foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

Wydanie drugie poszerzone
Kiedy przeglądam każdą stronę
Ze stron tych różne mam refleksje
Jakbym zaczynał nową lekcję

Notę bym sam wystawił sobie
Są zamówienia więc to robię

Są zdania gdzie miał być przecinek
Zamiast przecinka jest wycinek
Własną cenzurą z druku zdjęty
Bo wcale nie był wniebowzięty

Miała być kropka a po kropce
Wpisałem słowa całkiem obce
Co wcale nie są mi natchnieniem
Kart tylko prostym wypełnieniem

Miała być zwykła mała muszka
Z osą co wpadły do garnuszka

Miały być wiatry szybkozwinne
I dziewcząt wianki co niewinne
Ścielą się złotem srebrem majem
A pachną zawsze rajskim gajem

W karty te wpisać także miałem
Zdania o których zapomniałem
Albo być może ich nie chciałem

Miała być jesień żałośliwa
I zima mrozem przeraźliwa

Miały być w barszczu takie grzyby
/ Białym czerwonym co na niby /
Dano na obiad mój spóźniony

Miał być też list od pięknej żony
Co dotarł w tydzień opóźniony

I miały być krakowskie Błonia
I końska grzywa rozwichrzona
I kwiaty polne kwiaty wiejskie
I róże rajskie róże miejskie

Była piosenka że we Lwowi
Ta są chłupaki honorowi

Zamiast piosenki powstał bajer
Że Rudą Mańke jakiś frajer
I to w dodatku w dym pijany
Przylepić chciał do mokrej ściany

Miała być Helcia w Kulparkowi
I goły Antyk co miał w głowi
Zawsze pijaną karuzelę
Co mu śpiewała co niedzielę
/ Gdy  Helcie trzymał za specyjał
I szpundyr mundyr z nią wywijał /
Antyk ja ciebie w morde strzele

Ulica była Kupernika
Gdzie stała panna bez bucika
Gdy sie jej spytać dzie je bucik
To panna mówi że jej ucik
 

I o miłości pisać miałem
/ Nie wiem dlaczego zapomniałem /

 Miała być także niespodzianka
O żonie co każdego ranka
Podaje mi podniebny trunek
/ To taki trunek-pocałunek /

Miało być także o nadziei
O ptakach śpiewających w kniei
O kotkach żony co dokładnie
Siusiają wokół gdzie popadnie

Miały być także sny wyśnione
I dłonie tobą wytęsknione

Albo zabrakło mi konceptu
Lub też zwykłego intelektu
Więc na tym kończę poszerzone
Wydanie drugie nieskończone