ORLĘTA LWOWSKIE

PRZESŁAŁ EDWARD DUSZA 20 WRZEŚNIA 2018 R.

 Znaczący udział w kreowaniu legendy lwowskich Orląt mieli również malarze, rysownicy, ilustratorzy książek. Bodaj najbardziej znany obraz pt. "Orlęta w walce" namalował Wojciech Kossak. Wykorzystał tam scenerię cmentarza Łyczakowskiego, gdzie za pomnikami i nagrobkami broni się grupa młodzieży. Obraz ten upowszechniano w tysiącach widokówek. Równie sławny był tryptyk Stanisława Kaczora-Batowskiego "Bój o Persenkówkę".

W latach 1919-1920 Janina Mogiła-Stankiewiczówna namalowała cykl pt. "Obrona Lwowa", w którym najbardziej znane były obrazy "Cmentarzyk Politechniki w listopadzie 1918 r.", "Duchy cmentarza" i "Pogrzeb lotnika". Artystka, mieszkająca w pobliżu głównego gmachu Politechniki, z okien swej pracowni patrzyła na dramaty, jakie rozgrywały się na małym, prowizorycznym cmentarzyku umieszczonym w ogrodzie Politechniki. Często - pisała w komentarzu do wystawy swych obrazów - łzy przesłaniały mi widok, gdyż do uszu moich dolatywały jęki i cichy płacz żon, matek, sióstr, które grzebały swoich najdroższych. W oczach moich matka bohatera, wśród gradu kul i błysków szrapneli pękających w powietrzu, odgrzebywała zmarzniętą ziemię - dla syna - na wieczny spoczynek. Nigdy nie zapomnę chwil męki, rozpaczy i dumy z ofiar tych najmłodszych. Obraz ten jest częścią całego cyklu.

Popularnością cieszyły się również ilustracje książkowe Kamila Mackiewicza do opowiadań z tomu "Orlęta" Artura Schroedera i Michała Sozańskiego, zwłaszcza "Wypad z Kadeckiej Szkoły".

W 1934 r. profesor Uniwersytetu im. Jana Kazimierza Stanisław Łempicki wystąpił z propozycją, aby miasto zamówiło u Wojciecha Kossaka "Panoramę Orląt Lwowskich" i wspólnie z prof. Tadeuszem Obmińskim sugerował, aby umieścić ją w Baszcie Prochowej. Miały to być nowe lwowskie Racławice. Sens takiego dzieła - pisał Łempicki - będzie na wskroś pozytywny. Bo nie chodzi tutaj o poruszanie starych ran walki bratobójczej dwóch bliskich sobie narodów, nie chodzi o odbliźnianie starych blizn polsko-ukraińskich ani o drażnienie ambicji narodowych Ukraińców, od czego jesteśmy jak najdalsi. Duszy dzisiejszego Polaka-państwowca powinna być obca wszelka negacja, wszelkie uczucie nienawiści. Czyn Orląt Lwowskich jest dla nas - bez względu na partnera krwawych lecz nieszczęsnych walk - przejawem najpiękniejszym czystego bohaterstwa i heroicznego poświęcenia dla Ojczyzny. Przejdzie on do ideowej historii polskiej w tej samej jasnej, prawie legendarnej aureoli, jak niegdyś obrona Jasnej Góry: wszakże mówiąc o tamtej obronie widzimy dzisiaj tylko Cudowny Obraz Częstochowski, i Kordeckiego, i obrońców, i nawet herosów sienkiewiczowskiego "Potopu" - a nie pamiętamy prawie o Szwedach, nie czujemy do nich żadnej dziejowej abominacji. Czyn Orląt Lwowskich - to niesłychanie ważny moment wychowawczy , pedagogiczny dla całych pokoleń dzisiejszej i przyszłej młodzieży, to wielki przykład, wielkie exemplum historyczne, które ma nauczać patriotyzmu i poświęcenia idealnego i żołnierskiego hartu, które - jak przepiękny rozdział z polskiego Plutarcha i z polskiego Amicisa - ma porywać ku naśladowaniu.

Pomysłu tego nie zrealizowano. W Baszcie Prochowej władze miejskie skłonne były umieścić plastyczną panoramę Lwowa, wykonywaną przez Janusza Witwickiego.

Zmierzając do ogólnej konkluzji można stwierdzić, iż legenda Orląt Lwowskich, czerpiąca swą siłę z autentyzmu wydarzeń historycznych, miała niezwykłą, magnetyzującą moc i znakomicie służyła wychowaniu patriotycznemu nie tylko w mieście, które uchodziło za kresową strażnicę. Ostatniemu pokoleniu, zrodzonemu w niewoli, marzyły się bohaterskie boje Kmicica, Wołodyjowskiego, Podbipięty, Kozietulskiego, Sułkowskiego, Ordona, Sowińskiego. Młodzież kształcona na tych ideałach w chwili gwałtownego, zaskakującego zagrożenia dla polskości Lwowa, postanowiła w naturalny sposób odwołać się do tradycji obrony Częstochowy, Zbaraża, Kamieńca, i błyskawicznie zmieniła się w żołnierzy sprawy narodowej, skandujących "Nie damy ziemi skąd nasz ród".

I oto kilkunastoletni gimnazjalista, który jeszcze niedawno bał się ciemnego pokoju, "dwójek pana profesora", przepadał za łakociami, z niechęcią opuszczał ciepły pokój w jesienno-zimowe chłody, decydował się na udział w prawdziwym boju, gdzie płaci się krwią i bólem. Nocami na przenikliwym wietrze, w listopadowej zadymce, w kałuży błota, głodny, zziębnięty, trwał na placówce zasypywanej pociskami. Na Cytadeli i Górze Stracenia, w Ogrodzie Pojezuickim i przy szkole Henryka Sienkiewicza, pod Sejmem i przed Politechniką, na ulicy Bema i pod Pocztą plamił bruk swą krwią, był nieustępliwy, ofiarny i wielki duchem. Początkowo niemal gołymi rękoma, potem karabinem często wyższym od siebie i bardzo ciężkim, zdobywał kulomioty, automobile, działa, amunicję i walczył nierzadko pod oknami rodziców, których chciał wyzwolić.

Historię Orląt Lwowskich w niezwykły sposób utrwalił też słynny Cmentarz Obrońców Lwowa, część Cmentarza Łyczakowskiego, na zboczu Pohulanki - unikat w skali europejskiej, panteon pamięci narodowej o młodocianych bohaterach, pełen zadziwiających budowli i pomników oraz fantazyjnej roślinności, cmentarz-park - polskie Campo Santo. Jego profanacja rozciągnięta na dziesięciolecia - prawem paradoksu - wbrew pragnieniom profanów, ugruntowała mit o czynie kolegów Jurka Bitschana.

 W 28 lat później, 1 sierpnia 1944 r. w Orlęta Lwowskie wcielily się Orlęta Warszawskie.