foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

CYGANERIA LWOWSKICH SPOTKAŃ

Fundacja Ocalenia Kultury Kresowej ,,Chawira” z Krakowa                                                                     

ORAZ Aleksander Szumański zapraszają na

KONCERT ,,Cyganeria lwowskich kawiarni”

28 września 2017 r. godz. 18:00

 W koncercie wystąpią:

Magdalena Sowa, Irena Paprocka,  Karol Wróblewski, Stefan Czyż, Daniel Mazurkiewicz

oraz goście zaproszeni:

Franciszek Makuch, Dorota Helbin

 i Mateusz Dudek

prowadzenie:

Aleksander Szumański i Wojciech Habela

 W programie: piosenki  lwowskie

28 września 2017 r. godz. 18:00

 Klub 6 Brygady Powietrznodesantowej
Wojskowy Ośrodek Kultury w Krakowie ul. Zyblikiewicza 1

 

Wstęp wolny!

 

 Scenariusz koncertu:


 ,,Cyganeria lwowskich kawiarni”

 

Organizatorzy:

 

Fundacja Ocalenia Kultury Kresowej ,,Chawira” z Krakowa

oraz Aleksander Szumański

 

 28 września 2017

 

Klub 6 Brygady Powietrznodesantowej
Wojskowy Ośrodek Kultury

w Krakowie ul. Zyblikiewicza 1

 Na przełomie IX i XX  stulecia zapanowała moda na artystyczną cyganerię. Adolf Nowaczyński opisał warszawską z okresu Romantyzmu, wzorując się z kolei na paryskiej Henri Murgera. W Krakowie swój najbujniejszy rozkwit przeżywała ona w czasach Stanisława Przybyszewskiego oraz ,,Zielonego Balonika”. Z tym ostatnim związany był Tadeusz Boy-Żeleński, tłumacz ,,Scen z życia cyganerii” wspomnianego Murgera, który tak określa to zjawisko:  ,,Cyganeria to artystyczny nowicjat; to przedsionek Akademii”. Giacomo Pucciniemu, włoskiemu kompozytorowi operowemu z przełomu stuleci, zawdzięczamy sentymentalny powrót do czasów studenckiej młodości. I tak właśnie powstała ,,Cyganeria", wykorzystująca wątki zaczerpnięte z opowiadań wspomnianego Murgera.

We Lwowie ,,Cyganerię” zagrano w 1901r z udziałem
Adama Didura w roli Collinea

Życie artystyczne Lwowa przejawiało się nie tylko w teatrach, salonach wystawowych, w salonach koncertowych, w wydawnictwach i na łamach czasopism, ale również w kawiarniach, cukierniach, restauracjach i knajpach. Były to najbardziej swobodne przestrzenie dla prezentowania osób znaczących w jakiejkolwiek dziedzinie działalności twórczej, dla wymiany poglądów i gorących dyskusji.

W latach międzywojennych trwały jeszcze w klimacie miasta tradycję cyganerii młodopolskiej, słynne kawiarnie na rogu ulic Akademickiej i Fredry "Roma" i "Szkocka", restauracja Naftuły - Toepfera przy Trybunalskiej, winiarnia Stadtmullera w Rynku, ale również nowe: Atlasa w Rynku, Kozioła przy Dominikańskiej, cukiernie Zalewskiego i Welza przy Akademickiej. Urzędowali w nich, obok weteranów z lat dawnych Ortwina i Zbierzchowskiego, młodzi i najmłodsi.

 

1 Irena Paprocka

zaśpiewa piosenkę:

,,Szumiały mu echa kawiarni”

sł i muz. Jerzy Boczkowski

 2.

W kawiarnianych mrokach przesiadywały całe grupy ludzi, tworząc charakterystyczną i specjalną publiczność. żądną ruchu nerwowego l oddechu Europy, co wionie ze szpalt zadrukowanej bibuły, spragnioną plotek wielkiego miasta, a przede wszystkim życia błyskotliwego, na falach drgającego światła, w arabeskach dymu, wśród nawoływań kelnerów". Oto opis znakomitego historyka Lwowa i subtelnego znawcy duszy naszego grodu, Franciszeka Jaworskiego z 1910 roku. Z opisu  wyłania  specyficzny obraz jakiejś ówczesnej nieistniejącej już dziś kawiarni w stylu "Cafe Monopol". Jaworski stwierdza : ,, kawiarnia stała się dziś instytucją prawie że społeczną, miejscem neutralnym  dla schadzek ludzkich". ,,Znam pewnego dziennikarza, który z chlubą opowiada, że najlepsze swe artykuły stworzył w kawiarni". Mój Boże! Znam pewnego dziennikarza, który wyznaje, że nigdy w życiu jeszcze nie napisał ani jednego w ogóle artykułu, gdzie indziej jak w kawiarni. A nie opowiada o tym dlatego tylko, że uważa to za rzecz najnaturalniejszą w świecie. Tym dziennikarzem jestem ja sam *.Tyle Franciszek Jaworski.

Wymienimy teraz nazwy tych najbardziej znanych lwowskich Kawiarni z tamtych lat: "Cafe Monopol" na placu Mariackim, ,,Atlas” w Rynku, ,,Europejska” na ul. Jagiellońskiej, ,,Centralna” na placu Bernardyńskim, kawiarnia Schneidera na Akademickiej, ,,Kryształowa” w Pasażu Mikolascha,  ,,Amerykańska” na ulicy Trzeciego Maja, ,,Sans-Souci” na ulicy Szajnochy, ,,Splendid” na ulicy Sykstuskiej, ,,Esplanade”, ,,Grand”, ,,City”,  ,,Abbazia”, ,,Corso” na ulicy Legionów, ,,Royal” na ulicy Hetmańskiej, "Sztuka" (sławny ongiś lwowski ,,Michalik”) na ul. Rutkowskiego,  i  ,,Szkocka” na placu Akademickim. Po odzyskaniu niepodległości doszły: ,,Cariton” (dawna ,,Muzeum” obok Muzeum Przemysłowego), ,,Centralna” ( na rogu ul. Jagiellońskiej i Trzeciego Maja), ,,Europejska” (róg ul. Czarnieckiego i placu Bernardyńskiego), ,,Grand” (dawna ,,Teatralna”), ,,George” i  ,,Imperial” (ul. Legionów 5), ,,Louvre”, ,,Palermo” (ul. Rutkowskiego, róg ul. Kamińskiego), ,,De la Paix”, ,,Roma”, ,,Rouge” (ul. Mikołaja), ,,Sewilla” (pl. Bernardyński, róg ul. Piekarskiej), ,,Union”, ,,Victoria” (ul. Rejtana), ,,Warszawa”, ,,Wiedeńska”.

 

 3. Piosenkę:

,,Bal u Bombacha”

zaśpiewa:

Magdalena Sowa

z zespołem ,,Chawira”

 

 4.

Aby zdać sobie sprawę z tego czym była i czym jest dla Lwowa kawiarnia, trzeba przede wszystkim uprzytomnić sobie wysoki stopień kultury miasta. Blisko przed stu laty, w roku 1841, wyrażał się o nim z zachwytem pisarz podróżniczy I. G. Kohl w swej książce "Reisen im Innerem von Russland und Polen", dziwiąc się wielkiej ilości kawiarń i cukierń istniejących we Lwowie i stwierdzając, że Lwów posiada lepsze i elegantsze kawiarnie aniżeli jego rodzinne Drezno lub inne niemieckie miasto równej wielkości. "Najlepszą kawiarnią - pisze I. G. Kohl -jest zakład Wolffa, złożony z kilkunastu (!) salonów, przepełnionych gośćmi o każdej porze dnia lub nocy". A jak rdzennie lwowskimi, jak rdzennie polskimi instytucjami były te kawiarnie, niech o tym świadczy choćby taki szczególik, że na malowanych szyldach kawiarnianych znajdował się obraz Szlachcica w kontuszu z garnuszkiem kawy w prawicy. Nie należy zapominać, że praojcem kawiarni był nie kto inny jak szlachcic zasłużony w czasie odsieczy Wiednia, rycerz polski Kulczycki, który otrzymawszy na swą prośbę od Sobieskiego wory z kawą, znalezione w tureckich namiotach, otworzył w Wiedniu pierwszą w Europie ,,Kaffeastube”. Z jego ducha ród swój wywodzą owe rody Wolffów, Sieberów, Hexlów, Schneiderów, pionierów kawiarnianego życia lwowskiego, wśród których figuruje zaledwie jedno zachowane dla potomności nazwisko polskie; pana Dobrowolskiego, właściciela sławnej ongiś kawiarni ,,Piekiełko” przy ulicy Krakowskiej. W późniejszym okresie swego istnienia mocno podupadłe, odegrało to ,,piekiełko” niepoślednią rolę w latach 1848 i 1863 jako miejsce zborne konspiratorów - patriotów polskich - rolę podobną do znaczenia, jakie przed rokiem 1914 przypadło w udziale kawiarni ,,Sans-Souci”, w której duszą ośrodka młodzieży był nie kto inny jak twórca legionów - Józef Piłsudski. ,,Piekiełko” to także miejsce schadzek ,,batiarów” i   podejrzanych typów.

                                            

Piosenkę:

,,O dwunastej godzinie”

zaśpiewa:

Wojciech Habela

z ,,Chawirą”

 

5.

   Jedzą, piją, lulki palą, w starej budzie u Atlasa,
   Mało knajpy nie rozwalą: Cyganeria lwowska hasa...
   Nikt nie karmi się potrawką, nikt się nie objada gąską,
   Wódka tutaj jest przystawką, Piwo tutaj jest przekąską.
   Same dobrze znane twarze, które wciąż pragnienie nęka.
   Ale czasem przy gitarze, piękna rodzi się piosenka.

   Tak pisał Henryk Zbierzchowski

  A Feliks Konarski tak:

  Człowiek szedł do Atlasa, wypił, zjadł – pierwsza klasa,  karmenadel z kosteczką – no ni!? U Kozioła poprawił,                              w de Labe się zabawił, tak jak nigdzie na świecie – no ni!?

Wspomnienia z polskiego Lwowa wyśpiewa nam teraz:

zespół ,,Chawira”

w piosence Feliksa Konarskiego

,,Walczyk lwowski”

 6.

Pięć kawiarń mieściło się dookoła Wałów hetmańskich: ,,de la Paix”, ,,Imperial”, ,,Cariton”, ,,Grand” i ,,Wiedeńska”. Pięć lokali, których los - mimo całego szeregu dzielących je różnic - zależny był w znacznej mierze od jednego życiodajnego źródła: od źródła życia i energii kupieckiej, bijącego pod pomnikiem Sobieskiego Skromny kupczyk z "Grandu" (dawnej "Teatralnej") nie był mile widziany w położonej na drugim krańcu Wałów, eleganckiej "de la Paix". Goście przychodzili  na gazety, na kawę albo - najczęściej - w poszukiwaniu interesu. ,,Imperiał” to istna giełda drzewna. Jest bowiem za dnia, zwłaszcza w niedzielę, wyłącznie lokalem branży drzewnej, specyficzną kawiarnią "branżową". Lokalem wszystkich branż - od branży nafciarskiej do branży aktorskiej - kawiarnią wszech-interesów była "Wiedeńska". Była  ona czymś więcej zresztą jak kawiarnią tylko. Jest pojęciem geograficznym, mającym dla Lwowa to znaczenie, jakie miał dla Wiednia Stephansplatz, czy  dla Paryża place de l'Opera. To centralny punkt miasta. Serce Lwowa. Tutaj łączyły się wszystkie jego arterie: linie tramwajowe, rozbiegające się stąd we wszystkich kierunkach. Był to przez długie dziesiątki lat reprezentacyjny lokal, w którym schodziła się elita miasta: świat polityczny i wojskowy, palestra i finansjera, uniwersytet i teatr. Było to w czasach, kiedy Lwów - liczył 87 000 mieszkańców. Rezerwat starszych panów z inteligencji i solidnych przyjezdnych, prowincjonałów i ziemian, którzy jeszcze z ojca i dziada uznawali ,,Wiedeńską” jako jedyny przyzwoity lokal we Lwowie. Stał również w pierwszym pokoju "Wiedeńskiej" bufet z domowymi ciasteczkami i słynnymi w całym Lwowie rogalikami, osobistego wypieku ówczesnej właścicielki, p. Sieberowej. A lokal zamykano zrazu o 8, później o 10 wieczorem.

 7.

Irena Paprocka

Zaśpiewa piosenkę”

,,Randka pod Wiedeńską”

               sł. Fix, muz. Paweł Jerzy Asłanowicz

                                   utwór z 1928r.

8.

Paweł Jerzy Asłanowicz - kompozytor. Ukończył Wydział Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Jako student pisał w latach 1928–1930 piosenki dla kabaretu Nasze Oczko, następnie związał się z lwowskim Akademickim Teatrem Literacko Artystycznym. Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w rozgłośni Polskiego Radia we Lwowie. Był m.in. kompozytorem muzyki do audycji ,,Na Wesołej Lwowskiej Fali”. Od 1930 r. należał do Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych. Największą popularność zdobyła jego piosenka, napisana do spółki z  Marianem Hemarem  pt. ,,Upić się warto”.

Wracamy do kawiarni lwowskich.

Gdy kończyła się operowa premiera w skarbkowskim teatrze i publiczność, olśniona przepysznym tenorem Schlafnebergaien, napływa tłumnie do „Teatralnej", wypełniając jej wspaniałe barokowe sale, tonące w powodzi gazowego światła... Pogrążywszy się w wygodnej, głębokiej kanapie, można było w tym kolorowym półmroku oddać się wizjom i przemyśleniom:

W pierwszym dziesięcioleciu naszego stulecia,  stary skarbkowski  teatr zamienił się na koncertową salę, w której, na czele lwowskich filharmoników, króluje Czelański. Zmieniła się również „Teatralna" i z towarzyskiej kawiarni minionego wieku stała się, za dnia, kawiarnią solidnego kupiectwa. Wieczorami jednak rej w niej wodzą kokoty, szampańskie gryzetki, damy od Maksyma. I tylko w czasie wspaniałych redut w skarbkowskiej sali decydują się panie z towarzystwa, pod osłoną maski, zajrzeć i tutaj. Budzą się polskie kabarety: w Krakowie – ,,Zielony Balonik”, w Warszawie –,,Momus”, we Lwowie ,,Nasze oczko”.  We wspaniałych renesansowych  salonach "Louvre'a" przy  ul. Rutkowskiego, róg ul. Kamińskiego we Lwowie zainstalowano kabaret. W dostojnym, chłodnym półmroku, panującym tu za dnia i w nastrojowo przyćmionym świetle w czasie wieczornego kabaretu można było usłyszeć piosenki rewiowe płynące z estrady, mówiące o miłości, o szczęściu i nieszczęściu  kabaretowej romantyki.

 

 9.

Przypomnimy teraz jedną z najstarszych polskich piosenek rewiowych, przebój kabaretu ,,Momus”

pod tytułem:

,,Dymek z papierosa”

w wykonaniu:

zespołu ,,Chawira”

 

 10.

Lwów obok Krakowa był drugą stolicą Młodej Polski. Tu wyrośli na pierwszych poetów tamtego czasu Jan Kasprowicz i Leopold Staff, bracia Stanisław i Wincenty Korab Brzozowscy, Maryla Wolska i Bronisława Ostrowska, tu mieszkali i tworzyli w różnych okresach Gabriela Zapolska, Jerzy Żuławski, Zdzisław Dębicki i Kornel Makuszyński, tu drukował swe dzieła Stanisław Brzozowski i tu działali najwybitniejsi krytycy epoki Ostap Ortwin i Karol Irzykowski. Henryk Zbierzchowski, najbardziej reprezentatywny przedstawiciel cyganerii młodopolskiej Lwowa, poeta, prozaik i dramatopisarz. Należał do najbardziej znanych postaci na lwowskim bruku. Już samym wyglądem zewnętrznym zwracał uwagę i mile uosabiał tych nielicznych nieznających go z widzenia mieszkańców miasta. Zawsze w aksamitnej kurtce, w czarnym fantazyjnym krawacie, które doskonale tonowały się z długim, rozwianym włosem i rasową fizjonomią właściciela.
Ubiór duchowy miał też zawsze jednaki: pogodę ducha i uśmiech, nieugięty optymizm. Z lekkim, na wszystko przygotowanym sarkazmem i łagodną melancholią wychodził Zbierzchowski na spotkanie każdej, choćby cięższej trudności w życiu. Zrósł się ze swoim grodem ojczystym jak rzadko kto:

 111.                

Wiersz Henryka Zbierzchowskiego:

,,Jesień”

przeczyta:

Wojciech Habela

 

12.

Wiersze Henryka Zbierzchowskiego pisane przy stoliku w „Atlasie” na rogu Rynku i ulicy Grodzickich drukowano następnego dnia w „Kurierze”, „Gazecie Porannej” lub „Szczutku”, a uczniowie gimnazjów czytali w wypisach „Odę do Nilu”.
Zbierzchowski był wśród epigonów Młodej Polski i jako niezwykle utalentowany twórca mógł zapewne zdobyć sławę w Warszawie, dokąd przenosili się lwowscy literaci po 1918 roku. Ale Zbierzchowski ponad wszystko upodobał sobie Lwów. W swoim ogrodzie przy Piaskowej i przy atlasowym stoliku powstawały jego „serdeczne poezje” o Lwowie.
„Lwów nocą bywał knajpą, buduarem i kabaretem” mówi narrator filmu o Henryku Zbierzchowskim. Zbierzchowski był współtwórcą tej artystycznej legendy miasta. Dokumentalny film o Poecie powstał na podstawie scenariusza Sławomira Gowina. Film wprowadza w klimaty przedwojennego Lwowa”.

 

 13.

Magdalena Sowa

zaśpiewa piosenkę

,,Valse Brune”

Mariana Hemara

 

 14.

Niejaki Rudolf Sieczyński, urodzony w Wilnie, pracował w Wiedniu jako prawnik, zgodnie ze swoim wykształceniem. Oprócz pracy, był wielbicielem muzyki rodziny wiedeńskich Straussów. Komponował utwory głównie w rytmie walca. Utwór napisany w 1913 roku „Wien, du Stadt meiner Träume” czyli „Wiedeń, miasto moich marzeń” uzyskał światową popularność i do dziś jest wykonywany przez najsłynniejszych śpiewaków świata.  Podobno utwór powstał w Wilnie i dotyczył tego właśnie miasta i nosił tytuł „Wilno, miasto moich marzeń”. Następnie utwór dotarł do Lwowa i tu pojawia się Henryk Zbierzchowski. Nie jakiś tam Wiedeń jest miastem ludzkich marzeń ale Lwów!. Napisał lwowskie słowa do  walca Rudolfa Sieczyńskiego. I tak powstał utwór „Piosnka o naszym Lwowie”, który do dziś jest  z wielkim sentymentem wykonywany zwłaszcza w ośrodkach  polonijnych.15.

Magdalena Sowa

z zespołem ,,Chawira”

zaśpiewa tę:

,,Piosnkę o naszym Lwowie”

 

  1. W „Szkockiej” dnie i wieczory, nieraz do wczesnego rana, przesiadywali ludzie, których razem w innym miejscu zebrać było wręcz niepodobna. Nie pozwoliła na to przede wszystkim historia. Pod oknem grupa zawzięcie dyskutująca nad serwetką pokrytą znakami – spory matematyków. Stolik Stefana Banacha, Hugona Steinhausa, Stanisława Ulama, Władysława Orlicza, Antoniego Łomnickiego, Stanisława Mazura. Największym poważaniem cieszył się najmłodszy wśród nich – Banach, geniusz matematyczny i  samouk. W tej kawiarni  rodziły się podstawy nowoczesnej matematyki, w której teoria przestrzeni Banacha odgrywała rolę kluczową. Lecz nie tylko. Stanisław Ulam, współtworząc amerykańską bombę wodorową, opierał się na poglądach tu właśnie formułowanych. Wypijano wielkie ilości czarnej kawy, wódki i rysowano, liczono, na serwetkach i marmurowych blatach stolików. Kiedy jakiegoś wieczoru nie udało się rozwiązać postawionego problemu, służba wynosiła zapisane kredą blaty stołów do spiżarni i na drugi dzień siadano znów do rozwiązywania, już przy silniejszej głowie. Banach zapisywał większość swoich pomysłów na serwetkach. Potem je niszczył lub gubił. Z kilku ocalonych powstały cenne prace uczniów. Za rozwiązanie problemu przyznawano wspólnie dowcipne nagrody. Tomasz Zieliński, właściciel „Szkockiej”, wpadł na pomysł, by postawione teorie, pytania, zadania zapisywać i ocalić od bezpowrotnego zaginięcia. Chronił w ten sposób cenne marmurowe blaty, które niszczały pod naporem kredy i wody. Tak zrodziła się sławna w dziejach światowej matematyki ,,Księga Szkocka”- zeszyt, w którym notowano zadania i teorie filozoficzne. Między innymi za rozwiązanie „problemu nr 153” postawionego w 1936 roku przez Stanisława Mazura nagrodą miała być żywa gęś, wedle pomysłu Banacha. Otrzymał ją dopiero w 46 lat później szwedzki matematyk P. Enflö, kiedy w czasie wojny wywieziono Księgę i udostępniono nielicznym światowym matematykom-którzy mogli coś z niej zrozumieć. Powstała tradycja, którą kontynuuje elitarne grono największych autorytetów w tej dziedzinie. Gorliwi Amerykanie doliczyli się ponad 11 tys. ważnych prac naukowych, które w tytule zawierają sformułowanie „teoria Banacha”, ale co z tego, jeśli tajemnice Księgi Szkockiej potrafi zrozumieć tylko garstka wtajemniczonych geniuszy. Zatem niewiele tych żywych gęsi, bodaj najcenniejszego matematycznego wyróżnienia za rozwiązanie zadania wpisanego do Księgi Szkockiej, przyznano. O wiele mniej niż nagród Nobla. Zbiór zadań otwierał wpis Stefana Banacha z 1936 roku, a zamykał problem sformułowany przez Hugona Steinhausa w maju 1941 roku. Do dziś Księga Szkocka wabi swoimi tajemnicami, przewyższającymi inne z tej dziedziny. Księgę opublikowano, to, co możliwe, rozwiązano, ale podstawowa część wiedzy tam zawartej jest strzeżona przez nieliczne umysły zdolne przekroczyć wyśrubowaną skalę trudności. Księga zawiera teorie i podpowiedzi rozwiązań, których poznanie, być może, otwiera inne drzwi. Jest księgą władzy, jaką daje dziś matematyczna wiedza o istocie świata… A więc wszystko może się jeszcze zdarzyć.

 

 18.

Matematyczną zagadkę według teorii Einsteina na miarę Banacha rozwiązaną przez Mariana Hemara

w piosence:

,,Dwa a dwa jest cztery”

przypomni:

Magdalena Sowa

 z

zespołem ,,Chawira”

 

 Nie była nigdy od kawiarni "Romy" ani większej, ani świętszej, ani w dobre przykłady obfitszej .Wszystkie drogi Lwowa nieuchronnie do niej prowadziły. Tu się zamawiało cedzonej kawy z kożuszkiem, flaszki beczkowego piwa! i dzisiejszego numeru ,,Słowa Polskiego” W najdoskonalszy sposób nagięto tu wiedeńską tradycję do lwowskich potrzeb. Tutaj w ciągu jednego popołudnia siedzieli wszyscy przy wszystkich niemal stolikach, wszyscy ze wszystkimi i o wszystkim mówili i żyli życiem jednej wielkiej, obgadującej się nawzajem, a jednak bez siebie wyżyć nie mogącej rodziny. W tej sławnej ,,Romie” udzielał się jako wykonawca, śpiewał i grał na gitarze sam Emanuel Schlechter – późniejszy mistrz scenariuszy filmowych, dialogów i tekstów piosenek, dbający o piękno języka polskiego zarówno w piśmie jak i w mowie. Przygrywał mu na fortepianie Juliusz Gabel.

 19

zespół ,,Chawira”

wykona piosenkę

Emanuela Schlechtera

,,Mam gitarę”

 

 Na zakończenie koncertu Wojciech Habela przeczyta jeszcze jeden wiersz Henryka Zbierzchowskiego pod tytułem:

             ,,Hymn na cześć Lwowa”

Gdy ranka złoty róż swe blaski śle na łów,
W zielonym wieńcu wzgórz jak wizja błyszczy Lwów.
W tym mieście mieszka lud, co wiernym jest po zgon.
To Orląt naszych gród, to jest na trwogę dzwon.
Gdy wróg ze wschodnich twierdz u Polski stanął wrót,
Dzwonieniem wszystkich serc obrony wskrzesił cud.
I gdy ze szczytów drzew listopad liście strząsł,
Swych dzieci oddał krew, ze śmiercią poszedł w pląs.
Lwie serce ma nasz Lwów, jak przed wiekami miał,
Obrońców stanął huf i Bóg zwycięstwo dał.
Na Kresach trzymasz straż przez wieków prawie sześć!
Cześć Ci, o Lwowie nasz, obrońcom Twoim cześć!

Proszę Państwa:                                                                                                Fundacja ,,Chawira” zaprasza na koncert poświęcony pamięci Emanuela Schlechtera pod tytułem                                           ,,A mnie jest szkoda lata” w rocznicę jego urodzin                 to jest 9 października 2017r. o godz. 18.00 w Klubie Garnizonowym. W programie – najpiękniejsze piosenki przedwojenne autorstwa tego wybitnego i wielce zasłużonego dla Kultury Polskiej a w szczególności piosenki i kina polskiego scenarzysty i autora tekstów.

22.

Aby Państwa zachęcić,

zespół ,,Chawira”

zaśpiewa teraz piosenkę tytułową z tego koncertu:

,,A mnie jest szkoda lata”

 

 24.

W koncercie wystąpili:

 

  1. Magdalena Sowa
  2. Irena Paprocka
  3. Daniel Mazurkiewicz
  4. Stefan Czyż
  5. Karol Wróblewski
  6. Wojciech Habela

 

Prowadzenie:

Aleksander Szumański

i

Wojciech Habela

Scenariusz;

Karol Wróblewski