foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

 

MYŚMY REBELIANCI, POLSCY PARTYZANCI

                       

Piosenki "Żołnierzy Wyklętych"

 "Myśmy rebelianci, polscy partyzanci"...

 

Od roku 1990 wielu historyków i publicystów historycznych trudzi się nad tym, by zmienić w oczach Polaków czarny wizerunek "Żołnierzy Wyklętych", czyli powojennych bohaterów walki zbrojnej przeciwko sowietyzacji Polski.

Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ ten wizerunek budowała przez lata propaganda Polski sowieckiej. Niezliczone, wysokonakładowe, tanie książki (na przykład z serii "Żółtego Tygrysa"), filmy i szkolne spotkania z "kombatantami" milicji, Urzędu Bezpieczeństwa, Gwardii Ludowej czy Armii Ludowej sprawiły, że tragiczni bohaterowie powojennej, beznadziejnej walki o suwerenny byt Polski - którzy na zawsze powinni pozostać w naszych sercach - stawali się dalecy i obcy, podejrzani o wszystko, co najgorsze. "Nasi" to był Hans Kloss, rodem z podłego sowieckiego komiksu, i bohaterowie załganej opowieści o czterech tankistach, którzy - by ominąć problem Powstania Warszawskiego, na wszelki wypadek trafiają do szpitala, gdy ich dywizja dociera pod Warszawę. Dzieło zaprawionego w ideologicznych bojach oficera politycznego wojska "ludowego", wzmocnione najlepszą, jaką Polska wówczas miała, obsadą aktorską, do dziś sieje spustoszenie w głowach wielbicieli PRL i wiecznej przyjaźni z Sowietami, choć tego zbrodniczego państwa już nie ma.

Poddawani nieustannie ideologicznej obróbce myśleliśmy o "Żołnierzach Wyklętych"("Żołnierzach Niezłomnych") w najlepszym przypadku jako o ludziach szalonych, którzy niepotrzebnie narażali siebie i swoje rodziny na zemstę UB. A te rodziny cierpiały w milczeniu i przeżywały upokorzenia, gdy czytały po raz kolejny o swoich bliskich zamęczonych w kazamatach UB, że to byli "bandyci", "reakcyjne zbiry" itp. Naturalnie w czasach PRL nie było żadnych możliwości, by bronić ich prawa do dobrej pamięci. Na straży czarnej propagandy stały cenzura i bezpieka. Książki o "bandytach" pisali do spółki oficerowie UB na emeryturze i sprzedajni "literaci" lub dziennikarze. Byli za swą psią służbę odznaczani z okazji kolejnych rocznic rewolucji bolszewickiej, czy 22 lipca, w wymyślone przez komunistów "święto narodowe" ustanowione na pamiątkę "społecznego i narodowego wyzwolenia Polski" przez Stalina.

 Zmiany po 1990 r. były bardzo powolne. Na skutek "bezkrwawej rewolucji" przy Okrągłym Stole wymieszali się byli aparatczycy komunistyczni i przedstawiciele "rozsądnej opozycji". Jaruzelskim, Kiszczakom i im podobnym nie zależało na przywracaniu narodowej pamięci ludzi zamęczonych na Mokotowie, w więzieniach i piwnicach UB. Wszak w walce z "reakcyjnymi bandami" zdobywali oni moskiewskie epolety i stanowiska. Co więcej, po roku 1990 kontynuowały swą działalność postsowieckie media i wytrawni propagandyści z okresu PRL, którzy do dzisiaj jawnie i bezkarnie szydzą z powojennych bohaterów walki z kliką sowiecką w Polsce. Trudno, by było inaczej, przecież ta Polska sowiecka była ich "ludową ojczyzną", strażniczką ich przywilejów. Szydzą także z ipeenowskiej akcji oczyszczania przestrzeni publicznej z reliktów komunistycznych obrażających polską niepodległość: ulic Świerczewskiego, 22 Lipca, XXX-lecia PRL i podobnych.

 

    Określenie "żołnierze wyklęci"

 

W odniesieniu do oficerów i żołnierzy formacji poakowskich, NSZ i innych powojennych grup antysowieckich pojawiło się po raz pierwszy w roku 1996 jako tytuł książki Jerzego Ślaskiego ps. "Nieczuja" (1926-2002). Ślaski był żołnierzem mjr. Mariana Bernaciaka "Orlika" (1917-1946), dowódcy oddziału Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" na Lubelszczyźnie, zamordowanego podczas obławy UB.

Potem, w roku 2002, był słynny album "Żołnierze Wyklęci - antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku" wydany przez warszawską oficynę wydawniczą Volumen, który utrwalił "Wyklętych", choć pewnie lepiej by było, gdybyśmy ich nazywali raczej Niezłomnymi niż Wyklętymi. To przecież nie Polacy ich "wyklinali", lecz sowieccy politrucy. Album wydany przez Adama Borowskiego był wielkim wydarzeniem dla każdego Polaka, który miał "Wyklętych" w sercu. Trwał wówczas proces unieważniania przez sądy okręgowe w całym kraju wyroków śmierci i więzienia wydanych na tysiące Polaków z powodów politycznych, za walkę o niepodległy byt państwa polskiego. Proces możliwy dzięki specjalnej ustawie sejmowej z roku 1991. Album trafił na dobry moment i odegrał ważną rolę w przywracaniu czci "Wyklętym", mimo iż największe polskie media przemilczały go lub wspominały zdawkowo, jednorazowo. We wstępie autorzy pisali: "Armia Czerwona, wkraczająca na nasze ziemie w styczniu 1944 r., nie niosła Polsce wolności ani pokoju. Po początkowym współdziałaniu z oddziałami Armii Krajowej przeciwko Niemcom, NKWD przystępowało do aresztowań oficerów; zwykłych żołnierzy siłą wcielano do wojsk Berlinga. Eksterminowano przede wszystkim inteligencję, aby jak najbardziej osłabić żywioł polski. Mimo to konspiracja, choć znacznie osłabiona, trwała na straży niepodległości. Opór przeciwko sowieckiej dominacji od razu przybrał formę zorganizowanej walki zbrojnej - Powstania Antykomunistycznego, które trwało do końca lat 40., a na niektórych terenach nawet znacznie dłużej. Minęło z górą 50 lat, a wiedza o tamtych wydarzeniach jest wciąż niepełna. W potocznej świadomości nadal pokutują fałszywe stereotypy, będące produktem komunistycznej propagandy. Do ich ugruntowania przyczynili się peerelowscy pseudohistorycy, którzy przez 45 lat nazywali ten okres "epoką walki o utrwalenie władzy ludowej". Stworzony przez nich skrajnie fałszywy obraz historii lat 40. i 50. trafiał do podręczników, encyklopedii i okolicznościowych artykułów prasowych. Proceder ten trwał do końca istnienia Polski "ludowej" (...). Zdajemy sobie sprawę, że mamy niewielkie szanse na zmianę istniejącego stanu świadomości historycznej rodaków. Do wyjątków należą pisarze, reżyserzy, aktorzy - ludzie tworzący kulturę, zainteresowani walką o prawdę, pokazywaniem postaw bohaterskich, odkłamywaniem przeszłości. Ale to w żadnym przypadku nie zwalnia nas z obowiązku wykorzystania wszystkich środków będących w naszym zasięgu, aby ten stan rzeczy zmienić. Jesteśmy to winni tym, którzy 55 lat temu, decydując się na walkę zbrojną w obronie imponderabiliów, odrzucili możliwość egzystencji pod rządami kolaborantów. Dla nas uczestnicy antykomunistycznego powstania są bohaterami".

Równocześnie z albumem po Polsce krążyła wystawa o "Żołnierzach Wyklętych", czyli o drugiej konspiracji niepodległościowej - bo tak zaczęto nazywać powojenny opór przeciwko sowietyzacji Polski, ustalając jego ramy czasowe: od 3-4 stycznia 1944 r., gdy Armia Czerwona wkroczyła ponownie, w pogoni za Niemcami, w granice II Rzeczypospolitej, do 21 października 1963 r., gdy zginął, w milicyjnej obławie pod Piaskami (w Lubelskiem), ostatni Żołnierz "Wyklęty" - Józef Franczak pseudonim "Lalek" z oddziału kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka".

 

    Ballada o "Wyklętych"

 

Przy okazji wystawy powstała ballada "Żołnierze Wyklęci", napisana, skomponowana i wykonywana przez Michała Czajkowskiego, piosenkarza, poetę, kompozytora, publicystę związanego z Ligą Republikańską, nazywanego "bardem polskiej prawicy". Jej słowa - starannie przemyślane i widać, że głęboko przeżyte przez autora, bo podane z wielką pasją - dotykają sedna problemu:   

 

"Osuszył czas mokradła krwi,

Czerwone słońce znów w zenicie

Czy warto było w wojny dni

Za taki kraj oddawać życie?

 

Słychać pokoleń drwiący śmiech

To komuniści mają święto

Lecz Mądry Bóg w Osobach Trzech

Pamięta, za co Was wyklęto

 

 

Zanim ostatni pójdzie z Was

W niebieskiej partyzantce służyć

Wszyscy staniemy jeszcze raz

Może historia się powtórzy

 

Wystawę oto macie dziś,

Skoro najlepszą bronią pamięć

I groźna tej wystawy myśl,

Że wolnych ludzi nic nie złamie

 

Niech się prostuje nieszczęść splot

I niechaj drżą moskiewskie karły

Hańba wierzącym w Sierp i Młot

Chwała za niepodległość zmarłym!".

                                Leszek Czajkowski

 

 

Leszek Czajkowski nie jest jedynym bardem, który ma w sercu "Wyklętych". Na portalu YouTube, chętnie odwiedzanym przez młodzież, wysłuchamy wielu piosenek gdańskiego barda Andrzeja Kołakowskiego poświęconych "Łupaszce", "Ince", "Ogniowi", "Zaporze" i innym bohaterom powojennego dramatu polskiego.

 

    Major i "Inka"

 

Duże znaczenie w walce o cześć "Wyklętych" miały wystawy gdańskiego oddziału IPN "Za świętą Sprawę - żołnierze 'Łupaszki'" i warszawskiego oddziału IPN - "Ostatni leśni" oraz prowadzone wokół nich akcje edukacyjne przypominające postacie majora "Łupaszki", ale też wielu szeregowych żołnierzy, takich jak dzielna sanitariuszka Danuta Siedzikówna "Inka", którą zaprezentowano też w pięknym spektaklu telewizyjnym "Inka 1946". Od wielu lat piszą o "Wyklętych", na podstawie własnych, gruntownych badań, pracownicy warszawskiego oddziału IPN dr Tomasz Łabuszewski, Kazimierz Krajewski i Jacek Pawłowicz. I nie tylko oni. Duże zainteresowanie "Wyklętymi" można zaobserwować w środowiskach ludzi młodych, tworzących grupy rekonstrukcji historycznych. Może to właśnie oni, młodzi Polacy, przyczynią się do powrotu "Wyklętych" na zasłużone miejsce w polskim panteonie narodowym, gdzie niektórzy próbują stawiać Kuronia, Kołakowskiego i im podobnych - ludzi z drugiej strony barykady, zasłużonych raczej w utrwalaniu władzy sowieckiej w Polsce.

 

    Pamiętamy

 

Pod adresem internetowym http://www.zolnierzewykleci.pl/ znajdzie czytelnik najlepszy polski portal poświęcony naszym "wyklętym" i "niepoprawnym". Polecam go szczególnie młodzieży. Warto tam zaglądać, zwłaszcza po przyjęciu większej dawki wygłupów Kuby "Powiatowego" i podobnych, toksycznych produkcji telewizyjnych. Już samo motto portalu oddaje sedno sprawy: "Walka beznadziejna, walka o sprawę z góry przegraną, bynajmniej nie jest poczynaniem bez sensu (...). Wartość walki tkwi nie w szansach zwycięstwa sprawy, w imię której się ją podjęło, ale w wartości tej sprawy". To słowa polskiego filozofa, rodem z Wileńszczyzny, w młodości żołnierza Legionów Józefa Piłsudskiego - Henryka Elzenberga (1887-1967). Jakżeż one przypominają słowa samych "wyklętych"! Major "Łupaszko" pytał retorycznie: "Mamyż milczeć?! Mamyż poddać się gwałtowi, zadawanemu obcą, zbrodniczą ręką?! Mamyż pod groźbą obcych bagnetów wyrzec się prawa stanowienia o sobie?! Mamyż wyrzec się ducha, serca i zaprzeć się wiary?!". To była jego i jego żołnierzy święta sprawa, dla której walczyli, nie bacząc na szanse tej walki, bo wartość walki tkwi w wartości sprawy, a nie w szansach na zwycięstwo... Czy ktoś to dzisiaj jeszcze rozumie?

    Historycy sądzą, że przełomem w poznawaniu historii powojennego oporu Polaków przeciwko komunizmowi sowieckiemu będzie wydany dwa lata temu przez IPN "Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956" - pierwsza w polskiej historiografii próba syntezy lub raczej zestawienia znanych faktów, ilustrowany licznymi zdjęciami i dokumentami. Tylko że atlas jest stosunkowo drogi, można go spotkać raczej w bibliotekach niż w domowych zasobach. Doświadczenie pokazuje, że w powszechnej edukacji społecznej większe znaczenie mogą mieć jednak popularne produkcje filmowe i fonograficzne.

 

    Myśmy rebelianci...

 

Nową inicjatywą na rzecz pamięci o "wyklętych" jest płyta CD "Myśmy rebelianci. Piosenki żołnierzy wyklętych". Jest to rockowa wersja tekstów napisanych przez żołnierzy antysowieckiego podziemia lub tekstów im poświęconych. Rzecz przeznaczona dla młodzieży, wydana przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Wykonawcami i autorami kompozycji są członkowie zespołu "De Press" - nieznanego starszemu pokoleniu, ale świetnie kojarzonemu przez młodzież, i o to właśnie chodzi. "De Press" to polsko-norweska grupa rockowa, utworzona w roku 1980 przez Andrzeja Dziubka, polskiego emigranta z tamtego czasu, znanego w Norwegii pod artystycznym pseudonimem Andrej Nebb. Andrzej Dziubek to góral z Jabłonki, malarz, rzeźbiarz, twórca tekstów piosenek, muzyk. Jego "De Press" był prekursorem polskiego punk rocka z tak popularnymi dziś domieszkami motywów folkowych i góralskich, znanymi nam choćby z repertuaru sympatycznych i bardzo lubianych przez publiczność w różnym wieku zespołów "Golec uOrkiestra" czy "Brathanki". Najpopularniejsze w Polsce piosenki "De Press to": "Bo ja Cie kochom", "Potargano chałpa", "Cy bocycie Świnty Ojce", "Cyrwone gorole". Jeszcze w latach 80. "De Press" zawiesił działalność, jego lider utworzył zespół "Holy Toy".

Dziś "De Press" wraca, i to jak wraca! Album "Myśmy rebelianci" może być najlepszą płytą w jego dorobku, jeśli media pomogą choć trochę w jego spopularyzowaniu. Tytuł "rebelianci" to oczywiście nasi żołnierze "Wyklęci". "De Press" przypomina piosenki leśnych oddziałów, w odtworzeniu tekstów pomagają znawcy tematu - Kazimierz Krajewski i Tomasz Łabuszewski z warszawskiego oddziału IPN oraz Grzegorz Wąsowski z Fundacji "Pamiętamy". Wzrusza dedykacja Andrzeja Dziubka, lidera "De Press": "Matce i śp. Ojcu. Wszystkim, którzy walczyli za wolność i niepodległość Ojczyzny".

    Do płyty CD dołączony jest albumik zawierający wszystkie śpiewane teksty wraz z komentarzami. Te teksty - już niezależnie od oryginalnego wykonania ich przez De Press - będą dzięki temu śpiewane i rozpowszechniane przez różnych wykonawców, także amatorów. To wielka zaleta albumu "Myśmy rebelianci".

    Wybór tekstów rozpoczyna się od słynnej "Czerwonej zarazy" Józefa Szczepańskiego "Ziutka" (30 XI 1922 - 10 IX 1944), harcerza, żołnierza Powstania Warszawskiego, "witającego" Armię Czerwoną z powstańczej barykady na kilka tygodni przed żołnierską śmiercią:

 

"Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci".

 

Czekamy ciebie, czerwona zarazo,

Byś wybawiła nas od czarnej śmierci, 


Byś nam, kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci,

Była zbawieniem witanym z odrazą.

 

Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu 


Zbydlęciałego pod twych rządów knutem, 


Czekamy ciebie byś nas zgniotła butem 


Swego zalewu i haseł poszumu.

 

Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,

Morderco krwawy tłumu naszych braci,

Czekamy ciebie – nie, żeby cię spłacić,

Lecz chlebem witać na rodzinnym progu.

 

Żebyś ty wiedział, nienawistny zbawco,

Jakiej ci śmierci życzymy w podzięce

I jak bezsilnie zaciskamy ręce, 


Pomocy prosząc podstępny oprawco.

 

Żebyś ty wiedział, dziadów naszych kacie,

Sybirskich więzień ponura legendo,

Jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,

Wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.

 

Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli 


Nas dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej, 


Skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,

Cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.

 

Legła twa armia zwycięska czerwona 


U stóp łun jasnych płonącej Warszawy

I ścierwią duszę syci bólem krwawym

Garstki szaleńców, co na gruzach kona.

 

Miesiąc już mija od Powstania chwili,

Łudzisz nas czasem dział swoich łomotem,

Wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem 


Powiedzieć sobie że z nas znów zakpili.

 

Czekamy ciebie – nie dla nas, żołnierzy,

Dla naszych rannych – mamy ich tysiące

I dzieci są tu, i matki karmiące,

I po piwnicach zaraza się szerzy.

 

Czekamy ciebie – ty zwlekasz i zwlekasz,

Ty się nas boisz i my wiemy o tym,

Chcesz, byśmy wszyscy tu legli pokotem.

Naszej zagłady pod Warszawą czekasz.

 

Nic nam nie zrobisz – masz prawo wybierać.

Możesz nam pomóc, możesz nas wybawić

Lub czekać dalej i śmierci zostawić... 


Śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.

 

Ale wiedz o tym że z naszej mogiły

Nowa się Polska zwycięska odrodzi, 


Po której ty nie będziesz chodził,

Czerwony władco rozbestwionej siły.

                                          Józef Szczepański „Ziutek”, 1944 r.

 

 Ciekaw jestem, czy nauczyciele wykorzystują ten przejmujący wiersz, by przedstawić uczniom dramat polskiego "wyzwolenia" w roku 1944? Z tego, co słyszę, raczej nie, bo sami go nie znają. Szkoda. Tym większe uznanie dla "De Press" i współpracowników, że zamieszczają ten tekst w swoim albumie.

"Piosenka ludzi bez domu" to utwór anonimowy, śpiewany na Podlasiu w oddziałach poakowskiej partyzantki antysowieckiej: "Co jutro nas czeka, nie wiemy"... Nie wiedzieli, ale nie oglądali się za siebie i nie rozważali szans. Może nie do końca rozumieli, ale czuli głęboko to, o czym pisał wileński filozof: "walka o sprawę z góry przegraną nie jest poczynaniem bez sensu"...

Tytułowy utwór "Myśmy rebelianci" powstał w oddziale antykomunistycznej partyzantki AK nad Niemnem! To był hymn ragnerowców, żołnierzy podporucznika Czesława Zajączkowskiego "Ragnera", który nie przyjął do wiadomości nowej aneksji polskich Kresów przez Sowiety w roku 1944. Poległ ze swymi żołnierzami 3 grudnia 1944 r. w walce z potężnym (ponad tysiąc funkcjonariuszy) oddziałem specjalnym NKWD pod Niecieczą. "Rzuciliśmy swe własne domy, rzuciliśmy najbliższych nam, nie po to, by pisano tomy lub aby zdobyć serca dam (...). Nie chcemy sierpów ani młotów i obrzydł nam germański wróg. Na pomstę mamy dziś ochotę, za Polskę spłacić krwawy dług"...

"Marsz oddziału 'Zapory'", czyli młodziutkiego majora Hieronima Dekutowskiego (1925-1949), zamęczonego w okrutny sposób przez UB, powtarza ragnerowski wątek o nieuchronności losu, ale i o powinności, która jest ponad głosem "rozsądku": "I idą wciąż naprzód, bo taki ich los, i ani żal, ani tęsknota, z tej drogi zawrócić nie zdoła ich nic, bo to jest "Zapory' piechota"...

"Wicher od Turbacza" to piosenka żołnierzy Józefa Kurasia "Ognia" (1915--1947), o którym mówią, że dokonał na Podhalu cudu. Dzięki niemu, już po wojnie, PPR musiała tam przejść do podziemia...

Piosenka "Wiernie iść będziemy" traktowana była niemal jak hymn 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" (1910-1951). Z okazji zbliżającego się 100-lecia urodzin jednego z najwybitniejszych dowódców polskiej partyzantki antysowieckiej Poczta Polska przygotowuje okolicznościową kartę. Gratulujemy inicjatywy! Przy okazji tej rocznicy warto by również pomyśleć o okolicznościowych publikacjach i może o przypomnieniu właśnie piosenek śpiewanych w oddziałach majora. Było ich wiele, teksty i nuty są znane. W albumie "De Press" zamieszczono jeszcze inny utwór "łupaszkowy", pożyczony od sąsiadów z 3. Wileńskiej Brygady AK por. Gracjana Fróga "Szczerbca" (1911-1951), zamordowanego po wojnie z wyroku komunistycznego "sądu". To utwór "Na znojną walkę", zwany hymnem wileńskich brygad AK.

 "Trudny czas" to piosenka śpiewana po sowieckim "wyzwoleniu" w oddziałach AK na Nowogródczyźnie i Grodzieńszczyźnie. "O Panie Boże, przywróć nam Polskę". Taka suplikacja w ustach kresowych partyzantów, których walka nie miała żadnych szans powodzenia z powodu aliansu Stalina z naszymi "aliantami", budzi nawet po latach głęboki smutek.

W oddziałach kpt. Władysława Łukasiuka "Młota" (1906-1949), legendy antykomunistycznej partyzantki podlaskiej, śpiewano m.in. anonimowy "Patrol": "Gdy zginie jeden, nastąpi drugi. Kroczymy w bliznach do Wolności bram".

 Piosenka "Bij bolszewika", nawiązująca do patriotycznego polskiego etosu ukształtowanego w latach 1919-1920, ocalała dzięki żołnierzowi poakowskiej Samoobrony Ziemi Wołkowyskiej. Jeszcze jedna pieśń wiernych do końca żołnierzy kresowych. "Bij bolszewika w każdej postaci, bo to jest twój największy dzisiaj wróg. To przecież on kościami twoich braci brukował sieć swych niezliczonych dróg"...

 Piosenka "Las Makoszki" przypomina partyzancki oddział braci Leona i Edwarda Taraszkiewiczów z powiatu włodawskiego, znanych pod pseudonimami "Jastrząb" i "Żelazny". Autorami tekstu byli "Jastrząb" i legendarny kpt. Zdzisław Broński "Uskok" (1912-1949), który rozerwał się granatem, gdy otoczyła go grupa UB.

 "Szesnastka" to piosenka-testament, napisana przez żołnierza antykomunistycznej partyzantki na Grodzieńszczyźnie Józefa Stasiewicza "Samotnego". Poległ on w walce z NKWD w styczniu 1950 roku!

W jednym z oddziałów "Zapory" śpiewano wzruszającą piosenkę "Niech się pani pomodli", nawiązującą do motywu rozstania, tak dobrze znanego choćby z poezji i malarstwa polskiego w okresie Powstania Styczniowego.

Album zamyka znany wiersz Zbigniewa Herberta "Wilki". Stosunek Herberta do tragicznych żołnierzy powojennej partyzantki był jednoznaczny: "Czułem i dziś czuję szacunek do tych, którzy pozostali do końca wierni przysiędze, w lasach, bez nadziei (...). Nie dajmy zginąć poległym"... Z pełnym przekonaniem powtarzam te słowa poety i polecam album "De Press" każdemu rodakowi.

Jeśli można by do beczki miodu dodać trochę dziegciu, to powiedziałbym, że żal mi starszych słuchaczy, dla których taka porcja ostrego rocka jest nie do przetrawienia i którzy pewnie uznają, że wszystkie utwory mają tę samą melodię... Szkoda, że wyeliminowano ich z potencjalnego grona słuchaczy. A wystarczyło choć w kilku miejscach użyć cytatów muzycznych - melodii z przeszłości, będących "arką przymierza między dawnymi i nowymi laty". Jest to tym bardziej uzasadnione, że niektóre teksty z płyty pisane były pod konkretne, znane kompozycje, co można łatwo rozpoznać po rytmie i po metrum. Tytułowi "Myśmy rebelianci" pisani byli niewątpliwie pod "Pierwszą Brygadę". "Marsz oddziału Zapory" pisano z myślą o melodii popularnej "Piechoty", podobnie "Wiernie iść będziemy". I tu druga uwaga. Dobrze, gdy historyk dba o wierność tekstu z zapisem odnalezionym w żołnierskim notatniku. Tylko że ten żołnierski zapis, któryś z kolejnych odpisów, nie powinien być traktowany jako tekst kanoniczny. W warunkach leśnych oddziałów możliwe były braki i pomyłki w zapisach, metrum się nie zgadza. Trzeba to po prostu poprawić, dodając uzupełnienie w nawiasie kwadratowym. Kiedy się coś edytuje po raz pierwszy, dla spragnionego takiego duchowego pokarmu odbiorcy, to trzeba wziąć odpowiedzialność za tę edycję - jako wzorcową na przyszłość. "Myśmy rebelianci, polscy partyzanci. Poszliśmy w [ciemny] las, bo nadszedł czas, bo nadszedł czas"... Ten hymn ragnerowców, jeśli zostanie spopularyzowany (a bardzo tego wszyscy pragniemy), śpiewany będzie nie według oryginalnej kompozycji "De Press", lecz do melodii z roku 1917, która sama się tu narzuca...

    Te uwagi w niczym nie obniżają wartości przedsięwzięcia, za które należą się wszystkim jego twórcom słowa podziękowania od tych rodaków, którym bliska jest pamięć o "Wyklętych - Niezłomnych" żołnierzach Rzeczypospolitej, wiernych do końca świętej sprawie.

 

 

   Niech się pani pomodli (autor nieznany)

 

    Zmrok zapadał szarosielankowy, z łąk skoszonych aromaty szły,

    Wiatr coś szeptał, tuląc drzew korony, z dala we wsi ujadały psy.

    Wtem słychać zgiełk i turkot wielu wozów, młodych głosów nawoływań moc,

    To nadciąga partyzancki obóz, by zajmować kwatery na noc.

    I był tam ktoś, tak bardzo zadumany,

    co w oczach miał idei wielki cel.

    Ktoś, kto tańcząc ze mną leśne tango,

    z cicha szeptał dziwne słowa te:

    Niech się Pani pomodli, dzisiaj w mojej intencji,

    bo wyprawa mnie czeka, niebezpieczna i zła.

    Może Pani modlitwa, będzie dla mnie skuteczną

    i uchroni od złego, tego co prosi tak.

    I minęło tyle długich dni od tej chwili,

    a ja wciąż przed oczyma obraz w sercu ten mam.

    Kiedy słońce zachodzi, zmierzch ku nocy się chyli,

    a ja słyszę wciąż turkot i zgiełk wozów ten sam.

    Lecz odszedł ktoś, tak bardzo zadumany,

    co w oczach miał idei wielki cel.

    Ktoś, kto tańczył ze mną leśne tango,

    i z cicha szeptał dziwne słowa te:

   

       Niech się Pani pomodli.

 

    "Niech się Pani pomodli ...", to piosenka śpiewana w oddziałach partyzanckich Lubelszczyzny i Podlasia. Szczególnie popularna w oddziale Romana Dumy "Romana" wchodzącym do sierpnia 1945 r. w skład zgrupowania poakowskich oddziałów podległych por./mjr. Hieronimowi Dekutowskiemu "Zaporze". Prośba zawarta w tytule tego tekstu jest teraz równie aktualna, jak w czasach, w których tekst powstał i żył, wyśpiewywany przez partyzancką brać. To prośba o modlitwę poległych i pomordowanych "ostatnich leśnych". A jeśli kto nie zna słów modlitwy, niech po prostu wspomni tych straceńców, do końca wiernych, do końca mężnych, do końca wolnych. Przeszli, przepadli, dym tylko dusi i krzyk wysoki we mgle, "we mgle" ta fraza pochodzącego z czerwca 1944 r. wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego okazała się prorocza także dla Nich - Żołnierzy Wyklętych - Niezłomnych. Dali z siebie wszystko. Poszli, używając wyrażenia Andrzeja Bobkowskiego, emigracyjnego polskiego pisarza, na udry z komunistami, nie na pertraktacje lub, jak powiedział jeden z żołnierzy "Zapory": "Poszli na przepadłe". Walczyli w obronie wolności na śmierć, nie na życie i dlatego w tej walce w znakomitej większości padli. Niestety, w zbiorowej świadomości społeczeństwa polskiego nie istnieją. Ich krzyk, ten wysoki, z mgły, nie dochodzi do wrażliwości większości z nas. Wystarczy wspomnieć, że choć "Żołnierze Wyklęci" byli awangardą w walce z komunizmem, podczas hucznie obchodzonej w czerwcu 2009 r. dwudziestej rocznicy obalenia komunizmu w Polsce nie zostali nawet wspomniani. Niech płyta grupy "De Press" wzmocni Ich krzyk. Niech uczyni go dla Ciebie słyszalnym. Może to krzyk o Twoją dobrą pamięć o Nich?

 

Piotr Szubarczyk IPN Gdańsk

http://www.rodaknet.com/rp_art_4590_czytelnia_szubarczyk_zolnierze_wykleci.htm+

 

RUCH RODAKÓW : O Ruchu Dolacz i Ty

RODAKpress : Aktualnosci w RR Nasze drogi

COPYRIGHT: RODAKnet