foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

AMERYKAŃSCY ŻYDZI PRZECIWKO POLSCE

 Według "Forward", żydowskiego pisma w USA, wysuwane roszczenia mają dziś jednoczyć Żydów i Niemców. Dotychczasowe powodzenie żydowskiego ruchu roszczeniowego skłania ludzi biorących w nim udział do dalszych działań wymierzonych w Polskę.
Artykuł Nathaniela Poppera w żydowskim piśmie "Forward" z 6 sierpnia 2004 r. nawołuje Żydów i Niemców, by wspólnymi siłami zaspokajali swoje roszczenia przeciw Polsce. Tekst nosi znamienny tytuł: "Bitwa roszczeniowa rozszerza się na polski front".

Autor pisze, że "wspólna walka Żydów i etnicznych Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy przeżyli Holocaust... Nowe światło pada na opór Polski w zaspakajaniu [niby słusznych] majątkowych roszczeń". W tym artykule znalazł się uderzający zwrot o tych, "którzy przeżyli Holocaust" jako kategorii obejmującej wspólnie Żydów i Niemców. Do niedawna, według Żydów, wyłącznie Żydzi mieli prawo być uznani jako "Holocaust survivors", czyli ci, którzy przeżyli Holokaust. Teraz w tej samej kategorii Popper umieszcza i Żydów i Niemców - dzięki temu, że łączy ich w ruchu roszczeniowym przeciw Polsce. Popper cytuje Żyda, doradcę prezydenta Clintona, Stuarta Eizenstata: "Jest rzeczą wysoce niemoralną, że rząd USA nie poparł żydowskich roszczeń wtedy, kiedy Polska przystępowała do NATO i do Unii Europejskiej".

Czytaj więcej:  AMERYKAŃSCY ŻYDZI PRZECIWKO POLSCE

KIM  NAPRAWDĘ JEST PROF. ANDRZEJ RZEPLIŃSKI?

O CO GRA SZEF TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO?

RZEPLIŃSKI ZHAŃBIŁ PAMIĘĆ BŁ. KS. JERZEGO POPIEŁUSZKI

ZATAJAJĄC SWOJĄ WIEDZĘ O GŁÓWNYCH SPRAWCACH MORDU BEZPIEKI

Z ATAKIEM NA RADIO MARYJA W TLE

 

66-letni prof. Andrzej Rzepliński, szef Trybunału Konstytucyjnego chce uchodzić za apolitycznego obrońcę Konstytucji. Prestiżowe funkcje zawdzięcza jednak głosom polityków Platformy Obywatelskiej i postkomunistów z SLD. Cieniem na jego wizerunku kładzie się milczące przyzwolenie na bezkarność faktycznych sprawców mordu na bł. ks. Jerzym Popiełuszce, przez wycofanie się Fundacji Helsińskiej z monitorowania śledztwa, a także firmowanie przez niego zapisów w ustawie lustracyjnej z 1998 roku, które chroniły najważniejszych konfidentów peerelowskich tajnych służb.

 

MARSZAŁEK TRZECIEJ IZBY STRAŻNIK III RP

 

Trybunał Konstytucyjny pełni w polskim systemie politycznym funkcję bezpiecznika III RP.

Profesor Rzepliński dużo czasu poświęcił w ostatnich tygodniach, aby podkreślać przynależność członków TK do korporacji sędziowskiej. Faktycznie TK w polskim ustroju jest trzecią izbą parlamentu, tyle, że wybieraną przez polityków. Szef TK pełni w nim rolę zbliżoną do Marszałka Sejmu lub Senatu. W zamyśle komunistycznych twórców TK (powstał on w latach 1982 - 1985, a więc w apogeum stanu wojennego) miał on zagwarantować obronę ich pozycji, wpływów, majątków po dokonaniu transformacji.

Stabilności tego "bezpiecznika" miały służyć długie 9 - letnie kadencje sędziów TK. Aby móc zmienić III RP, trzeba było zdobyć większość , pozwalająca zmienić Konstytucję, albo utrzymać się przy władzy minimum dwie kadencje, by obsadzić swoimi ludźmi TK. Czyli scenariusz bardzo trudny do zrealizowania.

Rzepliński do TK trafił w 2007 roku dzięki głosom koalicji PO - PSL. Na początku grudnia 2010 roku dzięki wskazaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego został prezesem TK. To bardzo odpowiedzialna funkcja, bo to szef TK decyduje o priorytetach prac Trybunału, a także ustala składy sędziowskie. Tuż po nominacji w wywiadzie udzielonym Robertowi Mazurkowi otwarcie przyznał: mój system wartości konserwatywnego liberała jest bliski systemowi wartości Platformy Obywatelskiej.

Zanim Rzepliński został sędzią TK, Platforma próbowała bezskutecznie uczynić go w 2005 roku Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Dwukrotnie przegrywał głosowania w 2005 roku. Najpierw w Sejmie, a przy drugim podejściu w Senacie zdominowanym wówczas przez SLD. W obu wypadkach przeciwko jego kandydaturze głosowali także politycy PiS.Platforma zgłosiła po raz pierwszy kandydaturę Rzeplińskiego na członka TK, ale nie uzyskało to aprobaty większości sejmowej.

Przez 8 lat bycia sędzią TK Rzepliński starał się budować wizerunek bezstronnego strażnika Konstytucji. Czasem jednak ponosił go wrodzony temperament lub konieczność spłaty politycznych długów. Gdy w 2014 roku po kompromitujących wpadkach Państwowej Komisji Wyborczej przy wyborach samorządowych (trwające tygodnie obliczanie wyników, ogromna liczba nieważnych głosów, bardzo duża różnica między sondażami przed lokalami wyborczymi a podanymi wynikami) podniosły się głosy opozycji (PiS, SLD, Korwin), domagające się powtórzenia wyborów, Rzepliński wszedł w rolę komentatora politycznego. To był dobry moment, żeby zejść, a nie został wykorzystany - powiedział, odnosząc sie do apeli szefa SLD Leszka Millera, kwestionujących uczciwość wyborów.

 

Dowód, że pamięta o sympatiach politycznych dał tuż po nominacji na szefa TK w kwietniu 2011 roku, gdy zażądał zmiany prowadzącego debatę poświęconą pamięci Rzecznika Praw Obywatelskich, która miała się odbyć w siedzibie Trybunału.

Grożąc odmową goszczenia uczestników, zmusił organizatorów do rezygnacji z zaproszenia dla krytykującego rząd PO - PSL publicysty Łukasza Warzechy.

Największy popis lojalności partyjnej Rzepliński dał jednak patronując skokowi PO na Trybunał Konstytucyjny po przegranych wyborach prezydenckich w maju 2015 roku. PO, czując zbliżającą się kolejną klęskę wyborczą, postanowiło zadbać o ugruntowanie swoich wpływów i przegłosowało nowelizację ustawy o TK . Jednocześnie dokonało wyboru pięciu nowych sędziów , którzy mieli zastąpić w TK tych, którym w końcu tego roku upływała kadencja.

W wypadku dwóch sędziów kadencja miała się skończyć się dopiero w grudniu, ale zmiana prawa umożliwiła dokonanie wyborów na "zapas".

W ten sposób PO chciało uczynić z TK skuteczny miecz do waliki z prezydentem Andrzejem Dudą i przyszłym rządem PiS.

Rzepliński nie tylko nie bronił TK przed zawłaszczeniem go przez koalicję PO - PSL, ale odegrał w tej operacji kluczową rolę. To on był prawdziwym twórcą projektu PO dotyczącego nowelizacji ustawy o TK i to on akceptował ostatecznie wszystkich kandydatów na nowych sędziów, jakich zgłosiła koalicja PO - PSL.

Czy powinno to być zaskoczeniem? Raczej nie!

Rzepliński od początku narodzin III RP zajmował się technicznym "doglądaniem" trwałości jej konstytucyjnej konstrukcji po to, aby odpowiadała ona potrzebom jej elit.

 

 

 

FUNDACJA HELSIŃSKA UMYWA RĘCE

ZBRODNIA ESBECKA DOKONANA NA KSIĘDZU JERZYM POPIEŁUSZCE

 

Wraz z ukonstytuowaniem się rządu Tadeusza Mazowieckiego duża część społeczeństwa miała nadzieję na wyjaśnienie zbrodni komunistycznej bezpieki. Również tych najgłośniejszych, np. na ks. Jerzym Popiełuszce - kapelanie "Solidarności". I początkowo nadzieje te wydawały się mieć realne podstawy. W sierpniu 1989 roku powołano Sejmową Komisję Nadzwyczajną do Zbadania Działalności MSW na czele której stanął poseł Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego (OKP) Jan Maria Rokita.

Wiosną 1990 roku w Departamencie Prokuratury ówczesnego Ministerstwa Sprawiedliwości powołano specjalny zespół prokuratorów, który miał zająć się śledztwami w sprawie zbrodni komunistycznej bezpieki. W zespole tym znalazło się m.in. dwóch doświadczonych prokuratorów: Józef Gurgul i Andrzej Witkowski, którym w lipcu 1990 roku powierzono do prowadzenia sprawę kierowania wykonaniem zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Od początku było jasne, że kluczowymi osobami w tym śledztwie będą skazani w procesie toruńskim z 1985 roku czterej esbecy: Grzegorz Piotrowski, Adam Pietruszka, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. Sprawą tego śledztwa od początku interesowało się wiele organizacji, w tym przede wszystkim działacze polskiego Komitetu Helsińskiego w osobach Marka Nowickiego i Andrzeja Rzeplińskiego. Uczestniczyli oni prowadzonych przez Gurgula i Witkowskiego przesłuchaniach skazanych w toruńskim procesie. Głównie dlatego, że do Komitetu Helsińskiego dotarły informacje o tym, że ich prawa jako więźniów są od wielu lat nagminnie łamane. Chodziło zwłaszcza o Pietruszkę, który najbardziej nie mógł pogodzić się z werdyktem, jaki zapadł w jego sprawie. Najważniejsze przesłuchanie miało miejsce w dniu 8 czerwca 1990 roku w Zakładzie Karnym w Barczewie. Odpytywany przez prokuratora Gurgula Pietruszka bardzo precyzyjnie opisał wówczas w jaki sposób szef MSW Czesław Kiszczak zmuszał go do przyjęcia na siebie winy za zbrodnię na ks. Jerzym Popiełuszce. Fakty, jakie wyjawił w czasie tego przesłuchania Pietruszka, dawały podstawę do postawienia byłemu szefowi MSW zarzutu manipulowania śledztwem w sprawie zbrodni na księdzu, jakie MSW prowadziło na przełomie listopada i grudnia 1985 roku. Na protokole ze wspomnianego przesłuchania widnieje następująca adnotacja: stosownie do prośby Adama Pietruszki przy wykonywaniu niniejszej czynności procesowej są obecni przedstawiciele Komitetu Helsińskiego: panowie Marek Nowicki i Andrzej Rzepliński , zamieszkali w Warszawie.

W ten sposób Rzepliński stał się powiernikiem kluczowej wiedzy na temat tuszowania tej zbrodni przez gen. Kiszczaka.

Ale uczestnictwo w tamtym przesłuchaniu stało się dla Rzeplińskiego sygnałem do tego, aby...wycofać się z udziału w czynnościach procesowych. Mogło to wydawać sie dziwne, albowiem Rzepliński jako działacz walczącego o prawa człowieka Komitetu Helsińskiego powinien czuć się szczególnie zobligowany do zbadania sprawy w aspekcie praw, jakie przysługują wszystkim więźniom, a byłych esbeków ewidentnie szykanowano, ograniczając widzenia z rodziną i uniemożliwiając korespondencję z otoczeniem. Skąd taka postawa?

Bardzo szybko okazało się, że w sprawie tuszowania zbrodni na księdzu Jerzym Popiełuszce, obok szefa MSW, zamieszane były także inne ważne osoby. Chodziło przede wszystkim o ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) prof. Ewę Łętowską, a także sędziów Sądu Najwyższego, prokuratorów Prokuratury Generalnej. Kiszczak najzwyczajniej w świecie przesyłał im informacje o ustawianym przez siebie śledztwie, dzieląc się z nimi przy okazji odpowiedzialnością za swoje ustalenia. Rzepliński zachował się pragmatycznie. Nie chciał walczyć z wpływowymi ludźmi "po fachu". Zapewne ocenił, że to mogłoby zwichnąć całą jego zawodową karierę. Musiał też mieć świadomość, że rewizja "prawdy" ustalonej na procesie toruńskim mogłaby rozsadzić fundamenty na których zbudowano Polskę po roku 1989. Tym fundamentem była bezkarność Kiszczaka i jego szefa gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

Właśnie te czynniki przesądziły ostatecznie o porzuceniu przez niego roli bezstronnego obserwatora śledztwa z ramienia Komitetu Helsińskiego.

Zresztą los tego śledztwa został ostatecznie przesądzony latem 1991 roku, gdy Witkowski postanowił postawić zarzuty Kiszczakowi.

Został wówczas odsunięty od prowadzenia sprawy, a całe śledztwo zablokowane na ponad dekadę. Trzeba było wielu lat, aby pojawiła się szansa na ponowne jego podjęcie.

Taka szansa zaistniała z chwilą powołania Instytutu Pamięci Narodowej.

Formalne śledztwo w sprawie zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki(dotyczyło istnienia związku przestępczego w strukturach MSW) zostało wznowione w 2002 roku, a jego prowadzeniem zajął się powołany w ramach lubelskiego IPN zespół kierowany przez wspomnianego prokuratora Witkowskiego.

Początkowo wszystko w tym śledztwie szło dobrze. Ale po dwóch latach atmosfera wokół śledztwa zaczęła znów się zagęszczać. Latem 2004 roku, kiedy Witkowski zamierzał postawić zarzuty byłemu szefowi MSW, zaczęły się dziać "dziwne rzeczy".

Członkowie kolegium IPN - ciała doradczego prezesa Leona Kieresa(obecny sędzia TK) - zaczęli zarzucać Witkowskiemu , prowadzi śledztwo wbrew historii. A ta, jak można było się domyślać z ich słów, została już dawno napisana.

Swoje zastrzeżenia wobec śledztwa zaczął również formułować Andrzej Rzepliński - doradca ówczesnego prezesa IPN Leona Kieresa, zarzucając Witkowskiemu m.in. to, że formułuje zbyt radykalne wnioski i że jest zbyt blisko...Radia Maryja.

13 października 2004 roku prof. Witold Kulesza szef pionu śledczego IPN , w latach 2000–2006 dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu po konsultacjach z Rzeplińskim podjął decyzję o odsunięciu Witkowskiego od śledztwa. Formalnym powodem tej decyzji miało być to, że w 1993 roku został on w nim przesłuchany w charakterze świadka. Ów pretekst był całkowicie nieprawdziwy, bowiem Witkowski został przesłuchany jedynie w związku z pobocznym wątkiem sprawy ks. Popiełuszki, który został wyłączony ze śledztwa głównego do odrębnego postępowania. W ten sposób po raz drugi nie doszło do postawienia zarzutów Kiszczakowi, a prof. Rzepliński miał w tym swój udział.

W późniejszych latach prof. Rzepliński dał dowód ogromnego, autentycznego, pozytywnego zaangażowania w sprawy śledztw, z którymi wymiar sprawiedliwości, w jego ocenie, sobie nie radził. Potrafił np. w ostrych słowach łajać prokuratorów, którzy w sprawie śmierci Jarosława Ostapkowicza przyjęli wersję wypadku. Rzepliński konsekwentnie domagał się rewizji ustaleń kilku śledztw prowadzonych w tej sprawie i uznanie, że doszło do morderstwa, piętnując je z pasją i swadą godną publicysty, a nie poważnego prawnika. Nie wnikając w szczegóły tej skomplikowanej sprawy można zauważyć tylko różnicę w podejściu prof. Rzeplińskiego do sprawy obu śledztw. Z jednej strony duże zaangażowanie w sprawę o znaczeniu lokalnym, z drugiej brak zainteresowania i zaangażowania w wyjaśnienie i ukaranie winnych jednej z najważniejszych zbrodni popełnionej w imieniu władz PRL.

 

LUSTRACJA KONCESJONOWANA

 

Po zwycięstwie wyborczym Akcji Wyborczej "Solidarność" stało się jasne, że dalsze próby blokowania w Polsce procesu lustracji są niemożliwe. Wiadomo było, że odpowiednia ustawa musi powstać. I tutaj było jak w słynnej powieści Giuseppe Tornasi di Lampedusa "Lampart", opisującej transformację Włoch po zjednoczeniu w XIX wieku: wiele się musiało zmienić, aby wszystko zostało po staremu. A rolę tego, który zadbał o odpowiednie zapisy, wziął na siebie właśnie Rzepliński. To on był głównym twórcą ustawy o IPN, którą 18 grudnia 1998 roku przegłosował Sejm. Zawierała ona zapis chroniący najbardziej wpływową agenturę PRL. Na mocy art. 39 ustawy szef Urzędu Ochrony Państwa (dla służb cywilnych) i minister obrony narodowej (dla służb wojskowych) mogli zastrzec, że do przekazywanych przez nich do powstającego IPN-u dokumentów, nikt , poza wskazanymi przez nich osobami, nie będzie miał dostępu. Na podstawie tych przepisów w 2003 roku szef IPN Leon Kieres (późniejszy senator z list Platformy Obywatelskiej, a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego) zawarł specjalne porozumienie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencją Wywiadu

( powstały po zreformowaniu UOP w 2001 roku) oraz Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.

Na mocy tych umów polskie tajne służby mogły od tej pory zastrzegać znajdujące się w IPN dokumenty, które uważały za "istotne dla bezpieczeństwa państwa". Owo "bezpieczeństwo państwa" nigdy jednak nie zostało zdefiniowane. W praktyce oznaczało to, że nie wszyscy byli tajni współpracownicy komunistycznych służb mogli zostać zlustrowani. Aby tego uniknąć wystarczyło, że nawiązali współpracę ze służbami specjalnymi III RP. Bardzo często nie musieli spełniać nawet tego warunku, bo same służby decydowały o tym, kogo umieścić w tzw. zbiorze zastrzeżonym IPN. W ten sposób w czasach III RP lustracji uniknęła spora część agentury, z reguły ta, która dalej funkcjonowała zawodowo na różnych poziomach struktur polskiego państwa. Miało to zasadnicze konsekwencje dla przebiegu lustracji w Polsce. Gdy odpowiedzialny za lustrację Rzecznik Interesu Publicznego sędzia Bogusław Nizieński zwracał się do IPN o akta lustrowanych osób publicznych otrzymywał informacje wyłącznie na podstawie zbioru ogólnego IPN. Skutek był taki, że wielu agentów pełniących funkcje publiczne pozytywnie przeszło cały proces lustracyjny. Materiałów ze zbioru zastrzeżonego nie ujawniano także prowadzącym śledztwo prokuratorom.

Prowadzącemu śledztwo w sprawie morderstwa ks. Popiełuszki prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu odmówiono kwerendy w zbiorze zastrzeżonym.

 

Rzepliński tworząc ustawę o IPN, nie mógł nie wiedzieć, że wprowadzony do niej zapis będzie kneblował nie tylko lustrację, ale i cały proces rozliczania komunistycznej przeszłości.

Rzepliński odpowiadał zresztą nie tylko za regulacje prawne, ale również za pierwsze lata działalności IPN. Został bowiem najważniejszym doradcą prezesa IPN prof. Leona Kieresa, człowieka o słabym charakterze, który kierował instytutem w latach 1998 - 2005.Nie jest tajemnicą, że najważniejsze decyzje w IPN podejmował wówczas nie Kieres, a właśnie Rzepliński. Ta ich "współpraca" przeniosła się później do TK, w którym dzięki poparciu Rzeplińskiego znalazł się Kieres.

W 2005 roku, gdy rząd PiS próbował zmienić ustawę lustracyjną, tak aby była ona bardziej powszechna i realna, jednym z jej głównych krytyków z ramienia fundacji Helsińskiej był właśnie prof. Rzepliński. Kres ustawie położyło orzeczenie TK z maja 2007 roku, w której zakwestionowano zakres lustracji, przychylając się do poglądów prof. Rzeplińskiego. TK zakwestionował wówczas m.in. lustrację rektorów, prokuratorów i dyrektorów szkół niepublicznych, a także objęciem lustracją naukowców ze szkół prywatnych, szefek spółek będących wydawcami oraz szefów spółek giełdowych i...ogółu dziennikarzy.

Pogląd, że uczestnicy życia publicznego nie mogą być zmuszani do składania oświadczeń lustracyjnych, jest delikatnie mówiąc bardzo konrowersyjny.

Służy po prostu ochrony interesów agentury służb PRL.

 

PIROMAN STRAŻAKIEM

 

Obrona interesów wąskiej prawniczej kasty III RP, do której sam Rzepliński przynależy zawsze była jego najważniejszym celem. Być może ma to związek z jego pochodzeniem. Rzeplinski należał do pokolenia, które awans społeczny wiązało z powstaniem PRL.. Urodził się w chłopskiej rodzinie pod Ciechanowem , w której jako jedyny z trójki dzieci zaczął się uczyć na wyższym poziomie.

- Mój ojciec jest przykładem ówczesnego awansu społecznego; jedno z dzieci się uczy, reszta pozostaje na gospodarce - opowiadała w jednym z wywiadów jego córka Róża.

W 1971 roku Rzepliński wstąpił do PZPR, w której pozostawał do 1982 roku. Gdy do partii wstępował Rzepliński nikt nie mógł mieć wątpliwości, czym jest komunizm w PRL, było to przecież kilka miesięcy po masakrze robotników na wybrzeżu w 1970 roku. Z partii Rzeplinski nie wystąpił też po pacyfikacji protestów robotniczych w Radomiu w 1976 roku i zmianach Konstytucji PRL w tymże roku, polegającej na wpisaniu wieczystej przyjaźni z ZSRR. Z partii usunięto go w 1982 roku, jeżeli wierzyć "Gazecie Wyborczej", to za spalenie legitymacji partyjne. Tej historii nie towarzyszą jednak żadne konkrety.

Charakterystyczne jest, że w CV Rzeplińskiego jest infnormacja, że doradzał też Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, koordynatorowi służb specjalnych w czasie rządów SLD, konsekwentnemu przeciwnikowi lustracji.

Analiza kariery prof. Rzeplińskiego pozwala postawić tezę, że jest oportunistą i koniunkturalistą, gotowym dla osiągnięcia swoich celów tworzyć prawo, manipulować faktami, wywierać brutalne naciski, a jeśli i to zawodzi to "wzniecić pożar", aby potem wystąpić w roli strażaka zbierającego pochwały za jego gaszenie.

Dokładnie tak jest obecnie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. To prof. Rzeplinski odpowiada w największej mierze za powstanie kryzysu wokół TK. Jego rola wydaje się być kluczową w operacji zdominowania Trybunału przez Platformę Obywatelską.

Gdyby rzeczywiście Rzeplińskiemu zależało na zachowanie bezstronności i autorytetu Trybunału, podniósł by larum już wówczas, gdy Platforma Obywatelska ujawniła zamiar jego bezprawnego opanowania i kiedy szykowała nowelizację ustawy o TK, a potem forsowała niezgodnie z prawem wybór swoich sędziów. Ale Rzepliński tego nie zrobił. Wymownie milczał. Zrobił to nie tylko w imię interesów Platformy Obywatelskiej, ale także dlatego, że PiS i prezydent Andrzej Duda otwarcie mówią o konieczności zmiany konstytucyjnej konstrukcji Polski, a to niewątpliwie zagraża interesom obecnych elit, do których zalicza się prof. Rzepliński.

A te są gotowe - niczym komuniści - uciąć każdą rękę, która podnoszona jest na ich przywileje.

 

Źródła:

 

Leszek Pietrzak., Jan Piński "Warszawska Gazeta" ; 31 grudnia 2015 - 7 stycznia 2016.

 

 

LIST OTWARTY DO PREZYDENTA RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ DR. ANDRZEJA DUDY."WARSZAWSKA GAZETA" 26 LIPCA 2017 ROKU; RED. NACZ. POTR BACHURSKI.

 

Z TERRORYSTAMI SIĘ NIE NEGOCJUJE.

 

Przez dwa lata nie znalazł Pan czasu na przygotowanie swojego projektu reform w sądownictwie. A czyż nie obiecywał Pan tego w trakcie kampanii wyborczej? Skąd zatem zaskoczenie, że zabrał się za to rząd?

Jest Pan naszym prezydentem. Nie komunistycznym zbrodniarzem , esbeckim kapusiem, alkoholikiem czy chamem chodzącym po czyichś meblach. Ludzie czekali na zmiany i walczyli o nie przez osiem lat oszukańczych rządów PO. A Pan dziś negocjuje z tymi, którzy niszczyli naszą Ojczyznę?

Gdzie Pan był i co Pan robił, Panie Prezydencie przez dwa lata? Gdzie Pan był kiedy powstawały zawetowane przez Pana nowelizacje ustaw? Na salonach z Donaldem Trumpem czy może z księciem Wiliamem? Może za dużo czasu spędza Pan na spotkaniach towarzyskich i zapomniał Pan co przyrzekał milionom wyborców? A teraz ugina się Pan,  bo kilkadziesiąt tysięcy ludzi spośród czterdziestu mionów wyszło na ulica w niektórych miastach?

Z terrorystami się nie negocjuje, Panie Prezydencie. A lewactwo jest jak Al-Kaida. To są polityczni terroryści, którzy chcą siłą przywrócić swoje rządy. Dla nich demokracja istnieje  tylko wtedy, kiedy oni rządzą. Trybunał Konstytucyjny jest uczciwy tylko wtedy, kiedy ich sędziowie są na stołkach...

Dlaczego nie odwołał się Pan do Narodu? Do Patriotycznego Narodu, który Pana wybrał na prezydenta? Milionów Polaków, które Panu zaufały. Gdzie jest nasza wieloletnia praca na rzecz wolnej katolickiej Polski? Dzisiaj jednym gestem zmarnował Pan lata pracy.

 

ZMARNOWAŁ PAN ZAUFANIE POLAKÓW

 

A gdzie jest manifestacja poparcia dla rządu? Od ponad roku piszemy w "Warszawskiej Gazecie" o potrzebie takiej manifestacji. I co?

Dlaczego pozwolono totalnej opozycji na bezczelną propagandę, że PiS chce cofnąć Polskę do czasów PRL-u? A przecież to oczywiście jest, że jest dokładnie odwrotnie. Rząd Beaty Szydło chce uwolnić sądownictwa od złogów komunistycznych. Wszyscy, którzy twierdzą, że wraca PRL, kłamcami, żerującymi na uczuciach uczciwych ludzi.

Język nienawiści używany przez lewackie środowiska ma za zadanie wywołać zamęt i zamieszki.

 

ZWOŁYWANIE LUDZI POD DOMEM JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO

JEST ZWYCZAJNYM ZBYDLĘCENIEM

 

Czy nie powinniśmy zacząć chodzić pod domy Grzegorza Schetyny, Ryszarda Petru lub Adama Michnika i terroryzować ich rodziny i sąsiadów? Może taka właśnie powinna być reakcja patriotycznych środowisk? Oko za oko, ząb za ząb.

Jeżeli pragniemy zorganizować prawdziwy "Marsz Miliona", to odpowiednim dniem jest niedziela 17 września - rocznica napaści Sowietów na Polskę.

Jako prezydent będzie Pan miał czas na przygotowanie własnego projektu ustawy o naprawie sądów, który da możliwość faktycznych zmian, a marsz potwierdzi oczekiwania Narodu.

Do tego jednak jest potrzebne szerokie poparcie wśród patriotycznych środowisk, W śród których najważniejszym jest środowisko "Radia Maryja" i telewizji "Trwam" (300 tysięcy ludzi).

To największa siła społeczna w Polsce pod duchowym przywództwem ojca Tadeusza Rydzyka. To także górnicy, stoczniowcy i cała Solidarność pod przywództwem Piotra Dudy (80 tysięcy ludzi). Bardzo istotne jest zaangażowanie się polityków PiS poprzez ich biura poselskie, czy senatorskie, które powinny pomóc ludziom (około 100 tysięcy osób) w dotarciu na "Marsz Miliona".

Nie wolno zapominać o środowisku "Marszu Niepodległości" (to kolejne 100 tysięcy ludzi) i o wszystkich organizacjach studenckich.

 

ZAANGAŻOWANIE SIĘ TYGODNIKÓW "wSIECI". "GAZETY POLSKIEJ" I "POLSKI NIEPDLEGŁEJ".

 

Jest bardzo ważne, wiemy już, że "Kluby Gazety Polskiej" to grupa patriotów

licząca wraz z sympatykami około 3 tysiące osób.

Trzeba zaprosić na marsz naszych braci Węgrów. A 17 września to dobry termin również dla rolników, których także nie powinno zabraknąć.

Cytując jednego z Pańskich niechlubnych poprzedników, do których Pan się niebezpiecznie zbliżył swoją decyzją, niech Pan nie idzie więcej tą drogą.

Jeden błąd Naród może Panu wybaczyć, jeżeli go Pan naprawi.

Kolejnych  - już nie.

 

                                               Piotr Bachurski redaktor naczelny "Warszawska Gazeta"

 

Na dokumencie pieczęć "Kancelaria Prezydenta RP" Kancelaria Główna

- wpłynęło 2017 - 07 - 26 podpis                                       

TUSK ZLECIŁ MORDERSTWO KACZYŃSKIEGO?

PRAWICOWA DZIENNIKARKA SZACHUJE KWITAMI!

AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK?

MERKEL MA AKTA TUSKA - OSKARA!

 

Cz., 1 Jeżeli  byłaby to prawda, to mamy mega burzę na najwyższych szczytach i kręgach władzy. Czy były premier Polski - Donald Tusk mógł zlecić zabójstwo śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego?

"Gazeta Polska Codziennie" poinformowała, że według niemieckiego dziennikarza Jurgena Rotha, który dotarł do pełnego raportu niemieckiego wywiadu BND na temat katastrofy smoleńskiej, "wysoce prawdopodobny jest zamach przy użyciu

materiałów wybuchowych". Informację tę miało potwierdzić "wysokiej rangi źródło wewnątrz polskiej ambasady w K". Miał nim być pułkownik polskiego wywiadu wojskowego o imieniu Robert, który "zna bardzo dobrze wewnętrzne życie tej służby".

Miał powiedzieć on, że zlecenie zamachu pochodziło od polskiego polityka, którego nazwisko zaczyna się na literę T - czytamy na se.pl Do tych informacji odniosła się

praktycznie od razu prawicowa dziennikarka i reżyserka, Ewa Stankiewicz.

"Nie zdziwiłabym się gdyby politykiem T. który miał zlecić zamordowanie prezydenta L Kaczyñskiego okazał się Tusk" - napisała na swoim koncie na Twitterze, Ewa Stankiewicz. Donald Tusk 10 kwietnia 2010 roku pełnił funkcję premiera RP. Bardzo

szybko po katastrofie jego poplecznicy zajmowali najważniejsze urzędy w państwie. Bronisław Komorowski jeszcze bez potwierdzenia zgonu śp. prezydenta Lecha

Kaczyńskiego wszedł do kancelarii prezydenta i domagał się wejścia na jego miejsce

jako ówczesny marszałek sejmu."Zgodnie z opisem Roberta [nazwisko zaczernione] zlecenia zamachu na Tu-154 pochodziło bezpośrednio od T. [nazwisko wysokiej rangi polskiego polityka, nazwisko zaczernione] do Desinova. Według BND: - Uwzględniając fakt, że w wypadku Tu-154 chodzi o rządowy samolot polskiego prezydenta o bardzo wysokich wymogach bezpieczeñstwa, umieszczenie w samolocie ładunku bądź nawet kilku ładunków TNT wyposażonych w zdalne zapalniki byłoby niemożliwe bez zaangażowania sił polskich" - twierdzi niemiecki dziennikarz śledczy Rurgen

Roth. Wcześniej dziennikarka DOMAGAŁA SIĘ KARY ŚMIERCI DLA DONALDA TUSKA,   jak sama twierdzi, za "ZBRODNIĘ SMOLEŃSKĄ".

 

AGENT STASI "OSKAR" NA POMORZU TO DONALD TUSK?

 

Cz. II Czy Donald Tusk był NRD-owskim   agentem   Stasi   o pseudonimie „Oscar”

działającym  w latach 80-tych w Trójmieście? Twardych dowodów jak do tej pory

nie ma, ale wielu opozycjonistów z Wolnych Związków Zawodowych, w tym Kazimierz Maciejewski, Krzysztof Wyszkowski i Lech Zborowski, mają   wątpliwości   w   stosunku   do Donalda Tuska. Jeżeli Tusk był agentem STASI i SB o pseudonimie „Oscar”, który aktywnie działał w gdańskiej „Solidarności”, to ewentualne zamierzchłe powiązania

ze STASI mogą rzucać zupełnie nowe światło na wzajemnie wsparcie i zażyłe stosunki w polityce międzynarodowej   Donalda   Tuska   i   Angeli Merkel.

Autorzy Ralf Georg Reuth i Günther Lachmann w swojej książce „Pierwsze życie Angeli M.” zadają wiele pytań, które wymagają analizy. Jakże zasadne w świetle książki

„Pierwsze życie Angeli M.”  wydają się słowa Jarosława Kaczyńskiego, że Angela

Merkel została kanclerzem nieprzypadkowo. A jakże służalczy i jak śmieszny

wydaje   się   list   ludzi   rozumnych „Czujemy się w obowiązku wyrazić głęboki   sprzeciw   wobec   ostatnich wypowiedzi prezesa Jarosława Kaczyńskiego o stosunkach polsko-niemieckich" - napisali byli szefowie polskiej dyplomacji: Władysław Bartoszewski, Włodzimierz Cimoszewicz, Andrzej Olechowski, Dariusz Rosati i Adam Daniel Rotfeld. Szczegółem jest to, że czterech z podpisujących ten wiernopoddańczy   list   było   TW, o pseudonimach „ Must”,  „Carex”, „Buyer” i „Ralf”. W świetle wspomnianej książki - żaden z sygnatariuszy listu nie przeprosił Jarosława Kaczyńskiego, ale czego wymagać od lokajów. Jeżeli naprawdę Tusk był „Oscarem”

Stasi, to jego papiery były znane zarówno Merkel jak i Putinowi, stąd nie dziwi zachowanie Tuska w stosunku do Putina. Proniemiecka polityka Tuska spowodowała zrujnowanie kraju. Stała się przyczyną ucieczki Tuska z Polski pod skrzydła Angeli Merkel, która załatwiła mu bardzo świetną synekurę w Brukseli. Dla Merkel jest to bardzo

wygodne,   gdyż   ze   strachu   przed kompromitacją Tusk zrobi wszystko

co mu Angela każe. Jak miecz Damoklesa nad Tuskiem wisi wydanie książki niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha o katastrofie smoleńskiej

„Zamknięte akta S.” Po raz pierwszy prezentuje ona prawdziwe tło katastrofy polskiej

maszyny, bada  bardzo aktualną kwestię, co łączy katastrofę w Smoleńsku,

zestrzelenie samolotu MH-u17 z konfliktem na Ukrainie.

Według  Jürgena Rotha źródła w BND (Bundesnachrichtendienst)  mówią - był to zamach. Mało tego - dziennikarz utrzymuje, że zna nazwisko odpowiedzialnego za zamach.

Jeżeli jest prawdą to co napisał ten autor, boję się o jego życie, czy np. nie

zawita do niego seryjny samobójca.

 

                                                                       Autor cz. I Sylwester Raczyński

                                                           Całość opracował Aleksander Szumański "Głos Polski Toronto

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

Cz. I. Sylwester Raczyński" Głos Polski" Toronto nr 8 24 - 29. 02. 2016

 

Cz. II. "Głos" Toronto nr 27; 05.07 - 11.07. 2017

 

https://wzzw.wordpress.com/2013/05/10/merkel-ma-akta-oscara-vel-d-tuska-%E2%98%9A-przeczytaj/

 

FUNDACJA "OTWARTY DIALOG" Z KONCESJĄ NA BROŃ!

OPINIĘ WYDAŁ B. SZEF SKW PIOTR PYTEL Z ZARZUTAMI PROKURATORSKIMI WSPÓŁPRACY Z FSB.

PEZESEM FUNDACJI JEST LYUDMYŁA KOZŁOWSKA ŻONA BARTOSZA KRAMKA KTÓRY WYDAŁ INSTRUKCJĘ "WYŁĄCZENIA RZĄDU".

 

Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze TVP Info, wynika, że za rządów PO-PSL fundacja „Otwarty Dialog” uzyskała koncesję na handel bronią. Wniosek pozytywnie zaopiniował były szef Służby Kontrwywiadu za rządów PO-PSL Piotr Pytel, który obecnie ma postawione zarzuty karne ws. nielegalnej współpracy z FSB. Koncesję na broń dla fundacji cofnął 12 czerwca 2017 roku minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.

Fundacja „Otwarty Dialog” dała się poznać z zaangażowania w antyrządowe protestów totalnej opozycji. Powstała nawet specjalna instrukcja nawołująca do „wyłączenia rządu” Beaty Szydło oraz destabilizacji sytuacji w kraju. Jej autorem okazał się... właśnie Bartosz Kramek, którego żona jest prezesem „Otwartego Dialogu”.

Teraz na temat działania fundacji „Otwarty Dialog” wychodzą nowe fakty. W radzie fundacji zasiada mec. Jacek Świeca, biznesowo powiązany z gen. Markiem Dukaczewskim, byłym szefem WSI i prezesem Stowarzyszenia „Sowa”, które zrzesza byłych oficerów WSI związanych z rosyjskimi służbami specjalnymi. Prezesem Fundacji Otwarty Dialog jest Lyudmyla Kozlowska, prywatnie żona Kramka.

 Jak wynika z ustaleń TVP Info, w 2014 roku, za rządów koalicji PO-PSL Fundacja „Otwarty Dialog” zwróciła się do ówczesnej szefowej MSW Teresy Piotrowskiej o koncesję na wykonywanie działalności gospodarczej „w zakresie obrotu wyrobami o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym”.

Koncesję opiniował pozytywnie były szef SKW Piotr Pytel, któremu teraz prokuratura postawiła zarzuty ws. nielegalnej współpracy z FSB. Minister Piotrowska wydała zgodę. Fundacja, która otwarcie nawołuje do „stworzenia polskiego Majdanu” uzyskała zatem koncesję na broń.

Świadczą o tym następujące dokumenty:

Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Błaszczak 12 czerwca 2017 roku wydał decyzję o cofnięciu Fundacji Otwarty Dialog koncesji na handel bronią:

To nie jedyna fundacja, zaangażowana w antyrządowe protesty, której działania budzą poważne zaniepokojenie.

W najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska” opisane zostały kulisy działalności fundacji „Akcja Demokracja”.  Dziennikarskie śledztwo sugeruje, że wątpliwa jest bezinteresowność zagranicznych fundatorów i sponsorów we wspieraniu antyrządowej fundacji „Akcja Demokracja”, która była organizatorem wielu ostatnich antyrządowych protestów. Chodzi między innymi o „Łańcuch Światła” (manifestację niezwykle podobną do protestów, które całkiem niedawno miały miejsce w USA, oraz na Węgrzech).

 

KTO FINASUJE FUNDACJĘ "OTWARTY DIALOG".

 

„Naczelna Rada Adwokacka finansuje Fundację, której członkowie nawołują później do obalenia rządu. To byłoby możliwe gdziekolwiek indziej?”.

 

Organizacja Fundacja Otwarty Dialog, która współtworzyła ukraiński Majdan, teraz włączyła się w działania totalnej opozycji przeciwko polskiemu rządowi. Bartosz Kramek, szef rady fundacji, nawoływał do głośnych i licznych protestów przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości, także przed domami parlamentarzystów. Namawiał do ostracyzmu wobec polityków PiS, do strajku generalnego, urzędniczego buntu, do niepłacenia podatków i przeciągnięcia na swoją stronę samorządów. Zalecał uruchomienie kwest i pozyskania sponsorów, ludzi biznesu, agencji PR oraz wykorzystania portali społecznościowych do szerzenia antypisowskiej propagandy. Nawet pobieżna analiza sprawozdań finansowych fundacji budziła wątpliwości. Nic dziwnego, że minister Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych, zwrócił się do ministra spraw. zagranicznych z prośbą o wszczęcie kontroli w FOD. Szef MSZ przystąpił do natychmiastowych działań i – jak donosił portal wPolityce.pl – dał fundacji tydzień na przedstawienie sprawozdania z działalności — pisze Marzena Nykiel red. nacz. wpoilityce.pl.

Dziennikarka zastanawia się, kto może finansować działania Fundacji i pokazuje komu szczególnie zależy na destabilizowaniu sytuacji w Polsce. Redaktor naczelna wPolityce.pl sugeruje trop rosyjski.

Z informacji, do których dotarliśmy, wynika, że działalność fundacji kryje w sobie wiele niepokojących wątków. Brak przejrzystości finansowej, budzące wątpliwości powiązania władz fundacji z ludźmi prowadzącymi współpracę biznesową z Rosją. Wokół organizacji pojawiają się oligarchowie i biznesmeni, których w Kazachstanie i na Ukrainie oskarża się o oszustwa finansowe i działania wywrotowe. Wnikliwa analiza skłania do wniosku, że za FOD mogą stać działania rosyjskie. Lista wątpliwości jest długa —pisze Nykiel.

Autorka zauważa, że ostatnie protesty noszą wszelkie znamiona astroturfingu, kontrolowanego i zmanipulowanego buntu.

W imię „obrony demokracji i wolności”. Wszystko miało wyglądać na oddolną, spontaniczną inicjatywę. W rzeczywistości akcja nosiła wszelkie znamiona astroturfingu – zjawiska zwanego „sianiem sztucznej trawy”, polegającego na tworzeniu fałszywych ruchów społecznych i sterowaniu nimi z ukrycia. Łatwo było dostrzec, że protesty nie były spontaniczne, choć oczywiście spontanicznie włączała się w nie część zdezorientowanych i zmanipulowanych manifestantów. Sceny histerycznego płaczu, które oglądaliśmy po przyjęciu przez Sejm ustawy o Sądzie Najwyższym, pokazały, że pole oddziaływania było potężne. Dezinformacji uległa spora grupa ludzi. Należało ją tylko odpowiednio ukierunkować i użyć jako oręża przeciwko władzy — wyjaśnia publicystka.

Artykuł Marzeny Nykiel demaskujący skalę manipulacji, jaka miała miejsce podczas ostatnich protestów ulicznych w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 31 lipca 2017,

 

SŁUŻBY SPRAWDZĄ FUNDACJĘ "OTWARTY DIALOG" NAWOŁUJĄCĄ DO AWANTUR I "WYŁĄCZENIA RZĄDU".

 

Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński zwrócił się do ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego z wnioskiem o kontrolę Fundacji Otwarty Dialog. Kamiński uzasadnił swoją prośbę działaniami Fundacji oraz Bartosza Kramka, które mogą - w ocenie ministra - nie tylko naruszać statut Fundacji, ale i polskie prawo. Wniosek ma też bezpośredni związek z opublikowanym przez zasiadającego we władzach Fundacji Bartosza Kramka wpisem, nawołującym do obalenia rządu.

25 lipca 2017 roku Minister Mariusz Kamiński skierował do Ministra Spraw Zagranicznych pismo z wnioskiem o skontrolowanie działalności Fundacji Otwarty Dialog"

- poinformował rzecznik prasowy ministra Stanisław Żaryn.

Ostatnie działania Fundacji oraz Bartosza Kramka, zasiadającego w jej władzach, budzą wątpliwości dotyczące naruszania statutu Fundacji, a nawet polskiego prawa - uzasadnił wniosek do MSZ Mariusz Kamiński

Kamiński napisał w tej sprawie do Witolda Waszczykowskiego, ponieważ to MSZ sprawuje ustawowy nadzór nad Fundacją.

Jak powiedział Żaryn, minister koordynator prosi w liście do szefa MSZ o "

podjęcie działań kontrolnych, a także informacje, czy Fundacja Otwarty Dialog korzysta z wsparcia finansowego MSZ lub innych instytucji publicznych".

Rzecznik zaznaczył, że wniosek do ministra Waszczykowskiego ma związek z działaniami zasiadającego we władzach fundacji Bartosza Kramka, który jest autorem skandalicznego wpisu nawołującego do przewrotu w Polsce.

Tekst Bartosza Kramka został powielony przez Fundację, co rodzi podejrzenie, że działania Fundacji wykraczają poza statutowe zapisy - uzasadnił.

O wpisie Bartosza  Kramka pod tytułem "Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!" informowały między innymi telewizyjne "Wiadomości". Pojawiła się ona w Internecie i zawierała instrukcje na temat tego co należy robić, aby obalić polski rząd.

W materiale "Wiadomości" podkreślono, że Bartosz Kramek jest członkiem rady Fundacji "Otwarty Dialog". Podano też, że w radzie jest mec. Jacek Świeca, biznesowo powiązany z gen. Markiem Dukaczewskim, byłym szefem WSI i prezesem Stowarzyszenia "Sowa", które zrzesza byłych oficerów WSI. Z kolei prezesem Fundacji Otwarty Dialog jest Lyudmyla Kozlowska, prywatnie żona Kramka.

 

ASTROURFING. DO POLSKI WSZEDŁ BARDZO NIEBEZPIECZNY PRZECIWNIK, KTORY NIE ZJAWIŁ SIĘ TU PRZYPADKIEM.

 

ASTROTURFING

 

Astroturfing, astroturf marketing – anglojęzyczny eufemizm służący do nazwania pozornie spontanicznych, obywatelskich organizacji czy inicjatyw podejmowanych w celu wyrażenia poparcia lub sprzeciwu dla idei, polityka, usługi, produktu czy wydarzenia. Kampania tego typu ma sprawiać wrażenie niezależnej reakcji społecznej, podczas gdy rzeczywista tożsamość jej inicjatora i jego intencje pozostają ukryte. Astroturf marketing nazywany jest czasami green marketingiem.

Określenie to wywodzi się od słowa astroturf, marki popularnej w USA sztucznej trawy, dlatego termin astroturfing bezpośrednio rozumieć można jako sianie sztucznej trawy.

Działania określane mianem astroturfingu polegają zwykle na udawaniu przez niewielką grupę ludzi rzeszy aktywistów bądź konsumentów. Zdarzały się zarówno przypadki prowadzenia ich przez pojedyncze osoby, jak i całe zorganizowane grupy specjalistów, za którymi stało potężne zaplecze finansowe korporacji albo organizacji pozarządowej. Celem astroturfingu jest wywołanie określonego wrażenia, np. szerokiego poparcia dla danego polityka i jego programu albo dużego zainteresowania pewnym produktem. Zamiarem może być również zyskanie poparcia społecznego dla określonej inicjatywy, lub przeciwnie, zdyskredytowanie jakiejś idei.

Gdy Internet nie był jeszcze powszechnie dostępny, działania tego typu sprowadzały się np. do wysyłania dziesiątek listów do redakcji, organizowania pikiet czy inspirowania publikacji. W dobie Internetu astroturfing stał się łatwiejszy i tańszy. Obecnie, gdy każdy może stworzyć przekonująco wyglądającą stronę, blog albo podcast, astroturferom bardzo łatwo stworzyć wrażenie prawdziwej organizacji o szczerych intencjach, równocześnie ukrywając swoją prawdziwą tożsamość.

Polska jest dziś obiektem zmasowanej akcji dezinformacyjnej ze strony środowisk opozycyjnych - ocenił Jacek Sasin, poseł PiS, mówiąc o zjawisku tzw. astroturfingu, jakie jego zdaniem pojawiło się polskim internecie.

Sasin był dziś gościem TVP Info. Jak wyjaśniono w programie „Woronicza 17”, określenie astroturfing służy do nazywania pozornie spontanicznych obywatelskich inicjatyw podejmowanych w celu wyrażenia poparcia lub sprzeciwu dla idei, usługi, produktu lub wydarzenia. Podkreślono, że jest to usługa, którą można kupić.

W programie powołano się na raport portalu politykawsieci.pl, który stwierdza, że do polskiego Internetu i polskiej polityki wszedł nowy gracz, jakim jest właśnie astroturfing. Jako przykład portal podaje komentarze uruchomiane/instalowane w jednym momencie. Pochodzą one z kont prawdziwych osób mieszkających w Ameryce Południowej, w tym Wenezueli i Chile, a także Afryce, Pakistanie i Korei Południowej. Najczęstszym takim wpisem było: „Precz z kaczorem dyktatorem!” (pisownia oryginalna).

Według Sasina, Polska jest dziś obiektem zmasowanej akcji dezinformacyjnej ze strony środowisk opozycyjnych.

Przykładem jest analiza opublikowana przez Fundację Inicjatyw Obywatelskich, organizację pozarządową, jakoby PiS przygotował ustawę dotyczącą Państwowej Komisji Wyborczej, która ma na celu jej upolitycznienie, co spowodowało zaniepokojenie na świecie, że w Polsce próbuje się stworzyć mechanizm do nierzetelnych wyborów parlamentarnych i jest to kolejny w naszym kraju zamach na demokrację - wyjaśnił poseł.

Jego zdaniem pokazuje to, jak przygotowywane są prowokacje przeciwko Polsce.

To szkodzi Polsce na arenie międzynarodowej i ma wywołać niepokój. Te mechanizmy były już stosowane na Węgrzech. Trudno jednak udowodnić związane z tym przepływy finansowe. Wystarczy jednak odpowiedzieć sobie, na czyją korzyść są podejmowane, wtedy będziemy wiedzieć, kto za tym stoi - powiedział.

Według portalu politykawsieci.pl, bez względu na to, kto jest tym graczem uczestniczącym, włączonym do polskiego Internetu, obie strony polskiego dyskursu politycznego muszą zdać sobie sprawę, że w ich świat wszedł bardzo niebezpieczny przeciwnik, „który nie zjawił się tutaj przypadkiem i zdecydowanie nie jest niczyim przyjacielem”. Część kont, z których korzystano, brała udział wcześniej w kampanii wyborczej w USA oraz Wielkiej Brytanii (Brexit) i Turcji.

Astroturfing można tłumaczyć jako „sianie sztucznej trawy”. Termin pochodzi od słowa astroturf, marki popularnej w USA sztucznej trawy.

Sprawa jest szeroko komentowana w mediach społecznościowych.

 

KTO STOI ZA FUNDACJĄ "OTWARTY DIALOG? WYCHODZĄ NA JAW KOLEJNE FAKTY.

 

– Jeśli jest tak, że jakaś instytucja, trzeciosektorowa ma większość finansowania spoza Polski, to ona nie jest emanacją grup interesów w obrębie kraju. Nie jest emanacją społecznej troski. Jest wyrazem czyichś interesów, które próbują w ramach przestrzeni demokratycznej ugrać coś w Polsce – podkreślił doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz.

Goście niedzielnego programu „Woronicza 17” w TVP Info rozmawiali m.in. o tym „kto płaci za Fundację Otwarty Dialog”. O kontrolę fundacji zwrócił się do MSZ, które sprawuje nad nią ustawowy nadzór, koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Jego zdaniem ostatnie działania fundacji oraz Bartosza Kramka, zasiadającego w jej władzach, budzą wątpliwości dotyczące naruszania statutu fundacji, a nawet polskiego prawa. MSZ wystąpił do warszawskiej Izby Administracji Skarbowej o przeprowadzenie w organizacji kompleksowej kontroli skarbowej.

Podczas programu przywołano sprawozdania finansowe fundacji oraz jej darczyńców.

Autentyczne ruchy społeczne, trzeci sektor i społeczeństwo obywatelskie jest potrzebne. Ale jeśli jest tak, że jakaś instytucja, trzeciosektorowa ma większość finansowania spoza Polski, to ona nie jest emanacją grup interesów w obrębie kraju. Nie jest emanacją społecznej troski. Jest wyrazem czyichś interesów, które próbują w ramach przestrzeni demokratycznej ugrać coś w Polsce. Odróżniajmy autentyczne ruchy społeczne, które biorą się ze składek, z czasu wolontariuszy, od ruchów społecznych, które są opłacane przez rozmaite podmioty zagraniczne, które propagują pewne wizje kulturowe, niewyrastające z naszej tradycji – powiedział w programie doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz.

W jego ocenie, „na pewno jest to sprawa bezpieczeństwa państwa, w tym także bezpieczeństwa kulturowego”. Zybertowicz zwrócił uwagę na „pewnego rodzaju powiązanie jakby tych dwóch kierunków wpływów”.

Z jednej strony wyłaniają się tu jakieś dziwne pieniądze ze Wschodu, a z drugiej strony pewnego podmiotu gospodarczego amerykańskiego, który jednak jest związany ze środowiskami lewackimi, lewicowymi. Tam jest taka wizja lewicowego przebudowania całego świata. Ta sprawa musi być poddana bardzo pogłębionej analizie. Czy na przykład dane osobowe naszych rodaków nie były wykorzystywane i przekazywane tej fundacji w celu bardziej precyzyjnego targetowania, czyli celowania, a przekazami do tych środowisk, które są podatne na mobilizację pod kątem pewnych haseł politycznych

– mówił Zybertowicz.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski, odnosząc się do reakcji koordynatora służb specjalnych w sprawie fundacji, uznał, że jeśli są uzasadnione podejrzenia, iż „pojawiają się wpływy z zagranicy na sytuację w Polsce, to ze względu bezpieczeństwa naszego kraju, należy to zweryfikować”.

Takie są zadania służb. One mają na celu sprawdzać sygnały i potwierdzić je lub odrzucić. A więc to jest zadanie, jakie jest nałożone konstytucyjnie na ministra koordynatora służb. A Polska jest dużym europejskim krajem, w którym ścierają się bardzo wielkie interesy, a te wielkie interesy bardzo często są wspierane przez działania służb specjalnych kraju, które te interesy mają – powiedział.

Media informowały, że Bartosz Kramek z Fundacji Otwarty Dialog jest autorem instrukcji „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!”. Pojawiła się ona w Internecie i zawierała informacje co robić, aby obalić polski rząd.

Bartosz Kramek jest członkiem rady wspomnianej fundacji. W jej radzie zasiada też mec. Jacek Świeca, biznesowo powiązany z gen. Markiem Dukaczewskim, byłym szefem WSI i prezesem Stowarzyszenia „Sowa”, które zrzesza byłych oficerów WSI. Z kolei prezesem Fundacji Otwarty Dialog jest Lyudmyla Kozlowska, prywatnie żona Bartosza Kramka.

 

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

http://niezalezna.pl/200084-fundacja-otwarty-dialog-z-koncesja-na-bron-opinie-wydal-byly-szef-skw-piotr-pytel

 

http://niezalezna.pl/103030-nawolywal-do-awantur-i-wylaczenia-rzadu-sluzby-sprawdza-fundacje-otwarty-dialog

 

http://niezalezna.pl/102770-astroturfing-do-polski-wszedl-bardzo-niebezpieczny-przeciwnik-ktory-nie-zjawil-sie-tu-przypadkiem

 

http://m.niezalezna.pl/103194-kto-stoi-za-fundacja-otwarty-dialog-wychodza-na-jaw-kolejne-fakty

 

https://wpolityce.pl/polityka/351111-kto-finansuje-polski-pucz-marzena-nykiel-w-tygodniku-sieci-fundacja-otwarty-dialog-wlaczyla-sie-w-dzialania-totalnej-opozycji

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.