Pachnąca róży poziomkami
Odwracam wzrok i widzę ciebie
Mieniącą tęczy się blaskami
Tęczy powstałej samej z siebie
Oczy otwieram nieboszczytem
I w tej poświacie chciałbym zasnąć
I zbudzić się twym jasny świtem
Śpiewnym odruchem twarz swą zmieniasz
Twym nagim szczytem obnażonym
Jak księżyc złotem sie odmieniasz
Złotem twym pięknem rozognionym
Dla ciebie żniwne polne kłosy
Dla mnie twa rozkosz uskrzydlona
Dla ciebie ramion mych osłona
Dla mnie kropelki rannej rosy