foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

Aleksander Szumański – redakcja Kresowego Serwisu Informacyjnego

 

 

 POEZJO! OSTATNIA LINIO POLSKIEJ OBRONY

 

 Marian Hemar

 

O, Poezjo, łaskiś pełna,

Módl się za nami.

Twoja dzisiaj godzina

Bije w niebie gromami.

 

Twoja godzina spływa

Jak płaszczem, ognia ulewą.

Podnieś ku górze twarz

Złota i czarnobrewa!

 

Boga karzący gniew

Idzie ku nam w pożodze,

Ty, rozpaczą, jak lew

Połóż się Bogu na drodze!

 

Dłoń chwyć co na nas miecz

Potrząsa wzniesiony,

O, Poezjo! Ostatnia

Linio polskiej obrony!

 

O, Zbarażu! O, szańcu

Kamieniecki, który

Niezdobyty ulatasz!

O, wieżo Jasnej Góry!

 

Hel padnie i Westerplatte

Ukradną zbójcy -

Ty przetrwasz, święty Okopie

Poetów Trójcy!

 

Bania rosy pęknij nad głową

Co leży w prochu.

Ustom zamilkłym

Daj łaskę szlochu.

 

Klęskę obmyj i rany

Świętymi łzami

O, Poezjo, uklęknij, i płacz,

I módl się za nami.

 

 

 

 

Gdy płomień jak blachę lichą

Słowa poskręca i pognie,

Ty znasz tajemnice słów,

Których nie tknęły ognie,

 

Które się rodzą z płomieni,

Słów - łez, słów - soli, słów - chleba,

Co wyrastają jak z ziemi

I powracają - jak z nieba.

 

Górą nad nami wiej!

Smugą białego żaru

I drugą, czerwonej krwi!

Poeto - a ty u sztandaru!

 

Tobie nie wawrzyn na skroń -

Już laur się czoła nie ima -

Sztandar jest ważny.

    Nie dłoń

    Co drzewce trzyma.

 

Z Kresami   związana była  twórczość i  życie  takich Polaków jak: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Józef Baka, Seweryn Goszczyński, Antoni Malczewski, Antoni Odyniec, Józef Bohdan Zaleski, Aleksander Fredro, Marian Zdziechowski, Maria Konopnicka ,Marian Hemar, Feliks Konarski , Władysław Bełza, czy Bruno Schulz. Wielkie Księstwo Litewskie pozostawało też "małą  ojczyzną" dla  Józefa Mackiewicza. Lwów jako miasto rodzinne pojawia się w twórczości  Zbigniewa Herberta, Adama Zagajewskiego, czy Stanisława Lema.

 

 

Marian Hemar  autor tekstów ponad dwóch tysięcy piosenek, m.in. takich szlagierów jak:

 

 Kiedy znów zakwitną białe bzy,

 Czy pani Marta jest grzechu warta,

 Ten wąsik,

 Nikt, tylko ty,

 Może kiedyś innym razem,

 Upić się warto,

 Jest jedna, jedyna.

 

Był polskim twórcą znajdującym się w gronie poetów wybitnych. Jego liryka pobrzmiewała echem dawnych tradycyjnych uznanych mistrzów, równocześnie zajmując  miejsce w tym poczcie. W jego poezji zaakcentowana jest wyraźna nuta kresowa, ze wszystkimi jej pieśniami poetyckimi z martyrologią narodową włącznie. Wnosił swoją twórczością ciepło, serdeczność, wywoływał wzruszenie, ale równocześnie był bezlitosny dla zdrajców i wrogów ojczyzny. Ta nuta z kolei była najczęściej prześmiewcza, uważał, zresztą słusznie / podobnie jak Janusz Szpotański /, iż najlepszą forma walki piórem jest mądra, skuteczna, ale we właściwej formie literackiej tworzona satyra. Niektóre jego utwory można porównać do proroctwa poezji Juliusza Słowackiego   W sposób bezpośredni Słowacki przecież prorokował powołanie Jana Pawła II na Stolicę Apostolską w utworze „Słowiański papież”, który powstał w 1848 roku:

 

 

„…Pośród niesnasek Pan Bóg uderza

W ogromny dzwon,

Dla słowiańskiego oto papieża

Otworzył tron…”

 

Jak należy ocenić hemarowską inwokację „..O Poezjo! Ostatnia linio polskiej obrony… Poeta skutecznie walczył o Polskę, o swój ukochany Lwów, nie tylko skutecznym orężem – piórem - brał przecież udział w walkach o Lwów  w latach 1918-1920 jako 17 - letni młodzieniec,  wraz z Obrońcami Lwowa.

 

W 1925 przeprowadził się ze Lwowa  do Warszawy, pracował wraz z Julianem Tuwimem w kabarecie literackim „Qui Pro Quo”, „Banda” i „Cyruliku Warszawskim”. Wraz z Tuwimem, Lechoniem i Słonimskim był autorem wielu skeczy,  dowcipów i szopek politycznych. Jego dorobek literacki jest ogromny: ponad 3000 niezwykle popularnych piosenek, do których sam komponował muzykę, setki wierszy, kilkanaście sztuk i słuchowisk radiowych. Był również współpracownikiem Wiadomości Literackich i Wiadomości, oraz dyrektorem teatru Nowa Komedia (1934-1935). W 1939 jego piosenka „Ten wąsik” wykonywana przez Ludwika Sempolińskiego w popularnej rewii „Orzeł czy Rzeszka”, spowodowała interwencję ambasadora Niemiec w Warszawie.

 

Po wybuchu II wojny światowej, we wrześniu 1939 r. przedostał się do Rumunii. W latach 1940-1941 walczył w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich w Palestynie i w Egipcie (m.in. pod Tobrukiem). W wojsku prowadził pracę kulturalno-oświatową. Rozkazem naczelnego wodza gen. Władysława Sikorskiego na początku 1942 r. został przeniesiony do Londynu. Został przydzielony do Ministerstwa Informacji i Dokumentacji, w którym zwalczał m.in. kłamstwa propagandy, głównie niemieckiej, ale także angielskiej.

 

Po wojnie pozostał w Londynie. Prowadził tam teatrzyk polski w klubie emigrantów polskich. Współpracował m.in. z muzą Wesołej Lwowskiej Fali - Władą Majewską. Prowadził także jednoosobowy Teatr Hemara - cotygodniowy kabaret radiowy na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Wygłaszał w nim wierszowane komentarze satyryczne do bieżących wydarzeń.

 

Pisał o sobie: Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski. Był bezkompromisowy i do końca wierny prawdzie i sprawiedliwości. Nie zgadzał się na komunistyczne zniewolenie Polski. Jego utwory były objęte cenzurą PRL.

 

W jego poezji wyraźnie zarysowały się dwa nurty - żartu i satyry oraz refleksji i tęsknoty. Do końca życia był urzeczony polskością i Lwowem. Oprócz licznych piosenek (tekst i muzyka), wierszy, sztuk i słuchowisk radiowych był autorem wierszy lirycznych, satyr, fraszek, parodii. Robił też przekłady poetyckie (m.in. wszystkie sonety Szekspira, połowa ód Horacjusza), pisał sztuki teatralne od dramatu do komedii muzycznych, jednoaktówki poświęcone Fredrze, Kochanowskiemu, Chopinowi. Parał się także prozą: pisał reportaże, felietony, eseje, krytykę literacką, a nawet traktat polityczny o Hitlerze.

 

Urodzony jako Jan Marian Hescheles, pseud. Jan Mariański, Marian Wallenrod i inne (ur. 6 kwietnia 1901 we Lwowie, zm. 11 lutego 1972 w Dorking pod Londynem. Pochowany wraz z żoną Kają na cmentarzu w Coldharbour w pobliżu Leith Hill, w którym mieszkał. Podobnie jak Zbigniew Herbert do swojego ukochanego Lwowa już nie powrócił.

 

 

 

 

 

Wspomniałem o gromiącej satyrze. Oto „listki” Janusza Szpotańskiego, nastepnie Hemara:

 

   Pomniu kak prijechał w Moskwu

   De Gaulle, sklierotik i starik

   I ja jewo pocałowała

   On potom prosto dostał tik,

    Ach on formalno popadl w trans,

    On przestał bredzić o belle France

    I tolko skuczał u mych stóp:

    Ach, Leonida, ty mnie lub

    Dla ciebie cały zapad brosze

    Tolko mnie jeszcze całuj proszę!

    A potem Pompidou, a Brandt,

    A nawet chitry, miełkij frant,

    Poet iż Polszy - Iwaszkiewicz

    Gdy tolko pili ust mych miód

    Woleli, że to istny cud,

    Kto go nie zaznał, ten nic nie wie.

 

Janusz Szpotański, pseud. Władysław Gnomacki, Aleksander Oniegow (ur. 12 stycznia 1929 w Warszawie, zm. 13 października 2001) – poeta, satyryk, krytyk i teoretyk literatury, tłumacz, szachista – trzykrotny mistrz Warszawy, posiadał również tytuł mistrza krajowego.

 

Był autorem prześmiewczych poematów komicznych, w których z wdziękiem wyszydzał rządzących w PRL prominentnych działaczy PZPR-u.

 

W 1951 roku został wyrzucony z powodów politycznych ze studiów na Uniwersytecie Warszawskim. W 1964 napisał sztukę „Cisi i gęgacze”, czyli bal u prezydenta, opera w trzech aktach z uwerturą i finałem – utwór będący pamfletem przeciwko rządom Władysława Gomułki, którego nazwał w tym utworze Gnomem, a także satyrą na ówczesne postawy inteligencji. W styczniu 1967 został aresztowany i w 1968 skazany na trzy lata więzienia "za rozpowszechnianie informacji szkodliwych dla interesów państwa". W czasie wydarzeń marca 1968 Szpotański stał się ulubionym celem niewybrednych ataków I sekretarza. Gomułka nazwał poetę "człowiekiem o moralności alfonsa", a jego utwór – "reakcyjnym paszkwilem, ziejącym sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii".

 

W „Cichych i gęgaczach”, która była rodzajem szopki politycznej, Szpotański wykorzystał i sparafrazował wiele znanych utworów muzycznych (m.in. Horst Wessel Lied jest wykonywany przez chór ZOMOwców z Golędzinowa).

 

W latach 70. napisał Carycę i Zierkało – satyryczną wizję dziejów Rosji i ZSRR (przy czym carycą w jego ujęciu był Leonid Breżniew).

 

Towarzysz Szmaciak to ironiczna apoteoza PRL-u, dzieło będące kwintesencją jego twórczości.

 

Był członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

 

23 września 2006 został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

 

 

 

 

Szpotański nie był członkiem Związku Literatów Polskich, który funkcjonował  z przerwami, m.in. spowodowanymi stanem wojennym, aby w 1989 roku rozpaść się na dwa związki, a to Stowarzyszenie Pisarzy Polskich i Związek Literatów Polskich. Należy więc przypomnieć co wydarzyło się w kulturze polskiej w latach zniewolenia komunistycznego, przekazując równocześnie dzisiejszy jej obraz. Tego żmudnego dzieła podjęła się w niebywałym trudzie polska eseistka, reportażystka i dziennikarka Joanna Siedlecka w swoich dziełach "Obława" i "Kryptonim Liryka" o losach pisarzy represjonowanych.

 

Założycielem Związku Zawodowego Literatów Polskich był Stefan Żeromski. ZZLP reaktywowany został w roku 1944, a w 1949 roku zmienił nazwę na Związek Literatów Polskich, ze związku twórczego stając się stowarzyszeniem politycznym, nad którym nadzór sprawował Jerzy Putrament - agend NKWD, / działający w Polsce jeszcze przed 1939 rokiem /, przy współudziale Wandy Wasilewskiej i Julii Brystygierowej pułkownika NKWD, zwanej „Krwawą Luną”, która miała już za sobą krwawe przesłuchiwania we Lwowie po 17 września 1939 roku. To krwawe monstrum w sposobie działania przewyższało nawet nadzorczynie z niemieckich hitlerowskich obozów koncentracyjnych. „Specjalizowała” się w przesłuchiwaniu mężczyzn, nierzadko wkładając nieszczęśnikom genitalia do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując. Przez 35 lat prezesurę ZLP sprawował Jarosław Iwaszkiewicz / 1945 – 1980 /. Ten wytrawny ideolog partyjny znany był z namiętnych pocałunków z Leonidem Breżniewem. Postać Iwaszkiewicza scharakteryzował w swoich pamiętnikach Leopold Tyrmand:    „…globtrotter, pederasta, stalinowiec, dyplomata, smakosz, poeta i pionek…”

 

   Komunistyczną  prezesurę Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich , sprawował  w latach 1958 - 1959 Antoni Słonimski. Sylwetkę tego prezesa najdobitniej scharakteryzował Marian Hemar:

    „…cóż za szmata

    Pod pozorami literata.

    Popatrzcie na ten rzymski profil:

    Były frankofil i angliofil

    I były sanacyjny cwaniak,

    Pan-europejczyk i Pen- klubczyk,

    Przechrzta co tydzień, na wyścigi

    Co z wszystkich sobie wziął religii

    Jedną religię: Oportunizm-

    Dziś się obrzezał na komunizm…”

 

Marcin Hałaś członek Katowickiego Oddziału Związku Literatów Polskich, dziennikarz, krytyk literacki, poeta, napisał o dziełach Joanny Siedleckiej: „ …jest reporterką niepokorną, wystarczy wspomnieć jak relacjonowała postawę Zbigniewa Herberta w ostatnich latach życia i demaskowała wstrętne imputowanie mu choroby psychicznej jako motoru postępowania, m.in. jego stosunku do antypolskiej twórczości Czesława Miłosza. Wystąpienia Czesława Miłosza o wysadzeniu Polski w powietrze, lub przyłączeniu jej do Związku Sowieckiego są ogólnie znane. Zbigniew Herbert po słynnym nazwaniu przez Czesława Miłosza akowców bandytami napisał taki oto wiersz / nigdzie nie publikowany /”:

 

 

 

 „…był hybrydą w której wszystko się telepie

duch i ciało góra z dołem raz marksista raz katolik

chłop i baba a w dodatku pół Rosjanin a pół Polak

Chodasiewicz /Miłosz – dopisek autora/ pisał także prozą - żal się Boże

O dzieciństwie a to było nawet ładnie

Był jak student który czyta parę książek

Niedokładnie…”

 

Siedlecka w sposób precyzyjnie udokumentowany podaje losy prześladowanych przez bezpiekę pisarzy, kończących swoje losy „psychuszką” / Bąk, Grzędziński /, prześladowaniem m.in. Pawła Jasienicy / Leona Lecha Beynara / podstawiając mu kapusia TW „Ewę”, z którą się ożenił i która skróciła mu donosami życie, Jerzego Zawieyskiego , który prześladowany przez SB został wyrzucony, lub wyskoczył przez okno -/ „… mości Zawieyski czas skakać…” - usłyszał przed śmiercią / i wielu innych „niepokornych”. Wstrząsające są te dokumenty. Dokumenty Siedleckiej to świadectwo, dzięki któremu mamy szansę poszerzyć pamięć o niepokornych wilkach naszej literatury, a odsłaniając prawdę, stała się ona obiektem ataków określonych kół, zapewne literacko - podobnych. W wywiadzie „Tropię wielkość i małość polskich pisarzy” / „Dziennik” 19. 01. 07 /  Joanna Siedlecka wyjaśnia, że zburzyła białą heroiczną legendę Związku Literatów Polskich. Pisarka odpowiada na łamach „Dziennika” / 31.07.07 / na owe zarzuty: „…to demagogiczne argumenty, nie stosuję zasady odpowiedzialności zbiorowej. Mówiąc po prostu o swoich ostatnich książkach, o losach pisarzy represjonowanych przypominałam, że zwłaszcza w latach 50 i 60 gdy związkowa opozycja prawie nie istniała, konformistyczne władze ZLP nie broniły atakowanych przez władze swoich członków, ba, nawet ich wyrzucano stawiając przed sądem koleżeńskim, kierowanym w ZG ZLP przez Irenę Krzywicką/ wieloletnią przyjaciółkę Tadeusza Boya Żeleńskiego – dopisek autora /. Wyrzucały ich na ogół, co spotkało m. in. Jerzego Brauna, Władysława Grabskiego, Wojciech Bąka, Jerzego Kornackiego, Ireneusza Iredyńskiego. Milczały, gdy zaganiano do „psychuszki” Bąka i Grzędzińskiego, wsadzano do więzienia Iredyńskiego, Wańkowicza, Kornackiego, Brauna.

Członkowie sądów koleżeńskich ZLP „sądzili” oskarżonego o współpracę z londyńskimi „Wiadomościami” starego Jana Nepomucena Millera i Władysława Grabskiego za „paszkwil o Gałczyńskim”. Grube związkowe ryby jak Kazimierz Koźniewski, czy Andrzej Szczypiorski współpracujący z SB donosili na kolegów. Moi polemiści, zamiast przełknąć gorzkie fakty, zatupują je, przypominając demagogicznie, że we władzach był Herbert i Szczepański, a sam Związek rozwiązano w stanie wojennym. To prawda, choć władzę trzymał tu także Putrament, Lenart, Broniewska i Stanisław Ryszard Dobrowolski. Miał Związek karty piękne, ale też i mniej budujące, a naszą powinnością jest ich poznawanie, a nie „krzepienie serc” Herbertem i podtrzymywaniem źle pojętej korporacyjnej solidarności, sprzecznej z poszukiwaniem prawdy. Tym bardziej, że peerelowski ZLP był organizacją zniewoloną podwójnie, bo kontrolowaną nie tylko przez finansującą go partię, ale też sterowaną i infiltrowaną przez SB. Dyskusja o roli i prawdziwej historii peerelowskiego ZLP wybuchnie jeszcze nie raz, bo otwierają się wreszcie zamknięte niegdyś archiwa, wypływają nowe fakty”. Siedlecka sama zresztą deklaruje, że za swoją misję uważa p r z y p o m i n a n i e, bo komunizm był również zacieraniem śladów, n i e p a m i ę c i ą.

 Obecnie ZLP jest kontynuacją reaktywowanego w Lublinie w 1944 roku związku twórczego. Nie zadano sobie nawet trudu w zmianie statutu, który w istocie nie reguluje niczego. Regulację prawną ZLP przejęła ustawa „Prawo o stowarzyszeniach” z dnia 7 kwietnia 1989 roku.

Zarząd Główny ZLP nie posiada żadnego autorytetu w środowisku osób piszących, skoro nawet w ocenie Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy jest komunistycznym związkiem, w którym zasiadają prezes i i wszyscy wiceprezesi TW – SB / dane z lipca 2011 /.

Marian Hemar 29 kwietnia 1965 roku w Londynie napisał utwór poświęcony ludobójstwu w Katyniu:

„… tej nocy zgładzono wolność

w katyńskim lesie

zdradzieckim strzałem w czaszkę

pokwitowano Wrzesień

 

związano do tyłu ręce

by w obecności kata

nie mogły się wznieść błagalnie

do Boga i do świata

 

zakneblowano usta

by w tej katyńskiej nocy

nie mogły wołać o litość

ni wezwać znikąd pomocy

 

w podartym jenieckim płaszczu

martwą do rowu zepchnięto

i zasypano ziemią

skroń krwią przesiąkniętą

 

by zmartwychpowstać nie mogła

ni znaku dać o sobie

i na zawsze została

w leśnym katyńskim grobie

 

pod śmiertelnym całunem

zwiędłych katyńskich liści

by nikt się nie doszukał

by nikt się nie domyślił

 

tej samotnej mogiły

tych prochów i tych kości

świadectwa największej hańby

i największej podłości

 

tej nocy zgładzono prawdę

w katyńskim lesie

by nawet wiatr choć był świadkiem

po świecie jej nie rozniesie

 

bo tylko księżyc niemowa

płynąc nad smutną mogiłą

mógłby zaświadczyć poświatą

jak to naprawdę było

 

 

bo tylko świt który wstawał

na kształt różowej pochodni

mógłby wyjawić światu

sekret ponurej zbrodni

 

bo tylko drzewa nad grobem

stojące niby gromnice

mogłyby liści szelestem

wyszumieć tę tajemnicę

 

bo tylko ta ziemia milcząca

kryjąca jenieckie ciała

wyznać okrutną prawdę

mogłaby gdyby umiała

 

tej nocy sprawiedliwość

zgładzono w katyńskim lesie

bo która to już wiosna

bo która zima i jesień

 

minęły od tego czasu

od owych chwil straszliwych

a sprawiedliwość milczy

nie ma jej widać wśród żywych

 

widać we wspólnym grobie

legła przeszyta kulami

jak inni z kneblem w ustach

z zawiązanymi oczami

 

bo jeśli jej nie zabrała

nie skryła katyńska gleba

gdy żywa czemu nie woła

nie krzyczy o pomstę do nieba

 

czemu jeżeli istnieje

nie wstrząśnie sumieniem świata

czemu nie tropi nie ściga

nie sądzi nie karze kata

 

zdradzono sprawiedliwość

zdradziecko w katyńskim lesie

prawdę i wolność zgładzono

pod enkawudowską osłoną

 

dziś jeno ptaki smutku

w lesie zawodzą żałośnie

jak gdyby pamiętały

o tej katyńskiej wiośnie

 

 

 

jakby wypatrywały

wśród leśnego poszycia

śladów jenieckiej śmierci

oznak polskiego życia

 

czy  spod dębowych liści

albo sosnowych igiełek

nie błyśnie szlif oficerski

lub zardzewiały orzełek

 

strzęp zielonego munduru

karta z notesu wydarta

albo beretka spłowiała

pieśnią katyńską przeżarta

 

i tylko pamięć została

po tej katyńskiej nocy

pamięć nie dała się zgładzić

nie chciała ulec przemocy

 

i woła o sprawiedliwość

i prawdę po świecie niesie

prawdę o pięciu tysiącach

zgładzonych w katyńskim lesie…”

 

Z kim się Marian Hemar utożsamiał?

 

Łatwo na to pytanie odpowiedzieć fragmentem jego poematu:

 

„…my jesteśmy z polskiej Florencji,

Miasta siedmiu pagórków fiesolskich

Z miasta muzyki, inteligencji

I najpiękniejszych kobiet polskich

Z miasta talentów ideałów

Temperamentów i błyskawic

I teatru gwiazd i zapałów

I tej „panoramy Racławic” - …

 

…my jesteśmy z miasta poezji

Co się u nas rodziła na bruku

Jakby kamień się zmieniał

W natchnienie

A natchnienie wsiąkało w kamienie…

 

…my jesteśmy z tej jedynej Troi

Z tej jedynej na cały świat

Którą kiedyś w potrzebie

Hektor zdołał przed wrogiem obronić

A miał wtedy

Piętnaście lat…”

 

„Barwy Kresów” mają swoje światłocienie. W tej metaforze poetyckiej  obchody „70 ROCZNICY APOGEUM LUDOBÓJSTWA DOKONANEGO PRZEZ UKRAIŃSKICH SZOWINISTÓW W LATACH 1939 – 1947” NABIERAJĄ ZNACZENIA SZCZEGÓLNEGO, ZWAŻYWSZY, IŻ PATRONAMI OBCHODÓW OBRANI ZOSTALI ZYGMUNT JAN RUMEL I WIKTOR POLISZCZUK.

 

Na stronach 39 – 40 dzisiejszego wydania Redakcja szczegółowo omawia sylwetki patronów z historycznym tłem wydarzeń obejmujących wskazany okres. Ze strony poetyckiej „Barw Kresów” poeta polski Zygmunt Jan Rumel jest postacią mało znaną, a to w szczególności z uwagi na brak dostępu do jego twórczości, albo /jak sądzą niektórzy badacze/ z twórczości tego poety nic się nie zachowało. Prawda jak zwykle leży pośrodku. Postać majora Zygmunta Jana Rumela, oficera Wojska Polskiego, a następnie oficera Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej, okrutny mord popełniony na nim przez rezunów z UPA szczegółowo omawia ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski w publikacji, o której niżej.

 

Poeta został rozerwany końmi.

 

„…Nikt nie wie, jak to dokładnie wyglądało i wielkiej doprawdy odwagi potrzeba, żeby sobie to wyobrazić. W nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku trzej młodzi mężczyźni, pobici i okrwawieni zostali przywiązani do koni za ręce i nogi. Ktoś krzyknął „wio”, albo „hej”, albo tylko strzelił batem. Konie ruszyły gwałtownie z miejsca. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Jednym z tych przywiązanych był Zygmunt Rumel polski poeta i żołnierz Batalionów Chłopskich…

 

…Zygmunt Jan Rumel wychował się  w Krzemieńcu, w tym samym mieście co Juliusz Słowacki. Dziedzicząc po matce talent literacki, już jako młody chłopak zapowiadał się na dobrego poetę. Rumel pomimo wyboru drogi wojskowej napisał kilka utworów, w tym dramat "Rok 1963" oraz wiersz "Dwie matki", mówiący o dwóch ojczyznach, Polsce i Ukrainie. Sprawy kresowe rozumiał jak mało kto” .

„Jarosław Iwaszkiewicz napisał, że Rumel był jednym z diamentów, którymi strzelano do wroga. Wiersze Rumela są dziś praktycznie niedostępne nigdzie, musimy więc wierzyć Iwaszkiewiczowi. Zygmunt Rumel, urodził się w Krzemieńcu i tam chodził do szkoły. Jego ojciec był osadnikiem wojskowym. Był bardzo zdolnym uczniem i jego talent ujawnił się  wcześnie. Podczas spotkania matki Zygmunta z Leopoldem Staffem, ten miał powiedzieć: niech pani strzeże tego chłopca, to będzie wielki poeta. Nie został jednak Zygmunt Rumel wielkim poetą. Jego nazwisko wymienia się rzadko, a wiersze poszły w zapomnienie. Nie mówi się o nim w szkole, ani na studiach. Pozostaje jedną z wielu tragicznych ofiar wojny.

 

Encyklopedie wymieniają dwa jego dzieła, o których wyżej – „Poemat o roku 1963” i wiersz „Dwie matki”. Ten ostatni utwór wpisuje się w długą tradycję polskiej poezji zafascynowanej Ukrainą. „Dwie matki” to wiersz wyznanie, w którym poeta mówi o swoim przywiązaniu i miłości do Polski i Ukrainy. W połączeniu ze śmiercią autora wiersz ten może być rozumiany, jako metafora rozstania się Polski z Kresami i całą tradycją Rzeczpospolitej Obojga Narodów, która rozpoczęła się od wielkich politycznych planów obejmujących połowę wschodniej Europy, a skończyła się krwią rozlaną na jeziorem w Kustyczach w nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku. Synowie drugiej matki Zygmunta Rumela, jego metaforyczni przyrodni bracia nie chcieli już bowiem słuchać pieśni śpiewanych przez romantycznych Polaków, nie chcieli brać pod uwagę ich planów związanych z „drugą matką”. Mieli własne, nieznane Rumelowi i innym, wiersze, mieli własną legendę, własne mity i własną broń. Ta ostatnia miała dać im wolność i sławę, przyniosła jednak tylko wstyd. Dziś nikt nie wspomina na Ukrainie poety Zygmunta Rumela, autora wiersza „Dwie matki”, nikt nie nazywa także ludobójstwa po imieniu. Mówi się o „antypolskiej akcji”, która usunęła Polaków z „naszej ziemi”.

Ci którzy zacięli batem konie w lipcową noc nad kuszyckim jeziorem, mówią o sobie – rycerze. Być może nawet tak myślą. Pewnie dlatego, że nigdy nie mieli dwóch matek”- podaje ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”.

Kraków 2008

Wydawca: Małe Wydawnictwo.

 

Odnalazłem dwa utwory poety pomieszczone w tomie poezji „Dlatego, że są” wydawnictwa „Kamieniar” :

 

NA ŚMIERĆ POETY

 

A kiedy go z wami nie będzie

Usypcie mu kurhan stepowy

Aby słyszał jak burzan pieśń gędzie

I wiatr stepem przewala się płowy

 

Bo mu miesiąc wstający z limanów

Czy prószył kitajką czerwoną

I klaskanie by słyszał bocianów

Gdy piórami lotnymi wiatr chłoną

 

Niech tam orły dziobem pieśń skruszą

A teorban piosenkę zakwili

Bo o wolę on waszą i naszą

Śpiewał zanim odpoczął w mogile

 

Niech tam zmierzch siniejąc rozgarną

Błękit nieba najczystszy i skromny

Aby nocą wieczyście już czarną

Patrzył w wszechświat ponad nim ogromny

 

 

BEZ TYTUŁU

 

Zakukała kukułeczka zazula

Szarym świtem przez zielony liść

Dzięcioł czarny przy korze zaturlał

Możesz iść możesz iść możesz iść

 

Zakukała zazuleńka zakukała

Wykukała z sinej chmury świt

Świt po niebie rozsypał róże białe

Cyt poczekaj poczekaj cyt

 

Zakukała zakukała donośniej

Nagarnęła z sinej chmury róż

Tam pod lasem bujne żytko rośnie

Przejdziesz miedzę wąską wśród zbóż

 

 

 

 

Zakukała zakukała ciszej

Obok miedzy przysiadła na głóg

Kroki słyszę kroki słyszę kroki słyszę

Licho nie śpi u rozstajnych dróg

 

Zakukała zakukała mi znowu

Przeszli znikli teraz idź prowadź Bóg

Kukułeczko zazuleńko bądź zdrowa

Moja rzeka już jest tu chłodny Bug

 

Cytowane wiersze pochodzą z tekstu „Zygmunt Jan Rumel” -  „Lwowskie Spotkania” nr 7 2010 – red. naczelna Bożena Rafalska.

                                                        Aleksander Szumański – redakcja Kresowego Serwisu Informacyjnego