Znalezione obrazy dla zapytania wielka szperaZnalezione obrazy dla zapytania wielka szperaZnalezione obrazy dla zapytania wielka szperaZnalezione obrazy dla zapytania wielka szperaZnalezione obrazy dla zapytania wielka szpera

 

 

"WIELKA SZPERA" ŁÓDZKIM GETCIE

 

W  łódzkim getcie (Litzmannstadt Ghetto) wywieszono plakaty ogłaszające "Wielką Szperę". Nikt nie mógł opuszczać swego domu.

Córki i synów zabierano rodzicom, mordowano wszystkich chorych i ludzi, którzy skończyli 65 lat. Po "Wielkiej Szperze" w 1942 roku łódzkie getto ( Litzmannstadt Ghetto) zamieniło się obóz pracy.

Lolek Grynfeld przeżył Wielką Szperę. Był w środku tych dramatycznych wydarzeń, pracował w szpitalu przy ul. Łagiewnickiej 36. Wspomnienia tamtych dni wracają jak koszmarny sen.

- Wciąż nie mogę o tym spokojnie opowiadać - mówi Lolek Grynfeld, 89-letni mieszkaniec Holon koło Tel Awiwu, który urodził się w Łodzi, a potem został więźniem Litzmannstadt Ghetto.

 - Widziałem, jak zabijano malutkie dzieci, rozpacz ich rodziców... Zbliża się 70. rocznica Wielkiej Szpery. Ta nazwa pochodzi od niemieckiego Allgemeine Gehsperre, czyli całkowitego zakazu wychodzenia z domu.

To było jedno z najdramatyczniejszych wydarzeń w życiu więźniów Litzmannstadt Ghetto. Paweł Spodenkowicz z łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, autor książki "Zaginiona dzielnica" poświęconej łódzkim Żydom, wyjaśnia, że deportacje więźniów getta do obozów zagłady przeprowadzono w sześciu etapach. "Wielka Szpera" była ostatnim z czterech z roku 1942. Ci, co pozostali, zostali wywiezieni na śmierć w dwóch etapach w roku 1944. - Pod koniec sierpnia 1942 roku Niemcy zażądali od żydowskiej administracji getta kontyngentu dzieci do lat 10 i dorosłych, którzy skończyli 65 lat - dodaje Paweł Spodenkiewicz. - Według dokładnie prowadzonych w getcie ewidencji, było 13 tysięcy takich osób. Ale jeszcze zanim nastąpiła Wielka Szpera, 1 i 2 września Niemcy zaczęli likwidować szpitale w getcie. Wywieźli z nich około tysiąca chorych. Za początek Wielkiej Szpery przyjmuje się datę 4 września. Wtedy miało miejsce pamiętne wystąpienie Chaima Rumkowskiego, przełożonego Starszeństwa Żydów w Litzmannstadt Ghetto. "Na nasze getto spadło wielkie nieszczęście - mówił. - Żądają od niego, by oddało najlepsze co posiada - dzieci i starych ludzi (...) Od chwili, gdy dowiedziałem się o naszym nieszczęściu jestem całkowicie załamany". Chaim Rumkowski wyjaśniał, że zażądano od niego 24 tysiące ofiar w ciągu ośmiu dni. Można było tę liczbę zmniejszyć do 20 tysięcy, pod warunkiem, że wysiedlone zostaną dzieci do 10 lat. Ale, że dzieci i starców było 13 tys. to uzupełniono tę liczbę chorymi... 5 września następuje ogłoszenie Wielkiej Szpery. Nikt nie ma prawa opuścić miejsca swego zamieszkania. Pod kamienice podjeżdżają ciężarówki z hitlerowcami oraz gettowską policją. - Niemcy mieli nadzieję, że tę selekcję dzieci i starszych osób załatwi żydowska administracja, z pomocą policji getta, strażaków i znanych z siły wozaków wożących mąkę, tak zwanej białej gwardii - tłumaczy Paweł Spodenkiewicz. - Obiecano im, że w zamian za to ocalą swoje dzieci. Postawiono ich przed diabelskim wyborem. Nie wiem jak sam zachowałbym się w tej sytuacji. Dlatego potępiam nie tych żydowskich policjantów, ale esesmanów, którzy stawiali ludzi przed takimi wyborami. Po pierwszym dniu szpery Niemcy zauważyli, że żydowska policja niezbyt gorliwie podchodzi do postawionego przed nią celu, więc wzięli sprawy w swoje ręce. Lolek Grynfeld niechętnie wspomina tamte wydarzenia, ale wie, że musi o nich mówić. Jest jednym z niewielu żyjących świadków tamtych tragicznych dni. Kiedy razem z mamą został przesiedlony do getta, zamieszkał w kamienicy przy ul. Lutomierskiej 14. Pracował najpierw jako listonosz. Któregoś dnia zaniósł list do prewentorium na Marysinie. Tam jedna z sióstr powiedziała, że musi dostarczyć poufną przesyłkę do głównej przełożonej centralnego szpitala przy ul. Łagiewnickiej 36. Kiedy zobaczyła go przełożona powiedziała, że wygląda na bystrego chłopca i może pracować u nich. Obiecała dodatkową zupę.

- Dodatkowa zupa to była wielka rzecz - opowiada Lolek Grynfeld. - Kompletowali siostry do szpitala. Ja chodziłem do ich domów, patrzyłem jak żyją, czy czysto mieszkają, oceniałem, czy nadają się do pracy w szpitalu. Potem dostał stałe zatrudnienie w centralnym szpitalu przy ul. Łagiewnickiej 36. Robił tam wszystko. Mył chorych, pracował w trupiarni, był gońcem. Gdy brakowało ludzi, siedział w izbie przyjęć, wypełniał za lekarzy dokumenty. - Nauczyłem się na pamięć 300 jednostek chorobowych po łacinie - wspomina. - Brali mnie na salę operacyjną. Mnie wszyscy lubili, ze wszystkimi się kolegowałem. Dostałem się nawet do biura szpitala. 1 2 › » Tagi: wielka szpera Litzmannstadt ghetto łódzkie getto getto łódź Wielka Szpera Łódź

Niedługo przed Wielką Szperą Lolek zachorował na żółtaczkę. Ale dwa tygodnie miał czekać na miejsce w szpitalu. Termin nadszedł na początku września. Matka, która pracowała w resorcie papierniczym odprowadzała go na ul. Łagiewnicką. Pod drodze spotkali siostrę z jego szpitala. Powiedziała im, żeby wracali.

- Niemcy ładują chorych na ciężarówki i wywożą! - ostrzegła pielęgniarka z centralnego szpitala. Lolek kazał matce wracać do domu. Sam ubrany w biały fartuch poszedł do szpitala. Nie wiedział, że rozpoczęła się Wielka Szpera....

Potem widział straszne rzeczy. Na ul. Łagiewnickiej 36 był punkt zborny, gdzie przywożono dzieci i starców z całego getta. Widział ciężarówki, do których ładowano przestraszonych ludzi, bitych, poniewieranych. Niektórzy próbowali uciekać. Niemcy strzelali do nich jak do kaczek. Na ul. Łagiewnickiej 37 znajdował się szpital dziecięcy. Dzieci wyrzucano z okien.

- Najpierw wyrzucano pierzyny, a potem dzieci - opowiada Lolek. - Wiele z nich było noworodkami. Widziałem jak ze szpitala wybiegła jedna z dziewczynek. Jeden z esesmanów strzelił do niej z zimną krwią. Był to Günter Fuchs, na którego procesie zeznawałem po wojnie.

W szpitalu w tym czasie leżał kuzyn Lolka, Moniek Lisser, syn siostry jego matki. Miał kłopoty z nerkami. Lolek poszedł go szukać. Liczył, że uda mu się go ukryć. Ale Mońka już niestety nie było...

Przez całą "Wielką Szperę" bał się o matkę, która została w kamienicy przy ul. Lutomierskiej. Miała tylko 42 lata, ale była schorowana, wyglądała na starszą. Naprzeciw znajdowała się straż ogniowa. Pracował w niej kolega Lolka. Umówił się z nim, że będzie dzwonił do niego ze szpitala i pytał czy jest bezpiecznie. Matka wiedziała, że razie niebezpieczeństwa ma wywiesić czerwoną płachtę. Na początku września 1942 roku ta płachta pojawiła się w oknie. Lolek pobiegł na ul. Lutomierską. Mieszkańcy kamienicy stali w rzędzie. Mama też. W kolejce do selekcji. Lolek ustawił się przy niej. Niemiec, który dokonywał selekcji, zapytał chłopaka co tu robi. Odpowiedział, że pracuje w szpitalu, ale idzie z matką. Esesman kopnął go w tyłek i razem z matką przesunął na stronę życia...

Nieżyjący już Julian Baranowski, wielki znawca tematyki Litzmannstadt Ghetto w swojej książce "Vademecum getta" cytuje wspomnienia 18-letniego wtedy Dawida Sierakowiaka: "Po drugiej (...) zajechały na naszą ulicę rolwagi z komisjami lekarskimi, policjantami, strażakami, pielęgniarkami, którzy rozpoczęli brankę. Zamknięto dom naprzeciwko nas (ul. Spacerowa 8), skąd po półtorej godzinie wydobyto troje dzieci. Krzyki, walka i płacz matek oraz całej asystującej ulicy były nie do opisania. Rodzice zabieranych dzieci formalnie szaleli...".

Paweł Spodenkiewicz opowiada, że podczas "Wielkiej Szpery" dochodziło do dantejskich scen. Rodzice nie chcieli oddać dzieci. Wielu szło za nimi. Inni próbowali uciekać z synami, córkami.

- Przeanalizowałem Kronikę Getta i oszacowałem na podstawie statystyki pochówków, że zastrzelono około 200 rodziców, którzy nie chcieli oddać swych dzieci - mówi Paweł Spodenkiewicz.

 

Od 3 do 12 września 1942 roku do obozu w Chełmnie nad Nerem wywieziono 15,6 tysiąca dzieci, starców i chorych. Dzieci pracowników administracji pozostały. Z tych urodzonych na terenie getta uratowano kilkoro, m.in. syna Borucha Praszkiera, szefa wydziału ds. poruczeń, zaprzyjaźnionego z Rumkowskim. Rumkowski akceptował listy osób przeznaczonych do wywózki do obozu w Chełmnie. Powołał też tzw. komisję wysiedleń. Przewodniczącym był Stanisław Jacobson, prezydent sądu. Policja przyprowadzała wytypowane osoby do punktów zbiorczych, głównie do centralnego więzienia przy ul. Czarneckiego. Stamtąd byli odprowadzani na stację Radegast.

Wywózka z września 1942 roku zakończyła proces przekształcania getta w jeden olbrzymi obóz pracy. Ograniczono liczbę pracowników żydowskiej administracji, która wcześniej liczyła 14 tysięcy urzędników, policjantów, listonoszy, tramwajarzy. Większość więźniów getta musiała pracować w rozmaitych zakładach.

Potem na prawie dwa lata wstrzymano wywózki do obozów zagłady. Decyzja o ostatecznej likwidacji Litzmannstadt Ghetto zapadła w maju 1944 roku. Wtedy odpowiedni rozkaz wydał Heinrich Himmler. W czerwcu przystąpiono do realizacji tego rozkazu. Ruszyły transporty do Chełmna nad Nerem. Od 23 czerwca do 15 lipca wywieziono ponad 7170 osób. Potem zaprzestano wywózek. Ale tylko do 1 sierpnia 1944 roku .

- Ścierały się wtedy koncepcje o to co zrobić z gettem, które zaopatrywało dwie dywizje armii niemieckiej - opowiadał Julian Baranowski. - Albert Speer, odpowiedzialny za gospodarkę wojenną Rzeszy, minister amunicji i uzbrojenia, spowodował że deportacje wstrzymano. Wybuch Powstania Warszawskiego sprawił, że transporty znów ruszyły i powrócono do ostatecznej likwidacji getta. Chaim Rumkowski został poinformowany o wznowieniu "ewakuacji w głąb III Rzeszy"... Na nic zdały się apele Rumkowskiego i władz niemieckich, by ludzie zgłaszali się dobrowolnie do transportów. Zgłosiło się tylko kilkadziesiąt osób. Rozpoczęły się łapanki, blokady ulic. Ta akcja trwała 20 dni. Tyle, że od sierpnia wagony z ludźmi ze stacji Radegast nie jechały już do Chełmna nad Nerem, ale do Auschwitz-Birkenau.

Kolaborant niemiecki, szef łódzkiego Judenratu (Rady Żydowskiej)  Chaim Rumkowski  (wyraził zgodę na "Wielką Szperę" grożąc rodzicom śmiercią i innymi karami.

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/647617,70-lat-temu-w-lodzkim-getcie-rozpoczela-sie-wielka-szpera,id,t.html