5 WILEŃSKA BRYGADA ARMII KRAJOWEJ („BRYGADA ŚMIERCI”)

 POLSKI ODDZIAŁ PARTYZANCKI OKRĘGU WILNO ARMII KRAJOWEJ

DOWÓDCA MJR ZYGMUNT SZENDZIELARZ „ŁUPASZKA”

 W okresie okupacji niemieckiej działała w wyjątkowo trudnych warunkach, mając przeciw sobie trzech wrogów – zarówno Niemców, ich litewskich sojuszników, jak i partyzantkę sowiecką. W lipcu 1944 r. brygada liczyła ok. 500 partyzantów.

Wiosną 1943 mjr Zygmunt Szendzielarz znalazł się w bezpośredniej dyspozycji Komendy Okręgu Wileńskiego AK, która pod koniec sierpnia tegoż roku oddelegowała go na dowódcę do pierwszego oddziału partyzanckiego AK na Wileńszczyźnie. Oddziałem tym dowodził wcześniej ppor. Antoni Burzyński ps. „Kmicic".

26 sierpnia doszło do podstępnego rozbrojenia i aresztowania sztabu „Kmicica" przez zgrupowanie partyzantów sowieckich. Ppor. Antoni Burzyński został zamordowany, natomiast jego partyzantów przesłuchano i podzielono na trzy grupy. Jedną z nich komuniści sobie podporządkowali.

Drugą 50-osobową grupę rozstrzelano. Na przełomie września i października 1943 r. oddział mjr. Szendzielarza liczył już około stu ludzi. Przyjął on nazwę 5 Wileńskiej Brygady AK, zwanej też nieoficjalnie „Brygadą Śmierci”. Brygada operowała na

płn – wsch. od Wilna, prowadząc walki zarówno z Niemcami i ich sojusznikami litewskimi, jak też i partyzantką sowiecką.

Adiutantem 5 Brygady w styczniu 1944 r. był ppor. Longin Wojciechowski "Ronin" natomiast sztab tworzyli:

 

- adiutant brygady – ppor. Longin Wojciechowski "Ronin"

 

- szef kancelarii – plut. Ludwik Waldek "Oran"

 

- łącznik – plut. Władysław Bejnar "Orszak"

 

- szef żandarmerii - Mieczysław Chojecki "Podbipięta"

 

- lekarz - Konstanty Pukianiec "Strumyk"

 

- kapelan - ks. Aleksander Grabowski "Ignacy"

 

Pododdziały tworzyli:

 

- dowódca 1 plutonu – por. Wiktor Wiącek "Rakoczy"

 

- dowódca 2 plutonu – Mieczysław Kitkiewicz "Kitek"

 

- dowódca 3 plutonu – Antoni Rymsza "Maks"

 

- dowódca 4 plutonu – ppor. Czesław Karol Kozłowski "Bohun" (jednocześnie przewodniczył sądowi wojskowemu 5 Brygady)

 

- dowódca 5 plutonu – pchor. Antoni Dubaniewicz "Żbik"

 

- dowódca plutonu kawalerii – por. Roman Bamburski "Dornik"

 Oddziały "Łupaszki" cechowała dyscyplina wojskowa. "Łupaszkowcy" zachowywali wojskowy sposób postępowania – meldowali się zgodnie z regulaminem oraz byli jednolicie i jednakowo umundurowani.

Dzień zaczynano i kończono modlitwą. Nad lewą górną kieszenią munduru wielu żołnierzy nosiło ryngraf z wizerunkiem Matki Boskiej Ostrobramskiej oraz godło Polski Białego Orła. Karano wszelkie naruszenia dyscypliny. Za żywność i nowe ubrania starano się natomiast płacić funduszami zdobytymi na jednostkach administracji komunistycznej.

25 stycznia "Łupaszka" uczestniczył w rozmowach we wsi Swejginie między przedstawicielami Okręgu Sarny AK i niemieckich władz wojskowych. W kolejnych rozmowach kilkanaście dni później mjr. Zygmunt Szendzielarz nie brał już udziału. Pomimo to w okresie tzw. Polski Ludowej niektórzy emigracyjni publicyści, nie posiadający żadnej wiedzy o tym bohaterze, a także komuniści w kraju, oskarżali „Łupaszkę" o kolaborację z Niemcami.

W drugiej połowie stycznia plutony prowadziły działania demonstracyjne w rejonach, gdzie zamieszkiwała ludność litewska i dominowała partyzantka sowiecka. Pluton „Rakoczego" dokonał przemarszu w rejon Michaliszki- Święciany- Podbrodzie, plutony "Maksa" i "Kitka" w rejony położone za jeziorem Miadzioł, aż do Królewszczyzny.

Partyzanci byli entuzjastycznie witani przez ludność miejscową. W naturalny sposób dokonały też powiększenia swoich składów. Nie obyło się też bez walk. Pluton "Kitka" stoczył potyczkę z Litwinami pod Żukojniami.

Pluton kawalerii zlikwidował posterunek policji litewskiej w Polanach. Pod koniec stycznia plutony zgrupowały się we wsi Worziany.

Rankiem 31 stycznia Niemcy zorganizowali lokalną operację antypartyzancką. 91 osobowy oddział niemiecko-ukraiński zaatakował przebywających w Worzianach polskich partyzantów.

Jednak dzięki przestrzeganiu przez dowódcę brygady zasady rozśrodkowania sił, 3 pluton "Maksa" z kolonii Worzeły – folwark Sosnówka i 2 pluton z Hadziłun uderzyły na przeciwnika od tyłu okrążając go.

Prawie trzygodzinna potyczka zakończyła się całkowitym zwycięstwem 5 Brygady. Straty niemieckie wyniosły łącznie 43 ludzi, zostało zabitych 2 oficerów, 9 podoficerów i 28 żołnierzy, 4 uznano za zaginionych. Straty strony polskiej, 16 partyzantów.

2 lutego na brygadę napadł ok. 1600 osobowy oddział partyzantki sowieckiej. Brygada pod ogniem zorganizowała przeprawę przez rzekę Stracza. Na drugim brzegu ubezpieczał przeprawę pluton „Rakoczego". Po zapadnięciu zmierzchu praktycznie cała brygada przeprawiła się przez rzekę i maszerując w kierunku Biała Woda oderwała się od wroga. Straty polskie w tej bitwie, 1 zabity, 1 utonął i 6 rannych, kilku trafiło do sowieckiej niewoli.

3 lutego przybył pod Radziusze na rozpoznanie Antoni Rymsza ps."Maks" ze swoją drużyną. W starciu z Sowietami poległo 3 polskich partyzantów, a jeden został ranny. Zdobyto 2 pepesze 1 kb oraz odebrano dwie furmanki z zagrabionym mieniem miejscowej ludności.

W drugiej połowie lutego  pluton "Rakoczego" operował w rejonie Sużan, pozostałe plutony brygady stacjonowały we wsi Jasień na wschód od Kiemieliszek. W tym okresie doszło do niedużych starć z sowiecką partyzantką w Suproniętach, Jasieniu, Polanach, Straczy i Niestaniszkach.

W Niestaniszkach została stoczona walka z oddziałem sowieckich spadochroniarzy. a pluton "Kitka" rozbroił i zlikwidował 30-osobowy posterunek żandarmerii niemieckiej w Żukojni Strackiej, a pluton "Maksa" posterunek litewskiej policji w Polanach koło Kiemieliszek. W akcjach tych brygada zdobyła dużo broni. Pod koniec lutego liczyła już ponad 300 osób.

Na początku kwietnia 1944 r. po odprawie w komendzie Okręgu, Zygmunt Szendzielarz został przypadkowo aresztowany u swojej teściowej przez Litwinów, którzy przekazali go władzom niemieckim.

Niemcy zaproponowali mu wówczas zaniechanie walk i wspólną akcję przeciwko sowieckiej partyzantce, a w zamian dostawy uzbrojenia. Mjr Zygmunt Szendzielarz odmówił, zasłaniając się brakiem pełnomocnictw do czynienia tego typu ustaleń. Pod koniec kwietnia został zwolniony, najprawdopodobniej przez samych Niemców, którzy potraktowali ten gest jako akt dobrej woli wobec komendy Okręgu, mając na względzie nawiązanie ponownych kontaktów.

Po akcji "Burza" w lipcu 1944 r. część żołnierzy 5 Brygady zdołała przedostać się za "linię Curzona", na teren tzw. Polski Lubelskiej, gdzie pod rozkazami mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" kontynuowała działalność niepodległościową jeszcze przez wiele lat po wojnie.

Danuta Siedzikówna (Inka), była sanitariuszką 4. szwadronu odtworzonej na Białostocczyźnie 5 Wileńskiej Brygady AK.

Mjr Zygmunt Szendzielarz z resztkami Brygady podporządkował się

20 września 1944 r. komendantowi Okręgu Białostockiego AK ppłk. Władysławowi Liniarskiemu ps. "Mścisław". Ten nakazał "Łupaszce" trwać w Puszczy Białowieskiej i organizować kadrowy oddział z rozbitków z nowogródzkich i wileńskich oddziałów AK.

Mjr "Łupaszka" otrzymał funkcję „dowódcy partyzantki" w Komendzie Białostockiego Okręgu Armii Krajowej - Armii Krajowej Obywatelskiej (AK-AKO). Jego kompetencje polegały na dowodzeniu 5 Brygadą, będącą oddziałem dyspozycyjnym Komendy Okręgu AK-AKO.

 Struktura odtworzonej 5 Wileńskiej Brygady AK przedstawiała się następująco:

 

- dowódca – mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka",

 

- zastępca dowódcy – por. Leon Lech Beynar "Nowina",

 

- adiutant – por. Jerzy Jezierski "Stefan",

 

- d-ca 1 szwadronu – por. Zygmunt Błażejewicz "Zygmunt",

 

- d-ca 2 szwadronu – ppor. Romuald Rajs "Bury",

 

- d-ca 1 kompanii szturmowej – por. Jan Mazur "Piast",

 

- d-ca 4 szwadronu – por. Marian Pluciński "Mścisław",

 

- d-ca drużyny podoficerskiej – ppor. Jan Zaleski "Zaja".

 

Powojenny etap działalności 5 Brygady można podzielić na kilka wyraźnych podokresów:

 

- okres "białostocki" (1945),

 

- okres "pomorsko-mazurski" (1946),

 

- okres "podlaski" (1946-1949, w szczątkowej formie do 1952).

 W kwietniu 1945 r. Zygmunt Szendzielarz wznowił działania zbrojne.

Odtworzona przez Zygmunta Szendzielarza 5 Brygada Wileńska liczyła w szczytowym okresie rozwoju tj. latem 1945, 250 żołnierzy, 3 szwadrony, kompanię szturmową oraz drużynę podoficerską. Wykonała kilkadziesiąt akcji przeciw NKWD oraz UBP, Milicji Obywatelskiej oraz KBW. Była uznawana za jeden z najgroźniejszych i najskuteczniejszych oddziałów podziemia antykomunistycznego na terenie Białostocczyzny.

W tym okresie wchodziła w skład Armii Krajowej Obywatelskiej.

W początkach września 1945 r. na rozkaz Komendy Okręgu Białostockiego AKO wydany w związku z zarządzoną przez Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj (DSZ) akcją „rozładowywania lasów" polecił rozformować 5 Brygadę Wileńską. Demobilizacja trwała niecały miesiąc. W polu pozostał oddział kadrowy 1 szwadronu, na bazie którego wkrótce potem sformowano 6 Wileńską Brygadę.

U schyłku 1945 roku, już po częściowej demobilizacji, mjr Zygmunt Szendzielarz nawiązał ponownie kontakt z Komendą Okręgu Sarny AK, odtwarzającym się po ewakuacji z rodzinnych stron już głównie na nowych terenach centralnej Polski oraz Pomorza.

Mjr "Łupaszka” bez wahania zgodził się odtworzyć oddziały. W ten sposób powstały właściwie dwa zgrupowania. Na Pomorzu przyjęły nazwę 5. Wileńskiej Brygady,. zaś na Białostocczyźnie 6. Wileńskiej Brygady. Akcje przeciwko systemowi komunistycznemu na Pomorzu zaczęły się w kwietniu 1946 r.

W połowie sierpnia 1946 r. mjr Szendzielarz, mając na względzie coraz silniejsze nasycenie terenu siłami komunistycznymi, podjął decyzję przejścia w rejon Białegostoku w celu połączenia się z 6. Brygadą.

Udało mu się to dopiero w połowie października i tylko z siłami szwadronu „Lufy". Pozostałe dwa szwadrony pozostały na miejscu i rozformowały się w połowie listopada 1946 r.

Najprawdopodobniej w grudniu mjr Zygmunt Szendzielarz otrzymał od ministra BP Stanisława Radkiewicza list, w którym ten nakłaniał "Łupaszkę" do rozwiązania oddziałów. W zamian obiecywał możliwość swobodnego opuszczenia Polski. Urząd Bezpieczeństwa ponawiał próby kontaktu także w marcu i kwietniu 1947.

Do czerwca 1948 UB rozpracował i rozbił Okręg Wileński AK, a 30 czerwca 1948 r. w Osielcu pod Zakopanem został aresztowany sam mjr Zygmunt Szendzielarz. Natychmiast po aresztowaniu "Łupaszki" został przewieziony do Warszawy i osadzony w więzieniu mokotowskim przy ul. Rakowieckiej. Przebywał tam do 8 lutego 1951 (w sumie 2,5 roku).

23 października 1950 r. rozpoczął się proces b. członków Wileńskiego Okręgu AK, w którym oskarżeni zostali: ppłk Antoni Olechnowicz, kpt. Henryk Borowski ps. "Trzmiel", mjr Zygmunt Szendzielarz, ppor. Lucjan Minkiewicz ps. "Wiktor", Lidia Lwow ps. "Lala", Wanda Minkiewicz ps. "Danka". Wszyscy, oprócz kobiet, zostali skazani 2 listopada 1950 przez sędziego Mieczysława Widaja na wielokrotną karę śmierci. Wyrok wykonano 8 lutego 1951 w więzieniu na Mokotowie.

Podczas całej swojej działalności oddziały 5. Wileńskiej Brygady AK wykonały ponad 230 akcji, z tego większość na terytorium Borów Tucholskich. Na terytorium województwa gdańskiego w 1946 zlikwidowały 39 osób, w tym 18 funkcjonariuszy bezpieki. Pozostali to konfidenci UB, milicjanci oraz żołnierze, którzy polegli w walkach ze poszczególnymi szwadronami.

Akcje te niemal sparaliżowały komunistyczną władzę na tych terenach, mimo jej blisko 100-krotnej przewagi liczebnej.

Znany polski historyk i publicysta Paweł Jasienica (prawdziwe nazwisko: Leon Lech Beynar), w czasie II Wojny Światowej oficer Armii Krajowej, od jesieni 1944 r. po dezercji z LWP był żołnierzem 5 Wileńskiej Brygady AK, a przez pewien czas adiutantem samego dowódcy mjr Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Ranny w lipcu 1945 r. opuścił brygadę i uniknął losu większości jej oficerów skazanych na karę śmierci. Jednak podczas tzw. wypadków marcowych w 1968 r. władza PRL z Gomułką na czele oskarżała go o liczne morderstwa na zlecenie „Łupaszki" na obszarze Białostocczyzny oraz Podlasia.

Bohaterowie tamtych dni byli młodymi ludźmi, wychowani w patriotycznych rodzinach. Nie wahali się rzucić swego życia na stos – jak czynili to ich dziadowie i ojcowie. Ramię w ramię walczyli z okupantami niemieckimi i sowieckimi..

Po wojnie znów chwycili za broń, by stawić czoła sowieckiemu okupantowi.

Walcząc z NKWD i UB ginęli w lasach lub z wycieńczenia w ubeckich katowniach. Ich ciała wdeptywano w ziemię, rzucano krukom na pożarcie.

Wielu z nich do dziś nie ma godnego pochówku, nawet wspomnień. Historiografia tamtych dni, tamtych wydarzeń praktycznie nie istnieje, wymazano ich z kart podręczników historii, ich pamięć żyła jedynie we wspomnieniach tych którzy przeżyli. Komunistyczna propaganda nazywała ich zdrajcami Ojczyzny, zaplutymi karłami reakcji, wyrzutkami społeczeństwa.

W Prochowicach do dziś mieszka żona jednego z bohaterów tamtych dni Aldona Rymsza; nigdy nie zapomni swego męża, Antoniego Rymszy „Maksa”, który był prawą ręką majora „Łupaszki”.

Byłam bojową dziewczyną – nieskromnie wspomina pani Aldona. - Człowiek był młody i niczego się nie baliśmy. Byłam sanitariuszką, patrzyłam na ludzką krew, widziałam jak umierają moi koledzy, jak od kul giną ich dziewczyny i żony, ale zawsze wierzyłam, że sama przeżyję te potworne czasy.

 Oboje wierzyli, że przyjdzie im żyć w wolnej i niepodległej Polsce. Stało się inaczej. W 1945 r. już z mężem Antonim po rozwiązaniu Armii Krajowej ukrywała się pod nazwiskiem Wojtkowska. W 1946 r. ubecy aresztowali ją i zamknęli w więzieniu, gdzie mimo ciąży była bita i torturowana. Na mocy amnestii pani Aldona opuściła więzienne mury i wraz z mężem wyjechali do Gdańska.

Antoni Rymsza nie porzucił broni. Nigdy nie pogodził się z sowiecką okupacją

po 1945 r. Był zastępcą osławionego majora Zygmunta Szyndzielarza „Łupaszki”

z 5 Brygady Wileńskiej Armii Krajowej. Ale mimo to uwierzył w komunistyczną propagandę gwarantującą ukrywającym się AK-owcom amnestię. Po ujawnieniu się, w sierpniu 1948 r. został aresztowany przez UB. Legnicki trybunał wojenny pod sowieckimi rządami skazał go na karę śmierci. Ale wspaniałomyślnie został ułaskawiony dostając w zamian 25 lat morderczego łagru. Rymszę wraz z innymi

AK-owcami wywieziono na daleką Kołymę. Feliks Milan, który trzy lata był towarzyszem Rymszy z obozowego baraku tak go wspominał po latach:

„Byłem jednym z najmłodszych w całym obozie. Pracowaliśmy w jednej brygadzie, mieszkaliśmy w tym samym baraku. Taka sytuacja zbliża ludzi. Pozwala poznać drugiego człowieka do głębi. Maks zawsze był mi podporą w trudnych chwilach przetrwania. Wspominam go, jako prawego, szlachetnego oficera i człowieka”.

Po zesłaniu męża na Kołymę, pani Aldona wraz z nieżyjącym już dziś synem Wiesławem, zamieszkała w Prochowicach podejmując pracę jako kierownik żłobka wierząc, że mąż przeżyje kołymskie piekło.

Aldona Rymsza odchodziła od zmysłów. Pisała do obozu, ale od męża nie było żadnej odpowiedzi. Postanowiła w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Po jedenastu latach katorżniczej niewoli Maks wyszedł na wolność. Zmarł 4 lipca 1994 r. w Gdańsku. Został pochowany w Prochowicach z należnymi mu wojskowymi honorami.

 Dokumenty, źródła, cytaty:

 http://www.info-pc.home.pl/whatfor/baza/zw_5_6_bryg_wil.htm

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Zygmunt_Szendzielarz

 http://pl.wikipedia.org/wiki/5_Wile%C5%84ska_Brygada_AK