DZIAŁALNOŚĆ KGB  W POLSCE ROSYJSKA AGENTURA

 Za największy rozkład systemu imperialnego  Sowieci uważają rozpad ZSRS. Część narodu rosyjskiego sprzyja odrodzeniu imperializmu „Kraju Rad”, zresztą nie tylko stąd bierze się buta Putina.

Rządzące Polską z krwią na rękach putinowskie marionetki  nie są w stanie zatrzymać prawdy.  Nie ma zbrodni doskonałej. Ale póki co, zagraża światu  sowiecki imperializm !!! Równolegle Polsce zagraża  odbudowa sowieckiego imperium totalitarnego dawnych republik sowieckich - Ukrainy, Białorusi, (zresztą już jest !), państw nadbałtyckich, etc.

Zachód pobrzękuje szabelką podobnie jak czynił to przed wrześniem 1939 roku, gdy w marcu 1938 r. dopuścił do anschlussu Austrii, a układem monachijskim (dyktat monachijski) – zostało zawarte porozumienie  na konferencji w Monachium w dniach 29–30 września 1938 pomiędzy Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią i Francją, przy nieobecności Czechosłowacji, pomimo że jej terytorium i suwerenność nad nim były przedmiotem konferencji. Zachód oddał Hitlerowi Czechy i skompromitował się przed światem w Monachium. Potem nastąpiła „przyjacielska” dla Polski Jałta, poprzedzona „bratnimi” krokami w Teheranie i Poczdamie. Wszystkie te „politycznie wyważone” kroki zaowocowały  III wojną światową, w której zginęły miliony ludzi w ludobójstwie (genocide) zamordowani przez Stalina i Hitlera.

Do dzisiaj Polacy odczuwają ów „braterski” uścisk, który przyniósł Polsce 50 lat okupacji sowieckiej i trwający latami po okrągłostołowy michnikowski post komunizm.

Historia często się powtarza. W chwili obecnej rozpoczęcie III odsłony wojny światowej przybliża się w postępie geometrycznym. Podobnie jak w Monachium w 1938 roku „łagodzono” Hitlera, tak dzisiaj telewidzom pokazuje się na papierku (w telewizji), jakie to sprzymierzone siły staną za Polską przy jej granicy z Ukrainą.

Pokazuje się w telewizji  Polakom skumulowane  ikony państw NATO w jednym szeregu - USA, Francja, Niemcy, Wielka Brytania, ze swoimi sztandarami, a  dowodzący tymi armiami znajdują się gdzieś…  tam.

A tymczasem życie toczy się rozpoczętą  sowiecką bandycką agresją imperialną

poprzebieranych bandziorów (dzisiaj  na Krymie, jutro w Polsce).

Nikt nie reaguje, za wyjątkiem grupy politykierów pod nacjonalistycznymi, faszystowskimi, antysemickimi, banderowskimi sztandarami Ołeha Tiahnyboka i Jurija Szuchewycza  z durnowatymi przemówieniami Tuska w tle, wnoszącymi tyle do ekspansji sowieckiej na byłe republiki sowieckie co gen. Tatiana Anodina z „geniuszami” lotniczymi Maciejem Laskiem i podnóżkiem  tuskowym Jerzym Millerem do rozwikłania smoleńskiej zbrodni.

Regularne wojska sowieckie  nie przebierają się już za bandytów, czy innych rzezimiechów, dodatkowo poruszających się nieoznakowanymi pojazdami. Uże nie nada, kak zdes samyje duraki.

Ukraińskie wojsko nie reaguje. Górują śpiewy prorosyjskiej ludności Krymu. Majdan to wielka prowokacja tych samych służb co już wykazała historia. Tymczasem różne tuski, komoruskie, bieńkowskie każą nam duchowo i finansowo wspierać Ukraińców, nie zwracając uwagi na ich protoplastów wznoszonych dzisiaj pod niebiosa, tak, tak, tych samych zbirów, którzy ucinali naszym dzieciom genitalia, a ciężarne kobiety krzyżowali na ościeżach drzwiowych lub okiennych.

”Lachy za San” „Smert Lachom” rozlega się dzisiaj wrzask na lwowskich ulicach. Nie ma przepraszam, są komoruskie i donkowe „znamiona” ludobójstwa. 27 grudnia 2013 roku powiedziałem to przed mikrofonami Radia „Kurier” Chicago. Jakoś nie było protestów.  Czy Ukraina pomogłaby Polsce w podobnej sytuacji? Na pewno  zabraliby jeszcze ziemie polskie po Kraków, zgodnie  z ich żądaniami  przynależność do ukraińskiego terytorium etnograficznego OUN określa w sposób arbitralny:

 

Chodzi o państwo obszarze 1.200.000 km kwadratowych, sięgające od "KRYNICY W KRAKOWSKIEM NA ZACHODZIE DO GRANIC CZECZENII NA WSCHODZIE. WEDŁUG OCEN OUN, W SKŁAD OBECNIE ISTNIEJĄCEGO PAŃSTWA UKRAIŃSKIEGO MAJĄ BYĆ WŁĄCZONE TERYTORIA NALEŻĄCE OBECNIE DO POLSKI /PODLASIE, CHEŁMSZCZYZNA ŁEMKOWSZCZYZNA, NADSANIE/" /wg. Wiktora Poliszczuka "Ludobójstwo nagrodzone"-Toronto 2003 - Oakville, ON, Canada, L6J 6S7/.

W systemie sowieckim agenturalność jest dziedziczna, a w postkomunizmie zapewnia karierę.

Czy ktokolwiek z polskiego rządu miał informacje o planach podpisania polsko-rosyjskiego memorandum dotyczącego budowy drugiej nitki gazociągu Jamalskiego? Jak to możliwe, iż kluczowe dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego porozumienia zostały zawarte bez wiedzy polskiego rządu? O czym to świadczy?  Czy znajdujemy się w pełnym władaniu sowieckich służb ? Czy istnieją polskie niezależne służby bezpieczeństwa wewnętrznego?

Powszechnie znane są graniczące z ludobójstwem sowieckie próby aneksji sąsiadów, „wykrywany” czeczeński, czy gruziński „terroryzm”, „nielegalni” szpiedzy „razwiedki”, sowieccy, czy rosyjscy, wcielający się w tożsamość obywateli krajów zachodnich, zresztą traktowani przez administracje Zachodu, jako zbiór sensacyjnych wymysłów.

Są dokonywane przez służby rosyjskie mordy „niewygodnych”  dziennikarzy, polityków, czy też byłych członków KGB. Czy również w Polsce, poprzez „samobójstwa”?

Co uczyniły polskie (?) służby przed 10 kwietnia 2010 roku dla zapobieżenia i tuż po tej dacie dla ustalenia przyczyn „katastrofy” smoleńskiej?

Do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie trafiło zawiadomienie posłów Prawa i Sprawiedliwości dotyczące nieprawidłowości w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego (SKW).

Pod koniec maja 2013 roku zawiadomienie dotyczące m.in. ukrywania przez szefa SKW  gen. Janusza Noska współpracy z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB) skierowali do prokuratora generalnego posłowie PIS Antoni Macierewicz i Marek Opioła.

13 czerwca ich wniosek został przekazany przez Prokuraturę Generalną do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Tam zapadła decyzja, że ostatecznie jego rozpatrzeniem zajmie się Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

„Uznaliśmy, że to zadanie dla prokuratury wojskowej, a nie powszechnej. Zawiadomienie zostanie jej przekazane w najbliższych dniach – powiedział „Dziennikowi Polskiemu” 19 czerwca 2013 r. prok. Zbigniew Jaskulski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie”.

We wniosku stwierdzono m.in. że SKW bez wiedzy rządu zacieśnia współpracę z Rosjanami, co skutkowało m.in. niezapewnieniem osłony kontrwywiadowczej remontowi TU-154M w Rosji, czy brakiem działań weryfikujących autentyczność  przekazanych SKW przez współpracowników rosyjskich służb materiałów dotyczących katastrofy smoleńskiej.

Posłowie zwracają również uwagę m.in. na możliwość dostępu  FSB  do tajemnic państwowych (zaakceptowanie przez kontrwywiad rosyjskich satelitów do przesyłania danych w Afganistanie, budowa niejawnego kanału łączności z rosyjskim służbami i t. p.).

 

Ciekawie na ten temat wypowiada się Jacek Przybylski „Szpiegowski spektakl Kremla” „Do Rzeczy” (27 maja 2013 r. ):

 

„Władze Rosji pierwszy raz od dekady wydaliły z kraju amerykańskiego dyplomatę, publicznie oskarżając go o szpiegostwo. Kilka dni temu rosyjski generał chwalił się też ujęciem agentów z Polski i Wielkiej Brytanii.

 

Wyrzucenie z kraju szpiegów obcego wywiadu to rutynowa działalność służb. Najczęściej wrogi agent najpierw długo śledzony jest przez „cienie” z kontrwywiadu, a następnie w dogodnym dla władz momencie oficjalnie zatrzymywany i wzywany do opuszczenia kraju. Nakryty szpieg pakuje wówczas manatki i znika, a media o całej sprawie nie maja bladego pojęcia. Jednak gdy w połowie maja amerykański dyplomata niskiej rangi próbował zwerbować człowieka rosyjskich służb, Kreml rozpoczął głośny medialny spektakl.

Władze ujawniły mediom zarówno wiadomość o schwytaniu agenta jak i jego tożsamość. Według funkcjonariuszy FSB (następców KGB) to Ryan Christopher Fogle, trzeci sekretarz w sekcji politycznej ambasady USA w Moskwie. 

Dziennikarze otrzymali też film z zatrzymania (wyglądający jak amatorski zwiastun szpiegowskiego filmu), a także wiele zdjęć domniemanego szpiega ( np. gdy w blond peruce obezwładniony leży na ulicy).

Rosjanie pokazali też światu fotografie podmiotów , które rzekomy agent CIA miał ponoć przy sobie, gdy wpadł w pułapkę kontrwywiadu. Te ostatnie bardzo rozczarowały jednak wszystkich, chcących podejrzeć ultranowoczesne zabawki agentów największego mocarstwa świata w XXI w.

 

 BOND W WERSJI RETRO

 

Wśród sfotografowanych gadżetów agenta Fogle’a znalazły się m.in. dwie peruki, zestaw do makijażu, papierowa mapa Moskwy, latarka, kompas, notatnik, bardzo stary telefon komórkowy, kilka par okularów przeciwsłonecznych, dwa noże, zapalniczka, baterie, dokumenty oraz plik banknotów o łącznej wartości 130 tysięcy dolarów amerykańskich. 

„To zaliczka od kogoś, kto jest pod ogromnym wrażeniem twojego profesjonalizmu i kto bardzo ceniłby współpracę z tobą w przyszłości. Twoje bezpieczeństwo jest dla nas ważne. Właśnie dlatego wybraliśmy tę formę skontaktowania się z tobą”

- czytamy w liście, który według FSB znaleziono przy rzekomym szpiegu.

List do potencjalnego informatora zawiera też konkretną ofertę: 100 tys. dolarów za rozmowę ( więcej, jeśli informator zgodzi się odpowiedzieć na konkretne pytania).

„Dodatkowo możemy zaoferować do miliona dolarów rocznie za długoterminową współpracę plus extra premie, jeśli otrzymalibyśmy jakieś przydatne informacje” – czytamy.

List zawiera także szczegółową instrukcję dla potencjonalnego pracownika, gdzie i jak stworzyć anonimowe konto na - (gmail. com), które służyłoby do przyszłych kontaktów, wraz z ostrzeżeniem, aby przy rejestracji nowej skrzynki pocztowej nie podawać prawdziwych danych ( np. numeru telefonu komórkowego czy innych adresów poczty elektronicznej), a także by do rejestracji konta użyć najlepiej zupełnie nowego urządzenia (np. netbooka, czy tabletu) kupionego oczywiście za gotówkę.

„Kiedy zarejestrujesz już nowe konto, prześlij wiadomość na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.  .

 Dokładnie tydzień  później sprawdź skrzynkę,  aby odebrać naszą odpowiedź”. Instrukcja kończy się słowami: „Czekamy z niecierpliwością na współpracę z tobą w najbliższej przyszłości. Twoi przyjaciele”.

Po krótkim zatrzymaniu w siedzibie FSB rzekomy szpieg został odwieziony do ambasady USA.

Władze w Moskwie uznały go za persona non grata i zakazały opuszczenia Rosji. Amerykański ambasador został zaś wezwany na dywanik do moskiewskiego MSZ.

Amerykanie nie skomentowali oficjalnie rewelacji rosyjskich służb. Rzecznik Departamentu Stanu Patrick Ventrell potwierdził jedynie, że pracownik ambasady USA został na krótko zatrzymany i wypuszczony.

Taki komunikat nie dziwi. Analitycy nie mogą jednak zrozumieć, po co Amerykanie dysponujący technologią, która pozwala likwidować wrogów za pomocą dronów na odludnych terenach Pakistanu, mieliby wysyłać na moskiewską misję agenta z kompasem w ręku i peruką na głowie?

 

ZAWSTYDZIĆ CIA

 

 - Prezydent Putin może wykorzystać skandal szpiegowski do celów politycznych. Dzięki niemu może przekonywać, że bezpieczeństwo Rosji nadal zagrożone jest przez agentów z USA i z innych zachodnich krajów, ale rząd działa skutecznie i wszelkich wrogów wykrywa – mówi „Do Rzeczy” Piotr Kościński, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Władimir Putin już wcześniej oskarżał USA o wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Rosji. Władze na Kremlu wielokrotnie przedstawiały tez członków opozycji jako marionetki w rękach USA, a kilka miesięcy temu zaostrzyły działania wobec organizacji pozarządowych otrzymujących pomoc z zagranicy.

Według „Izwiestii” rosyjscy prokuratorzy uznali nawet ostatnio Centrum Lewady – niezależną pracownię badania opinii publicznej – za „zagranicznego agenta”. 

Fiodor Łukianow redaktor naczelny pisma „Rosja w Polityce Globalnej” wątpi jednak, jakoby za nowym skandalem szpiegowskim stał ukryty cel ogrania czegoś przez Kreml na krajowej scenie politycznej.

- Nie sądzę, by Putin potrzebował dodatkowego argumentu do przekonania opinii publicznej w Rosji o zagrożeniu ze strony Ameryki.

Po prostu  w styczniu nasze służby złapały i wyrzuciły z Rosji amerykańskiego szpiega bez żadnego szumu w mediach. Ponieważ Amerykanie szybko znów spróbowali zwerbować rosyjskiego informatora, członkowie kontrwywiadu naprawdę się wściekli i nagłośnili sprawę, aby wzmocnić presje na Stany Zjednoczone – tłumaczy „Do Rzeczy” Łukianow, dodając, że władze skorzystały z okazji, by nieco sarkastycznie ukazać Rosjanom przestarzałe amerykańskie technologie szpiegowskie.

Zdaniem analityka waszyngtońskiej Heritage Foundation niezadowolenie  z aktywności wywiadu USA na terenie Rosji władze w Moskwie wykorzystały sprawę Fogle’a  do zawstydzenia CIA.

– Przypuszczam, że po wyrzuceniu pierwszego domniemanego agenta nadal próbowaliśmy rekrutować oficerów rosyjskiego wywiadu. Pełna teatralnych gestów relacja z zatrzymana była więc formą powiedzenia „już wystarczy”- tłumaczył Brookes.

Coś może być na rzeczy. Jeden z członków rosyjskich służb żalił się bowiem ostatnio  dziennikarzom „Russia Today” na „bezczelne” zachowanie agentów CIA, którzy przekroczyli wszelkie granice przyzwoitości w szpiegowskim fachu.

 

 

 „SZPIEGOWSKI SPEKTAKL KREMLA” c.d. Jacek Przybylski „Do Rzeczy” (27 maja 2013 r. ):

„Oficer FSB zdradził też dziennikarzom, że Fogle był śledzony od początku pobytu w Moskwie, czyli od 2011 roku.

Gdyby jednak ludzie z FSB naprawdę uważali 29-latka z USA za poważne zagrożenie, to nie aresztowaliby go tak szybko, tylko pozwoliliby  mu uwierzyć, iż naprawdę zwerbował podwójnego agenta, przez lata inkasowaliby sowite amerykańskie honoraria i skrupulatnie korzystaliby z informacji o tym, o co pyta CIA.

A kogo chciała pytać? Według Rosjan Fogle próbował skusić do współpracy oficera FSB , specjalizującego się w sprawach Kaukazu Północnego – regionu, którym, zwłaszcza po przeprowadzonych przez dwóch Czeczenów zamachach w Bostonie, USA szczególnie się interesują. 

Początkowo nie mogliśmy uwierzyć, że takie zachowanie w ogóle może mieć miejsce, ponieważ, jak dobrze wiecie, ostatnio FSB  bardzo aktywnie pomagało w śledztwie dotyczącym zamachów bombowych w Bostonie – tymi słowami  strofował po rosyjsku amerykańskich przełożonych Fogle’a , którzy zostali wezwani do złapanego kolegi.

 

Czy macie jakieś pytania dotyczące tego, co wam pokazaliśmy? – pyta nauczycielskim tonem Rosjanin, kończąc kilkuminutową karcącą mowę, a zmieszani Amerykanie nerwowo zerkając na siebie, tylko kręcą głowami. Taki obrazek  musiał w Rosji spodobać się wielu przeciwnikom imperialistycznego reżimu i przysporzyć  zwolenników Putinowi, którego ludzie utarli nosa Amerykanom.

Analitycy ds. bezpieczeństwa, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają jednak, że skandal nie jest niczym specjalnym. Mimo zakończenia zimnej wojny agenci z Rosji i USA wciąż aktywnie prowadzą operacje przeciwko sobie.

Amerykanie szacują, że Moskwa ma obecnie w Waszyngtonie tylu szpiegów, ilu za czasów zimnej wojny. – Wielkie mocarstwa od dawna wzajemnie się szpiegowały, szpiegują i szpiegować będą.

Wątpię więc, by skandal związany ze złapaniem i deportowaniem pana Fogle’a wpłynął w poważniejszy sposób na wzajemne stosunki między Moskwą a Waszyngtonem – przekonuje Fiodor Łukianow.

Jego opinię zdaje się potwierdzać przebieg niedawnego spotkania szefów dyplomacji USA i Rosji. Ani John Kerry, ani Sergiej Ławrow nie podnieśli wówczas tematu wydalonego szpiega. Ławrow powiedział zaś reporterom, że wracanie do tej sprawy nie ma sensu, bo wszystkie informacje zostały już upublicznione.

 

AGENCI, KTÓRYCH NIE BYŁO

 

 Dużo dziwniej wygląda sprawa rzekomego zatrzymania polskiego i brytyjskiego szpiega w prorosyjskiej , samozwańczej Naddniestrzańskiej Republice Mołdawskiej.

 Złapaniem agentów , którzy mieli działać pod płaszczykiem misji OBWE, pochwalił się w zeszłym tygodniu w Dumie gen. Walerij Jewniewicz, doradca rosyjskiego ministra obrony, dodając, że zatrzymani są znani Rosjanom, bo  „w 2008 roku zbierali informacje wojskowe w Osetii Południowej”. Rzecznicy OBWE i polskiego MZS zaprzeczyli jednak tym informacjom”.

To bardzo zagadkowa historia. Nie wiadomo, czy rzeczywiście kogoś zatrzymano, a jeśli tak to kogo. Trudno mi sobie jednak wyobrazić szpiegów z Polski i Wielkiej Brytanii oglądających w Naddniestrzu składy wojskowe, które można wygodnie i dokładnie obejrzeć z dowolnego satelity. Zresztą co Polsce, a zwłaszcza Wielkiej Brytanii do Naddniestrza? – zauważa Kościński. – Cała sprawa brzmi więc absurdalnie. To nagłe poszukiwanie szpiegów może zaś potwierdzać tezę, że ostatnie afery szpiegowskie służą do wewnętrznej rozgrywki politycznej w Rosji – dodaje analityk PISM.

 

SŁAWNI SZPIEDZY OSTATNICH LAT

 

ANNA CHAPMAN

 

 Bond w spódnicy. Seksowna Rosjanka, która wraz z dziewięciorgiem innych „uśpionych agentów” w 2010 roku trafiła za kratki za szpiegostwo na rzecz Rosji. W ramach wymiany więźniów świetnie wyszkolona agentka szybko wróciła jednak do Moskwy, gdzie spotkała się z samym Putinem. Światową sławę jakiej przyniosło jej wykonywanie drugiego najstarszego zawodu świata wykorzystał m.in. do zawarcia kontraktu na rodzinną sesję dla magazynu „Maxim”.

 

ROBERT HANSSEN

 

 Były agent FBI, który jako „Roman Garcia” współpracował z radzieckim wywiadem zagranicznym, a po zmianie ustroju ze Służbą Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej. Aresztowany w 2011 roku. Nie został skazany na śmierć tylko dlatego, że opowiedział szczegółowo jakie informacje zdradzał Rosjanom. Odsiaduję karę dożywotniego więzienia, spędzając w izolatce 23 godziny na dobę”.

 

 Są i dzieje ostatnich polskich „leśnych” w latach 40. i 50., Józefa Franczaka „Lalka”, zastrzelonego przez bezpiekę dopiero w 1963 roku oraz Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Jest historia współpracy zachodnioniemieckich socjaldemokratów z Sowietami, którzy kupowali deputowanych do Bundestagu jak najbardziej dosłownie, co znajduje potwierdzenie w dokumentach. A poza tym ciągłe wypady komunistów ze wschodu na terytorium II Rzeczpospolitej już po podpisaniu pokoju ryskiego kończącego wojnę polsko-bolszewicką;  zdrada zachodnich aliantów wobec tych, którym obiecali bezpieczeństwo: jeńców rosyjskich, ukraińskich, także „białych”, wydanych siłą Stalinowi. To historia.

W jakim stopniu obce służby zinfiltrowały polski aparat państwowy i wojskowy? To pytanie szybko padło w ramach rozliczeń i poszukiwań winnych  klęski wrześniowej w 1939 roku, a później i przegranej całej wojny. O ile udało się niemal w całości odtworzyć siatki niemieckie (i tak zresztą w znacznej mierze ujawnione), o tyle kierunek wschodni - z oczywistych powodów - pozostał „terra incognito”.

Świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce także obecnie.

„Prezydent Putin może wykorzystać skandal szpiegowski do celów politycznych. Dzięki niej może przekonywać, że bezpieczeństwo Rosji nadal zagrożone jest przez agentów z USA i z innych zachodnich krajów, ale rząd działa skutecznie i wszelkich wrogów wykrywa” – powiedział 27 maja 2013 r. tygodnikowi „Do Rzeczy” Piotr Kościński   publicysta „Rzeczpospolitej”.

Polska, zapora w drodze na Zachód, stanowiła od momentu swego odrodzenia w 1918 roku obszar ekspansji sowieckich agencji szpiegowskich, zarówno podległych Kominternowi, NKWD, jak i sztabowi Armii Czerwonej. Truizmem będzie twierdzenie, że od lat 20. XX wieku tworzyły one najskuteczniejszy i najsprawniejszy wywiad świata. Jego atutami były relatywnie wysokie środki finansowe, najbardziej brutalne, pozbawione jakichkolwiek hamulców metody działania oraz nieograniczone możliwości selekcji i zaciągu wśród zwolenników i sympatyków ruchu komunistycznego. Dodatkowym ułatwieniem dla Sowietów była obecność na obszarze II RP stosunkowo licznej kolonii rosyjskiej, z oczywistych względów szczególnie podatnej na werbunek.

Do współpracy z Sowietami skłonni byli także bardzo liczni przedstawiciele żydowskiej mniejszości narodowej, nie tylko członkowie nielegalnej Komunistycznej Partii Polski (KPP), ale również członkowie kominternowskiej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy traktujący polską państwowość obojętnie lub wręcz wrogo, pospołu z mordercami z OUN – UPA, Banderą, czy Szuszkiewiczem, których potomkowie spacerują dzisiaj „swobodnie” (faszystowska ukraińska partia „Swoboda”)  po Kijowie, Lwowie z publicznymi okrzykami: „Smert Lachom”, „Lachy za San”.

 

 

MIĘDZYNARODÓWKA KOMUNISTYCZNA – KOMINTERN - KOMUNISTYCZNA PARTIA ZACHODNIEJ UKRAINY

 

Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy stanowiła potężne niebezpieczeństwo dla integralności, suwerenności i niepodległości Rzeczypospolitej  w okresie międzywojennym.

Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, KPZU – ukraiński oddział Komunistycznej Partii Polski, działała w województwach lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim i wołyńskim. Prekursorami późniejszej  KPZU były grupy socjalistyczno – komunistyczne Borysławia, Drohobycza i Stryja. Partia powstała w październiku 1923 roku z przekształcenia Komunistycznej Partii Galicji Wschodniej. Opowiadała się za przyłączeniem południowo – wschodniej części Polski do ZSRS, podobnie jak  nielegalnie działająca Komunistyczna Partia Polski / KPP /.

 

Czołowi przywódcy KPZU: m.in. Ostap Dłuski, Osyp Kriłyk, Roman Kuźma, Ozjasz Szecter (ojciec Adama Michnika). Organy prasowe: „Nasza Prawda”, „Ziemia i Wola”, „Walka Mas”, „Kultura”, „Trybuna Robotnicza”.

Ozjasz Szechter – ojciec Adama Michnika w dwudziestoleciu międzywojennym aktywnie działał w ruchu komunistycznym. We Lwowie był członkiem młodzieżowej bojówki komunistycznej i jednym z funkcyjnych działaczy nielegalnej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce.  Wchodził wraz z Brystygierową / Krwawą Luną /, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.

Michnik w wywiadzie z Danielem Cohn Benditem stwierdził: Mój ojciec był bardzo znanym działaczem komunistycznej partii przed wojną, siedział osiem lat w więzieniu.

Po wojnie Ozjasz Szechter był członkiem kierownictwa Komitetu Organizacyjnego Żydów w Polsce.

Wg. publikacji Instytutu Pamięci Narodowej brał udział w operacji szpiegowskiej NKWD przeciw Polsce pod kryptonimem „Koń trojański”.

Miał być za to aresztowany i skazany w t. zw. procesie łuckim w 1934 roku. Adam Michnik twierdzi, że nie jest to prawda i domagał się od IPN sprostowania informacji

 o działalności szpiegowskiej ojca, a wobec odmowy skierował sprawę do sądu domagając się przeprosin.

W rzeczywistości bowiem ojciec Adama Michnika został skazany nie za szpiegostwo, a za „próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego”. Ponieważ czyn ten był wg. ówczesnego prawa zagrożony wyższą karą niż szpiegostwo, warszawski  sąd powództwo A. Michnika oddalił.

Sąd Apelacyjny natomiast uchylił wyrok I instancji i nakazał stronie pozwanej /IPN/ przeprosiny  powoda – Michnika. Wyrok jest prawomocny. IPN zapowiedział kasację do Sądu Najwyższego. 

Dr Piotr Gontarczyk w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” wyraził opinię: „W moim przekonaniu Adamowi Michnikowi mogło chodzić nie tyle o ochronę dóbr osobistych, ile o sprawdzenie jak daleko może się posunąć w terroryzowaniu debaty publicznej i świata nauki za pomocą pozwów sądowych. Odnosiłem wrażenie, że za pomocą tej metody Michnik chciał ograniczyć możliwość badania  niektórych tematów

Komunistyczna Partia Polski / KPP / została założona 16 grudnia 1918 roku, a rozwiązana  przez Międzynarodówkę Komunistyczną / Komintern / 16 sierpnia 1938 roku w ramach wielkiej czystki w dawnym ZSRR. Organizacja powstała w wyniku fuzji polskiego ruchu socjalistycznego / PPS – Lewica / i socjaldemokracji na terenie ziem polskich zaboru rosyjskiego / SDKPiL /. W praktyce po połączeniu obu partii w Komunistyczną Partię Robotniczą Polski / KPRP/ jako sekcja Kominternu od marca 1919 roku pełniła rolę sowieckiej agentury na terenie II Rzeczypospolitej. Jej celem strategicznym była likwidacja państwa polskiego i wcielenie jego terenów do Związku Sowieckiego jako republiki sowieckiej. Działalność KPRP / później KPP / została w II Rzeczypospolitej uznana za antypaństwową, nielegalną na terenie Rzeczypospolitej, do czasu rozwiązania przez Komintern w 1938 roku. Działacze KPRP w wojnie polsko – bolszewickiej brali udział po stronie Rosji Sowieckiej. Warto nadmienić, iż w Wilnie powstał Związek Robotników Polskich założony przez Juliana Marchlewskiego i innych, ideologicznie reprezentujący lewicową odmianę socjalizmu, a Feliks Dzierżyński kierował w Wilnie Związkiem Robotników Litewskich o analogicznym profilu.

Adam Michnik idąc śladami ojca ideologicznie prezentuje dążenia Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów / OUN /, KPP, oraz KPZU do pozbawienia Rzeczpospolitej Polskiej jej integralności terytorialnej, o czym niżej w jego wypowiedziach na konferencji wrześniowej 2009 w Stanisławowie / IWANOFRAKIWSK – Ukraina / –

https://kresy.pl/

 

Nienaruszalność  terytorium danego państwa pojmowana w sensie fizycznym narodowościowym i państwowym stanowi korelat bezpieczeństwa państwowego.

Celem strategicznym  roszczeń OUN było zbudowanie imperium ukraińskiego i ekspansja w nieskończoność. Sprowadzało się to do zbudowania jednonarodowego / sobornego / państwa ukraińskiego na wszystkich ukraińskich terytoriach etnograficznych, określanego w sposób arbitralny: chodzi o państwo o obszarze 1.200.000 km kwadratowych, sięgające od Krynicy w krakowskiem na zachodzie, do granic Czeczenii na wschodzie. Wg. ocen OUN  w skład obecnie istniejącego państwa ukraińskiego miały by być włączone terytoria należące do Polski / Podlasie, Chełmszczyzna, Łemkowszczyzna, Nadsanie / wg. Wiktora Poliszczuka „Ludobójstwo nagrodzone” – Toronto 2003 – Oakville, ON, Canada, L6J 687 /.

„Gazeta Wyborcza” powstała zgodnie z uzgodnieniami Okrągłego Stołu, jako dziennik mający reprezentować solidarnościową  opozycję w czasie kampanii przed wyborami do Sejmu Kontraktowego. Początkowo pismo miało nosić nazwę „Gazeta Codzienna”, zaś przymiotnik „Wyborcza” miał funkcjonować tylko w czasie kampanii wyborczej. Pierwszy 8-stronicowy numer ukazał się 8 maja 1989 roku w nakładzie 150 tys. egzemplarzy. W latach 90 średni nakład wynosił 500 tys. egzemplarzy, a w wydaniach świątecznych dochodził do miliona.

Od momentu założenia pisma jego redaktorem naczelnym jest Adam Michnik. Wydawcą „Gazety” jest spółka Agora SA z udziałowcami:   Wandą Rapaczyńską, Piotrem Niemczyckim, Heleną Łuczywo, Sewerynem Blumsteinem i Juliuszem Rawiczem.

Agora SA jest właścicielem lub współwłaścicielem: ogólnopolskiego dziennika – “Gazeta Wyborcza”,bezpłatnego dziennika “Metro” ukazującego się w większych polskich miastach,

3 bezpłatnych tygodników regionalnych, 14 ogólnopolskich magazynów kolorowych,

29 lokalnych rozgłośni radiowych i jednej ponadregionalnej – TOK FM, Roxy FM, Radio Złote Przeboje, Radio Blue FM, ogólnopolskiej agencji outdoorowej AMS,

portalu Gazeta.pl i serwisu ogłoszeniowego Aaaby.pl, spółki Trader.com zajmującej się ogłoszeniami dla branży nieruchomości i motoryzacyjnej, sieci drukarń.

Datki dla „Gazety”, która w intencji ofiarodawców miała dać zaczątek wolnej prasie w Polsce płynęły szerokim strumieniem. Z ważniejszych ofiarodawców:  – Stowarzyszenie Solidarności Francusko- Polskiej ofiarowało jej ok. 430 tys $, – amerykańska organizacja National Endowment for Democracy przekazała „Wyborczej” 55 tys $. Agora pożyczała też pieniądze od osób prywatnych, np. wsparcia udzieliło jej dwoje Amerykanów – Rea Hederman, wydawca „New York Review of Books i Robert Silvers – redaktor naczelny tego pisma.

Na fali poparcia dla „Solidarności” „Gazeta Wyborcza” zdobyła zaufanie wśród czytelników. Polacy złaknieni prawdy, dali się uwieść obietnicom redaktorów „Wyborczej” i masowo kupowali tę gazetę.

Czytelnicy i ofiarodawcy oczekiwali od pierwszej wolnej polskiej gazety po 1989 roku, iż rodząc się z potrzeby serca, z patriotycznej postawy jej założycieli odsłoni zakłamane karty znienawidzonego reżimu. Oczekiwano dążeń gazety do wydobycia z wieloletniego milczenia, zapomnienia i zakłamania, a tym samym do ukazania społeczeństwu, a przede wszystkim młodemu pokoleniu Polaków – tej części współczesnej historii narodu polskiego, która przez prawie pół wieku była przez reżim komunistyczny z premedytacją i konsekwentnym uporem przemilczana, wypaczana i fałszowana.

Ta antypolska działalność, niszcząca narodową historię szczególnie ostatnich dziesiątków lat, oraz skazująca na całkowite zapomnienie wielu twórców tej historii, jej bohaterów, ich dokonań i czynów – legła u podstaw  politycznego systemu, wyrosłego z mongolskiego despotyzmu władzy i pogardy dla praw i godności człowieka, systemu narzuconego siłą i fałszem w wyniku II wojny światowej, systemu, który mógł tak długo w Polsce funkcjonować dzięki wsparciu obcą i rodzimą przemocą i gwałtem, morderstwem i zbrodnią, oraz zakłamaniem i fałszowaniem historii. I tak miast przekazywania poczucia odrębności wobec innych narodów, kształtowane przez czynniki narodowotwórcze  takie jak: symbole narodowe, język, barwy narodowe, świadomość pochodzenia, historia narodu, świadomość i tożsamość narodowa, więzy krwi, stosunek do dziedzictwa kulturowego, kultura, terytorium, charakter narodowy -  „Wyborcza” prezentując wartości odwrotnie proporcjonalne do wymienionych, obiecanych i oczekiwanych,  po raz następny udowodniła siłę przekazu medialnego.

Wszak  dzisiejsi 20 – latkowie, ba, 40 – latkowie zostali poddani, lub są poddawani terapii „obezhołowienia” intelektualnego. Czynili to już propagandziści hitlerowscy i bolszewiccy, wprowadzając  równocześnie „obezhołowienie” fizyczne / obezhołowienie z ukr. – geneza likwidacji warstwy kierowniczej narodu polskiego przez okupanta /. Cóż różni propagandę okupantów, od równoczesnych mordów  polskiej elity intelektualnej / Wzgórza Wuleckie we Lwowie, Sonderaction Krakau /?

Pomiędzy śmiercią fizyczną a intelektualną w rozumieniu tożsamości narodowej nie ma różnicy, bo tak jedna, jak i druga pozbawia naród siły przywódczej. Ujmując to precyzyjniej już następne pokolenie Polaków pozbawione jest nie tylko podstawowej edukacji narodowej i historyczej, ale jest fałszywie informowane przez zakłamywanie historii, jej przemilczanie i wrogość do działań związanych z polskością i par excellance patriotyzmem.

Taką służbę pełni „Gazeta Wyborcza”. A przecież to nie tylko media czytane, ale również inne służby multimedialne związane z „Wyborczą” sieją nienawiść do wszystkiego co polskie, nie wyłączając Kościoła.

„Gazeta” zamiast rzeczowej retoryki, najchętniej posługuje się pamfletem , nierzadko też knajackim językiem. Adam Michnik jako motto honorowe i wydawnicze obrał słynne „odpieprzcie się od generała”, całując się po „breżniewowsku”  z Aleksandrem Kwaśniewskim, Jerzym Urbanem, czy  innym  „człowiekiem honoru”, stalinowskim oprawcą Czesławem Kiszczakiem.

Przyklaskując „Wyborczej” urządza się jeszcze inne spektakle medialne: np. w wykonaniu „Dziennika Gazeta Prawna” wywiad – rzeka z Kiszczakiem o agentach przez niego oglądanych w telewizji, którym oddawał teczki na ich żądanie.

Instytut Pamięci Narodowej niszczy się „ustawowo” mając w zanadrzu powołanie do Instytutu kapusiów profesorów wyższych uczelni ujawnionych m.in. w UJ, czy w Uniwersytecie Gdańskim / kłamca lustracyjny b. rektor prof. Andrzej Ceynowa /. Prof. Jan Turulski, być może zostanie członkiem IPN w dowód uznania opisany przez „Wyborczą”, który na druku lustracyjnym napisał: ”całujcie mnie w dupę pajace”.

- Tylko w „Wyborczej” można się dowiedzieć, że „Patriotyzm jest jak rasizm” pióra Tomasza Żuradzkiego – filozofa,  politologa i etyka / sic! /, absolwenta UJ i London School Economics. /„GW” z dnia  17 .08. 2007 /

- „Polacy są jak Kościół, a on uczy zakłamania, obłudy, konformizmu, hipokryzji i fałszu” ” ” http://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY

– W maju 1995 roku doszło do otwartego, bezpośredniego starcia Adama Michnika z przedstawicielami śląskich górników. Michnik przybył wówczas, by zeznawać w obronie byłego szefa MSW – gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni „Wujek” i zranienie 25 górników z kopalni „Manifest Lipcowy” . Widząc Michnika przyjacielsko witającego się z Kiszczakiem, związkowcy śląskiej „Solidarności” zapytali go, jak może podawać rękę mordercy górników z „Wujka”?  Górników, którzy po to strajkowali, by wypuszczono internowanych w stanie wojennym takich jak Michnik. I dodali: mamy prawo sadzić, że jest pan kupiony.

– Adam Michnik występuje również jako mówca kościelny:

– w czasie pogrzebu Czesława Miłosza w Panteonie Narodowym  Na Skałce występując dla chichotu historii wspólnie z rabinem / sic! /, jako apologeta antypolskiej twórczości Miłosza powiedział m. in:

 

– „…doprawdy – wyczułeś bezbłędnie, Czesławie czym jest piekło kartoteki. To piekło, które pochłonęło miliony istnień ludzkich, do dzisiaj zaraża swym jadem trucicielskim zastępy chorych na podejrzliwość miłośników ubeckich raportów – tej osobliwej pornografii naszej epoki”.

- W czasie pogrzebu „miłośnika” lustracji i Polaków Bronisława Geremka Michnik m.in. powiedział:

"„…zapamiętałem twój gest, gdy odmówiłeś podporządkowania się antykonstytucyjnej ustawie o lustracji – ustawie, która okryła wstydem ówczesną większość parlamentarną […] Bronisław wybaczał krzywdy wyrządzone przez IPN, również wobec siebie […] Trudno pojąć intencje ludzi, którzy niszczą pamięć Lecha Wałęsy".

 

HIENA CMENTARNA

 

Michnika nazwano hieną cmentarną.

W tym miejscu należy przytoczyć wypowiedź Bronisława Geremka w słynnym wywiadzie Hanny Krall dla „Polityki”:

„…panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków? Niezbyt lubię? Takie określenie jest nieścisłe. Ja ich nienawidzę”.

Za ujawnienie tego wywiadu Waldemar Łysiak został przez „salon” uznany za antysemitę, a uderzony przez „salon” maczugą antysemicką w łeb musiał pożegnać szpalty na których publikował swój cotygodniowy felieton.

Adam Michnik udziela chętnie swoich łamów osobom publicznym utożsamiającym się środowiskowo i poglądowo ze stanowiskiem redakcji. Częstym gościem łamów „GW” jest Agnieszka Holland reżyser filmowa należąca do najbardziej fanatycznych wyrazicielek fobii antyreligijnych  i antypatriotycznych.

Łączy  je z ciągłym tropieniem antysemityzmu, zajadłą wrogością do prawicy i grubiańskimi atakami na opozycyjne PIS. Na łamach „Wyborczej” wypowiada się negatywnymi uogólnieniami na temat Polaków jako Narodu, który jest rzekomo niedojrzały, antysemicki i ksenofobiczny, przesycony nierozumną religijnością.

Kontynuuje metody fanatycznej agitacji komunistycznej swoich rodziców Ireny Rybczyńskiej i Henryka Hollanda, pary stalinowców donosicieli na zlecenie swoich mocodawców, uprawiających nagonki na polskich naukowców, m.in. haniebnym donosem na wybitnego polskiego naukowca słynnego filozofa prof. Władysława Tatarkiewicza.

W latach przed wybuchem II Wojny Światowej Henryk Holland należał do lewicowej syjonistycznej organizacji skautowej „Haszomer Hacair” związany był z ruchem komunistycznym w Rewolucyjnym Związku Młodzieży Szkolnej, który był przybudówką Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Po wybuchu wojny współpracował we Lwowie z „Czerwonym Sztandarem”.

 

AGENTURA SOWIECKA WE LWOWIE

 

Po wkroczeniu sowietów do Lwowa we wrześniu 1939r. powstała gazeta “Czerwony Sztandar” zwykła  agitka wojskowa w randze dziennika, przez Lwowian zwana machorką, ponieważ miała wiele stron, przeważnie przemówień dygnitarzy komunistycznych i doskonale służyła na skręty z machorki kupowanej od sołdatów za kilka kopiejek. W “Czerwonym Sztandarze”publikowali  pisarze kolaboranci, a to Aleksander Wat, Adam Ważyk, Leon Pasternak, Tadeusz Żeleński-Boy, Stanisław Jerzy Lec, Władysław Gomułka, Jerzy Borejsza Goldberg, Jacek Goldberg Różański – kat UB, Julia Brystygierowa / Krwawa Luna / kat NKWD w stopniu pułkownika NKWD, Czesław Miłosz, Władysław Broniewski, Hilary Minc, Edward Ochab, Jerzy Putrament i inni. Długo by trzeba wyliczać późniejsze komunistyczne funkcje każdego z nich w Polsce Ludowej.

 

 Adam Michnik był aktywnym członkiem Hufca Walterowskiego ZHP, prowadzonego przez Jacka Kuronia, twórcy „czerwonego harcerstwa”, wg. Wikipedii słynnego lwowianina, na równi z Wandą Wasilewską i TW. Ireną Dziedzic – ksywa ubecka  Marlena.

Młody Kuroń oddany był idei stalinowskiej cały – sercem i umysłem. Już w liceum był aktywistą ZWIĄZKU WALKI MŁODYCH. Wkrótce potem został członkiem komisji szkolnej Komitetu Dzielnicowego PZPR. Nie ograniczał się do agitacji komunistycznej, przekonywał uczniów by donosili na swoich rodziców. Co mówią w domu? Czy słuchają zagranicznych rozgłośni radiowych? Aby bronić się przed niebezpiecznym ludem nosił przy sobie pistolet – jak napisał w swych pamiętnikach Strumph – Wojtkiewicz .

A należy pamiętać, iż w tamtym okresie za nielegalne posiadanie broni palnej groziła kara, do KARY ŚMIERCI WŁĄCZNIE, a cywil posiadający broń palną, nie będący w NACZELNYCH ORGANACH PAŃSTWA należał do najbardziej ZAUFANYCH ludzi reżimu. Wraz z wiekiem Kuroniowi nie przechodziło zainteresowanie tym co robi młodzież. Wzorując się zapewne na “Poemacie pedagogicznym” autorstwa Makarenki zgodnie z zawartymi tam bolszewickimi zaleceniami utworzył /reaktywował/ CZERWONE HARCERSTWO. Powstały HUFCE WALTEROWCÓW.

CZERWONE HARCERSTWO TOWARZYSTWA UNIWERESYTETU ROBOTNICZEGO – działająca w latach 1926 – 1942 – lewicowa organizacja harcerska powstała z inicjatywy ORGANIZACJI MŁODZIEŻY UNIWERSYTETU ROBOTNICZEGO /OM TUR/. Członkowie organizacji brali udział w akcjach politycznych lewicy /m.in. na rzecz CZERWONEJ HISZPANII/. Działacze czerwono harcerscy stawiali sobie za cel wychowanie młodzieży w duchu ideałów proletariackich /socjalistycznych/. Zawołaniem Czerwonych Harcerzy było hasło “Bądź Gotów” /zamiast “Czuwaj”/ przypominające o stałej gotowości do walki o socjalizm. Tylko z nazwy byli to harcerze, tak naprawdę to WALTEROWCY /ideolog – politruk NKWD gen . Karol Świerczewski “Walter”/ sowieccy pionierzy. Dzieci i młodzież zostali całkowicie odcięci od tradycji skautingu. Ośmieszano zasady etyczne służby harcerskiej oparte na służbie “Bogu, Ojczyźnie i bliźnim”.

Wprowadzono drużyny koedukacyjne. Młodzież płci obojga nie tylko mieszkała we wspólnych namiotach, ale miała nawet WSPÓLNE SZCZOTECZKI DO ZĘBÓW.

Uczono tam czym jest prawdziwy komunizm. W owych obozach czynny udział brali podwładni Jacka Kuronia – Adam Michnik i Seweryn Blumstein, dzisiejsi redaktorzy “Gazety Wyborczej” i akcjonariusze „Agory SA” .

Początek lat sześćdziesiątych przynosi lekką ewolucję w poglądach Kuronia. Nadal był oczywiście zagorzałym marksistą , ale zaczynała go fascynować odmiana komunizmu proponowana przez Lwa Trockiego. Sąd skazał świeżo nawróconego trockistę na 3 lata więzienia. A więc nie o p o z y c j o n i z m antykomunistyczny, jak wielu dotąd sądzi, ale   t r o c k i z m był przyczyną g o m u ł k o w s k i c h /!/ wyroków sądowych.

Ekipa Władysława Gomułki zrobiła z Kuronia męczennika na skalę międzynarodową. Na wolność Kuroń wyszedł w 1967 roku. Będąc w opozycji do Władysława Gomułki nadal jednak ostro komunizował.

Czas Komitetu Obrony Robotników jest dzisiaj przedstawiany jako najwspanialszy okres w życiu Kuronia. Nie zwraca się uwagi na to, iż w jego publicystyce z tego okresu przewijał się postulat REZYGNACJI Z SUWERENNOŚCI PAŃSTWA.

Bezpieka dbała o to, aby pozycja Kuronia rosła i nabierała znaczenia. W mieszkaniu Kuronia istniało coś na kształt centrali informacyjnej dla prasy zagranicznej. Telefon Kuronia działał bez usterek. “Sadzę też, iż odpowiedni funkcjonariusze pilnowali, aby nic się w jego bezcennej instalacji nie zepsuło” – twierdził Edward Gierek w rozmowie z Januszem Rolickim w “Przerwanej dekadzie”.

Jacek Kuroń z bezpieką miał kontakt bezpośredni od wczesnej młodości. Najpierw jako młody i gorliwy stalinowiec, kiedy brał udział w akcjach organizowanych przez UB, później jako zwalczany trockistowski ideolog, aby w charakterze tegoż opozycjonisty prowadzić z bezpieką negocjacje polityczne. Gdy skończył się PRL, nie minął Kuroniowi sentyment do esbeków. Jako minister bronił ich PRZYWILEJÓW EMERYTALNYCH.

Jak ujawniono ostatnio, rozmowy z esbekami Kuroń prowadził od 1985 roku. Potwierdza to Lech Wałęsa mówiąc: “Prawda, prowadził negocjacje, bo ja go osobiście do tego upoważniłem”.

Urodzony we Lwowie nigdy nie czuł się POLAKIEM, lecz UKRAIŃCEM. Twierdził, iż to Polska właśnie zdradziła Ukrainę dwukrotnie. Ten drugi raz w roku 1918, gdy w następstwie wojny z Polską padła Zachodnio – Ukraińska Republika Ludowa. Według Jacka Kuronia LWÓW BYŁ I JEST SERCEM UKRAINY, a Polacy mieli się ZRZEC LWOWA I MAŁOPOLSKI WSCHODNIEJ, aby mogło powstać PAŃSTWO UKRAIŃSKIE/! Terytorium Małopolski Wschodniej to tereny od Krakowa po Berdyczów – noszące nazwę “Klein Polen” czyli Małopolski. Podobne do kuroniowych wysuwa żądania terytorialne faszystowsko-nacjonalistyczna OUN, o której powyżej.

Kwartalnik “Cracovia Lepolis” ukazujący się w Krakowie w numerze 1 /2005 str.60 podaje, iż Wiktor Juszczenko określił Kuronia jako wielkiego Polaka i Wielkiego Ukraińca /!/, oraz przywiózł na jego grób garść ukraińskiej ziemi, która Jacka urodziła/!/ Kuronia pochowano z honorami jako “Kawalera Orła Białego” – najwyższego cywilnego odznaczenia R.P.

Zdaniem red. Andrzeja Pawłowskiego, autora listu do Jacka Kuronia przesłanego w maju 2002 do redakcji “Gazety Wyborczej” “Kawalera Orła Białego” obowiązuje lojalność wobec Polski i polskich bohaterów. Tymczasem tendencyjne wypowiedzi i opisy Kuronia dotyczące stosunków polsko – ukraińskich są takie, jak gdyby nosił on na piersi najwyższe odznaczenie Ukrainy – Order Jarosława Mądrego I Klasy – kończy długi list red. Andrzej Pawłowski. Owego listu “Gazeta Wyborcza” nie wydrukowała.

- Michnik wyznaje: „należałem do komunistów w sześćdziesiątych latach. Uważałem, że komunistyczna Polska to moja Polska. Środowiskiem z którego pochodzę jest liberalna żydokomuna.

Jest to żydokomuna w sensie ścisłym, bo moi rodzice wywodzili się ze środowisk żydowskich i byli przed wojna komunistami. Być komunistą znaczyło wtedy coś więcej niż przynależność do partii, to oznaczało przynależność do pewnego języka, do pewnej kultury, fobii, namiętności/„Powściągliwość i Praca” nr 6 z 1988 roku – pismo katolickie/.

„Żydokomuna” – antysemicki termin propagandy, a przede wszystkim agitacji politycznej, przypisujący Żydom winę za komunizm.

Oskarżenie to zdobyło popularność wśród przeciwników bolszewizmu w czasie wojny domowej w Rosji / 1917 – 1920 /. W latach dwudziestych termin zdobył popularność na świecie i stał się jednym z ważniejszych elementów ideologii i propagandy nazistowskiej / „ judischer  Bolschewismus” /.

W Polsce używany m.in. w znaczeniu grupy, lub organizacji lewicowej o prawdziwej, lub rzekomej przewadze Żydów we władzach, przypisywany Komunistycznej Partii Polski, a następnie Urzędowi Bezpieczeństwa.

Używany w Polsce dla stygmatyzacji środowisk liberalnych, oraz wywodzących się z b. PZPR.

Jest używany wyłącznie przez środowiska nacjonalistyczne i ksenofobiczne, w polskich / światowych / mediach praktycznie nieobecny. Pojęcie to pojawiło się na przełomie drugiego i trzeciego dziesięciolecia XX wieku, w związku z przypisywaniem Żydom kierowaniem ruchem komunistycznym – tak w Rosji Sowieckiej – jak i w Polsce”.

Rodzice Adama Michnika wywodzili się z nurtu działaczy komunistycznych Komunistycznej Partii Polski z programem: przyłączenia Polski do ZSRR, oderwania od Polski ziem wschodnich, oraz zrzeczenia się na rzecz „bratnich socjalistycznych Niemiec” Górnego Śląska i Pomorza.

 

 Matka Adama Michnika, Helena, zaangażowana komunistka  sprzed wojny, po wojnie „wsławiła się” głównie dogmatycznymi podręcznikami do nauki historii, zalecającymi m.in. jak najskuteczniejszą walkę z Kościołem i religią katolicką.

Wpływ wychowawczy rodziców Adama Michnika  nie ominął jego brata Stefana Michnika – Szechtera  pseud. Karol Szwedowicz. „Wiadomości” TVP z dnia 9 grudnia 2009 podały informację o wystąpieniu władz polskich o ekstradycję Stefana M.

- Stefan Michnik należy do grupy stalinowskich katów, jako członek  jednej z grup sędziów odpowiedzialnych za mordercze wyroki. M. in. wyrokował w t. zw. „sprawach tatarowskich”.

Wydawał wyroki śmierci na osoby w sfabrykowanych przez komunistów procesach działaczy niepodległościowych. Wyroki śmierci w głośnych sprawach generała Tatara wcale nie były jedynymi wyrokami śmierci, które orzekł Stefan Michnik. Tylko, że te inne wyroki – w sprawach oficerów podziemia niepodległościowego są dużo mniej znane. Tak, jak podpisany przez Stefana Michnika wyrok śmierci na majora Karola Sęka. Major Karol Sęk artylerzysta spod Radomia, przedwojenny oficer, potem oficer Narodowych Sił Zbrojnych, został stracony z wyroku sędziego Stefana Michnika w 1952 roku. Tak, jak w przypadku kierowanego przez Stefana Michnika wykonania wyroku śmierci na wspaniałym polskim patriocie Andrzeju Czaykowskim, Cichociemnym, powstańcu warszawskim, zastępcy dowódcy połączonych baonów „Oaza-Ryś” na Mokotowie i Czerniakowie, odznaczonym  za bohaterstwo w walce z Niemcami Orderem Virtuti Militari.

Zamordowano go na Mokotowie 10 października 1953 roku, przy uczestnictwie w egzekucji Stefana Michnika.

Stefan Michnik Szechter znajduje się w tym samym poczcie z wieloma innymi stalinowskimi katami jak m.in: – Helena Wolińska – Brus, właściwie Fajga Miadlak Danielak polska prokurator oskarżająca w procesach politycznych okresu stalinizmu w Polsce Ludowej. Jej mężem był Kazimierz Brus polski ekonomista żydowskiego pochodzenia. Jego głównym dziełem jest książka „Od Marksa do rynku”. Drugim mężem Heleny Wolińskiej – Brus był Franciszek Jóźwiak – członek Biura Politycznego KC PPR / PZPR w latach 1948 – 1956, komendant główny Milicji Obywatelskiej i wiceminister Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

- Salomon Morel wyjątkowo okrutny funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa w PRL. Zmarł w Tel Awiwie w 2007 roku. Był m.in. komendantem Obozu Zagłady Zgoda w Świętochłowicach, gdzie w całym okresie istnienia zginęło 1855 osób , odznaczony przez władze PRL Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Prokuratorzy IPN postawili mu zarzuty ludobójstwa, znęcania się fizycznego i moralnego, sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego dla życia i zdrowia więźniów. Oskarżony o stosowanie wyszukanej metody tortur   t.zw. „piramidy” – na polecenie Morela strażnicy rzucali więźniów jednego na drugiego, tworząc pięć, sześć warstw złożonych z ludzi.

Izrael odmówił jego ekstradycji, a ówczesny minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas zapowiedział, iż zawiesza starania o ekstradycję zbrodniarza. Dopiero w 2006 roku zawieszono zbrodniarzowi wypłatę emerytury, lecz odzyskał świadczenia po kilku miesiącach.

- Adam Michnik ma marzenie – spełnienie wytrwałych dążeń swojego ojca Ozjasza Szechtera do likwidacji Państwa Polskiego. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów  zostanie również zaspokojona w swoich arbitralnych  roszczeniach terytorialnych. A wszystko dzięki staraniom Aarona Szechtera vel Adama Michnika i jego wszechwładnej „GW”.

A oto co m.in. powiedział Adam Michnik na konferencji prasowej w stanisławowskiej /Stanisławów  na Ukrainie / księgarni „JE” w gorące wrześniowe popołudnie 2009 roku:

„Moje marzenie – stwórzmy coś na kształt Beneluxu np. POLUKR, LUB UKRPOL”.

 

„Marzę byśmy potrafili razem zbudować coś wspólnego. Jeżeli zrobilibyśmy wspólny twór państwowy, coś na kształt Beneluxu – na przykład POLUKR, LUB  UKRPOL, to będziemy państwem z którym się będzie musiał liczyć każdy i na Wschodzie i na Zachodzie. To jest olbrzymia szansa. Ona jest realna. Teraz pytanie: co to pokolenie, które dzisiaj dochodzi do władzy w Polsce i na Ukrainie potrafi z tą szansą uczynić”.

„Ja mam z Ukrainą więzi sentymentalne. Mój ojciec urodził się we Lwowie, mój przyjaciel Jacek Kuroń też się urodził we Lwowie”.

Na lwowskiej konferencji w dniu 11 września 2009 roku która odbyła się w Lwowskiej Bibliotece im. Stefanyka zabrał głos dr Igor Hałaguda z IPN – Gdańsk, który w długim wystąpieniu podkreślił znaczenie badań historycznych prowadzonych przez historyków polskich. Powiedział m.in:

„ …można zadać pytanie na ile ta polska edukacja jest efektywna. Przykładem może być Rajd Bandery. Byłem zdziwiony, że publicyści, politycy zaczęli używać argumentów, o których myślałem, że już takich argumentów się nie używa i wyglądało na to jakbyśmy wrócili do lat 50”.

 

 W konferencjach wzięli udział:

 

  - Adam Michnik,

– dr Igor Hałaguda – IPN Gdańsk,

 – Helena Łuczywo,

 – Marcin Wojciechowski,

– Aleksandra Hnatiuk – I radca Ambasady Polskiej

 

- Po zapewnieniu, iż stosunki polsko- ukraińskie układają się bardzo dobrze, w imię przyjaźni między obu narodami, nie odegrano wprawdzie hymnów państwowych zapewne w rozumieniu, iż będzie obowiązywał od teraz jeden hymn narodowy UKRPOL, ale  strony biorące udział w konferencji wymieniły braterskie pocałunki, po czym na wniosek nacjonalistycznej Partii Swoboda bloku Julii Tymoszenko złożony na sesji Rady Obwodu Lwowskiego podano projekt rezolucji:

„W najbliższych wrześniowych dniach mija 70 lat od tragicznych dla Ukraińców wydarzeń, szczególnie dla mieszkańców obwodu lwowskiego. Wycofujące się z zachodnio – ukraińskich  ziem polskie wojska i policja zniszczyły dziesiątki wsi, zabiły setki pokojowo nastawionych Ukraińców.

Proponuje się, aby w każdą drugą niedzielę września obchodzone było nowe oficjalne święto – Dzień Uhonorowania Poległych z Rąk Polskich Wojsk we Wrześniu 1939 roku”.

Tyle najnowszych przyjaznych wieści stanisławowsko – lwowskich dla pp. Michnika,  Hałagudy  i Ambasady Polskiej w Kijowie zanotował niżej podpisany.

Uniwersytet Pedagogiczny im.  Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie uhonorował w dniu 17 listopada 2009 Adama Michnika tytułem doktora honoris causa.

W przeddzień „Rzeczpospolita” ostrzegała, iż uroczystość zakłócić może protest przeciwników wyróżnienia dla redaktora „GW”.

Laudację uzasadniająca przyznanie honorowego doktoratu wygłosił profesor Uniwersytetu Pedagogicznego publicysta „GW” i „Tygodnika Powszechnego” Janusz Majcherek.

Do szczególnie skandalicznych tekstów o jawnie antypolskiej wymowie należy publikowany w „Tygodniku Powszechnym” za aprobatą ks. Adama Bonieckiego jeden z najbardziej oszczerczych i napastliwych artykułów na temat dziejów Polski – „Ciemne karty polskiej historii” Janusza A. Majcherka / „Tygodnik Powszechny” z 25 marca 2001 roku /. Tekst ten stanowi prawdziwy zsyp różnorodnych antypolskich i antykatolickich potwarzy, insynuacji i oszczerstw. Kalumniator z „Tygodnika Powszechnego” umieścił tam oszczerstwa przeciwko Konstytucji 3 Maja, powtarzał najgorsze uogólnienia wrogów Polski o polnische Wirtschaft  i polskiej tępocie. Szczególnie oburzające jednak było zamieszczenie przez  J. A Majcherka kalumnii na temat stosunku kardynała A. Sapiehy do Żydów w czasie wojny, atakowanie słynnego metropolity krakowskiego za rzekomy brak pomocy Żydom. Pomocy, którą tylekroć wcześniej wysławiali różni uczciwi żydowscy autorzy / m. in. A.  Biberstein w książce „Zagłada Żydów w Krakowie”, Kraków 1985 /.

Przed uroczystością odnotowano protesty przeciw planom nadania Adamowi Michnikowi doktoratu honorowego uczelni, m.in. przez: pracowników Uniwersytetu Pedagogicznego, podpisany przez nauczycieli akademickich Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej  w Krakowie, prof. zw. dr. hab. Ryszarda Kantora, dr. hab. Henrykę Kramarz, prof. dr. hab. Józefa Misiaka, Wiesława Magiery redaktora naczelnego „Głosu Polskiego” pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie. To znaczący protest absolwenta, oraz b. pracownika naukowo – dydaktycznego uczelni.

Wśród oburzonych przyznaniem tego doktoratu jest trójka autorów listu otwartego w tej sprawie – profesorowie Uniwersytetu Pedagogicznego: Henryka Kramarz, Ryszard Kantor i Józef Misiek. Twierdzą oni, ze decyzja była niezgodna z wolą większości obecnych na posiedzeniu Rady Wydziału Humanistycznego uczelni, która odbyła się 9 lipca, a pomysł doktoratu „zainspirowały” władze uniwersytetu.

Protesty odbyły się w dniu zapowiadanej uroczystości przed gmachem uczelni.

Prof. Michał Śliwa rektor uczelni powiedział: „Protestującym odpowiem: gdyby nie Adam Michnik, to teraz zainteresowałyby się wami SB, a potem trafilibyście do aresztu. A tak każdy może protestować” – mówi „Gazecie Wyborczej” rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, inicjator przyznania doktoratu honorowego Michnikowi”.

Należy w tym miejscu przypomnieć, iż Komisja Edukacji Narodowej / KEN /  (pełna nazwa Komisja nad Edukacją Młodzi Szlacheckiej Dozór Mająca )  – centralny organ władzy oświatowej powołany w Polsce przez Sejm Rozbiorowy 14 października 1773 roku na wniosek króla Stanisława Poniatowskiego była pierwszym w Polsce ministerstwem  oświaty publicznej i pierwszą tego typu instytucją w Europie.

Medal Komisji Edukacji Narodowej to polskie odznaczenie resortowe nadawane za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania przez Ministra Edukacji Narodowej.

Jako laureat  zaszczytnego odznaczenia Medalem Komisji Edukacji Narodowej wyrażam swój głęboki żal,  iż polska uczelnia edukacyjna zlokalizowana w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie, mająca w swoim godle KOMISJĘ EDUKACJI NARODOWEJ – HISTORYCZNY  SYMBOL POLSKIEJ WIEDZY I NAUKI   nie zwróciła uwagi na nastroje społeczne skierowane przeciwko uhonorowaniu Adama Michnika doktoratem Uniwersytetu Pedagogicznego. Czy uczelnia przy mniejszościowym poparciu jej władz posiadała przyzwolenie społeczne? Dlaczego nie zwrócono się do osób uhonorowanych tym samym godłem o opinię? Dlaczego JM Rektor odpowiedział protestującym o areszcie i SB gdyby… etc. / patrz wyżej /. Oczekuję odpowiedzi JM Rektora uczelni należnego PT czytelnikom „Głosu Polskiego” pisma Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie.

Agenci, oficjalnie zarządzający Polską, solidaryzują się z antypolskimi atakami niektórych naukowców z Polskiej Akademii Nauk, czy też z UJ, na ujawnianą, zakazaną przez agenturę historyczną prawdę – sól tej ziemi, Polskę, Polaków i polskość.

Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą agenturalnej Komunistycznej Partii Polski. Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich.

W jakim stopniu obce służby zinfiltrowały polski aparat państwowy i wojskowy? To pytanie szybko padło w ramach rozliczeń i poszukiwań winnych tzw. klęski wrześniowej w 1939 r., a później i przegranej całej wojny. O ile udało się niemal w całości odtworzyć siatki niemieckie (i tak zresztą w znacznej mierze ujawnione), o tyle kierunek wschodni - z oczywistych powodów - pozostał terra incognita. Dzieje się tak dlatego, że wobec niedostępności najważniejszych postsowieckich archiwów jesteśmy zdani w pierwszej kolejności na obszerną i na ogół rzetelną twórczość rosyjskich autorów. Co prawda, polskie wątki w ich pracach są zwykle przedstawiane marginalnie, ale zsumowane przynoszą wręcz zatrważający, choć na razie zaledwie naszkicowany obraz agentury, głęboko zakorzenionej w administracji państwowej i armii II RP, a potem i w polskich władzach na uchodźstwie.

Polska, zapora w drodze na Zachód, stanowiła od momentu swego odrodzenia obszar ekspansji sowieckich agencji szpiegowskich, zarówno podległych Kominternowi, NKWD, jak i sztabowi Armii Czerwonej. Truizmem będzie twierdzenie, że od lat 20. XX wieku tworzyły one najskuteczniejszy i najsprawniejszy wywiad świata. Jego atutami były relatywnie wysokie środki finansowe, najbardziej brutalne, pozbawione jakichkolwiek hamulców metody działania oraz nieograniczone możliwości selekcji i zaciągu wśród zwolenników i sympatyków ruchu komunistycznego. Dodatkowym ułatwieniem dla Sowietów była obecność na obszarze II RP stosunkowo licznej kolonii rosyjskiej, z oczywistych względów szczególnie podatnej na werbunek. Do współpracy z Sowietami skłonni byli także liczni przedstawiciele mniejszości narodowych, traktujący polską państwowość obojętnie lub wręcz wrogo.

Polska, uznawana początkowo (nie tylko w Berlinie, ale i w Moskwie) za państwo sezonowe, stanowiła nie tylko obiekt infiltracji wywiadowczej, ale także teren akcji dywersyjnych i terrorystycznych, podejmowanych na wielką skalę z pomocą nielegalnej agenturalnej Komunistycznej Partii Polski, pragnącej wcielenia Polski do ZSRS.  Nie mniejszym zagrożeniem stała się koronkowa operacja dezinformacyjna "Trust", mająca doprowadzić do opanowania rosyjskich organizacji emigracyjnych i zyskania przez nie wpływu na tajne służby głównych państw europejskich.

Po maju 1926 roku sygnały uzyskane kanałami wywiadowczymi przekonały Stalina o stabilizacji wewnętrznej w Polsce, a radykalne posunięcia marszałka Piłsudskiego - które zneutralizowały na polskim gruncie działania "Trustu" - zmusiły sowiecki wywiad do zmiany metod działania. W efekcie zaczęto budować w II RP długofalową agenturę, której centra stanowiło kilka dobrze zakonspirowanych ośrodków w Wolnym Mieście Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Gdy po dojściu Hitlera do władzy stosunki z Berlinem zaczęły się komplikować, a sowieckie kierownictwo zaniepokoiło się możliwością zbliżenia Rzeszy i Rzeczypospolitej, utworzono niezwykle sprawną siatkę wywiadowczą w niemieckiej ambasadzie w Warszawie. Dawała ona najlepszy wgląd w inicjatywy obu potencjalnych partnerów. Jakie rozeznanie w tych działaniach miały władze polskie i jak próbowały się im przeciwstawiać? Zgodnie z abecadłem kontrwywiadu, szpiegów starano się przede wszystkim rozpoznawać, a dopiero później - i to nie wszystkich - unieszkodliwiać.

O działalność na rzecz sowieckiego wywiadu podejrzewano na przykład Eugenię Arciszewską, żonę ambasadora w Bukareszcie, tzw. białą Rosjankę. Spowodowało to nagły zwrot w karierze jej męża: odwołany z placówki w maju 1938 roku, po złożeniu obietnicy rozwodu lub separacji (jak się miało później okazać gołosłownej), otrzymał nominację na nieformalnego podsekretarza stanu w MSZ, gdzie mógł byś poddany wnikliwszej kontroli. Innymi agentami w MSZ byli wyższy urzędnik Departamentu Administracyjnego Stanisław Próchnicki (zdemaskowany, w 1933 r. popełnił samobójstwo) i osławiony później dziennikarz i publicysta Stefan Litauer, podówczas zatrudniony w Wydziale Prasowym.  Sowiecki wywiad  starał się o pozyskanie radcy Ambasady RP w Moskwie, a następnie kierownika Referatu Sowieckiego w Wydziale Wschodnim - Stanisława Zabiełły. Niedawno dzięki studiom rosyjskich historyków Aleksandra Papczinskiego i Michaiła Tumszysa wypłynęło nazwisko jeszcze jednego agenta z tego kręgu. Miałby nim byś ppłk dypl. Tadeusz Kobylański, polski attache wojskowy w Moskwie, a następnie radca ambasady w Bukareszcie, od 1935 roku naczelnik Wydziału Wschodniego i wicedyrektor Departamentu Politycznego. Zwabiono go - jak twierdzą obaj autorzy - wielkimi pieniędzmi i możliwością realizacji homoseksualnych skłonności.

Sowiecki wywiad miał ponoś swego człowieka i w drugim newralgicznym organie państwa - w MSW. O kontakty z Sowietami podejrzewano długoletniego szefa policji politycznej, a następnie wiceministra spraw wewnętrznych Henryka Kaweckiego, odpowiedzialnego przez wiele lat m.in. za zwalczanie komunizmu i Komunistycznej Partii Polski jako sowieckiej agentury.

W latach II Wojny Światowej Sowieci dysponowali - oprócz dobrze zorganizowanej i silnej agentury pod okupacją, jaką były PPR, GL/AL - także mocną siatką w polskim Londynie. Szanse na zatrudnienie na wysokich stanowiskach w gabinecie Sikorskiego mieli wszyscy "pokrzywdzeni przez sanację", więc zgodnie z tym na przykład kluczowe stanowisko dyrektora Departamentu Politycznego MSZ dostał Arciszewski, a korespondentem Polskiej Agencji Telegraficznej mianowano... Litauera. Stanowili oni jednak co najwyżej wierzchołek góry lodowej. Od pewnego czasu wiadomo, że informatorami sowieckiego wywiadu byli dwaj ministrowie rządu RP - "Gienrich" i "Sadownik". Z braku dalszych danych można tylko spekulować, kto krył się za tymi pseudonimami - Henryk Strasburger, Jan Stańczyk, Stanisław Kot czy może jeszcze ktoś inny? Czytając opublikowane ostatnio stenogramy posiedzeń rządu RP na uchodźstwie, nie można mieś natomiast wątpliwości, że zakres pozyskanej z ich pomocą przez Moskwę wiedzy był olbrzymi i umożliwiał paraliżowanie wszelkich polskich inicjatyw politycznych.

Znacznie gorzej szło NKWD i GRU rozpoznanie struktur Komendy Głównej AK. Informacje głównie kanałami PPR i GL/AL, były fragmentaryczne. Potwierdziło się to i w czasie powstania warszawskiego, gdy sowieckie dowództwo (a nawet sam Stalin) długo nie miało rozeznania, co naprawdę dzieje się w mieście. Inaczej było na terenach "wyzwolonych", bowiem meldunki lokalnej agentury, opartej na jaczejkach PPR i zrzucanych przed nadejściem frontu specjalnych grupach wywiadowczych, których jednym z naczelnych zadań było rozpoznanie polityczne terenu, pozwalały na skuteczne i szybkie zdekonspirowanie i wyniszczenie struktur podziemnego państwa.

Kadry owych grup rekrutowały się spośród 150 polskich oficerów, którzy - jak Berling i kilku jego totumfackich - w ankiecie przeprowadzanej w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku wypowiedzieli się za przejściem na sowiecką służbę. Byli jednak i inni - generałowie Władysław Anders, Michał Karaszewicz-Tokarzewski, Mieczysław Boruta-Spiechowicz - którzy odsiedzieli swoje na Łubiance. Czy naprawdę żaden z nich w obliczu pewnej - wydawałoby się - śmierci nie zdecydował się podpisać dokumentów o współpracy z NKWD?

Dekryptaż operacji "Venona" ujawnił niedawno sowiecką siatkę działającą w środowisku Polonii amerykańskiej, w tym Stefana Arskiego, Bronisława Geberta i Oskara Langego. Dopiero w tym kontekście przestaje dziwić niezrozumiałe w innych okolicznościach znaczenie, jakie Langemu, traktowanemu jako jeden z najpoważniejszych kandydatów do objęcia kluczowych stanowisk w Polsce, nadawał sam Stalin.

Sowieci, którzy uważali pomyślne rozstrzygnięcie kwestii polskiej za jeden z priorytetów swej polityki, asekurowali się dodatkowo, umieszczając informatorów i agentów w newralgicznych punktach wojennej machiny alianckiej, zwłaszcza brytyjskiej. Tacy ludzie jak osławiony Kim Philby mogli w istotny sposób wpływać (i wpływali) na losy Polski, zarówno przekazując do Moskwy informacje o zamierzeniach Brytyjczyków w tej kwestii, jak też dezinformując ich i jednocześnie inspirując.

Sowieckie służby działały na jeszcze szerszym froncie także w PRL. Mimo niemal pełnej kontroli całego państwa, zwłaszcza do roku 1956, tworzono mniej czy bardziej zakonspirowane siatki pełniące funkcje nadzorcze, a zarazem dublujące agenturę jawną i półjawną. Pouczająca jest tu lektura rozmów Teresy Torańskiej, zwłaszcza wywiadu z Edwardem Ochabem, który nawet po latach różnicuje swych współtowarzyszy w politbiurze i KC na "naszych" i "ich". Podobne uwagi można znaleźć w odniesieniu do późniejszego okresu w dziennikach Mieczysława Rakowskiego.

 

 

 

MATECZNIK TAJNYCH SŁUŻB

 

W 1989 r. wróciliśmy do punktu wyjścia. Znowu Rzeczpospolita, tylko tym razem trzecia, stała się matecznikiem i bazą wypadową rosyjskich tajnych służb. Dziwna kariera Mieczysława Wachowskiego, sprawa Olina, dalsze powiązania jej bohatera Ałganowa, afery paliwowe z interesami Kremla w tle, polityczne meandry Włodzimierza Cimoszewicza - wszystko to skłania do wniosku, że kolejne, świetnie uplasowane i zakamuflowane pokolenia postsowieckiej agentury działają w Polsce i kto wie, czy nie odgrywają nadal w jej życiu pierwszoplanowej roli.

Tym pilniejsze jest podjęcie badań nad prehistorią i historią sowieckiej agentury w naszym kraju. Wpływ sowieckich tajnych służb na kształtowanie polskiej polityki był bowiem fundamentalny. Liberalny w istocie stosunek do KPP, którą w pewnych formach wręcz tolerowano, mógł byś skutkiem dyrektyw Kaweckiego, od którego zależał sposób jej traktowania. Tragiczny błąd ministra Becka - zlekceważenie możliwości sojuszu Stalina z Hitlerem - co trudno wytłumaczyć nawet jego najzagorzalszym orędownikom, był zapewne skutkiem intoksykacji prowadzonej systematycznie przez Kobylańskiego. Zważywszy, że politykę wschodnią współkształtowali wówczas oprócz niego ambasador w Moskwie Wacław Grzybowski oraz wspomniani już Zabiełło i Arciszewski, Sowieci znaleźli się w komfortowej sytuacji, kontrolując byś może nawet trzech z czterech członków tego zespołu. Notoryczna niemoc Sikorskiego, a zwłaszcza Mikołajczyka wobec ZSRR miała niewątpliwie źródło nie tylko w działalności Kima Phliby`ego i spółki, ale i ich polskich "towarzyszy broni" - "Gienricha", "Sadownika" i innych. Wiedząc wszystko, nawet o planach naczelnych władz RP, Moskwa potrafiła jednocześnie znakomicie grać przed Zachodem marionetkami w rodzaju Berlinga czy Langego, nadając im pozór "polskich patriotów".

Pamiętajmy, choć to maksyma mocno już wytarta - historia magistra vitae est! Marszałek Piłsudski przestrzegał w 1927 r., że ludzie, którzy zhańbili się szpiegostwem w stosunku do Polski i Polaków, ubierają się także w szaty Katonów, a przynajmniej Cyceronów walczących z Katylinami.

 

Dokumenty, źródła, cytaty

 

- Piotr Subik „Stosunki z Rosjanami sprawdzą mundurowi„ „Dziennik Polski” 20 czerwca 2013 r.

- Jacek Przybylski – „Szpiegowski spektakl Kremla” „Do Rzeczy”  27 maja 2013 r.

 

Aleksander Szumański "Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy z Adamem Michnikiem w tle" „Głos Polski”   Toronto nr 50 (16 - 22. 12. 2009 r.) cz. I

 

 "Głos Polski"   Toronto nr 51 (wyd. Boże Narodzenie 2009 r.) cz,II

 

http://www.youtube.com/watch?v=QlSsg7QkjrY

 

http://www.wprost.pl/ar/84100/Polscy-agenci-Kremla/

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Hanssen

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Chapman

 

http://wzzw.wordpress.com/2013/09/17/%E2%98%AD-zydowscy-kaci-nkwd-%E2%98%9A%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99%E2%97%99/

http://racjapolskiejlewicy.pl/donald-tusk-podejrzany-o-wspolprace-ze-stasi-i-sb-agent-o-pseudonimie-oscar-czy-to-prawda-panie-premierze-jezeli-tak-to-prosimy-o-natychmiastowa-dymisje-panska-i-rzadu/5181

 

http://mea.culpa.salon24.pl/tag/72627,janusz-palikot-krew-na-rekach-smolensk-katast

 

http://wzzw.wordpress.com/2010/07/06/krew-na-rekach-palikota/

 

http://wzzw.wordpress.com/2011/12/03/salon-iii-rp-ma-krew-na-rekach/

 

http://wiadomosci.onet.pl/tablica/krew-na-rekach-tuska-i-putina,1666,1059054,126210727,watek.html

 

https://kresy.pl/

 

 

 Archiwalne numery "Głosu Polskiego" w posiadaniu autora

 

Tekst ukazał się w "Warszawskiej Gazecie" 26 czerwca 2013