foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

FIGURANT STALINOWSKIEJ POLSKI

Autor dr. Leszek Pietrzak

Stanisław Radkiewicz był posłusznym i gorliwym wykonawcą zaleceń swoich mocodawców i dlatego przez prawie dekadę utrzymywano go na stanowisku szefa aparatu represji komunistycznej Polski.

Kilka miesięcy temu ukazały  się na naszym księgarskim rynku dzienniki pierwszego szefa sowieckiego KGB, następczyni osławionego NKWD i Czeka zatytułowane „Tajemnice walizki generała  Sierowa”.  Można się z nich  dowiedzieć interesujących rzeczy na temat przedstawicieli elity stalinowskiej Polski.  Jednym z tych o których pisze Sierow jest Stanisław Radkiewicz, który przez prawie dziesięć lat stał na czele Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP), wszechpotężnej machiny represji stalinowskiej Polski. Sierow przytacza m.in. sytuację, która dobrze oddaje to jakim naprawdę był Stanisław Radkiewicz.  Otóż jesienią 1944r. gdy jedna operującaych na Lubelszczyźnie grup NKWD zatrzymała jakiegoś działacza podziemia, miał on zeznać, że miejscowy „resort” aresztował już jego szefa. Gdy Sierow dowiedział się o tym postanowił zadzwonić do Radkiewicza z prośbą aby ten jak najszybciej dostarczył wskazanego przez zatrzymanego mężczyznę. Minister miał natychmiast prośbę Sierowa spełnić, ale jej nie spełnił, bo najzwyczajniej spełnić nie mógł. Otóż ów przetrzymywany przez resort Radkiewicza jegomość zdążył umrzeć. Oburzony tym faktem Sierow natychmiast wezwał do siebie szefa Resortu Bezpieczeństwa PKWN i zażądał od niego wyjaśnień zaistniałej sytuacji. Radkiewicz zaczął się kajać. Wyjaśnił swojemu sowieckiemu „patronowi” ze aresztowany zmarł w trakcie przesłuchania w trakcie którego nie chciał przesłuchującym go funkcjonariuszom nic powiedzieć. Aby zaczął wreszcie mówić przesłuchujący zaczęli wlewać mu w nozdrza wodę, aż do oczekiwanego przez nich skutku. Tyle tylko że tego nie było a przesłuchiwany w trakcie tej czynności najzwyczajniej „zszedł”. Sierow gdy to usłyszał wściekł się. Nakazał Radkiewiczowi natychmiast zaprzestać stosowania owej metody przesłuchiwania. Ten z kolei błagalnie zakomunikował sowieckiemu generałowi, że „takiej metody przesłuchiwania używano jeszcze za Piłsudskiego i Becka” i on sam również jej doświadczył. I dlatego właśnie postanowił ją stosować.

Szef bezpieki stalinowskiej Polski był człowiekiem mało inteligentnym i wystarczająco bojaźliwym aby stać się wiernym wykonawcą instrukcji, jakie dawali mu jego sowieccy nadzorcy. Generał Sierow był najważniejszym  z nich. Sierow znał wszystkie tajemnice życiorysu Radkiewicza, włącznie z tą które go najbardziej kompromitowała, czyli deklaracja lojalności wobec  sanacji.  I dlatego właśnie Sowieci uznali że będzie najlepszym kandydatem na stanowisko szefa bezpieki w Polsce.

SANACJA ZŁAMAŁA RADKIEWICZA

Aby opowiedzieć o tym jak doszło do podpisania przez Radkiewicza deklaracji lojalności wobec sanacji trzeba prześledzić jego karierę od początku. Przyszły szef bezpieki urodził się w 1903r. w niewielkich Razmierkach na Polesiu w rodzinie chłopskiej. Mieszkańcy Razmierek określali się jako „tutejsi” i trudno było ich jednoznacznie narodowościowo przyporządkować. Chyba dlatego Radkiewicz pisał później w ankietach personalnych raz że jest Polakiem a innym razem, że jest Białorusinem. W każdym razie gdy wybuchła I wojna światowa rodzina Radkiewiczów ewakuowała się wraz z wycofująca się armią rosyjską do obwodu orenburskiego, który graniczył z Kazachstanem, Tatarstanem i Baszkirią. Tam osiadła w we wsi Efremówka, położonej niedaleko Buzułuku, gdzie aby przeżyć musiała ciężko pracować u miejscowych chłopów jako najemna służba. Gdy w październiku 1917r. wybuchła bolszewicka rewolucja młody Radkiewicz bardzo szybko zaraził się  jej ideami. Wstąpił do Komsomołu i zatrudniono go w kancelarii miejscowej Rady Robotników Chłopów i Żołnierzy.  Jego starszy brat Antoni również poszedł tą drogą i wstąpił do bolszewickiej Armii Czerwonej. Rodzina Radkiewiczów powróciła do Razmierek dopiero po podpisaniu traktatu ryskiego, który kończył II wojnę światową. Ale i tak nie w całości bo wspomniany wcześniej brat Stanisława  Radkiewicza Antonii zdecydował się na pozostanie w Rosji i kontynuowanie kariery u bolszewików.  Młody Stanisław nie zagrzał jednak zbyt długo miejsca w rodzinnych Razmierkach i już w 1923r. ponownie przedostał się do bolszewickiej Rosji. Przez kolejne dwa lata edukowano go  tam politycznie, m.in. na moskiewskim Komunistycznym Uniwersytecie Mniejszości Narodowych Zachodu im. Juliana Marchlewskiego. I dopiero po tych naukach został przyjęty do WKP(b) czyli Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. W 1925r. Radkiewicz ponownie znalazł się w Polsce. Miał „ożywić” działalność Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, przybudówki Komunistycznej Partii Polski (KPP) w szeregach której również się znalazł. W KPP zatrudniono go po jakimś czasie w tzw. wojskówce czyli Wydziale Wojskowym, który zajmował się  organizowaniem działalności dywersyjnej i szpiegowskiej, oczywiście na rzecz Sowietów. W 1928r.  Radkiewicz został namierzony przez polska policję i aresztowany pod zarzutem prowadzenia dywersyjnej działalności. Dostał za to wyrok i spędził 4,5 roku w sanacyjnych więzieniach. Gdy go zwolniono, ponownie udał się do Związku Sowieckiego, gdzie przez kolejne dwa lata dokształcał się w Międzynarodowej Szkole Leninowskiej w Moskwie, która była kuźnią komunistycznych  kadr z całego świata. Gdy wiosna 1936r. postanowił ponownie wrócić do Polski  został zatrzymany przez policję. Tyle tylko ze już następnego dnia zwolniono go z aresztu. Ale nie stało się tak bez powodu. Radkiewicz wzięty w kleszcze przez śledczych „pękł” i zgodził się podpisać lojalkę w której zobowiązał się do zaprzestania działalności w KPP.   W każdym razie fakt ten odnotowano w jednym  z dokumentów jakie Oddziału II Sztabu Generalnego, czyli polskiego wywiadu. Właśnie ten dokument trafił potem w ręce Sowietów i z nim zapoznał się z generał Sierow. Podpisanie „lojalki” nie przeszkodziło jednak Radkiewiczowi w kontynuowaniu „roboty partyjnej” w KPP, w której został członkiem pięcioosobowego Sekretariatu Krajowego. Polegała ona jednak tym razem na ścisłym realizowaniu  zaleceń jakie dał mu Komintern, który na polecenie Stalina w lecie 1938r. podjął decyzje o rozwiązaniu KPP z uwagi  na jak  określono to w jego organie prasowym („Komunisticzieskij Internacjonał”) zinfiltrowanie jej szeregów przez „agenturę piłsudczykowsko - peowiacką”. Działania Radkiewcza sprowadzały się do systematycznego wygaszania działalności terenowych komórek KPP a następnie ich rozwiązywania. Radkiewicz robił to nie zważając nawet fakt, ze sowieckie NKWD aresztowało i straciło już jego brata Antoniego, który pozostał w Związku Sowieckim.

PRZEŁOM W KARIERZE

O ile II Wojna Światowa dla Polaków stała się traumatycznym okresem o tyle Radkiewicz zrobił w czasie jej trwania iście zawrotna karierę. Z mało liczącego się działacza komunistycznego stał się  ministrem komunistycznego rządu, któremu powierzono najważniejszy resort. Ale zanim się to stało musiał przejść długą i pełna zakrętów drogę. Zacznijmy jednak od września 1939r. kiedy Polskę zaatakował niemiecki Wermacht a potem dołączyła do niego  sowiecka Armia Czerwona. Przebywający w polskiej stolicy Radkiewicz  pod presją opinii publicznej wstąpił do Robotniczego Batalionu Obrońców Warszawy z którego już po tygodniu postanowił zdezerterować. Zamierzał ponownie przedostać się do Związku Sowieckiego. Ostatecznie jednak nie dotarł tam, bo 17 września 1939 Armia Czerwona zajęła tereny wschodniej Polski. Radkiewicz zgłosił się wówczas do sowieckich władz, które zatrudniły go w tworzonej na zajętych terenach administracji. Najpierw był inspektorem  szkolnym  w Kosowie Poleskim który znalazł się w granicach sowieckiej Republiki Białoruskiej a  potem mianowano go zastępca miejscowego komitetu wykonawczego.  Gdy 22 czerwca 1941r. niemiecki Wermacht zaatakował Związek Sowiecki Radkiewicz uciekł wraz z cofającą się na  Armią Czerwoną. Pozostawił nawet swoją żonę Rutę, która kilka tygodni później znalazła się w gettcie w Prużanach. Dalsze losy Radkiewicza nie są do końca jasne. Wiadomo jedynie, że miał pracować w kołchozie a potem pełnić służbę w jednym batalionów pomocniczych Armii Czerwonej, który operował przy Froncie Zachodnim. Co było dalej tego nie wiemy. Wiele jednak wskazuje na to, że Radkiewicz poddany został przez Sowietów kolejnej „obróbce” politycznej, zapewne z myślą o jego roli w przyszłej Polsce. Pewne jest tylko to, ze w lecie 1943r. pojawił się w szeregach armii Berlinga jako zastępca dowódcy  Pułku Artylerii Lekkiej ds. politycznych.  W jego kompetencjach było indoktrynowanie żołnierzy a nie ich szkolenie do zadań jakie czekały ich na froncie. Ale Radkiewicz nie spędził w armii Berlinga  zbyt wiele czasu i już w styczniu 1944r. znalazł się w Moskwie, gdzie tworzone było Centralne Biuro Komunistów Polskich (CBKP). Wraz  z Jakubem Bermanem, Karolem Świerczewskim, Wandą Wasilewska wszedł wówczas do wąskiego grona osób, które Stalin  zamierzał przygotować do przejęcia władzy w powojennej Polsce. Przez kolejne miesiące trwały w Moskwie prace nad nowym polskim rządem którego utworzenie  wbrew pozorom nie było dla Stalina łatwym zadaniem. Głownie dlatego, że sowiecki dyktator chciał aby alianci nabrali przekonania, ze nowy polski rząd został wyłoniony w sposób suwerenny i demokratyczny. Gdy już ustalono, że najlepiej będzie go nazwać Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego (PKWN), powstał problem kto ma go powołać. Stalin uznał że najlepiej będzie jeśli powoła go działająca w kraju konspiracyjna Krajowa Rada Narodowa (KRN), stworzona przez członków Polskiej Partii Robotniczej (PPR).  I 20 lipca 1944r. sowiecka prasa obwieściła, że obradująca w Moskwie KRN uchwaliła ustawę powołującą PKWN. Problem był tylko taki że KRN nie było wtedy w  Moskwie, ale  dla Stalina  nie miało to większego znaczenia.  Zanim jednak członkowie  PKWN mogli udać się do  Polski  zostali zmuszeni  przez Stalina do podpisania dwóch porozumień (pierwsze dotyczyło relacji PKWN z dowództwem sowieckim a drugie dotyczyło polsko- sowieckiej granicy), które zabezpieczały sowieckie interesy w Polsce. Dopiero po tym fakcie członkowie PKWN i to nie wszyscy mogli udać się w podróż do wyzwolonej przez Armię Czerwoną Polski. Gdy 27 lipca 1944r. samolot z członkami PKWN wylądował w lubelskim Chełmie  był wśród nich Stanisław Radkiewicz – szef Resortu Bezpieczeństwa PKWN. W ten sposób z mało znaczącego  działacza komunistycznego Radkiewicz stał się jedną  z najważniejszych postaci obozu władzy  komunistycznej Polski.

NA CZELE WSZECHWŁADNEJ BEZPIEKI

31 grudniu 1944r. PKWN  został przekształcony w Rząd  Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej a Radkiewicz został w nim Ministrem Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) i awansowano go na generała brygady. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego pod kierownictwem Radkiewicza dynamicznie się rozwijało. O ile w grudniu 1944r. liczyło niespełna 8 tysięcy funkcjonariuszy o tyle w grudniu roku 1945 liczyło  już 24 tysiące. Apogeum rozwoju kadrowego MBP miało miejsce w 1953r.  gdy jego liczebność przekroczyła 33 tysiące funkcjonariuszy. Pełnili oni służbę w centrali (MBP) oraz w jednostkach wojewódzkich (Wojewódzkie Urzedy Bezpieczeństwa Publicznego) i powiatowych (Powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego). Ale w skład MBP wchodziła również Milicja Obywatelska, Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej (ORMO), Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW), Wojska Ochrony Pogranicza (WOP), Straż Więzienna, Zawodowa Straż Pożarna i jeszcze wiele innych jednostek technicznyuch.  W szczytowym okresie 1953r. była to armia licząca prawie 300 tysięcy ludzi, która podlegała Radkiewiczowi. Kierowane przez Radkiewicza MBP bardzo szybko stało się narzędziem terroru, zastraszania społeczeństwa  oraz zwalczania wrogów komunistycznej władzy.  Najważniejszym  z nich było antykomunistyczne podziemie, które po amnestii jaka miała miejsce w lutym 1947r. przestało  istnieć w formie zorganizowanej.  Wrogami komunistów okazali się również działacze PSL i innych opozycyjnych partii.. Gdy i tych ostatnich  zabrakło bezpieka Radkiewicza zabrała się za zwalczanie szpiegów, wszelkiej maści dywersantów, kułaków, spekulantów i innych których również uznano za wrogów władzy. Potem przyszedł czas na duchowieństwo, wojsko  i PZPR, w szeregach której także „zaroiło” się od wrogów.  Jednym z nich okazał się sam Władysław Gomułka, sekretarz generalny PPR, którego oskarżono o „odchylenia prawicowo – nacjonalistyczne” i w sierpniu 1951r. aresztowano. Równie wielki rezonans jak aresztowanie Gomułki miało aresztowanie Prymasa Stefana Wyszyńskiego, którego bezpieka aresztowała we wrześniu 1953r. Areszty i więzienia za czasów Radkiewicza dosłownie pękały w szwach. Bicie i tortury i zgony były codziennością pracy ludzi Radkiewicza.  W zasadzie każdy obywatel mógł się bać że zostanie aresztowany przez ludzi aparatu Radkiewicza, bo naprawdę niewiele było do tego potrzeba. Wystarczył zwykły donos, że rozpowszechnia dowcipy, które wyśmiewają władze i szydzą z jej przedstawicieli.  Ale Radkiewicz nie tylko  był szefem potężnego aparatu bezpieki.  Jako Minister Bezpieczeństwa Publicznego zaliczał się do elity przywódców komunistycznej partii.  Był m.in. członkiem Biura Politycznego Komitetu Centralnego PPR a potem PZPR, w którym to gremium zapadały najważniejsze decyzje w państwie.  Od lutego 1949r. był również członkiem Komisji Bezpieczeństwa Komitetu Centralnego PZPR, która  miała nadzorować działalność wszystkich instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa w tym także działalność kierowanego przez Radkiewicza MBP. Oprócz tego sprawował mandat poselski, najpierw  do KRN, a potem do Sejmu Ustawodawczego (1947-1951) i Sejmu PRL I  kadencji (1951-1955). To wszystko sprawiało, że Radkiewicz mógł czuć się w wszechwładnym.

CZY TAK BYŁO NAPRAWDĘ

Czy rzeczywiście Radkiewicz był takim  człowiekiem  jak mogłoby to wynikać z funkcji jakie sprawował w państwie? Odpowiedź na to pytanie jest skomplikowaną sprawą. Głównie dlatego, ze komunistyczna Polska, nie rządziła się zasadą mówiącą że ten kto sprawuje władzę jest również tym który rządzi. Tym bardziej odnosiło się to do tak kluczowego  resortu jakim  było MBP, którego działalność od początku była nadzorowana przez Kreml. Odbywało się to za pomocą sowieckich doradców, usytuowanych zarówno w centrali jak i w jego ogniwach terenowych. Najważniejszym z sowieckich doradców był wspomniany generał Iwan Sierow, który bezpośrednio kontrolował działania Radkiewicza. Po Sierowie funkcje nadzorców Radkiewicza sprawowali kolejno: gen. Nikołaj Seliwanowski, płk Siemion Dawydow, płk Michaił Bezborodow, gen. Nikołaj Kowalczuk i płk. Sierafin Lalin.  Nadzór  sowieckich doradców koncentrował się najbardziej wokół spraw związanych z organizacja resortu Radkiewicza i metodologia jego pracy. Ta jak wiemy miałam być czerpana wprost z doświadczeń sowieckiego NKWD. I Radkiewicz z wielkim zaangażowaniem wykonywał zalecenia swoich sowieckich nadzorców w tym zakresie.  Ale oprócz sowieckich doradców nadzór nad Radkiewiczem sprawowali również miejscowi komuniści. Od 1949r. miał on już charakter sformalizowany, ponieważ jak już wspomniano w Biurze Politycznym utworzona została Komisja ds. Bezpieczeństwa KC PZPR, której członkami oprócz Radkiewicza zostali (wszedł do niej z racji sprawowanej funkcji) prezydent Bolesław Bierut, Jakub Berman i Roman Romkowski, jeden z zastępców Radkiewicza.  W praktyce jednak to Bierut i Berman jako najważniejsze osoby w państwie  nadzorowali przebieg  śledztw, procesów, czytali zeznania oskarżonych i udzielali bezpośrednich instrukcji Radkiewiczowi. W najbardziej „delikatnych” sprawach  pomijali jednak Radkiewicza, kontaktując się z jego zastępcą wiceministrem MBP Romanem Romkowskim bądź innymi wyższymi funkcjonariuszami bezpieki (Anatolem Fejginem, Jakubem Różańskim i Julią Brystygierową). Tak było m.in. w czasie przygotowań do procesu Adama Doboszyńskiego, działacza podziemnego Stronnictwa Narodowego. Tak było również w przypadku śledztwa w sprawie aresztowanego przez bezpiekę Władysława Gomułki, którego jak już wspomnieliśmy oskarżono o „odchylenia prawicowo – nacjonalistyczne”. Radkiewicz był zbyt prostym i słabo wykształconym człowiekiem aby pojąć inteligentne sugestie Bermana i jego szefa, zwłaszcza te które dotyczyły „należytego” przebiegu najbardziej spektakularnych procesów. A poza tym  nie cieszył się u nich wystarczającym zaufaniem, aby mogli mówić mu o wszystkim. Tak było m.in.  wiosna 1948r. , gdy sowieckie władze przekazały stronie polskiej  część archiwum Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.  To właśnie wtedy Radkiewicz obawiając się o ujawnienie jego największej życiowej tajemnicy napisał specjalny list do Gomułki, wówczas I sekretarza PPR, w którym przyznał się do podpisania lojalki za czasów sanacji. Sprawa listu Radkiewicza miała zostać rozpatrzona na najbliższym plenum KC PZPR, ale tak się nie stało bo Gomułka we wrześniu 1948r.  został usunięty ze stanowiska sekretarz generalnego PPR pod zarzutem „odchyleń prawicowo – nacjonalistycznych”. W ten sposób Radkiewicz mógł zachować swoje stanowisko, ale był już tylko powolnym narzędziem w rękach Bieruta i Bermana. Ten ostatni uważał nawet, że Radkiewicz ze swoją „szramą na życiorysie” w postaci lojalki za sanacji jest optymalnym szefem bezpieki. Jak można  się domyślać optymalnym dlatego, że w każdej chwili można mu wyciągnąć sprawę lojalki i pozbawić go pełnionego stanowiska. Obdarty z realnej władzy Radkiewicz kilkakrotnie próbował podać się do dymisji, ale jego kontrolerzy skutecznie wybijali mu to z głowy.  Był bowiem dalej potrzebny jako figurant, firmujący działania aparatu represji, którym faktycznie kierowali wówczas Bierut i Berman. Nic dziwnego, ze Radkiewicz z upływem kolejnych lat coraz mniej interesował się sprawami podległego mu resortu oddając się  bez reszty swojej ulubionej rozrywce czyli polowaniom. I tak było do końca jego bytności w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.

MIĘKKI UPADEK

Upadek Radkiewicza nastąpił jesienią 1954r. Stało się to po tym jak za pośrednictwem Radia Wolna Europa dotarły do Polski opowieści  płk Józefa Światły, byłego wicedyrektora Departamentu X MBP, który zajmował się sprawami wrogiej działalności wewnątrz samej PZPR. Ujawnione przez Światłę kulisy funkcjonowania aparatu bezpieki i jego kierownictwa uruchomiły prawdziwą lawinę w partii. Partyjne „doły” zaczęły się domagać zdymisjonowania Radkiewicza. W rezultacie  tego 9 grudnia 1954r. Biuro Polityczne KC PZPR odwołało Radkiewicza z funkcji Ministra Bezpieczeństwa Publicznego. Ale nie stała mu się jakaś specjalna krzywda. Radkiewicz otrzymał  posadę ministra Państwowych Gospodarstw Rolnych (PGR), która pozwalała mu dalej oddawać się jego ulubionej rozrywce, czyli polowaniom.  Radkiewiczowi nie stała się krzywda nawet  w czasie październikowej odwilży 1956r., kiedy Gomułka powrócił do władzy. Całą winą za wcześniejsze „błędy” i „wypaczenia” jakich dopuściło się MBP obciążono podwładnych Radkiewicza: Romkowskiego, Fejgina i Różańskiego. Zdecydowano, że Radkiewicz nie może stanąć przed sadem i odpowiadać za winy kierowanego przez niego resortu, bo najzwyczajniej źle by to wyglądało. Polacy utwierdziliby się bowiem w przekonaniu że za owymi „błędami” i „wypaczeniami” aparatu bezpieki rzeczywiście stała partia i jej kierownictwo. A tak obciążono nimi  jedynie kilku bezpieczniaków i na tym się sprawa zakończyła.  W 1956r. Radkiewicz przestał być  ministrem  PGR-ów. Wysłano go wówczas na placówkę dyplomatyczną w Pekinie, gdzie objął posadę sekretarza tamtejszej ambasady. Ale nie nabył się tam zbyt długo, bo Gomułka chciał  go znowu mieć w kraju.  Jesienią 1957r. Radkiewiczowi powierzono kolejną ciepła synekurę. Tym razem został  dyrektorem w Urzędzie Rezerw Państwowych. Urzędował tam do 1968r. kiedy  ostatecznie przeszedł na resortową emeryturę. Była ona ponad siedmiokrotnie wyższa od emerytury przeciętnego Polaka. Zmarł 13 grudnia 1987r. Jego nekrolog zamieściła następnego dnia reżimowa „Trybuna Ludu”. Był bardzo lakoniczny „Stanisław Radkiewicz, generał w stanie spoczynku”.

Na pewno przypadek Radkiewicza  zasługuje na uwagę. Był najdłużej urzędującym szefem bezpieki we   całej komunistycznej Europie Środkowo – Wschodniej. A dodatkowo nie poniósł nawet najmniejszej kary za zbrodnie, jakich się ona dopuściła, w czasie gdy on sam nią kierował.