foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

 

 

JAK POLSKĄ PONIEWIERAĆ... ETCETE

 

Obrzydliwe jest to państwo niepodległe,

Pan Kaczyński, pani Szydło, etcete,

Od tej pary biegną ścieżki równoległe,

Kościół, Matka Boska, Episkopat, itede.

 

Feministek więc przybywa, każdy wie,

Pederastów, pedofilów etcete.

I Szetyna z Palikotem już się rwie

Rząd utworzyć, prezesować, itede.

 

Co to znaczy być Donaldem Polak wie,

Tentatolą europejską itede.

Z pucybuta milionerem zostać chce

Antyruskim szabrownikiem etcete.

 

Na dwadzieścia siedem do jednego wie

Elektorat nowoczesny etcete.

Widzieć po peowsku wszyscy wiemy gdzie

Polak, Węgier dwa bratanki itede.

 

Siedem lat minęło każdy wie

Od oszustwa smoleńskiego itede,

Jak kopaczka metr głęboko w bagnie łże,

Za nią gnojna opozycja itede.

 

I pan Śpiewak z Alą Całą dobrze wie

Trzy miliony Żydów wymordować Polak chce,

Może uda mu się złote zęby z gęby wyrwać, któż to wie,

Tylko Polak tak potrafi itede.

 

Gross już opisywał w książkach słowa te

Polak jest grabieżcą Żydów itede,

I semita anty cały świat już wie

Polak, Żyd to nie bratanki etcete.

 

I ten wierszyk także czegoś chce

Szechterowski organ mieć pod sobą etcete

Co zapuścić pejsy wokół Polski stara się

I Polaków powywieszać etcete.

 

                     W dedykacji szabrownikom Polski etcete...

                                         Aleksander Szumański  10 kwietnia  2017 itede

 

 

 

 

 Znalezione obrazy dla zapytania MISIO KAMINSKI Z EWA KOPACZ

TAJNA FUCHA KAMIŃSKIEGO

KAMIŃSKI PRACUJE DLA IZRAELSKIEJ FIRMY WYWIADOWCZEJ.

DORADCA PREMIER EWY KOPACZ AGENTEM IZRAELSKIEGO WYWIADU?

"WICEPREMIER MISIO"

 Grupa Prism to firma publiczna z lokalizacjami w Waszyngtonie, Londynie, Londynie i oddziałach globalnych. Zainspirujemy interesy naszych klientów poprzez angażowanie mediów, decydentów i urzędników państwowych oraz grup interesariuszy w celu ukierunkowania narracji medialnych, kształtowania opinii publicznej i bezpośredniego wpływu na przepisy.

Zwiększamy świadomość kwestii, które mają wpływ na naszych klientów poprzez identyfikowanie, rekrutowanie, edukowanie i mobilizowanie wsparcia lokalnego i regionalnego przez media, osoby trzecie i decydentów.

Dzięki stosunkom na całym świecie Prism Group może dotknąć odpowiednich osób w ramach każdego projektu. Wraz z zespołem w Waszyngtonie mamy niezrównaną sieć terenową w Europie i możemy aktywować kampanie klientów na rynkach: Wielka Brytania, Bruksela, Francja, Włochy, Niemcy, Polska, Austria, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Chorwacji, Serbii, Bułgarii, Albanii, Malezji i Japonii.

Nasze praktyki płynnie integrują się z klientami, korzystając z wiedzy z zakresu polityki i komunikacji. Pomagamy wykorzystać możliwości promowania polityki, identyfikowania i łagodzenia zagrożeń lub tworzenia impetu dla trwałych zmian.

 Co łączy Prism Group – izraelską firmę zajmującą się gromadzeniem informacji gospodarczych – i Michała Kamińskiego (43 l.)? Jest jej ekspertem. Czy uważa, że praca dla premier polskiego rządu i dużej obcej firmy wywiadowczej rodzi konflikt interesów? Nie! Jak zapewnia w Radiu Zet – jest tylko „dobrym znajomym pani premier”!

"Wicepremier Misio" – tak o Michale Kamińskim mówią już posłowie Platformy Obywatelskiej. Kamiński jest teraz najbliżej premier Ewy Kopacz (59 l.) i z tylnego fotela pomaga jej kierować rządem. Premier słucha jego rad i zdaje się na „Misia” w najważniejszych sprawach. Jedną z nich była ostatnia natychmiastowa decyzja o dymisji najbliższych współpracowników z rzeczniczką Iwoną Sulik (51 l.) na czele.

Choć Kamiński trzyma się kurczowo ucha Ewy Kopacz, nie przeszkadza mu to jednocześnie dorabiać w prywatnej amerykańsko-izraelskiej firmie wywiadowczej. Prism Group zajmuje się marketingiem politycznym i gromadzeniem informacji gospodarczych. Aktywność Kamińskiego przy premier polskiego rządu może budzić wątpliwości, ale on sam zapewnia, że ma czyste ręce. – „Nie mam żadnego konfliktu interesów, bo moja firma nie ma absolutnie żadnych interesów w Polsce” – przekonuje w rozmowie z Faktem. W Radiu Zet zapewnia, że spotkania z premier dotyczą głównie spraw ukraińskich. A w rozmowie z Faktem dodaje, że nie gości na stałe w KPRM. – „Własnego gabinetu nie mam, bo nie dostałem żadnej propozycji”.

Poseł Kamiński zostawi politykę?

Kamiński: Zostałbym z Kopacz za kilka tysięcy złotych.

Michał Kamiński, były poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Platformy Obywatelskiej a obecnie nieformalny doradca premier Ewy Kopacz jest pracownikiem izraelskiej firmy wywiadowczej Prism Group.

Prywatna agencja wywiadowcza Prism Group zajmuje się głównie marketingiem politycznym i gromadzeniem informacji gospodarczych.  Sam Kamiński nie widzi nic dziwnego w działalności dla obcego wywiadu. "Nie mam żadnego konfliktu interesów, bo moja firma nie ma absolutnie żadnych interesów w Polsce" - tak Kamiński odpowiedział na pytanie o jego działalność wywiadowczą gazecie Fakt.

Co innego jednak można przeczytać na stronie internetowej Prism Group. Agencja ta przedstawia siebie jako firmę zajmującą się polityką oraz sprawami publicznymi, mająca swoje siedziby w Pradze, Warszawie, Brukseli, Berlinie i Waszyngtonie. Celem tej agencji jest zbieranie danych o polityce, biznesie, mediach i opini publicznej w Europie Środkowej i Wschodniej.

Czy nie powinno niepokoić Polaków, że jeden z dobrych znajomych premier polskiego rządu, który określany jest również jako jeden z głównych doradców prezesa Rady Ministrów jest jednocześnie pracownikiem zagranicznej agencji wywiadowczej? Z pewnością może on przekazywać tej amerykańsko-izraelskiej firmie istotne informacje na temat działalności polskiego rządu, zwłaszcza, że jest on częstym wizytatorem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

 KAMIŃSKI LOBBYSTĄ IZRAELSKIEJ FIRMY? "KAŻDY, KTO TAK MÓWI NARAŻA SIĘ NA PROCES"

 Każdy kto mówi, że jestem lobbystą kłamie i naraża się na proces – stwierdził nowy szef CIR Michał Kamiński pytany o pracę dla izraelskiej firmy zajmującej się gromadzenie informacji gospodarczych.

 EKSPERT IZRAELSKIEJ FIRMY

 Michał Kamiński jeszcze do niedawna pracował jako ekspert Prism Group – izraelskiej firmy zajmującej się gromadzeniem informacji gospodarczych. Po nominacji na sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i szefa Centrum Informacyjnego Rządu Kamiński będzie musiał zrezygnować z tej pracy.

Z okazji nominacji na rządowe stanowisko na oficjalnej stronie internetowej Prism Group pojawiła się notka z gratulacjami dla Michał Kamińskiego. Chcielibyśmy pogratulować Michałowi nowego stanowiska i podziękować mu za cenne członkostwo w Prism Group. Prism Group oczekuje rozszerzenia swojej obecności i aktywności w Polsce oraz w tym regionie – brzmi fragment tekstu z gratulacjami dla Kamińskiego.

 KAMIŃSKI GROZI PROCESAMI.

 Sam Kamiński pytany przez Konrada Piaseckiego w RMF FM, czy "Prism Group" jest firmą wywiadowczą, czy lobbystyczną, stwierdził, że nie jest to firma „ani wywiadowcza, ani lobbistyczna”. – Każdy kto mówi, że jestem lobbystą kłamie i naraża się na proces – zagroził nowy doradca premier Kopacz.

Dopytywany, czym zajmował się w Prism Group, mówił:

"– Byłem partnerem w firmie consultingowej, która zajmuje się kampaniami wyborczymi, która zajmuje się strategią i doradztwem". Dodał, że nie zajmuje się lobbingiem, a firma „żadnej działalności w Polsce nie prowadziła”.

 "– Po pierwsze nie pracuję. Po drugie będę sprawdzany jako wysoki urzędnik państwowy przez wszystkie możliwe służby i tego sprawdzania się nie boję. Nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia. Nie prowadziłem działalności gospodarczej, ani lobbystycznej. Bo ta firma się tym nie zajmuje" – wyjaśniał Kamiński.

 Nowy szef CIR nie widzi też nic złego w tym, że lawiruje między polityką a biznesem. – Co jest złego w tym, że człowiek wychodzi z polityki, znajduje sobie dobre miejsce, pokazuje - tak jak ja pokazałem - że potrafi być doceniony na międzynarodowym rynku. Podkreślam, nie dla polskich spraw, bo tutaj żadnych interesów nie prowadziłem. To co jest w tym złego – dziwił się Michał Kamiński.

Michał Kamiński, przez wielu uważany za jednego z głównych doradców Ewy Kopacz pracuje jednocześnie jako ekspert Prism Group – izraelskiej firmy zajmującej się gromadzeniem informacji gospodarczych.

Choć już w Platformie Kamiński nazywany jest jest żartobliwie "Misio ministrem", co pokazuje jak wielkie jest jego zaangażowanie we współpracę z polskim rządem i premier Kopacz, nie przeszkadza mu to współpracować z prywatną amerykańsko-izraelską firmą wywiadowczą, która zajmuje się marketingiem politycznym i gromadzeniem informacji gospodarczych.

Połączenie sprawowanych przez Kamińskiego funkcji może budzić wątpliwości, jednak on sam nie widzi w tym nic niestosownego.

– Nie mam żadnego konfliktu interesów, bo moja firma nie ma absolutnie żadnych interesów w Polsce – przekonuje w rozmowie z Faktem.

Z kolei w Radiu Zet zapewnia, że jego spotkania z premier Kopacz ograniczają się głównie do kwestii spraw ukraińskich.

Polityk stwierdza także, że nie gości na stałe w KPRM. Podkreśla, że nie ma swojego gabinetu, ponieważ nie otrzymał żadnej propozycji.

 MICHAŁ KAMIŃSKI - ETATOWY LOBBYSTA MINISTREM W KANCELARII PREMIERA? TO STANDARD KOLONIALNEJ AFRYKI.

 Szczerze powiedziawszy mało mnie obchodzi, czy Kamiński dostając wreszcie upragniony etat u boku Ewy Kopacz bardziej pomoże czy zaszkodzi Platformie Obywatelskiej. Krew mnie jednak zalewa, gdy patrzę, że dziennikarze, publicyści czy komentatorzy zajmują się jego wiarygodnością dla elektoratu PO, a nie widzą największego problemu, jakim jest jego praca w firmie lobbystycznej. Była praca, oczywiście.

Oto 15. października 2014 roku Michał Kamiński ogłosił, że odchodzi z polityki i dołącza do PRISM Group. Został wiceszefem tej izraelskiej, ale dziś już właściwie międzynarodowej firmy lobbystycznej. To nic nadzwyczajnego w świecie - duże pieniądze i duże interesy szukają ludzi z kontaktami w rządzie, a te Kamiński ma. Miał kojarzyć wielki biznes z polską władzą.

Dziwiło tylko, że Kamiński nie zniknął ani na moment z ekranów telewizorów, gdzie nadal zajmował się tym co zwykle, czyli spisywaniem katalogu wad wszelakich Jarosława Kaczyńskiego. No ale tym razem robił to nie jako polityk, lecz lobbysta, choć żaden z dziennikarzy TVN 24 czy radia tak go nie przedstawiał. Już wtedy jego doradzania Ewie Kopacz było obarczone tym cieniem – radzi jako przyjaciel, były polityk czy jednak przedstawiciel biznesu, który chce przy okazji coś załatwić?

Teraz PRISM cieszy się swoim i Kamińskiego sukcesem.

Gratulując swojemu byłemu wiceprzewodniczącemu awansu firma zapowiada „rozszerzenie obecności i aktywności w Polsce”. To ciekawe, bo na razie dorywczo pracuje tu dla nich tylko młodziutki, świeżo upieczony absolwent uniwersytetu.

Gdzie problem? PRISM Group to nie sterta kartofli, które Miś może przerzucić i porzucić w kwartał. To poważni zawodnicy, którzy dali tę robotę Kamińskiemu nie z sympatii dla niego, a po to, by się im ten interes zwrócił. Takie, że posłużę się nomenklaturą Jacka Krawca, nomen omen „duże misie” jak PRISM nie biorą stażystów na trzy miesiące. Oni inwestują na lata.

Platforma może zatrudniać jednocześnie kandydata SLD na prezydenta Warszawy i konserwatywnego wielbiciela Pinocheta. Ich cyrk, ich małpy.

Ale lobbysta jako minister i jeden z głównych doradców premiera to standard z kolonialnej Afryki. Bo ta dzisiejsza ma więcej szacunku dla siebie.

 IZRAELSKA AGENCJA WYWIADOWCZA PRISM GROUPE

 Michał Kamiński, były poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia

Platformy Obywatelskiej a obecnie nieformalny doradca premier Ewy Kopacz jest pracownikiem izraelskiej firmy wywiadowczej Prism Group.

Prywatna agencja wywiadowcza Prism Group zajmuje się głównie

marketingiem politycznym i gromadzeniem informacji gospodarczych. 

SamKamiński nie widzi nic dziwnego w działalności dla obcego wywiadu.

 "Nie mam żadnego konfliktu interesów, bo moja firma nie ma absolutnie żadnych

interesów w Polsce" - tak Kamiński odpowiedział na pytanie o jego działalność wywiadowczą gazecie "Fakt".

Co innego jednak można przeczytać na stronie internetowej Prism Group.

Agencja ta przedstawia siebie jako firmę zajmującą się polityką oraz

sprawami publicznymi, mająca swoje siedziby w Pradze, Warszawie,

Brukseli, Berlinie i Waszyngtonie. Celem tej agencji jest zbieranie

danych o polityce, biznesie, mediach i opinii publicznej w Europie

Środkowej i Wschodniej.

Czy nie powinno niepokoić Polaków, że jeden z dobrych znajomych premier

polskiego rządu, który określany jest również jako jeden z głównych

doradców prezesa Rady Ministrów jest jednocześnie pracownikiem

zagranicznej żydowskiej agencji wywiadowczej? Z pewnością może on

przekazywać tej amerykańsko-izraelskiej firmie istotne informacje na

temat działalności polskiego rządu, zwłaszcza, że jest on częstym

wizytatorem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

 Dokumenty, źródła, cytaty, literatura:

 Dan Raviv & Yossi Melman "Szpiedzy Mossadu i tajne wojny Izraela"

 https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#q=micha%C5%82+kami%C5%84ski+ekspertem+izraelskiej+firmy+wywiadowczej.pl

 http://www.wicipolskie.org/?m=201508&paged=6

 http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/michal-kaminski-pracuje-dla-izraelskiej-firmy-wywiadowczej/wkyffv1

 http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/doradca-premier-ewy-kopacz-agentem-izraelskiego-wywiadu

 http://prismgroup.global/

 http://telewizjarepublika.pl/kaminski-lobbysta-izraelskiej-firmy-kazdy-kto-tak-mowi-naraza-sie-na-proces,16845.html

 http://www.fakt.pl/polityka/michal-kaminski-pracuje-dla-izraelskiej-firmy-wywiadowczej,art...

http://telewizjarepublika.pl/michal-kaminski-ekspertem-izraelskiej-firmy-wywiadowczej,1648...

http://www.prismstrategygroup.com/michal-kaminski-former-polish-mep-chairman-of-the-europe...

http://wpolityce.pl/polityka/232442-michal-kaminski-etatowy-lobbysta-ministrem-w-kancelarii-premiera-to-standard-z-kolonialnej-afryki

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Znalezione obrazy dla zapytania masoneria w walce z kosciolem

STRATEGIA DZIAŁANIA MASONERII

ROTARY CLUB I INNE LOŻE WOLNOMULARSKIE

 Mówić o masonerii dzisiaj, to narażać się na posądzenie o fobie anty masońskie, o chęć polowań na czarownice, w końcu o wskrzeszanie dawno nieaktualnych mitów. A tymczasem masoneria to cząstka naszej współczesności, niezbyt widoczna ale bardzo aktywna.

Kto zachował wizerunek masonerii z przełomu XIX i XX wieku z jej agresywnością antykościelną, kampaniami prasowymi i nagonkami np. wokół objawień w Fatimie - ten może mniemać, że masonerii teraz nie ma.

A ona jest i działa, ale inaczej.

Od tamtego czasu masoneria zmieniła taktykę. Rosnący autorytet moralny i intelektualny Kościoła Katolickiego w XX wieku przekonał ją, że walcząc z nim z otwartą przyłbicą, przysparza sobie więcej wrogów niż sympatyków, a jej wpływy w krajach i środowiskach katolickich maleją. Zaprzestała oficjalnej walki, przeciwnie, zaczęła dążyć do porozumienia z władzami kościelnymi a w środowiskach, na które chciała wywierać wpływ, rozpowszechniała opinie, że nie ma zasadniczych różnic między wiarą chrześcijańską a orientacją masońską, jest dużo zbieżności. Starała się jednocześnie mieć swoich ludzi i swoje agendy w ruchach cieszących się specjalnym zainteresowaniem i autorytetem w danym momencie, jak np. w przygotowaniach do konferencji w Helsinkach a potem w inicjatywach po niej wyłonionych. Nie na tym koniec: bardzo zabiega o to, aby mieć swoje komórki na wyższych uczelniach, w organizacjach międzynarodowych, w Kościele także...

W celu rekrutacji nowych członków penetruje głównie środowiska inteligenckie, nauczycielskie, kadry kierownicze, wolne zawody, świat wielkiego biznesu i polityki. Do masonerii nie można się zapisać, można być tylko do niej zaproszonym, więc nie jeden zaproszony czuje się tym doceniony, wyróżniony, zaliczony do kręgów elity. Zapraszający umiejętnie podsycają wielkie pożądania człowieka: wiedzieć, znaczyć, posiadać i mieć władzę. Kandydat jest zobowiązany od początku do absolutnej szczerości wobec nowych władz i do dyskrecji.

Władze masońskie staraj ą się o to, aby członkom umożliwić karierę zawodową czy społeczną. W ten sposób uzależniają ich od siebie. Zaciągnąwszy takie zobowiązania wobec organizacji, mason, który chciałby opuścić jej szeregi, napotyka na trudności. Oprócz loży do której należy, czuwa nad nim loża sekretna, składająca się z niewielkiej ale wpływowej liczby mistrzów; z niej wychodzą ostrzeżenia, groźby, do utraty życia włącznie.

Taktyką masonerii jest także tworzenie szeregu organizacji o celach i hasłach szlachetnych: pomocy humanitarnej, akcji charytatywnej, zajęcia się niepełnosprawnymi, młodzieżą.

Wzniosłość tych celów i pozorna nieszkodliwość masonerii powodują, że wielu katolików idzie na jej lep uczestnicząc w lożach a przede wszystkim w dziełach przez nią inicjowanych.

Do tych ostatnich należą Rotary Club, Lion's Club i inne. Są to przedszkola masońskie, umożliwiające obserwację osób, które potem zaprosi się do loży.

Próby rzetelnej konfrontacji doktryny masońskiej z chrześcijaństwem napotykają na gwałtowne protesty masonów - "katolików", jak to miało miejsce w 1997 roku na łamach francuskiego pisma katolickiego "Familie Chretienne" (nr 1013 z VI 1997).

Głos zabrał wtedy dr Maurice Caillet, konwertyta, który przed swoim nawróceniem przez 15 lat był członkiem loży Wielkiego Wschodu Francji, zrzeszającej tylko w tym kraju 41 tyś. masonów.

 

 

Doktor Caillet osiągnął w masonerii wysoki stopień wtajemniczenia, zajmował szereg ważnych stanowisk, więc można go uznać za wiarygodnego, jeżeli stwierdza, że nie sposób pogodzić wierność Chrystusowi i Jego nauce z przynależnością do loży masońskiej, niezależnie od jej rytu, bo i w masonerii są różnice doktrynalne w poszczególnych obediencjach.

Hasłami masonerii są: wolność, równość, braterstwo, wylansowane przez Rewolucję Francuską i stanowiące do dziś zawołanie Republiki Francuskiej. Czasami dodaje się dziś czwarte hasło: solidarność, może dlatego, że słowo to w ostatnich dwudziestu latach zrobiło światową karierę. Ale różna treść się pod tymi słowami kryje. Od każdego, kto wstępuje do masonerii, wymaga się w imię wolności odrzucenia wszelkiego dogmatu. Więc katolik powinien w tym momencie zaprzeć się Jezusa Chrystusa jako Boga - Człowieka, Trójcy Świętej, Odkupienia, Zmartwychwstania, życia wiecznego.

Choć masoneria, jak sama deklaruje, nie jest religią, stworzyła pewną wizję zamiast Boga: jest to Wielki Architekt, który zbudował świat, ale jednocześnie życie człowieka go nie interesuje. Mamy sobie radzić sami. Nie ma Łaski, Odkupienia, Miłosierdzia. Zainteresowanie światem pozazmysłowym, duchowym wykazuj ą niektóre środowiska masońskie, idące w kierunku okultyzmu, ale szeregowy mason nie jest do tych zainteresowań zachęcany, ma iść za instrukcjami swojej loży, zajmując się sprawami doczesnymi. Te są najważniejsze. W praktyce masoneria służy rozwijaniu trzech podstawowych pożądań człowieka: wiedzieć, posiadać, mieć władzę. Nie ma w niej miejsca na Boga osobowego, Ojca bliskiego człowiekowi do tego stopnia, że Syna swego poświęcił, żeby człowiek mógł być znowu Jego dzieckiem, nie ma więzi miłości między Bogiem a człowiekiem i między człowiekiem a Bogiem. Nie ma nieba, jest pustka kosmiczna, nie ma wiecznego udziału w szczęściu Bożym, jest po śmierci jakiś Wieczny Orient, bliższy nicości niż życiu.

Chrystus jest uznawany, ale jako człowiek, postać historyczna, twórca systemu filozoficzno-moralnego, inspiracja artystyczna. Nic więcej. Jak tu pogodzić naszą chrześcijańską wiarę i doświadczenie Jezusa Chrystusa, Pana i Odkupiciela, Chleba Eucharystycznego w naszym życiu doczesnym, Alfy i Omegi wszystkiego teraz i zawsze, z takim ograniczonym Jego obrazem?

Na Pismo Święte masoni powołują się często, w swych rytach zachowują różne relikty biblijne, potrafią nawet przysięgać na Biblię. Ale dla nich to nie Słowo Boga do ludzi, to nie Objawienie, księga Przymierza Boga z człowiekiem.

Na szczególną uwagę zasługuje masońskie poszukiwanie prawdy. Od początku racjonalistyczna, masoneria jako jeden z celów stawiała oświecenie, poznanie, zgłębianie tajemnic. Dlatego adresowała swoją propozycje głównie do intelektualistów. Ale SWOJĄ prawdę czy oświecenie podaje swym członkom w wymierzonych porcjach poprzez etapy różnych inicjacji, sekretów, kręgów, stopni wtajemniczenia. To światło - mówi doktor Caillet - jest iluzją, poświatą, czymś, czego stale się oczekuje i nigdy nie dostrzega. Ten ezoteryzm dawkowany nie ma wiele wspólnego z wolnym poszukiwaniem odpowiedzi na wielkie pytania, które stawia rozum ludzki. Dzisiaj, zgodnie z tendencjami postmodernistycznymi, uznaje się w masonerii coraz częściej równowartość wielu prawd, myląc subiektywne poglądy człowieka z obiektywnie istniejącą prawdą.

Czego innego nauczał nas Jezus Chrystus mówiąc do tłumów językiem potocznym, jawnie, adresując swój ą Dobrą Nowinę do wszystkich ludzi. Każdy, kto chce, może czerpać z Chrystusowej nauki pod jednym warunkiem, że przyjmie ją w całości, bez wybierania tylko tego, co mu dogodne. Dekalog obowiązuje wszystkich chrześcijan od pierwszoklasisty do papieża.

Jeżeli życie chrześcijan nie dorasta do wymogów Ewangelii, to dlatego, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Istnieje jedna Prawda - Jezus Chrystus, Światłość świata. Kto za Nim idzie, nie błąka się w mrokach, oczekując od ludzi oświecenia czy wtajemniczenia.

W miarę poznania Boga każdy znajdzie odpowiedź na wiele nurtujących go problemów, bo Bóg rozumie go lepiej, niż on sam siebie rozumie. Nie możemy rozumieć człowieka bez Chrystusa (Jan Paweł II).

Z masońskiego relatywizmu odnośnie prawdy wynika relatywizm moralny tej orientacji. Wszędzie, gdzie miała swoje wpływy masoneria - mówi doktor Caillet - opowiadano się za rozwodami, aborcją i antykoncepcją.

Wielkim hasłem lansowanym przez propagandę pochodzenia masońskiego to tolerancja. Niekiedy wymóg tolerancji stawiany jest tak rygorystycznie, że prowadzi do aktów moralnego terroru. Jeżeli w jej imię zakazuje się używania symboli religijnych chrześcijaństwa np. w dekoracjach przedświątecznych (miało to miejsce w Europie), to jak to nazwać?

Masoneria, jak sama głosi, nie jest religią, ale dąży do utworzenia religii, któraby odpowiadała wszystkim ludziom. Tak to formułują Konstytucje Andersona - pierwszy dokument programowy masonerii z 1723 roku. Dzisiaj jest to realizowane poprzez popieranie tendencji synkretycznych - tzn. do zmieszanie wszystkich religii ze sobą jako równouprawnionych, na zasadzie każda mówi o Bogu takim, jakiego dany człowiek potrzebuje. Wszyscy wierzą w Boga, ale każdy ma swojego boga. Ludzie mają mieć swoją prawdę, swój ą etykę, swojego boga, jak się ma swego dentystę, swego adwokata, swoje konto w banku. Przeciw synkretyzmowi, który jest dzisiaj wielkim zagrożeniem, staje bardzo stanowczo Kościół Katolicki, ostrzegając przed mieszaniem doktryn wiary, obrzędów i symboli liturgicznych, metod modlitwy.

 Masoneria, choć deklaruje swoją chęć porozumienia z Kościołem, to naprawdę uważa go za główną przeszkodę na drodze swego rozwoju. Dlatego liczne są próby dostania się do jego struktur hierarchicznych, aby móc manipulować nim od wewnątrz. Solą w oku jest Jan Paweł II. Coraz to w różnych miejscach wybuchaj ą kry tyki jego słów czy działań, są nagłaśniane protesty przeciw jego pielgrzymkom np. do Tours we Francji. Trudno dopatrywać się wszędzie inspiracji masońskiej, ale znając metody tej organizacji, wykluczyć jej nie można.

 KONGREGACJA DOKTRYNY WIARY - MASONOM NIE WOLNO PRZYSTĘPOWAĆ DO KOMUNII ŚW.

 

Kościół nigdy nie dał się zwieść pozornie humanistycznym hasłom masonerii, nie przyjął deklarowanej chęci porozumienia, nie widząc uczciwych podstaw do niego. W 1983 roku Kongregacja Doktryny Wiary wydała Deklarację, podpisaną przez prefekta kard. Józefa Ratzingera, przyjętą przez papieża Jana Pawła II i ogłoszoną na jego polecenie. Czytamy w niej: "negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostaje wciąż niezmienna, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przyjmować Komunii świętej".

Mimo upływu lat, zagrożenie nadal trwa i wielu chrześcijan w swojej niewiedzy czy naiwności dostało się pod wpływy masońskie, głównie za przyczyną organizacji paramasońskich jak Lions's Club czy Rotary Club. Ta ostatnia została określona przez doktora Caillet mianem łodzi podwodnej masonerii.

Bóg, zatroskany o losy ludzkości znajdującej się na groźnym zakręcie, posyła swoje ostrzeżenia w licznych objawieniach i orędziach. Kobiecie francuskiej, Francoise, dnia 10 lipca 1996 roku Pan Jezus podyktował następujące słowa:

«To, co ci przekazuję obecnie, ma na celu otwarcie oczu tym, którzy nie widzą tej niszczycielskiej siły, jaką jest masoneria.

Szatan postanowił działać na zgubę życia, pragnąc zbuntować ludzi przeciw Bogu w najbardziej szatańskim z dzieł, zbudowanym na pysze i nienawiści Boga - masonerii.

Jest to wyrafinowane dzieło zniszczenia, które ukrywa się pod pozorem dobroczynności. Jest to władztwo idące od szatana tak niedostrzegalnie, że nie podejrzewają go nawet niektórzy wierni, zabłąkani w tej sekcie. Subtelna trucizna, która działa skrycie, aby podważyć tron Boga i zająć Jego miejsce.

Lituję się nad duszą, która w pewnym momencie chce powrócić do światłości i zrozumieć, jak to wszystko jest ciemne i szkodliwe. Ale tak niewielu tego pragnie... Chcę ich ratować: pomóż Mi, przekazując to orędzie tym umarłym za życia, ich dusze są czarne jak śmierć; oni Mnie torturują i biczują, stając się zdobyczą szatana. Obrzydliwość ich własnych grzechów ich zadusi, jeżeli nie powrócą do Mnie...»

 

ZNANI MASONI

 

  1. KARD. STANISŁAW DZIWISZ

 

  1. PREZYDENT RP.LECH WAŁĘSA

 

PROF. ANDRZEJ ZOLL - ROTARY CLUB

PRZEWODNICZĄCY FUNDACCJI KOŚCIELNEJ IM. ŚW.JANA PAWŁA II "NIE LĘJAJCIE SIĘ" POWO.LANY PORZEZ MASONA KS. KARD. STANISŁAWA DZIWISZA

 

Wielki Mistrz Loży Eliseo potwierdza:  — wprowadzenie na najwyższy 33 stopień Stanisława Dziwisza-Elizeusza, urodzonego 27 kwietnia 1939 roku, kapłana katolickiego,  —  który stał się zdolny do zostania kardynałem z dniem 24 sierpnia 2001 roku.

 

Nasz drogi brat będzie odpowiedzialny za wprowadzenie instrukcji zgodnie z wytycznymi przyjętymi na ostatnim posiedzeniu.

 

Przysięgę posłuszeństwa usłyszał i ją złożył. Podpisane i opieczętowane dnia 24 sierpnia 2001 roku.

 

© 2001-2017 Pomoc Duchowa

Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej

 

Teresa Tyszkiewicz

 

Publikacja za zgodą redakcji nr 9-10/1999

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

http://adonai.pl/zagrozenia/?id=66

 

 

 

 

 

                    

 

 

                                     PROTEST                                                                                                                                                                    KRAKÓW, 04 KWIETNIA 2017 R.                                    

JERZY KORZEŃ PREZES TOWARZYSTWA PAMIĘCI NARODOWEJ IM. PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO.

 ALEKSANDER SZUMAŃSKI DZIENNIKARZ NIEZALEŻNY.

 PROTEST DOTYCZY BUDOWY "GALERII KUPIECKIEJ" W OTWOCKU NA TERENIE ZE SZCZĄTKAMI POMORDOWANYCH ŻYDÓW PRZEZ NIEMIECKICH NAZISTÓW/

 GETTO W OTWOCKU - MIEJSCE MARTYROLOGII ŻYDÓW POLSKICH.

 BUDOWA "GALERII KUPIECKIEJ" W OTWOCKU NA TERENIE W KTÓRYM  ZNAJDUJĄ SIĘ LUDZKIE SZCZĄTKI POMORDOWANYCH PRZEZ NIEMCÓW ŻYDÓW W CZASIE LIKWIDACJI GETTA NIEMIECKIEGO.

 W dniu 26 września 1940 r. niemieckie władze okupacyjne Otwocka wydały zarządzenie, nakazujące przesiedlenie ludności żydowskiej. W tym celu na terenie miasta powstało getto, którego obszar ograniczały: od południa ul. Bazarowa i ul. Staszica, od wschodu linia kolejowa do Warszawy, od północy granica z Falenicą, od zachodu linia kolejki wąskotorowej.

Utworzono tzw. dzielnicę mieszkaniową oraz tzw. dzielnicę kuracyjną, położoną pomiędzy ulicami: Świerkową, Żeromskiego, Klonową oraz terenem sanatorium miasta Warszawy. Było to jedno z największych gett w centralnej Polsce.

W listopadzie powołano do życia żydowską służbę porządkową (Ordnugdienst).

Jüdischer Ordnungsdienst (dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. odmani) – w okresie II Wojny Światowej podległe częściowo Judenratom (gminom żydowskim), kolaborujące z nazistowskimi Niemcami, żydowskie jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy oraz obozów koncentracyjnych.

Jüdischer Ordnungsdienst było wykorzystywane do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców oraz akcji deportacyjnych..

Przesiedlenie Żydów trwało do 30 listopada 1940 roku.

W getcie znaleźli się Żydzi otwoccy, osoby deportowane z okolicznych miejscowości oraz grupa żydowskich dzieci, przywiezionych z III Rzeszy.

Szacuje się, że przez getto przeszło około 12 tysięcy osób. W styczniu 1941 r. getto zostało oficjalnie zamknięte, przekraczanie jego granic było zagrożone aresztem lub wysoką grzywną. Osobom pochodzenia żydowskiego ujętym w tzw. "części aryjskiej" miasta, groziło rozstrzelanie.

Warunki życia w getcie ulegały stopniowemu pogorszeniu. Zamknięcie getta odebrało wielu osobom możliwości zarobku. Część osób Niemcy wykorzystywali do prac przymusowych, m.in. w pobliskim Karczewie, w obozie firmy budowlanej Specht. Kilkudziesięciu robotników wysłano do niemieckiego nazistowskiego obozu pracy w Tyszowcach koło Zamościa.

W getcie dochodziło do częstych zachorowań, w tym na tyfus i czerwonkę. Ofiary zbierała również choroba głodowa. Ocenia się, że w wyniku epidemii i głodu w getcie zmarło około 2 tys. osób.

Likwidacja getta nastąpiła w sierpniu 1942 roku. W dniu 19 sierpnia 1942 r. o godz. 7.00 rozpoczęło się wypędzanie Żydów z domów i gromadzenie ich na placu w pobliżu dworca kolejowego.

Według różnych szacunków do południa zebrano od 7 do 10 tysięcy osób. Do późnego wieczora trwał ich załadunek do wagonów, które następnie wyruszyły do niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Treblinka II.

Jednocześnie na terenie miasta Niemcy zamordowali ok. 3. tys. osób. Część z nich rozstrzelano i pogrzebano w zbiorowym grobie przy ul. Reymonta.

W „getcie kuracyjnym” zgładzono grupę pacjentów i lekarzy z sanatoriów „Brijus” i „Zofiówka” oraz dzieci i ich opiekunów z ośrodka wychowawczego Centosu.

Jak wspominają świadkowie, dzieciom z „Brijusa” oprawcy roztrzaskiwali głowy. Jeszcze przez kilka tygodni Niemcy wyszukiwali i zabijali Żydów ukrywających się w różnych punktach miasta.

 UZASADNIENIE PROTESTU

 Dotarły do nas wiadomości, iż na wiosnę 2017 roku na terenie w którym znajdują się szczątki pomordowanych przez Niemców obywateli polskich pochodzenia żydowskiego ma powstać galeria handlowa tzw. "Galeria Kupiecka".

Nie jest to sprawa nowa, decyzje zapadły dużo  wcześniej, skoro powstał projekt architektoniczno - konstrukcyjny "Galerii Kupieckiej".

Uprzednio, wiele lat przedtem władze miasta Otwocka - Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydały zezwolenie na udostępnienie terenu pod zabudowę obiektów handlowych.

 Protest  piszemy w dniu 04 kwietnia 2017 r.  i wiadomo nam, iż w ubiegłym tygodniu rozpoczęto grodzenie terenu budowy i rozbiórkę istniejących obiektów handlowych.

Zachodzi szereg pytań dotyczących tego ogromnego skandalu bezczeszczenia szczątków ofiar martyrologii narodu polskiego w czasie II Wojny Światowej.

Dlaczego do tej pory, w 75 lat od dokonania tej zbrodni ludobójstwa okrutnego (genocidum atrox) zezwalano na budowę stoisk handlowych na terenie w którym spoczywają szczątki około 3 tysięcy pomordowanych obywateli polskich pochodzenia żydowskiego.

Miasto Otwock znajduje się w województwie mazowieckim, w odległości 23 kilometrów od stolicy Polski Warszawy w tzw. aglomeracji warszawskiej.

Pośrednie decyzje w tym dramatycznym i skandalicznym dotychczasowym użytkowaniu terenu przez stoiska handlowe wydawał magistrat miasta Otwocka, jakby na ironię zlokalizowany przy ulicy Armii Krajowej.

Magistrat miasta Otwocka, znajdujący się w aglomeracji warszawskiej, tak poważne decyzje budowy obiektów handlowych podejmował po bezpośrednim zezwoleniu stołecznego Ratusza za wiedzą prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz - Waltz.

Władze stołeczne i władze miasta Otwocka w swym bezmiarze okrucieństwa posunęły się obecnie jeszcze dalej w profanacji szczątków pomordowanych w zbrodni ludobójstwa, projektując "Galerię Kupiecką", która ma być  posadowiona na ludzkich zwłokach.

Uważamy, iż tego rodzaju zachowania władz odpowiedzialnych za wydawane decyzje jest niegodne nadrzędnego interesu państwowego, racji stanu Rzeczypospolitej Polskiej, Polaków i polskości.

 Teren starego dworca PKS, przez mieszkańców nazywany „Chamskim”, ograniczony ulicami Kupiecką, Staszica i Andriollego, na którym planowana jest budowa wielkiej galerii handlowej, leży na obszarze dawnego getta. Podczas jego likwidacji 19 sierpnia 1942 roku na otwockim Umschlagplatzu zgromadzono około ośmiu tysięcy Żydów, wywiezionych dwa dni później do Treblinki.

Jednak wielu zamordowano 19 sierpnia na miejscu, innych wyłapano i sukcesywnie zabijano. „Polowanie” na pozostałych, ukrywających się, trwało kolejne cztery tygodnie, a na terenie miasta miały miejsce masowe egzekucje. Mówi się o około trzech tysiącach polskich Żydach zabitych w Otwocku. Ich ciała trafiły do "mogił" w dołach, piwnicach, rowach, studniach.

Większość z nich może być wciąż gdzieś w ziemi. Dowodzi tego choćby znalezisko z czerwca 2014 roku, gdy podczas budowy parkingu przy ul. Kupieckiej wykopano wymieszane szczątki ludzkie i zwierzęce („Linia” pisała o tym w nr 26 z 30 czerwca 2014 r.).

Badania potwierdziły, że pochodzą one z okresu II Wojny Światowej. Stąd uzasadnione obawy, że pobliski teren ruszającej właśnie budowy także skrywa zbiorowe mogiły.

 – To rejon wokół dawnych ulic Targowej i Krzywej, gdzie znajdowało się mnóstwo budynków, głównie zamieszkanych przez żydowską biedotę.

"Zdziwiłbym się, gdyby nie trafiono tam na szczątki" – ocenia Sebastian Rakowski, szef Towarzystwa Przyjaciół Otwocka i kierownik Muzeum Ziemi Otwockiej.

Po wojnie ten teren wyrównano, ubito i otwarto tam PAGED, zajmujący się dystrybucją drewna. Firma działała prawie 15 lat. Potem w tym miejscu zbudowano dworzec PKS. Nikt nie zaglądał pod ziemię. Aż do teraz.

Takie postępowanie może nasuwać podejrzenie o dokonanie przestępstwa ukrywania zbrodni niemieckich - nazistowskich w Polsce.

 Sześć stóp pod ziemią…

"– Cała ta dyskusja jest nieco przedwczesna. Nie wiadomo, czy natkniemy się na szczątki. To tylko domysły, gdybanie. Pobliski wykop na ul. Świderskiej, gdzie trwa budowa, pokazał, że nic tam nie ma. Myślę, że u nas będzie podobnie. Teren nie jest objęty ochroną konserwatora ani archeologa" – podkreśla Wojciech Krawczyk, inwestor budujący Galerię Kupiecką.

Mimo wszystko temat jest na tyle poważny, że warto się zastanowić, „co by było gdyby”, poznać zasady postępowania w podobnych przypadkach i zawczasu poszukać rozwiązań. Niestety, są znane sytuacje, kiedy to ciężkim sprzętem przewalano ludzkie szczątki bez poszanowania i pozbywano się ich po cichu, aby uniknąć problemów i nie opóźniać inwestycji.

Załóżmy, że podczas kopania zostają odnalezione szczątki. To oznacza konieczność wezwania policji, prokuratury i zawiadomienia konserwatora zabytków, który obejmuje teren swoim nadzorem.

– Już prowadziłem budowę na terenie objętym nadzorem archeologicznym i to nic strasznego – ocenia Krawczyk. – Zapewniam, że jeśli dojdzie do takiej sytuacji, będziemy postępować z poszanowaniem zmarłych i prawa. Niczego nie zaniedbamy. Na czas prowadzonych prac chętnie zaproszę specjalistów do ich obserwacji – dodaje inwestor.

Swoją pomoc zadeklarował już znawca lokalnej historii Sebastian Rakowski. – Jeśli pan Wojciech Krawczyk się zgodzi, z przyjemnością, i oczywiście nieodpłatnie, mogę z ramienia muzeum obserwować prace ziemne – mówi.

 MOŻLIWE SCENARIUSZE

 Co dalej? Ekshumacja, badania archeologiczne, przeniesienie ciał na cmentarz i można wracać do prac budowlanych?

Otóż nie jest to takie proste.

Biorąc pod uwagę miejsce, prawdopodobieństwo, że będą to szczątki Żydów, jest ogromne, a jedną z najważniejszych zasad judaizmu jest nienaruszalność grobu.

Zmarli muszą w stanie nietkniętym oczekiwać nadejścia Mesjasza. Katolicyzm dopuszcza zlikwidowanie grobu na cmentarzu po 20 latach. Jednak dla każdego wierzącego Żyda naruszenie nietykalności cmentarza oznacza pozbawienie osób tam pochowanych prawa do życia wiecznego. Czy dotyczy to jednak tylko żydowskich cmentarzy, czy też wszelkich grobów i mogił, także w miejscach kaźni? Nie ma w tej kwestii zgodności.

 

W wywiadzie udzielonym przed kilkoma laty „Dziennikowi Bałtyckiemu” w kontekście podobnego problemu podczas budowy fabryki Jakub Szadaj, przewodniczący Niezależnej Gminy Wyznania Mojżeszowego RP w Gdańsku, mówił:

„Miejsce pochówku nie staje się automatycznie cmentarzem. Czym innym jest zakładany na wieczność kirkut, a czym innym obóz koncentracyjny, w którym zamordowano więźniów i wrzucono ich ciała do wspólnego grobu. W Izraelu także stosuje się podobne rozróżnienie. Jeśli na planie nowo budowanej drogi znajduje się cmentarz, wtedy zmienia się plany. Znalezienie nieznanego grobu kończy się jego ekshumacją. […] Jeśli potwierdzi się informacja, że w mogile są pochowani sami Żydzi, to należy zebrać 10 wyznawców judaizmu, którzy odmówią nad szczątkami kadisz, modlitwę za zmarłych, a po ekshumacji przenieść je na cmentarz żydowski”.

Podobnego zdania jest Sebastian Rakowski, który zwraca uwagę, że gdyby nie ekshumowano i nie przenoszono szczątków ofiar Holokaustu, w Warszawie nie zbudowano by metra i nie zrealizowano wielu innych inwestycji.

Co innego usłyszano  w Gminie Żydowskiej, gdzie zaznaczono, że szczątki nie powinny być przeniesione, lecz pozostawione w spokoju, a sam teren w takich przypadkach winien stać się miejscem pamięci.

Podano przykład budowy w Płońsku, którą realizowano na działce będącej w granicach dawnego żydowskiego cmentarza. Inwestycja została zatrzymana. Inwestor negocjuje z miastem przekazanie mu w zamian nowej działki.

O opinię poproszono Naczelnego Rabina Polski. Oto jego opinia:

"– My, pokolenia po Holokauście, bez względu na wyznawaną religię i pochodzenie, mamy obowiązek pielęgnować pamięć o ofiarach II Wojny Światowej.

W przypadku, gdy jesteśmy pewni, że mamy do czynienia z grobem żydowskim z czasów Holokaustu, powinniśmy go uszanować i nie zakłócać spokoju zmarłych.

Jeśli jest to tylko podejrzenie, powinniśmy działać niezwykle ostrożnie, wszelkie podejmowane czynności winny odbywać się pod nadzorem rabinicznym.

Niech naszym wspólnym celem będzie pamięć i szacunek dla ofiar niemieckiego ludobójstwa" – stwierdza Michael Schudrich.

Protestujący, niżej podpisani, zgadzają sie w pełni z tą opinią Naczelnego Rabina Polski.

 Pogodzenie interesów obu stron, jeśli dojdzie do odkrycia szczątków, może okazać się trudne, ale jak zapewnia Agnieszka Nieradko z Komisji Rabinicznej ds. Cmentarzy:

– Zawsze warto poszukać kompromisu i Biuro Naczelnego Rabina Polski jest na takie rozmowy gotowe.

 ISTNIEJĄCE SKUTKI PRZEWIDYWANEJ BUDOWY "GALERII KUPIECKIEJ"

 W dobie wydawania zagranicznych opinii o rzekomym polskim antysemityźmie i udziału Polaków w (Zagładzie, Shoah) Holokauście, atakach medialnych traktujących o "polskich" gettach i "polskich" obozach koncentracyjnych, opisywanych w prasie niemieckiej, francuskiej,  amerykańskiej, podawanych w "The Washington Post" przez Anne Apllebaum, wypowiedziach b. prezydentów USA Billi Clintona i Baracka Obamy, tego rodzaju decyzje bezczeszczenia ofiar ludobójstwa są niedopuszczalne.

 Instytuty publiczne w Polsce i za granicą obciążają Polaków o zbrodnię Holokaustu w wymiarze 3 milionów pomordowanych Żydów polskich, o czym poinformowała niegodnie dr Alina Cała w wywiadzie udzielonym Piotrowi Zychowiczowi w "Rzeczypospolitej" w maju 2009 roku "Polacy jako naród nie zdali egzaminu" http://www.rp.pl/artykul/310528-Polacy-jako-narod--nie-zdali-egzaminu-.html

Stosownie do owych ataków zachowują się nieformalne grupy żydowskie, niezarejestrowane w sądach, tzw. "lobby żydowskie" w USA, żądające od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego.

Restytucją mienia pożydowskiego zajęła się już skutecznie (dla siebie) prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz - Waltz "zagarniając kamienicę przy ul. Noakowskiego 16 w Warszawie.

Tego rodzaju zachowania polskich władz samorządowych i prezydent Warszawy, wzmogą jeszcze antypolskość i antypolskie działania zagranicznych ośrodków publicznych i medialnych.

 Protestujemy przeciwko budowie "Galerii Kupieckiej", żądając należytego uczczenia pamięci pomordowanych oraz wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do winnych budowy na tym terenie w Otwocku budowli handlowych prosperujących od lat oraz osób wydających współczesne decyzje budowy tej galerii.

 Jerzy Korzeń

Aleksander Szumański

 

 

Znalezione obrazy dla zapytania lepper

               ANDRZEJ LEPPER NIE POPEŁNIŁ SAMOBÓJSTWA

  ISTNIEJĄ TWARDE DOWODY IŻ LEPPER ZOSTAŁ ZAMORDOWANY

 Dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński na antenie Telewizji Republika wrócił do sprawy tajemniczej śmierci Andrzeja Leppera.

Polityk samoobrony Andrzej Lepper zmarł w sierpniu 2011 roku. Oficjalna wersja promowana w mediach od pierwszych chwil mówiła o samobójstwie. Wokół sprawy narosło jednak wiele wątpliwości, a głośno mówi o nich m.in. Wojciech Sumliński, który w czwartek składał w prokuraturze zeznania jako świadek ws. doprowadzenia Andrzeja Leppera do targnięcia się na własne życie.

– Przedstawiłem prokuraturze twarde dowody na to, że Lepper został zamordowany. Pojawiły się też mocne przesłanki o przyczynie tajemniczej śmierci polityka. Moje słowa były na tyle mocne, iż prokurator zadeklarował przesłuchanie kluczowego świadka – majora Budzyńskiego – powiedział dziennikarz.

Lepper był dysponentem wiedzy zdobytej na Ukrainie ws. „gazowego przekrętu stulecia”, który dotyczył umowy Polska-Rosja. Kontrakt został zawarty przez Tuska i Pawlaka. Z całą pewnością – po zeznaniach majora Budzyńskiego – obaj panowie powinni się dobrze zastanowić nad swoją przeszłością i przyszłością. Innymi słowy stajemy na progu dużej zmiany – dodał.

Według zapewnień prokuratury major Tomasz Budzyński, były oficer UOP i ABW, zostanie przesłuchany na przełomie lutego i marca.

– Andrzej Lepper zginął, ponieważ posiadał tzw. wiedzę tajemną. Zaufał nie tym, co trzeba i powiedział zbyt wiele. Powierzył swoje sekrety i materiały człowiekowi pracującemu dla wojskowych służb specjalnych. Ten człowiek na polecenie ludzi – w tym mnie – wydawał owe materiały dot. jego klientów. Materiały Leppera również rozdał „odpowiednim ludziom”. Lepper mówił wielokrotnie, że gdyby jego wiedza wpadła w „niepowołane ręce”, byłoby to wielkie zagrożenie dla jego życia. On i człowiek, któremu zaufał, zginęli w podobnym czasie i okolicznościach. Wiedza Andrzeja Leppera mogła mu pomóc i przywrócić go do wielkiej polityki, ale coś poszło nie tak, jak powinno. To była wiedza, która albo unosi człowieka ponad wszystkich, albo zakopuje 1,5 metra pod ziemią – uważa Sumliński.

 NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI ANDRZEJA LEPPERA - JAK BYŁO NAPRAWDĘ

 – Prześledźmy pokrótce wydarzenia, które w owym czasie zmieniały się, jak w kalejdoskopie. Zamiast naprawdę poddać gruntownej weryfikacji wersję samobójstwa i dalej prowadzić śledztwo, prokuratura błyskawicznie zamyka sprawę – zamyka, nim tak naprawdę ją zaczyna. Media bez mrugnięcia okiem przyjmują prokuratorską narrację. Tak zaczęła się rodzić wersja o długach Leppera, które jakoby miały doprowadzić do jego załamania, a która jak wiemy, nie miała nic wspólnego z prawdą.

Oczywiście jest faktem, że Lepper miał problemy finansowe, bo kto ich nie ma, ale po pierwsze nie takie, jak przedstawiano, a po drugie – i to jest bardziej istotne – miał jasną i pewną perspektywę pozyskania środków z wielu źródeł, między innymi z promesy i unijnych dotacji. Nie wiadomo też, co stało się z pieniędzmi – a mówimy tu o milionach – przesyłanych kanałem ukraińskim. To jedna z wielu zagadek w tej historii, której dziwnym trafem nikt nie próbował nawet wyjaśnić. Co dzieje się dalej? Masa świadków zeznała, że w przededniu oraz w dniu śmierci Andrzej Lepper był pełen wigoru, a nawet dawno u niego nie widzianego entuzjazmu, opowiadał o planach na przyszłość, odbywał spotkanie za spotkaniem, ale prokuratura uwierzyła jednemu świadkowi, który twierdził, że Lepper był załamany.

Dlaczego prokuratura lekceważy wiarygodne i spójne zeznania kilkunastu osób, a zamiast tego „kupuje” wersję jednego człowieka, który tej wiarygodności nie ma za grosz – bo tak naprawdę trudno o mniejszą wiarygodność, niż Rudowskiego, który kłamie, kluczy i przeczy sam sobie?

Jak w tej sprawie zachowuje się prokuratura? Jeden wielki chaos. Co, napisałem nasz policjant ze Stołecznej? Cytuję: „to najbardziej niedbale śledztwo, z jakim miałem do czynienia.” Nic dodać, nic ująć, mógłbym się pod tym podpisać obiema rękami. Przeczytałeś uzasadnienie prokuratury?

W jednym i tym samym prokuratorskim protokole zawarto informację o braku prądu w siedzibie Samoobrony – co teoretycznie uniemożliwiałoby otworzenie od zewnątrz zamka cyfrowego zamontowanego w drzwiach prowadzących do prywatnych pomieszczeń Leppera – i o czynnym dekoderze telewizyjnym, włączonym telewizorze oraz stacjonarnym komputerze, a przecież wszystkie te urządzenia działały wyłącznie na prąd. Jak wytłumaczyć tę absurdalną sprzeczność?

To nie brak prokuratorskiego profesjonalizmu, a na pewno nie tylko to – to coś znacznie gorszego. Ten dokument mówi bardzo wiele o podejściu prokuratury do tej sprawy, tak naprawdę mówi więcej, niż jakiekolwiek słowa.

No bo był prąd, czy nie było? To wszystko nie trzyma się kupy. Nie wierzę, by prokurator, sam z siebie, podpisał się pod czymś takim.

– Tomek zapalił kolejnego papierosa, nie zliczę już, którego podczas tej rozmowy, a ja zamyśliłem się nad jego słowami. Przypomniały mi one podobne historie, które poznawałem jako dziennikarz śledczy.

Myślałem o ludziach, którzy zginęli w niewyjaśnionych i tajemniczych okolicznościach, myślałem o innych głośnych tak zwanych samobójstwach, o zdefraudowanych i wytransferowanych za granicę miliardach złotych. Był dla tych wszystkich historii jeden wspólny mianownik: gdy ktoś miał odwagę pytać, na jakim etapie są śledztwa we wszystkich tych sprawach, odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: „tajemnica państwowa”…

– Idźmy dalej – major podjął przerwany wątek.

– Mnożone są fałszywe tropy, pojawiają się różne wersje, media mają używanie. Tak naprawdę już nawet nie nazajutrz, a jeszcze tego samego dnia prawie wszystkie serwisy informacyjne – telewizja, radio, Internet – przesądzają o samobójstwie Leppera.

Na jakiej podstawie, skoro śledztwo nawet się nie rozpoczęło? Prokuratura, ta sama, która jeszcze nawet nie rozpoczęła śledztwa, od samego początku tej historii cieknie, jak dziurawy okręt – a mimo to nikt z tym nic nie robi i wszyscy sprawiają wrażenie zadowolonych.

Zupełnie tak, jakby ktoś chciał oszczędzić roboty prokuraturze.

Pytań jest więcej: dlaczego lekceważone są ślady traseologiczne, choć to przecież koronny dowód, że ktoś o nieustalonej tożsamości był na miejscu zdarzenia w dniu śmierci Leppera?

Ale to wychodzi dopiero później. Podobnie jak sprawa wytartych odcisków z pętli i krzesła, na którym Lepper stał przed powieszeniem…

– Co powiedziałeś? – nie zdawałem sobie sprawy, że prawie krzyknąłem. Patrzyłem na mojego rozmówcę coraz szerzej otwartymi oczami, bo rozumiałem, że wszystko to razem wzięte do kupy już dawno przekroczyło granicę absurdu.

– Nie wierzę, że to pominąłeś.

– Naprawdę nie wiem, o co chodzi.

– Powiedziałem, że na krześle, które Lepper miał sobie podstawić, nim zawisł na sznurze, nie było ani jego, ani zresztą żadnych innych odcisków palców. Ani jednego pieprzonego maleńkiego odcisku. To bardzo dziwne samobójstwo, prawdopodobnie najbardziej niezwykłe w dziejach sądownictwa, i to nie tylko polskiego sądownictwa.

Każdy prawnik, policjant czy sędzia powie ci, że w historii prawa nie było dotąd takiego samobójstwa. Bo, co już naprawdę zastanawiające, żadnych odcisków palców nie było też na sznurze, na którym Lepper zawisł, a który podobno sam włożył sobie na szyję.

– Nie wierzę własnym uszom – powiedziałem na poły do siebie, patrząc gdzieś w punkt na ścianie za moim rozmówcą.

Ten uśmiechnął się, ale jego oczy pozostały smutne.

– To byłoby wytłumaczalne tylko w jednym przypadku: gdyby zmarły miał na rękach rękawiczki – ale nie miał. I żadnych rękawiczek w pomieszczeniu nie znaleziono.

Jeśli zatem nie założył rękawiczek, to przyjąwszy, że zabił się sam, musiałby wejść na krzesło, następnie już na nim stojąc musiałby starannie wytrzeć zeń wszystkie odciski palców.

 Następnie musiałby założyć sobie na szyję pętlę i z kolei musiałby z tej pętli wytrzeć dokładnie wszystkie odciski palców. Na koniec jeszcze musiałby zniszczyć chusteczkę czy cokolwiek innego, czym wycierał to wszystko, bo niczego takiego nie znaleziono. Pytanie – kto w momencie samobójczej śmierci zadaje sobie tyle trudu, by tak skrupulatnie wytrzeć odciski palców?

I po co Lepper miałby to robić?

A jak mówiłem – w pomieszczeniu nie znaleziono niczego, czym można by to zrobić. A jednak prokurator chce, abyśmy uwierzyli, że Lepper wszedł na krzesło, po czym wytarł ślady odcisków palców, następnie założył pętle na szyję i znów wytarł ślady odcisków palców, zniszczył „narzędzie” wycierania owych śladów i dopiero potem się powiesił. Trzeba przyznać, że jak na samobójcę Andrzej Lepper zatroszczył się o zadziwiająco wiele rzeczy – rzeczy, o które nie zatroszczył się chyba jeszcze żaden samobójca w historii kryminalistyki, i to nie tylko polskiej kryminalistyki.

– Nie wierzę własnym uszom – powtórzyłem, bo mimo że w moim zawodzie widziałem i słyszałem już niejedno, to tym razem rzeczywiście nie dowierzałem, że takie rzeczy mogły wydarzyć się naprawdę.

Ale to działo się naprawdę! – Zastanawiam się, jak to wszystko jest możliwe? – powiedziałem, gdy już odzyskałem głos.

– To bardzo dobre pytanie: jak to możliwe? Na gruncie logiki i zdrowego rozsądku trudno znaleźć na nie odpowiedź. Ale są inne pytania, nie mniej ważne. Kto naprawdę zabił? I kto jest władny przez tyle lat utrzymywać to w tajemnicy?

– To nieprawdopodobna historia – przerwałem przedłużającą się ciszę.

– Powiedziałbym raczej, że nieprawdopodobnie prawdziwa. Bo to, co tu przedstawiłem, to same fakty.

A jak dobrze wiesz, fakty nie wymagają interpretacji. Po prostu są, jakie są. A przecież jest jeszcze sprawa monitoringu, choć to wątek ostatecznie niepotwierdzony.

– O tym też nie słyszałem.

– Bo ci nie mówiłem.

Tamtego dnia zaszedł jeszcze jeden dziwny wypadek: w dniu śmierci Andrzeja Leppera pojawiły się jakieś problemy z miejskim monitoringiem, były krótkotrwale przerwy. Miałem o tym informacje z kilku niezależnych i wiarygodnych źródeł. Przypadek? Dużo tych przypadków.

No i kolejne pytanie bez odpowiedzi:

dlaczego z rozpoczęciem śledztwa zwlekano trzy dni, gdy wiadomo, że po takim czasie z organizmu zniknie trucizna i wszystkie podobne substancje, które tam były – jeśli oczywiście były.

Ale tego właśnie nikt już nie sprawdzi, bo ktoś ewidentnie pokpił sprawę. Realizowałem wiele śledztw na zlecenie prokuratury, ale jeśli tak prowadziłbym którekolwiek z nich, choćby w sprawie o przejechanego kota – inna sprawa, że aby ABW prowadziła taką sprawę, kot musiałby prowadzić działalność szpiegowską – tabloidy miałyby używanie.

A przecież w tym przypadku chodziło o znanego polityka, do niedawna wicepremiera i wice-marszałka Sejmu, który wciąż był w polityce i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Co dzieje się dalej?

Absurdalna wersja o rzekomym samobójstwie obiega kraj i zakłóca zdrowy rozsadek.

W efekcie rzekome samobójstwo byłego wicepremiera zostaje uznane za rozpaczliwy akt desperata, którego złamały trudy życia.

Kto będzie rozpaczał po skompromitowanym polityku, któremu zniszczono reputację i na którym media od dawno miały używanie, choć sprawy były dęte?

Tymczasem było i jest wielu zainteresowanych, by tej sprawy broń Boże nie ruszać, bo cisza wokół niej była i jest na rękę różnym środowiskom – z wielu powodów, do których zaraz dojdziemy. Przy okazji wyjaśniania prawdziwych okoliczności tej zbrodni mogłyby wyjść na światło dzienne fakty dotyczące innej niezwykłej historii, która – jak wiesz – dotąd nie znalazła swojej pointy, a wtedy ziemia zatrzęsłaby się na dobre.

I nikt nie wie, co byłoby dalej…

 

Wojciech Sumliński, fragment książki „Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera”

 WYWIAD Z BYŁYM MAJOREM ABW. ANDRZEJ LEPPER ZOSTAŁ ZAMORDOWANY

 Z byłym majorem ABW rozmawiała Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" 22 - 30 marca 2017 r.

 Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Andrzej Lepper został zamordowany. A jeżeli tak, to automatycznie nasuwa się pytanie: kto zabił i dlaczego? Jeżeli prokuratorom oraz i ich przełożonym wystarczy determinacji i odwagi, by idąc wskazanymi przez nas tropami poszukać odpowiedzi na te pytania, dojdziemy do spraw kluczowych dla zrozumienia, czym była III RP i do ludzi, którzy odpowiadają nie tylko za tę zbrodnię.

Sprawa śmierci Andrzeja Leppera  jest standardową sprawą pokazującą oblicze III RP?

 W moim przekonaniu tak właśnie jest. Sprawa śmierci Andrzeja Leppera pokazuje, że III RP była systemem kłamstwa i zbrodni. Lepper nie popełnił samobójstwa  i myślę, że nikt kto przeczyta książkę pt."Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera" nie będzie miał w tym względzie najmniejszych wątpliwości. Zasadnicze pytanie brzmi: jak to możliwe, że ważny polityk, były wicepremier i wicemarszałek Sejmu został zamordowany i nikogo nie interesuje ani wyjaśnienie prawdziwych okoliczności, ani wskazanie sprawców tej zbrodni? To pytanie retoryczne. To, że formalnie nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, mówi więcej o III RP niż jakiekolwiek słowa.

 W sposób niebywały przepłacaliśmy i wciąż przepłacamy za rosyjski gaz – blisko miliard dolarów rocznie przez kilkanaście lat, a Gazprom uzyskał także inne profity, takie jak anulowanie długu i korzystne rozwiązania w systemie własnościowym operatora przesyłowego. Panowie Waldemar Pawlak i Donald Tusk mają naprawdę wielki tupet, nazywając ten kontrakt sukcesem – słyszymy w wywiadzie Aldony Zaorskiej z byłym majorem ABW.

 Jak dodaje rozmówca Warszawskiej Gazety:

 – Lepper nie zdążył powiedzieć tego, co wiedział, a szkoda, bo gdyby zdążył, najnowsza historia Polski mogłaby potoczyć się inaczej.

 Aldona Zaorska: Ludzie, którzy mieli dużą wiedzę i byli blisko prawdy, w III RP byli niszczeni systemowo. Tym bardziej niszczono ich wiarygodność i reputację, im bardziej zagrażali poważnym interesom i wpływowym osobom, które za nimi stały. Za swoje odkrycia płacili wysoką cenę oskarżeń i pomówień, a bywało też, że cenę najwyższą.

 Mjr Tomasz Budzyński: Sprawa śmierci Andrzeja Leppera jest sztandarową sprawą pokazującą oblicze III RP? W moim przekonaniu tak właśnie jest. Sprawa śmierci Andrzeja Leppera pokazuje, że III RP była systemem kłamstwa i zbrodni. Lepper nie popełnił samobójstwa i myślę, że nikt, kto przeczyta książkę pt. Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera, nie będzie miał w tym względzie najmniejszych wątpliwości. Zasadnicze pytanie brzmi: jak to możliwe, że ważny polityk, były wicepremier i wicemarszałek sejmu zostaje zamordowany i nikogo nie interesuje ani wyjaśnienie prawdziwych okoliczności, ani wskazanie sprawców tej zbrodni? To pytanie retoryczne. To, że formalnie dotąd nikt nie udzielił na nie odpowiedzi, mówi więcej o III RP, niż jakiekolwiek słowa.

 Jak to się stało, że Andrzej Lepper, pokazywany jako „człowiek znikąd”, dotarł do największych tajemnic państwowych?

 Andrzej Lepper wszedł w bardzo „niebezpieczne związki” zarówno z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, jak i – a może przede wszystkim – ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy, a za jej pośrednictwem z rosyjskimi służbami specjalnymi.

Służby specjalne z jednej strony takich ludzi jak Andrzej Lepper wykorzystywały, stosując metody nacisku i szantażu, z drugiej dbały o to, by tacy ludzie robili karierę. Bo im więcej znaczą, tym bardziej będą przydatni. Według takiego właśnie mechanizmu SBU Andrzeja Leppera szantażowała, a jednocześnie „karmiła” wiedzą. To właśnie tam, na Ukrainie, a konkretnie nad jeziorem Świteź, Lepper dowiedział się o kulisach kontraktu gazowego…

 W Internecie można zobaczyć filmik "8 minut. które przesądziło o śmierci Leppera". Andrzej Lepper z mównicy sejmowej wymienia w nim korzyści majątkowe i nazwiska wpływowych polityków, którzy je przyjęli. Czy faktycznie taka wiedza mogła być dla niego niebezpieczna?

 Przewodniczący Samoobrony miał świadomość, że wiedza którą pozyskał może być dla niego niebezpieczna. Liczył na to, że może dzięki niej powrócić do wielkiej polityki, ale zarazem zdawał sobie sprawę z tego, że jest to wiedza niebezpieczna dla bardzo ważnych osób, która może stanowić zagrożenie dla bardzo poważnych interesów.

To była wiedza z gatunku takiej, która może albo człowieka wynieść wysoko, albo zakopać półtora metra pod ziemię. Niestety stało się to drugie...

 Operacja wyszydzania Andrzeja Leppera trwała wiele lat, ale szczególne rozmiary zyskała po ujawnieniu przez niego sprawy więzień CIA w Polsce. Ci, którzy ją wówczas rozpętali wiedzieli, że Andrzej Lepper mówi prawdę?

 Oczywiście, że wiedzieli. I właśnie dlatego niszczyli jego reputację. Tak to działa, trochę jak w lotnictwie i dotyczy nie tylko Andrzeja Leppera: najsilniejszy ostrzał jest wtedy, gdy jesteś bezpośrednio nad celem. Ludzie, którzy mieli dużą wiedzę i byli blisko prawdy, w II RP byli niszczeni systemowo, tym bardziej niszczono ich wiarygodność i reputację, im bardziej zagrażali poważnym interesom i wpływowym osobom, które za nimi stały. Za swoje odkrycia płacili wysoką cenę oskarżeń i pomówień, a bywało też, że cenę najwyższą.

 Czy może Pan zdradzić, skąd Andrzej Lepper posiadł wiedzę o kontekście gazowym, co jest uważane za jedną z przyczyn jego śmierci?

 Andrzej Lepper posiadł wiedzę o kontrakcie gazowym, co jest uważane za jedną z przyczyn jego śmierci.

Uzyskał ją od takich ludzi jak "Mykoła Hinajło" i jego "znajomi" z SBU i z rosyjskich służb specjalnych, czyli od ludzi, którzy z jednej strony Andrzeja Leppera kontrolowali i szantażowali, z drugiej jednak zależało im by polityk ten powrócił do wielkiej polityki.

 Ten kontakt, niby znany, jest wciąż bardzo tajemniczy. Dlaczego? Co tak naprawdę oznacza on dla Polski?

 Oznacza, że w sposób niebywały przepłacaliśmy i wciąż przepłacamy za gaz - blisko miliard dolarów rocznie przez kilkanaście lat, a Gazprom uzyskał także inne profity, takie jak anulowanie długu i korzystne rozwiązanie w systemie własnościowym operatora przemysłowego. Panowie Waldemar Pawlak i Donald Tusk mają naprawdę wielki tupet, nazywając ten kontrakt sukcesem. Tak podpisany kontrakt na pewno był sukcesem, ale strony rosyjskiej i tylko rosyjskiej.

 Pamiętam, że w lutym 2010 roku podczas spotkania z kilkoma politykami PiS-u w Sejmie padły słowa, że podczas pobytu w Moskwie w sprawie tego właśnie kontraktu Waldemar Pawlak nagle gdzieś zniknął "na dwie godziny". Urwał się na piwo, czy miał tam coś do załatwienia?

 Odpowiedzi na to pytanie mogę udzielić dopiero po zwolnieniu mnie z tajemnicy państwowej co dotąd nie nastąpiło.

 Czy jest możliwe, że w sprawie kontraktu gazowego doszło do zdrady interesów Polski?

 Odpowiedź na to pytanie z pewnością przyniesie śledztwo, które wszczęto w związku z faktami ujawnionymi w książce Wojciecha Sumlińskiego "Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera". Oczywiście pod warunkiem, że prokuratorom oraz ich przełożonym wystarczy determinacji i odwagi, aby pójść wskazanymi przez nas - przeze mnie i Wojtka Sumlińskiego - tropami. Jeżeli tak się stanie, mogę zapewnić, że będzie ciekawie.

 Miało dojść do spotkania Andrzeja Leppera z Jarosławem Kaczyńskim, zorganizowanego przez Tomasza Sakiewicza redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" .

Andrzej Lepper zginął właśnie dlatego, że mógł powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu za dużo?

 Jarosław Kaczyński nie ufał Andrzejowi Lepperowi i miał po temu swoje powody i właśnie dlatego Tomasz Sakiewicz sondował, na ile Andrzej Lepper ma do przekazania przewodniczącemu PiS-u realną wiedzę, a na ile jest to z jego strony rodzaj gry. Lepper nie zdążył powiedzieć tego, co wiedział, a szkoda, bo gdyby zdążył, najnowsza historia Polski mogłaby potoczyć się inaczej i wiele spraw dotąd niejasnych, byłoby dzisiaj w pełni zrozumiałych dla opinii publicznej.

 Z tego co Pan mówi, wynika, że rodzaj informacji posiadanych przez Andrzeja Leppera był takiego kalibru, iż nawet jeśli zabrał je do grobu, gdzieś powinny zostać "kopie". Czy one istnieją?

 Kopie zostają zawsze. Tak było w 1989 roku i nie inaczej jest teraz, bo z punktu widzenia pragmatyki służb specjalnych ich zniszczenie byłoby po prostu marnotrawstwem.

 W sprawie śmierci Andrzeja Leppera ważna wydaje się osoba mecenasa Ryszarda Kucińskiego, będącego, jak to Pan określił "na pasku wojskowych służb". Służby wiedziały, jak groźny jest dla nich Lepper i podstawiły mu swojego człowieka? Skąd wiadomo, że to człowiek wojskowych służb?

 Proszę wybaczyć, na to pytanie nie odpowiem wprost. A nie odpowiem, bo patrząc z mojej perspektywy byłaby to odpowiedź na pytanie, skąd wiadomo, że woda jest mokra? Zresztą bardzo dokładnie wyjaśnił to w swoich książkach Wojtek Sumliński, który w sprawie b. prokuratora, a później znanego warszawskiego adwokata Ryszarda Kucińskiego wyłożył całą wiedzę jak karty w pasjansie i jst o wiedza prawdziwa.

 Jeśli ABW otoczyło Andrzeja Leppera całą siecią podsłuchów, jeśli w grę wchodziły działania z zakresu  tzw. płytkiego wywiadu, to znaczy, że polskie służby posiadły ogromną wiedzę o tym człowieku. Czy w sprawie śmierci Andrzeja Leppera nie jest przypadkiem tak, że służby zostały wykorzystane nie tyle do ochrony bezpieczeństwa państwa polskiego, ile do ochrony polityków, którzy narazili Polskę na niebezpieczeństwo?

 Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć bez narażenia się na ujawnienie tajemnicy państwowej. Mogę natomiast z całą mocą stwierdzić, że w III RP służby specjalne częstokroć zajmowały się nie tyle ochroną bezpieczeństwa polityków, który delikatnie mówiąc nie byli bielsi niż biel.

 Panie majorze, w prokuraturze przedstawił Pan "twarde dowody" w sprawie śmierci Andrzeja Leppera i kontraktu gazowego. Jak zostały one przyjęte? Czy coś się dalej dzieje? Prokuratura podjęła jakieś działania? Możemy sie spodziewać np. ekshumacji ciała śp. Andrzeja Leppera?

 Gwoli ścisłości - powiedziałem prokuratorowi tyle, ile powiedzieć mogłem, nie zdradzając tajemnicy państwowej, bo jak podkreśliłem to wcześniej nikt dotąd z tajemnicy państwowej mnie nie zwolnił. Ale w moim najgłębszym przekonaniu powiedziałem dość by prokurator nie miał najmniejszych wątpliwości, że w śmierć Andrzeja Leppera były zaangażowane tzw. osoby trzecie. Powiem to jeszcze raz, by zostać dobrze zrozumianym: nie ma najmniejszych wątpliwości, że Andrzej Lepper został zamordowany!

A jeżeli tak, to nasuwają się pytania: kto zabił? Na czyje zlecenie? I dlaczego?

Jeżeli prokuratorom oraz ich przełożonym wystarczy determinacji i odwagi, by idąc wskazanymi przez nas tropami poszukać odpowiedzi na te pytania, dojdziemy do spraw kluczowych dla zrozumienia czym była III RP i do ludzi, którzy odpowiadają nie tylko za tę zbrodnię.

 A jeżeli śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Leppera znowu utknie w martwym punkcie? Co wtedy?

 Byłoby bardzo źle. Bo oznaczało by to, że wciąż uczestniczymy w grze, w którą gramy od początku postania III RP, a w której chodzi nie o to, by króliczka złapać, lecz o to, aby go gonić. A wtedy moglibyśmy sobie powiedzieć, tyle się zmieniło, a nic się nie zmieniło? Tak jak dotychczas przez ostatnich trzydzieści lat. Chcę wierzyć, że tym razem będzie inaczej.

 OD REDAKCJI "WARSZAWSKIEJ GAZETY":

 *Mykoła Hinajło

- oficjalnie "tylko" były major Armii Radzieckiej, później prawosławny duchowny z przygranicznego Włodzimierza Wołyńskiego, był doradcą Andrzeja Leppera. Już dziesięć lat temu sprawę jego  przeszłości i kontaktów z Andrzejem Lepperem na polecenie ówczesnego  ordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermana sprawdzała ABW.

 Dokumenty, źródła, cytaty:

 https://warszawskagazeta.pl/kraj/item/4674-tylko-u-nas-wywiad-z-bylym-majorem-abw-andrzej-lepper-nie-popelnil-samobojstwa

 - Wojciech Sumliński "Niebezpieczne związki Andrzeja Leppera"

 -"Warszawska Gazeta" nr 12;  24 - 30 marca 2017 "Z byłym majorem ABW Tomaszem Budzyńskim rozmawiała Aldona Zaorska"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.