foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

BIAŁY DOM Z KREMLEM I AGENTURA W TLE

https://www.salon24.pl/u/aleszum/560441,bialy-dom-z-kremlem-i-agentura-w-tle,6

Już 6 sierpnia 2002 roku zapadł wyrok. Robert Hanssen został uznany winnym szpiegostwa na rzecz Związku Sowieckiego i Federacji Rosyjskiej. W zamian za wyjaśnienie, co zdradził, oskarżyciel nie zażądał kary śmierci. Hanssen został skazany na dożywotnie więzienie.

Przez następne dwa lata Robert Hanssen opowiadał funkcjonariuszom FBI co przekazał KGB i SWR, obecnie odsiaduje wyrok w specjalnym ściśle strzeżonym federalnym więzieniu we Florence, w stanie Kolorado, gdzie spędza 23 godziny w izolatce.

Brian Kelly po aresztowaniu Hanssena został oczyszczony z wszelkich zarzutów, i po otrzymaniu listu z przeprosinami od George'a Teneta, ówczesnego Dyrektora Centrali Wywiadu (tym samym szefa CIA), powrócił do pracy w Agencji.

Federalne Biuro Śledcze, które nie czuło się odpowiedzialne za całą sprawę, nie chciało przeprosić Kelly'ego. Dopiero po interwencji telewizji na początku 2003 roku otrzymał on list z przeprosinami od następcy Louisa Freeha, pełniącego obowiązki dyrektora FBI Thomasa Pickarda.

Jacek Przybylski „Szpiegowski spektakl Kremla”

„Do Rzeczy” 27 maja 2013 r.

„Wyrzucanie z kraju szpiegów obcego wywiadu to rutynowa działalność służb.

Najczęściej wrogi agent najpierw długo śledzony jest przez „cienie”

z kontrwywiadu, a następnie w dogodnym dla władz momencie oficjalnie zatrzymywany i wzywany do opuszczenia kraju.

Nakryty szpieg pakuje wówczas manatki i znika, a media o całej sprawie nie mają bladego pojęcia. Jednak gdy w połowie maja amerykański dyplomata niskiej rangi próbował zwerbować członka rosyjskich służb, Kreml rozpoczął głośny medialny spektakl.

Władze ujawniły mediom zarówno wiadomość o schwytaniu agenta, jak i jego tożsamość. Według funkcjonariuszy FSB (następców KGB) to Ryan Christopher Fogle, trzeci sekretarz w sekcji politycznej ambasady USA w Moskwie.

Dziennikarze otrzymali też film z zatrzymania (wyglądający jak amatorski zwiastun szpiegowskiego filmu), a także wiele zdjęć domniemanego szpiega (np. gdy w blond peruce obezwładniony leży na ulicy).

Rosjanie pokazali też światu fotografie przedmiotów, które rzekomy agent CIA miał ponoć przy sobie, gdy wpadł w pułapkę kontrwywiadu. Te ostatnie bardzo rozczarowały jednak wszystkich, chcących podejrzeć ultranowoczesne zabawki agentów największego mocarstwa świata w XXI w. Wśród sfotografowanych gadżetów agenta Fogle’a znalazły się m.in. dwie peruki, zestaw do makijażu, papierowa mapa Moskwy, latarka, kompas, notatnik, bardzo stary telefon komórkowy, kilka par okularów przeciwsłonecznych, dwa noże, zapalniczka, baterie, dokumenty oraz plik banknotów o łącznej wartości 130 tys. dol.

„To zaliczka od kogoś, kto jest pod ogromnym wrażeniem twojego profesjonalizmu i kto bardzo ceniłby współpracę tobą w przyszłości. Twoje bezpieczeństwo jest dla nas ważne. Właśnie dlatego wybraliśmy tę formę skontaktowania się z tobą” – czytamy w liście, który według FSB znaleziono przy rzekomym szpiegu. List do potencjalnego informatora zawiera też konkretną ofertę: 100 tys. dol. za rozmowę (więcej, jeśli informator zgodzi się odpowiedzieć na konkretne pytania).

„Dodatkowo możemy zaoferować do miliona dolarów rocznie za długoterminową współpracę plus ekstra premie, jeśli otrzymalibyśmy jakieś przydatne informacje” – czytamy.

List zawiera także szczegółową instrukcję dla potencjalnego współpracownika, gdzie i jak stworzyć anonimowe konto na gmail.com, które służyłoby do przyszłych kontaktów, wraz z ostrzeżeniem, aby przy rejestracji nowej skrzynki pocztowej nie podawać prawdziwych danych (np. numeru telefonu komórkowego czy innych adresów poczty elektronicznej), a także by do rejestracji konta użyć najlepiej zupełnie nowego urządzenia (np. netbooka czy tabletu), kupionego oczywiście za gotówkę.

„Kiedy zarejestrujesz już nowe konto, prześlij wiadomość na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Dokładnie tydzień później sprawdź skrzynkę, aby odebrać naszą odpowiedź”. Instrukcja kończy się słowami:

„Czekamy z niecierpliwością na współpracę z tobą w najbliższej przyszłości. Twoi przyjaciele”.

Po krótkim zatrzymaniu w siedzibie FSB rzekomy szpieg został odwieziony

do ambasady USA. Władze w Moskwie uznały go za persona non grata i nakazały opuszczenie Rosji. Amerykański ambasador został zaś wezwany na dywanik do moskiewskiego MSZ.

BIAŁY DOM Z KREMLEM I AGENTURĄ W TLE

Władze Rosji pierwszy raz od dekady wydaliły z kraju amerykańskiego dyplomatę, publicznie oskarżając go o szpiegostwo. Kilka dni temu rosyjski generał chwalił się też ujęciem agentów z Polski i Wielkiej Brytanii.

Amerykanie nie skomentowali oficjalnie rewelacji rosyjskich służb. Rzecznik Departamentu Stanu Patrick Ventrell potwierdził jedynie, że pracownik ambasady USA został na krótko zatrzymany i wypuszczony.

Taki komunikat nie dziwi. Analitycy nie mogą jednak zrozumieć, po co Amerykanie, dysponujący technologią, która pozwala likwidować wrogów  na odludnych terenach Pakistanu, mieliby wysyłać na moskiewską misję agenta z kompasem w ręku i peruką na głowie. Zawstydzić CIA.

– Prezydent Putin może wykorzystać skandal szpiegowski do celów politycznych.  Dzięki niej może przekonywać, że bezpieczeństwo Rosji nadal zagrożone jest przez agentów z USA i z innych zachodnich krajów, ale rząd działa skutecznie i wszelkich wrogów wykrywa – mówi „Do Rzeczy” Piotr Kościński, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Władimir Putin już wcześniej oskarżał USA o wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Rosji. Władze na Kremlu wielokrotnie przedstawiały też członków opozycji jako marionetki w rękach USA, a kilka miesięcy temu zaostrzyły działania wobec organizacji pozarządowych, otrzymujących pomoc z zagranicy. Według „Izwiestii” rosyjscy prokuratorzy uznali nawet ostatnio Centrum Lewady – niezależną pracownię badania opinii publicznej – za „zagranicznego agenta”.

Fiodor Łukianow, redaktor naczelny pisma „Rosja w Polityce Globalnej”, wątpi jednak, jakoby za nowym skandalem szpiegowskim stał ukryty cel ugrania czegoś przez Kreml na krajowej scenie politycznej. – Nie sądzę, by Putin potrzebował dodatkowego argumentu do przekonania opinii publicznej w Rosji o zagrożeniu ze strony Ameryki. Po prostu w styczniu nasze służby złapały i wyrzuciły z Rosji amerykańskiego szpiega bez żadnego szumu w mediach. Ponieważ Amerykanie szybko znów spróbowali zwerbować rosyjskiego informatora, członkowie kontrwywiadu naprawdę się wściekli i nagłośnili sprawę, aby wzmocnić presję na Stany Zjednoczone – tłumaczy „Do Rzeczy” Łukianow, dodając, że władze skorzystały z okazji, by nieco sarkastycznie ukazać Rosjanom przestarzałe amerykańskie technologie szpiegowskie.

Zdaniem analityka waszyngtońskiej Heritage Foundation niezadowolone z aktywności wywiadu USA na terenie Rosji władze w Moskwie wykorzystały sprawę Fogle’a do zawstydzenia CIA. – Przypuszczam, że po wyrzuceniu pierwszego domniemanego agenta nadal próbowaliśmy rekrutować oficerów rosyjskiego wywiadu. Pełna teatralnych gestów relacja z zatrzymania była więc formą powiedzenia „już wystarczy” – tłumaczył Brookes. Coś może być na rzeczy. Jeden z członków rosyjskich służb żalił się bowiem ostatnio dziennikarzom „Russia Today” na „bezczelne” zachowania agentów CIA, którzy przekroczyli wszelkie granice przyzwoitości w szpiegowskim fachu. Oficer FSB zdradził też dziennikarzom, że Fogle był śledzony od początku pobytu w Moskwie, czyli od 2011 r.

Gdyby jednak ludzie z FSB naprawdę uważali 29-latka z USA za poważne zagrożenie, to nie aresztowaliby go tak szybko, tylko pozwoliliby mu uwierzyć, iż naprawdę zwerbował podwójnego agenta, przez lata inkasowaliby sowite amerykańskie honoraria i skrupulatnie korzystaliby z informacji o tym, o co pyta CIA. A kogo chciała pytać? Według Rosjan Fogle próbował skusić do współpracy oficera FSB, specjalizującego się w sprawach Kaukazu Północnego – regionu, którym, zwłaszcza po przeprowadzonych przez dwóch Czeczenów zamachach w Bostonie, USA szczególnie się interesują.

– Początkowo nie mogliśmy uwierzyć, że takie zachowanie w ogóle może mieć miejsce, ponieważ, jak dobrze wiecie, ostatnio FSB bardzo aktywnie pomagało w śledztwie dotyczącym ataków bombowych w Bostonie – tymi słowami strofował po rosyjsku amerykańskich przełożonych Fogle’a, którzy zostali wezwani do złapanego kolegi. – Czy macie jakieś pytania dotyczące tego, co wam pokazaliśmy? – pyta nauczycielskim tonem Rosjanin, kończąc kilkuminutową karcącą mowę, a zmieszani Amerykanie nerwowo zerkając na siebie, tylko kręcą głowami. Taki obrazek musiał w Rosji spodobać się wielu przeciwnikom imperialistycznego reżimu i przysporzyć zwolenników Putinowi, którego ludzie utarli nosa Amerykanom.

Analitycy ds. bezpieczeństwa, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają jednak, że skandal nie jest niczym specjalnym.

Mimo zakończenia zimnej wojny agenci z Rosji i USA wciąż aktywnie prowadzą operacje przeciwko sobie. Amerykanie szacują,  że Moskwa ma obecnie w Waszyngtonie tylu szpiegów, ilu za czasów zimnej wojny. – Wielkie mocarstwa od dawna wzajemnie się szpiegowały, szpiegują i szpiegowaćbędą. Wątpię więc, by skandal związany ze złapaniem i z deportowaniem pana Fogle’a wpłynął w poważniejszy sposób na wzajemne stosunki między Moskwą a Waszyngtonem – przekonuje Fiodor Łukianow. Jego opinię zdaje się potwierdzać przebieg niedawnego spotkania szefów dyplomacji USA i Rosji. Ani John Kerry, ani Siergiej Ławrow nie podnieśli wówczas tematu wydalonego szpiega. Ławrow powiedział zaś reporterom, że wracanie do tej sprawy nie ma sensu, bo wszystkie informacje zostały już upublicznione. Agenci których nie było?

Dużo dziwniej wygląda sprawa rzekomego zatrzymania polskiego i brytyjskiego

szpiega w prorosyjskiej, samozwańczej Naddniestrzańskiej Republice Mołdawskiej.

Złapaniem agentów, którzy mieli działać pod płaszczykiem misji OBWE, pochwalił

się w zeszłym tygodniu w Dumie gen. Walerij Jewniewicz, doradca rosyjskiego ministra obrony, dodając, że zatrzymani są znani Rosjanom, bo „w 2008 r. zbierali informacje wojskowe w Osetii Południowej”. Rzecznicy OBWE i polskiego MSZ zaprzeczyli jednak tym informacjom. – To bardzo zagadkowa historia. Nie wiadomo, czy rzeczywiście kogoś zatrzymano, a jeśli tak, to kogo. Trudno mi sobie jednak wyobrazić szpiegów z Polski i Wielkiej Brytanii oglądających w Naddniestrzu składy wojskowe, które można wygodnie i dokładnie obejrzeć z dowolnego satelity. Zresztą, co Polsce, a zwłaszcza Wielkiej Brytanii do Naddniestrza? – zauważa Kościński. – Cała sprawa brzmi więc absurdalnie. To nagłe poszukiwanie szpiegów może zaś potwierdzać tezę, że ostatnie afery szpiegowskie służą do wewnętrznej rozgrywki politycznej w Rosji – dodaje analityk PISM”.

Dokumenty, cytaty, źródła:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Chapman

http://www.fakt.pl/Sexy-Miss-byla-rosyjskim-szpiegiem,artykuly,76000,1.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Hanssen

 Jacek Przybylski „Szpiegowski spektakl Kremla”„Do Rzeczy” 27. V. 2013