foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

LWÓW OCZAMI ŚWIADKÓW Z SZUSZKIEWICZEM  ( CZUPRYNKĄ ) W TLE
Aleksander Szumański
Muzeum Historii Polski w Warszawie, założone 2 maja 2006, mieszczące się przy ul. Senatorskiej 35    00-099 Warszawa –jest narodową instytucją kultury, której akt powołania i statut podpisał 2 maja 2006 w Warszawie na Zamku Królewskim Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski, w obecności premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Zadaniem muzeum jest zaprezentowanie najważniejszych wydarzeń polskiej historii, ze szczególnym uwzględnieniem polskich tradycji wolnościowych.
Otwarcie stałej ekspozycji planowane jest mniej więcej na lata 2012–2013. Siedziba muzeum ma powstać nad Trasą Łazienkowską, przy placu Na Rozdrożu w Warszawie (na wschodniej stronie). 6 grudnia 2009 w wyniku konkursu wyłoniono projekt nowego budynku muzeum. Autorem zwycięskiej koncepcji jest pracownia Bohdana Paczowskiego - Paczowski et Fritsch Architectes z Luksemburga. Muzeum ma również oddział w Krakowie, w dawnym budynku kina Światowid (Muzeum PRL-u).
Dyrektorem placówki jest Robert Kostro. W skład rady programowej muzeum wchodzą:  Jolanta Choińska–Mika, Andrzej Chwalba, Andrzej Friszke, Rafał Habielski, Adolf Juzwenko, Marek Kraszewski, Krzysztof Mikulski, Andrzej Paczkowski, Kazimierz Przybysz, Wojciech Roszkowski, Andrzej Rottermund, Paweł Śpiewak, Henryk Samsonowicz, Wojciech Tygielski i Zofia Zielińska.
Poprzednio w radzie zasiadali m. in. Władysław Bartoszewski, Andrzej Chojnowski, Norman Davies, Jarosław Gowin, Wojciech Kilar, Janusz Kurtyka, Ryszard Legutko, Andrzej Nowak, Andrzej Seweryn.
Stała ekspozycja muzeum ma mieć charakter interaktywny, posługujący się nowoczesnymi technikami multimedialnymi. Dzisiaj muzeum prowadzi już działalność badawczą, edukacyjną i popularyzacyjną. Muzeum realizuje również projekty międzynarodowe, służące promocji polskiej historii.
Projekt „Lwów przedwojenny oczami świadków historii” powstał w ramach programu „Patriotyzm jutra” Muzeum Historii Polski. Celem projektu jest udokumentowanie wspomnień ludzi, którzy osobiście pamiętają przedwojenny Lwów i jego okolice, a mówiąc bardziej obrazowo – utworzenie żywego, mówiącego podręcznika historii.
Osoby, których wypowiedzi są nagrane, uczestniczyły osobiście, bądź były świadkami wydarzeń, o których czytamy w książkach czy oglądamy w filmach. Szczerze i bezpośrednio mówią o rozśpiewanym „jedynym takim mieście”, o symbiozie różnych narodowości, wychowaniu przedwojennym, odgłosach wojny polsko-ukraińskiej 1918--1919, o panoszeniu się w mieście obcych wojsk i o Holokauście, a także o trudnych wyborach życiowych, które wszystkim lwowianom przyniósł 1944 rok.
Można posłuchać o emocjach, które towarzyszyły każdemu, kto opuszczał Lwów na zawsze, a także o ich powrotach po latach do miasta dzieciństwa. Ci, którzy nie wyjechali, mówią o tym, jak miasto zmieniało się w ciągu ostatnich dziesięcioleci.

Piętnastu uczestników projektu łączy tylko Lwów, poza tym pochodzą z rodzin o różnym wykształceniu, pozycji społecznej, poglądach religijnych czy politycznych oraz narodowości. Szczególnie ważny wydaje się fakt, że w projekcie uczestniczyli tak Polacy, jak i Ukraińcy, ponieważ to poszerza perspektywę historyczną, umożliwia nowe interpretacje wydarzeń, pomaga pozbyć się stereotypów, a nieraz naprawdę zaskakuje.
Nagrania odbywały się w maju i czerwcu 2011 roku we Lwowie, Rzeszowie, Sędziszowie. Małopolskim, Krakowie, Gliwicach oraz we Wrocławiu. Najstarszy uczestnik projektu, 96-letni kapucyn ojciec Hieronim Warachim, zmarł kilka dni po udzieleniu wywiadu.
W październiku i listopadzie 2011 są planowane spotkania otwarte o „żywym podręczniku historii” na które zaprasza do Krakowa „Lwów przedwojenny oczami świadków historii”.
Żanna Słoniowska autorka projektu „Lwów przedwojenny oczami świadków historii” udzieliła wywiadu Marcinowi Warszawskiemu pomieszczonego w krakowskim „Dzienniku Polskim” – 5 stycznia 2012 r.
W wywiadzie czytamy:
„[…]Skąd pomysł, aby opowiedzieć o przedwojennym Lwowie?
Jedną z inspiracji była książka „Razem i osobno” żydowskiego historyka Szymona Redlicha, uratowanego w czasie Holocaustu przez Ukrainkę, który opowiedział historię swojego miasteczka Brzeżan na „trzy głosy”. Za pomocą świadków opowiedział polską, ukraińską i żydowska wersję wydarzeń.
Cały projekt został zrealizowany przy wsparciu Muzeum Historii Polski w ramach programu „Patriotyzm jutra”.
Kim są te osoby?
Wszystkich uczestników projektu, a było ich 15 łączy to, że są lwowianami i że przedwojenne miasto pamiętają osobiście. Wśród nich jest… syn przywódcy UPA Jurij Szuchewycz…
Czego nowego możemy powiedzieć o Lwowie dzięki tym relacjom?
Między innymi tego, że wbrew obiegowym opiniom głoszonym w mediach Polacy mają dużo wyrozumiałości dla  dążeń niepodległościowych Ukraińców[…]”
Ów wywiad przeczytałem ze zdumieniem i oburzeniem.
Na czym więc polegają dążenia niepodległościowe Ukraińców dla których Polacy rzekomo mają dużo wyrozumiałości?
Ukraina obecnie jest państwem nie demokratycznym o kierunkach neofaszystowskich i nacjonalistycznych,  wyrażająca chwałę  dla Bandery i Szuszkiewicza  morderców Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jak w każdym kraju totalitarnym więzi się opozycjonistów. Dążenia niepodległościowe Ukrainy polegają na pełnej odbudowie nacjonalizmu ukraińsko-faszystowskiego, dla którego Polacy mają dużo wyrozumiałości?
Celem nacjonalizmu ukraińskiego jest utworzenie niepodległego i zjednoczonego (z części ziem należących do Czechosłowacji, Polski, Rumunii i ZSRS, a wcześniej do Austro-Węgier i Rosji) państwa ukraińskiego (ukr. Українська Самостійна Соборна Держава). Ukraiński ruch narodowy w okresie tworzenia toczył zażartą walkę z ruchem moskalofilskim.
Jednym ze skutków działań nacjonalistów ukraińskich było ludobójstwo polskiej ludności cywilnej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Drugim był opór przeciw wkraczającym oddziałom Armii Czerwonej (ostatnie grupy nacjonalistów ukraińskich walczyły przeciw ZSRS do lat 60. XX wieku). Jednak cel walki – niepodległość Ukrainy, został zrealizowany dopiero w 1991, i to nie wskutek walki nacjonalistów, a ogólnej sytuacji geopolitycznej.
Nacjonalizm ukraiński w latach 30 XX w. wykazywał wiele cech charakterystycznych dla faszyzmu i nacjonalizmu integralnego, określanego w ukraińskiej literaturze nacjonalistycznej mianem „czynnego nacjonalizmu”, jako przeciwstawienie do tradycyjnych nacjonalizmów europejskich. Jego głównym reprezentantem w XX w. była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, powstała w 1929 z połączenia kilku mniejszych organizacji, przede wszystkim Ukraińskiej Organizacji Wojskowej, utworzonej w 1920 roku.
Czego Polacy oczekują według Żanny Słoniowskiej autorki projektu „Lwów przedwojenny oczami świadków historii”?
Na pewno nie czczenia „bohaterów” narodowych  – ludobójców faszystowskich nacjonalistów m.in. Stiepana Bandery i  Romana Szuszkiewicza (Tarasa Czuprynki ) odpowiedzialnych za dokonanie „Rzezi Wołyńskiej” i ludobójstwa w Małopolsce Wschodniej. Pomordowano wówczas   tysiące Polaków w sposób okrutny, zwierzęcy, wydłubując oczy, obcinając genitalia, obcinając nosy i języki, topiąc w studniach, krzyżując na drzwiach. ”Śmierć Lachom” rozlega się do dzisiaj na każdym lwowskim rogu ulicy w różnych marszach i pochodach spadkobierców SS – Galizien i band morderców OUN – UPA. Bandera jest obywatelem honorowym państwa ukraińskiego, wznosi się mu pomniki, nazywa ulice i place imieniem tego mordercy, a krwawy zbój – odpowiedzialny za rzeź Polaków Roman Szuszkiewicz / „Czuprynka” / jest bohaterem Ukrainy, wznosi się w pochodach okrzyki na jego cześć, rzeźbi reliefy żeliwne z jego morderczymi myślami  (elewacja szkoły im. św. Marii Magdaleny we Lwowie) .
Rozmówcą Żanny Słoniowskiej był Jurij Szuchewycz, o którym tak beztrosko pisze autorka „syn przywódcy UPA” – jako wiarygodne źródło „opowieści o przedwojennym Lwowie”.
We Lwowie stale odbywają się manifestacje nacjonalistów faszystowskich – banderowców – bierze w nich udział zawsze Jurij Szuchewycz. Wznoszone są okrzyki:
„Smert Lachom – sława Ukrainie”
„Lachy za San”,
 „Lachow budut rizaty i wiszaty”,
„Dosyć już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego Polaka z korzeniami”.
„Riazy Lachiw”.

Jeżeli p. Żanna Słoniowska nie wie, iż nacjonalizm ukraiński sprowadza się do zbudowania jednonarodowego („sobornego”) państwa ukraińskiego na wszystkich ukraińskich terytoriach etnograficznych, to  niech zaprzestanie  pomawiania Polaków o sprzyjanie faszystowsko-nacjonalistycznej Ukrainie i Ukraińcom.
Przynależność do ukraińskiego terytorium etnograficznego OUN określa w sposób arbitralny, chodzi o państwo  o obszarze 1mln 200 tysięcy km kwadratowych sięgające od Krynicy przez Kraków w Krakowskiem na zachodzie do granic Czeczenii na wschodzie.
Roman Szuchewycz, ukr. Роман Шухевич, ps. Taras Czuprynka, Tut, Dzwin, R. Łozowskyj (ur. 30 czerwca 1907 w Krakowcu, zm. 5 marca 1950 w Biłohorszczu) – ukraiński działacz narodowy, działacz Ukraińskiej Wojskowej Organizacji, przewodniczący referatu bojowego Krajowej Egzekutywy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, przewodniczący Krajowej Egzekutywy OUN-B na Generalne Gubernatorstwo, generał i naczelny dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii, przewodniczący Sekretariatu Generalnego Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej.
Roman Szuchewycz, jako główny dowódca UPA ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za zaakceptowanie taktyki wołyńskiej UPA i przeprowadzenie ludobójczej czystki etnicznej w Małopolsce Wschodniej na polskiej ludności cywilnej, której ofiarą padło co najmniej 100 tys. osób.
12 października 2007 został pośmiertnie nagrodzony tytułem Bohatera Ukrainy przez prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę.
Działalność polityczną rozpoczął Szuchewycz już w czasie nauki w gimnazjum, gdzie poznał Jewhena Konowalca (twórcę Ukraińskiej Wojskowej Organizacji) i włączył się w działalność niepodległościową (w roku 1923 roku wstąpił do UWO). W roku 1929 wraz z całą organizacją wszedł w szeregi OUN, gdzie zajmował stanowisko w referacie wojskowym.
W 1926 roku wraz z Bohdanem Pidhajnym uczestniczył w zamachu na kuratora lwowskiego Jana Sobińskiego. Brał udział w podejmowaniu decyzji o zamachu na posła Tadeusza Hołówkę. Organizował zamachy na pocztę w Gródku Jagiellońskim oraz na konsulat ZSRS we Lwowie.
Po zamachu na ministra Bronisława Pierackiego, aresztowany 18 czerwca 1934 i 7 lipca osadzony na pół roku w obozie dla więźniów politycznych w Berezie Kartuskiej. Świadek w procesie Pierackiego, sądzony następnie we lwowskim procesie działaczy OUN (25 maja - 26 czerwca 1936) za działalność antypaństwową (przynależność do krajowej egzekutywy OUN). Skazany 26 czerwca 1936 na trzy lata. Więzienie opuścił w styczniu 1937, prowadził we Lwowie firmę reklamową. W grudniu 1938 po nielegalnym przekroczeniu granicy polsko-czechosłowackiej udał się na Ruś Zakarpacką, gdzie organizował ukraińskie oddziały wojskowe tzw. Siczy Karpackiej. Po zajęciu Ukrainy Karpackiej przez wojska węgierskie w marcu 1939 wyjechał do Wiednia. Po agresji III Rzeszy i ZSRS na Polskę i rozpoczęciu okupacji niemieckiej w Polsce jesienią 1939 przybył do Krakowa, gdzie działał w tolerowanych przez okupanta strukturach OUN.
Na Krajowej Konferencji OUN 10 lutego 1940 wybrany w skład Rewolucyjnego Prowodu i mianowany Prowidnykiem OUN-B na teren Generalnego Gubernatorstwa.
W roku 1941 zastępca dowódcy batalionu Nachtigall. Nachtigall stanowił część Drużyn Ukraińskich Nacjonalistów (DUN), utworzonych przez Abwehrę z ukraińskich nacjonalistów do zadań sabotażu i dywersji w planowanej wojnie z ZSRS. Batalion organizowano w Neuhammer (Świętoszów obok Wrocławia) jako część pułku Brandenburg. Szkolenia nadzorował profesor niemieckiego uniwersytetu im. Karola IV w Pradze, dziekan wydziału nauk politycznych, porucznik Abwehry – Theodor Oberländer.
W przededniu ataku Niemców na ZSRS, batalion przerzucono do Rzeszowa, stamtąd pieszo dotarł w okolice Radymna. 27 czerwca 1941 r. Niemcy przerzucili go w rejon Lwowa. 30 czerwca o godzinie 4.30 nad ranem jako pierwsza zwarta jednostka wkroczył do Lwowa, zajmując bez oporu sowieckiego ratusz, Katedrę Świętego Jura i lwowskie więzienia. O 6.30 delegacja żołnierzy batalionu została przyjęta przez metropolitę Andrija Szeptyckiego. Część batalionu stanowiła ochronę lwowskiej radiostacji podczas ogłaszania Aktu odnowienia Państwa Ukraińskiego, dlatego też dowództwo niemieckie utraciło zaufanie do żołnierzy batalionu.
Przed wycofaniem się ze Lwowa NKWD wymordowało prawie wszystkich więźniów politycznych (Polaków i Ukraińców) z więzień lwowskich (więzienie śledcze NKWD – Zamarstynów, Brygidki, więzienie przy ulicy Łąckiego)- co najmniej 7000 osób (dokładna liczba nie jest znana, niektóre ofiary zostały spalone żywcem).
  Po zajęciu Lwowa przez Wehrmacht nastąpił pogrom ludności żydowskiej, którą Niemcy spędzali do grzebania zwłok ofiar pomordowanych w więzieniach przez NKWD i zabijali. W egzekucjach brały udział jednostki Sicherheitsdienstu, tzw. Einsatzgruppe Galizien, dowodzone przez personel Gestapo, Sicherheitsdienst i Geheime Feldpolizei. Równolegle Einsatzkommando zur besonderen Verwendung Eberharda Schöngartha, obecnego we Lwowie od 2 lipca 1941 zamordowało grupę 45 wybitnych profesorów lwowskich wyższych uczelni na zboczu Kadeckiej Góry - Wzgórzach Wuleckich po ich aresztowaniu w nocy z 3 na 4 lipca 1941. Zdaniem Gabriele Lesser we Lwowie żołnierze ukraińskiego batalionu »Nachtigall« wzięli udział w mordowaniu Żydów w więzieniu „Brygidki”.
Po ogłoszeniu w dniu 30 czerwca 1941 deklaracji niepodległości Ukrainy i powołaniu rządu Jarosława Stećki Szuchewycz został mianowany wiceministrem spraw wojskowych. 7 lipca 1941 r. batalion Nachtigall został wraz z 1 dywizją strzelców górskich Wehrmachtu skierowany w kierunku Kijowa przez Złoczów, Tarnopol, Satanów, Płoskirów i Winnicę. Rząd Stećki został aresztowany przez Niemców 10 lipca 1941 r. Nieobecny Szuchewycz uniknął aresztowania z rąk Niemców, zarówno wówczas, jak i ponownie, gdy przeprowadzali oni jesienią 1941 roku masowe aresztowania wśród działaczy OUN, po ostatecznej odmowie Bandery i Stećki odwołania ogłoszonej 30 czerwca deklaracji niepodległości Ukrainy. Po rozwiązaniu w październiku 1941 przez Niemców batalionu, 1 grudnia 1941 Szuchewycz wraz z innymi żołnierzami batalionu podpisał roczny kontrakt na służbę w 201 batalionie policyjnym, w który przekształcono bataliony Nachtigall i Roland - w stopniu porucznika był zastępcą dowódcy batalionu Jewhena Pobihuszczego. Po przejściu do konspiracji organizował UPA. 13 maja 1943 na konferencji Centralnego Prowodu OUN-B pozbawiono funkcji p.o. prowidnyka Mykołę Łebedia, jego miejsce zajęli kolegialnie jako Biuro Prowodu - Zinowij Matła, Dmytro Majiwśkyj i Roman Szuchewycz - ten jako "główny prowidnyk". Na III Nadzwyczajnym Zjeździe OUN-B (21- 25 sierpnia 1943) Szuchewycz powołany został na Komendanta Głównego UPA w randze generała. W 1944 roku doprowadził do zjednoczenia ukraińskich organizacji politycznych w UHWR (Ukraińska Główna Rada Wyzwoleńcza), obejmując jednocześnie funkcję sekretarza generalnego UHWR i formalnie podporządkował jej UPA. Faktycznie skoncentrował w ten sposób w swych rękach władzę wojskową i polityczną ukraińskiego podziemia. Po uwolnieniu Stepana Bandery z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen w końcu 1944, Szuchewycz uznał władzę Bandery jako głównego prowidnyka OUN-B, zachowując przywództwo w kraju. Formalnie ustaliła to konferencja OUN-B w lutym 1945, która określiła nowy skład Biura Prowodu. Na jego czele stanął Stepan Bandera, jego zastępcami byli Jarosław Stećko i Roman Szuchewycz. UHWR nadała mu w 1946 roku stopień generała.
 W przypadku czystki etnicznej w Małopolsce Wschodniej Roman Szuchewycz, będąc wówczas Głównym Komendantem UPA, ludobójcze działania co najmniej koordynował. Najpóźniej w marcu Główne Dowództwo UPA wydało rozkaz wypędzenia Polaków pod groźbą śmierci. Szczegółowe instrukcje powtórzył rozkaz z maja 1944 roku  Szuchewycz na III konferencji OUN-B w lutym 1943 r. Należał do osób wymieniających Polaków jako największych wrogów Ukrainy i - według jednej z hipotez - złamanie ustaleń III Konferencji, mówiących jakoby o nie rozpoczynaniu działań zbrojnych na dużą skalę na Wołyniu wiosną 1943 r., było efektem cichej umowy pomiędzy Klaczkiwskim a Szuchewyczem. Nie ulega wątpliwości, że antypolską czystkę na Wołyniu Szuchewycz  zaakceptował. Z uwagi na oficjalne stanowisko polskiego rządu w sprawie współpracy z Sowietami należy Polaków z naszych ziem usuwać twierdził Szuchewycz. Proszę to tak rozumieć - dawać polskiej ludności polecenia wyprowadzenia się w ciągu kilku dni na rdzenne polskie ziemie. Jeśli tego nie wykonają, wtedy wysyłać bojówki, które mężczyzn będą likwidować, a chaty i majątek palić (rozbierać).  W lipcu 1944 r. na Zjeździe UHWR Szuchewycz przyznał, że na Wołyniu miała miejsce „likwidacja” ludności polskiej jako odpowiedź na rzekomą współpracę Polaków z Niemcami. Odnośnie sytuacji w Małopolsce stwierdził: „Dowództwo UPA wydało rozkaz wysiedlania Polaków jeśli sami się nie przesiedlą. Ataki są kontynuowane”. W sprawie zbrodni popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej Wołynia śledztwo prowadzi Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie. W sprawie zbrodni popełnionych w Małopolsce Wschodniej (województwa tarnopolskie, stanisławowskie i lwowskie) śledztwa prowadzi Oddziałowa Komisja ŚZPNP we Wrocławiu. Zbrodnie zostały zakwalifikowane prawnie jako ludobójstwo.
Po 1991 roku odrodził się wśród Ukraińców kult Romana Szuchewycza, który został patronem ulic, placów i szkół w wielu miejscowościach.
Pierwszy pomnik upamiętniający "ukraińskiego bohatera" powstał w Buffalo (USA) w 1968 z inicjatywy tamtejszych Ukraińców za zgodą miejscowych władz. Obecnie na Ukrainie istnieją trzy pomniki poświęcone Szuchewyczowi, wybudowane z inicjatywy tutejszych władz ukraińskich, jeden z nich wybudowano w styczniu 2009 roku w miejscu gdzie poległ dowódca UPA - Biłohorszczu. Kolejny pomnik zostanie Szuchewyczowi wzniesiony we Lwowie, konkurs na jego budowę został już rozstrzygnięty.
12 października 2007 Roman Szuchewycz został pośmiertnie nagrodzony tytułem Bohatera Ukrainy przez prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę.
Dzisiejszy Lwów nie może być tylko ukraiński, bo zmieni się w śmieszne prowincjonalne miasto z pretensjami do europejskości.
                                                                                                Aleksander Szumański
                                               

































ORĘDZIE NOWOROCZNE KOMOROWSKIEGO  Z WRONĄ W TLE

Bronisław Komorowski bez zająknięcia wygłosił orędzie noworoczne. Usłyszałem ze zdziwieniem, że polska gospodarka rozkwita, czego życzył nam wszystkim w roku 2012. Nie wiem, czy większość Polaków przyjęła na serio takie życzenia, podczas całkowitego upadku państwa polskiego, politycznie i gospodarczo. A więc nie daj Boże, aby rok 2012 miał być powtórka roku 2011. Aby podkreślić opiekę państwa nad swoimi obywatelami Komorowski nie wspomniał  jaką katastrofę narodową przygotował nam resort zdrowia prowadzony dotychczas przez doktor śmierć, polską dr Mengele Ewę Kopacz, z kontynuatorem Bartoszem Arłukowiczem , nowym polskim szeryfem od dobijania nawet zupełnie młodych Polaków, nie tylko starszych. W roku 2012 czekają  nas co dwa miesiące podwyżki leków. Prezydent zachował się w swoim stylu nie wspominając o poległym w Katyniu 2010 prezydencie RP Lechu Kaczyńskim. Natomiast zapewne w sensie podkreślenia nieudolności poległych pilotów pod Smoleńskiem (według wersji jego radzieckich przyjaciół) w czasie Dramatu Narodowego w Smoleńsku przekazał bohaterską postawę kpt. Wrony.
   ALEKSANDER SZUMAŃSKI
KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 POLSKA I KOŚCIÓŁ PRZEDMIOTEM ATAKU ŚWIATOWEJ MASONERII

  Wiedza społeczna w Polsce o wolnomularstwie (masonerii) jest praktycznie żadna. Media w Polsce zupełnie nie podejmują tego tematu, a mówić o masonerii dzisiaj, to narażanie się na wyzwiska typu „oszołom”, „moher” etc, posądzanie o fobie antymasońskie, o chęć polowań na czarownice, w najlepszym przypadku oskarżanie o wskrzeszanie dawno nie istniejących mitów. A tymczasem masoneria, to cząstka naszej współczesności, pozornie niezbyt widoczna, ale za to niezwykle aktywna, niebezpieczna i agresywna.

Wolnomularstwo, inaczej masoneria, lub sztuka królewska – międzynarodowy ruch mający na celu duchowe doskonalenie jednostki i braterstwo ludzi różnych religii, narodowości i poglądów. Ruch ten charakteryzuje się istnieniem trójkątów masońskich, lóż wolnomularskich, obediencji (spiskowej praktyki dziejów), oraz rozbudowanej symboliki i rytuałów. Masoneria to także zespół bractw o charakterze elitarnym i dyskretnym. Inną cechą wolnomularstwa są legendy i teorie spiskowe na jej temat. Nauka badająca historię wolnomularską i idee wolnomularskie nazywa się masonologią.
Cyrkiel i Węgielnica – symbole wolnomularstwa.

Wolnomularstwo nie jest jedną organizacją, lecz swoistym nurtem wyznającym pewne przekonania metafizyczne oraz dążącym do zmiany człowieka i społeczeństwa według zasad uznawanych przez masonów za ważne. Wolnomularstwo jest wewnętrznie bardzo zróżnicowane - tworzą je zarówno organizacje umiarkowanie liberalne, mistyczno-ezoteryczne, jak i konserwatywno-tradycjonalistyczne. Nie można wskazać uznawanego przez wszystkich wolnomularzy kierowniczego centrum, choć istnieją wspólne fora, federacje, które jednak na ogół skupiają organizacje najbardziej do siebie zbliżone. Wspólnym ideowym łącznikiem wszystkich organizacji masońskich jest przekonanie o konieczności pracy nad wewnętrznym rozwojem człowieka i społeczeństw – wg zasad bliskich temu ruchowi – oraz imperatyw braterstwa – łączenia ponad podziałami (zwłaszcza religijnymi i politycznymi).

Punktem wyjścia do rozmów o odrodzonym po II wojnie światowej polskim wolnomularstwie powinna być nie sama wojna, lecz mające miejsce jeszcze 22 listopada 1938 roku wejście w życie dekretu prezydenta RP o zakazie działalności struktur wolnomularskich w Polsce. Był to moment przełomowy, po którym wolnomularstwo tworzyło się  niejako od nowa.

Po „likwidacji” masonerii w Polsce dyskusje trwały nadal i aż do wybuchu wojny wyrażano wątpliwości co do skuteczności tego przedsięwzięcia. Faktem jest, że część członków warszawskiej loży masońskiej „Kopernik” nadal zbierała się w warunkach konspiracyjnych w świątyni na Rynku Starego Miasta. Józef Ziabicki wspominał, że „mniejszość, złożona z ludzi wolnych zawodów nie zrywała łączących ich wzajemnie więzów, aby na poufnych zebraniach mniejszych grup obradować na krzepiące ducha tematy”. Organ francuskich wolnomularzy sugerował nawet, iż mimo oficjalnego zakazu działalności wolnomularskiej w 1938 roku praca lóż toczyła się nadał. Rada Najwyższa i Wielka Loża istniały jednak od 1939 roku, niektóre loże pracowały nieprzerwanie pod okupacją niemiecką. Ta ostatnia opinia nie znajduje potwierdzenia w materiałach, choć faktem jest, że działalność niewielkich kółek masońskich przetrwała w Warszawie aż do Powstania Warszawskiego, a w Krakowie do momentu wkroczenia tam Armii sowieckiej.
 
W rok po antymasońskim dekrecie nastąpił wybuch II wojny światowej i Polska po raz kolejny zniknęła z mapy Europy. Wolnomularze znaleźli się na obszarze panowania władz hitlerowskich, które jak pisze Ludwik Hass „zinstytucjonalizowały walkę ze „sztuką królewską” w skali nie tylko krajowej, lecz i międzynarodowej”.

Po tzw. upadku komunizmu w Polsce ponownie ulokowały się loże masońskie. Okres od zawiązania pierwszej loży masońskiej dla narodu polskiego jest niebytem. Jak długo będziemy lekceważyć masonerię, tak długo będzie trwał niebyt. Przed masonerią przestrzegali Polaków św. Maksymilian Maria Kolbe, św. Józef Sebastian Pelczar i wielu innych.

W 1983 roku Kongregacja Doktryny Wiary wydała deklarację podpisana przez prefekta kard.  Józefa  Ratzingera, przyjętą przez Jana Pawła II UPUBLICZNIONĄ NA JEGO POLECENIE. Czytamy w niej:

„Negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostaje wciąż niezmienna, ponieważ ich zasady były zawsze uważane za nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione. Wierni którzy należą do wolnomularskich zrzeszeń znajdują się w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przyjmować Komunii św”.

W „Rzeczpospolitej” z 22 grudnia 2011 ukazał się wywiad z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefem Michalikiem „Kościół nie przegrał”. Zapewne tak, ale abp. Józef Michalik w obszernym wywiadzie -rzece nie stwierdza z kim Kościół w Polsce nie przegrał, ergo - z jakimi siłami toczył ( toczy) walkę, a jeżeli ma potężnego przeciwnika, to dlaczego  odwołuje się jedynie do „pobożności ludowej” stwierdzając: „…owoce tej pobożności i moc wiary sprawdzonej przez krwawe masońskie prześladowania w  Meksyku pokazują jej wartość”. W owym wywiadzie możemy przeczytać o posłuszeństwie ks. Adama Bonieckiego i „za to chwała mu”. O niszczeniu w Polsce symbolu wiary chrześcijańskiej Krzyża Chrystusowego - de iure, ale  i de facto, oraz o antykrzyżowych poczynaniach polityków z głową państwa na czele przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w owym wywiadzie nie wspomina.

A więc kto walczy z Kościołem rzymsko katolickim w Polsce? Czy Adam Michnik z Janem Tomaszem Grossem stwierdzający w czasie promocji polakożerczej książki „Strach” iż „taka będzie Polska, jaki jest Kościół rzymsko-katolicki, uczący obłudy, fałszu, zakłamania, hipokryzji, konformizmu”? http://www.youtube.com/watch?v=M9bfsYOe7D4

Czy też Obrońcy Krzyża zwani „obrońcami – oszołomami” na Krakowskim Przedmieściu z modlącym się  bohaterskim księdzem Stanisławem Małkowskim, któremu nie wolno się modlić z nakazu warszawskiej kurii metropolitalnej? Dlaczego księdzu nie wolno się modlić, tego abp. Józef Michalik nazywający krzyż meblem nie wyjaśnia. Za to chwała ks. Adamowi Bonieckiemu.

A może wrogami Kościoła rzymsko  - katolickiego w Polsce są nowi „księża patrioci”, ciągnący sznurem w apelu likwidacji krzyża na Krakowskim Przedmieściu?

A może Dominik Taras kucharz,  zbój internetowy, który za zezwoleniem prezydent Warszawy zbezcześcił krzyż zwołując pijaną swołocz oddają mocz na krzyż,  wywołując  burdy  przed Pałacem Prezydenckim?

A może prezydent RP Bronisław Komorowski, który, gdy jeszcze nie był prezydentem, nakazał usunięcie krzyża z przed Pałacu prezydenckiego?

A może „polityczny” Komitet Budowy Pomnika Ofiar Katastrofy samolotu, w której zginął prezydent RP. z małżonką?

A może bp. Pieronek, bp. Życiński, ks. Sowa, którzy są przeciwnikami posadowienia krzyża upamiętniającego ofiary katastrofy?

A może kard. Stanisław Dziwisz, który zmienił decyzję pochówku Janusza Kurtyki w krypcie Piotra Skargi w Krakowie i w tym samym czasie podjął decyzję usunięcia krzyża papieskiego z krakowskich Błoń?

A może prezydent Stalowej Woli który nakazał usunięcie krzyża z miejsca gdzie ma zostać  wybudowany kościół?

 A może odpowiedzialni za usunięcie 2 krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu?
A może osoby które podjęły decyzję usunięcia krzyża z tatrzańskich Rysów – szczytu Polski?

A może policja i straż miejska zbierająca do wora znicze, pałująca siwych starszych ludzi modlących się pod krzyżem i trucia ich niebezpiecznym dla życia i zdrowia gazem pieprzowym.

Na pewno zaś prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, który ośmiela się w rocznicę 10 kwietnia 2010 roku przed Pałacem Prezydenckim politycznie zapalać znicze i składać kwiaty.

Krzyże w Polsce to narzędzia manifestacji politycznych, czy symbole wiary Kościoła rzymsko – katolickiego?

W wywiadzie „Kościół nie przegrał” abp. Józef Michalik uważa, iż katolicyzm ludowy jest przyszłością Kościoła, natomiast „Radio Maryja stało się drzazgą w oku ze względów polityczno-ideologicznych, a nie z powodu niejasności w sprawach etyki czy doktryny”.

Papież Paweł VI twierdził, iż przez jakąś szczelinę do świątyni Boga przedostał się „dym szatana”. Pius XII, a także kilku kardynałów, którzy zapoznali się z trzecią tajemnicą fatimską także mówili, że dotyczy ona wielkiej apostazji w kościele. Kardynał Ciappi dodawał, iż rozpocznie się ona od samych jego szczytów. Także słowa ostatniego wykładu Jana Pawła II o Fatimie interpretowane są tak, że papież uważał „że jedna trzecia kardynałów, biskupów i kapłanów pracuje dla szatana. („Zawsze wierni” nr 113).

Niepokojące informacje o polskim Kościele podał w tygodniku „Głos” z 2008 r. prof. Jan Żaryn z Instytutu Pamięci Narodowej. Stwierdził on, iż wśród księży diecezjalnych było 2142 tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa (TW), wśród zakonników -46, zakonnic -12, na KUL -24, w ATK -16, a w wyższych seminariach duchownych -39 („Nasza Polska” nr 438).

Światowa masoneria stanowi w dobie obecnej największe zagrożenie dla Kościoła rzymsko-katolickiego i niepodległości i suwerenności Polski. Masoneria polska działa równolegle na kilku płaszczyznach. Masoni w Polsce funkcjonują podobnie jak w Unii Europejskiej. Uważają, że zmasonizowanie Polski jest faktem dokonanym. Pisali: „Gwiazda masońska niedługo będzie nową gwiazdą betlejemską dla Polaków”.

Przedstawiciele najwyższych władz Unii Europejskiej spotkali się  z reprezentantami masonerii. Nastąpiło to w ramach corocznego spotkania szefów Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego z organizacjami filozoficznymi i ruchami niewyznaniowymi. Jose Barroso, Herman Van Rompuy i Jerzy Buzek rozmawiali z członkami tej największej na świecie i najbardziej zaciekłej organizacji antykatolickiej, aby - jak wyjaśniono - dyskutować na temat walki z biedą i wykluczeniem społecznym. Przedstawiciele Brukseli spotkanie z masonami uzasadniali koniecznością dialogu między unijnymi instytucjami, a wspólnotami religijnymi, Kościołem, oraz stowarzyszeniami niewyznaniowymi. Jose Barroso jako szef Komisji Europejskiej od wielu już lat spotyka się z najwyższymi władzami masonerii. Za każdym razem, kiedy w Brukseli przyjmowana jest delegacja tego stowarzyszenia, towarzyszy temu niezwykłe zainteresowanie, grzeczność, a wręcz spolegliwość unijnych polityków wobec jej przedstawicieli. Wcześniej masoni przyjmowani byli zazwyczaj na prywatne zaproszenie któregoś z wysoko postawionych unijnych oficjeli, aż do roku 2008, kiedy już oficjalnie Barroso jako przewodniczący KE zaprosił do Brukseli władze Międzynarodowego Mieszanego Zakonu Wolnomularskiego „Le Droit Humain”. Wówczas po raz pierwszy przedstawiciel masonerii mógł przemawiać na tak wysokim szczeblu instytucji europejskich, korzystając z ich niezwykłej gościnności. Tym razem spotkali się  Buzek i Barosso  na kawce z masonami.

Taka postawa jednak nie dziwi, zwłaszcza w kontekście słów przewodniczącego Barroso, który na każdym kroku zapewniał masońskich delegatów o swoim głębokim przywiązaniu do „ducha laickości”, oraz zasady rozdzielenia państwa od religii.
W czasie tego spotkania przywołano zasady patronujące filozofii masonerii , które odbijają się w jasny sposób w postępowaniu władz Unii Europejskiej. Wspomniano o konieczności podkreślania roli epoki oświecenia w ukształtowaniu się współczesnej Europy, o deprecjacji w jej historii jakichkolwiek powiązań z religią, aż do zlikwidowania w świadomości społecznej faktu o chrześcijańskich korzeniach Starego Kontynentu.

Przywiązanie najważniejszego z polityków  UE do masońskich zasad pokazuje, jak daleko dzisiejsza Unia Europejska odbiega od koncepcji, którą stworzyli jej „ojcowie założyciele”- Schumann, Adenauer, De Gasperi. Barroso podczas pierwszego spotkania z masonami w Brukseli złożył obietnicę zwrócenia szczególnej uwagi na „wartości bronione przez wolnomularzy” i przysłuchiwanie się ich opinii w każdej kwestii, która ich niepokoi. Przedmiotem rozmów była m.in. walka z ubóstwem, a ich interlokutorami byli przedstawiciele organizacji światopoglądowych i niewyznaniowych. Na 30 osób aż 17reprezentowało loże masońskie, które w wielu krajach UE  są głównymi wyrazicielami światopoglądu ateistycznego. Jose Barroso, szef Komisji Europejskiej tak liczną obecność przedstawicieli światowej masonerii tłumaczył, iż do spotkań tych instytucje unijne obliguje traktat lizboński. Barroso przypomniał, że w jego kraju / Portugalia /w czasach dyktatury, za członkowstwo w organizacjach wolnomularskich groziło więzienie, dlatego opowiedział się za prawem ludzi do nieujawniania swojej przynależności.

 Kto zachował wizerunek masonerii z przełomu XIX i XX wieku z jej agresywnością antykościelną, kampaniami prasowymi i nagonkami np. wokół objawień w Fatimie - ten może mniemać, że masonerii obecnie nie ma. A ona jest i działa, lecz inaczej. Od tamtego czasu masoneria zmieniła taktykę. Rosnący autorytet moralny i intelektualny Kościoła katolickiego w XX wieku przekonał ją, iż walcząc z otwartą przyłbicą przysparza sobie więcej wrogów niż sympatyków, a jej wpływy w kołach i środowiskach katolickich maleją. Zaprzestała więc oficjalnej walki, przeciwnie, zaczęła dążyć do porozumienia z władzami kościelnymi, zabiegała o to, aby mieć swoje komórki w organizacjach międzynarodowych, na wyższych uczelniach, w Kościele także. Władze masońskie zabiegają o to, aby ich członkom umożliwić karierę zawodową, lub społeczną i w ten sposób uzależniają ich od siebie. Zaciągnąwszy takie zobowiązania wobec organizacji, mason, który chciałby opuścić jej szeregi napotyka na trudności. Oprócz loży do której należy, czuwa nad nim loża sekretna składająca się z niewielkiej, ale wpływowej liczby mistrzów; z niej wychodzą ostrzeżenia, groźby, do utraty życia włącznie. Taktyką masonerii jest m.in. tworzenie organizacji o celach charytatywnych i innych szlachetnych intencjach, jak pomoc humanitarna, pomoc niepełnosprawnym, pomoc tzw. trudnej młodzieży, etc. Masoneria, chociaż deklaruje swoją chęć porozumienia z Kościołem, to naprawdę uważa go za główną przeszkodę na drodze swojego rozwoju, dokonując licznych prób dostania się do jego struktur wewnętrznych, aby móc manipulować nim od wewnątrz. Solą w oku masonerii był Jan Paweł II i jego nauka.

Masoneria polska obecnie przesiąknięta jest obcą i rodzimą agenturą. Sprecyzować to można i tak, iż w Polsce agentura obca i rodzima przesiąknięte są masonerią. Te dwie siły wrogie narodowi polskiemu i Kościołowi katolickiemu w Polsce do tej pory działające w ukryciu, rozpoczęły jawną działalność, pod hasłem; „masonerii nie ma”. „To spiskowa teoria wymyślona przez grupkę antysemicko nastawionych oszołomów”. „To nie jest żaden problem” itp. Doprowadzono polskie społeczeństwo do tego, że wiele tematów i problemów nie staje się przedmiotem publicznej dyskusji. Wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy z istniejących zagrożeń, jakie niesie idea wolnomularska. Mason dalej kojarzy się w Polsce z jakimś złem, z szatanem, z totalitaryzmem, bądź sekciarstwem. Im bardziej się ujawniali, tym bardziej rosło antymasońskie nastawienie. Powrócili więc do starej propagandy. Ten problem nadal nie funkcjonuje w polskiej świadomości zbiorowej. I owa rodzima niewiedza jest dla Polski katastrofalna. Przeciętny Polak nie posiada żadnej wiedzy w tym przedmiocie, bo też i środki masowego przekazu przemilczaniem stoją na usługach masońskich. Któż to w Polsce wie, iż od każdego, kto wstępuje do masonerii wymaga się w imię wolności odrzucenia wszelkiego dogmatu. A więc katolik powinien w tym momencie zaprzeć się Jezusa Chrystusa jako Boga - Człowieka, Trójcy Świętej, Odkupienia, Zmartwychwstania. Choć masoneria, jak sama deklaruje nie jest religią stworzyła pewna wizję zamiast Boga; jest to Wielki Architekt, który zbudował świat, ale jednocześnie życie człowieka go nie interesuje. Mamy sobie radzić sami. Nie ma łaski Odkupienia, Miłosierdzia. W praktyce masoneria służy rozwijaniu trzech podstawowych pożądań człowieka: wiedzieć, posiadać, mieć władzę. Nie ma w niej miejsca na Boga osobowego, nie ma nieba, jest pustka kosmiczna, nie ma wiecznego udziału w szczęściu Bożym, jest po śmierci jakiś wieczny Orient, bliższy nicości niż życiu. Chrystus jest uznawany, ale  jako człowiek, postać historyczna, twórca systemu filozoficzno - moralnego, inspiracja artystyczna, nic więcej. Masoneria chociaż deklaruje chęć porozumienia z Kościołem, to naprawdę uważa go za główną przeszkodę na drodze swojego rozwoju.

Karol Marks i Fryderyk Engels zachęcali robotników do czytania dzieł masona Voltaire’a, a był on także jednym z najwyżej cenionych filozofów w Związku Sowieckim. Eugene Pottier ( autor socjalistycznej Międzynarodówki ) był masonem i jego pieśń była od 1917 roku do 1944 hymnem ZSRS. W odniesieniu do wczesnych lat dziewięćdziesiątych żyjemy w zupełnie innej Polsce. Tamta, chociaż skażona już pogańskim i liberalnym złem jeszcze była Polską, jeszcze była katolicka, jeszcze reprezentowała cywilizację chrześcijańską. Wtedy Polska próbowała budować niepodległość i suwerenność. O niepodległości, czy suwerenności już nie można dzisiaj nawet mówić, a stało się to swoistym tabu w wyniku propagandowej aktywności polityków i mediów z nimi związanych, a co jest  najgorsze, znacznej części społeczeństwa już na tym nie zależy. To  co kiedyś było krytykowane jako masońskie dzisiaj staje się normą i rzuca się wprost w oczy wszystkim  tym, których nie dotknęła ta nowa ślepota, u której podłoża leży strach, wygodnictwo, albo poddanie się pogańskiej i agenturalnej manipulacji. Efektem tej manipulacji jest np. rozrastanie się przedziwnej schizofrenicznej formacji, którą masoni nazywają chrześcijaństwem wodnikowym, formacji, która jest bardzo krytyczna wobec wszystkiego co katolicko - tradycyjne i bardzo otwarta na to, co w istocie masońskie. Tak więc np. homoseksualizm przestaje być traktowany jako zboczenie, a staje się czymś normalnym. Jego negatywna ocena jest postrzegana jako fanatyzm i ciemnota. W struktury Kościoła katolickiego w Polsce oficjalnie już przenikają masoni, chociaż zmowa milczenia medialnego trwa. Dla przykładu masoński „Rotary Club” który zrzesza m.in. prof. Andrzeja Zolla,  (szefa Rady Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się” - instytucji kościelnej ), którego powołał kard. Stanisław Dziwisz. O wpływie nauk Jana Pawła II na pokolenie w czasach jego pontyfikatu dyskutują przedstawiciele Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się”, fundacji „Pro Publico Bono”, oraz duszpasterze i członkowie tzw. środowiska Karola Wojtyły. Zdaniem prof. Andrzeja Zolla „pokolenie Jana Pawła II dotyczy nie tylko młodych, ale także całej generacji Polaków dla których data pontyfikatu stała się przełomowa”. Konsekwencje tego wydarzenia wszyscy nosimy - podkreśla Andrzej Zoll. Następuje tu paradoksalne zjawisko; apostoł niechęci, ba , nawet nienawiści do Kościoła katolickiego w rozumieniu doktryny wolnomularskiej, staje się nagle jego reprezentantem, szefującym Radzie Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się” w bogobojnej misji beatyfikacyjnej papieża Polaka, sygnatariusza wspomnianej wyżej deklaracji. I dalej Zoll:
„…niestety Kaczyńscy nastawieni są na budowę państwa opiekuńczego, …totalitaryzm nie zawsze sprowadza się do obozów koncentracyjnych… państwo opiekuńcze też jest pewną formą totalitaryzmu… odnoszę wrażenie, że zbliża się godzina powrotu na scenę polskiej inteligencji…” / „Wodzowie” „profesorskiej rewolucji” / „Nasza Polska” nr 18 - 19  30.04 - 8.05. 2007 /. Kierunek dążenia masonerii wyznacza przede wszystkim walkę z religią chrześcijańską i Kościołem katolickim przyjmującej znamiona imperialistyczne, nacjonalistyczne, faszystowskie, komunistyczne. Proces „odkatolicyzowania” świata jest przewlekle prowadzony przez umacnianie zdobytego przez masonerię establishmentu. Instrukcja Wysokiej Wenty / tajne stowarzyszenie włoskiej masonerii / stwierdza: „nasz ostateczny cel jest  ten sam co Woltera, oraz Rewolucji Francuskiej: unicestwienie raz na zawsze katolicyzmu, a nawet samej idei chrześcijańskiej, która stanąwszy na ruinach Rzymu, stała później jego przedłużeniem”. Walka masonerii z Kościołem przybiera różne formy. Pośród nich należy wyróżnić działalność bezpośrednią / przy pomocy przymusu fizycznego /, oraz pośrednią zazwyczaj prowadzoną przy pomocy środków intelektualnych, sugestywnych i medialnych. Działalnością bezpośrednią masonerii był m.in. jej udział w Rewolucji Francuskiej, w Meksyku i Hiszpanii. Po II wojnie światowej masoneria skoncentrowała swoje działania na sferze życia intelektualnego i społecznego świata. Konflikt o krzyż przed Pałacem Prezydencki na Krakowskim Przedmieściu upamiętniający Tragedię Smoleńską, w którym kuria warszawska poparła decyzję prezydenta nakazująca przenieść krzyż z przestrzeni publicznej do zamkniętego kościoła przypomina zachowanie niektórych hierarchów Kościoła katolickiego w Polsce na przestrzeni ostatnich lat.

I tak:

Biskup Tadeusz PIERONEK pochodzi wprawdzie z krakowskiej ziemi, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale trudno w nim dostrzec miłość do kraju rodzinnego, niełatwo też przywiązanie do tradycyjnego rzymsko-katolickiego Kościoła. Jest on stałym komentatorem „Dziennika Zachodniego”, polskojęzycznego pisma dla Ślązaków, wydawanego przez Niemców. Ponadto jest członkiem fundacji Batorego, która jak wiadomo zajmuje się kształtowaniem społeczeństw „otwartych”, wspiera kampanie przeciw homofonii, czyli homoseksualizm, parady gejów i lesbijek. Słowem przyczynia się do moralnego rozkładu narodów. Przed referendum, w sprawie akcesji (właściwie aneksji) Polski do Unii Europejskiej biskup opracował broszurę w wydawnictwie „Wokół Nas”, w której upominał: nie głosować na populistów i demagogów, polskich hitlerków ( mając na myśli Ligę Polskich Rodzin). Przeciwników akcesji nazywał Władywostokiem.  Na niezbyt przychylne Unii Europejskiej Radio Maryja pojechał z donosem do Parlamentu Europejskiego i krytykował go na tym forum.  Zresztą toruńska rozgłośnia jest krytykowana przez biskupa przy każdej okazji. W wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” wręcz oskarżał episkopat, o to, że nie radzi sobie z „Radiem Maryja”, że nie przyłączył się do wersji Jana Tomasza Grossa o mordzie Żydów w Jedwabnem, rzekomo dokonanym przez Polaków. Po śmierci Bronisława Geremka hierarcha informował w  „Dzienniku Zachodnim”, że w Warszawie słuchacze „Radia Maryja” zawiesili transparent o treści: "dzięki Ci Boże, że go od nas zabrałeś" i dodawał: „widocznie dzięki temu radiu nauczyli się takiego humanizmu i takiego chrześcijaństwa”. Zarzutu tego nie popierał żadnym dowodem, po prostu inkryminował słuchaczom toruńskiej rozgłośni takie przewinienie. Krytykowane przez biskupa „Radio Maryja” oraz TV "TRWAM" istotnie zapraszają do siebie polityków, naukowców i dziennikarzy, którzy mają krytyczny stosunek do  rządu, a także do niektórych partii politycznych. Niemniej jednak większość czasu antenowego poświęcają te media przede wszystkim obrzędom religijnym, a także wydarzeniom historycznym,  sprawom codziennej egzystencji, nauce gotowania, doskonaleniu jazdy samochodem, wędkowaniu itp. Papież Jan Paweł II wyrażał wielokrotnie wdzięczność Bogu za fakt  istnienia „Radia Maryja” i TV „Trwam”. Także Papież Benedykt XVI przyjął i pobłogosławił w 2008 roku pielgrzymkę toruńskiej rozgłośni.

Biskup Pieronek jest zdecydowanym przeciwnikiem lustracji. W wywiadzie dla "Linii specjalnej" w którym abp Józef Życiński proponował mu objęcie przewodnictwa komisji do uniewinnienia duchowieństwa, stwierdził, że należy całkowicie utajnić akta IPN na 50 lat. W dwa lata później, za rządów PIS-u, stwierdzał już tylko, że katolickie uczelnie winny być w ogóle wyjęte spod ustawy lustracyjnej). Przy okazji dodał, że w „Radiu Maryja” obserwuje objawy pewnego zdziczenia.
W szczęśliwym wydawałoby się roku akcesji Polski do UE zanotował hierarcha pewne niepowodzenia; nie wybrano go ponownie ani rektorem Papieskiej Akademii Teologicznej, ani do komisji wspólnej rządu i episkopatu. Toteż w książce "Kościół bez znieczulenia" poddał polski Kościół ostrej krytyce, w szczególności zarzucał, że za mało wspierał agitację pro-unijną. Działając w komisji wspólnej gorąco popierał opodatkowanie wiernych na rzecz kościoła, jakkolwiek doskonale zdawał sobie sprawę, że
podobne rozwiązanie w Niemczech spowodowało odejście od katolicyzmu w latach 1990-2002 około dwóch milionów wiernych. Wobec obrońców krzyża przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu zajął stanowisko jednoznaczne,  dziennikarzom „Polska The Times” powiedział: „ci, którzy bronią krzyża to fanatyczna sekta”. Na pytanie: „czy prezydent powinien nakazać krzyż po cichu usunąć” odpowiedział twierdząco. W parę dni później zalecał wykorzystanie do tej operacji  brygady antyterrorystycznej.

   Abp Józef  ŻYCIŃSKI - TW „Filozof” - był najgorliwszym "reformatorem" polskiego Kościoła i zwolennikiem obecności Polski w Unii Europejskiej. Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1972 roku w Częstochowie poświęcił się dalszym studiom teologicznym. Abp Życiński jest przewodniczącym Rady Programowej Katolickiej Agencji Informacyjnej (członkami Rady są ponadto abp Gądecki, oraz biskupi Pieronek i Tyrawa). Agencja zajmuje się programowaniem "kościoła otwartego" i  zwalczaniem toruńskiej rozgłośni. W 2005 roku do walki ze znienawidzonym o. Rydzykiem utworzył ponadto przy Konferencji Episkopatu Polski - Krajową Radę Katolików Świeckich i Radę Apostolatu Świeckich. Krytykę toruńskich redemptorystów i ich dzieł prowadzi hierarcha przy każdej okazji: Podczas pobytu w Toronto w styczniu 2008 r. informował, że liczba powołań do zakonu ciągle spada i że przełożony może wszak usunąć nieodpowiednie osoby z Radia Maryja. Arcybiskup wspiera deprawującą imprezę Jerzego Owsiaka "Przystanek Woodstock" propagujący permisywizm moralny pod hasłem "róbta co chceta". W 2007 roku wziął w niej osobiście udział. Nic więc dziwnego, że za swoją działalność zbiera nagrody i wyróżnienia od bliskich mu światopoglądowo organizacji jak np. Fundacji Nowego Tysiąclecia, czy redakcji „Tygodnika Powszechnego” i jest  reklamowany przez środki masowego przekazu. W audycji telewizyjnej „Kropka nad i” na pytanie Moniki Olejnik: „czy Polska jest antysemicka?” odpowiedział: „wszyscy Polacy to antysemici”.
Laureat medalu św. Jerzego wraz z Adamem Michnikiem i innymi różowo - czerwonymi,  który ustanowił  ks. Adam Boniecki  wieloletni współredaktor "Gazety Wyborczej". Ów medal ks. Adam Boniecki przyznał również rozmaitym osobom, znanym powszechnie komunistom, których pragnął w ten sposób uhonorować. Wyróżnieni, pasowani na "rycerzy" laureaci mieli zasłużyć się m.in. w zwalczaniu "ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu" /ale nie antypolonizmu/, oraz propagowaniu tolerancji i dialogu.
I tu powstaje problem. Dlaczego pismo, prezentowane nie wiadomo w jakiej intencji jako katolickie, będące de facto organem lewicy laickiej podejmuje godny pożałowania wybryk.
Bowiem dekoracja owa nie zasługuje nawet na przypadkowe utożsamianie z tradycją, pamięcią, rangą i znaczeniem autentycznych odznaczeń św. Jerzego.
Medal św. Jerzego nie istnieje w prawodawstwie polskim, a więc nie uzyskał akceptacji Sejmu i odpowiednich agend rządowych. "Tygodnik Powszechny" zapisał się więc precedensem bezprawia ośmieszającym nasz kraj. Zapewne niedługo redaktorzy "Gazety Wyborczej", "Polityki", "Nie", lub "Trybuny", będą odznaczać się wzajemnie pod znanym hasłem: "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się".

Arcybiskup Tadeusz Gocłowski był zakonnikiem; śluby zakonne złożył w 1951 roku, święcenia kapłańskie otrzymał w 1956 roku, a sakrę biskupią z rąk kardynała Glempa w 1983. Od 1983 roku był biskupem diecezji gdańskiej, a od 1992 roku arcybiskupem, metropolitą diecezji Jeszcze w 1988 roku kroczył na czele strajkujących stoczniowców Jako osoba zaangażowana w "transformację ustrojową" został zaproszony przez gen. Czesława Kiszczaka jesienią 1988 roku do rozmów w Magdalence. Cieszył się widać zaufaniem generała, gdyż był jednym z trzech przedstawicieli Kościoła (obok niego uczestniczyli też abp Dąbrowski i Orszulik).  Toteż niebawem zmienił się jego stosunek do "ludzi pracy". W 2003 roku na usuwanych z pracy, zrozpaczonych robotników grzmiał:  „wolność trzeba mądrze zagospodarować, nie awanturnictwem”. Wrogiem biskupa stał się  dawny przywódca stoczniowców, prałat Henryk Jankowski. W wywiadzie dla Rzeczypospolitej zatytułowanym „Ksiądz musi odejść” hierarcha zarzucał mu demoralizujący tryb życia i antysemityzm.  Skrytykował też księdza za opublikowanie imiennej listy 37 agentów, którzy inwigilowali go w ramach tzw. akcji
„Zorza” bo „nie podał żadnych argumentów”. Hierarcha nie kryje swych sympatii politycznych; na początku lat 90. celebrował w kościele mariackim w Gdańsku mszę w intencji Kongresu Liberalno - Demokratycznego. W 2005 roku na Jasnej Górze nawoływał do głosowania na Platformę Obywatelską, mutanta tamtej formacji. Argumentował: „Tusk to prawy chrześcijanin, wszak teraz wziął ślub” / w wieku 48 lat i oczywiście, u arcybiskupa/.
Za porażkę Platformy obciążył  toruńską rozgłośnię. Groził: „opowiadanie się niektórych mediów po stronie określonego nurtu politycznego jest zjawiskiem niepokojącym i problem ten należy omówić w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej”. Żenującym postępkiem było wysłanie do Watykanu w 2008 roku pisma - donosu na swego następcę abp  Głódzia.  Donosił wówczas: „z racji społecznych i historycznych diecezja gdańska potrzebuje biskupa o innym niż Głódź modelu duszpasterstwa”. Swój stosunek do lustracji wyraził w wywiadzie dla radia "Zet": „biskup Pieronek miał rację by zabetonować na 50 lat akta IPN. Lepiej nie wiedzieć niż wiedzieć.” U boku hierarchy niesławną działalność prowadziło wydawnictwo Stella Maris. Dyrektorem wydawnictwa był osobisty kapelan arcybiskupa Zbigniew Bryk. Drukowano tam m.in.  gazetę Jerzego Urbana "NIE". Niebywałe dochody osiągało wydawnictwo z tytułu fikcyjnych ekspertyz dla "zaufanych" zleceniodawców. Stella Maris otrzymywała 8-10% zlecenia, reszta wracała do zlecającego. Śledztwo w tej sprawie trwało od 2002 do 2007 roku. Uwięziono 5 osób. Wyznawano zasadę, że pieniądz nie zna ideologii. Jednym z głównych kontrahentów był eks - wojewoda gdański i szef rady wojewódzkiej pomorskiego SLD, a zarazem wydawca "Głosu Wybrzeża" Jerzy Jędykiewicz, który z Energobudowy "wyprowadził w ten sposób 31 milionów złotych. Straty Skarbu Państwa ocenił sąd na 68 milionów złotych. Zresztą jak informuje ks. Isakowicz-Zaleski  w Stella Maris "pracowało" 26 działaczy partyjnych i pracowników cenzury. Mieszkańców Wybrzeża bulwersował też fakt pochówku, i to osobiście przez arcybiskupa, słynnego gangstera Nikodema Skotarczaka /"Nikosia"/ na najpiękniejszej nekropolii Trójmiasta - Srebrzysko i do tego na poczesnym miejscu/.

Stworzono nową formę okupacji Polski agenturalno - masońską. Obce narodowi siły zewnętrzne przy pomocy podporządkowanych sobie służbom rządzącym spowodowały, iż utracił on źródło swojej spoistości i przestał być wrażliwy na własną tożsamość ukształtowaną przez wiekowe dziedzictwo kulturowe i religijne. Te same siły zawładnęły Kościołem od wewnątrz.

W Polsce działają loże masońskie:
-Loża Matka „Kopernik”-Warszawa,
-„Rotary Club”-Warszawa,
-Loża „Walerian Łukasiński”- Warszawa,
-Loża „Przesąd Zwyciężony” Kraków,
-Loża „Świątynia Hymnu Jedności” –Poznań,
-Loża „Eugenia Pod Ukoronowanym Lwem” –Gdańsk,
-Loża „Pod Szczęśliwą Gwiazdą”-Warszawa.

Według prof. Ludwika Hassa do polskich masonów należą m.in.:
targowiczanie: Adam Jerzy Czartoryski i Adam Kazimierz Czartoryski, Konstanty Adam Czartoryski, Zbigniew Gertych, Jan Józef Lipski, Aleksander Małachowski, Stanisław August Poniatowski, Antoni Słonimski, Hanna Suchocka, Maria Szyszkowska, Wojciech Żukrowski, Andrzej Zoll.

W Polsce ukazuje się pismo „Wolnomularz Polski”.

„Wolnomularz Polski – wydawane w Warszawie od początku lat 90 XX wieku niezależne pismo wolnomularskie związane z Wielkim Wschodem Polski i Universala Framasona Ligo. Wydawcą i redaktorem naczelnym jest Adam Witold Odrowąż-Wysocki.

Radę Programową pisma tworzą: Ludwik Hass, Maria Szyszkowska, Andrzej Nowicki oraz Bożena Mirosława Dołęgowska-Wysocka.

W 1997 został wydany niemieckojęzyczny numer "Wolnomularza Polskiego" pod nazwą "Polnischer Freimaurer".

Od X rocznicy ukazywania się pisma redakcja „Wolnomularza Polskiego” przyznaje nagrodę: "Złote pióro Wolnomularza Polskiego", będące wyróżnieniem dla najlepszego autora piszącego na temat masonerii. Dotychczasowymi laureatami tej nagrody przyznawanej przez środowiska masońskie byli dwaj nie-wolnomularze Ludwik Hass (2004) i Norbert Wójtowicz (2005). Po dwóch latach regulamin przyznawania "Złotego Pióra" uległ modyfikacji i wyróżnienie to przyznawane jest również wolnomularzom i otrzymał je Zbigniew Gertych (2006).
                               
                                                                             Aleksander Szumański







                                                                                                     














   

   

















   

































    ALEKSANDER SZUMAŃSKI

KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 

 

POWTÓRNY UPADEK POLSKI - KONFEDERACJI TARGOWICKIEJ CIĄG DALSZY

Reytan – Upadek Polski – obraz Jana Matejki z 1866 przedstawiający protest Tadeusza Reytana jako wizja artysty przyszłych losów Rzeczypospolitej.

 

Mimo oporów ze strony paryskiej emigracji, zwłaszcza skupionej wokół księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, obraz pokazano na wystawie w Paryżu w 1867, gdzie został nagrodzony złotym medalem. Do swoich zbiorów zakupił go cesarz Austrii Franciszek Józef I. W 1918 rząd niepodległej Rzeczypospolitej odkupił płótno przekazując je do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie. Wywieziony podczas kampanii wrześniowej w 1939 został przejęty przez Niemców i przez nich ewakuowany z Warszawy w 1944. Odnaleziony w fatalnym stanie technicznym we wsi Przesieka obok Jeleniej Góry został odnowiony po trzyletnich staraniach konserwatorskich.

 

Tematem obrazu jest scena, która rozegrała się 21 kwietnia 1773 w trzecim decydującym dniu obrad sejmu rozbiorowego na zamku w Warszawie, na mocy którego Prusy, Rosja i Austria dokonały podziału części ziem polskich. Centralną postacią obrazu jest poseł ziemi nowogródzkiej, Tadeusz Reytan, w geście rozpaczy próbujący zapobiec haniebnemu wydarzeniu, jakim jest rozbiór Ojczyzny. Leżącemu pod drzwiami Reytanowi Adam Łodzia Poniński uniesioną ręką pokazuje żołnierzy rosyjskich w uchylonych drzwiach sali zamkowej. Z lewej strony stoi Szczęsny Potocki (w rzeczywistości miał wówczas 21 lat i na sali sejmowej był nieobecny). Hetman polny koronny Franciszek Ksawery Branicki ukrył twarz w dłoniach. Cała trójka zmierza do sali senatu w celu złożenia upokarzającego podpisu pod traktatem rozbiorowym.

 

Po lewej stronie obrazu za przewróconym fotelem umieścił Matejko postać Franciszka Salezego Potockiego z karabelą, w bogatym szlacheckim stroju, ze wstęgą Orderu Orła Białego. Ten jeden z najpotężniejszych magnatów ówczesnej Rzeczypospolitej nie żył w momencie obrad sejmu rozbiorowego, ale malarz wprowadził go celowo w kompozycję obrazu jako symbol schodzącego, bezradnego i pokonanego świata sarmackiego – również jako symbol magnackiego egoizmu i prywaty. Postać ta idzie jak ślepiec z wyciągniętymi przed siebie rękami. Zza tej widmowej postaci widać podgoloną głowę innego magnackiego warchoła tamtego czasu Karola Radziwiłła „Panie Kochanku”. Nieco dalej siedzi książę Michał Fryderyk Czartoryski przywódca Familii Czartoryskich, protektor siostrzeńca Stanisława Augusta Poniatowskiego, przewrócony fotel jest symbolem upadku Rzeczypospolitej, ale również planów i dzieła rodziny Czartoryskich. Obok księcia siedzi w rozpiętej sutannie brat króla Michał Jerzy Poniatowski, późniejszy prymas.

 

Pod ścianą na drugim planie widać niezbyt wyraźnie postać młodzieńca w sarmackim stroju z szablą w dłoni i czapką konfederatką w drugiej ręce. To uczestnik konfederacji barskiej, późniejszy uczestnik powstań narodowych będący wg Matejki nadzieją dla upadającej Ojczyzny. Obok można dostrzec jeszcze jednego szlachcica z uniesioną w górę ręką. Jest to drugi z posłów ziemi nowogródzkiej Samuel Korsak, to także autoportret Matejki.

 

Król Stanisław August Poniatowski opuściwszy swój tron, stoi zamyślony i bezradny z zegarkiem w lewej ręce, obok widać głowę Hugona Kołłątaja, który wtedy miał 23 lata i przebywał na studiach w Wiedniu i Rzymie, na obrazie Matejki ma jednak twarz dojrzałego mężczyzny i jest symbolem sprzeciwu wobec rozgrywającej się sceny. Ponad nimi, w sejmowej loży, zasiadł ambasador rosyjski kniaź Nikołaj Repnin. To kolejna nieścisłość w matejkowskiej kompozycji obrazu, ambasadorem Rosji był już wówczas Otto Magnus von Stackelberg. Do Repnina wdzięczą się dwie najwybitniejsze kobiety tamtej epoki - z prawej strony Izabela Lubomirska, a z lewej Izabela Czartoryska. Nad całym przedstawieniem góruje portret carycy Katarzyny II. Sala zamkowa jest w stanie opłakanym: sztukaterie drzwi są pokruszone, kotary podarte, kinkiety potłuczone, świece wypalone, na posadzce poniewiera się stos rozrzuconych papierów. Upuszczony pieniążek – może judaszowy srebrnik – z kieszeni Ponińskiego balansuje złowrogo na krawędzi.

 

Obraz stał się inspiracją piosenki Jacka Kaczmarskiego pod tytułem „Rejtan, czyli raport ambasadora”.

 

Stanisław August Poniatowski to ostatni władca Rzeczypospolitej obojga Narodów. Król Polski i Wielki Książę Litewski. Był synem Stanisława Poniatowskiego kasztelana krakowskiego i Konstancji z Czartoryskich, bratem podkomorzego nadwornego koronnego Kazimierza, feldmarszałka austriackiego Andrzeja, prymasa Michała Jerzego, Aleksandra, Franciszka, Ludwiki Marii Izabeli. Starannie wykształcony, w młodości wiele podróżował po krajach Europy Zachodniej. W 1752 roku został posłem na Sejm i mianowany pułkownikiem regimentu łanowego. W 1755 roku, dzięki staraniom Familii, przybył do Petersburga   jako prywatny sekretarz  brytyjskiego ambasadora, Charlesa Hanbury Williamsa, którego poznał wcześniej w Berlinie. W czerwcu 1755 roku został przedstawiony przez ambasadora księżnej Sophie  Friederike Auguste przyszłej cesarzowej Rosji Katarzynie II, natomiast w grudniu tego samego roku nawiązał z nią romans, stając się jej kochankiem. W tym czasie w kraju dużą role odgrywały wielkie stronnictwa magnackie, a coraz więcej do powiedzenia miały mocarstwa ościenne, Prusy, Austria, a szczególnie Rosja zainteresowane narzuceniem Rzeczypospolitej ograniczonych reform ustrojowych podważających demokrację szlachecką. 11 kwietnia 1764 roku nastąpiło podpisanie porozumienia pomiędzy Rosją i Prusami odnośnie przeprowadzenia w Rzeczypospolitej elekcji wspólnego kandydata. Wybór padł na Stanisława Augusta Poniatowskiego (właściwie Stanisława Antoniego Poniatowskiego), który jako były kochanek Katarzyny II i nie pierwszoplanowa postać Familii gwarantował uległość wobec Rosji. Na prośbę przywódców Familii Andrzeja Zamoyskiego i Augusta Aleksandra Poniatowskiego  w granice Rzeczypospolitej wkroczyły wojska rosyjskie. Katarzyna II wydała specjalną deklarację, w której zaznaczyła, że działanie to ma na celu dbałość o wszystkie swobody Rzeczypospolitej. 7 września 1764 roku przy nielicznym udziale szlachty i zdecydowanym poparciu wojsk rosyjskich (7 tysięcy), w wyniku de facto zamachu stanu Stanisław August Poniatowski został wybrany królem Polski. Jego elekcję podpisało jedynie 5320 osób, co było liczbą niezwykle niską. 25 listopada 1764 roku w dniu imienin carycy arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski Władysław Łubieński koronował go na króla Polski w kolegium św. Jana w Warszawie. W 1765 roku władca podjął próbę wzmocnienia miast, powołując we wszystkich województwach Komisje Dobrego Porządku. Zajęły się one uporządkowaniem praw własności na terenach miejskich, rewindykując bezprawnie zagarniętą własność magistratów. Zlikwidowały też wiele jurydyk magnackich, a poprzez usprawnienie zbierania podatków miejskich miasta zyskały nowe fundusze, przeznaczone teraz m.in. na wybrukowanie ulic. Ponadto król rozpoczął przeprowadzanie reformy monetarnej. Powołana przez niego komisja mennicza zajęła się projektem wprowadzenia nowych stóp monetarnych. Jeszcze w 1765 roku otwarto zamknięte od trzech pokoleń mennice. W marcu 1765 roku król wraz z Ignacym Krasickim i Franciszkiem Bohomolcem założył tygodnik  „Monitor”. Artykuły w nim zamieszczone traktowały m.in. o potrzebie poprawy doli chłopskiej i tolerancji religijnej. Jednakże politycznie Polska stawała się coraz bardziej zależna od Rosji. 24 lutego 1768 roku Rzeczpospolita podpisała z Rosją Traktat Wieczystej Przyjaźni, mocą którego stawała się protektoratem rosyjskim.

 

Oto fragmenty owego traktatu:

 

[…]W imię Świętej nierozdzielnej Trójcy. Lubo między Najjaśniejszą Rzecząpospolitą Polską, i Imperium całej Rosji, trwa szczęśliwie według traktatu roku 1686 wieczny pokój, prawdziwa przyjaźń, stała harmonia, i dobre sąsiedztwo, jednak gdy z przyczyny zwykłych w sprawach ludzkich odmian, wyniknęły między nimi od tyle czasów rożne przypadki, które z racji odmienionych cirkumstancji, nowej imże najprzyzwoitszej wzajemnych obowiązków wyciągają ustawy; z tej więc przyczyny, i drugich w teraźniejsze czasy trafiających się, które tak w publikowanych Najjaśniejszej Imperatorowej Jej Mci całej Rosji deklaracjach, jako i w aktach skonfederowanej Rzeczypospolitej Polskiej do nich się zgadzających, dosyć jaśnie całemu światu są pokazane; Najjaśniejszy Król Imć Polski, i Stany Rzeczypospolitej obojga narodów, Polskiego i Litewskiego, spojone między sobą węzłem Konfederacji Generalnej z jednej strony, a Najjaśniejszą Imperatorową Jej Mć całej Rosji drugiej, uznali rzeczą być potrzebną, i stosującą się do wzajemnych ich interesów postanowić, i umocnić sposobem nowego traktatu, najpożyteczniejsze czasom, i cirkumstancjom bardziej służące, Rzeczypospolitej zaś Polskiej, względem bezpieczeństwa Jej konstytucji, i wolności, najpożyteczniejsze umowy; więc dla uczynienia takowego traktatu, z obu stron traktujących, są actu wyznaczeni Plenipotentiarii[…]

 

[…]Artykuł I

 

Najjaśniejszy Król Jmć, i Rzeczpospolita Polska, i Najjaśniejsza Imperatorowa Jej Mść całej Rosji, potwierdzają jak najuroczystszym sposobem stały, i wieczysty pokój, nieprzerwaną szczerą przyjaźń, ścisłe porozumienie się, i dobre sąsiedztwo, inter respectivos Status, posesjami i własnościami, według formalnego opisu traktatu Moskiewskiego w roku 1686 między obiema Najjaśniejszymi traktującemi Stronami zawartego, którego tenor, moc, ważność, i obowiązki reasumują się per expressum, et formaliter, przez ten nowy traktat, we wszystkim ich określeniu, jak gdyby ten wspomniony dawny roku 1686 traktat był w niniejszy słowo w słowo inserowany[…]

 

[…]Artykuł V

 

A jako Najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska, dla wieczystey trwałości wszystkiego tego, co ona teraz dla własnego pożytku ustanowiła, jak najuroczyściey wzywała, i teraz jeszcze wzywa wysokość Najjaśniejszej Imperatorowej Jej Mci, na konstytucję, formę rządu, wolność, i prawa swoje, gwarancję; tak Najjaśniejsza Imperatorowa Jej Mć zadosyć czyniąc chęciom, i zaufaniu przyjacielskiemu Najjaśniejszej Rzpltej gwarantuje jej uroczyście mocą tego traktatu na wieczne czasy, jej konstytucję, formę rządu, wolność, i prawa z przyrzeczeniem świątobliwym, i obowiązkiem, za siebie, i Sukcesorów swoich na tron Imperii całej Rosji, utrzymywać, zachowywać, i zasłaniać Najjaśniejszą Rzpltę Polską przy nienaruszonej jej całości[…].

 

Katarzyna II gwarantowała ze swojej strony nienaruszalność granic i ustroju wewnętrznego tego państwa. 26 lutego 1768 roku uchwalono prawa kardynalne (m.in. liberum veto, wolną elekcję, prawo wypowiadania posłuszeństwa królowi, wyłączne prawo szlachty do sprawowania urzędów, całkowitą władze szlachty nad chłopami), wraz z nienaruszalnym prawem równouprawnienia niekatolików [dysydentów]. Uchwała przyczyniła się do utrwalenia starego porządku ustrojowego (z wyjątkiem stosunku do innowierców), którego gwarantem stała się Rosja. Część szlachty, przeciwna faktycznemu uzależnieniu od Rosji, zorganizowała  29 lutego 1768 roku konfederację barską, która wszczęła wojnę przeciwko Rosji w obronie niepodległości Rzeczypospolitej i wiary katolickiej. Konfederacja ta upadła po czterech latach walk i nastąpił wówczas I rozbiór Rzeczypospolitej (1772), w którym około 1/4 terytorium Rzeczypospolitej ze Lwowem, Pomorzem Gdańskim i Inflantami Polskimi zostało zagarnięte przez Prusy, Austrię i Rosję. Cesję terytorium zatwierdził Sejm Rozbiorowy odbywający się w latach 1773 – 1775, a zwołany w kwietniu 1773 roku w Warszawie.  Przez wielu pisarzy i historyków wysuwana jest  teza o masońskim rodowodzie rozbioru Polski, wówczas postrzeganej przez loże jako ortodoksyjnie katolicką. Po narzuceniu Rzeczypospolitej gwarancji ustrojowych w 1775 roku, ambasador rosyjski Otto  Magnus von Stackelberg stał się faktycznym współrządcą państwa. Wszystkie decyzje monarchy musiały być z nim konsultowane i przez niego zatwierdzane. Wprawdzie w 1780 roku wojska rosyjskie opuściły terytorium Rzeczpospolitej, pozostał jedynie ambasador rosyjski Otto  Magnus von Stackelberg, lecz magnateria pozostawała w dalszym ciągu w ostrej opozycji do króla. 6 października 1778 roku za zgodą Rosji został w Warszawie zwołany Sejm Wielki, który rozpoczął gruntowne reformy ustrojowe. 19 stycznia 1789 roku Sejm zniósł Radę Nieustającą. Stanisław August Poniatowski stracił tym samym realny wpływ na władzę wykonawczą w Rzeczypospolitej, jaką sprawował w porozumieniu z ambasadorem rosyjskim za pośrednictwem tego organu. 14 maja 1792 roku zawiązana została konfederacja targowicka, która wezwała do obalenia monarchicznego ustroju. Konfederaci zwrócili się o pomoc wojskową do Katarzyny II, która traktując nadal państwo polskie jako protektorat rosyjski, zdecydowała 18 maja 1792 roku  o wkroczeniu wojsk rosyjskich w granice Rzeczypospolitej bez wypowiedzenia wojny. Konfederacja targowicka – konfederacja generalna koronna zawiązana wiosną 1792 roku w Targowicy przez przywódców magnackiego obozu republikanów w celu przywrócenia starego ustroju Rzeczypospolitej, pod hasłami obrony zagrożonej wolności przeciwko reformom konstytucji 3 maja, wprowadzającym monarchię konstytucyjną. Jej zawiązanie posłużyło Rosji jako pretekst do interwencji zbrojnej w Rzeczypospolitej. W rzeczywistości spisek został zawiązany 27 kwietnia 1792 w Petersburgu, pod patronatem cesarzowej Katarzyny II, która od 1768 r. występowała jako gwarantka ustroju Rzeczypospolitej. Sam tekst aktu konfederacji zredagował generał rosyjski Wasilij Stiepanowicz Popow, szef kancelarii księcia Grigorija Potiomkina. Wzięli w niej udział magnaci - generał artylerii koronnej Stanisław Szczęsny Potocki, jako marszałek konfederacji koronnej, hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki, hetman polny koronny Seweryn Rzewuski, generał Szymon Kossakowski i inni. Sekretarzem konfederacji został publicysta Dyzma Bończa-Tomaszewski. Dążyli oni do podziału państwa na samodzielne prowincje. Zwrócili się w tym celu o pomoc wojskową do carycy, uzyskali ją i 18 maja 1792 na Rzeczpospolitą uderzyła 100-tysięczna armia rosyjska – rozpoczęła się wojna polsko-rosyjska.  Po zajęciu ziem Litwy przez wojska rosyjskie 25 czerwca 1792 roku, proklamowano w Wilnie konfederację generalną Wielkiego Księstwa Litewskiego, w dużej mierze komplementarną do konfederacji koronnej. Marszałkiem konfederacji litewskiej został mianowany kanclerz wielki litewski Aleksander Michał Sapieha, a jego zastępcą łowczy wielki litewski Józef Zabiełło. W rzeczywistości faktyczną władzę nad Wielkim Księstwem Litewskim sprawował, samozwańczy hetman polny litewski Szymon Kossakowski i jego brat biskup inflancki Józef, który kierował poczynaniami swojego bratanka Józefa,  zastępującego nieobecnego w kraju Sapiehę. Władze targowickie, korzystając z opieki wojsk rosyjskich dokonały wówczas wielu aktów zemsty osobistej wobec szlachty i mieszczan, którzy w większości poparli dzieło konstytucji 3 maja. Palono wsie i miasta należące do patriotów, na dobra ich nakładano sekwestr, a ich samych niejednokrotnie publicznie znieważano. Poczynania te były zazwyczaj okazją do prywatnego wzbogacenia się kosztem ofiar w Rzeczypospolitej, np. biskup Kossakowski zagarnął bezprawnie dobra skarbowe na sumę 900 tysięcy  złotych polskich. Pozbawiony pomocy zbrojnej swojego pruskiego alianta, szantażowany widmem bankructwa, gdyby Rosjanie zażądali spłaty pożyczonych mu sum, Stanisław August Poniatowski zwrócił się listownie do Katarzyny II, proponując jej wieczyste przymierze i ewentualną swą abdykację na rzecz wnuka cesarzowej, Konstantego. W odpowiedzi Katarzyna II podtrzymała swe poparcie dla konfederatów targowickich i zażądała przystąpienia króla do konfederacji targowickiej. Wobec takiego stanowiska cesarzowej król postanowił zaprzestać walki i przystąpić do konfederacji targowickiej. Stanisław August Poniatowski już wcześniej tajnie negocjował warunki zaprzestania działań wojennych z pozostałym w Warszawie posłem rosyjskim Jakowem Bułhakowem za pośrednictwem podkanclerzego litewskiego Joachima Chreptowicza. Stosując się do nowej instrukcji wicekanclerza Imperium Rosyjskiego Iwana Andrejewicza Ostermanna, poseł rosyjski zredagował ostateczną wersję przedstawionego mu aktu przystąpienia króla do konfederacji targowickiej. Król stosując się do żądania dworu petersburskiego nie zwołał Straży Praw, konstytucyjnego organu państwa, ale swoją decyzję przedstawił na zebraniu ministrów Rzeczypospolitej 23 lipca 1792. W posiedzeniu uczestniczyli - prymas Michał Jerzy Poniatowski, marszałek wielki koronny Michał Jerzy Wandalin Mniszech, marszałek wielki litewski Ignacy Potocki, marszałek nadworny litewski Stanisław Sołtan, podskarbi wielki litewski Ludwik Tyszkiewicz, podskarbi nadworny litewski Antoni Dziekoński. Zamiar króla uzyskał aprobatę niewielką większością głosów (7:5). Króla poparł Hugo Kołłątaj, zwolennikiem dalszej walki był m.in Kazimierz Nestor Sapieha, który początkowo należał do obozu hetmańskiego. 24 lipca Stanisław August złożył na ręce posła rosyjskiego Jakowa Bułhakowa żądany przez Katarzynę II akces do konfederacji targowickiej.

Na rozkaz króla wydany 25 lipca wojska Rzeczypospolitej przerwały działania wojenne, a dowódcy, m.in. ks. Józef Poniatowski i gen. Tadeusz Kościuszko, na znak protestu podali się do dymisji. Wielu oficerów i cywilnych opozycjonistów udało się na emigrację, głównie do Saksonii. W ten sposób postąpili m.in. zadeklarowani przeciwnicy konfederacji targowickiej marszałek Sejmu Stanisław Małachowski i Ignacy Potocki.

Wojna rosyjsko-polska 1792 trwała w sumie tylko kilka miesięcy. Po przedwczesnej kapitulacji wojsk polskich, konfederaci targowiccy zajęli, przy pomocy wojsk rosyjskich, wszystkie województwa Rzeczypospolitej, likwidując organy władzy powołane przez Sejm Czteroletni.

Na życzenie Katarzyny II 6 września 1792 w Brześciu nad Bugiem rozpoczęły się obrady generalności obu konfederacji – koronnej i litewskiej. 11 września dokonało się uroczyste połączenie obu konfederacji pod nazwą Najjaśniejszej Konfederacji Obojga Narodów. Akt ten pobłogosławił obecny na tej uroczystości pomocniczy biskup przemyski Michał Sierakowski. Papież Pius VI wystosował specjalne błogosławieństwo dla dzieła konfederacji targowickiej. Gorącymi zwolennikami konfederacji byli: prymas Michał Jerzy Poniatowski, biskup chełmski Wojciech Skarszewski, biskup żmudzki Jan Stefan Giedroyć, biskup poznański Antoni Onufry Okęcki, biskup łucki Adam Naruszewicz i biskup wileński Ignacy Jakub Massalski.

Rozpoczęła ona prace nad likwidacją skutków zmian ustrojowych, wprowadzonych przez konstytucję 3 maja. Zerwano wszystkie decyzje Sejmu czteroletniego odnoszące się do reformy wojska. Zerwano stosunki dyplomatyczne z Francją, wydalając jej posła Marie Louisa Descorches`a, odwołując też wszystkich przedstawicieli dyplomatycznych Rzeczypospolitej przy obcych dworach. Zdecydowano także o wysłaniu do Sankt Petersburga specjalnej delegacji hołdowniczej, która miała podziękować Katarzynie II za zbrojną interwencję i złożyć propozycję wieczystego przymierza pomiędzy Rosją i Polską. Władze targowickie, wsparte obecnością wojsk rosyjskich zmuszały wojsko i szlachtę polską do składania pod przymusem akcesów do konfederacji generalnej, zakazały też publicznego noszenia Orderu Virtuti Militari i używania symboli związanych z konstytucją 3 maja.

Zjazd brzeski zamknięto 27 września, postanawiając przenieść obrady generalności do Grodna.

Konfederacja targowicka zaprowadziła w Rzeczypospolitej rządy terroru, przy pomocy wojska rosyjskiego dokonując licznych grabieży i kontrybucji dóbr patriotów. Zrujnowany wojną kraj musiał dodatkowo znosić finansowe skutki pobytu 100 tysięcznej rosyjskiej armii okupacyjnej. Miarą upadku targowiczan było uroczyste poselstwo przywódców konfederackich 14 listopada 1792 do Katarzyny II, którzy podziękowali jej, że zechciała przywrócić wolność i ustrój republikański w Polsce. Nie skrywając swych wiernopoddańczych uczuć żywionych dla cesarzowej Rosji, Franciszek Ksawery Branicki, Seweryn Rzewuski, Szymon Kossakowski i Antoni Protazy Potocki wyrazili wówczas swą radość, że gdy despotyzm osiadł tron polski, na nieszczęśliwy naród wejrzał Bóg i Katarzyna.

23 stycznia Rosja podpisała z królestwem Prus traktat podziałowy, w którym zgodziła się na oddanie Prusom zachodnich województw Rzeczypospolitej. Wkrótce w granice państwa polskiego wkroczył korpus wojsk pruskich w celu wyegzekwowania postanowień tego traktatu. Taki obrót rzeczy skompromitował ostatecznie przywódców konfederacji targowickiej, którzy o ile liczyli się z możliwością aneksji wschodnich ziem Rzeczypospolitej przez Rosję, byli przekonani, że Katarzyna II pozostawi nienaruszone pozostałe terytorium jako rosyjski protektorat.

Rosja jeszcze raz postanowiła wykorzystać fałszywy zapał patriotyczny targowiczan, gdy poseł rosyjski Jakob Sievers zezwolił generalności konfederackiej na wydanie 3 lutego 1793 manifestu protestacyjnego przeciwko agresji i okupacji pruskiej. 11 lutego generalność wydała uniwersał, zwołujący pospolite ruszenie, jednak decyzję swoją zmuszona była cofnąć w wyniku perswazji Katarzyny II. Część przywódców konfederacji targowickiej wyjechała wówczas z kraju.

W celu zatwierdzenia traktatów podziałowych Katarzyna II zwołała sejm grodzieński 17 czerwca 1793. Odbyte 29 maja w asyście wojsk rosyjskich sejmiki ziemskie wybierały prawie wszędzie posłów rekomendowanych przez władze konfederacji targowickiej.

22 sierpnia wyłoniona ze składu sejmu deputacja podpisała z Rosją traktat cesyjny, w którym Rzeczpospolita oddawała ćwierć miliona kilometrów kwadratowych swojego terytorium. O ile traktat z Rosją został zatwierdzony po miesiącu obrad, tak o układzie z Prusami posłowie nawet nie chcieli słyszeć. Rosjanie wtedy wycelowali w zamek grodzieński armaty i po nocy milczenia, nad ranem 2 września zatwierdzono cesję na rzecz Prus. 15 września Rosjanie rozwiązali konfederację targowicką, która nie była im już do niczego potrzebna, a na dodatek od czasu wydarzeń lutowych nie mogli być pewni pełnej lojalności jej członków.

W jej miejsce utworzono konfederację grodzieńską, której zadaniem miało być opracowanie nowego traktatu wieczystej przyjaźni pomiędzy Rzecząpospolitą i Rosją.

Sejm grodzieński obradujący pod dyktatem posła rosyjskiego zatwierdził 24 września traktaty rozbiorowe i zajął się przywracaniem ustroju Rzeczypospolitej sprzed reform konstytucji 3 maja. Unieważnił m.in. dużą liczbę sancitów (uchwał) generalności konfederacji targowickiej.

Oto treść listu Stanisława Augusta Poniatowskiego do Katarzyny II (25 stycznia 1793):

 

„Pani siostro,

Uczyniwszy zadość wszystkiemu, czego żądała ode mnie Wasza Cesarska Mość, jeszcze w swoim ostatnim liście z 26 sierpnia 1792 złożywszy swój los w jej ręce, w milczeniu oczekuję czynów jej wspaniałomyślności.

 

Jakiekolwiek są me troski i niedostatki, tłumię swoje skargi, mówiąc sobie: Cesarzowa nie zignoruje tego, co się tutaj wydarzyło… Zechce, więc postawić tamę mym cierpieniom, pośród których będziemy szukali ukojenia w jej rozmyślaniach nad naszym losem. Lecz gdybym zachował milczenie po deklaracji pruskiej z 16 stycznia 1793, uchybiłbym prawdzie i powinnościom mojego majestatu. Dla wydania sądu o tym, co rzeczywiście zawiera rzeczona deklaracja: o naruszeniu przez nas terytorium pruskiego, o rzekomym istnieniu u nas klubów jakobińskich, przywołałbym tylko Waszą Cesarską Mość, by zobaczyła, do jakiego stopnia te podejrzenia są pozbawione podstaw. Pani, jeżeli jeszcze inne wojska oprócz przebywających w Polsce wojsk rosyjskich wejdą do naszego kraju będziemy się uważali za zgubionych.

Niech będzie mi wolno powtórzyć dzisiaj, że jeśli Wasza Cesarska Mość ukróciłaby smutną niepewność naszego teraźniejszego położenia, przywiązując nas do swego imperium trwałym więzłem, zapewniającym integralność naszego terytorium i nasz godny żywot, zyskałabyś Pani oddane sobie królestwo, co więcej zjednałabyś sobie na zawsze cały naród, przez najświętsze wyrazy wdzięczności, do czego przekonuje go jego własny interes.

Pani, zechciej pamiętać, jakim szczęściem byłoby dla mnie, po Twojej uprzedniej zgodzie, zdjęcie korony. Jeśli zaś dziś, sądy powzięte przeciwko mej osobie, stałyby na drodze do szczęścia mojego narodu, dłużej nie wahałbym się nad zapłatą takiej ceny by się dla niego poświęcić. W takim przypadku domagałbym się jedynie spłaty zaciągniętych długów i zapewnienia przyszłości mej rodzinie i służącym. Wiele pomagając innym, mało uczyniłem dla swoich.

Rozporządzi Pani resztą dni (prawdopodobnie już niedługich) tego, który pozostaje Jej”.

Większość czołowych przywódców konfederacji targowickiej zostało skazanych na śmierć i powieszonych w czasie insurekcji kościuszkowskiej.

Po opanowaniu Wilna przez powstańców, sąd kryminalny skazał na powieszenie hetmana wielkiego litewskiego Szymona Kossakowskiego. Wyrok wykonano publicznie 25 kwietnia 1794 na placu przed tamtejszym ratuszem.

9 maja 1794 na Rynku Starego Miasta powieszeni zostali publicznie przywódcy konfederacji skazani na karę śmierci przez Sąd Kryminalny Księstwa Mazowieckiego: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.

28 czerwca 1794 wzburzony lud warszawski dokonał samosądów na członkach konfederacji targowickiej posądzanych o zdradę. Przed Kościołem św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu powieszeni zostali: biskup wileński Ignacy Massalski, kasztelan przemyski Antoni Czetwertyński, poseł do Turcji Karol Boscamp - Lasopolski, szambelan Stefan Grabowski, instygator królewski Mateusz Roguski, szpieg rosyjski Marceli Piętka, adwokat Michał Wulfers, instygator sądów kryminalnych Józef Majewski.

Sąd Najwyższy Kryminalny skazał Stanisława Szczęsnego Potockiego, Franciszka Ksawerego Branickiego, Seweryna Rzewuskiego, Jerzego Wielhorskiego, Antoniego Polikarpa Złotnickiego, Adama Moszczeńskiego, Jana Zagórskiego i Jana Suchorzewskiego na karę śmierci przez powieszenie, wieczną infamię, konfiskatę majątków i utratę wszystkich urzędów. Wobec nieobecności skazanych, wyrok wykonano in effigie 29 września 1794. (In effigie (łac. w obrazie) – był to obecny w prawie europejskim od czasów średniowiecza przepis pozwalający na wykonanie kary śmierci na wizerunku przestępcy zmarłego, który nie doczekał terminu egzekucji lub też zbiegł).

Opis jednej z takich "egzekucji" zawarł markiz de Sade w dziele 120 dni Sodomy czyli szkoła libertynizmu. Formułę tę zastosował Sąd Najwyższy Kryminalny w czasie insurekcji kościuszkowskiej, wykonując wyrok na przywódcach konfederacji targowickiej 29 września 1794.

W marcu 1794 roku wybuchło powstanie narodowe przeciwko Rosji i Prusom, kierowane przez gen. Tadeusza Kościuszkę. Po upadku powstania nastąpił w 1795 roku III rozbiór Rzeczypospolitej przez Rosję, Austrię i Prusy.  Rzeczpospolita przestała istnieć jako państwo. Niepodległa Rzeczpospolita powstała 11 listopada 1918 roku po 123 latach zaborów, na jej czele stanął Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski. Niepodległa Polska trwała jedynie 20 lat do września 1939 roku, gdy nastąpił IV rozbiór Polski dokonany znowu przez Rosję, oraz III Rzeszę. Po zakończeniu II wojny światowej w 1945 roku Polska decyzjami Stalina, Churchila i Roosvelta nie odzyskała niepodległości stała się de facto  republiką Związku Sowieckiego. Po upadku tego imperium powstał 4 czerwca 1989 roku mit Polski niepodległej, faktycznie rządzonej przez wewnętrzną i zewnętrzną agenturę, stwarzając nową formę okupacji Polski przez obce Narodowi Polskiemu siły, które spowodowały utratę źródeł narodowej tożsamości i spoistości ukształtowanych przez wiekowe dziedzictwo kulturowe. Te same siły zawładnęły Kościołem od wewnątrz, nie potrafiącego już nawet bronić Krzyża Chrystusowego.

                                                                                    Aleksander Szumański

 

 

               

 

               

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

       ALEKSANDER SZUMAŃSKI

   KORESPONDENCJA Z KRAKOWA

 

ŚMIERĆ VIOLETTY VILLAS CZY W WYNIKU CHAMSKIEGO ATAKU

                                 DZIENNIKARSKIEGO

 

 

„Dziennik Polski” ukazujący się w Krakowie od 1945 roku to niewątpliwie gazeta z tradycjami. Zawsze był taki jak w tytule, choć nie był pozbawiony grzeszków, o grzechach nie mówiąc. W czasach PRL był zapewne jedyną polską gazetą która można było czytać. W czasach najnowszych tekst tej konserwatywnej gazety otwierał codzienny, krótki, felietonik redaktora Tomasza Domalewskiego. Czytało się te strofy z satysfakcją, uśmiechem, nawet na najgorsze tematy próbujące  uczynić Polskę lisową, olejnikową, czy gugałową. Nic z tych rzeczy twierdził Domalewski. No i cóż w ramach „uzdrawiania” Polski medialnej przez tuskową ekipę padła również i ta gazeta, żeby było śmieszniej, to nagle od wczoraj. Odszedł redaktor naczelny Piotr Legutko, wyrzucono redakcję z „Krążownika Wielopole”, won na peryferia. „Krążownik Wielopole” to zabytkowy krakowski pałac prasy, przy ul Wielopole. W tym budynku w czasie okupacji hitlerowskiej rodziła się codziennie hitlerowska jaczejka „Goniec Krakowski”. Tu pracowali drukarze patrioci, którzy w jednym z numerów  „Gońca Krakowskiego” na ostatniej stronie umieścili wiersz, który czytany pionowo z pierwszych liter oznajmiał narodowi: ”Polacy Sikorski działa”. Obecnie redaktorem naczelnym został Maciej Kwaśniewski, który ma w planie połączenie „Dziennika Polskiego” z „Gazetą Krakowską” o tradycjach „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”!  We wczorajszym numerze „Dziennika Polskiego” (27 10 2011)   w miejsce red. Tomasza Domalewskiego redaktor Maciej Kwaśniewski powołał Joannę Senyszyn, która w swej inauguracji wylała następną porcję pomyj na rodzinę śp. Lecha Kaczyńskiego, porównując członka prezydenckiej rodziny do bolszewickich Jaroszewiczów. Członka prezydenckiej rodziny porównuje do „czerwonego księcia” etc. Dla przypomnienia nędznej postaci Senyszyn warto przytoczyć jej rozważania w wywiadzie z Moniką Olejnik:

 

„Czy pani nosi krzyżyk na szyi"?

"No wie pani, jak pani może o to pytać?! Ja się krzyżykiem brzydzę! Ja w ogóle jestem anty krzyżowa”.

 

i dalej:

 

„Co będzie modne tej jesieni według Joanny Senyszyn”?

 

„W Polsce na pewno zapanuje moda krzyżowa - ocenia euro posłanka. Senyszyn twierdzi również, że krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego ma wpływ na odkrycia naukowe. - Pomoże w poszukiwaniu punktu „G”, bo krzyż na Krakowskim Przedmieściu to pisowski punkt „G” i dlatego piso krzyżowcy odstawieni od krzyża nie mogą dostać orgazmu i są sfrustrowani” - mówi Wirtualnej Polsce Joanna Senyszyn, euro posłanka SLD.

 

I dalej:

 

".poseł Palikot ma się więc z czego uczyć",

".nie każdy ma brata na Wawelu!",

".Jarosław Kaczyński wskakuje na trumnę brata, jak Piłsudski na kasztankę”!

 

 

 

 

 

Cytat wypowiedzi Janusza Palikota z blogu Senyszyn:

 

„JANUSZ PALIKOT, POSEŁ PO:

 

- Lech Kaczyński jest chamem,

- apeluję do Lecha Kaczyńskiego, aby wytrzeźwiał,

- Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki, zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż,

- I ty tchórzu chcesz cos wyjaśnić”.

 

Do Józefa Życińskiego:

 

„Szanowny Arcybiskupie, precz z fałszywą skromnością. Nasi duchowni nie gorsi. Też potrafią molestować i gwałcić. Dorosłych i dzieci. I robią to wcale nie rzadziej i nie mniej brutalnie niż ich zagraniczni kumple. Różnica w tym, że wciąż czują się bezkarnie i nie chcą przepraszać, bo mają wsparcie dostojników Kościoła. Takich, jak pan. Wstyd mi za pana, panie Życiński, i za panu podobnych. Przestańcie wreszcie odwracać pedofila ornatem. Ksiądz pedofil to taki sam przestępca, jak świecki pedofil. Albo i gorszy”.

 

Na swoim blogu Senyszyn konkluduje:

„BP TADEUSZ PIERONEK:

 

Radio Maryja to niestety mentalność sekty. Kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam.

Radio Maryja wie, co Ojciec Święty miał na myśli. Nawet lepiej niż on sam.

Ja nie jestem psychiatrą”.

 

 Opis: Zapytany przez brukselski dziennik Le Soir, dlaczego Episkopat toleruje antysemickie wypowiedzi ks. Jankowskiego”.

 

W powołanym numerze „Dziennik Polski” zaprasza na krakowskie „Zaduszki poetyckie” organizowane przez Zarząd Główny Związku Literatów Polskich.

 

W Zarządzie Głównym Związku Literatów Polskich zasiadają wyłącznie Tajni Współpracownicy SB:

 

prezes ZG ZLP Marek Wawrzkiewicz -  TW „MW”,

członek PZPR, korespondent "Trybuny Ludu" PRL w Moskwie,

 

v-ce prezes Jacek Kajtoch - komunista, TW „DYWERSJA” , wyrzucony z UJ za plagiat własnej pracy doktorskiej,

v-ce prezes Krzysztof Gąsiorowski pseudonim, kryptonim TW „KG”,

v-ce prezes Leszek Żuliński  TW „Literat”, „Jan”, publicysta "Trybuny",

v-ce prezes Grzegorz Wiśniewski TW Służb Wojskowych,

v-ce prezes Aleksander Nawrocki TW Ministerstwa Spraw Wewnętrznych,

v-ce prezes Andrzej Zaniewski pseudonim, kryptonim TW „Witold Orłowski”,

v-ce prezes Wacław Sadkowski pseudonim, TW „Olcha”.

                                                      

 „Dziennik Polski” zmieniając szatę stał się pismem sensacyjno-brukowym z braku bieżącej opisujący  szczegółowo z „Pitawala krakowskiego” „kronikę kryminalną”, równocześnie hołdując partii rządzącej wszelkim jej poczynaniom. Ze starych dziennikarzy utrzymał się jedynie grafomański poeta Józef Baran ze swoim śmiecia wartym „wierszowiskiem” poprawiający grafomańskie wiersze nie wiersze, jak na grafomana przystało. To jest ta dziennikowa „edukacja” literaturą „piękną”. Drugim bohaterem stron ”Dziennika Polskiego” pozostał, a jakże, lewacki redaktor działu kulturalnego „Dziennika Polskiego” Wacław Krupiński. O reszcie zatrudnionych w nowej szacie nie piszę, bo nie są warci nawet przecinka. W piątki nic się nie zmieniło, w dalszym ciągu lew salonowy od kultury dziennikowej red. Wacław Krupiński stara się zainteresować czytelników wiadomościami kulturalnymi z Krakowa. Od lat starający się wyrobić pozycję artystyczną Ninie Repetowskiej zaniechał dzieła zbyt koślawych recenzji, które 71 letniej  Repetowskiej tak dopomogły w uzyskaniu kariery, jak ze mnie  udało się uzyskać Krupińskiemu miłośnika antypolskiej twórczości Czesława Miłosza. Gdy Miłosz zmarł usiłował w sprawie jego pochówku wejść w kontakt z rektorem UJ ubekiem Franciszką Ziejką, co mu się zresztą bez trudności udało, następnie opisał w różnych „szmatkach” „bezczelne komitety protestacyjne” dotyczące pochówku antypolaka Czesława Miłosza w Panteonie Narodowym na Skałce, Najmocniejszy argument duetu Ziejka – Krupiński był- „iż takie komitety może sobie powoływać amerykańska „Gwiazda Polarna”. Gwiazda Polarna jest najstarszą niezależną patriotyczną  gazetą polskojęzyczną wydawaną w Stanach Zjednoczonych. Ukazuje się od 1908 roku w Stevens Point, w stanie Wisconsin. Zachęca do lektury artykułów o tematyce polonijnej patriotycznej , kulturalnej, politycznej oraz z wielu innych dziedzin.

Gwiazda Polarna przynosi ponadto wiadomości z Polski i ze świata, informacje sportowe oraz rozrywkę.

Do duetu Ziejka – Krupiński poza przeorem A. Napiórkowskim dołączył Stanisław Mancewicz pełnomocnik Adama Michnika. Zorganizowali pogrzeb Czesława Miłosza Na Skałce – kondukt pogrzebowy poprowadził Drogą Królewską przy udziale Podhalańczyków kapuś o. Janusz Bielański TW pseud. ”Waga”, a przemawiało nad grobem Czesława Miłosza dwóch Żydów- rabin i Adam Michnik nienawidzący Kościoła

rzymsko-katolickiego http://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY

 

W pierwszy piątek „DP” w nowej szacie red. Wacław Krupiński był łaskaw pastwić się w sposób niegodny polskiego dziennikarza nad Violettę Villas  w obszernym tekście „Dwa życia Violetty Villas”. Na wstępie donosi , iż VV uzależniona jest od narkotyków i od alkoholu. „Oto stara kobieta siedzi samotnie na scenie, ubrana w długie włosy, kapelusz, na biało, jak komunijne dziecko, słyszy już tylko na prawe ucho”. Powita publiczność słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i niepokalane serce Marii, witam”. Gdy zacznie śpiewać okaże się, że zapomina słów, nie czuje rytmu, a jej wokalizy łapią fałsz,. Nie ma połowy dolnych zębów. Jednak publiczność która czekała na to spotkanie dwie godziny, wstaje, bije brawo, płacze. Całuję was w samo serce – usłyszą. Nazywa się Czesława Gospodarek, a to, iż podbiła  pół Ameryki, ten wyjątkowy talent, to pana Krupińskiego nie interesuje, Wstyd mi wymieniać dalszą listę podłości – do przeczytania w „Dzienniku Polskim” piątek 2 grudnia 2011. Pani Violetta Villas osoba niezmiernie delikatna nie wytrzymała tych zniewag i być może w czasie czytania tego paszkwilu zmarła 6 grudnia 2011. Przedtem nie chorowała. Jak autor tego paszkwilu  red. Wacław Krupiński przyjął tę śmierć? W czasie okupacji hitlerowskiej okupanci strzelali do naszych brylantów, tak zginął Krzysztof Kamil Baczyński. A teraz? Popłuczyny dziennikarskie pomiatają Polską, jej kulturą i dziedzictwem narodowym.

Oto jaka była http://niepoprawni.pl/blog/425/taka-byla#comment-240246

 

 

 

                                                           Aleksander Szumański

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.