foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

RÓZGA SUROWOŚCI

 

 

Okazuje się, że zapotrzebowanie społeczne na terrorystów, ale nie jakichś takich byle jakich, tylko terrorystów motywowanych ksenofobicznie i antysemicko, a przy tym – antysystemowo – jest większe, niż pierwotnie myślała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i niezależna prokuratura - pisze Stanisław Michalkiewicz.

 

- Tak w każdym razie uważa pan prof. Radosław Markowski, przypuszczając, że „Brunonów K.” może byś w Polsce nawet „stu”. Skoro tak, to nie ma co czekać, tylko inspirować, wykrywać, łapać, a przede wszystkim – informować opinię publiczną nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, ale przede wszystkim – opinię zagraniczną. W naszym nieszczęśliwym kraju opinia publiczna wie, czego oczekują od niej nasi okupanci i reaguje prawidłowo. To znaczy – może nie tyle opinia publiczna, co występujące w jej imieniu niezależne media głównego nurtu - czytamy w felietonie Michalkiewicza opublikowanym w "Najwyższym Czasie!".

 

 - Niezależne media głównego nurtu natychmiast podniosły klangor, że aj waj, gewałt! – faszyzm w Polsce podnosi głowę. Taki rozkaz padł w związku z Marszem Niepodległości, który był jednak tylko początkiem eskalacji napięcia. W końcu ten cały Marsz, to tylko chodzenie i gadanie, które wprawdzie pobudza do rezonansu pannę Szczukównę i inne wrażliwe damy – ale dopiero groźba zamachu, w dodatku takiego, w który wolno, a nawet należy wierzyć wszystkim mądrym, roztropny i przyzwoitym, może wywołać efekt podobny do pożaru Reichstagu w 1933 roku. Więc kabewiaki gracko uwinęły się z zamachem, a znowu pan Pasikowski i pan Szczur, to znaczy pardon – jaki tam znowu „Szczur” – nie żaden „Szczur”, tylko oczywiście Stuhr – z „Pokłosiem”, czyli pogrossiem - zauważa publicysta.

 

- Otóż nietrudno się domyślić, że alarm wokół podnoszącego w naszym nieszczęśliwym kraju głowę „faszyzmu” ma w pierwszej kolejności dostarczyć naszym okupantom pozoru moralnego uzasadnienia dla przykręcenia śruby mniej wartościowemu tubylczemu narodowi na wypadek, gdyby zachciało mu się fikać, kiedy kryzys jednak pojawi się ante portas. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że dekret o ochronie narodu i państwa zostałby przyjęty przez niezależne media głównego nurtu z entuzjazmem tym większym, że w jego następstwie konkurencja zniknęłaby jak sól w ukropie - ocenia Michalkiewicz.

- Ale to też jeszcze nie koniec – bo widać wyraźnie, jak kampania „walki z faszyzmem”, co to w naszym nieszczęśliwym kraju „podnosi głowę”, podobnie jak operacja rozdrapywania sumienia mniej wartościowego narodu tubylczego przez Grossa, Pasikowskiego i Szczu… to znaczy pardon – oczywiście Stuhra – że te obydwie kampanie wychodzą naprzeciw zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej. Celem niemieckiej polityki historycznej jest stopniowe zdjęcie z Niemiec i z Niemców odpowiedzialności za II wojnę, a przynajmniej – odpowiedzialności wyłącznej. Celem żydowskiej polityki historycznej jest stworzenie warunków sprzyjających dalszej, politycznej i finansowej eksploatacji holokaustu w sytuacji, gdy Niemcy już żadnych suplik nie będą przyjmowały. Wymaga to wskazania nieubłaganym palcem winowajcy zastępczego, na którego najwyraźniej został wybrany nasz nieszczęśliwy kraj i mniej wartościowy naród tubylczy. W tym celu piąta kolumna w kraju rozdrapuje sumienia, wykrywa „faszystów” , „ksenofobów” i oczywiście – „antysemitów” pod każdym krzakiem – dzięki czemu zagranica otrzymuje sygnał, że dzieje się tu coś niedobrego, co sprzyja wypracowaniu pozorów moralnego uzasadnienia dla narzucenia Polakom cudzej politycznej kurateli - konstatuje Michalkiewicz.

                                                                                   Podał do druku

                                                                                     Aleksander Szumański 6 stycznia 2013 r.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

List otwarty do

 

prof. Zbigniewa

Brzezińskiego

 

List otwarty Akademickich Klubów Obywatelskich im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu i w Krakowie do prof. Zbigniewa Brzezińskiego, byłego doradcy prezydenta J. Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego USA, Kawalera Orderu Orła Białego , Poznań -Kraków, 11 listopada 2012 roku.

 

Szanowny Panie Profesorze,

 

W nawiązaniu do Pańskiej wypowiedzi (wywiad z dn. 8.11.2012), cytowanej szeroko w prasie polskiej,

uprzejmie prosimy o przyjęcie i rozważenie następujących uwag:

 

Katastrofa smoleńska to wielki cios w stosunkowo młodą demokrację III Rzeczypospolitej Polskiej. Blisko sto osób zajmujących kluczowe pozycje w państwie straciło w niej życie, w tym Prezydent RP Lech Kaczyński. Uważamy, że obowiązkiem władz RP i podległych im odpowiednich służb było

podjęcie natychmiastowych działań w celu zabezpieczenia miejsca tragedii, zabezpieczenia zwłok ofiar, ich mienia i wszelkich dokumentów o różnym poziomie niejawności, które osoby te miały przy sobie, w tym tragicznym locie. Obowiązkiem rządu RP było następnie, i nadal jest, dołożenie wszelkich starań w celu wyjaśnienia i ustalenia przyczyn i okoliczności tej tragedii. Wreszcie wyciągniecie wniosków. Obowiązkiem jest również przekazanie pełnej informacji społeczeństwu.

Czy z tych obowiązków rząd RP należycie się wywiązał i wywiązuje? Czy oddanie śledztwa w ręce Rosjan, wbrew polskiej racji stanu i rozsądkowi to należyte wykonywanie obowiązków? Im więcej faktów tej tragedii zostaje ujawnianych tym więcej wątpliwości i tym więcej sprzeczności. Naród polski, w tym najbliżsi smoleńskich ofiar, znajduje się w kwestii katastrofy, w przestrzeni wypełnionej

sprzecznościami, wieloma znakami zapytania - jest karmiony półprawdami i wielokrotnie wprowadzany w błąd. Naród polski znajduje się w przestrzeni ograniczonej z jednej strony hipotezy

o zamachu, a z drugiej pełnym niedomówień i sprzeczności raportem Komisji Millera. Komisji, której nie przeszkadzał w opracowaniu raportu brak dostępu do kluczowych dowodów tej tragedii (wrak samolotu, oryginały czarnych skrzynek itp.). Brak społecznego zaufania do czystości intencji oficjalnych instytucji odpowiedzialnych za pełne i zgodne z prawdą wyjaśnienie przyczyn i przebiegu katastrofy pogłębia niezrozumiała odmowa ich współpracy z rodzinami i bliskimi ofiar katastrofy, choćby w sprawie tak podstawowej jak prawidłowa identyfikacja zwłok. Przeprowadzane aktualnie, po trzydziestu miesiącach ekshumacje zwłok potwierdzają uzasadnienie braku zaufania.

 

W dniu 22 października w Warszawie miała miejsce Konferencja Smoleńska rozpatrująca w gronie ponad 100 specjalistów -profesorów nauk technicznych i fizyków, techniczne aspekty katastrofy. Wskazano szereg bardzo poważnych wątpliwości, co do rzetelności dochodzeń Komisji MAK i KBWL LP (Komisji Millera), a uprawdopodobniających hipotezę wybuchów na pokładzie samolotu. Doprowadzenie zgodności raportu KBWL LP do zgodności z podstawowymi prawami fizyki to minimum, którego musi domagać się każdy oświecony obywatel. Aktualnie prace w sprawie tej katastrofy prowadzi prokuratura wojskowa. Również i to postępowanie budzi wątpliwości, gdyż ograniczenia Komisji Millera nie zostały przezwyciężone. W takiej sytuacji Pan Profesor stawia autorytarnie kilka tez: “Te ciągle nieodpowiedzialne bzdury o jakimś zamachu smoleńskim, bez wskazania, kto jest za ten zamach odpowiedzialny, ale sugerujące, że to jest

prawdopodobnie rząd polski, a może i Sowieci, może i razem. To jest coś tak wstrętnego i szkodliwego, że, mam nadzieję, osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej jakoś inaczej

odniosą się do tego. To jest strasznie wredna robota robiona widocznie  przez parę osób cierpiących na jakieś psychologiczne trudności, które, być może, z punktu widzenia ludzkiego

są zrozumiałe, ale dla których nie ma miejsca w życiu politycznym (...)  Jeśli oni chcą wyciągnąć wnioski z tego, co mówił, powiedział to, co nasuwają , niech powiedzą wyraźnie kogo

uważają za morderców i jak to miało mieć miejsce. Tego nie robią. Wiedzą, że nie ma wskazówek na to. Ale jednak grają konsekwentnie w tę grę. To nieodpowiedzialne. To jest nie tylko szkodliwe, to jest warte pogardy.”

 

Nie komentując języka, tonu i wydźwięku tych fragmentów, my, profesorowie Uczelni Krakowskich i Poznańskich, Członkowie Akademickich Komitetów Obywatelskich, w imię prawdy, której wierność jest podstawowym obowiązkiem uczonego, prosimy Pana Profesora o uzasadnienie powyższych stwierdzeń. Prosimy o podanie przesłanek, dla których należy odrzucenie  jednej z naturalnych hipotez dotyczących tej katastrofy, jaką jest zamach. Taką jest logika wypowiedzi w świecie nauki.

 

W imieniu szerokiego środowiska

akademickiego Krakowa i Poznania

 

prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak

-UAM, przewodniczący AKO im.

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego

w Poznaniu

 

prof. dr hab. Ryszard Kantor UJ, przewodniczący AKO im.

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego

w Krakowie

 

My niżej podpisani wyrażamy poparcie

dla powyższego Listu Otwartego

do prof. Zbigniewa Brzezińskiego

z dnia 11 listopada 2012 roku

 

-podpisy kilkuset pracowników

naukowych.

 

Na Boże Narodzenie A.D. 2012

 

i na to co wcześniej, i co potem...

Dzieciom Bożym -bez wyjątku:

boskich wzruszeń -przy Dzieciątku!

 

KOLĘDA RÓŻANA

 

Refren:

W ten święty czas nacicha gwar,

napełnia świat niebiański dar;

w tę świetlaną noc przekracza próg

najczulsza moc -maleńki Bóg.

 

 

Dziś spełnia się nowina,

że Bóg posyła Syna

przez Ducha poczętego,

z Dziewicy zrodzonego.

W ten święty czas nacicha gwar...

 

 

Oto Błogosławiona,

nad inne wywyższona,

 

otula Pomazańca

płatkami słów różańca.

W ten święty czas nacicha gwar...

 

A ta różana mowa

z kamiennych serc wytryska:

perłami Zdrowaś Mario

napełnia się kołyska.

W ten święty czas nacicha gwar...

 

Owoc żywota Twego,

kamyki te różane

dotyka i ożywia –

wszak jest żywota Panem.

W ten święty czas nacicha gwar...

 

Antoni Gazda

© aco Kraków, 01.12.2012

www.jas-czytalski.pl

 


 

TARGOWICA Z KRAKOWSKIEGO KLEPARZA

Przyznaję rację Stanisławowi Michalkiewiczowi, który twierdzi, iż - ex nihilo nihil /fit/ ( z niczego może być tylko nic). Według tego autora „dureń pozostanie durniem, a szubrawiec - szubrawcem, może nawet jeszcze gorszym… bo czymże… znieczulimy uczucie bólu i wstydu na widok głębokiego upadku moralnego i politycznego naszego Narodu, który w jakimś niepojętym samobójczym porywie uznał, że najlepszymi jego reprezentantami będzie gromada szubrawców? Mówię oczywiście o Sejmie i Senacie, gdzie może nie wszyscy są szubrawcami, jednak tym razem ekipa szubrawców nie tylko jest wyjątkowo liczna, ale w dodatku zachowuje się z wyzywającą orientacją”. / „Nasz Dziennik” 4 listopada 2011 Stanisław Michalkiewicz „Zaduszkówka” /.

O kim  mowa? Zapewne m.in. o pospolitym łgarzu i politycznym kuglarzu, sprzedawcy wódek, człowieku jakby z buszu, przyjacielu urzędującego prezydenta, któremu Naród wręcza w podarunku mandat poselski czyniąc jego ugrupowanie trzecią siłą w parlamencie. W polskiej polityce wydarzyło się coś takiego, co wydarzyć się nie powinno. Wystarczy zatem mieć wielkie pieniądze, przyjaciół w obozie PO, wiele hucpy i bezczelności, aby stać się upoważnionym do reprezentowania Narodu, również na arenie międzynarodowej. Ten oto pospolity penis ze świńskim ryjem, któremu bezczelna TVN umożliwiła kreację jak i jego apologeci sejmowi, przejął władzę i będzie decydował o polityce międzynarodowej, podatkach i różnych aktach prawnych kierujących życiem 40 milionowego państwa. Józef Piłsudski powiedział o takich w roku 1918:

„Wam kury szczać prowadzić a nie politykę robić".

Przypomina to Stana Tymińskiego z czarną teczką, opowiadającego tajemniczo co ona zawiera  i o zamianie Polski w Kanadę pachnącą nie tylko żywicą, ale  i zielenią dolarów.

Tymińskiemu mało kto uwierzył, ale stał się on na jakiś czas tematem rozmów politycznych, był przez chwilę przyjmowany na salonach i - w co aż trudno dać wiarę -  uwierzył w swoją misję i sukces. Tymiński, to taki z łaski tłumów ludowy bohater kilku tygodni, coś na wzór wczorajszego Leppera i dzisiejszego sprzedawcy flaszek z Biłgoraju, z rodziny szmalcownika i deliryka.

Należy tylko podziwiać odwagę ludzi, którzy na niego głosowali i wrzucili do kartonowego pudła wyborczą kartę, jakby nieświadomi, że tacy polityczni hochsztaplerzy, to nie tylko żaden pożytek, ale coś wręcz groźnego dla polskiej demokracji.
Owa partia popierana przez serwilistyczne media i duchownego Adama Bonieckiego, redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” nisko nakładowego pisma lewackiego współpracującego z „Nie” i „Gazetą Wyborczą”, uważającego się nie wiadomo dlaczego za pismo katolickie, posiada w swoich szeregach m.in. transwestytę / psychicznie chorego / chłopo – babę, lub odwrotnie, homoseksualistów. Droga polska powinna być normalną drogą, nie taką od Grabarczyka i tuskobusa, ale jak Via Appia Antica (regina viarum), czyli królowa dróg, co to przetrwała od czasów cesarzy rzymskich do dziś. Może ludzie zrozumieją,, oby nie za późno. Każdego dziesiątego dnia miesiąca odprawiania jest na Wawelu uroczysta msza święta, kiedy modlimy się w intencji ofiar zamachu smoleńskiego z 10 kwietnia 2010 roku. A po liturgii jest zejście ze Wzgórza Wawelskiego pod Krzyż Katyński, gdzie odbywa się swoista manifestacja patriotyczna.

Miał tam swój wykład profesor Andrzej Nowak, najlepszy polski historyk od stosunków polsko - sowieckich i najnowszej historii Polski; był inny historyk Ryszard Terlecki, nie dawno przemówiła pani Zuzanna Kurtyka, wdowa po Januszu Kurtyce, prezesie IPN, ofierze smoleńskiej katastrofy. Pani Zuzanna Kurtyka, lekarz pediatra, bardzo mocno zaangażowała się w aktualną politykę,  po stronie  Prawa i Sprawiedliwości; niestety przegrała swoją kandydaturę do Senatu, choć jej, jak mało komu, należy się głos w sprawie Polski i zasad, jakie ten kraj powinien dzisiaj spełniać.
Niestety Polacy zagłosowali inaczej, uważając, iż obecna władza spełniła wszystkie nasze oczekiwania i swoje zobowiązania przyjęte przed czterema laty. Rządzący zachowali się odwrotnie, sprzeniewierzyli polskie stocznie, pozbawiając praktycznie Polskę dostępu do morza, skopali gospodarkę morską, sprzedali polski przemysł, oddali sowietom gros koncesji na gaz łupkowy, zdemobilizowali wojsko, odsłonięto granice. Władza zwasalizowała Polskę wobec wschodniego sąsiada, oddała pole Niemcom w Świnoujściu, zniszczyła na całe lata polskie drogi i polskie tory kolejowe.

Według oświadczeń przedstawicieli branżowych związków zawodowych polskie koleje będą sprawne za 10 – 15 lat, jak dobrze pójdzie z remontami torów. Polskie drogi i autostrady krajowe w całej Polsce rozkopane, przez długie lata będą w takim nieprzejezdnym stanie.

Złotówka traci systematycznie na wartości, gaz , prąd i benzyna drożeją łącznie z podatkami, ceny powszechnie rosną. Urban powrócił z nienawistnym Polsce przekazem „rząd się wyżywi”. Władza pomimo ekspertyz niezależnych naukowców wskazujących na fałsz komisji MAK i Jerzego Milera w dalszym ciągu wspólnie i w porozumieniu z Rosją oszukuje naród w kwestii katastrofy w Smoleńsku. Oblano błotem opozycję, czyniąc z Jarosława Kaczyńskiego osobę podlegającą badaniom psychiatrycznym, najbardziej groźnego dla Polski człowieka, Prawo i Sprawiedliwość przedstawiając jako partię antypolską, faszystowską, niezdolną do przejęcia rządów.

Platforma ustanowiła sądownictwo, które jest publicznym pośmiewiskiem i ze sprawiedliwością ma tyle wspólnego, co targ przekupek na krakowskim Kleparzu. Usunięto z mediów niezależnych dziennikarzy, nie dopuszczając do głosu ludzi, którzy reprezentują opcje niezależną i uczciwą. Panoszą się natomiast w mediach te wszystkie Lisy, Żakowskie, Wołki, Paradowskie, Olejnikowe, Gugały i takie tam dziennikarskie popłuczyny. Padł konserwatywny tradycyjny krakowski „Dziennik Polski”, „Rzeczpospolita”. Pozostała z mediów jedna wielka „Trybuna Ludu” pod sztandarem „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Za nic ma rządzące nami polactwo i politykierzy polską tradycję wolnościową,, Krzyż Chrystusowy, polskie godło, hymn narodowy, biało – czerwoną,, którą poniewierają w telewizji TVN różni Wojewódzcy wycierając nią psie odchody. Nie darmo powiedział kiedyś Tusk, że patriotyzm, to garb, który uwiera, a polskość to nienormalność.

Powtórny upadek Polski – to Konfederacji Targowickiej ciąg dalszy.


                                                                                              Aleksander Szumański

 

 

ŻYDOWSKI INSTYTUT HISTORYCZNY II

 

Narodu Wybranego – Instytut Wybrany do szerzenia kłamstw

Portret użytkownika yarrok

yarrok, pon., 06/07/2009 - 12:46

 

    Alina Cała

    kłamstwa Palikota

    Polacy

    Żydowski Instytut Historyczny

    Żydzi

 

Przetaczająca się przez kraj dyskusja spowodowana niby-naukowymi „odkryciami”, „niby-naukowca” z ŻIH - Aliny Całej staje się w istocie dyskusją nad kolejnymi żydowskimi kłamstwami dotyczącymi stosunków sąsiedzkich w naszej Ojczyźnie.

 

Nie pierwszy to raz środowiska żydów polskich próbują rozsiewać niepokój i przedstawić profil polskiego obywatela jako okrutnika, obciążonego dziedzicznym antysemityzmem. W istocie historia wzajemnych stosunków obfituje w wiele przykładów działań mających na celu niszczenia „Polskiej Dumy”, tradycji i historycznej prawdy.

 

Cel jest jeden – przeogromna potrzeba burzenia, dominacji, ambicjonalna niechęć do wszystkiego co odmienne oraz próba zatuszowania własnych zbrodni (również na swoich siostrach i braciach).

W takie właśnie działania wpisuje się Alina Cała wraz kolegami z instytutu.

 

Działania „badawcze” ŻIH przypominają jako żywo niemiecką Izbę Kultury - Die Reichskulturkammer pod przewodnictwem Josepha Goebbelsa, powołaną dla promowania jedynie słusznej dla III Rzeszy „prawdy”. Prze dwanaście lat swojego istnienia owa Izba tworzyła „nową historię” w podległych jej oddziałach i dbała aby prócz „prawdziwej historii i sztuki” nie przedostało się do opinii publicznej nic, co by mogło podważyć lub przedstawić w innym świetle tworzone dla dobra III Rzeszy fakty.

 

Właściwie wzorowanie się przez niektóre środowiska polskich żydów na sprawdzonych metodach propagandy (i nie tylko) rodem z III Rzeszy, nie jest niczym nowym. Wystarczy przypomnieć okres powojenny, gdzie pokaźna ekipa „polskiej” żydokomuny przywieziona przez sowieckich okupantów niszczyła i podliła Polski Naród. Zakłamywała historię, a właściwie tworzyła ją na nowo, pod szablon obowiązującej linii polityczno-propagandowej.

 

Dziś takie, bądź podobne środowisko „broni” ŻIH przed, jak to mówią „antysemickimi bojówkami” i próbami blokowania badań historycznych.

Warto przyjrzeć się kto w ŻIH bada i w czyim imieniu bada?

Instytut skupia na ogół miernej klasy naukowców. Z całej grupy tylko dwóch posiada tytuły profesorskie. Są to prof. Marian Fuks i prof. Feliks Tych.

 

Pan Marian Fuks (rocznik 1914), to w miarę „nowo upieczony” profesor. Dopiero od 1993 roku. Wcześniej, do 1967 był, w trudnym okresie umacniania władzy ludowej pułkownikiem LWP. Ponieważ powszechnie wiadomo jakie zasługi w powojennej Polsce mięli żydowscy oficerowie wyżsi, nie warto tracić czasu na dalsze opisywanie dokonań profesora.

Drugi Pan, też profesor, Feliks Tych był w latach 1971-87 szczęśliwym pracownikiem Centralnego Archiwum PZPR.

Był również wieloletnim redaktorem naczelnym „Słownika biograficznego działaczy polskiego ruchu robotniczego” (!).

Prócz w/w ciała profesorskiego, usługuje tam jeszcze grupka pomniejszych doktorów i doktorów habilitowanych oraz beztytułowców.

 

Dobrze jest też prześledzić listę „dobroczyńców” czy jak kto woli darczyńców, a inaczej: kto płaci za badania. Lista jest pokaźna. M. in. Taube Foundation for Jewish Life and Culture, San Francisco; Conference for Jewish Material Claims Against Germany, New York; United States Holocaust Memorial Museum, Washington D.C. ; Ronald S. Lauder Foundation, New York; Jack Burton-Weissman, New York; American Society for Jewish Heritage in Poland, New York.

Trudno spodziewać się obiektywizmu i choćby krzty naukowości w rozwiązywaniu zawiłych stosunków polsko-żydowskich gdy zda się sprawę z tego, że wszystkie te organizacje powiązane są (bądź były) poprzez zawiłe narodowe koneksje z takimi wpływowymi osobami jak: Elie Wiesel czy Szymon Wiesenthal i ich instytuty, fundacje.

 

Jak widać, amerykańskim żydom wcale nie przeszkadza komunistyczna przeszłość i koneksje ich podopiecznych w ciele naukowym ŻIH tu w Polsce.

 

Zadziwiającą metamorfozę przeszli skupieni wokół ŻIH „obrońcy tradycji narodu wybranego”. Z wyznawców jedynie słusznej idei światowego dobrobytu i ładu społecznego stali się na skutek przemian politycznych gorącymi propagatorami religii i kultury żydowskiej.

Zapewne dla nich to wielka nowość i atrakcyjne doznania, gdyż z tradycją i kulturą żydów wielu z nich styka się dopiero teraz.

 

Z całej populacji polskich żydów, zamieszkujących nasz kraj w momencie wybuchu II wojny światowej, ocalało z niemieckiej zagłady jedynie około 10%. Większość z ocalałych, po zakończeniu działań wojennych, wyjechała z kraju, gdyż w większości byli to ludzie wierzący, a sowiecka władza krzywym okiem patrzyła na przejawy zbytniej religijności.

Zastąpili ich „właściwi Żydzi” przywiezieni na sowieckich czołgach, komuniści i aparatczycy komunistyczni, po części zadekowani na czas wojny w sowieckich szkołach NKWD.

Komunistyczna ta banda, sprowadzona była do Polski w celu „rozprawy” z narodowym i patriotycznym podziemiem oraz katolickim kościołem.

Stalinowskie władze zdawały sobie sprawę, że w rdzennie Polskim społeczeństwie nie znajdzie wystarczającej ilości bezwzględnych, ślepych i gotowych na wszystko siepaczy. Kto zatem mógł być lepszym „utrwalaczem” i oprawcą Polaków? Tylko „żydokomuna” prześladowana niegdyś w Polsce za zdrady, szpiegostwo i kolaboracje z bolszewikami.

 

Dziś potomkowie „stalinistów” Żydów-bolszewików podnoszą głowy, przyodziane w jarmułki i wznoszą modły w synagogach za rychły upadek „polskiego nacjonalizmu”.

Dziś ludzie pokroju Konstantego Geberta czy Agnieszki Holland protestują w obronie ŻIH domagając się delegalizacji ugrupowań narodowych.

Tak właściwie w tym przypadku nic się od lat nie zmieniło. Przejawy narodowej dumy i poszanowania wartości katolickich nie podobały się też ich ojcom, tyle że z perspektywy innej ideologii. Dla Polski i Polaków żadna to różnica.

 

Niedawna „akcja poparcia wolności badań naukowych” przeciw zorganizowanemu przez Obóz Wielkiej Polski, protestowi pod ŻIH, była, muszę przyznać, nawet nieco zabawna.

Przeciw sobie stanęli, z jednej strony ludzie, którym nie podoba się oszustwo, kłamstwo i manipulacja a z drugiej niedobitki „żydokomuny”, pogrobowcy stalinizmu i różnej maści społeczne lewako-mędrki.

Obie te pikiety różniło to, że OBW posiadał oficjalne pozwolenie na zorganizowanie demonstracji, a „żydokomuna” pod ŻIH nie posiadała.

To co mnie rozbawiło, to „frontowy” ton postkomunistycznej geriatrii z ŻIH i jej obrońców. „Obroniliśmy Instytut...” , „Nasza zdecydowana postawa pokazała jak broni się prawa do prawdy” i tym podobne wzniosłe hasełka – jak za Stalina.

 

Prawda jest taka, że nikt z demonstrantów nie miał zamiaru nawet dotknąć „obrońców”. Gdyby taki zamiar był, gwarantuję, że garstka „starej gwardii od Bermana i Zambrowskiego” nawet przy wsparciu „ciućmowej” młodzieży, nie utrzymała by Instytutu nawet przez chwilę.

Wprawdzie nie obyło się bez łobuzerii i agresji, ale jedynie w wykonaniu Aliny Całej, która zapewne na skutek braku argumentów szarpała w małpim amoku Hrabiego Aleksandra Pruszyńskiego. Ukazuje to tylko poziom umiejętności prowadzenia dyskusji i możliwości intelektualnych łgarzy z ŻIH.

 

Kim jest agresywna chuliganka Alina Cała?

Jest historykiem z tytułem doktora. Jest ponoć byłą działaczką KOR, podążającą drogą ku „socjalizmowi z ludzką twarzą”, zafascynowaną swym rodakiem Adamem Michnikiem oraz różnymi feministycznymi bzdetami. Jest wreszcie niedoszłą radną z ramienia partii Zieloni2004. Po za tym jest autorką pomniejszych „dzieł naukowych” tworzonych na zamówienie płacących na instytut „dobroczyńców”.

Lewactwo i miłość do żydokomuny wyniosła z domu rodzinnego. Jej matka Krystyna Kulpińska-Cała, „nawrócona grzesznica z AK” miłość do komunizmu wpajała córce latami. A przygotowanie do zadań miła nieliche, gdyż od Kongresu Zjednoczeniowego w 1948 roku aż do 1989 roku była członkiem PZPR.

 

Co bada Alina Cała?

Bada głównie historie nieszczęść żydowskich w Polsce. A lista tych nieszczęść jest wydłużana w zależnie od potrzeb. W zależności od potrzeb, tworzone są też fakty.

Oczywiście jest z czego kleić pomniki, bo historia Żydów w Polsce sięga ponad tysiąca lat.

 

Jako pierwsi na dzisiejsze tereny Państwa Polskiego przybyli już w X wieku żydowscy handlarze niewolników słowiańskich.

Jak widać już na początku naszej znajomości, Żydzi doznali wielu nieszczęść, gdyż nasi praszczurowie niechętnie dawali się łapać i sprzedawać do krajów zachodniej europy oraz krajów arabskich. Antysemityzm polegał zatem, na pozbawiania biednych żydowskich pre-biznesmenów środków do życia.

 

Przez następne lata, aż do XVII wieku na skutek rozpieszczania i obdarowywania Żydów przez kolejnych władców, co raz to nowymi przywilejami, apetyt na posiadanie i przekonanie o własnej wielkości rozrósł się do niebotycznch rozmiarów. Świadomość własnej, nieograniczonej władzy i wpływów spotęgował jeszcze fakt obsadzenia na polskim tronie w czasie bezkrólewia (w 1587 roku) rabina litewskiego Saula Wahla (tzw. jednodniowy król).

 

Tym ciężej było polskim żydom znieść narastającą w połowie XVII wieku falę niechęci ze strony rdzennego polskiego społeczeństwo. Po latach ustępstw i prezentowania przywilejów, nagle stosunek Polaków zmienił się diametralnie. Miało to swoje podłoże w licznych i pospolitej wśród Żydów aktach kolaboracji ze Szwedzkim najeźdźcą.

Znów nasi rodacy nie wykazali zrozumienia dla pre-biznesowych zapędów judejskiej części społeczeństwa.

 

Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej za panowania w Polsce Sasów. Germańscy królowie oraz ich administracja wyjątkowo niechętnie patrzyła na żydowskie bogactwa, wpływy i skutecznie tego żydów pozbawiała, dokonując masowych prowokacji antyżydowskich.

 

Wraz z nastaniem epoki rozbiorów, polskiemu społeczeństwu ukazało się prawdziwe oblicze żydowskich sąsiadów. Sytuacja ich była bardzo różna, w zależności od zaboru. Np. w zaborze niemieckim czy austriackim żyło się dobrze, natomiast jak podają sami Żydzi nie najlepiej wyglądało to w zaborze rosyjskim.

 

Nie zmieniło to faktu, że urodzonym w Polsce Żydom, na skutek zmiany władzy, bliżej było teraz do Rosjan niż Polaków. Niejako „z zasady” należało wkraść się w łaski panującego.

Jako przykład takiej filozofii niech posłużą dwa przypadki z okresu Powstania Styczniowego 1963 roku.

 

Niejaki Kronenberg, bogaty Żyd wszedł do Rządu zwanego Białym i finansował zakup broni dla powstańców. Zbiegiem okoliczności żaden transport nie dotarł do powstańców, wszystkie przechwycili Rosjanie, a w 1865 roku Kronenberg został odznaczony przez cara najwyższym odznaczeniem Imperium - Orderem Św. Jerzego.

W Rządzie Tymczasowym Traugutta (czerwoni) znalazł się Artur Goldman, który miał za zadanie zaopatrywanie powstańców. Zaopatrywanie kulało a gdy Powstania padło cały rząd w pięcioosobowym składzie został skazany na śmierć.... oprócz Goldmana. Okazało się, że bitny Żyd został przez władze carskie namówiony do współpracy (za trochę złota i zamianę kary na dziesięcioletnie więzienie) czyli mówiąc wprost został niezbyt drogim kolaborantem.

 

Nie były to jedyne przypadki działań przeciw Polakom. W zamian za usługi świadczone zaborcy podczas wystąpień zbrojnych społeczności polskiej, Żydzi nagradzani byli nawet majątkami odbieranymi powstańcom.

Schyłek XIX wieku dał Żydom nowe możliwości. Ich rodacy w Rosji i w „postępowej części” Europy ochoczo angażowali się w ruchy lewicowo-socjalistyczne. Dawało to nadzieję na utworzenie własnego państwa, bezwyznaniowego (czyli nie chrześcijańskiego) antynarodowego i antyetnicznie - tradycjonalnego. Państwa, w którym Towarzysze Żydzi będą mogli stanowić własną prawdę i całkowicie przejąć prawo do jedynie słusznej wizji. Rodził się Internacjonalizm, czy inaczej Interżydonacjonalizm.

 

Wraz z ewolucją ideologii socjalizmu, co bardziej zaangażowani rewolucyjnie, podążali za nową ideą wielkiego rodaka postępowych Żydów - Karla Heinricha Marxa.

Wraz z wybuchem Rewolucji Październikowej światu objawili się kolejni wielcy synowie judajskiego narodu: Włodzimierz Uljanow, Jakow Jurowski, Jakow Michajłowicz Swierdłow, Józef Unszlicht, Isaac Deutscher, Ernest Ezra Mandel czy Lew Dawidowicz Bronstein (Trocki). Rodzimi Żydzi (urodzeni na terenach dawanej Polski) m.in. Adolf Berman, Bernard Borg, Stefan Arski, Charnam Szaja, Feliks Kon, Wacław Komar (Kossoj), Jakub Wasersztum, również nie próżnowali, nie mogli być gorsi od radzieckich kolegów.

 

Krajowym Towarzyszom nieco pokrzyżowało szyki odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku. Spaliły na panewce sny o Polskiej Socjalistycznej Republice Rad.

Trzeba było nawiązać kontakty kolaboracyjne z Sowiecką Rosją w czym najaktywniej uczestniczyła Komunistyczna Partia Polski, Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy oraz Komunistyczna Partia Zachodniej Białorusi.

Wszystkie trzy partie były zdominowane przez osoby pochodzenia żydowskiego, a właściwie na palcach jednej ręki można było policzyć osoby nie będące Żydami.

Wśród najwybitniejszych sowieckich kolaborantów znaleźli się: Franciszek Fiedler, Maksymilian Horwitz-Walecki, Alfred Lampe, Adolf Warski, Ozjasz Szechter, Józef Mitzenmacher, Pesach Stark (Julian Stryjkowski), Juda Katz (Julian Katz-Suchy).

 

II Rzeczpospolita rozprawiała się zdecydowanie z ruchem komunistycznym (czyli antypolskim) co powodowało protesty Żydów ochoczo wspierających dążenia do „sowietyzacji” Polski i głośne lamenty o ich prześladowaniach.

 

Wojna Polsko-Bolszewicka była nadzieją na urzeczywistnienie idei włączenia Polski do ZSRS, dlatego żydokomuniści stanęli czym prędzej do walki (oczywiście po stronie sowieckiej). Zachs, Kon i Unszlicht właczyli się aktywnie w tworzenie Tymczasowego Komitetu Rewolucyjego Polski.

Niestety wojna Polsko-Bolszewicka skończyła się odwrotem wojsk sowieckich, z którymi to do gościnnego ZSRS powróciło niemało bojowników „narodu wybranego”. Ci, którzy zostali przystąpili do wbijania noża w plecy wybawionej z sowieckiego najazdu Rzeczpospolitej.

Nasiliła się działalność KPP i jej satelitów, wzmogły się akty szpiegostwa, prowokacji i dywersji.

Agresję Rosji Sowieckiej na Polskę w 1939 roku, przyjęto w środowiskach żydokomunistycznych jak zbawienie. Wielu z działaczy żydowskich włączyło się aktywnie w umacnianie władzy ludowej na okupowanych terenach. Rozbrajano polskie wojsko, patriotów denuncjowano do NKWD, grabiono i mordowano bez pardonu.

 

Wraz ze zmianą „politycznego kursu” III Rzeszy i rozpoczęciem działań wojennych wobec dotąd koalicyjnej Sowieckiej Rosji, sytuacja na dawnych terenach wschodnich Rzeczpospolitej uległa dramatycznemu pogorszeniu.

 

Hitlerowcy z całą brutalnością przystąpili do realizacji planu wymordowania narodu żydowskiego na całym opanowanym przez siebie terenie.

Z całej populacji żydowskiej, zamieszkującej tereny II RP ocalało jedynie około 10% ludności.

Oczywiście „największe zasługi” w tym względzie miała stworzona przez Hitlera narodowo-socjalistyczna maszyna zagłady. Jednak trzeba odnotować, że do zbrodni hitlerowskich rękę przyłożyli też żydowscy kolaboranci, tacy jak: Czerniaków, Worthoff, Merin, Gancwajch, Gens, Lejkin czy Szeryński.

 

Wiadomo, że Judenraty wspomagały hitlerowców w czarnej robocie na terenach gett, a wielokrotnie żydowska policja i urzędnicy byli dużo bardziej brutalni od niemców.

Po latach jedna z najwybitniejszych myślicielek Żydowskich Hannah Arendt pisała: „Dla Żydów rola jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział tej całej historii”.

Nic dodać, nic ująć.

 

Ale kolaboranci poświęcali się nie tylko mordowaniu własnych rodaków.

Warto tu wspomnieć, o zbrodniach Żydowskich dokonywanych na Polskiej ludności z terenów Białorusi i Ukrainy. Osławiona banda żydopartzancka od Tewje Bielskiego czy inne jak partyzantka Yitzhaka Arada czy Natana Grinszpan-Kikiela (Romana Romkowskiego) siały spustoszenie wśród wymęczonej i wykrwawionej przez hitlerowców ludności polskich wsi, dokonując niejednokrotnie masowych mordów (np. Naliboki, Koniuchy).

 

Tuż po zakończeniu II wojny światowej i rozpoczęciu budowy przez Józefa Stalina - nowego, socjalistycznego ładu, wraz z sowiecką władzą przyjechali „działacze” komunistyczni, żydokomuna szkolona w ośrodkach NKWD.

 

Budowę zrębów nowej Polski rozpoczęto od rozprawy z patriotycznym podziemiem.

Morderstwa, więzienie i fałszywe procesy, to wszystko czekało bohaterów z AK w wolnej od hitlerowców Polsce. Aparat stalinowskiej represji obstawił wszystkie ważne stanowiska osobami pochodzenia żydowskiego, czyli zaufanymi towarzyszami – bezwzględnymi i gotowymi na wszystko.

 

Przedwojenni i wojenni kolaboranci sowieccy, tacy jak: Antoni Alster, Feliks Aspis, Jakub Berman, Michał Bron, Juliusz Burgin, Leon Chajn, Tadeusz Diatłowicki, Józef Feldman , Alicja Graff, Kazimierz Graff, Juliusz Hibner, Witold Leder, Hilary Minc, Ryszard Nazarewicz, Zygmunt Okręt, Leon Rubinsztein, Józef Różański , Bernard Borys Schildhaus, Marian Spychalski, Ludwik Szenborn, Eugeniusz Szyr, Henryk Toruńczyk, Beniamin Wejsblech, Józef Wekselberg, Mieczysław Mietkowski, Julia Brystygirowa, Anatol Fejgin, Helena Wolińska i reszta święcili triumfy. Doczekali pełni władzy w majestacie prawa. Teraz mogli bezkarnie mścić się na narodzie polskim i ustanawiać własne prawa.

 

Rok 1968, był rokiem zatrzymania żydokomunistycznej ekspansji na Urzędy Państwowe, za sprawą tzw. „nagonki antyżydowskiej”. Wiele osób pochodzenia żydowskiego zmuszonych zostało opuścić kraj, wielu usunięto z prominentnych stanowisk. W istocie dziś potępiany Władysław Gomułka, okazał się dobroczyńcom i mężem opatrzności dla wielu żydokomunistycznych zbrodniarzy epoki stalinizmu. Uniknęli kary i w glorii „żyda tułacza” mogli osiedlić się w bogatym zachodnim kraju.

W istocie Gomułka wcale nie był antysemitą. Najlepszym tego dowodem jest to, że posiadał żonę pochodzenia żydowskiego.

 

Rok 1968, jest też rokiem wystąpień „studenckich” w których uczestniczyła również młodzież z rodzin żydowskich prominentów, odsuniętych od władzy. Pod wzniosłymi hasłami walki z komunistycznym aparatem kryła się u nich chęć odzyskania wpływów na losy kraju, utraconych przez ojców.

 

Lata siedemdziesiąte zeszłego stulecia, to okres zamrożenia stosunków PRL-Izrael, a co za tym idzie nie skrywanej przez ekipę Edwarda Gierka niechęci do osób pochodzenia żydowskiego. „Czerwona opozycja” pozostawała w uśpieniu.

 

Dopiero protesty robotnicze na wybrzeżu i powstanie „Solidarności” pozwoliły pokomunistycznej „koncesjonowanej opozycji” podczepić się pod znaczący, silny ruch. Z czasem osoby takie jak Geremek, Michnik, Kuroń przejęły faktyczną władzę nad politycznym skrzydłem związku.

Znów żydokomuna triumfowała.

Obrady „Okrągłego Stołu” przypieczętowały porozumienie „czerwonej opozycji” z „czerwoną władzą”.

Paradoksem jest, że Polska za sprawą dwóch ugrupowań o rodowodzie komunistycznym, odrzuciła komunizm.

 

Tyle historii wzajemnych, negatywnych stosunków Polsko-Żydowskich. Oczywiście istniały też przykłady wzajemnego działania i braterstwa broni. Niestety wspólna walka i pamięć o tym jest niemile widziana przez tych, którym zależy na ciągłym mąceniu i sianiu niepokojów.

 

Mam na myśli choćby wspólną walkę Armii Krajowej i Żydowskiego Związku Wojskowego z hitlerowcami w płonącym warszawskim Getcie – pomijaną z racji niepoprawności politycznej przez lewicowe lobby żydowskie.

Organizacje żydowskie wolą czcić lewacki ŻOB i zarzucać Polakom brak pomocy i wsparcia dla powstańców, niż pokazać wspólne działania i poświęcenie Polaków.

Niejako do rangi symbolu odwiecznych pretensji urasta ostatni dowódca ŻOB - Marek Edelman, nazywający nawet „faszystami” bohaterskich żołnierzy ŻZW.

 

Elie Wiesel autorytatywnie stwierdził kiedyś: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Nie czas się oburzać, ani pienić. Osobiście twierdzę, że w wypowiedzi „wielkiego syjonisty” jest sporo przesady. Wystarczy zwrócić uwagę, jak wielu mamy w kraju filosemitów, nałogowych czytelników „Gazety Wyborczej” czy obrońców „niezawisłości’ ŻIH.

 

A mówiąc całkiem serio, warto też spojrzeć na listę państw i liczbę obywateli uhonorowanych medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” nadawanym za ratowanie Żydów podczas hitlerowskiej okupacji.

Statystyki mówią same za siebie:

Polska: 6135 osób, Holandia: 4947 , Francja: 2991, Ukraina: 2246, Belgia: 1512, Litwa: 761, Węgry: 725, Białoruś: 602, Słowacja: 489, Niemcy: 460, Włochy: 468, Grecja: 282, Jugosławia (Serbia): 127, Rosja: 163, Czechy: 108.

 

Nie ujmując nikomu z bohaterstwa, dodam że „ze ścisłej czołówki” tylko w Polsce i na Ukrainie za ukrywanie Żyda groziła bezwzględnie kara śmierci.

 

Myślę jednak, że wyznawców Wiesela i wielbicieli ŻIH nie przekonają żadne statystyki. Dla nich Polak zawsze będzie antysemitą, a Polacy winni holocaustu i wszystkich zaraz dotykającym żydowski naród.

 

Oby takie uogólnienia nie weszły nam w krew, bo po głębszej analizie historycznej wzajemnych stosunków, można dojść do wniosku, że obecnie Żydzi nie mordują Polaków tylko dlatego, że nie mają ku temu możliwości. Bo faktycznie już nie mają.

Mają za to możliwości kłamania i oszukiwania. Co ŻIH skutecznie czyni.

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.