I znowu przyszła
W płynnej szacie
I już nie wyszła
Wniebowzięta
A ja już wiszę na krawacie
W tę noc przeklętą
Serca me bicie spowolniła
Jak łaską niebios wydymioną
A potem ze mną wódkę piła
W to nasze szczęście zespolone
Gdzieś mi zapodział się widelec
Z łyżką do butów z górnej półki
I znowu jestem jak wisielec
I z wódką kaca mam do spółki
Włożę na głowę jakieś czako
Bo w skroń mi walą jarzma młoty
I piszę wiersze byle jakie
W dowodzie swoich bzdur głupoty
Lampa pijana w przedpokoju
Nie wytrzeźwiała od tygodnia
Jakieś zmazaki w białym stroju
I bilardowe kule ognia
I znowu bębny w głowę tłuką
Dobosz popija w dym z doboszem
Może mi wreszcie głowę stłuką
Która już stała się kaloszem
W łazience łażą karaluchy
Czasami jeden, zwykle dwa
Nad wanną wiszą zdechłe muchy
A z kranów płynie wódą mgła
Tam gdzie leżały dwa dywany
Przegniłe klepki zęby szczerzą
Już tydzień leżę w dym pijany
A na mnie spite kołdry leżą
Kace zmieniają się wciąż w glątwy
Nad nimi też wódczana ciecz
Jestem pijany tydzień piąty
Picie to jednak fajna rzecz
Raz przyszła do mnie była Mańka
Także urżnięta była w kloc
Ta życiorysu wycinanka
Zmieniona w swój pijany los
I płyną muchy po futrynie
Są z pająkami za pan brat
Pijaka życie nie zaginie
Gdy wódą jest weselny swat
Znów serce tłucze, nie przestaje
Jak wiewiór jakiś w dziwnej klacie
Piskami jęczą kół tramwaje
I znowu rzygam w snu kloace
Może się cały wyrzygowię
A może tylko odrobinę
Może sie zmienię w mrówki mrowie
I się powieszę na drabinie
Jak długo piję
Sam już nie wiem
Jak długo żyję
Niewiadomo
Ale najchętniej bym popijał
Ze zwiędłą różą na balkonie
Wczoraj tu stały trzy butelki
Fabrycznie plombą lakowane
Dzisiaj też stoją, ale puste
Może je wypił ktoś przez ścianę
A może ściana się przelękła
/ Ściana nie może być pijana /
I tak przede mną czule zgięta
Jakby kochanka zapomniana
I nagle stałem się odważny
Wypiwszy swoje cztery piwa
Potem zasnąłem niewyraźnie
Gdy bujak się z przerwami kiwał
I znowu noc ma zarzygana
Miast snu to tańce tańczą w głowie
I znowu róża w sztok zalana
Pijane ryczy pogotowie
Do tańca panią dziś zapraszam
Lecz zapodziały sie gdzieś gacie
Więc nowych gości dziś nie spraszam
Wiszę już przecież na krawacie