foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

Salomon Morel komendant... - Historia, o której się nie mówi | Facebook

SALOMON MOREL ŻYDOWSKI KAT

Salomon Morel. Komendant obozu w Świętochłowicach sam twierdził, że w sadyzmie prześcignął nazistów.

Zgoda (obóz pracy) – znajdujący się w Świętochłowicach Zgodzie od końca lutego do listopada 1945 obóz podlegający Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego, którego komendantem był m.in. Salomon Morel.

 „W moim obozie panowały warunki sanatoryjne” – Salomon Morel przekonywał sąd

w 1990 roku, kiedy zaczęto rozliczać go z powojennej działalności. Wobec więźniów, którzy podlegali mu tuż po wojnie, używał podobnych metafor. „Oświęcim to było przedszkole w porównaniu z moim sanatorium” – powtarzał. I robił wszystko, by z tego „sanatorium” nie wyszli żywi. Odmawiając w 2005 roku ekstradycji Salomona Morela do Polski, władze Izraela (gdzie znalazł schronienie) podkreślały, że były komendant obozów w Świętochłowicach i Jaworznie w czasie wojny sam wiele przeżył. To prawda.

Urodzony w podlubelskiej żydowskiej rodzinie Szlomo Morel we wrześniu 1939 roku miał niespełna dwadzieścia lat. Pierwsze lata wojny spędził z bliskimi w domu, w Garbowie, obserwując, jak stopniowo wprowadzany jest w życie hitlerowski plan zagłady Żydów.

W grudniu 1942 roku rodzice, brat i bratowa przyszłego kata wpadli w ręce niemieckie i zostali rozstrzelani. Przy życiu został tylko on i jego drugi brat, Izaak. Schronienie znaleźli u sąsiadów – polskiej rodziny Tkaczyków.

Po wojnie Salomon Morel dodatkowo ubarwiał swoje wojenne losy. Wspominał, że był więźniem Auschwitz, choć – jak podkreśla jego biografka, Anna Malinowska w książce "Komendant. Życie Salomona Morela", nigdy tam nie trafił.

Słyszał jednak o tym, co działo się w obozach koncentracyjnych. Jeszcze przed kapitulacją Niemiec mógł mu o tym opowiedzieć Walenty Tkaczyk, który był więziony na Majdanku. Z pewnością poznał też historię Loli Potok, byłej więźniarki Auschwitz i cieszącej się złą sławą komendantki więzienia w Gliwicach, z którą romansował tuż po wojnie.

W rzeczywistości Salomon Morel już od 1942 roku działał w bandzie rabunkowej, okradając okoliczne wioski. W tym samym roku wstąpił do Armii Ludowej, gdzie odbierał rozkazy między innymi od Mikołaja Demki, znanego później lepiej jako Mieczysław Moczar.

Mieczysław Moczar, jak podaje profesor Bogusław Kopka, po latach wystawił mu zresztą zaświadczenie, że „służył w oddziałach partyzanckich Armii Ludowej (AL) na terenach Lubelszczyzny i brał czynny udział w walce z Niemcami”. Co znaczyło to w praktyce? Między innymi rozbijanie mleczarni i palenie urzędów gminnych – przyznał Salomon Morel w życiorysie spisanym w 1947 roku.

KOPNIAK W GÓRĘ

Prawdziwa kariera w strukturach komunistycznych zaczęła się dla Salomona Morela jednak dopiero jesienią 1944 roku. Objął wówczas funkcję strażnika więziennego na zamku w Lublinie. Po zaledwie kilku miesiącach przeniesiono go do Tarnobrzegu – i to karnie, bo okazało się, że zupełnie nie jest przyzwyczajony do dyscypliny.

Kiepskie wypełnianie obowiązków, pociąg do alkoholu, brak wykształcenia – to wszystko, jak podaje Anna Malinowska w książce "Komendant. Życie Salomona Morela", przyniosło Morelowi opinię „elementu szkodliwego”. pomimo to „dostał od nowej władzy kopa w górę” – podkreśla autorka.

OBÓZ W ŚWIĘTOCHŁOWICACH ZGODZIE

W marcu 1945 roku został komendantem świeżo utworzonego obozu pracy w Świętochłowicach Zgodzie. Urząd Bezpieczeństwa wykorzystał tu (jak w wielu innych przypadkach) gotową infrastrukturę: wcześniej w tym miejscu znajdował się jeden z podobozów Auschwitz.

Salomon Morel usłyszał od przełożonych, że do jednostki będą kierowani „Niemcy, kolaboranci, element wywrotowy”. Po wojnie podkreślał, że kierowało nim pragnienie zemsty; chciał zapłacić nazistom za ich zbrodnie. Czy tak było naprawdę? Dzisiaj nie da się tego rozstrzygnąć. Ale – z zemsty, czy nie – nowy komendant okazał się prawdziwym sadystą.

Pod rządami Morela obóz w Świętochłowicach zamienił się w prawdziwe piekło na ziemi. Więźniowie, jeśli tylko mieli siły, zmuszani byli do morderczej pracy (między innymi w okolicznych kopalniach). Brakowało wszystkiego. Jak opowiadała była osadzona, Dorota Boreczek:

W obozie były kobiety, dzieci, byli starsi mężczyźni – oni umierali najszybciej. Najpierw zaatakowały głód i zimno. Szybciej niż tyfus. Błyskawicznie zniknęły wszystkie kępki trawy. Kobiety biegały z kijami po baraku i polowały na szczury. Zresztą te szczury były tłuste. Żywiły się do syta w tym baraku trupiarni.

Do tego dochodziło brutalne bicie. Komendant lubił nieraz „zabawić się” kosztem przetrzymywanych w obozie ludzi. Jak wspominał w 1993 roku Nikodem Osmańczyk:

" Przypominam sobie, że pewnego razu […] Salomon Morel przyszedł do baraku, w którym mieszkaliśmy, polecił stanąć nam wszystkim w dwuszeregu twarzami do siebie i kazał się wzajemnie bić po twarzy.

Ponieważ ja i ojciec zamarkowaliśmy uderzenie, Morel podszedł do nas i ze słowami "co, skurwysyny, tak to się bije świnię", ręką, w której miał pistolet, uderzył mnie w twarz, w wyniku czego upadłem na ziemię pod pryczę. Tak samo postąpił z moim ojcem. Potem kazał nam ponownie bić. Ja wielokrotnie byłem przez niego bity w okresie pobytu w obozie".

Także Boreczek zeznawała, że Morel często wraz z towarzyszami odwiedzał „brunatny domek”, czyli barak numer 7 – i bił jego lokatorów. Efektem była epidemia duru brzusznego. Ale i tak dla więźniów pozostawionych na łaskę komendanta najgorsze miało dopiero nadejść.

Latem wśród więźniów wybuchła epidemia tyfusu. Osłabieni, wygłodzeni, pozbawieni jakiejkolwiek opieki, umierali masowo. „Tylko w sierpniu zmarło tam sześćset trzydzieści dwoje ludzi” – relacjonuje Bogusław Kopka.

Morel nie zrobił praktycznie nic, by temu zapobiec – nie izolował chorych, nie zarządził odwszenia. Na jego zaniedbania zwrócił uwagę nawet ówczesny szef Departamentu Więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Komendant został ukarany… trzydniowym aresztem i potrąceniem połowy pensji.

Jaki był bilans sadystycznych zapędów Morela w Świętochłowicach? Anna Malinowska, autorka książki "Komendant. Życie Salomona Morela" odpowiada:

"Zgodnie z ostatecznymi ustaleniami polskich śledczych liczba zmarłych wynosi 1855. Tyle bowiem danych udało się ustalić na podstawie dokumentów więźniów pozostałych po likwidacji obozu. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to liczba ostateczna. Nie wiadomo, ile osób straciło życie w Hali Targowej, gdzie wielu więźniów było bitych po przywiezieniu do obozu –  czy zostało pochowanych bez powiadomienia o zgonie".

Obóz w Świętochłowicach został zlikwidowany po dziewięciu miesiącach istnienia, w listopadzie 1945 roku. Kariera Morela – nawet mimo „kary” nałożonej za dopuszczenie do zabójczej epidemii – nadal się jednak rozwijała.

SALOMON MOREL AMBASADOREM DNI KULTURY ŻYDOWSKIEJ ?

Co robi największy żydowski zbrodniarz w historii powojennego Śląska w organizowanym przez katowicką Bibliotekę Publiczną "święcie żydowskiej kultury, sztuki i historii"? Publikujemy list w tej bulwersującej sprawie.

„Myślałam, że zemdleję kiedy przeczytałam program wydarzeń w jednej katowickiej Bibliotece. Chodzi o odbywające się w tym miesiącu Dni Kultury Żydowskiej. W konwencji święta kultury będzie tam przedstawiana postać niejakiego Salomona Morela, komendanta obozu na Zgodzie, któremu postawiono szereg formalnych zarzutów, w tym ludobójstwa, który jak miał sam o sobie twierdzić "w sadyzmie prześcignął nazistów". Co to ma wspólnego z kulturą Żydów pytam się.

Nie mogę pojąć jak ten człowiek znalazł swoje miejsce w "święcie kultury żydowskiej". To nie są przecież Dni Żydowskie, które mogłyby opisywać wszystkie dobre i złe aspekty środowiska żydowskiego, ale DNI KULTURY! Naprawdę, czy według Biblioteki Publicznej w Katowicach elementem kultury żydowskiej są więc masowe morderstwa??? Co organizatorzy wydarzenia chcą w ten sposób powiedzieć tysiącom śląskich rodzin mieszkających w Polsce i rozsianych po świecie, który przeżyli to piekło? To jest właśnie żydowska... kultura?

Sama nie wiem czy dyrekcja Biblioteki organizując to wydarzenie wykazała się koszmarnym brakiem wrażliwości wobec mieszkańców Śląska czy jest to raczej ukryty, a może nawet jawny akt antysemityzmu. Bo co trzeba mieć w głowie, by z kulturą danego narodu zestawić takiego zwyrodniałego rzeźnika?! Ludzie, opamiętajcie się!”

Tyle ze strony mieszkanki Zabrza, która chciała pozostać anonimowa. Ze swojej strony apelujemy do Biblioteki o usunięcie z programu Dni Kultury Żydowskiej postaci Salomona Morela. Chcemy również wierzyć, że dla mieszkających na Śląsku Żydów nie jest Morel właściwym przedstawicielem ich własnej kultury.

KIM BYŁ SALOMON MOREL?

Wsławił się niesamowitym okrucieństwem jako samodzielny komendant powojennego obozu koncentracyjnego w świętochłowickiej Zgodzie. Za jego komendantury w niewielkim obozie zginęło co najmniej 2 tysiące osób. Skalę zgonów przedstawia porównanie - w ciągu trzech lat obozu pod władzą niemiecką w obozie zginęło kilkaset osób, a w ciągu kilku miesięcy pod władzą Morela 2-3 tysiące. Świadkowie cytują Morela: Świadkowie cytują groźby: „będziecie tu zdychali”, „Oświęcim był niczym”, „to czego Niemcy nie dokonali w ciągu 5 lat, ja dokonam w ciągu 5 miesięcy” i tym podobne.

Więźniowie Zgody, często całe rodziny, rodzice razem z dziećmi, poddawani byli okrutnym torturom, gwałtom, morderstwom w wyszukany sposób i celowemu rozprzestrzenianiu śmiertelnego tyfusu. Trauma Zgody odcisnęła się na tysiącach górnośląskich rodzin, których najbliżsi zginęli lub którzy doczekali zamknięcia obozu z poszarpaną psychiką. Wypuszczeni, pod karą ponownego uwięzienia, musieli przysięgać, że nie zdradzą niczego co widzieli w obozie. Do tej pory ostatni żyjący, nie chcą poruszać tego tematu, a zapytani tylko płaczą.

Podczas wojny pochodząca spod lubelskiej wsi Grabów rodzina Salomona Morela przez 3 lata, by uniknąć zamknięcia w getcie ukrywała się w swojej wsi, a następnie jako jedyni ocaleni z rodziny Salomon i jego starszy brat ukrywali się u różnych swoich sąsiadów. Już od 1942 roku obaj bracia byli członkami grupy złodziejskiej, napadającej mieszkańców okolicznych wiosek. Grupa ta została wytropiona przez Gwardię Ludową. Salomon Morel unikinął egzekucji, ponieważ całą odpowiedzialność zrzucił na swojego brata. Morel dołączył do partyzantów i od końca wojny zatrudniał się w strukturach więziennictwa Urzędu Bezpieczeństwa. Tak trafił do zarządzania obozem na Śląsku. By usprawiedliwić zwoje poczynania kłamał o swojej przeszłości.

O OBOZIE KONCENTRACYJNYM W ŚWIĘTOCHŁOWICACH ZGODZIE

Oddajmy głos Wikipedii: "W katowaniu uczestniczył naczelnik Salomon Morel, który witał więźniów „brunatnego baraku” przemową, w której oświadczał, że jest Żydem i byłym więźniem Oświęcimia (co nie polegało na prawdzie, gdyż przez całą wojnę ukrywał się i nie doznał prześladowań ze strony okupanta), a jego największym pragnieniem jest okrutna zemsta na Niemcach (...). W obozie miały miejsce przypadki rzucania się uwięzionych na druty pod napięciem oraz samobójstwa przez powieszenie. Jedną z ofiar był protestancki duchowny z Bielska-Białej – ksiądz dr Richard Ernst Wagner, aresztowany 16 maja 1945 r. (zmarł w czasie epidemii 3 sierpnia 1945r.), kolejną ofiara proboszcz parafii w podgliwickim Bojkowie Edgar Wolf, który po przewiezieniu z gliwickiego więzienia został zakatowany.

Na przełomie października i listopada 1945 r. obóz wizytowała trzyosobowa komisja z prokuratorem Jerzym Rybakiewiczem na czele, która przejrzała akta, przesłuchała wszystkich więźniów, po czym zwolniła prawie wszystkich więźniów do domu. Musieli oni przedtem podpisać zobowiązanie, że pod groźbą kary więzienia nie będą z nikim rozmawiać o tym, co się działo w obozie. Ostatecznie obóz przestał funkcjonować w listopadzie 1945 r.

W obozie w okresie powojennym więzionych było co najmniej 5764 więźniów, z których niemal 1/3 nie przeżyła pobytu. IPN udokumentował liczbę zmarłych w obozie na 1855 osób. Istnieją jednak przesłanki, aby całkowitą liczbę ofiar w okresie od lutego do listopada 1945 roku szacować na około 2,5 tysiąca. Obóz został ukazany w filmie fabularnym  "Zgoda". Postać Salomona Morela zagrał Wojciech Zieliński."

Salomon Morel po zainteresowaniu się nim polskich śledczych uciekł do Izraela, skąd aż do późnej starości i śmierci w 2007 roku pobierał od polskich podatników bardzo wysoką emeryturę. Sprawa krzywd ze strony Morela oraz przemilczeń i zaniechań państwa polskiego przez dziesięciolecia wciąż nie jest na Śląsku rozliczona i zapomniana.

CZYM BYŁ OBÓZ W ŚWIĘTOCHŁOWICACH ?

Obóz na Zgodzie założono w opuszczonym wraz z przesuwającym się frontem wojny niemieckim obozie koncentracyjnym, który był filią KL Auschwitz. Przez 8 powojennych miesięcy, kiedy obozem zarządzał polski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, w okrutnych warunkach straciło tam życie 2,5 tysiąca osób. Wcześniej, przez dwa miesiące, uwięzieni byli przetrzymywani w halach obecnego Tesco i Biedronki przy ul Katowickiej w Świętochłowicach, gdzie w krwawych torturach zginęło kilkadziesiąt osób. Dzisiaj to wydarzenie upamiętnia obelisk położony pomiędzy oboma sklepami. Natomiast obóz na Zgodzie, poza uratowaną bramą, został usunięty z powierzchni ziemi, zabudowany ogródkami działkowymi i przez dziesięciolecia pod karą więzienia obowiązywał zakaz wspominania o nim.

Odkąd katowicki oddział IPN zalecił, by generał Jerzy Ziętek przestał być patronem ulic i placów, a jego pomniki i tablice były usunięte, o tym prominentnym polskim polityku na Górnym Śląsku z czasów PRL zrobiło się głośniej.