foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

 

 

APEL AKADEMICKIEGO KLUBU OBYWATELSKIEGO  IM. PREZYDENTA LECHA KACZYŃSKIEGO

                                                         W POZNANIU

                     O UDZIAŁ W MARSZU NIEPODLEGŁOŚCI I SOLIDARNOŚCI

 

                                    13 GRUDNIA 2012 ROKU W WARSZAWIE

 

 

 

http://wkrakowie2012cd.wordpress.com/2012/12/01/apel-ako-o-udzial-w-marszu-niepodleglosci-i-solidarnosci/

 

Tablice ukryte pomnikiem

 

http://blogpress.pl/node/15202

 

 

 

Trzydzieści jeden  lat temu dobiegający kresu reżym komunistyczny wydał wojnę społeczeństwu, aby zniszczyć jego aspiracje do wolności i odebrać nadzieję. Z opozycją rozprawiono się siłą, uwięziono tysiące, wielu zamordowano. Kraj na lata pogrążył się marazmie, a nadzieję odzyskał dopiero z początkiem lat 90.

 

Przeszło dwadzieścia lat później ofiary tamtych zbrodni wciąż nie doczekały się sprawiedliwości, a oprawcy pozostają bezkarni. Nadzieje wiązane ze znów wolną i suwerenną Rzeczpospolitą zostały zrealizowane tylko w części. W ostatnich latach coraz intensywniej do naszego życia publicznego wracają metody sprawowania władzy i komunikowania się społecznego wszechobecne w minionym systemie totalitarnym: znów praca w instytucjach państwowych i samorządowych jest tylko dla „swoich”, znów wraca nowomowa z odwracaniem wektorów znaczeniowych – kłamcami smoleńskimi nazywa się nie tych, którzy je wprowadzają, lecz, tych, którzy o prawdę o Smoleńsku walczą, mowę nienawiści przypisuje się nie tym, którzy ją powszechnie stosują., lecz tym, których za jej pomocą próbuje się niszczyć itd..

 

Z tym nie wolno się pogodzić, a naszą niezgodę trzeba demonstrować. Marsz Niepodległości i Solidarności 13 grudnia, w 31 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego przypomni o nieukaranych zbrodniach komunistycznych i ofiarach tych zbrodni, zademonstruje też naszą niezgodę na taki sposób funkcjonowania demokracji w naszym kraju.

 

Marsz będzie także manifestacją przywiązania Polaków do ich tradycji i narodowych wartości, zwłaszcza do niepodległości i suwerenności. Demonstracja ta jest znakiem sprzeciwu wobec działań władz podważających instytucje takie, jak rodzina, która gwarantuje stabilność społeczeństwu, i Kościół, który zapewnia trwałość naszych tradycji i chrześcijańskich wartości. Marsz jest znakiem sprzeciwu wobec głosów i działań zmierzających do ograniczenia polskiej suwerenności.

 

Nie wolno milczeć i pozostać biernym, gdy przedstawiciel państwa polskiego otwarcie wzywa obce państwo do objęcia przywództwa w Europie, a lider partii reprezentowanej w Sejmie wzywa Polaków do wyrzeczenia się polskości. Rządząca koalicja od dawna przekonuje Polaków, że najważniejsze jest „tu i teraz” i „ciepła woda w kranie”.

 

Warto przypomnieć słowa Benjamina Franklina, że społeczeństwo, które rezygnuje z wolności dla chwilowego poczucia bezpieczeństwa, nie zasługuje ani na wolność, ani na bezpieczeństwo i straci jedno i drugie. Warto też przypomnieć słowa Jana Pawła II: „Wolność trzeba stale zdobywać, nie można jej tylko posiadać. Przychodzi jako dar, utrzymuje się przez zmagania”.

 

Przesłaniem marszu będzie przestrzeganie przed współczesnymi zagrożeniami dla niepodległości Polski. Marsz będzie sygnałem dla władz i przypomnieniem, że Polska jest wspólną wartością Polaków, że mandat zdobyty w wyborach nie upoważnia nikogo do dysponowania tym, co zostało zdobyte pracą i ofiarami wielu pokoleń Polaków i co jest naszym podstawowym dobrem.

 

My, członkowie Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu mamy szczególny obowiązek moralny i patriotyczny apelować zwłaszcza do środowisk akademickich o liczny udział w marszu, który ma przypominać ideały  „Solidarności” – ruchu społecznego, który poruszył miliony Polaków i po latach doprowadził do odzyskania przez Polskę niepodległości – wszak naszym patronem jest  profesor Lech Kaczyński wieloletni wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność”.

 

Zachęcamy do licznego uczestnictwa.

 

W imieniu 258 członków AKO

 

Przewodniczący AKO

 

Prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak

 

 

 

 

 

 

-----Ursprüngliche Mitteilung-----

Von: piotr.zarebski <Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.>

An: undisclosed-recipients:;

Verschickt: Fr, 30 Nov 2012 6:42 pm

Betreff: Pożegnalny felieton Waldemara Łysiaka

 

 

 

Nie mogąc pożegnalnego felietonu zamieścić w „Uważam Rze”, postanowiłem

opublikować go internetowo. Wszystkim Czytelnikom dziękuję za życzliwe

przyjęcie 84 wcześniejszych felietonów.

nihil Novi sub sole

 

Połknięcie „Uważam Rze” przez tamtych to nic nowego, zważywszy, że III

Rzecząpospolitą już ćwierć wieku rządzą z „tylnego siedzenia” — o czym

nieraz pisałem — ci sami „chłopcy” z tych samych „służb”. Co mnie nastraja

do głębszej refleksji historiograficznej à propos powtarzalności zjawisk.

 

Jedna z ksiąg „Starego Tes­ta­men­tu”, zwana „Kohelet”, prze­ko­nu­je, iż

wszystko, co wydaje się nam no­we, kiedyś już było. Ta prawda ty­czy

również czasów dzisiej­szych. Wszystko już było zagrane dawno temu — każdy

„numer”, każdy gest, każ­da inicjatywa i każda wred­ność. O tysią­cach

rzeczy lub spraw mo­żemy powie­dzieć słowami Eklezjastesa: „Nihil no­vi sub

so­le” („Nic nowego pod słoń­cem”).

 

Sprawiedliwości unikają dzisiaj wielcy złodzieje (elita szemranych

biznesme­nów), generałowie, którzy mają ręce uma­zane po łokcie krwią

robotników, dygni­tarze kom­binatorzy, jak baronowie PO, co motali

sej­mowy/hazardowy przekręt — lecz tak by­ło nad Wisłą zawsze, o czym mówi

starosar­mac­kie porzekadło: „Pra­wo w Rzeczy­pos­politej jest jak

pajęczyna, bąk się prze­bije, ugrzęźnie muszyna”. Pros­tacz­ków bul­wersują

doniesienia, że hierar­chowie „So­lidarności” (Wałęsa, Jur­czyk e tutti

quan­ti) pracowali dla SB, ale to też przerabiamy od wieków — nie­jeden

francuski szef bez­pieki mawiał: „ — Gdy zbiera się czte­rech spiskowców,

dwaj z nich to moi lu­dzie” (sło­wa te przypisywane są Fouchému ,

Le­pi­no­wi, de Sar­tinesowi i innym). Prawie wszyscy szefowie antycarskich

or­ga­niza­cji terrorystycznych (sławny Azef, Malinow­ski i in.) byli

konfidentami Ochra­ny cars­kiej. Pozwalano im nawet wysadzać w powietrze

nie­któ­rych mi­nis­trów, dla uwiary­godnienia. Ze „służ­bami” zawsze jest

we­soło, Bolki można zry­wać. Lub ten szok salonowców, gdy oka­­za­ło się,

że „kultowy” król reporterów, Ry­sio Kapuściński, to Ka­puś–ciń­ski (TW

„Poe­­ta”). Ludzie, prze­sta­ńcie się dziwować — to samo było już grane na

ojczystej scenie sto kilkadziesiąt lat temu: konfidentem oka­zał się

„kultowy” pisarz Zygmunt Kacz­kow­ski (podczas publicznych fet na jego

cześć, jak w warszawskim Hotelu Euro­pejs­kim roku 1860, kobiety dostawały

zbio­rowej hi­sterii, zasypując „mistrza” stosami wień­ców i bukietów). Obu

panów Ka zde­maskowano gdy umarli, dzięki od­taj­nio­nym dokumentom.

Wszystko już było, na­wet tak znienawidzone przez Sa­lon ciało

de­agenturyzacyjne (IPN) — w 1830–1831, gdy Warszawa została chwi­lo­­wo

wyzwo­lo­na (Powstanie Listo­pa­do­we), ówczesny IPN nosił nazwę Komitetu

Roz­poz­naw­cze­go (później stał się Komisją do Roz­trzą­sa­nia Akt Policji

Tajnej) i demaskował kon­fi­dentów (wtedy: „szpiegów”).

 

Ludzie tzw. „starszego pokolenia” są zniesmaczeni wychynięciem

roz­wiąz­łości spod kołdry i jej wsko­czeniem na estradę medialną.

Światlejsi wśród nich (oczy­ta­ni) dobrze wiedzą, że rozwiązłość była

kró­lo­wą balu podczas całego karnawału ludz­koś­ci, we wszystkich

stuleciach (gra­witację można oszukać, balonem lub samolotem, ale biologii

nie da się wykiwać lan­so­wa­niem cnoty, moralności, skromności), jed­nak

za coś szokująco nowego uważają jej reklamowanie przez media, choćby

eu­fo­rycznymi opisami tak regularnej, że wręcz rytmicznej zmiany

seksualnych partnerów przez wszelakie celebrytki (aktorki, pio­sen­­karki,

prezenterki itp.). Tymczasem to żad­na nowość. Owszem, jeszcze w XVIII

wie­ku tego nie było, bo prasa dopiero racz­ko­wała, ale już w XIX wieku

poooszło! Przy­kła­dem celebrytka nr 1 ery Ro­mantyzmu, ko­­chan­ka

Chopina, pi­sarka George Sand. Plotki o jej ciągłych romansach

upublicz­nia­li dzien­­ni­ka­rze, zwłaszcza głośny kry­tyk Sain­te–Beuve

(bra­cia Goncourtowie pars­kali: „Ten pod­słuchiwacz bidetów zawsze ocierał

się o ko­biece sekrety”), chętnie też cytowano wymierzane w Sand flesze

in­nych cele­brytów, choćby poety Baude­lai­re’a: „Jest głupia, ma

niezgrabny i prze­ga­dany styl. Jej moralne idee odznaczają się tą samą

głębią osądu i delikatnością uczucia co wyznania dozorczyń i sprze­daj­nych

kobiet. Najlepszym dowodem upadku naszego stulecia jest fakt, że kilku

męż­czyzn zadurzyło się w tej latrynie”. Czy winniśmy mówić, że najlepszym

dowo­dem upad­ku naszego stulecia są kolorowe pisemka sprzedające

„tajemnice alkowy” Dodek, Edy­tek i sitcomowych komediantek?

 

Z kolei chrześcijan do rozpaczy dopro­wa­dza deprecjonowanie katolicyzmu

przez międzynarodowy Salon, który dysponuje większością wpływowych mediów,

a te sze­rzą laicyzację. Dokładnie to samo działo się za Oświecenia (druga

połowa w. XVIII), gdy wolnomularze i „filozo­fo­wie” (Wol­ter, Diderot e

tutti quanti) de­chrys­tiani­zo­wa­li kontynent nie bez suk­ce­sów. Nie

zwal­czano wtedy tradycji Bożonaro­dze­nio­wej, ale tylko dlatego, że

choinka (Polacy do­stali ją od Prusaków w początkach stulecia XIX, choć

dzisiaj więk­szość sądzi, iż to tradycja piastowska) tu­dzież symbolika

Bo­żego Narodzenia rozkwitły później. Obec­nie Za­chód usuwa nawet

Bo­żo­­na­ro­dzenio­wą terminologię („Merry Christmas” sta­ło się: „Hap­py

Holiday”, „Christmas tree” to „Ho­­liday tree”, etc.); londyńska amba­sa­da

III RP, rozsyłająca „świeckie” świą­tecz­ne kartki, jest dla Polaków

sym­pto­ma­tycznym dowodem ulegania owemu ter­ro­rowi laicyzacyjnemu. A

przecież i to już by­ło, za sprawą Hitlera, który nie­na­widził

chrześcijaństwa jako konkurenta do rządu dusz. Dla zatarcia symboliki

chrześci­jańs­kiej, Boże Narodzenie połączono w kalen­da­rzu z obchodami

święta Julfest (prze­si­le­nie zimowe), gwoli po­gań­s­kiej tradycji

pra­daw­nych Germanów. NSDAP lan­so­wa­ła de­chrystianizację kolęd,

nazistowskie oz­do­by choin­ko­we (bombki w kształcie swas­tyk i

gra­na­tów), zaś choinkę świą­teczną nale­ża­ło zwać nie Christbaum, lecz

Jultree.

 

Wszelki gestykulacyjny bunt czy wy­zwi­sko to też nie novum. Wśród wy­zwisk

choć­by „blachary” — tak zwie się dziś pa­nien­ki lekkich obyczajów lecące

na drogie sa­mochody, a w końcu XVIII wieku zwa­no tak łatwe damy

wizytujące warszawski Pa­łac „Pod Blachą”. Wśród gestów choćby zgięty

łokieć. Albo modniejsza dzisiaj wul­garność: sterczący palec środkowy. Ów

sterczący z kułaka paluch, który jest synonimem prze­zwiska–przekleństwa,

wy­na­le­ziono w XVI stuleciu! Pe­wien włoski rzeź­biarz umieścił figurę

Neptuna na bolońs­kim Piaz­za Nettuno. Przy placu był żeński klasztor i

mniszki zażądały od władz, aby Nep­tu­no­wi zmniejszono nieprzyz­woi­cie

dłu­­gi pe­nis. Twórca musiał wykonać po­lecenie ma­gi­stra­tu, zmniejszył,

lecz by się zemścić, po­większył i rozprostował środ­ko­wy palec

wy­suniętej ręki Neptuna, dając te­mu pa­lu­chowi kształt sterczącego

penisa, oczy­wis­ty dla przechodniów. Tym właś­nie ges­tem żegnam nowych

właś­ci­cieli „Uwa­­żam Rze” (Hajdarowicz & Co.), ich po­­życz­­ko­dawców

(Czarnecki & Co.), ich mo­codawców (tych wiejskich, ze WSI Ko­mo­rówka)

oraz ich jamników żurna­lis­tycznych (tych spod zna­ku „wra­ca no­we”, a

ściś­lej: „nowo­ekrano­we”).

 

Waldemar Łysiak

 

 

----- Koniec przekazanej wiadomości -----

 

KANCELARIA RADCY PRAWNEGO DO TERESY PAKOSZ PREZES POLSKIEGO TOWARZYSTWA

                                                   RADIOWEGO WE LWOWIE

 

 

Szanowna  Pani Teresa Pakosz

Prezes Polskiego Towarzystwa Radiowego we  Lwowie

 

W imieniu mojego Mocodawcy p. red. Aleksandra Szumańskiego powiadamiam Panią:

 

- Mój Mocodawca nie jest publicystą, ani korespondentem „Nowego Dziennika” Nowy Jork, ani też to pismo nie zamieszczało nigdy żadnych jego tekstów, czy komentarzy.

 

- naruszyła Pani prawa autorskie p. red. Aleksandra Szumańskiego publikując w „Nowym Dzienniku” Nowy Jork   z dnia 07 listopada tekst)http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/radio-lwow-apeluje-o-pomoc-nie-pozwolcie-aby-radio-zamilklo - „Radio Lwów apeluje o pomoc - nie pozwólcie, aby radio zamilkło”!

 Opublikowano: Środa 07 listopada 2012 r.

 

co stanowi plagiat tekstu z dnia 2 października 2012 r.

http://www.radiownet.pl/republikanie/aleszum#/publikacje/tu-mowi-radio-lwow-do-wszystkich-rozglosni-polskiego-radia zatytułowanego „Tu mówi Radio Lwów do wszystkich rozgłośni Polskiego Radia”, który ukazał się na blogach mojego Mocodawcy p. red. Aleksandra Szumańskiego m.in. w „Radiu Wnet” w dniu 2 października 2012 r.

 

Po ukazaniu się tego tekstu napisała Pani na stronie internetowej Radia Lwów:

 

„Notka informacyjna

08.10.2012

      Polskie Towarzystwo Radiowe, społeczna redakcja “Radio Lwów” oświadcza, że nie ma nic wspólnego z artykułem Aleksandra Szumańskiego pod tytułem „Tu mówi Radio Lwów do wszystkich rozgłośni polskiego Radia”. Nikt z naszych redaktorów nie udzielał wywiadu A. Szumańskiemu, nie wypowiadał się w sprawach, które porusza autor. Aleksander Szumański bezpodstawnie identyfikuje się z naszą redakcją, podszywa się pod naszą organizację, której nie jest członkiem i w ten sposób przypisuje Radiu Lwów nie istniejące własne poglądy. Nierzetelność dziennikarska powoduje nieprawdziwe informacje o nas bez nas. Radio WNET opublikowało fałszywą informację, że Radio Lwów już nie nadaje. Nadajemy i będziemy emitować polskie audycje, dopóki środki na to pozwolą. I otrzymaliśmy dotacje od Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie.   Polski senator jako gość radia WNET twierdzi, że trzeba takie radio przestać finansować i proponuje nadawanie w języku ukraińskim. I znowu bez porozumienia z nami. Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” nie zapłaciła za użytkowanie lokalu przy ul. Rylejewa, nie wywiązując się z umowy z powodu rzekomego braku środków finansowych.  Na koncie Fundacji leżą pieniądze zgromadzone w celu powołania polskiej rozgłośni we Lwowie. Lawina świadomej lub niezawinionej dezinformacji powoduje pytania, na które odpowiadamy niniejszym pismem.

Prezes Polskiego Towarzystwa Radiowego

                                             Teresa Pakosz”

 

Tekst ów narusza dobra osobiste p. red. Aleksandra Szumańskiego zarzucając mu:

 

„…bezpodstawne identyfikowanie się z naszą redakcją, podszywanie się pod naszą organizację, której nie jest członkiem w ten sposób przypisując Radiu Lwów nie istniejące własne poglądy…nierzetelność dziennikarska powoduje nieprawdziwe informacje o nas, nikt z naszych redaktorów nie udzielał wywiadu A. Szumańskiemu…”

 

Pan red. Aleksander Szumański w tekście „Tu mówi Rado Lwów do wszystkich rozgłośni Polskiego Radia” nie podaje, iż jest członkiem jakiejkolwiek lwowskiej organizacji radiowej, nie powołuje się na żaden wywiad rzekomo mu udzielony i nie identyfikuje się z redakcją Radia Lwów, jak również nie podszywa się pod żadną „naszą” organizację. O jaką nierzetelność dziennikarską pomawiany jest p. red. Aleksander Szumański? Poglądy niezależnego dziennikarza jakim jest p. Aleksander Szumański nie są w przywołanym  tekście utożsamiane z poglądami p. Teresy Pakosz.

 

Następnie w programie społecznościowym „Netlog’ pojawił się wpis użytkownika tego programu jako Teresa Pakosz:

 

„Proszę natychmiast przestać pisać o Radiu Lwów cokolwiek. Inaczej podejmę kroki oficjalne. Wczoraj 18:40 Pan i tak już zrobił wiele szkody tą pisaniną i powiela w licznych linkach. Ostatnia informacja na Pańskim blogu świadczy o tym, ze los radia jest Panu obojętny. Szkoda, że jest Pan lwowianinem. Wstyd i hańba wypisywać bzdury w czyimś imieniu. Za lwowianina więc Pana uważać przestałam. A ponadto za człowieka rzetelnego i uczciwego. Mam nadzieję, że się Pan powstrzyma od głupich publikacji. Proszę sobie znaleźć inny temat i zostawić Radio Lwów, a nie szkalować niewybrednymi wyrażeniami typu zes... Informuję też, że w szkole i w instytucie nauczono mnie pisać, i ponoć nieźle. To, co potrzebne, jestem w stanie napisać samodzielnie”.

Wpis ten jest naruszeniem dóbr osobistych p. Aleksandra Szumańskiego, poniżający go w sposób brutalny i wielokrotny z użyciem obraźliwego słownictwa. Osoba urodzona we Lwowie, w którym straciła całą rodzinę z rąk okupantów sowieckich i niemieckich, wierna swojemu miastu Semper Fidelis, czemu dawała niejednokrotnie wyraz, choćby ostatnio w obronie Radia Lwów, stała się przedmiotem niewybrednych osobistych ataków p. Teresy Pakosz redagowanych w imieniu Polskiego Towarzystwa Radiowego we Lwowie, cytowanych wyżej. Co oznacza wpis „nie szkalować niewybrednymi wyrażeniami typu zes…”   - pomawiający w sposób wulgarny mojego Mocodawcę?

Reasumując:

Pani Teresa Pakosz naruszyła prawa autorskie p. Aleksandra Szumańskiego przez plagiat jego tekstu umieszczony w dniu 07 listopada w „Nowym Dzienniku” Nowy Jork zatytułowany „Radio Lwów apeluje o pomoc - nie pozwólcie, aby radio zamilkło”!

Tekst ten stał się przedmiotem niewybrednych krytyk p. Teresy Pakosz pod adresem jego autora p. Aleksandra Szumańskiego, następnie splagiatowany pod innym tytułem o czym wyżej.

Pani Teresa Pakosz naruszyła dobra osobiste niezależnego dziennikarza i lwowianina 81-letniego p. red. Aleksandra Szumańskiego, co uzasadniam wyżej.

Zostałam upoważniona przez mojego Mocodawcę p. red. Aleksandra Szumańskiego do zwrócenia się do Pani o dokonanie przeproszenia p. Aleksandra Szumańskiego na stronie Towarzystwa Radiowego Lwów podpisane przez prezes Polskiego Towarzystwa Radiowego we Lwowie Teresę Pakosz.

                                                           Z poważaniem

                                                     Kancelaria Radcy Prawnego

                                                                        TS i wspólnicy

 

 

 

Korespondencja z Krakowa

LENIN WIECZNIE ŻYWY Z BRONISŁAWEM KOMOROWSKIM W TLE

"Lenin", Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego, to książka – legenda, a zarazem dokument niezwykłej wagi. Światowy bestseller lat trzydziestych XX wieku. To historyczny demaskatorski dokument zdzierający maskę rewolucji październikowej i odsłaniający prawdziwe oblicze jej przywódców, oraz mechanizmy ich postępowania, a jednocześnie dogłębna analiza i surowa ocena systemu komunistycznego. Uznano ją za antyradziecki paszkwil. Obok wielkiej sławy przyniosła autorowi, jako osobistemu wrogowi Lenina, groźbę represji i wieloletnie zapomnienie przez władze PRL – wycofana z bibliotek, powróciła dopiero w 1990 roku jako reprint w nakładzie zaledwie kilku tysięcy egzemplarzy. Czytelnicy musieli czekać następnych 20 lat na pierwsze powojenne wydanie tego porażającego dokumentu. Wiele szczegółów składa się na ten przejmujący portret "geniusza" rewolucji i walki klasowej, jego czynów, myśli, uczuć i jakże częstych między nimi dysonansów. Obraz rewolucji "od kuchni" zapada w pamięć tym bardziej, że jest to zapis wnikliwych obserwacji naocznego świadka wydarzeń zaledwie o sześć lat młodszego od Lenina. Należy podkreślić, iż Ossendowski był jednym z pierwszych, którzy ośmielili się uderzyć w mit, symbol, w legendę, w bożyszcze, w idola milionów biedaków całego świata, którego historia zapisała jako mordercę, stanowiącego inspirację do zbrodni ludobójstwa, dokonanych przez system sowiecki. "Lenina" należy traktować, jako wynik wieloletnich obserwacji autora, mających dzisiaj znaczenie historyczne, a nie beletrystyczne.

Ferdynand Antoni Ossendowski (ur. 27 maja 1876 w Lucynie w guberni witebskiej w Rosji , zm. 3 stycznia 1945 w Żółwinie koło Milanówka ) – polski pisarz, dziennikarz, podróżnik, nauczyciel akademicki, członek Akademii Francuskiej , działacz polityczny, naukowy i społeczny.

Oto kilka fragmentów zapisów "Lenina":

-" . Antychryst przyszedł i państwo na ziemi zakłada. Dwa ów Antychryst posiada oblicza: jedno Lenina, drugie Trockiego. Boże zmiłuj się ! Boże zmiłuj się nad nami ! – wzdychali chłopi.

– Towarzysze włościanie ! Ci ludzie są zakładnikami i będą rozstrzelani, jeżeli nie wydacie swoich sąsiadów. Jak to! wrzasnął dowódca oddziału – nie wiecie, że własność prywatna została zniesiona na zawsze? Wszystko jest wspólne. będę liczył do trzech. Powiadajcie kto z was brał udział w bitwie? Raz.. dwa, liczył przejezdny komisarz wyjmując z pochwy rewolwer. Trzy ! Stojący przy zakładnikach agent "czeki" przyłożył lufę rewolweru do ucha włościanina i wystrzelił. Chłop z roztrzaskaną głową runął na ziemię.

– .Jacyś ludzie bili kogoś, wlokąc go po kamieniach bruku i co chwila wybuchając bezmyślnym śmiechem. Głowa bitego człowieka tłukła się i podskakiwała na kamieniach, a za nią ciągnął się krwawy ślad. Niech żyje socjalna rewolucja ! – krzyknął Lenin – niech żyje władza Rad, robotników, żołnierzy, wieśniaków ! Ho! Ho! Ho! – odpowiedział mu tłum i biegł dalej znęcając się nad zabitym. Lenin odprowadzał oddalających się morderców dobrotliwym wejrzeniem czarnych oczu. Zachodzące słońce zapaliło ognie i blaski na złotym krzyżu godle męki. Lenin przyjrzał się mu zmrużonymi oczami i rzekł: – no i cóż ? Gdzież potęga Twoja i Twoja nauka miłości ? Milczysz i nie sprzeciwiasz się ? I będziesz milczał, bo my zatwierdzamy prawdę !

– . codziennie rozstrzeliwano ludzi bez sądu, dopuszczano się prowokacji, wyłudzano pieniądze za zwolnienie z więzienia, bito aresztowanych, znęcano się w taki sposób, o jakim w najbardziej ponurych czasach caratu nie słyszano nigdy.

-. Lenin podniósł głowę i wesołym głosem krzyknął : Towarzysze ! Zajrzyjmy w oczy ciemiężców naszych ! Do katedry ! Lenin wkroczył do kościoła w czapce, a za nim szli komisarze, fińscy strzelcy i żołnierze i nikt nie obnażył głowy. Tłum skamieniał i ze zgrozą patrzył na bezbożników. Lenin stanął i pogardliwie spoglądał na popów, śpiewających i dymiących kadzidłami. .albowiem rzekł Chrystus, Zbawiciel nasz: "każda władza od Boga jest.." .dość tej komedii! – dobitnie rzekł Lenin. .władza pracujących nie jest od żadnego z istniejących bogów, tylko od warsztatów i pługów, z potu i krwi ! Dość tego! Nie znamy waszych bajek o bogach. Nie potrzebujemy tego opium, tego haszyszu, krępującego wolę ludu. Bogów nie ma, ani w niebie, ani na ziemi! Nigdzie ! Nigdzie ! Gdyby wasz Bóg istniał to i wtedy odstąpiłby od was – służalców carskich, pasibrzuchów, pijaków, rozpustników, ciemiężycieli pracującego ludu. Lecz nie ma Go nigdzie ! Pokarałby mnie za moje słowa, a tymczasem widzicie? Cofacie się i uchodzicie posłyszawszy prawdę ! .zatrzymał się przy jednym grobowcu i uderzył weń kolbą karabinu. Żołnierze i tłum rzucili się do rozbijania pobliskich grobowców, wywlekali trumny z zabalsamowanymi resztkami dawnych władców, otwierali je, zrywali złote przedmioty, drogie tkaniny i wlekli sztywne, zabalsamowane zwłoki po posadzce, śmiejąc się, krzycząc i dopuszczając się sprośnych, bezwstydnych żartów. Wrzućcie te lalki do Newy! – poradził Lenin, dobrotliwie patrząc na rozzuchwalony, rozbawiony tłum, niby ojciec na dzieci swawolne. Wyciągnięto ciała i trumny na plac i wleczono dalej aż do murów; wśród gwizdu, wycia, krzyku i śmiechu strącono wszystko do rzeki. Tłum z wesołymi okrzykami powracał do katedry, lecz baczny na wszystko Lenin zjawił się na krużganku. Twarz mu się śmiała. Wołał, wyciągając ręce do biegnących ku niemu ludzi: – wyrzuciliście te niepotrzebne śmiecie, te relikwie burżuazji! Pokazaliście całemu światu co myślicie o koronowanych katach!…był niezmiernie szczęśliwy. Dziś pierwszego zaraz dnia zrozumiał, że jest stworzony na wodza ludu. Wiedział do jakiego celu poprowadzi te masy ślepe z nienawiści; miał wolę nieugiętą, aby czynić to; dziś przekonał się, że potrafi wolę swoją narzucić. Wyniosły go na szczyt fali siły żywiołowe, nie będzie się nim opierał, jednak ulegając potędze mas, część tej potęgi skieruje w łożysko przez siebie przygotowane.. Śmierć burżujom !….Śmierć sługom burżuazji!… Śmierć książętom, bogaczom, generałom!… Śmierć ciemiężcom!… Nie mamy czasu do stracenia, szeregi wrogów rewolucji powinny być zdziesiątkowane – powiedział Lenin.

-. byłam w cerkwi ze swoimi wychowankami. Wierzyć się nie chce. Ach! To wprost straszne! Raptem wdzierają się żołnierze "czeki", zaczynają wypędzać modlących się ludzi szukających ukojenia i pocieszenia. Teraz w Boże Narodzenie! Żołnierze biją ludzi, bluźnią straszliwie, strącają ze ścian obrazy, wyłamują podwoje prowadzące do ołtarza, zwlekają z jego stopni biskupa, znęcają się nad nim, później strzelają".

Po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czyli po największej tragedii narodowej wszech czasów, prezydent elekt Bronisław Komorowski rozpoczął swoje urzędowanie od bezprecedensowej decyzji usunięcia z przed Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu symbolu chrześcijaństwa i celu modlitwy żałobnej narodu, Krzyża Męki Pańskiej. W ślad za tą decyzją rozpoczęła się walka z krzyżami w Polsce. W sposób podstępny, nocą, ścięto 7 metrowy krzyż papieski na krakowskich Błoniach, pod pretekstem samowoli budowlanej. W podobny sposób postąpiono na Wzgórzu Trzech Krzyży w Przemyślu, Stalowej Woli i na szczycie naszej ojczyzny tatrzańskich Rysach. Odbiór społeczny tych poczynań jest jednoznaczny: trwa walka z chrześcijaństwem. Pod Pałacem Namiestnikowskim na Krakowskim Przedmieściu, za zezwoleniem władz, w tym prezydenta Warszawy odbywały się różne sceny, łącznie z pijackimi wrzaskami, przekleństwami, bezczeszczeniem krzyża w rozmaity sposób, w tym oddawaniem na krzyż moczu. Sceny owe zostały dokładnie opisane, niestety wyłącznie w Internecie i częściowo przez "Gazetę Polską". Krzyż posadowiono dla upamiętnienia tragedii narodowej, władzom niewygodna jest pamięć o Lechu Kaczyńskim. Zresztą krzyż ten został również usunięty, a obrońcy krzyża nazwani sektą, oszołomami etc. Pod krzyżem również polała się krew, a sprawę normalnie "zamieciono pod dywan".

Bolesne było zachowanie niektórych hierarchów Kościoła, jak np. bpa  Pieronka, który uważał, że należy pod krzyż wezwać brygady antyterrorystyczne. Metropolia warszawska zabroniła modlitwy pod krzyżem ks. Stanisławowi Małkowskiemu, który m.in. powiedział: -" katastrofa smoleńska to zbrodnia z zimną krwią, planowana przez wiele miesięcy przy współudziale służb rosyjskich i jakichś istotnych czynników na Zachodzie.

– Bronisław Komorowski popełnił świętokradztwo, a niektórzy duchowni są żyrantami zbrodni,

– w sprawie bitwy o krzyż hierarchia kościelna nie stanęła na wysokości zadania,

– spór o krzyż ma nie tylko wymiar polityczny, ale również cywilizacyjny i duchowy".

W historii chrześcijaństwa nikt jeszcze wojny z Krzyżem Pańskim nie wygrał, Tusk z Komorowskim również już przegrali. Smutne w tej wojnie, iż właśnie Polska jest Królestwem Jego Matki, która patrzy na to co się dzieje zatr oskana. Czy rządzący Polską i hierarchowie – urzędnicy – administratorzy Kościoła, a nie jego właściciele, nie widzą w swoim zacietrzewieniu i głupocie Jej męki, tak jak to było 2 tysiące lat temu gdy On konał, właśnie dla ich zbawienia.

Faktycznie prezydentura Bronisława Komorowskiego zatacza kręgi powinowactwa z tekstami Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego; awantur o krzyż zapewne będzie jeszcze co nie miara, zakończonych pyrrusowym zwycięstwem Komorowskiego. Polacy słyszą już słowa Komorowskiego: "jeszcze jedno takie zwycięstwo i będę zgubiony". Ale w międzyczasie Komorowski wydaje ossowski prykaz i staje jako żywy bolszewicki pomnik żołnierzy sowieckich AD. 2010 upamiętniający w ten zwykły bolszewicki sposób ich przegraną wojnę z naczelnikiem Państwa Polskiego Józefem Piłsudskim, który pokonał nawałnicę bolszewicko – leninowską o której wyżej. Niewątpliwie któryś z tych spoczywających w ziemi ossowskiej żołnierzy bolszewickich oddał śmiertelny strzał trafiając w głowę ks. Ignacego Skorupkę bohatera narodowego.

Należy w tym miejscu przypomnieć postać tego bohaterskiego kapelana:

W początku lipca 1920 roku, wobec zbliżania się wojsk bolszewickich , poprosił władze kościelne o zgodę na objęcie funkcji kapelana wojskowego . Początkowo jej nie uzyskał, dopiero dzięki poparciu biskupa polowego Wojska Polskiego Stanisława Galla został w końcu lipca kapelanem garnizonu praskiego . W koszarach i na dworcach spowiadał żołnierzy ruszających na front. Dnia 7 lub 8 sierpnia został, na własną prośbę mianowany kapelanem lotnym 1 batalionu 236 pułku piechoty Armii Ochotniczej . Batalion ten formował się w budynku szkoły im. Władysława IV na warszawskiej Pradze i składał się głównie z młodzieży gimnazjalnej i akademickiej.

13 sierpnia wymaszerował na front wraz z batalionem, który został ostatecznie włączony do 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej . Wieczorem batalion dotarł do wsi Ossów ( powiat wołomiński ), leżącej na linii frontu. 14 sierpnia 1920 roku Ignacy Skorupka zginął od postrzału kulą ekrazytową w głowę, w toczącej się pod tą wsią bitwie, będącej częścią bitwy warszawskiej .

W komunikacie Sztabu Generalnego WP z 16 sierpnia opisano "bohaterską śmierć ks. kapelana Ignacego Skorupki […], który w stule i z krzyżem w ręku przodował atakującym oddziałom". Dowódca batalionu ppor. Mieczysław Słowikowski w swych wspomnieniach napisał, że zgodził się na wzięcie udziału ks. Skorupki w ataku i że widział moment jego upadku. Inna wersja opisu tej śmierci, podana bez przytoczenia źródeł przez Władysława Poboga – Malinowskiego mówi, że Ignacy Skorupka poległ udzielając ostatniego namaszczenia żołnierzowi rannemu podczas ataku.

Czy ks. kapelan Ignacy Skorupka ma w Ossowie pomnik, czy też w Polsce za prezydentury B. Komorowskiego upamiętnia się chwałę wyłącznie bolszewikom? Jakie zdanie ma na ten temat Konferencja Episkopatu Polski?

W bazylice Świętego Krzyża w Warszawie w dniu Święta Niepodległości 11 listopada 2010 roku ks. prałat płk Sławomir Żarski administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polowego wygłosił homilię. Ta głęboko patriotyczna homilia otworzyła nową kartę w dziejach dialogu państwa i Kościoła, dla Bronisława Komorowskiego, niechlubną. Prezydent uzurpuje sobie prawo do recenzowania nauczania biskupów. Według "Naszego Dziennika" prezydent Komorowski "pcha się na ambonę". "Jak twierdzi "Nasz Dziennik" już niedługo kazania, które mają zostać wygłoszone podczas mszy św. z udziałem prezydenta RP, będą musiały zostać najpierw zweryfikowane, a może nawet napisane, przez służby prasowe Bronisława Komorowskiego. Prezydentowi nie spodobała się homilia, którą 11 listopada, w Święto Niepodległości, w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie wygłosił ksiądz prałat pułkownik Sławomir Żarski. Komorowski dał temu wyraz publicznie, podniesionym głosem wyrażając swój sprzeciw do treści homilii bezpośrednio po mszy św. Osoby będące świadkami zdarzenia są zszokowane zachowaniem prezydenta. Jak daleko głowa państwa może posunąć się w ingerencji w nauczanie głoszone przez duchownego z ambony? Na stanowisku prezydenta trzeba było dopiero Bronisława Komorowskiego, aby stwierdzić, iż bardzo daleko. Jego ambicją jest najwyraźniej, w myśl polityki józefinizmu, rozwijanej w XVIII wieku przez Józefa II Habsburga, przeprowadzenie procesu podporządkowywania Kościoła katolickiego państwu i regulowania życia religijnego swoich poddanych.

10 listopada br. w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej prezydent Komorowski pouczał Kościół, "gdzie tkwi największe zagrożenie" dla stosunków Kościół – państwo.

To wcale nie w głoszących antykościelne hasła – lewicy czy środowisku Janusza Palikota – widzi to zagrożenie. – Poważne zagrożenie dostrzega gdzie indziej. W pierwszym rzędzie obserwując katastrofalne skutki działania prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów – mówił prezydent. – Jestem przekonany, że dla Kościoła olbrzymie zagrożenie płynie ze strony radykalizmów i fundamentalizmu różnej maści. Kościół katolicki jest Kościołem powszechnym – musi być otwarty na innych ludzi, na różne poglądy czy kultury. A każda forma wewnętrznego bądź zewnętrznego fundamentalizmu Kościołowi szkodzi. Bardzo szkodzi jego wizerunkowi, szczególnie dla młodego pokolenia. Spycha też Kościół na niewygodne pozycje (…) – pouczał Komorowski.

11 listopada prezydent wykonał następny krok. Po mszy św. w Święto Niepodległości prezydent zbeształ publicznie kapłana za treść kazania, które ten wygłosił. Eucharystia w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie była jednym z elementów obchodów rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Do zdarzenia z udziałem prezydenta Komorowskiego i administratora Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ks. płk. Sławomira Żarskiego doszło w przejściu między prezbiterium a zakrystią w kościele Świętego Krzyża, w stosunkowo szerokim kręgu osób. Świadkami zdarzenia byli znajdujący się tam: minister obrony narodowej Bogdan Klich, księża i wojskowi, liczni wierni. Jedna z osób, która widziała całe zdarzenie, powiedziała "Naszemu Dziennikowi", że prezydent Komorowski, zwracając się do ks. Żarskiego, stwierdził, że jest zawiedziony i zaskoczony fragmentem kazania dotyczącym antywartości. – Jest ksiądz pułkownikiem, wojskowym, jak tak można – że Polska jest budowana na antywartościach – relacjonował część wypowiedzi prezydenta świadek zdarzenia. Duchowny z prezydentem w polemikę nie wchodził. Stwierdzić miał natomiast, iż prezydent chyba nie zrozumiał kazania i odesłał głowę państwa do treści homilii. Świadkowie incydentu byli zszokowani słowami Bronisława Komorowskiego, który tak wprost pozwolił sobie skrytykować treść kazania. To, że prezydent Komorowski interweniował w sprawie kazania, potwierdził minister w Kancelarii Prezydenta Sławomir Nowak. – Prezydent akurat w tej kwestii bardzo jasno się wypowiedział również zaraz po tej homilii, odbył rozmowę z tym księdzem, księdzem pułkownikiem, i wyraził swój – powiem delikatnie – sceptycyzm wobec tego rodzaju słów. Uważam, że tego rodzaju wypowiedzi, jak powiedziałem, zbudowane na nieprawdzie, polskiemu oficerowi po prostu nie przystoją – powiedział wczoraj Nowak w Radiu Zet. Dodał, że "jest kłopot z narracją i pewnymi zachowaniami księdza pułkownika".

Ksiądz płk Sławomir Żarski, administrator Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego, był wymieniany jako główny kandydat na stanowisko ordynariusza polowego Wojska Polskiego, które od śmierci w katastrofie smoleńskiej ks. bp. Tadeusza Płoskiego pozostaje nieobsadzone. Sam ks. Żarski nie chce komentować swojej rozmowy z prezydentem Komorowskim. Co zabolało prezydenta?

Jakie to – jak twierdzi minister Nowak "zbudowane na nieprawdzie", a może po prostu niewygodne dla prezydenta Komorowskiego – treści zawarł w swoim kazaniu ks. Żarski? Fragmenty kazania z 11 listopada były przytaczane w wielu mediach. Ksiądz Żarski z ubolewaniem stwierdzał m.in., że patriotyzm przestał być dziś w Polsce uważany za konieczny do egzystencji. We fragmencie, w którym pada słowo "antywartości", mówił: "(…) Ostatnimi laty patriotyzm jako wartość życia indywidualnego i wspólnotowego przestał być uważany za konieczny do egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego, stała się wartością. U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów "nowej" Polski, który powiedział, że "aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść". Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona "antywartością". Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie – chciwością i pazernością; miłość – nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że "prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela". Każda społeczność, która swe prawa opiera na "antywartościach", napełnia się bólem i krzywdą. Czy w czasie zeszłorocznych obchodów Święta Niepodległości ktokolwiek z nas przypuszczał, że prawo do własnej niepodległej Ojczyzny, oraz obowiązek ochrony i obrony jej niepodległości zostaną nam przypomniane krwią prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób? Kolejny raz potwierdziła się prawda, że "drogę do wolności i niepodległości krzyżami się mierzy (…)".

W innym fragmencie homilii stwierdzał natomiast: "Polityka to zadanie dla ludzi wielkich duchem, wielkich intelektem, wielkich kulturą osobistą i wielkich charakterem. Zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni "klauni" z antykościelnymi kompleksami. Przypomnę, że wszelkie nawoływanie do rasizmu i nienawiści wobec kogokolwiek nie jest politykowaniem, ale działalnością przestępczą. Takie zachowania zawsze poprzedzały krwawe akty przemocy człowieka wobec człowieka".

Co takiego w tych słowach mogło wzbudzić tak stanowczą reakcję prezydenta Komorowskiego? Można tylko spekulować. Być może prezydent nie zgadza się ze stwierdzeniem, że "zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni "klauni" z antykościelnymi kompleksami". Zwłaszcza jeśli prezydent mógł pomyśleć, iż może chodzić np. o któregoś z jego przyjaciół.

A może nie zgodził się ze zdaniem, że: "U podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów nowej Polski, który powiedział, że "aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść"? Zwłaszcza jeśli były premier, a obecnie bliski współpracownik premiera Donalda Tuska, "podejrzewany" o to, że był bohaterem tych słów, dzień wcześniej został odznaczony przez prezydenta Komorowskiego Orderem Orła Białego. Albo może wreszcie prezydent uznał za niestosowne kolejne przypomnienie osoby Lecha Kaczyńskiego. Głowa państwa wystąpiła w roli cenzora.

– Upomnienie skierowane ze strony prezydenta nosi znamiona ograniczania księży w swobodzie ich pasterskiego nauczania – mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" jeden z hierarchów. – Uczestniczę właśnie w rekolekcjach dla biskupów polskich na Jasnej Górze, które głosi biskup kielecki ks. Kazimierz Ryczan. Ich celem jest ukierunkowanie biskupów, ich posługi, a przez to wiernych, na Chrystusa, naszego Najwyższego Kapłana, Proroka, Nauczyciela, oraz na zachowanie całej Ewangelii. Rekolekcjonista przywoływał wielkie postacie ojców Narodu Wybranego, proroków i apostołów, wyprowadzał wnioski teologiczne i konsekwencje moralne oraz aktualizował je – wskazywał na odniesienia we współczesności. Ksiądz biskup, mówiąc o ukierunkowaniu, wspomniał o tym, że kaznodzieje powinni tak jak prorok odważnie głosić prawdę i dążyć konsekwentnie w tym kierunku, zejść na inną drogę. Wszyscy, którzy przychodzą na Mszę Świętą, niezależnie od stanowiska, jakie pełnią w życiu publicznym, przychodzą jako osoby wierzące i powinni przede wszystkim wykazywać posłuszeństwo Panu Bogu, Jego Słowu wypowiadanemu przez kapłana, które przemienia nasze życie i porządkuje nasze sumienia. To jest obowiązek duszpasterzy i wierzących – przyjmowanie Słowa Bożego, również jako dobra dla całego Narodu. Odnosząc się do homilii ks. prałata Sławomira Żarskiego, skrytykowanej przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, należy podkreślić, że treść tego kazania nie jest tajemnicą, każdy może do niego sięgnąć – dodaje. Przypomina, że na łamach "Naszego Dziennika" był opublikowany tekst homilii. – Nie sposób dopatrzyć się w nim czegoś niezgodnego z nauczaniem Magisterium Kościoła. Przeciwnie, wzywał on do poszanowania wartości w życiu publicznym. Upomnienie skierowane ze strony prezydenta nosi znamiona ograniczania wolności księży, ponieważ może rodzić to precedens – od tej chwili będą próby wpływania na to, żebyśmy nie mogli mówić prawdy przez kapłanów, a każde kazanie może być przedmiotem cenzury – wyjaśnia ksiądz biskup. Jego zdaniem, społeczeństwo może to odebrać jako sygnał, że skoro prezydent tak postępuje, to teraz każdy może publicznie cenzurować treść homilii, które są przecież tłumaczeniem Słowa Bożego. – Ksiądz głosi kazanie do wszystkich wiernych, aby przekazywać prawdę, a nie po to, aby przypodobać się indywidualnym gustom. Bardzo cenię ks. prałata Sławomira Żarskiego jako wielkiego przyjaciela ks. bp. Tadeusza Płoskiego, tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej, jako duszpasterza wojska, człowieka bardzo szlachetnego. Niepokojąca jest ta sytuacja, zwłaszcza że w roli cenzora występuje głowa państwa – konkluduje rozmówca "Naszego Dziennika".

"Gazeta Wyborcza" we wczorajszym wydaniu oceniła, iż szanse na to, że ks. Żarski zostanie biskupem polowym Wojska Polskiego, gwałtownie zmalały, podając jedynie, iż decydujące znaczenie w tym przypadku miała właśnie msza św. w bazylice Świętego Krzyża, gdzie "wobec najważniejszych polityków i generalicji ostro zaatakował on całą III Rzeczpospolitą".

Według "GW", jeszcze 11 listopada doszło do rozmowy prezydenta Komorowskiego z szefem MON Bogdanem Klichem w sprawie kandydatury ks. Żarskiego. Prezydent miał wtedy przypomnieć, że choć o nominacji decyduje papież, to prezydent przyznaje awans generalski, który nadawany jest ordynariuszowi polowemu. O kompromitującym Komorowskiego zachowaniu wobec ks. płk. Sławomira Żarskiego "Wyborcza" milczy"./ opracowanie wg. "Naszego Dziennika" 25. XI. 2010 Artur Kowalski,

współpraca Paulina Jarosińska /.

Niedługo po tym, w dniu 2 grudnia 2010 Ministerstwo Obrony Narodowej wydało komunikat mówiący, że "z dniem 30 listopada 2010 ks. płk Sławomir Żarski zakończył trzyletnią kadencję na stanowisku Wikariusza Generalnego – Zastępcy Biskupa Polowego WP i zgodnie z przepisami został przeniesiony do rezerwy kadrowej".

Zapewne pocieszenie, iż płk. Sławomira Żarskiego nie spotka los ks. Jerzego Popiełuszki.

Komorowski naciskał na Watykan: następnego dnia po kazaniu ks. płk. Sławomira Żarskiego Bronisław Komorowski wezwał nuncjusza apostolskiego abp. Celestino Migliore. – Prezydent oświadczył, że jeżeli papież zdecyduje, by ks. Żarski został biskupem polowym, nie przyzna mu stopnia generalskiego, który ci biskupi zwyczajowo otrzymują. Wymusił na Stolicy Apostolskiej wyznaczenie odpowiadającego mu kandydata czyżby "księdza patriotę"?

Prałat ks. płk Sławomir Żarski w swojej homilii powiedział m.in:

– To zastanawiające, że przebywając wśród "zmarłych żyjących w Chrystusie" można nauczyć się życia mądrego i odpowiedzialnego. Wiele kamiennych epitafiów w naszych świątyniach i na cmentarzach przypomina, że nieśmiertelną jakością ludzkiego życia jest patriotyzm. To świadczy dobrze, że nie przechodzimy obojętnie nad grobami tych, którzy wypełnili swoje życie ofiarną służbą Ojczyźnie i służyli jej swoim życiem nic ze swego nie zatrzymując dla siebie. Tak, patriotyzm, czyli umiłowanie Ojczyzny ziemskiej jest cechą mówiącą o jakości ludzkiego życia. Patriotyzm jest wartością świadczącą o jakości człowieka. Jest wartością dającą świadectwo również o jego świętości; o jego nadprzyrodzonym wymiarze.

Ostatnimi laty patriotyzm jako wartość życia indywidualnego i wspólnotowego przestał być uważany za konieczny do egzystencji. Zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzenie dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego stała się wartością U podstaw III Rzeczpospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów "nowej " Polski, który powiedział, że "aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść".

Propagowanie takich haseł spowodowało, że wartość została zastąpiona "antywartością". Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem, miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość, prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem, ofiarność i poświecenie – chciwością i pazernością, miłość – nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że "prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela". Każda społeczność, która swe prawa opiera na "antywartościach", napełnia się bólem i krzywdą.

Czy w czasie zeszłorocznych obchodów Święta Niepodległości ktokolwiek z nas przypuszczał, że prawo do własnej niepodległej Ojczyzny, oraz obowiązek ochrony i obrony jej niepodległości zostaną nam przypomniane krwią prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i 95 towarzyszących mu osób? Kolejny raz potwierdziła się prawda, że "drogę do wolności i niepodległości krzyżami się mierzy". Czy ktokolwiek przypuszczał u progu III Rzeczypospolitej, że aby "Polska żyła w nas" za naszego życia, to konieczne trzeba nam uczyć się miłości do Polski i Polaków? .potrzeba od dziś uczyć się patriotyzmu ! Dlatego garniemy się do Jezusa Chrystusa, garniemy się do Boga, który jest Miłością, by z Nim i od Niego nauczyć się patriotyzmu, czyli miłości do Ojczyzny ziemskiej, która jest "Bramą Niebios, dla pokoleń wędrujących przez polską ziemię ( Stefan kardynał Wyszyński, Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego ). Lekcję patriotyzmu dostali od Jezusa Apostołowie.

Rodacy! Sursum corda! ( w górę serca ! ) . Jest od kogo w ojczystym domu uczyć się miłości do Ojczyzny. Jak nie wspomnieć w dniu dzisiejszym Marszałka Józefa Piłsudskiego, gorliwego i oddanego żołnierza, polityka, ale też wielkiego patriotę? Jak przejść obojętnie wobec premiera Ignacego Paderewskiego, wspaniałego pianisty, kompozytora, polityka, porywającego mówcy i jednocześnie wielkiego patrioty?

Jak nie zauważyć dziś wielkich miłośników wolnej i niepodległej Polski: Romana Dmowskiego, Wincentego Witosa i wielu, wielu innych? Są ich tysiące – patriotów na miarę żołnierzy z pod Ossowa pod Radzyminem z sierpnia 1920 roku, "często mniejszych od własnego karabinu", którzy bohaterstwem odpowiedzieli na wezwanie "Za Boga i Ojczyznę" wypowiedziane przez księdza majora Ignacego Skorupkę. Prymas Tysiąclecia, Stefan kardynał Wyszyński, kamień węgielny powojennego patriotyzmu, przez całe dziesięciolecia przypominał i nauczał nas, swoich rodaków: "Dla nas po Bogu największa miłość to Polska! Musimy po Bogu dochować wierności przede wszystkim naszej Ojczyźnie, kulturze narodowej i polskiej. (.) Stąd istnieje obowiązek obrony kultury rodzimej. (.) Mamy obowiązek chrzcić i nauczać Naród Polski, oraz upominać się o uszanowanie naszej kultury rodzimej, narodowej, abyśmy nie musieli kochać najpierw wszystkich narodów, a potem dopiero na zakończenie, czasami od święta i Polskę" ( S. Wyszyński – Prosimy – wymagamy – żądamy, Kraków 12 maja 1974 ). Miłość ku Ojczyźnie uczy męstwa. A męstwo, wiemy, broni czasu wojny, służy słabym, potrzebującym opieki czasu i pokoju. Miłość uczy roztropności, umiarkowania w wymaganiach dla siebie, uczy też wielkoduszności, gdy mamy myśleć o innych. Naród prawidłowo wychowany i wychowujący młode pokolenie wie, że bez miłości nie przygotuje młodego pokolenia do wypełnienia przyszłych zadań. Miłość ku Ojczyźnie jako wartość wychowawcza uczy tez wspaniałomyślności i daje siłę ducha na chwile trudne, gdy trzeba zapomnieć o sobie. Miłość ku Ojczyźnie uczy patrzeć daleko w przyszłość Ojczyzny i pragnie jej istnienia i pomyślności – nie tylko dziś, ale i w przyszłości. Uczy też przebaczać innym. Nauka Prymasa Tysiąclecia to nauka wielkiego biskupa i wielkiego Patrioty, która nie może leżeć w archiwum. Przyszedł czas, aby Prymas Tysiąclecia jeszcze raz przeprowadził nas przez czasy trudne! Gdyby nie miłość Prymasa Wyszyńskiego do Boga i Ojczyzny, nie byłoby Polski, nie byłoby tez Papieża Polaka. Niech nam zostanie w pamięci widok wielkiego Ojca Świętego Jana Pawła II klęczącego przed wielkim Prymasem i wielkim Patriotą Stefanem kardynałem Wyszyńskim. Jan Paweł II, syn polskiej ziemi i Kościoła Chrystusowego, w dzień po inauguracji pontyfikatu, na spotkaniu z rodakami uczył patriotyzmu. Mówił wówczas: "Miłość Ojczyzny łączy nas i musi łączyć ponad wszelkie różnice. Nie ma ona nic wspólnego z ciasnym nacjonalizmem czy szowinizmem. Jest prawem ludzkiego serca. Jest miarą ludzkiej szlachetności – miarą wypróbowaną wielokrotnie w ciągu naszej historii". Zadaniom polityki są w stanie sprostać tylko ludzie wielkiej miłości do Ojczyzny, a nie polityczni "klauni" z antykościelnymi kompleksami. Przypominam, że wszelkie nawoływanie do rasizmu i nienawiści wobec kogokolwiek nie jest politykowaniem, ale działalnością przestępczą/ Takie zachowania zawsze poprzedzały krwawe akty przemocy człowieka wobec człowieka. Żadna Polka, ani żaden Polak nie mogą być ludźmi pozbawionymi wyobraźni, szczególnie wyobraźni niepodległości i wyobraźni nieśmiertelności. Nadchodzi bowiem czas, kiedy trzeba zdać sprawę ze swego włodarzowania przed Bogiem i Narodem. Są takie decyzje, które umacniają niepodległość Polski i wolność Polaków. Ale są tez takie postawy i zachowania, słowa i decyzje, które bezpośrednio zmierzają do utraty niepodległego bytu Narodu i państwa, oraz pozbawiają człowieka łaski odkupienia. Wyobraźnia niepodległości i wyobraźnia nieśmiertelności każą wejść na drogę miłości Boga i Ojczyzny. Do narodowego skarbca wielkich nauczycieli patriotyzmu, z dniem 10 kwietnia br. dołączyło 96 wielkich Polaków, którzy z niewyjaśnionych przyczyn zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem, będąc w pielgrzymce pamięci o Katyniu. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, pan profesor Lech Kaczyński i towarzyszące mu do Katynia Osoby, kierując się wyobraźnią niepodległości, przypomnieli nam, że fundamentem miłości jest pamięć, nawet wtedy, gdy zachowanie pamięci może kosztować życie.

Komunikat- "Zastępca Biskupa Polowego WP zgodnie z przepisami został przeniesiony do rezerwy kadrowej" jest wynikiem zemsty politycznej Komorowskiego na patriotycznym kapłanie. Zapewne decyzja besztania kapłana w kościele jak i późniejsza odesłania 55 – letniego kapłana na emeryturę "zgodnie z przepisami" i nie mianowania go Biskupem Polowym Wojska Polskiego zapadła dużo wcześniej w ramach walki Komorowskiego z Kościołem katolickim w Polsce. Komorowski otoczony anty – Radio – Maryjnym episkopatem, gocłowskimi, dziwiszami, , filozofami, pieronkami i pieron wie jakimi jeszcze "księżmi patriotami", krok za krokiem wypełnia swoją godną pożałowania misję. Po Bolesławie Bierucie agencie NKWD, Wojciechu Jaruzelskim agencie "Wolskim", Lechu Wałęsie agencie bezpieki "Bolku", Aleksandrze Kwaśniewskim agencie bezpieki "Alku" / tfu! mój imiennik /, nastał nam Bronisław Komorowski, zwany komoruskim, godny wymienionego pocztu prezydentów. Prezydenturę rozpoczął od walki z symbolem Męki Pańskiej, zapominając w swojej rządzy władzy, o wiadomym zabarwieniu, że Królową Polski jest Matka Chrystusa Pana. Kamraci kościelni komoruskiego zwani hierarchami, to zwykli urzędnicy – administratorzy których z Kościoła Pańskiego powinno się wykurzyć natychmiast. Potem mogą sobie śpiewać "wyklęty powstań ludu ziemi". Podpisuję się pod tym jako "oszołomska – anty-komoruska sekta" z księżmi biskupami patriotami w tle.

Ks. prał. płk Sławomir Żarski (ur. 11 października 1955 w Gruszówce na Białorusi ) – polski duchowny katolicki , kapelan wojskowy w stopniu pułkownika , od 10 kwietnia 2010 administrator Ordynariatu Wojskowego . Pochodzi z rodziny Piotra i Danuty z d. Jankowska. W Węgrowie ukończył szkolę podstawową oraz Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza . W roku 1974 wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Siedlcach , gdzie odbył studia filozoficzno – teologiczne . 7 czerwca 1980 z rąk Biskupa Siedleckiego Jana Mazura przyjął święcenia kapłańskie . Do 1989 roku był wikariuszem parafii pw. Niepokalanego Poczęcia w Ostrowie Lubelskim i w parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Garwolinie . Od roku 1989 pracował jako proboszcz w parafii pw. św. Wojciecha w Tyśmienicy , gdzie dokończył dzieła budowy i wystroju kościoła parafialnego. W 1992 został oddelegowany do Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego podejmując posługę w parafii wojskowo-cywilnej pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Kielcach .

Niedługo potem rozpoczął studia specjalistyczne w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie , na wydziale prawa kanonicznego. W 1993 objął posługę proboszcza w Parafii Wojskowej pw. Matki Bożej Królowej Pokoju w Bydgoszczy oraz Dziekanem Pomorskiego Okręgu Wojskowego.

W 1995 , przez Ojca Świętego Jana Pawła II został mianowany "Kapelanem jego Świątobliwości" ( prałatem ).

16 września 2005 powołany do Rady Kapłańskiej Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. W latach 1998 – 2002 sprawował funkcję proboszcza w parafii wojskowej pw. św. Rafała Kalinowskiego w Warszawie-Rembertowie , a od roku 2002 został proboszczem parafii wojskowo-cywilnej pw. św. Elżbiety we Wrocławiu . W 2007 rozpoczął studia doktoranckie w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie . 21 grudnia tego samego roku powołany do Rady Duszpasterskiej Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. 13 września 2008 został członkiem Kolegium Konsultorów Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. 15 grudnia 2009 został powołany do Rady Ekonomicznej Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Również w 2009 został Delegatem Biskupa Polowego Wojska Polskiego ds. Duszpasterstwa Kobiet. 10 kwietnia 2010 w wyniku śmierci biskupa Tadeusza Płoskiego w katastrofie polskiego samolotu Tu-154M w Smoleńsku został Administratorem Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Był kandydatem na biskupa polowego Wojska Polskiego [1] . W listopadzie 2010 podczas mszy św. w bazylice Świętego Krzyża w Warszawie z okazji Święta Niepodległości wygłosił kazanie, w którym stwierdził, że "patriotyzm przestał być dziś w Polsce uważany za konieczny do egzystencji", a "zaradność w zaspokajaniu własnych potrzeb i gromadzeniu dóbr osobistych, nawet za cenę zniszczenia dobra wspólnego, stała się wartością", "u podstaw III Rzeczypospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów nowej Polski, który powiedział, że " aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść " , " patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem ; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie – chciwością i pazernością; miłość – nienawiścią". / Wikipedia strona zmodyfikowana 13 grudnia 2010 /.

Istnieją kaznodzieje, którzy są wzorem sługi słowa uświęcającego siebie i innych przez pełnienie swej misji. Do ich grona należą  bezprzecznie :

– Piotr Skarga, polski jezuita , teolog , pisarz i kaznodzieja , czołowy polski przedstawiciel kontrreformacji , kaznodzieja nadworny Zygmunta III Wazy , rektor Kolegium Jezuitów w Wilnie , pierwszy rektor Uniwersytetu Wileńskiego.

– Hieronim Kajsiewicz (1812-1873), powstaniec listopadowy, polityk emigracyjny, zmartwychwstaniec.

– ks. prałat płk. Sławomir Żarski kaznodzieja polskiego patriotyzmu

– oo. Jerzy Pająk / któremu prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski zakazał odprawienia mszy św. / w krakowskim Parku Jordana / stanowiącej dziękczynienie za beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki.

– ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski – duszpasterz polskich Ormian – laureat Medalu "W Hołdzie Komendantowi" walczący o prawdę ludobójstwa na Kresach.

Bronisław Komorowski otwiera nową kartę w dziejach dialogu państwa i Kościoła, niestety, niechlubną. Prezydent uzurpuje sobie prawo do recenzowania nauczania biskupów.

Komorowski zapraszając i rehabilitując Wojciecha Jaruzelskiego, sowieckiego janczara, członka jaczejki bolszewickiej, wymierzył policzek Narodowi Polskiemu, nam wszystkim, bezimiennym działaczom, drukarzom, kolporterom podziemnej "Solidarności". Wojciech Jaruzelski, przyjaciel polityczny Komorowskiego, Tuska i całej antypolskiej zgrai platfomierskiej, agentów Moskwy, wewnętrznej i zewnętrznej czerezwyczajki, wchodzi na salony III Rzeczypospolitej. Wierny janczar sowieckiego imperium kryptonim "Wolski", twórca wojny z Narodem zwanej "stanem wojennym", dławiciel wolności Czeskiej Wiosny, kat robotników Wybrzeża w 1970 roku, kat Narodu Polskiego w roku 1981. Miał na tyle cynizmu, aby pojawić się z "przeprosinami" u rodziców zamordowanego przez siebie Bogdana Włosika.

Komorowski eliminuje z pracy duszpasterskiej wybitnego duchownego, patriotę, kaznodzieję i wojskowego, podłą sztuczką wymuszając to na Stolicy Apostolskiej. To następny krok niszczenia chrześcijaństwa w Polsce przez obecnego prezydenta. Nie ma wstydu honoru "hrabia" rezydent sowiecki zwany prezydentem Polski.

Oświadczenie w sprawie usunięcia krzyży na UKW w Bydgoszczy

 

http://solidarni2010.pl/11622-oswiadczenie-w-sprawie-usuniecia-krzyzy-na-ukw-w-bydgoszczy.html?PHPSESSID=eb0472b843f4cbfba084c09f009bec7a

 

 

Oświadczenie
 
Wyrażamy zaniepokojenie ostatnimi działaniami nowego rektora Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, prof. Janusza Ostoi-Zagórskiego, który kazał zdjąć krzyże ze ściany w swoim gabinecie i w sali senatu, ponadto nie zgodził się też, by ktokolwiek oficjalnie reprezentował Uniwersytet Kazimierza Wielkiego na Mszy św. inaugurującej rok akademicki 2012/2013. Uważamy, że ta postawa Pana Rektora nie ma nic wspólnego ze świecką wizją świata, a jest przejawem fundamentalistycznego ateizmu. To, co wprowadza prof. Janusz Ostoja-Zagórski na terenie Uniwersytetu, którym zarządza, jest stosowane wobec chrześcijan w krajach arabskich i nie ma nic wspólnego z tolerancją ani szacunkiem wobec kultury i tradycji. Jest to tym bardziej przykre, że Rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego jest archeologiem i profesorem nauk humanistycznych, więc doskonale pojmuje rolę chrześcijaństwa w kulturze i historii Narodu Polskiego. Wzywamy więc Pana Rektora do zmiany decyzji w sprawie obecności symboli religijnych w sali Senatu uczelni.

Panie Rektorze, patron uczelni, której Pan przewodzi nigdy nie zdjąłby krzyża w swojej sali tronowej, ani nie usunąłby symboli chrześcijańskich z insygniów swojej władzy! Nie musi Pan wierzyć w krzyż jako symbol najwyższego poświęcenia dla drugiego człowieka, ale dlaczego Pan odbiera swoim pracownikom poczucie, że Ktoś nad nimi czuwa, gdy podejmują ważne decyzje dla uczelni, a przez to dla całej Bydgoszczy?


Z poważaniem

Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w PRL "Przymierze"
Jan Raczycki
 
Stowarzyszenie "Idee Solidarności 1980 - 1989"
Krystyna Sawicka
Barbara Wojciechowska
 
Narodowa Bydgoszcz
Tomasz Zagrabski
 
Młodzież Wszechpolska Koło Bydgoszcz
Wojciech Koźmiński
 
Związek Solidarności Polskich Kombatantów
Region Bydgoszcz
Jan Perejczuk
 
Brygada Kujawsko-Pomorska ONR
Piotr Czarnecki
 
Bydgoski Klub Gazety Polskiej
Krystian Frelichowski
 
Stowarzyszenie Solidarni 2010 Bydgoszcz
Maciej Różycki
 
Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej "Pokolenie"
Iwona Pozorska
 
 
Dodatkowe informacje
Krystian Frelichowski - 502 224 137
Maciej Różycki - 502 506 960

 

===========

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Ostoja-Zag%C3%B3rski

 

http://www.fronda.pl/a/rektor-usunal-krzyz-zaprotestuj,23821.html

 

Rektor usunął krzyż. Zaprotestuj!

 

 

 

 

Rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy prof. dr hab. Janusz Ostoja-Zagórski zarządził usunięcie krucysfiksu z sal senatu uczelni, a także swojego gabinetu. Nie oznacza to jednak, że katolicy składają broń. Ty również, Drogi Czytelniku, możesz wyrazić swój sprzeciw wobec takich praktyk!

Poniżej publikujemy treść listu, jaki można przesłać rektorowi Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy:

 

Szanowny Panie,

 

Ze zdumieniem przyjąłem informację o tym, że jako Rektor Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy zarządził Pan usunięcie krzyża z sal Senatu Uniwersytetu i swojego gabinetu.

 

Pragnę przypomnieć, iż pierwsze uczelnie w Europie powstawały w średniowieczu z inspiracji Kościoła katolickiego, a w kolejnych wiekach powstające uniwersytety wzorowały się na ich chrześcijańskim modelu. Dziwnie więc brzmią w tym kontekście słowa pan Piotra Kwiatkowskiego, rzecznika uczelni: „W państwowej uczelni świeckiej powinno być eksponowane, tak jak u nas, godło państwowe”. Świeckość uczelni nie może przecież oznaczać, że działalność Uniwersytetu jest oparta na zasadach, które są obojętne moralnie i religijnie, poza kategoriami dobra i zła czy prawdy i fałszu.

 

Obecność godła państwowego na uczelniach powinna być jak najbardziej eksponowana, lecz nie należy zapominać, że kamieniem węgielnym wszystkich europejskich państw, w tym Polski, był chrzest. Zatem w placówkach publicznych nie powinno zabraknąć symbolu chrześcijańskich korzeni naszego państwa, czyli krzyża.

 

Warto w tym miejscu przypomnieć jakże ważne słowa o obecności krzyża w przestrzeni publicznej wypowiedziane przez bł. Jana Pawła II:

 

„Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu rodzinnym czy społecznym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych i szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz”. (Zakopane, Wielka Krokiew, 06.06.1997)

 

Apeluję, aby władze Uniwersytetu nie wpisywały się swoim skandalicznym postępowaniem w proces dechrystianizacji Polski i Europy. Apeluję o przywrócenie obecności krzyży na terenie Uniwersytetu Kazmierza Wielkiego w Bydgoszczy. W przeciwnym razie będę odradzal moim znajomym studiowanie w Państwa placówce oświatowej.

 

Z poważaniem,

 

...............................

 

 

Powyższy protest można wysłać na adres:

 

Jego Magnificencja
prof. dr hab. Janusz Ostoja-Zagórski
ul.Chodkiewicza 30; 85-064 Bydgoszcz
tel./fax: (48 52) 341-35-33
email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

 

 

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.