie, wskazał ich w pierwszej kolejności.

Uporawszy się z tym, przeszedł do dalszej działalności.

W następnej kolejności dostarczył KGB ściśle tajny program wywiadowczy COINS-II, w którym był przedstawiony budżet wywiadowczy i przewidziane operacje wywiadowcze przeciwko ZSRS i innym krajom Układu Warszawskiego na nadchodzący rok, informacje o podsłuchach stosowanych przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego wobec dyplomatów sowieckich w Waszyngtonie.

Zawiadomił KGB, że pracownicy NSA złamali kody w sowieckich satelitach komunikacyjnych, powiadomił także o specjalnym tunelu budowanym wspólnie przez FBI i NSA pod ambasadą sowiecką w Waszyngtonie, który miał być wykorzystany do podsłuchu i podglądu. Do czasu wskazania go przez Hanssena kosztował on amerykańskich podatników 500 milionów dolarów. Przekazał także informacje dotyczące planu ewakuacji prezydenta i parlamentu USA w razie wybuchu wojny nuklearnej.

Wszystkie informacje dotyczące Związku Radzieckiego w centrali FBI w Waszyngtonie przechodziły przez jego biuro. To on decydował, jakie materiały powinny iść do dalszej analizy, a później do jego przełożonych. Zamiast tam, trafiały do waszyngtońskiej rezydentury KGB.

Hanssen kontaktował się z przedstawicielami sowieckiego wywiadu za pomocą tzw. martwych skrzynek kontaktowych. Główna skrzynka kontaktowa, którą wykorzystywał, znajdowała się w parku (Foxstone Park), 5 minut od jego domu, mieszczącego się pod numerem 9414 Talisman Dr. w Vienna. Zakupił go po powrocie z Nowego Jorku do Waszyngtonu.

Sposób jaki stosował był bardzo prosty. Wychodząc na spacer z psem lub sam do parku, wchodził pod mały drewniany czerwony mostek i zostawiał tam czarną reklamówkę z dokumentami. Gdy odchodził, na wcześniej umówionym drzewie nalepiał malutki skrawek białej taśmy, co było znakiem dla KGB, że skrzynka kontaktowa jest pełna. Przy odbiorze materiałów Rosjanie zostawiali pieniądze, sumę wcześniej uzgodnioną 50 tys. dolarów zostawione przez agenta SVR dla R. Hanssena w jednej ze skrzynek kontaktowych

Podczas nawiązania kontaktu z KGB Hanssen zaznaczył, że chce utrzymać swoją tożsamość w tajemnicy i nigdy nie chce się spotykać osobiście. Swoje listy do KGB podpisywał pseudonimem „Ramon Garcia". Bardzo rzadko KGB zezwalało na takie metody. Jego oficer prowadzący, Czerkaszyn (prowadził w tym samym czasie również Aldricha Amesa), z racji zajmowanego stanowiska w hierarchii KGB i wartości Hanssena od razu zgodził się na tę propozycję, bez wcześniejszego porozumienia się z dowództwem w Jesiejeniewie.

Po jakimś czasie od rozpoczęcia współpracy Hanssena z KGB, do waszyngtońskiej rezydentury KGB przyszło polecenie z centrali I Zarządu Głównego KGB (mieszczącego się wówczas nie na Łubiance, lecz w nowoczesnym biurowcu w Jesiejeniewie przy Moskiewskiej obwodnicy), aby za wszelką cenę ustalić tożsamość „Ramona Garcii" i zacząć kompletować materiały kompromitujące go. To polecenie prawdopodobnie wydał sam naczelnik I Zarządu Głównego KGB, gen. armii Władimir Kriuczkow, późniejszy przewodniczący KGB.

W 1990 roku, podczas gdy Hanssen kontynuował swoje podwójne życie w najlepsze, jego szwagier, Mark Wauck, także agent FBI, odkrył przez przypadek u niego w domu bardzo duże sumy pieniędzy.

Zauważył także nowe, bardzo drogie wyposażenie meblowe domu, na które jego siostrę i jej męża nigdy przedtem nie było stać. Mark Wauck pomyślał oczywiście, że jego szwagier może być szpiegiem. Postanowił zameldować o swoich podejrzeniach przełożonym. Pod koniec 1990 roku na biurko szefa kontrwywiadu ekspozytury FBI w Chicago trafił raport Waucka o podejrzeniach wobec Roberta Hanssena. Z niewyjaśnionych powodów FBI zignorowało go.

24 lutego 1994 roku Federalne Biuro Śledcze, które od paru miesięcy prowadziło ściśle tajne śledztwo pod kryptonimem Anlace, aresztowało funkcjonariusza Centralnej Agencji Wywiadowczej CIA Aldricha Amesa, który, jak się okazało, od 1985 roku współpracował z KGB, a następnie ze Służbą Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej.

FBI od dłuższego czasu podejrzewało, że w ich strukturach lub CIA jest człowiek współpracujący z wywiadem sowieckim. Zakładano, że po aresztowaniu Amesa problem przecieku informacji do Rosjan zniknie. Wkrótce okazało się, że tak nie jest. Z terenu i z placówek wywiadu amerykańskiego donoszono, że ściśle tajne informacje nadal przeciekają do Moskwy. Ostatecznym dowodem była sprawa amerykańskiego dyplomaty w Wiedniu, Felixa Blocha, który podejrzany o współpracę z wywiadem sowieckim, został poddany ścisłej inwigilacji. Bloch ostrzeżony przez KGB (które powiadomił Hanssen), że jest pod obserwacją agentów kontrwywiadu FBI, zawiesił swoją działalność szpiegowską.

Federalne Biuro Śledcze, już pewne, że oprócz Amesa jest jeszcze ktoś, rozpoczęło dochodzenie, lecz całą uwagę śledztwa skierowano w stronę pracowników Centralnej Agencji Wywiadowczej. Wkrótce znaleziono podejrzanego. Był nim funkcjonariusz kontrwywiadu CIA Brian Kelly, były oficer US Air Force.

Po paru nieudanych akcjach prowokacyjnych, 18 sierpnia 1999 roku agenci kontrwywiadu FBI pracujący przy centrali CIA, otwarcie oskarżyli Kelly'ego o szpiegostwo na rzecz Moskwy i skompromitowanie sprawy Felixa Blocha. Po odrzuceniu zarzutów przez Kelly'ego, zabrano mu specjalną przepustkę, która dawała mu codzienne wejście do centrali w Langley i pod strażą wyprowadzono z budynku, zwolniono z pracy i poddano ścisłej inwigilacji, do czasu zakończenia śledztwa lub aresztowania.

W tym samym czasie Robert Hanssen bardzo uważnie przyglądał się śledztwu przeciwko Kelly'emu.

Pod koniec lat 90. Federalne Biuro Śledcze otrzymało zawiadomienie, że któryś z wysokich oficerów byłego KGB ma do sprzedania informacje na temat dawnej sprawy Felixa Blocha, m.in. tożsamość i dowody przeciwko osobie, która wówczas doniosła KGB, że jest on pod obserwacją.

FBI za pozwoleniem samego dyrektora, którym był wówczas Louis Freeh, wypłaciło Rosjaninowi 6 milionów dolarów. W materiałach kompromitujących były m.in. kaseta z nagraniem telefonu, który Hanssen wykonał do ambasady Związku Sowieckiego w 1985 r., oferując swoje usługi, zdjęcia z ukrytego aparatu przedstawiające Hanssena podczas odbioru pieniędzy zostawionych przez oficera prowadzącego w tzw. martwej skrzynce kontaktowej oraz kawałek plastikowej torebki, w której Hanssen dostarczył tajne materiały dla KGB, z odciskami jego palców.

Były to materiały, które KGB kompletowało na polecenie ówczesnego naczelnika Pierwszego Zarządu Głównego KGB gen. armii Władimira Kriuczkowa, zapewne w celu przedstawienia ich Hanssenowi, gdyby w przyszłości odmówił posłuszeństwa.

Po włączeniu taśmy magnetofonowej w piwnicach centrali FBI w Waszyngtonie, agenci FBI byli bardzo zaskoczeni, że nie usłyszeli głosu Briana Kelly'ego, lecz jednego z nich - Roberta Hanssena.

W niedzielę 18 lutego 2001 roku Robert Hanssen wyszedł z kościoła, gdzie był na niedzielnej mszy, w której uczestniczył także dyrektor FBI Louis Freeh, i skierował się w stronę Foxtone Park w celu wypełnienia skrzynki kontaktowej.

Zostawił czarną torbę foliową pod drewnianym czerwonym mostkiem i skierował się do wyjścia. Wówczas z wszystkich stron został otoczony przez uzbrojonych funkcjonariuszy kontrwywiadu Federalnego Biura Śledczego. Po założeniu kajdanek Hanssen odwrócił się do jednego z nich i powiedział - Dlaczego zajęło to wam tak długo?

Już 6 sierpnia 2002 roku zapadł wyrok. Robert Hanssen został uznany winnym szpiegostwa na rzecz Związku Sowieckiego i Federacji Rosyjskiej. W zamian za wyjaśnienie, co zdradził, oskarżyciel nie zażądał kary śmierci. Hanssen został skazany na dożywotnie więzienie.

Przez następne dwa lata Robert Hanssen opowiadał funkcjonariuszom FBI co przekazał KGB i SWR, obecnie odsiaduje wyrok w specjalnym ściśle strzeżonym federalnym więzieniu we Florence, w stanie Kolorado, gdzie spędza 23 godziny w izolatce.

Brian Kelly po aresztowaniu Hanssena został oczyszczony z wszelkich zarzutów, i po otrzymaniu listu z przeprosinami od George'a Teneta, ówczesnego Dyrektora Centrali Wywiadu (tym samym szefa CIA), powrócił do pracy w Agencji.

Federalne Biuro Śledcze, które nie czuło się odpowiedzialne za całą sprawę, nie chciało przeprosić Kelly'ego. Dopiero po interwencji telewizji na początku 2003 roku otrzymał on list z przeprosinami od następcy Louisa Freeha, pełniącego obowiązki dyrektora FBI Thomasa Pickarda.

Jacek Przybylski „Szpiegowski spektakl Kremla”

„Do Rzeczy” 27 maja 2013 r.

 

„Wyrzucanie z kraju szpiegów obcego wywiadu to rutynowa działalność służb.

Najczęściej wrogi agent najpierw długo śledzony jest przez „cienie” z kontrwy-

wiadu, a następnie w dogodnym dla władz momencie oficjalnie zatrzymywany

i wzywany do opuszczenia kraju.

 

Nakryty szpieg pakuje wówczas manatki i znika, a media o całej sprawie nie mają bladego pojęcia. Jednak gdy w połowie maja amerykański dyplomata niskiej rangi próbował zwerbować członka rosyjskich służb, Kreml rozpoczął głośny medialny spektakl.

 

Władze ujawniły mediom zarówno wiadomość o schwytaniu agenta, jak i jego tożsamość. Według funkcjonariuszy FSB (następców KGB) to Ryan Christopher Fogle, trzeci sekretarz w sekcji politycznej ambasady USA w Moskwie.

 

Dziennikarze  otrzymali też film z zatrzymania (wyglądający jak amatorski zwiastun szpiegowskiego filmu), a także wiele zdjęć domniemanego szpiega (np. gdy w blond peruce obezwładniony leży na ulicy).

 

Rosjanie pokazali też światu fotografie przedmiotów, które rzekomy agent CIA miał ponoć przy sobie, gdy wpadł w pułapkę kontrwywiadu. Te ostatnie bardzo rozczarowały jednak wszystkich, chcących podejrzeć ultranowoczesne zabawki agentów największego mocarstwa świata w XXI w. Wśród sfotografowanych gadżetów agenta Fogle’a znalazły się m.in. dwie peruki, zestaw do makijażu, papierowa mapa Moskwy, latarka, kompas, notatnik, bardzo stary telefon komórkowy, kilka par okularów przeciwsłonecznych, dwa noże, zapalniczka, baterie, dokumenty oraz plik banknotów o łącznej wartości 130 tys. dol.

 

„To zaliczka od kogoś, kto jest pod ogromnym wrażeniem twojego profesjonalizmu i kto bardzo ceniłby współpracę tobą w przyszłości. Twoje bezpieczeństwo jest dla nas ważne. Właśnie dlatego wybraliśmy tę formę skontaktowania się z tobą” – czytamy w liście, który według FSB znaleziono przy rzekomym szpiegu. List do potencjalnego informatora zawiera też konkretną ofertę: 100 tys. dol. za rozmowę (więcej, jeśli informator zgodzi się odpowiedzieć na konkretne pytania).

 

„Dodatkowo możemy zaoferować do miliona dolarów rocznie za długoterminową współpracę plus ekstra premie, jeśli otrzymalibyśmy jakieś przydatne informacje” – czytamy.

 

List zawiera także szczegółową instrukcję dla potencjalnego współpracownika, gdzie i jak stworzyć anonimowe konto na gmail.com, które służyłoby do przyszłych kontaktów, wraz z ostrzeżeniem, aby przy rejestracji nowej skrzynki pocztowej nie podawać prawdziwych danych (np. numeru telefonu komórkowego czy innych adresów poczty elektronicznej), a także by do rejestracji konta użyć najlepiej zupełnie nowego urządzenia (np. netbooka czy tabletu), kupionego oczywiście za gotówkę.

 

„Kiedy zarejestrujesz już nowe konto, prześlij wiadomość na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Dokładnie tydzień później sprawdź skrzynkę, aby odebrać naszą odpowiedź”. Instrukcja kończy się słowami:

 

„Czekamy z niecierpliwością na współpracę z tobą w najbliższej przyszłości. Twoi przyjaciele”.

 

Po krótkim zatrzymaniu w siedzibie FSB rzekomy szpieg został odwieziony do am-

basady USA. Władze w Moskwie uznały go za persona non grata i nakazały opuszcze-

nie Rosji. Amerykański ambasador został zaś wezwany na dywanik do moskiewskie-

go MSZ.

 

Władze Rosji pierwszy raz od dekady wydaliły z kraju amerykańskiego dyplomatę, publicznie oskarżając go o szpiegostwo. Kilka dni temu rosyjski generał chwalił

się też ujęciem agentów z Polski i Wielkiej Brytanii.

 

Amerykanie nie skomentowali oficjalnie rewelacji rosyjskich służb. Rzecznik Departamentu Stanu Patrick Ventrell potwierdził jedynie, że pracownik ambasady USA został na krótko zatrzymany i wypuszczony.

 

Taki komunikat nie dziwi. Analitycy nie mogą jednak zrozumieć, po co Amerykanie, dysponujący technologią, która pozwala likwidować wrogów  na odludnych terenach Pakistanu, mieliby wysyłać na moskiewską misję agenta z kompasem w ręku i peruką na głowie. Zawstydzić CIA.

 

 

– Prezydent Putin może wykorzystać skandal szpiegowski do celów politycznych.   Dzięki niej może przekonywać, że bezpieczeństwo Rosji nadal zagrożone jest przez agentów z USA i z innych zachodnich krajów, ale rząd działa skutecznie i wszelkich wrogów wykrywa – mówi „Do Rzeczy” Piotr Kościński, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

 

Władimir Putin już wcześniej oskarżał USA o wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Rosji. Władze na Kremlu wielokrotnie przedstawiały też członków opozycji jako marionetki w rękach USA, a kilka miesięcy temu zaostrzyły działania wobec organizacji pozarządowych, otrzymujących pomoc z zagranicy. Według „Izwiestii” rosyjscy prokuratorzy uznali nawet ostatnio Centrum Lewady – niezależną pracownię badania opinii publicznej – za „zagranicznego agenta”.

 

Fiodor Łukianow, redaktor naczelny pisma „Rosja w Polityce Globalnej”, wątpi jednak, jakoby za nowym skandalem szpiegowskim stał ukryty cel ugrania czegoś przez Kreml na krajowej scenie politycznej. – Nie sądzę, by Putin potrzebował dodatkowego argumentu do przekonania opinii publicznej w Rosji o zagrożeniu ze strony Ameryki. Po prostu w styczniu nasze służby złapały i wyrzuciły z Rosji amerykańskiego szpiega bez żadnego szumu w mediach. Ponieważ Amerykanie szybko znów spróbowali zwerbować rosyjskiego informatora, członkowie kontrwywiadu naprawdę się wściekli i nagłośnili sprawę, aby wzmocnić presję na Stany Zjednoczone – tłumaczy „Do Rzeczy” Łukianow, dodając, że władze skorzystały z okazji, by nieco sarkastycznie ukazać Rosjanom przestarzałe amerykańskie technologie szpiegowskie.

 

Zdaniem analityka waszyngtońskiej Heritage Foundation niezadowolone z aktywności wywiadu USA na terenie Rosji władze w Moskwie wykorzystały sprawę Fogle’a do zawstydzenia CIA. – Przypuszczam, że po wyrzuceniu pierwszego domniemanego agenta nadal próbowaliśmy rekrutować oficerów rosyjskiego wywiadu. Pełna teatralnych gestów relacja z zatrzymania była więc formą powiedzenia „już wystarczy” – tłumaczył Brookes. Coś może być na rzeczy. Jeden z członków rosyjskich służb żalił się bowiem ostatnio dziennikarzom „Russia Today” na „bezczelne” zachowania agentów CIA, którzy przekroczyli wszelkie granice przyzwoitości w szpiegowskim fachu. Oficer FSB zdradził też dziennikarzom, że Fogle był śledzony od początku pobytu w Moskwie, czyli od 2011 r.

 

Gdyby jednak ludzie z FSB naprawdę uważali 29-latka z USA za poważne zagrożenie, to nie aresztowaliby go tak szybko, tylko pozwoliliby mu uwierzyć, iż naprawdę zwerbował podwójnego agenta, przez lata inkasowaliby sowite amerykańskie honoraria i skrupulatnie korzystaliby z informacji o tym, o co pyta CIA. A kogo chciała pytać?

 

Według Rosjan Fogle próbował skusić do współpracy oficera FSB, specjalizującego się w sprawach Kaukazu Północnego – regionu, którym, zwłaszcza po przeprowadzo-

nych przez dwóch Czeczenów zamachach w Bostonie, USA szczególnie się interesują.

 

– Początkowo nie mogliśmy uwierzyć, że takie zachowanie w ogóle może mieć miej-

sce, ponieważ, jak dobrze wiecie, ostatnio FSB bardzo aktywnie pomagało w śledztwie

dotyczącym ataków bombowych w Bostonie – tymi słowami strofował po rosyjsku

amerykańskich przełożonych Fogle’a, którzy zostali wezwani do złapanego kolegi. –

 

Czy macie jakieś pytania dotyczące tego, co wam pokazaliśmy? – pyta nauczycielskim tonem Rosjanin, kończąc kilkuminutową karcącą mowę, a zmieszani Amerykanie nerwowo zerkając na siebie, tylko kręcą głowami. Taki obrazek musiał w Rosji spodobać się wielu przeciwnikom imperialistycznego reżimu

i przysporzyć zwolenników Putinowi, którego ludzie utarli nosa Amerykanom.

Analitycy ds. bezpieczeństwa, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają jednak, że

skandal nie jest niczym specjalnym.

 

Mimo zakończenia zimnej wojny agenci z Rosji

i USA wciąż aktywnie prowadzą operacje przeciwko sobie. Amerykanie szacują, 

że Moskwa ma obecnie w Waszyngtonie tylu szpiegów, ilu za czasów zimnej wojny.

 

– Wielkie mocarstwa od dawna wzajemnie się szpiegowały, szpiegują i szpiegować

będą. Wątpię więc, by skandal związany ze złapaniem i z deportowaniem pana

Fogle’a wpłynął w poważniejszy sposób na wzajemne stosunki między Moskwą a Wa-

szyngtonem – przekonuje Fiodor Łukianow. Jego opinię zdaje się potwierdzać

przebieg niedawnego spotkania szefów dyplomacji USA i Rosji. Ani John Kerry, ani

Siergiej Ławrow nie podnieśli wówczas tematu wydalonego szpiega. Ławrow

powiedział zaś reporterom, że wracanie do tej sprawy nie ma sensu, bo wszystkie

informacje zostały już upublicznione. Agenci których nie było?

 

Dużo dziwniej wygląda sprawa rzekomego zatrzymania polskiego i brytyjskiego

szpiega w prorosyjskiej, samozwańczej Naddniestrzańskiej Republice Mołdawskiej.

 

Złapaniem agentów, którzy mieli działać pod płaszczykiem misji OBWE, pochwalił

się w zeszłym tygodniu w Dumie gen. Walerij Jewniewicz, doradca rosyjskiego ministra obrony, dodając, że zatrzymani są znani Rosjanom, bo „w 2008 r. zbierali informacje wojskowe w Osetii Południowej”. Rzecznicy OBWE i polskiego MSZ zaprzeczyli jednak tym informacjom.

 

– To bardzo zagadkowa historia. Nie wiadomo, czy rzeczywiście kogoś zatrzymano,

a jeśli tak, to kogo. Trudno mi sobie jednak wyobrazić szpiegów z Polski i Wielkiej Bry-

tanii oglądających w Naddniestrzu składy wojskowe, które można wygodnie i dokład-

nie obejrzeć z dowolnego satelity. Zresztą, co Polsce, a zwłaszcza Wielkiej Brytanii do

Naddniestrza? – zauważa Kościński. – Cała sprawa brzmi więc absurdalnie. To nagłe

poszukiwanie szpiegów może zaś potwierdzać tezę, że ostatnie afery szpiegowskie

służą do wewnętrznej rozgrywki politycznej w Rosji – dodaje analityk PISM”.

 

Dokumenty, cytaty, źródła:

 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Chapman

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Chapman

http://www.fakt.pl/Sexy-Miss-byla-rosyjskim-szpiegiem,artykuly,76000,1.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Hanssen

Jacek Przybylski „Szpiegowski spektakl Kremla” „Do Rzeczy” 27. V. 2013