foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

  ALEKSANDER SZUMAŃSKI

KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 

 AGENTURA SOWIECKA W POLSCE  CZ. I

 

Zlikwidowane w 2006 roku Wojskowe Służby Informacyjne były sowiecką agenturą w Polsce. Fakt ich likwidacji wcale nie oznacza zaprzestania działalności sowieckiej agentury w Polsce. Sowiecka agentura poraża ilością agentów rozsianych po całym świecie. W Polsce agentura posiada własny „personel”  tajnych współpracowników. Faktycznie to sowiecka agentura rządzi Polską, a podległy jej „polski” rząd spełnia rolę chłopca na posyłki. To już nie pycha i władztwo rządzą Polską. To zwykły strach rządzących, zważywszy, iż Moskwa, to starzy wypróbowani profesjonalni mordercy, czy to całych ludzkich grup, czy też na indywidualne potrzeby kraju rad. Co sowieci wyrządzili naszemu krajowi z ludobójstwem i agresją polityczną to fakty ogólnie znane. W imperialnej polityce Rosji carskiej i sowieckiej Polska jest odnotowana jako wróg śmiertelny. Rosjanom pomaga propaganda kremlowska. W dalszym ciągu przeciętny Rosjanin nic nie wie o ludobójstwie NKWD w Katyniu, lub zna tę zbrodnię, lecz w wykonaniu Niemców. Pozostałości działania osławionej komisji Burdenki tkwią w umysłach ludzkich  gangreną sowieckich zbirów w mózgach obywateli.

 

W latach 20. ub. wieku to Polacy mordowali jeńców bolszewickich w czasie wojny polsko-bolszewickiej – głosi propaganda Putina. Sowieci oprócz mordów własnych komunistów, czy generalicji, zwanych czystkami stalinowskimi, mordowali również komunistów polskich. Zamordowali przecież Bolesława Bieruta agenta NKWD, Erichowi Honeckerowi przywódcy NRD wytoczyli proces o zdradę stanu etc.

 

Ostatnio Kreml zamordował Annę Politowską, Aleksandra Litwinienko, Anastazję Baburową,  Żelimchana Jandarbijewa, Natalię Estemirową, a w spisku z reżimowcami polskimi prezydenta RP.

 

Symptomatyczne, iż niedługo po wizycie Tuska u Putina, premier Polski bał się wspomnieć o Katyniu, sam Putin go o to zapytał, na co podnóżek odpowiedział, że Katyniem nie zajmują się politycy. Portal kremlowski gazieta.ru określił Tuska - „nasz człowiek w Warszawie”, a po jego wyjeździe nuklearne rakiety sowieckie zostały nakierowane na Polskę, pomimo uzgodnienia przez Tuska i Putina terminu festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, a „Komsomalska Prawda” napisała o dziadku Tuska, iż dobrowolnie zgłosił się do Wehramachtu.

 

Według Tuska  żarty się skończyły, PIS i to całe polskie bydło to polscy zdrajcy, nowa Targowica, sprzedająca Polskę, ośmielająca się domagać od sowietów  zwrotu polskiej własności, kadłuba samolotu, czy też czarnych skrzynek, czyli nie drażnić Rosji, bo może być wojna.

 

Jedno Tuskowi wyszło  - „żarty się skończyły”.

 

Sam „wódz” wyznał przeto Polsce i światu, iż dotychczasowe rządy PO w Polsce to strojenie żartów ze społeczeństwa.

 

Tymi żartami była i jest m. in. wyprzedaż Polski w tym gospodarki narodowej, sanatoriów, likwidacja polskich stoczni , krycie afer korupcyjnych, nadawanie odznaczeń państwowych zdrajcom narodowym, wojna z wolnością słowa, mordy polityczne służby zdrowia – ergo – ilu Polaków do dzisiaj zmarło z powodu refundacji leków, walki z chorymi na cukrzycę i zamykania dostępu do chemioterapii chorym na nowotwory złośliwe.

 

Trwa mord intelektualny potęgi narodu. Zamyka się oświatę, likwiduje polskie szkolnictwo, won społeczeństwu od historii własnego narodu. Głodówki? Taż to śmich nad chichy. Kto się ze sługusów agenturalnych tym przejmuje. Pozdychajcie, o to przecież chodzi Moskwie i lokajom najemnym.

 

Zdychaj narodzie!!!

 

Tak było w Katyniu - NKWD z gestapo, na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie, gdzie niemiecko – ukraiński batalion Nachtigall  - OUN – UPA zamordował 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni z trzykrotnym premierem rządu II RP Kazimierzem Bartlem. Tak powstała Sonderaction Krakau zarodek śmierci fizycznej intelektualistów – mózgu narodu (listopad 1939 roku)profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

A dzisiaj?

 

Ekipa rządząca uprawia nie tylko mord intelektualny.

 

Ile jeszcze kłamstw usłyszymy od polskiej doktor Śmierć  - taaak głęboko kopaliśmy - z towarzyszami radzieckimi bardzo dobrze się współpracuje ( w zacieraniu śladów morderstwa w Smoleńsku).  

 

Millera vel Burdenkę odwołuje się z rządu dając mu ciepłą posadkę wojewody małopolskiego, a kłamcę smoleńskiego Bogdana Klicha z rządu  - siup za karę na senatora RP.

 

To były żarty. A co będzie dalej? 

 

Przestanie się wypłacać emerytury, niech naród zdycha, nie tylko przez nową refundację leków, tych szybko trafi szlag.

 

Niedawno wyliczono ile osób zmarło na „świńską grypę” z powodu decyzji Kopacz o nie sprowadzeniu szczepionek.

 

Całkowity brak oświaty zdrowotnej sprowadza się m.in. do wszczepiania pacjentom chorym na zaćmę (cataracta) tandetnych soczewek jednoogniskowych z lat 49 - 50 ub. wieku i to tylko do jednego oka. Drugie chore oko będzie operowane za kilka lat, albo i nie. W ten sposób czyni się niesłychaną krzywdę pacjentom, którzy niejednokrotnie  po operacji gorzej widzą niż przed operacją. Soczewka jednoogniskowa dobrana przez NFZ jest najtańsza, a więc najgorsza, dająca widzenie wyłącznie do dali - jednego oka!!! Drugie zaćmione chorobą dalej nic nie widzi, ani do dali, ani do bliży. Widzi mgłę przez następne lata!!! A pacjenci bez najmniejszej wiedzy – dają się operować, stając się kalekami jednoocznymi.

 

                                                                                                              c.d.n

 

 

 

  ALEKSANDER SZUMAŃSKI

KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 

 BESTIE MORDERCY POLAKÓW CZ.II STEFAN MICHNIK

 

 STEFAN MICHNIK

 

 Wszyscy Polacy to antysemici. Czy można ścigać w Polsce sympatyka „Solidarności”, współpracownika Radia Wolna Europa i paryskiej „Kultury”, a do tego wielbiciela książek i muzyki poważnej? Możliwe jest to jedynie w faszystowskiej i antysemickiej Polsce – uważa Stefan Michnik morderca sądowy polskich patriotów.

 

Sąd wojskowy w Warszawie rozważał wydanie nakazu tymczasowego aresztowania Stefana Michnika, stalinowskiego sędziego wojskowego. Szwedzi jednak odmówili.

 

Z oskarżeniem wystąpił Instytut Pamięci Narodowej. Już sam ten fakt powinien dać do myślenia wszelkim obrońcom praw człowieka, organizacjom gejów i lesbijek walczącym z rasizmem ksenofobią i nietolerancją ze szczególnym uwzględnieniem Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita i wszystkim w ogóle postępowcom.  Muszą natychmiast potępić ten bezprawny zamysł. Żadnym usprawiedliwieniem ich bezczynności nie może być to, że Stefan Michnik ma na koncie co najmniej dziewięć wyroków śmierci wydanych na niewinnych ludzi polskich patriotów. Przecież te wyroki zapadły w latach 50. A poza tym tego wymagała „polska” racja stanu sowieckiej republiki. Dlaczego nie ma przedawnienia? I nie jest to istotne, że III RP czyny b. sędziego zakwalifikowała jako zbrodnie sądowe, a po 1956 roku wszyscy skazani zostali zrehabilitowani ( w tym również pośmiertnie). Teraz jest takie prawo, kiedyś było inne. A zatem to zwykła zemsta polityczna. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, jest rewanżystą, oszołomem i antysemitą.

 

Procedura ścigania kpt. Stefana Michnika sięga ponad dziesięć lat. W 1999 roku na biurku Hanny Suchockiej – ówczesnej minister sprawiedliwości – znalazły się dwa wnioski o wszczęcie śledztwa wobec stalinowca ( autorstwa Ligi Republikańskiej), oraz jego ekstradycję ze Szwecji. Zarzuty były konkretne – wydawanie wyroków śmierci w sfingowanych procesach politycznych, co w myśl polskiego kodeksu karnego stanowi przestępstwo. Oba wnioski nie doczekały się jednak rozstrzygnięcia. W jednym z wywiadów Suchocka stwierdziła, że nie będzie zajmować się ewentualna ekstradycją Michnika do Polski, gdyż sprawa nie leży w kompetencjach prokuratury powszechnej, ale IPN (który jeszcze nie istniał i w którego powołanie mało kto wówczas wierzył).

 

W 2000 roku IPN jednak powstał i zapowiedź wystąpienia o ekstradycję Michnika – jako winnego zbrodni sądowych – była pierwszą publiczną deklaracją, jaką złożył prof. Witold Kulesza, szef pionu śledczego Instytutu – Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu. Zapowiedź przeżyła nawet swojego autora – prof. Kulesza został odwołany. Nowe kierownictwo IPN chce teraz, aby sąd aresztował Michnika.

 

Stefan Michnik urodził się 28 września 1928 roku w Drohobyczu. Jego miastem, jak deklaruje, do dzisiaj pozostał Lwów – tu do 1939 roku uczęszczał do szkoły powszechnej. Ważniejszy od Lwowa był dla niego jednak komunizm, który wpoiła mu jego matka Helena Michnik – aktywistka Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie”, po 1945 roku nauczycielka w Korpusie Kadetów KBW i autorka stalinowskich podręczników do historii. Była współorganizatorką komunistycznej organizacji pionierskiej im. Lenina w Polsce.

 

(KBW) Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego – specjalna formacja wojskowa, wchodząca w skład sił zbrojnych PRL, podporządkowana z uwagi na cele działań ministrowi bezpieczeństwa publicznego (1945–1954), a następnie ministrowi spraw wewnętrznych, powołana uchwałą Krajowej Rady Narodowej z dnia 25 maja 1945 roku dla walki z polskim podziemiem niepodległościowym oraz zbrojnymi organizacjami ukraińskimi (UPA) i niemieckimi (Werwolf).

Ojciec – komunista zginął w stalinowskich czystkach lat 30. Przyrodni ojciec Ozjasz Szechter został przed wojną skazany za antypolską działalność w nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Po „wyzwoleniu” był kierownikiem Wydziału Prasowego Centralnej Rady Związków Zawodowych i zastępcą redaktora naczelnego „Głosu Pracy”.

 

Wszystko to sprawiło, że Stefan Michnik też zapragnął służyć komunistycznej ojczyźnie. Nie bez znaczenia był zapewne również fakt, że razem z braćmi – Jerzym ( późniejszy elektryk i emigrant do Stanów Zjednoczonych) i Adamem (późniejszy naczelny redaktor „Gazety Wyborczej”) mieszkał przy Alei Przyjaciół 9/13, w sąsiedztwie wysokich funkcjonariuszy PZPR i MBP.

 

Komunistyczną karierę rozpoczął w Związku Walki Młodych, potem był Związek Młodzieży Polskiej, PPR i w końcu PZPR. Partia umożliwiła mu również karierę zawodową – laboranta-elektryka elektrowni warszawskiej. Został przyjęty do Oficerskiej Szkoły Prawniczej, bo elektrykiem jak jego brat Jerzy nie zamierzał pozostawać.

 

Dzisiaj Stefan Michnik twierdzi, że  przeszłość jest jego prywatna sprawą. Kiedy w latach 50. wydawał wyroki, był młody, naiwny i nie miał nic do powiedzenia – był tylko pionkiem, wykonującym jedynie rozkazy przełożonych. Twierdził, iż jego nazwisko pojawiło się w prasie jako argument przeciwko Adamowi.

 

Szwedzkie gazety szybko podchwyciły, że zarzuty wobec Stefana mają zaszkodzić Adamowi, ponieważ są podszyte polskim antysemityzmem – dlatego po całym świecie ściga się tylko oprawców pochodzenia żydowskiego: Helenę Wolińską – Brus, Salomona Morela.

 

Stefan Michnik pracę w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie rozpoczął od skazania na dożywocie żołnierza  Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Stanisława Bronarskiego, ps. „Mirek”.

 

Jego ofiarami byli również żołnierze AK, WiN, działacze niepodległościowi. Zarzuty” szpiegostwo, próba obalenia przemocą ustroju, spisek w wojsku. W tej ostatniej kategorii najsłynniejszą sprawa z udziałem Michnika, zakończoną wyrokiem śmierci pozostaje proces mjr. Zefiryna Machalli – przedwojennego oficera, żołnierza Września, wywiezionego następnie do ZSRR, potem w PSZ na Zachodzie, od 1947 roku w sztabie generalnym Wojska Polskiego. Podczas ostatniego widzenia z żoną Machalla mówił, że jest niewinny, że zeznania na nim zostały wymuszone. Michnik nie zgodził się na dopuszczenie do procesu obrońcy.

 

Machalla został rozstrzelany 10 stycznia 1952 roku – bezpieka pochowała go potajemnie na tzw. Łączce (dzisiejsza kwatera Cmentarza Wojskowego na Powązkach).

 

W podaniu o przyjęcie do Oficerskiej Szkoły Prawniczej Michnik napisał:

 

„do OSP chcę wstąpić dlatego, że szkoła ta kształci tych, którzy będą realizować dyktaturę proletariatu w praktyce”.

 

                                                                              Aleksander Szumański

Literatura

„Bestie” Tadeusz M. Płużański

 

.

 ALEKSANDER SZUMAŃSKI
KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

GESTAPOWCY, MASONI, AUTORYTETY, Z ULJANOWEM W TLE

BESTIE MORDERCY POLAKÓW CZ.I

 

GESTAPOWCY, MASONI, AUTORYTETY, Z ULJANOWEM W TLE

[…]Lenin był rewolucjonistą, który kochał wolność…ale miała to być wolność dla zwolenników rewolucji….dla przyjaciół rewolucji…w leninowskim rozumieniu tego słowa. Nie była to wolność dla inaczej myślących. Odmówiono tej wolności nie tylko ludziom dawnego reżimu carów – odmówiono jej także konstytucyjnym demokratom… Róża Luksemburg pisała polemicznie…wolność jest zawsze wolnością dla inaczej myślącego. Być może rezultatem tego faktu była następna wielka praca prof. M. Waldenberga – o Karolu Kautskim, którego Lenin nazywał „Juuszka Kautsky”[…] – Adam Michnik „Miasto polskiego rozumu i rozumnego szaleństwa” – laudacja z okazji otrzymania doktoratu „honoris causa” Uniwersytetu Pedagogicznego skierowana do Magnificencji Rektora, prześwietnego Senatu, honorowych gości („Kraków” nr 12 grudzień 2009).

Prof. Michał Śliwa rektor uczelni powiedział - protestującym odpowiem:

„…gdyby nie Adam Michnik, to teraz zainteresowałyby się wami SB, a potem trafilibyście do aresztu. A tak każdy może protestować" - mówi "Gazecie Wyborczej" prof. Michał Śliwa rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, inicjator przyznania doktoratu honorowego Michnikowi".

Były minister sprawiedliwości w rządzie PO Zbigniew Ćwiąkalski został prezesem Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu. W młodości aktywny działacz Związku Młodzieży Socjalistycznej, później wieloletni lektor KC PZPR.

Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego z czasów PRL-u ma swoją niechlubną tradycję. Po wielkim luminarzu nauk prawniczych prof. Władysławie Wolterze kierownictwo katedry objął Kazimierz Buchała wysoko oceniany w archiwach Służby Bezpieczeństwa - Tajny Współpracownik /TW/ o pseudonimie "Magister", promujący swoich ulubieńców Andrzeja Zolla i Zbigniewa Ćwiąkalskiego, a potępiający prof. Władysława Mąciora pracownika naukowego katedry, znanego opozycjonisty.

Zapewne w ślad za naukami swojego mistrza Kazimierza Buchały lewicowa spółka Zoll i Ćwiąkalski, obecni profesorowie Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, okrzyknęli doradcę ministra Zbigniewa Ziobry, prof. Władysława Mąciora - Tajnym Współpracownikiem SB /TW/. Przestraszeni publiczną obroną prof. Władysława Mąciora dokonaną przez ministra Zbigniewa Ziobro wycofali się z oskarżeń.

Oprócz Buchały, Zolla i Ćwiąkalskiego działali tam jeszcze w tym okresie, Marek Waldenberg, kierujący katedrą Podstaw Marksizmu-Leninizmu, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, piszący prace naukowe o wielkości jakiegoś Karla Kautskiego marksistowskiego sekciarza. Do pocztu bezprawników tego okresu dołączył prof. Julian Polan-Harashin b. prokurator w Lublinie, ścigający tam żołnierzy AK i NSZ, skąd musiał uciekać, bo podziemie niepodległościowe wydało na niego wyrok śmierci.

Wydaje się, iż dzisiejsza opiniotwórczość katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego mająca niebagatelny wpływ na stosowanie prawa w Polsce i kształtowanie opinii publicznej, korporacyjność urzędującej palestry, wyrokowanie niepodległych sądów i Trybunału Konstytucyjnego, niekiedy budzące sprzeciw społeczny, ma swoje korzenie w zhańbieniu i zbezczeszczeniu Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie PRL-u.

Prof. Julian-Polan - Harashin, szwagier kardynała Franciszka Macharskiego, jako wiceszef Sądu Wojskowego wydał kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzy AK i NSZ. Był najkrwawszym sędzią PRL-u i skorumpowanym łapówkarzem. Jako dziekan studium zaocznego Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego wydał kilkaset "łapówkarskich" dyplomów magistrów praw. Gdy jeden z dyplomowanych partyjnych i ubeckich "magistrów" skompromitował się swoją "prawniczą wiedzą" i sprawa nabrała rozgłosu prof. Julian Polan-Harashin podpalił dokumenty w dziekanacie, otrzymał wyrok, lecz szybko został uwolniony i skrupulatnie donosił nadal, jako agent SB, o wszystkim co usłyszał o krakowskim Kościele od żony i szwagra (kard. Franciszka Macharskiego) przy rodzinnym stole.

Jako stalinowski sędzia wydał co najmniej 60 wyroków śmierci. W tym czasie donosił na swoich kolegów sędziów Informacji Wojskowej, której był agentem. Na początku lat 60. aresztowany i skazany za pospolite przestępstwa, też donosił, tym razem na współwięźniów z celi. Od początku lat 50. związany ze środowiskiem krakowskich intelektualistów, był dla bezpieki jednym z najcenniejszych źródeł informacji o Kościele. Jako TW. „Karol” donosił na Karola Wojtyłę, nawet po wyborze go na papieża. Julian – Polan - Harashin  ze spec-służbami PRL współpracował z przerwami przez 35 lat.

Krystian Brodacki w tygodniku „Solidarność” ( 25/1999) nazwał Juliana – Polana – Harashina „Krwawym Julkiem”, jedną z najczarniejszych postaci w całej historii PRL. Historia tego człowieka jest kluczem do poznania wielu krzywd które ludziom wyrządził, pozbawił życia stwarzając najbardziej mroczne, czarne karty PRL.

Harashin przedwojenny absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim w PRL został „naukowcem”. Jego dorobek naukowy jest mizerny, a uniwersytecką karierę zrobił dzięki znajomościom m.in. z Buchałą – agentem SB, i lewakami Zollem i Ćwiąkalskim, przekrętom i kłamstwom. Stalinowski sędzia, profesor wyższej uczelni, łapówkarz. W czasie okupacji niemieckiej pracował w hitlerowskim Biurze Transportu dyrekcji Monopoli w Krakowie.

Jako komunistyczny sędzia wyrokował bardzo surowo. Krwawy sędzia Julian – Polan – Harashin brał m.in. udział w sprawie Franciszka Niepokólczyckiego, zastępcy komendanta  Kedywu KG AK, prezesa II ZG W i N. Niepokólczycki przesłuchiwany w 1946 roku przez ppłk. Harashina odrzucił propozycję pracy dla komunistów, umorzenia sprawy, wyjścia na wolność podczas wiosennej amnestii w 1947 roku, awansu do stopnia generała LWP  i przyjęcia odznaczeń, m.in. Virtuti Militari. Harashin skazał go na karę śmierci, złagodzoną później na dożywocie.

Harashin sam sobie nadał Order Virtuti Militari. Na sali sądowej zwykle występował obwieszony orderami, m.in. Krzyżem na Śląskiej Wstędze Waleczności i Zasługi – polskim orderem wojskowym ustanowionym w 1921 roku dla powstańców śląskich.

Ponadto Harashin wydał wyroki śmierci na kpt. Jana Małolepszego „Murata” ostatniego dowódcy poakowskiego Konspiracyjnego Wojska Polskiego, ks. Mariana Łosia i ks. Wacława Ortotowskiego  oskarżonych o współpracę z „Muratem”.

Dzięki swoim kontaktom miał również szereg informacji o kardynale Karolu Wojtyle. Na bł. Ojca Świętego donosił podczas dwóch papieskich pielgrzymek do Polski – w roku 1979 i 1983.

Harashina można zobaczyć nawet na fotografiach z bł. Ojcem Świętym. Uwiarygodniał się w ten sposób prze esbekami – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, badający rozpracowanie krakowskich księży przez SB.   

Kto pierwszy posłużył się nazwą: gestapo?

Hans Berndt Gisevius, niedoszły szef tego urzędu w Prusach twierdzi, że uczynił to na początku lat trzydziestych urzędnik pocztowy w Berlinie. W celu ułatwienia sobie pracy nad korespondencją służbową dokonał praktycznego skrótu nazwy
Ge/ heime / Sta / ats / po / lizei - Tajnej Policji Państwowej.

Nikt wtedy zapewne nie przeczuwał, że formacja ta ogarnie wkrótce Europę i stanie się najostrzejszym narzędziem hitlerowskiego ludobójstwa, a Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, osądzający po wojnie hitlerowskich paladynów, uzna gestapo za organizację zbrodniczą, rejestr jego zbrodni zaś określi słowami: "wygląda tak, jakby układała go ręka szatana".

Kiedy gestapo powstawało, naziści sięgali już po władzę, wkraczali na arenę dziejową Niemiec, swej "tysiącletniej Rzeszy". Ale historia nazizmu zaczęła się już o wiele wcześniej, wraz z powstaniem partii w 1919 roku, aby poprzez walkę, euforię zwycięstwa, zakończyć się klęską. I była równocześnie historią działalności jednego człowieka - Adolfa Hitlera. Był on Niemcem austriackim, człowiekiem pozbawionym perspektyw życiowych, jakby z marginesu społecznego - bez wykształcenia, majątku, na dodatek nie w pełni wiadomego pochodzenia. Jego ojciec Alois urodził się mianowicie jako nieślubne dziecko Marii Schicklgruber, która pracowała wówczas w domu wiedeńskiego Żyda Frankenbergera. Kim zatem naprawdę był dziadek Adolfa Hitlera?

Nazwisko - Hitler pojawiło się później, kiedy Maria Schiclgruber wyszła za mąż za Johanna Hitlera, który usynowił Aloisa. Alois Hitler dorósł, ożenił się i spłodził syna Adolfa. Człowieka, który miał wstrząsnąć światem.

1 września 1939 roku armia Hitlera napadła na Polskę, a 12 października tegoż roku Hitler dokonał ostatecznego unicestwienia państwa polskiego, podpisując dekret o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa, który wszedł w życie 26 tego miesiąca.

Gubernatorem generalnym uczynił Hansa Franka. Hans Frank był towarzyszem partyjnym Hitlera już w latach dwudziestych w Monachium. Szczycił się zawsze tymi swoimi związkami z Fuhrerem. Równocześnie był człowiekiem wykształconym, doktorem praw, i w latach poprzedzających zdobycie władzy przez nazistów bronił wodza i jego Parteigenossen przed trybunałem sprawiedliwości. Potem w nagrodę piastował wiele wysokich stanowisk - ministra sprawiedliwości Bawarii, Reichsleitera NSDAP, ministra Rzeszy i posła do Reichstagu.
W czerwcu 1933 roku założył w Monachium Akademię Prawa Niemieckiego / Akademie fur deutsches Recht / - placówkę naukową pracującą nad ukształtowaniem niemieckiego prawa zgodnie ze światopoglądem narodowo-socjalistycznym - i został jej prezydentem. Przyjeżdżał więc do Krakowa człowiek odpowiadający w pewnym sensie naukowej randze miasta, a także ktoś już tu znany.

Oto w roku 1936, kiedy Herman Goring polował w puszczy Białowieskiej z prezydentem Ignacym Mościckim, Hans Frank bawił w Warszawie, a potem złożył wizytę w Krakowie.

Była ona wyrazem istniejących przedtem kontaktów Hansa Franka z tym miastem. Wizyta miała - jak się wydaje - charakter kurtuazyjny ; wieczorem po spotkaniu w Uniwersytecie Jagiellońskim odbył się raut z udziałem przedstawicieli nauki i sztuki. Przybyli zaproszeni profesorowie, artyści, muzycy. Frank ściskał dłonie krakowianom i bawił się świetnie. Kiedy o godzinie dwudziestej drugiej trzydzieści raut zakończył się, artystyczne towarzystwo ruszyło "w Polskę" , do "Cyganerii" (przy ul. Szpitalnej vis-a vis teatru im. Juliusza Słowackiego) , zwanej wówczas "Teatralną" na "Dans la brousse" - "Bal w dżungli".

Późną nocą przybył tam i Frank z towarzystwem.
Jeden z profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Fryderyk Zoll był członkiem korespondentem monachijskiej Akademii Prawa Niemieckiego, wyjeżdżał tam na coroczne sesje naukowe.

Prof. Fryderyk Zoll doskonale orientował się w aktualnej sytuacji międzynarodowej i nie miał złudzeń co do ekspansji militarnej hitlerowskich Niemiec i narodowo-socjalistycznych koncepcji prawnych, według których: "wola Fuhrera jest najwyższą ustawą, a Fuhrer najwyższym sędzią".

Poznał je już wcześniej, gdy jako członek Akademii Prawa Niemieckiego uczestniczył w dorocznych hitlerowskich słynnych "JURISTENTAGUNG" - konferencjach i świętach prawniczych.

Zollowie należą w Krakowie do znanej rodziny prawniczej . Fryderyk Zoll / starszy , 1834 - 1917 / był znakomitym znawcą prawa rzymskiego , profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego , członkiem prześwietnej Akademii Umiejętności . Drugi , też Fryderyk zwany młodszym , żył w latach 1865 - 1948

Był synem Fryderyka starszego, też profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, też członkiem Akademii Umiejętności i w okresie międzywojennym wywarł swoim dorobkiem duży wpływ na ustawodawstwo i orzecznictwo w Polsce.

Fryderyk Zoll /młodszy/ członek Akademii Prawa Niemieckiego, o którym wyżej, jest dziadkiem prof. Andrzeja Zolla, kierownika katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, b. przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego z listy SLD.

W dniu 6 listopada 1939 roku w podstępny sposób organizując rzekomy wykład, hitlerowcy aresztowali w sali wykładowej Uniwersytetu Jagiellońskiego ( "Colegium Novum") 183 profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo- Hutniczej.

Akcja owa opisana została jako "Sonderaction Krakau".

Profesorów deportowano do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen pod Berlinem. Katastrofalne warunki obozowe, nader skąpe wyżywienie, brak ciepłej odzieży, a także takie formy znęcania się, jak wielogodzinne apele na stojąco przy temperaturze dochodzącej w styczniu 1940 roku do - 25 stopni C w krótkim czasie doprowadziły do wycieńczenia będących często w podeszłym wieku i nienajlepszym stanie zdrowia więźniów.

13 spośród nich - w tym tacy uczeni, jak Stanisław Estreicher, Ignacy Chrzanowski, Leon Sternbach i Michał Siedlecki - do lutego 1940 roku zmarło.

W obozie koncentracyjnym Sachsenhausen profesorów "powitał" komendant tego obozu Rudolf Hoss: "wszyscy jesteście gównem Pangermańskiej Rzeszy. Obóz dla internowanych jest jedną kupą gówna, gdzie wszyscy macie zdechnąć. Jedyną drogą ku wolności jest dla was komin krematorium".

Prof . Fryderyk Zoll /młodszy/ jako członek Akademii Prawa Niemieckiego po interwencji osobistej Hansa Franka został natychmiast w Krakowie zwolniony.

Sięgnąwszy do rozmowy prof. Andrzeja Zolla w TV z czasów, gdy lepiej było się chwalić zupełnie innymi koneksjami niż z Hansem Frankiem, mogliśmy się dowiedzieć, że z kolei dziadek Andrzeja Zolla ze strony matki miał udział w uwolnieniu Uljanowa /Włodzimierza Lenina/ z austriackiego więzienia.

Tak, czy owak członkowie rodziny prof. Andrzeja Zolla mieli szczęście do możnych, historycznych protektorów.

Zapewne i sam prof. Andrzej Zoll nie jest pozbawiony protektorów, skoro kandydował na urząd ministra w gabinecie Donalda Tuska.

Mówić o masonerii dzisiaj, to narażać się na posądzenie o fobie antymasońskie, o chęć polowań na czarownice, w końcu o wskrzeszenie dawno nie istniejących mitów.

Fakt powołania masona prof. Andrzeja Zolla przez kardynała Stanisława Dziwisza - Kurię Krakowską na kierowanie Fundacją kościelną "Pro Publico Bono" w tym na szefostwo Rady Centrum Jana Pawła II "Nie lękajcie się", budzi zrozumiałe niedowierzanie.

Według zapisu dokonany przez Ludwika Hassa - historyka wolnomularstwa w jego książce "Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821 - 1999 słownik biograficzny" /wydawnictwo „Rytm” Warszawa 1999/ figuruje w liście polskich masonów - Andrzej Zoll - profesor prawa, Kraków.

Aby nie stwarzać wątpliwości do intencji prof. Andrzeja Zolla, jak również stosunku Kościoła rzymsko-katolickiego do zrzeszeń wolnomularskich /masońskich/ cytuję tekst deklaracji "Kongresu Doktryny Wiary" z 1983 roku podpisanej przez prefekta kard. Józefa Ratzingera, przyjętej przez papieża Jana Pawła II, ogłoszonej na jego polecenie.

Czytamy w niej :

„...Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostaje wciąż niezmienna, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione. Wierni, którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń, znajdują się w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przyjmować Komunii św...”.

Wystąpienia  społeczno - polityczne  prof . Andrzeja Zolla są ogólnie znane. Przypomnę niektóre z nich:

"Niestety Kaczyńscy nastawieni są na budowę państwa opiekuńczego. Totalitaryzm nie zawsze sprowadza się do obozów koncentracyjnych. Państwo opiekuńcze też jest pewną. formą totalitaryzmu".

"Odnoszę wrażenie, że zbliża się godzina powrotu na scenę polskiej inteligencji”.

Głośną sprawę bezprecedensowej decyzji sądu o uwięzieniu naczelnego redaktora "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza i jego zastępczyni Katarzyny Hejke w wytoczonym im przez lewacką TVN procesie karnym /o wykazanie przez nich agenta SB Milana Subotica redaktora TVN/, prof. Andrzej Zoll komentuje:

"wolność słowa wymaga też odpowiedzialności za słowo".

W sprawie prof. Andrzeja Zolla rodzi się cały szereg zapytań:

- Dlaczego Kuria Krakowska powołała masona na szefowanie Fundacji "Nie lękajcie się" - instytucji kościelnej, nie licząc się z deklaracją Kongresu Doktryny Wiary /w tekście powyżej/ podpisaną przez papieża Jana Pawła II?

- Dlaczego opinia publiczna nie została poinformowana o członkostwie w hitlerowskiej Akademii Prawa Niemieckiego Fryderyka Zolla /młodszego/ i jego udziału w dorocznych konferencjach tejże Akademii w Monachium obok Hansa Franka?

- Jaki był udział dziadka ze strony matki Andrzeja Zolla w uwolnieniu Włodzimierza Lenina /Uljanowa/ z austriackiego więzienia, jak się ów dziadek nazywał i kim był w funkcjonującym wówczas społeczeństwie?

- dlaczego Andrzej Zoll w wydanej ostatnio książce „Zollowie” nie odpowiada na te pytania nurtujące polskie społeczeństwo?

                                               Aleksander Szumański

Literatura

Józef Bratko „Gestapowcy”

Tadeusz M. Płużański „Bestie”

 

   ALEKSANDER SZUMAŃSKI

KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 

NIEBO CZY PIEKŁO DLA WISŁAWY SZYMBORSKIEJ

 

Order Orła Białego - najstarsze i najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej Polskiej , nadawane za znamienite zasługi cywilne i wojskowe dla pożytku Rzeczypospolitej Polskiej, położone zarówno w czasie pokoju jak i w czasie wojny. Nie dzieli się na klasy. Nadawany jest najwybitniejszym Polakom oraz najwyższym rangą przedstawicielom państw obcych.

17 stycznia 2011 prezydent Bronisław Komorowski uhonorował  na Wawelu m.in. tym orderem Wisławę Szymborską laureatkę literackiej nagrody Nobla i Agnieszkę Holland. Poprzednio z rąk Komorowskiego to najwyższe odznaczenie państwowe otrzymał redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik.

We wrześniu 2002 roku Jerzy Korzeń prezes Towarzystwa Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w imieniu zarządu Głównego Towarzystwa napisał list adresowany do ówczesnego prezydenta m. Krakowa Andrzeja Gołasia. Oto znaczący fragment owego listu:

" Szanowny Panie Prezydencie,

nawiązując do pozostającej głęboko w pamięci ostatniej pielgrzymki papieża do Krakowa i jego tradycyjnych spotkań z Krakowianami przed Kurią Metropolitalną przy ul. Franciszkańskiej, przekazuję tekst publikacji prasowej dot. procesu księży z krakowskiej kurii, jaki miał miejsce w Krakowie w styczniu 1953 roku przed komunistycznym sądem wojskowym. Asumptem do przypomnienia tej sprawy jest wydany ostatnio tomik wierszy Wisławy Szymborskiej, zapobiegliwie rozpowszechniany przez poniektóre krakowskie redakcje. Szymborska - obecnie honorowa obywatelka stołeczno - królewskiego miasta Krakowa, odegrała w tych wydarzeniach sprzed pięćdziesięciu laty, swoistą haniebną rolę, podobnie jak kilku innych literatów, wyróżnionych krakowskimi honorami i materialnymi profitami.

Rodzi się pytanie, dlaczego przyznaje się honorowe obywatelstwo miasta, oraz przydziela mieszkanie w luksusowych dzielnicach Krakowa ludziom politycznie skompromitowanym, sygnatariuszom zbrodniczej rezolucji z 8 lutego 1953 roku, kto w magistracie z takimi wnioskami w ogóle występuje, opiniuje i kieruje do realizacji? Myślę, że nie będą to pytania retoryczne". Do listu dołączono materiały prasowe, w których m. in. jest tekst rezolucji podpisanej przez 53 krakowskich literatów w dniu 8 lutego 1952 roku, w kilka dni po wydaniu wyroków śmierci na jednego księdza i dwie osoby świeckie, dożywocia dla innego księdza, pozostali księża otrzymali 8 i 15 letnie wyroki. Oto tekst rezolucji :

"W ostatnich dniach toczył się w Krakowie proces grupy szpiegów amerykańskich, powiązanych z krakowską kurią metropolitalną. My, zebrani w dniu 8 lutego 1953 r. członkowie Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, wyrażamy bezwzględne potępienia dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływy na młodzież skupioną w KSM /Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży - dopisek. A.S./, działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali za amerykańskie pieniądze szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniom antypolskim i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne. Wobec tych faktów zobowiązujemy się w twórczości swojej jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm, ostrzej piętnować wrogów narodu - dla dobra Polski silnej i sprawiedliwej".

Sławomir Mrożek dopisał: " Nie ma zbrodni, której byśmy się po nich nie mogli spodziewać. Zaciekłość niedobitków będzie tym większa, tym bardziej będą się upodobniać do SS - manów, do "rycerzy płonącego krzyża" - Ku - Klux - Klanu, do brunatnych i czarnych koszul - występując w tym samym co SS - mani, krzyżowcy, koszule i inni falangiści interesie".

Poza Mrożkiem i Szymborską rezolucję podpisali jeszcze m. in. Adam Włodek / pierwszy mąż Szymborskiej /, Kornel Filipowicz / późniejszy mąż Szymborskiej /, Olgierd Terlecki / konfident SB m.in. w Radiu Wolna Europa /, Bruno Miecugow - ojciec Grzegorza Miecugowa, do dzisiaj prowadzącego wrogą Polsce audycję telewizyjną TVN 24 "Szkło kontaktowe", Hanna Mortkowicz - Olczakowa - konfidentka SB, Władysław Machejek - naczelny redaktor "Życia Literackiego"- konfident SB, Maciej Słomczyński - konfident SB, Tadeusz Nowak - konfident SB, Tadeusz Kwiatkowski - mąż Haliny Kwiatkowskiej - konfident SB, Jan Błoński - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego - konfident SB, który kilkadziesiąt lat później zarzucał Polakom, równie kłamliwie, w "Tygodniku Powszechnym", "zbrodniczą obojętność wobec zagłady getta warszawskiego",Henryk Markiewicz - profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego - konfident SB, Stefan Otwinowski, Adam Polewka, Karol Szpalski, Jan Wiktor, Jerzy Zagórski, Marian Zagórski - wszyscy konfidenci SB.

Obok takich faktów przywołanych nam brutalnie, krakowskie środowisko literackie nie może przejść obojętnie. Nie może kryć głowy w piasek i udawać, że deszcz nie pada. Jak hańba, to hańba, ułomność literatów jako ludzi małych i koniunkturalnych pozostaje plamą nie do wywabienia w żadnej pralni pisanego słowa. Że niby takie były czasy, że dyktatura, że UB, że partia etc. - takie gadanie nic nie pomoże, zwłaszcza w Krakowie, w którym zobowiązania wobec przeszłości i chwały Najjaśniejszej z natury swojej muszą być klarowne i ponadnormatywne. Kto nie dorósł do wielkości prochów spoczywających w Katedrze - won od pióra. Przynajmniej w takim temacie i w takiej materii".

Kto poniósł karę? Szymborska – sygnatariuszka zbrodniczej rezolucji?

Nawet nie przeprosiła; w zamian ukazał się w „Gazecie Wyborczej” jej wiersz:

Nienawiść

Spójrzcie jak wciąż sprawna

Jak dobrze się trzyma

W naszym stuleciu nienawiść

Jak lekko bierze wysokie przeszkody

Jakie to łatwe dla niej skoczyć dopaść

 

 

Nie jest jak inne uczucia

Starsza i młodsza od nich równocześnie

Sama rodzi przyczyny które ją budzą do życia

Jeśli zasypia to nigdy snem wiecznym

 

Religia nie religia

Byle przyklęknąć na starcie

Ojczyzna nie ojczyzna

Byle zerwać się do biegu

Niezła i sprawiedliwość na początek

Potem już pędzi sama

Nienawiść nienawiść

Twarz jej wykrzywia grymas

Ekstazy miłosnej

 

Ach te inne uczucia

Cherlawe i ślamazarne

Od kiedy to braterstwo

Może liczyć na tłumy

Współczucie czy kiedykolwiek

Pierwsze dobiło do mety

Porywa tylko ona która swoje wie

 

Zdolna pojętna bardzo pracowita

Czy trzeba mówić ile ułożyła pieśni

Ile stronic historii ponumerowała

Na ilu placach stadionach

 

Nie okłamujmy się

Potrafi tworzyć piętno

Wspaniałe są jej łuny czarną nocą

Świetne kłęby wybuchów o różanym świcie

Trudno odmówić patosu ruinom

I rubasznego humoru

Krzepko sterczącej na nim kolumnie

Jest mistrzynią kontrastu

Miedzy łoskotem a ciszą

Między czerwoną krwią a białym śniegiem

A nade wszystko nigdy się nie nudzi

Motyw schludnego oprawcy

Nad splugawioną ofiarą

 

Do nowych zadań w każdej chwili gotowa

Jeżeli musi poczekać poczeka

Mówią że ślepa. Ślepa?

Ma bystre oczy snajpera

I śmiało patrzy w przyszłość

Ona jedna

 

Podobnie jak ona, większość funkcjonariuszy UB którzy podejmowali te bezprawne działania nie żyje.

Po 60 latach od popełnienia tej zbrodni do krakowskiego sądu został skierowany akt oskarżenia przeciwko byłemu funkcjonariuszowi  UB Janowi Ł. oficerowi śledczemu. 82 letni dzisiaj oskarżony odpowie za moralne i fizyczne znęcanie się nad osobami zatrzymanymi podczas śledztwa w sprawie kurii krakowskiej w 1952 roku.

Szymborska z garstką podobnych jej krakowskich intelektualistów domagała się przyspieszenia wykonania wyroków śmierci na krakowskich księżach, których komuniści kłamliwie oskarżyli o pracę dla obcego wywiadu.

W 1951 r. komuniści rozpoczęli bezpośrednią bezpardonową walkę z Kościołem. Zapoczątkowało ją aresztowanie pod zarzutem szpiegostwa biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka. Pod koniec tego roku aresztowano kilkunastu księży w diecezji krakowskiej. W styczniu 1953 r. odbył się ich "proces". Zarzucono im "szpiegostwo za amerykańskie pieniądze". Trzech księży skazano na śmierć, a pozostałych na wieloletnie więzienie.

W lutym 1953 roku gdy księża oczekiwali w celach śmierci na wykonanie wyroku grupa literatów krakowskich, wśród których była Szymborska, podpisała i przekazała władzom oraz ogłosiła "Rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego". Czego domagali się literaci? Czas był taki, jak pokazała historia, że broniąc księży mogli uratować im życie. Władze komunistyczne wyraźnie się wahały. Potrzebowały "poparcia społecznego". Chciały podzielić się odpowiedzialnością.

Czyn komunistów był zbrodniczy i haniebny. Trzeba było być idiotą, by uwierzyć, że w kurii krakowskiej działa amerykański wywiad wykorzystując ją jako swoje narzędzie przeciwko komunistom. Nawet jednak jeśli ktoś, by w to uwierzył to i tak musiałby uznać, że stracenie księży to za wysoka kara.

Literaci podpisani pod rezolucją nie byli idiotami. Byli to przecież ludzie wykształceni, światli, zorientowani, dobrze poinformowani, rozumiejący charakter przemian jakie się odbywały w Polsce i ich kierunek. Byli to też, tak by się wydawało, humaniści stanowiący elity, a więc ludzie, których zadaniem było bronić uniwersalnych zasad, nie zgadzać się na takie działania władz, które by w sposób szczególnie drastyczny były barbarzyńskie, antyludzkie, niesprawiedliwe.

Literaci krakowscy mieli trzy wyjścia. Mogli ostro zaprotestować wybierając drogę podyktowaną przez ich ludzką godność i kulturę, którą reprezentowali, drogę heroiczną, drogę, która byłaby jakoś drogą męczeństwa. Gdyby wybrali tą drogę Bóg i historia nagrodziliby ich sowicie. Za miesiąc umarł Stalin. Represje by się skończyły, a oni w glorii i chwale zostaliby obwołani bohaterami narodowymi.

Literaci ci mogli też postąpić uczciwie i pragmatycznie, dyplomatycznie. Mogli potępić księży, a zarazem domagać się w imię humanizmu darowania im życia. Mogliby, tak przy okazji zastosować parę kruczków, które mogłyby ułatwić władzom komunistycznym postępowanie. Mogliby np. zaproponować następującą formułę: "Komunizm zwyciężył. Komunizm ma rację. Komunizm jest dobry. Komunizm jest silny i wielkoduszny. Jako taki potrafi wybaczać winy, darować. Zamieńcie księżom wyroki śmierci na dożywocie."

Literaci krakowscy mogli też milczeć choć z pewnością władze komunistyczne naciskały na nich, by potępili księży. Gdyby literaci krakowscy nie zabrali głosu represje władz w stosunku do nich byłyby najmniejsze. Mogliby stracić swoje ciepłe posadki, otrzymać zakaz drukowania. Nie byłaby to jednak wcale za wysoka cena na honor i wierność podstawowym wymiarom człowieczeństwa, za to, że się nie upodlili, nie zostali wspólnikami zbrodni. Ceny tej, to powinni już wtedy wiedzieć, nie płaciliby w nieskończoność. Zbrodniczy ustrój związany był z osobą Stalina. Ten zaś miał już swoje lata. Jego śmierć musiała pociągnąć za sobą przemiany - odwilż polityczną.

Literaci krakowscy wybrali czwartą drogę. Treść ich wystąpienia była taka, że między wierszami można było wyraźnie przeczytać: "Wykonać wyrok, przyspieszyć go." Jednocześnie i to przy takiej okazji, złożyli, wręcz na kolanach, czołobitny hołd i przysięgę wierności zbrodniarzom i faktycznym zdrajcom Polski.

Rezolucję podpisało swoimi nazwiskami i pierwszymi literami swoich imion 53 osoby.

.Rezolucja ta była, zbrodnicza i haniebna. Ci, którzy ją podpisali, podpisali się nie tylko pod wyrokami śmierci dla 3 księży i pod wyrokami wieloletniego więzienia dla pozostałych kapłanów, ale podpisali się również w ten sposób pod pozostałymi zbrodniami stalinizmu. Oni przecież użyli swych nazwisk, swoich autorytetów, by wesprzeć stalinizm, by go wzmocnić, by go usprawiedliwić.

Jej moralnej wymowy nie osłabia fakt, że podpisało się pod nią wielu znanych literatów, że w tym samym czasie wielu innych obywateli polskich, w tym znanych ludzi takich choćby jak Gałczyński czy Tuwim, postępowało tak samo czy podobnie.

Jej moralnej wymowy nie osłabia fakt, że Stalin umarł miesiąc później i wyroków śmierci nie zdążono wykonać.

Szymborska mogła teraz po latach wyrazić żal i skruchę oraz potępienie dla stalinizmu w świetle jupiterów. Mogła przeprosić Kościół i Polaków. Mogła w obecności kamer telewizyjnych złożyć kwiaty na grobach księży, których życie skróciły cierpienia wywołane aktem, który wsparła osobiście. Mogła też, w ramach zadośćuczynienia przekazać niewielką choćby część swojego olbrzymiego majątku na rzecz Kościoła krakowskiego.

Ona zaś bez słowa, z uśmiechem przyjęła z rąk przedstawicieli krakowskich władz samorządowych tytuł honorowej obywatelki Krakowa, a z rąk Komorowskiego Order Orła Białego. Tytuły, które, w tym wypadku, był swego rodzaju kpiną i nową hańbą, już nie tylko dla niej.

Szymborska zapisała się w historii Polski i Krakowa nie tylko jako poetka, laureatka nagrody Nobla, ale również jako ktoś kto brał udział w zniewalaniu naszego kraju, eksterminacji polskiego narodu, w działaniach zmierzających do jego zastraszenia, upodlenia, demoralizacji.

Niebo czy piekło dla Szymborskiej?

                                                        Aleksander Szumański

 

    ALEKSANDER SZUMAŃSKI

KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 

NIEPOPRAWNI POLITYCZNIE

 

Red. Anna Wiejak w „Naszej Polsce” przeprowadziła ciekawą rozmowę z dr Lucyna Kulińską adiunktem na Wydziale Nauk Społecznych Stosowanych Akademii Górniczo-Hutniczej zatytułowaną „Skończmy z poprawnością polityczną”:

 

 Jaka jest Pani zdaniem przyczyna braku zainteresowania ze strony uczelni badaniami nad mordami dokonywanymi na Polakach w Małopolsce Wschodniej?

 

- Do końca sprawa nie jest dla mnie zrozumiała. Wydaje mi się, że problem polega na tym, że środowiska uczelniane nie chcą mieć kłopotu. To jest temat niewygodny, to jest temat kłopotliwy. On jest niewygodny politycznie, a na uczelniach panuje zasada unikania takich zagadnień. Obowiązuje poprawność polityczna. Tutaj wyznaczniki ze strony władzy są jednoznaczne: z Ukrainą mamy być w przyjaźni, czyli żaden temat który mógłby spowodować zadrażnienie wzajemnych stosunków, nie będzie realizowany.

 

Czy można konkretnie wskazać błędy, jakie zostały popełnione przez kolejne ekipy rządzące?

 

- Wyjaśnienie tych spraw na bazie prawdy było koniecznością. Okazało się, że przeważyła prawda polityczna, nie zaś prawda historyczna, nie cierpienia ludzi. Duża część naszych obywateli żyła po 1989 roku w przekonaniu, że przyszła wolna Polska i będą wreszcie mogli usłyszeć prawdę o tych wydarzeniach. Tymczasem strasznie się zawiedli. Okazuje się, że wszystkie kolejne ekipy które sprawowały władzę bały się nazwać tę zbrodnię ludobójstwem. Nawet ta ostatnia uchwała nie mówi o ludobójstwie, tylko o zbrodni o znamionach ludobójstwa. Przemilczanie tych spraw doprowadziło to tego, że na Ukrainie doszła do nieprawdopodobnych wpływów faszystowska odmiana nacjonalizmu opanowując umysły młodzieży. To jest dla Polski jak najgorszy prognostyk na przyszłość, ponieważ ruchy te, sczytywanie dzieł nacjonalistów, zawsze poprowadzą młodzież w antypolskim kierunku. W związku z powyższym chciano dobrze, a wyszło jak zwykle. Po drugie, jeżeli chciano uczyć demokracji, głaszcząc te elity po głowie, to osiągnięto efekt przeciwny. Trzeba było wprost postawić żądania. Należy pewnych rzeczy wymagać, będziemy udzielać pomocy np. w Unii Europejskiej, ale, panowie, trzeba wyjaśnić sprawę nacjonalizmu, wyjaśnić sprawę krzywd tak, żeby tamta strona uznała, że jakieś błędy zostały popełnione, że nie trzeba było tej ludności zabijać. A co my się w tej chwili dowiadujemy? – Że ci ludzie, którzy to robili, znajdują się na pomnikach i że większość, szczególnie młodych obywateli uważa ich za bohaterów i na pytanie, czy gdyby ta historia się powtórzyła, to czy oni by dalej mordowali Polaków, odpowiadają po krótkim namyśle, a czem bez namysłu, że zrobiliby dokładnie to samo, bo tylko w ten sposób mogli uzyskać Ukrainę. To jest klęska zarówno Polski jak i Ukrainy, ale my jako kraj bardziej doświadczony ponosimy większą odpowiedzialność za to, że w takim kierunku ro poszło.

 

Obawiam się, czy nie mamy do czynienia z sytuacją, w której ten neofaszystowski ruch ukraiński tak silnie się rozwinął, że będziemy mieli poważne trudności, aby ten cały proces odwrócić.

 

- Najgorszą rzeczą jest to, że opanował umysły młodzieży, czyli, że problemu z tym nie będę miała ja, tylko moje dzieci, czy moje wnuki. Natomiast jest pocieszającą na swój sposób kwestią, że nie wszyscy Ukraińcy zgodzili się na to, żeby zbrodnie banderowskie wziąć na swoją odpowiedzialność. Chodzi mi o to, że odrzucono w tych wyborach człowieka, który najbardziej forsował tę nacjonalistyczną myśl, czyli pana Wiktora Juszczenkę, ale także panią Julię Tymoszenko, która też bardzo chętnie bawiła się w popieranie tych najbardziej skrajnych organizacji. Oznacza to, że ta zaraza, która przyszła, tego integralnego nacjonalizmu opanowała tylko część społeczeństwa. Na pewno opanowała Ukrainę Zachodnią, tę najbliżej nas i najbardziej niebezpieczną, tę która mówi, że Wielka Ukraina ma zająć następne dziewiętnaście powiatów Polski. To przecież dla nas są to sformułowania, na które natychmiast powinna być odpowiedź. Tak samo jak te pomysły nazwania stadionu we Lwowie imieniem Bandery. Te prowokacje budzą zażenowanie w pewnych kręgach na wschodzie Ukrainy. Jest zatem nadzieja na to, że nie całe społeczeństwo pójdzie w banderyzm co byłoby w ogóle czymś najstraszniejszym. Nie wiem co będzie z młodzieżą. Na razie jest to bardzo nośna rzecz, bo propaguje się ją w Internecie, także za pomocą filmów. Cały ten kult przybrał rozmiary fanatyczne. Fanatyzm zawsze jest groźny, szczególnie jeżeli jest skierowany do  dziesięcio – czy dwunastoletnich dzieci, dodatkowo przy zaangażowaniu nauczycieli.

 

Co należałoby uczynić, aby odwrócić ten proces?

 

- Powinniśmy przede wszystkim naciskać na jednoznaczne potępienie tego u nas, bo przecież oni się bardzo oglądają na wszystko to co jest od nich na zachód. Można postawić taką zaporę, wyartykułować, czego nie powinno być i patrzeć, może z latami wszystko się wyprostuje.       

 

 

Lucyna Kulińska - polski historyk, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, specjalność: historia najnowsza. Prezes Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego.

Ukończyła studia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego (1978).

Adiunkt na Wydziale Humanistycznym Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Pracuje w Zespole Politologii i Historii. Rozprawę doktorską nt. Obóz Narodowy w Polsce w latach 1944-1947 (Stronnictwo Narodowe i Organizacja Polska), obroniła na Wyższej Szkole Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie na Wydziale Humanistycznym w roku 1997 (promotor pracy dr hab. Tomasz Jan Biedroń).

Na Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie jako pracownik dydaktyczny prowadzi wykłady m.in. ze Stosunków międzynarodowych ze szczególnym uwzględnieniem Europy środkowej i wschodniej, Terroryzmu współczesnego oraz Problemów globalizacji.

Była jedną z organizatorek wystawy w krakowskim Pałacu Sztuki pt. Kresy wschodnie we krwi polskiej tonące zorganizowanej pod patronatem Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia.

Jest autorką wielu książek historycznych, zbiorów dokumentów oraz artykułów naukowych i prasowych, a także wielu publikacji i wystąpień, głównie w prasie związanej z polskim ruchem patriotycznym, kresowym i narodowym.

Lucyna Kulińska. Narodowcy. Z dziejów Obozu Narodowego w Polsce w latach 1944-1947, Warszawa-Kraków 1999.

Lucyna Kulińska, Mirosław Orłowski, Rafał Sierchuła. Narodowcy. Myśl polityczna i społeczna Obozu Narodowego w Polsce w latach 1944-1947, Warszawa-Kraków 2001.

Lucyna Kulińska. Związek Akademicki Młodzież Wszechpolska i Młodzież Wielkiej Polski w latach 1922-1947, Kraków 2000, wyd. II Warszawa 2004.

Lucyna Kulińska. Dzieje Komitetu Ziem Wschodnich na tle losów ludności polskich Kresów w latach 1943-1947, t. 1 i 2, Kraków 2002, 2003.

Lucyna Kulińska i Adam Roliński. Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943-1944, Kraków 2003.

Lucyna Kulińska i Adam Roliński. Kwestia ukraińska i eksterminacja ludności polskiej w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Polskiego Państwa Podziemnego 1942-1944, Kraków 2004.

Lucyna Kulińska. Dzieci Kresów, Warszawa 2003.

Lucyna Kulińska. Dzieci Kresów II, Kraków 2006.

Lucyna Kulińska. Dzieci Kresów III, Kraków 2009

Lucyna Kulińska. Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939, Kraków 2009

 

Opracował

Aleksander Szumański

tekst „Nasza Polska” nr 29 (768) 20. VII. 2010

 

 

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.