foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

KORESPONDENCJA Z KRAKOWA
                                JERZY KORZEŃ
 
               TOWARZYSTWO PAMIĘCI NARODOWEJ
                IM. PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI
                           JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO
 
Dzień 11 listopada 1918 roku w pamięci Polaków łączy się nierozerwalnie z Józefem Piłsudskim, który zawsze dążąc do niepodległości Państwa Polskiego stworzył Legiony jako zalążek przyszłego wojska polskiego. Przecierpiał wiele, ale też i cel osiągnął. Bez cierpienia nie ma nagrody, zapewne taka dewiza przyświecała Komendantowi. Na dworcu w Warszawie w dniu 10 listopada 1918 roku o godz. 7 rano nie było tłumów, bo przyjazd Piłsudskiego nie był upubliczniony. Naczelnika witali regent, książę Zdzisław Lubomirski - herbu Szreniawa bez Krzyża -  komendant naczelny POW -  Polska Organizacja Wojskowa , płk. Adam Koc – działacz niepodległościowy, odznaczony Orderem Srebrnym Virtuti Militari i kilka innych osobistości. Według wspomnień księżny Marii Lubomirskiej jej mąż przekonywał Piłsudskiego, że  „on jeden Polskę zbawić potrafi w tym historycznym momencie.”Nazajutrz 11 listopada Rada Regencyjna przekazała Piłsudskiemu dowództwo nad wojskiem polskim i tegoż dnia Warszawa była wolna. Jakim dniem był ten 11 listopada 1918 roku w Warszawie? Księżna Maria Lubomirska wielka dama polskiej arystokracji pod tą datą pisze: „ Dzień dzisiejszy należy do historycznych, do niezapomnianych, do weselszych, do triumfalnych! Jesteśmy wolni! Jesteśmy panami u siebie! Stało się i to w tak nieoczekiwanych warunkach… Od wczesnego ranka odbywa się przejmowanie urzędów niemieckich przez władze polskie. Już przekazano w nasze ręce Cytadelę, którą zajął batalion wojska polskiego z majorem Szyndlerem na czele… Niemcy zbaranieli, gdzie niegdzie się bronią, zresztą dają się rozbrajać nie tylko przez wojskowych, ale przez lada chłystków cywilnych… Dziwy, dziwy w naszej stolicy! Idą Niemcy rozbrojeni w czerwonych przepaskach – idą żołnierze w niemieckich mundurach z polskim orłem na czapce: to wyswobodzeni Polacy z Księstwa Poznańskiego. Idą żołnierze w niemieckich mundurach z francuską kokardą; to dzieci Alzacji i Lotaryngii – śpiewają pieśni francuskie i bratają się z Polakami. Zbratanie zdaje się być ogólne – pękł przymus dyscypliny, runęły przegrody – ludzie są tylko ludźmi.”
Tak dnia 11 listopada 1918 roku Polska weszła na wyboistą drogę swojej najnowszej historii.
 

Czytaj więcej: Towarzystwo Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego

POLSKIE
MINISTERSTWO EDUKACJI NARODOWEJ Z  ZAFAŁSZOWANĄ  UKRAIŃSKĄ HISTORIĄ W TLE

 

 

 Aleksander Szumański

 

Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Oddział w Kędzierzynie-Koźlu

zaprezentowało KORESPONDENCJĘ KRESOWIAN Z MINISTER EDUKACJI NARODOWEJ KATARZYNĄ HALL AUTORSTWA MARII I LESZKA JAZOWNIKÓW SKIEROWANĄ DO CZYTELNKÓW MIESIĘCZNIKA „NAD ODRĄ” I OGÓLNOPOLSKICH KÓŁ KRESOWYCH.

 

Na wstępie autorzy podają:

 

Szanowni Panowie,

przesyłam - zgodnie z obietnicą - tekst szczegółowo referujący

korespondencję z min. Hall.

Odpowiedzi na ostatnie pismo nie otrzymałem.

Myślę, że dobrze byłoby, aby organizacje kresowe wsparły działania

wymuszające na MEN należytą realizację prawa. Realizacja uchwał Sejmu

jest psim obowiązkiem agend rządowych, stanowiących ciało wykonawcze.

Z poważaniem

Leszek Jazownik

 

Do owej korespondencji, pomijając fakt braku odpowiedzi na ostatnie pismo autorów skierowane do MEN, mam pewne spostrzeżenia, którymi pragnę podzielić się z autorami Marią i Leszkiem Jazownikami  i zapewne z czytelnikami miesięcznika „Nad Odrą” w nawiązaniu do artykułu „Sejm sobie MEN sobie” pomieszczonym w grudniu 2010 w rzeczonym miesięczniku.

 

„MEN działa w oparciu o wymienione w tekście (Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 23 grudnia 2008 r. w sprawie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół  Dz. U. z 2009 r. Nr 4, poz. 17), natomiast w pozostałych klasach wymienionych typów szkół oraz we wszystkich klasach szkół ponadgimnazjalnych stosuje się dotychczasową podstawę programową kształcenia ogólnego (Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 26 lutego 2002 r. w sprawie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół - Dz. U. z 2002 r. Nr 51, poz. 458, z późniejszymi. zmianami)”.

 

Zważywszy, iż sam program nauczania budzi tak wiele kontrowersji w szczególności w środowiskach kresowych, czego wyrazem jest zapis autorów:  „…wiele kontrowersji budzi rezygnacja przez resort oświaty z prób wypracowania kanonu, który pozwoliłby ujednolicić wymagania stawiane absolwentom polskiej szkoły…”, należałoby dążyć przede wszystkim do zmiany istniejącego prawa w pełni odpowiadającego żądaniom środowisk kresowych w tym zakresie. „…Ponieważ dyskusyjność tego pomysłu wkrótce okaże się dość oczywista, nie będzie się go tu czynić przedmiotem szerszej refleksji…” wydaje  się, iż  wymuszanie na MEN należytej realizacji prawa jest bezprzedmiotowe i zapis: „…myślę, że dobrze byłoby, aby organizacje kresowe wsparły działania wymuszające na MEN należytą realizację prawa…” należałoby zamienić na konkretne w pełni merytoryczne ustanowienie przez Sejm Ustawodawczy takiego prawa edukacyjnego, które spełni w sposób należyty oczekiwania oświatowych środowisk kresowych.

„Teki edukacyjne IPN. Stosunki polsko-ukraińskie w latach 1939 -1947. Ministerstwo Edukacji Narodowej nigdy nie aprobowało tych materiałów – była to autonomiczna inicjatywa Instytutu Pamięci  Narodowej, który materiały te, wraz z innymi 10 materiałami przesłał do ok. 10 tysięcy szkół w Polsce. Zgodnie z ustawą z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, instytucja ta ma prawo prowadzić działalność edukacyjną wystawienniczą i wydawniczą (Dz.U.07.63.424, art. 53 p.5)”.

Stanowisko MEN jest oczywiście błędne, choćby z tej przyczyny, iż nie posiada ono kompetencji naukowo – historycznych i zostało powołane do zupełnie innych zadań, niż Instytut Pamięci Narodowej  – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (IPN) – instytucję naukową o uprawnieniach śledczych. Podanie przez MEN, iż zgodnie z ustawą z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, instytucja ta ma prawo prowadzić działalność edukacyjną wystawienniczą i wydawniczą (Dz.U.07.63.424, art. 53 p.5) jest oczywistą manipulacją, ponieważ cytowany zapis daje inne uprawnienia IPN, niż zapisany w ustawie o nauczaniu w szkołach podstawowych, średnich, gimnazjalnych i ponad gimnazjalnych. Zapisana w cytowanej ustawie działalność IPN to zupełnie inna forma edukacji – wystawiennicza i wydawnicza, z którą MEN nie posiada żadnych historycznych styczności czy zbliżeń i cytowanie tej ustawy w kontekście nauczania podstawowego nie jest zbieżne z zadaniami kompetencyjnymi MEN i zadaniami kompetencyjnymi IPN w zakresie edukacji zasadniczej, a nie wystawienniczej, czy wydawniczej.

„Na wschodzie kraju, zwłaszcza tam gdzie ludność polska była w mniejszości, działała partyzantka radziecka i ukraińska. Oddziały radzieckie korzystały ze zrzutów broni i ludzi z ZSRR. Oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) zasilili masowo policjanci ukraińscy, uzbrojeni wcześniej przez Niemców. Między różnymi ugrupowaniami polskimi, radzieckimi i ukraińskimi dochodziło do spięć, a potem starć zbrojnych. W 1943 r, UPA rozpoczęła „akcję antypolską", której celem było oczyszczenie z Polaków spornych terenów Wołynia i Galicji Wschodniej. Była to akcja ludobójcza: oddziały ukraińskie atakowały polskie wioski, paląc i mordując w okrutny sposób mężczyzn, kobiety i dzieci. Akcja UPA wywołała wojnę domową polsko-ukraińską „wojnę w wojnie", w której ofiarą akcji odwetowych polskich oddziałów zbrojnych padali także niewinni ukraińscy cywile”.

Obecnie nie stosuje się już w zapisach historycznych terminów „radziecki”, czy „ZSRR”. Właściwa terminologia historyczna to „sowiecki” czy „ZSRS”.

W latach II wojny światowej nie istniała „wojna polsko – ukraińska”, ani też „wojna w wojnie”. To kłamstwo historyczne. Istniało wyłącznie ludobójstwo wykonywane przez nacjonalistów faszystowskich OUN – UPA na ludności polskiej. Zapis ten w MEN jest fałszowaniem historii i nie został zapewne uzgodniony z IPN - Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, i do takich uzgodnień  MEN jest w każdym przypadku niewiedzy historycznej zobowiązane. Nie istniały żadne odwetowe działania polskich oddziałów zbrojnych, była jedynie samoobrona mająca na celu ochronę ludności polskiej przed bestialstwami OUN – UPA. Co oznacza przymiotnik sporny?  Tereny Wołynia i Galicji Wschodniej były zawsze polskie a nie „sporne”.

Cały ten wpis jest jedna wielką niekonsekwencją historyczną, fałszowaniem historii, manipulacją na styku poglądów Grzegorza Motyki i wielu polskich historyków unikających tematu bestialstwa OUN – UPA jak ognia. Ten wpis jest „poprawnością polityczną” establishmentu polskiego.

 

Ponadto MEN nie odróżnia „mordów o charakterze czystki etnicznej” od „ludobójstwa”, podobnie jak Sejm RP nie odróżnia „znamion ludobójstwa” od „ludobójstwa” kładąc przy tych definicjach znak równości. I tak według prawników sowieckich „Katyń to zbrodnia wojenna, która ma znamiona ludobójstwa". A zbrodnia wojenna ulega przedawnieniu i w tym cała „mądrość”.

Polsko – ukraińska komisja historyczna powołana została do jakich ustaleń? Czy w komisji tej biorą udział przedstawiciele IPN?

Powołanie takiej historycznej komisji polsko – ukraińskiej przypomina śledztwa katyńskie i smoleńskie. W atmosferze antypolskich, nie tylko lwowskich wieców i demonstracji, stawiania pomników ludobójcom Szuszkiewiczowi, Banderze i batalionom SS Galizien – Nachtigall – mordercom 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni 4 lipca 1941 roku na stokach Góry Kadeckiej – Wzgórz Wuleckich we Lwowie działa polsko – ukraińska komisja historyczna. Pracuje na Ukrainie słuchając skandowania nazwisk bandziorów faszystowsko – ukraińskich!!!

A tymczasem:   

„SWOBODA”, „BLOK JULII TYMOSZENKO”, „UKRAIŃSKA PARTIA LUDOWA”

Gdy w lipcu 2009 roku Sejm RP podjął uchwałę w sprawie tragicznego losu ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w zapisie „znamiona ludobójstwa” „Swoboda” ostro to potępiła. - „Decyzja Sejmu RP podsyca antyukraińską histerię i obraża godność narodową Ukraińców, którzy od wieków mieszkali na Wołyniu. Termin „Kresy Wschodnie” w ustawie oznacza, że w Polsce nadal istnieją „wrogie nastroje wobec etnicznych ziem Ukrainy w tym Wołynia”. Gdy w Polsce potępiono decyzję prezydenta Wiktora Juszczenki, który nadał tytuł bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze, liderowi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Tiahnybok w studiu telewizji Kanał 5 mówił: „Polska obraża pamięć Bandery i narodu ukraińskiego. Dziwnym trafem reakcja Polski i ukrainofobia szerząca się w tym kraju, zbiegają się z histeryczną reakcją Rosji. Nie chciałbym myśleć, że to zaplanowane akcje Moskwy i Warszawy”.

Komentując polską ocenę Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za eksterminację polskiej ludności na Wołyniu w Galicji Wschodniej w latach 30 XX wieku, lider Swobody Tiahnybok twierdził, że „w Polsce zapominają o systematycznym wielowiekowym terrorze Polaków, skierowanym przeciwko Ukraińcom”.

KURIER GALICYJSKI NR 18/2009

Julia Tymoszenko jest liderką partii „Batkiwszczyna” oraz „Bloku Julii Tymoszenko”. „Blok Julii Tymoszenko”, faszystowsko - nacjonalistyczna Partia „Swoboda”, „Ukraińska Partia Ludowa” zgłosiły na sesję Rady Obwodu Lwowskiego projekt uchwały ustanawiającej „DZIEŃ OFIAR TERRORU POLSKIEGO WE WRZEŚNIU 1939 ROKU UZASADNIAJĄC WNIOSEK:

 „W najbliższych wrześniowych dniach mija 70 lat od tragicznych wydarzeń, szczególnie dla mieszkańców obwodu lwowskiego. Wycofujące się z zachodnio – ukraińskich ziem polskie wojska i policja zniszczyły dziesiątki wsi, zabiły setki pokojowo nastawionych Ukraińców” – podpisał Oleh Pankiewicz, wiceprzewodniczący „Swobody” w lwowskiej radzie obwodowej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

GRUZ Z PAŁACU POTOCKICH W STANISŁAWOWIE NA BUDOWĘ UKRAINY

           

Aleksander Szumański

Jałtańsko-teherańskie państwo Ukraina usiłuje budować swoją historię, czyli samo kwalifikuje się do rozbiórki. W rdzennie polskim Lwowie nie istnieją żadne historyczne ślady państwowości ukraińskiej, przy spotykanej  na każdym kroku polskości, tego niegdyś wspaniałego miasta, pięknego, bogatego, dumnego ze swojej polskości.  Dzisiejszy, ukraiński Lwów, to nędza, brud, umierające miasto z kamienicami, które  w swoich monumentalnych, niepowtarzalnych urbanistycznie ciągach,  zagrażają istniejącym stanem technicznym bezpieczeństwu publicznemu. Budynki mieszkalne i użyteczności publicznej już w 100% wykazują katastrofalny stan techniczny zewnętrzny i wewnętrzny polegający na ich zawilgoceniu do wysokości od około 0,5 m. do 2,0 m w zależności od materiału przyziemia / drewno, cegła, kamień naturalny, tłuczeń kamienny na zaprawie cementowo – wapiennej, inne / . W tych starych budowlach nie istnieje izolacja pozioma przeciwwilgociowa i brak wieloletnich remontów bieżących kamienic powoduje kapilarne podciąganie wody z gruntu. Tak zawilgocone mury przyziemia wykazują porażenie przez szkodniki biologiczne głównie grzyby i pleśnie. Materiał budowlany przyziemi sypie się w rękach na proszek, a elementy drewniane przerośnięte grzybami domowymi przyjmują postać brunatnej zgnilizny. Należy wziąć pod uwagę iż strzępki grzybni w poszukiwaniu pożywki organicznej przerastają mury nośne, doprowadzając obiekty do śmierci technicznej. To od dołu. Od góry, nieremontowane pokrycia dachowe i w większości drewniane więźby dachowe wykazują porażenie głównie owadami – technicznymi szkodnikami drewna / kołatek domowy, spuszczel – to najgroźniejsze owady /, doprowadzając elementy drewniane do zniszczenia, przez całkowite rozsypanie. W tej sytuacji więźby dachowe grożą zawaleniem, a obiekty budowlane niszczone od fundamentów w każdej chwili narażone są na katastrofę budowlaną – zawalenia się budowli. Należy jeszcze przyjąć dodatkowo wskaźnik zachorowalności na choroby nowotworowe, zważywszy, iż niektóre grzyby domowe są kancerogenne / rakotwórcze /. Rodzaj zagrzybienia rozpoznaje się nie tylko mikroskopowo, ale również makroskopowo przez doświadczonych mykologów  / oględziny elementów porażonych grzybem /. Warto zapamiętać , iż najgroźniejsze w częstotliwości zapadania na choroby nowotworowe, są niestety najczęściej występujące – grzyb domowy właściwy / Merulius lacrymans /, grzyb piwniczny / Coniophora cerebella /, grzyb domowy biały / Poria vaporaria /, grzyb kopalniany / Paxillus acheruntius /.  Grzyby te są również najbardziej złośliwe w niszczeniu konstrukcji budynku doprowadzające do całkowitych zniszczeń strukturalny budowli.

 

Dopełnieniem dramatu technicznego miasta jest całkowity brak kanalizacji ogólnospławnej, Wody opadowe podmywają fundamenty, skutecznie wymywając spod nich cząsteczki gruntu.

 

Włodarze, wszak nie gospodarze miasta wykonali we Lwowie, zapewne nie bagatelnym kosztem, malowanie podmurówek kamienic w kolorze popielatym zakrywając „malunkiem” ślady wilgoci i zagrzybienia. I na tym oszustwie budowlanym zakończono „remonty”.

 

  „Nasza Polska” nr 34, 24 VIII 2004 r w tytule „Lwów umiera” Aleksandra Szumańskiego podaje:

 

…ulice śmietniska. Na placu Halickim w pobliżu kościoła św. Antoniego i na innych centralnych lwowskich ulicach i placach stoją rzędem baby w chustach w kwiaty polne z brudnym towarem

wyłożonym bezpośrednio na bruku, z zasady bez żadnego podkładu. Towar ten to jarzyny, ser, owoce, oraz mleko w butelkach po wodzie mineralnej. Baby mają brudne łapska i tak podają towar.

Ceny tu niskie, w porównaniu ze sklepowymi, ale i tak przewyższają krakowskie. Ulice lwowskie stanowią jedno wielkie śmietnisko z kubłami na śmieci zawsze wypełnionymi po brzegi, usadowione w różnych centralnych punktach miasta.

Brak całkowicie ulicznych śmietniczek, a śmieci i kurz w porywach wiatru hulają beztrosko nad ulicami i placami. Wozów śmieciarskich przez wiele lat nie oglądałem.

Jezdnie wybrukowane zapadającymi się kocimi łbami z czasów Franz Josefa, w tej strukturze szyny tramwajowe wąskotorowe przeważnie już bez podkładu bruku, a po nich jeżdżące tramwaje trupo-jezdki z szybkością 2 – 6 km/godz. obsługiwane wyłącznie przez konduktorki cywilne w fartuszkach w kwiatki. Od czasu do czasu wstają z ław tramwajowych „jacyć dwaj cywili” z okrzykiem „kontrol !”. Nierzadko konduktorki sprzedają „lewe” bilety, oczywiście do spóły z „kontrolą”, zatrzymując tramwaj przed przystankiem, zawsze tuż przy kantorze wymiany walut. Nieszczęsnych pasażerów – turystów z Polski „kontrolerzy” prowadzą do kantoru, oczekując na wymianę np. na 150 hrywien , pobierają „grzywnę” i natychmiast znikają bez wydania pokwitowania. Taka przygoda spotkała mnie i moją żonę w 2009 roku.  Takimi pasażerami „na gapę” są wyłącznie Polacy.

Po jezdniach typu „Wańka – Wstańka” z cyrku Staniewskich  bujają się auta i atobusy, a my zwykle w  naszych samochodach bujających się  po zapadających się kocich łbach śpiewamy: „…bujaj się Fela, bo jutro niedziela…”.

Nierzadko na granicy pośród stada „mrówek” / legalnych przemytników /, słyszymy : „my was do tiurmy”, ale „rebuchy” nie dajemy. Czas oczekiwania na przekroczenie granicy w Medyce „ w te i we w te” średnio 10 godzin. Po przekroczeniu granicy z Ukrainą podróżni nagle znajdują się w latach 50 ubiegłego wieku.

 

To miasto widniejące jeszcze na liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości z obiektami objętymi szczególną ochroną międzynarodowej organizacji Unesco, filii ONZ, ze względu na unikatową ich wartość kulturową, bądź przyrodniczą dla ludzkości – zapewne opuści tę zaszczytną listę.

 

Ukraina usiłuje zacierać ślady polskości fałszem historycznym.

 

Fundacja Ukraina – Ruś wydała w 2010 roku przewodnik po ukraińskich miejscach w Polsce.

 

Znalazło się w nim m.in. stwierdzenie, że poeta Juliusz Słowacki i królowie Zygmunt August, oraz Stanisław August Poniatowski byli Ukraińcami, a także, że Kraków jest „staroukraińskim  grodem”. Nowożeniec, prezes owej fundacji, wystąpił z inicjatywą, aby stadion we Lwowie, który powstaje z myślą o organizowanych wspólnie przez Polskę i Ukrainę finałach piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku nosił imię przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery. Jeszcze wcześniej  w lipcu 1990 roku opiniotwórczy lwowski tygodnik „Za wilnu Ukrainu” podał na stronie tytułowej, iż matka Jana Pawła II była Ukrainką.

 

15 marca 2010 odbyła się we Lwowie akcja palenia książek, autorstwa profesora historii i nowego ministra oświaty i nauki Dmytra Tabacznyka. Wybitny historyk, który obiektywnie wyświetla fakty zbrodni formacji OUN-UPA i jej watażków – teraz atakowany jest przez faszystów ukraińskich. Przywódcy OUN-UPA rozpętali na Ukrainie zachodniej agresywną akcję zniszczenia Tabacznyka jako naukowca i osobę publiczną. Ale głównym celem faszyzmu ukraińskiego  OUN-UPA jest zwolnienie profesora Tabanczyka z zajmowanego stanowiska ministra i powołanie na to stanowisko faszystę – banderowca. W akcji palenia książek w centrum Lwowa uczestniczyły: Kongres Ukraińskich Nacjonalistów / KUN /, Młodzieżowy Nacjonalistyczny Kongres / MNK /, Ukraińska Rada Ludowa / URL /, Organizacja Ukraińskiej Młodzieży „Dziedzictwo” /,  organizacja paramilitarna „Bojówkarz”. Zasiane przez poprzedniego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę  ziarna faszyzmu zaczynają bujnie owocować. Akcja która odbyła się 15 marca 2010 roku we Lwowie jest kopią wydarzeń berlińskich z maja 1933 roku – z rozkazu Hitlera palenie stosów naukowych książek.

 

 

 

Akcja zniszczenia profesora Dmytra Tokarczuka przez ukraińskich faszystów z OUN – UPA, jako żywo przypomina  fanatyczną agitację komunistyczną Henryka Hollanda i Ireny Rybczyńskiej, rodziców Agnieszki Holland - pary stalinowców z zajadłością uczestniczących w bolszewickich nagonkach na nonkonformistycznych naukowców - m.in. w haniebnym donosie na wybitnego polskiego naukowca - profesora Władysława Tatarkiewicza.

 

Na zachodzie Ukrainy rośnie w siłę partia Swoboda. Jej nacjonalizm jest przede wszystkim antypolski, gloryfikujący Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię. Eksperci w Kijowie mówią o związkach jej lidera Oleha Tiahnyboka z rządzącą Partią Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza, zagrożeniach dla Warszawy. Oleh Tiahnybok słynie  również z haseł antysemickich.

 

Przed otwarciem Cmentarza Obrońców Lwowa Tiahnybok przekonał deputowanych do zmiany stanowiska w sprawie inskrypcji na grobach. Sprawą godności narodowej według Tiahnyboka  jest usunięcie tablic z „prowokacyjnymi antyukraińskimi” napisami i symbolami wojskowymi i miecza „Szczerbca”” wymierzonego przeciw Ukrainie w zbrodniczym najeździe Polaków na etniczny ukraiński Lwów w 1918 roku”.

 

„Swoboda” nie tylko mówiła, ale i działała – jej aktywiści postawili „tablicę prawdy” w rocznicę wymordowania Polaków we wsi Huta Pieniacka. Dowodzili w niej, że zbrodni dokonali Niemcy / a nie dywizja SS „Hałyczyna”, czyli SS Galizien wraz z UPA , jak twierdzi strona Polska /. „Bandera, Szuchewycz – bohaterowie narodowi walczyli o nasza wolność” – głosił transparent ustawiony pod krzyżem w pobliżu pomnika. Jeden z liderów „Swobody” Oleh  Pankewycz na konferencji prasowej mówił, że pomnik upamiętniający Polaków zamordowanych w dawnej Hucie Pieniackiej wzmaga „antyukraińską histerię w Polsce i w Europie”. Przekonywał, że w zrównanej z ziemią wsi, która była bazą dla sowieckich dywersantów i Armii Krajowej rozstrzelano tylko nielicznych. W Europie szerzy się opinia, że Ukraińcy to barbarzyńcy, którzy zabijali Polaków, oskarża się OUN – UPA o dokonywanie czystek etnicznych. Powinniśmy zniszczyć ten mit – mówił.

 

We wrześniu 2010 roku „Swoboda” opublikowała apel do polskich władz, w którym zażądała oficjalnych przeprosin za politykę pacyfikacji wobec Ukraińców w Galicji w latach 30 ub. wieku i przymusową polonizację Ukraińców w XV – XX w, wypłaty odszkodowań Ukraińcom, którzy padli jako ofiary polskiego terroru, oraz okupacji ziem ukraińskich w XX wieku, osądzenia przestępstw polskich formacji zbrojnych, w tym Armii Krajowej, anulowania uchwały Sejmu RP z 15 lipca 2009 roku dotyczącej „znamion ludobójstwa”.

„Swoboda” nie zmieni podejścia do ukraińskich bohaterów nieakceptowanych w Polsce i będzie protestowała przeciw polskim inicjatywom dotyczącym tragedii wołyńskiej – uważa Askold Jeriomin – zastępca redaktora naczelnego lwowskiej gazety „Wysoki Zamek”.

 

Tiahnybok powiedział: „Żołnierze UPA brali automaty, szli do lasu i walczyli z POLAKAMI, NIEMCAMI, MOSKALAMI, ŻYDAMI I INNYM PLUGASTWEM, które chciało nam odebrać ukraińskie państwo. My też nie powinniśmy się bać. Oddajmy wreszcie Ukrainę Ukraińcom”.

 

A tymczasem Ukraińcy na bieżąco „naprawiają” historię, usiłując zniszczyć we Lwowie wpisaną przez wieki polskość tego miasta. Tablice żeliwne na elewacjach wszystkich polskich zabytków sakralnych, w tym kościołów rzymsko – katolickich  informują, iż  cerkiew posadowiono w roku np. 1550 co jest oczywistym kłamstwem i dotyczy kościoła, a nie cerkwi.

 

Na Cmentarzu Łyczakowskim systematycznie niszczy się polskie, zabytkowe grobowce, wpisując ukraińskie nazwy po usunięciu polskich zabytkowych napisów i litografii.

 

Jaworów i Nowojaworowsk honorują Banderę i Szuchewycza, nadając im tytuły honorowych obywateli regionu.

 

 „Kurier Galicyjski” nr 3 z 15 – 28 lutego 2011   donosi w artykule „ZBURZYĆ GALICJĘ”, iż w dniu 5 lutego 2011 na iwanofrankowskim  portalu  firtka.if.ua ukazał się tekst Mariany Warciw, pielęgniarki. Oto pełny tekst tego wpisu:

 

Pałac Potockich trzeba zburzyć

 

„Nasi tak zwani „intelektualiści” kochają wszystko co całe stare i starodawne. Im jeść nie dawaj, a pokaż jakieś rozbite, skrzywione drzwi w austriackiej ruderze i będą obok tych drzwi długo cmokać i z rozumnym wyglądem dudlić piwo. Z pewnością to austriackie, starodawne, tak pachnie Europą!

 

A jaki gwałt wszczęli wokół tej nikomu nie potrzebnej rudery, która nosi „dumne” imię Pałacu Potockich! / Zamek Potockich XV – XVIII wiek dopisek A.S. / Zrobili z tego niemal główny problem Iwano-Frankowska. Oddawać oligarsze Bachmatiukowi tę tak zwaną „perłę europejskiej architektury” czy nie oddawać. Bo to taka straszna „bezcenna wartość”!

 

A tak naprawdę co my tam mamy, w tym „pałacu”? Straszne z wyglądu obdarte budowle, stare i śmierdzące. Nie ma tam żadnego „rycerskiego ducha”, o którym tak lubią wygadywać nasi nowoobjawieni „szlachcice” (ich prababki do panów po kolacji wołali?).

 

Tam, w tym pałacu, za sowieckich czasów wybiło kanalizację i piwnice zalało, wybaczcie, gównem. I to, jak ludzie mówią, nie raz. I oto od tego gówna cały tamtejszy „rycerski duch” przekształcił się w „ruski duch”. I dodatkowo wszystko tam przesiąkło smrodami szpitalnymi, gnojem, mikrobami i pleśnią przez ponad sto lat, gdy mieścił się tam szpital wojskowy.

 

I miejsce tam niedobre. Wiemy jeszcze ze szkoły, kim byli Potoccy i podobni do nich magnaci. Jak bardzo nienawidzili wszystkiego co ukraińskie, „chłopskie”. A teraz wnuki tych bitych kańczugami chłopów i gwałconych ukraińskich dziewcząt, aż podskakują, tak chcieliby by nasze miasto znów nazwano Stanisławowem. Tak byłoby po europejsku (tak im się zdaje, bo to nieuki, którzy nie słuchają ludzi mądrych, prawdziwych Ukraińców).

 

Nie mają niewolnicy godności i bólu za swoich pradziadów. Jest tylko pragnienie, aby samemu zostać panem i żeby jakiś zwyrodniały arystokrata Otto czy Kazimierczyk za ukraińskie pieniądze przyjechał tu, pojadł, dobrze popił i poklepał naszych „nowych arystokratów” po plecach: „Gut, chłopie, dobrze!”.

 

Ten prześmierdnięty karbolem i fekaliami pałac (a naprawdę syfilityczną ruinę) należy zburzyć do fundamentów jako wrzód na ciele miasta.

 

Nie ma w nim jakiejkolwiek architektonicznej wartości. I o wartości też należy już mówić prawdę i mówić głośno. Idealnym typem budowli, jak już wiadomo naukowcom, jest prosta prostokątna ukraińska wiejska chata typu stodoła, która powstała jeszcze w czasach Trypola. Osiem tysięcy lat jej architektura pozostaje niezmienna. Dlaczego? Ponieważ to ona jest szczytem całej architektury, całego światowego designu. Wszystko co genialne - proste. A to co przynieśli tutaj zaborcy, wszystkie te kaprysy i «style», to wszystko jest nam obce, to sztuka okupantów. Uwalniać Ukrainę od wpływu tysiącletniej okupacji, należy nie poprzez poniżający nas szacunek do gnębicieli – magnatów, a przez niszczenie okupacyjnego spadku, tych to austriacko-polskich kamienic w centrum Iwano-Frankowska i w innych miastach, których architektura deformuje psychikę przechodniów – Ukraińców, przypominając im, że są oni i dzisiaj mali, biedni i zniewoleni.

 

Nie mamy własnej szkoły architektonicznej, która by wiodła ukraińską architekturę od ukraińskiej prawdziwej chaty. Od ojczystego, swojego, nie zniekształconego obcą myślą. Szewczenko, Franko, Bandera nie urodzili się w pałacach. A w pałacach rodzili się ci, którzy strzelali do Ukraińców i wieszali ich. Dlatego ucieszę się, kiedy wyburzymy te przeklęte przez naszych dziadów rumowisko, nad którym tak cmokają przyszywani chłopi i grantożercy. Niech będzie tam choć i centrum handlowe, z niego chociaż jakaś korzyść dla ukraińskiej gromady”.

 

Mariana Warciw, ukraińska pisarka i poetka, pracuje jako pielęgniarka.

 

Mirosław Rowicki / Marcin Romer /  red. nacz. „Kuriera Galicyjskiego” Lwów - Iwanofrankowsk autor tekstu „Zburzyć Galicję”, w którym przywołane zostały fragmenty  artykułu Mariany Warciw, porównuje jej apel m.in. do działań afgańskich talibów, którzy wysadzili w powietrze jeden z uznanych cudów świata – olbrzymie skalne posągi Buddy. I ma nadzieję, że tego typu teksty siejące nienawiść narodowościową spotkają się z należytą reakcją, czyli stanowczym sprzeciwem. „Trzeba jednak pamiętać – pisze  Romer – że brak reakcji to też reakcja”.

 

Dlatego należy oczekiwać zdecydowanej reakcji ze strony władz polskich na tego typu antypolskie wystąpienia, wpisujące się we wcześniejsze działania w tym tonie, prowadzone m.in. przez samorząd Lwowa.

 

A tymczasem:

 

AMBASADA UKRAINY W RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ , Al. Szucha 7 w liście  z dnia 01.06 2005 pisze:

/PISOWNIA ORYGINALNA/

 

„…pilne!

Pan Waldemar Dąbrowski

Minister Kultury

Rzeczypospolitej Polskiej

 

Wielce Szanowny Panie Ministrze,

 

Niestety, w kolejny raz i co jest istotne, w trakcie podpisywania Międzynarodowego Protokołu o upamiętnieniu miejsc ukraińskich w Polsce i polskich na Ukrainie, szczególnie w trakcie osiągniętych porozumień w sprawie otwarcia polskich wojskowych pochówków na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie jestem zmuszony interweniować. W sprawie kontynuacji skandalicznych antyukraińskich przedsięwzięć. Tym razem chodzi o uroczystość pod tytułem „Ludobójstwa i deportacji ludności polskiej na kresach wschodnich RP, 1939 – 1947, która odbędzie się  w dniu 4 czerwca b.r. w Przemyślu. W trakcie uroczystości jest zaplanowana konferencja o tematyce ludobójstwa OUN-UPA na Polakach i wystawa fotograficzna  o tej tematyce. Organizatorem w/w uroczystości jest Związek Kombatantów i Rodzin Kresowych przy poparciu oficjalnych czynników samorządowych i państwowych: patronatu Honorowego  Prezydenta m. Przemyśla, Starosty Przemyskiego, udostępnienie pomieszczeń przez Muzeum narodowe Ziemi Przemyskiej i Klubu Garnizonowego Wojska Polskiego. Rozumiemy, iż w Przemyślu są duże problemy w stosunku do mniejszości ukraińskiej (cmentarz wojskowy w Pikulicach, Pawłokoma, ukraiński „Dom Ludowy”). Wygląda na to, iż władze miejscowe uciekając  od rozstrzygnięcia tych trudnych kwestii i w celu odwleczenia uwagi społeczności od nich, organizowują właśnie takie prowokacyjne uroczystości, które mogą wywołać fale sprzeciwu w Ukrainie, a szczególnie we Lwowie.

 

Ponieważ to już nie pierwsza w ostatnich czasach antyukraińska akcja w Polsce zajmą właściwe stanowisko w tej sprawie i uczynią wszystko, aby nie doszło do tego typu „uroczystości”.

                           Z poważaniem

                               Ihor Charczenko

                               Ambasador

 

Do wiadomości:

Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP

Ministerstwo Obrony Narodowej RP

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji RP

Wojewoda Podkarpacki

Prezydent Przemyśla

 

 

 

 

 

I dalej:

 

TOWARZYSTWO PAMIĘCI NARODOWEJ IM. PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO 

                                                   W KRAKOWIE ZARZĄD GŁÓWNY

                                            31-060 KRAKÓW, UL. ŚW. WAWRZYŃCA 15

 

                               Pan Ihor Charczenko                                     KRAKÓW 30. 06. 2005

                               AMBASADOR UKRAINY W POLSCE

                                        WARSZAWA

 

 

Towarzystwo Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w Krakowie, działając zgodnie z art. 1 ust. 3 Ustawy Prawo o Stowarzyszeniach z 7.IV. 1989r. / Dz. U. Nr. 20 poz. 104/-

                                            P r o t e s t u j e  k a t e g o r y c z n i e  

 

  Przeciwko wypowiedziom i pogróżkom, wyrażonym przez Pana w związku z uroczystościami, jakie odbyły się w Przemyślu dla upamiętnienia rocznicy masowych mordów i rzezi ludności Kresów południowo – wschodnich w latach II wojny światowej, to jest ludobójstwa dokonanego na Polakach przez faszystowskie nacjonalistyczne ukraińskie ugrupowania spod znaku OUN – UPA. Ta niespotykana ingerencja ambasadora Ukrainy w wewnętrzne sprawy Polski, kwalifikuje się do uznania Pana za „persona non grata” w Polsce! Pańska postawa i wypowiedzi jątrzą między ludźmi i burzą dopiero co nawiązany dialog polsko – ukraiński.-

Protestujemy, gdyż skandalem jest fałszowanie historii i ochranianie nacjonalistycznych formacji OUN – UPA, znanych powszechnie jako ludobójcze i przestępcze.-

Protestujemy, bo prowokacją jest stawianie pomników „ku chwale dywizji SS-Hałyczyna” we Lwowie, czy nadawanie ulicom nazw „Dywizji SS-Hałyczyna” w Tarnopolu! To chyba jedyna w Europie ulica z faszystowską symboliką „SS” w nazwie! Formację tę Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze w 1946 roku uznał za organizację przestępczą, obok NSDAP, SD i gestapo. Dywizję „SS – Galizien” utworzono na wyraźną prośbę ukraińskich nacjonalistów, była w kolejności czternastą esesmańską dywizją w gronie tych „najsławniejszych”: - Leibstandarte Adolf Hitler- SS, Totenkopf-SS, Das Reich SS, itd. Była jeszcze łotewska SS-Lettland, jako pietnasta w kolejności.- Protestujemy, gdyż wyjątkową prowokacją wobec Polaków jest pomnik Stepana Bandery we Lwowie, czy pomnik kata wołyńskich Polaków Kłyma  Sawura w Równem. Bandera skazany w Polsce na karę śmierci zamienioną na dożywocie za zamordowanie w 1934 roku polskiego ministra Bronisława Pierackiego, po opuszczeniu więzienia mordował bestialsko Polaków, a także Ukraińców, gdy ci chcieli Polakom pomagać. Sam został zamordowany w mrocznych okolicznościach przez swoich pobratymców w październiku 1959 roku w Monachium, gdzie ukrywał się pod przybranym nazwiskiem „Stefan Popiel”.-

Kopie niniejszego pisma – protestu otrzymują: MSZ, MON, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, związki kombatanckie, organizacje patriotyczno – niepodległościowe i kresowe, a także środki przekazu celem publikacji. W załączeniu wydawnictwo „Pamięć Narodowa – 2005” poświęcone głównie rocznicowym uroczystościom ludobójstwa na Kresach Południowo-Wschodnich RP w latach II wojny światowej, które odbyły się w Krakowie 17 września 2004 roku.-

                                                                                                                    Prezes

                                                                                                              Zarządu Głównego                                                                                                                                                       mgr Jerzy Korzeń

                 PIECZĘĆ OKRĄGŁA

             TOWARZYSTWA PAMIĘCI

           NARODOWEJ IM. PIERWSZEGO

 MARSZAŁKA POLSKI JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

 

 

WIKTOR POLISZCZUK „GORZKA PRAWDA” 2011 WYDAWNICTWO ANTYK

 

„…celem strategicznym nacjonalizmu ukraińskiego jest zbudowanie imperium ukraińskiego, ekspansja terytorialna w nieskończoność… sprowadza się ona do zbudowania soborowego państwa ukraińskiego na wszystkich terytoriach etnograficznych, przy czym przynależność do ukraińskich terytoriów etnograficznych w sposób arbitralny określa OUN ; chodzi o państwo o obszarze jednego miliona dwustu tysięcy kilometrów kwadratowych sięgające od Krynicy Górskiej w Krakowskiem na zachodzie do granic Czeczenii na wschodzie. Według ocen OUN w skład obecnie istniejącego państwa ukraińskiego mają być włączone terytoria należące dzisiaj do Polski / Podlasie, Chełmszczyzna, Nadsanie, Łemkowszczyzna, czyli tzw. Zacurzonie, razem dziewiętnaście tysięcy pięćset kilometrów kwadratowych /…Dzisiaj Związek Ukraińców w Polsce jawnie zalicza tereny tzw. Zacorzonia do ukraińskich terytoriów etnograficznych, a więc tych które winny wejść w skład Państwa Ukraińskiego, a WŁADZE POLSKI WOBEC TAKICH OŚWIADCZEŃ POZOSTAJĄ ZUPEŁNIE OBOJĘTNE …Jedną z metod zbudowania takiego państwa ukraińskiego przewidzianą przez uchwałę OUN z 1929 było  całkowite usunięcie wszystkich okupantów z ziem ukraińskich. Do okupantów ziem ukraińskich OUN zalicza wszystkich stale na nich zamieszkujących nie-Ukraińców. Usuwanie, zgodnie ze wspomnianą uchwałą miało nastąpić w toku rewolucji narodowej. „Rewolucja” ta zgodnie z uchwałą Bandery z 1941 r. nastąpiła w toku wojny niemiecko-sowieckiej. W języku ukraińskim „usuwanie” oznacza „doprowadzenie do nieistnienia…”. Metody „usuwania” „okupantów” omawia Wiktor Poliszczuk dalej w swojej publikacji, m.in. w rozdziale „Na tle 60 rocznicy mordów wołyńskich”.

 

 Zagrożenie wcielenia Państwa Polskiego do Ukrainy jednak nie kończyło się tylko na planowanej likwidacji Państwa Polskiego przez nacjonalizm ukraiński. Niedługo po odzyskaniu niepodległości w 1918 r powstało zagrożenie bolszewickie stworzone nie tylko przez wojnę polsko-bolszewicką 1919 – 1920, ale również przez dywersję wewnętrzną działającej w Polsce Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy/ KPZU /.

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Komunistyczna_Partia_Zachodniej_Ukrainy

 

Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy, KPZU  – nielegalna partia komunistyczna, działająca w Drugiej RP w województwach lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim i wołyńskim.

 

Prekursorami późniejszej KPZU były:

 

    grupy socjalistyczno-komunistyczne Borysławia, Drohobycza i Stryja

    działacze IRSD (Osyp Kriłyk Wasylkiw, Roman Kuźma, Roman Rozdolśkyj)

    działacze borotbistów (Karol Sawrycz, Mykoła Chrystowyj, Mychajło Jałowyj)

 

Partia powstała w październiku 1923 z przekształcenia Komunistycznej Partii Galicji Wschodniej. Opowiadała się za zbrodniczym oderwaniem terytorium południowo-wschodniej części Rzeczypospolitej Polskiej i przyłączeniem do ZSRR. W 1924 połączyła się z Ukraińską Partią Socjal-Demokratyczną (USDP), następnie w 1925 została wcielona na zasadzie autonomii do Komunistycznej Partii Robotniczej Polski.

 

W 1927 większość członków KPZU poparła odchylenie nacjonalistyczne (czyli kierunek ukrainizacyjny) Ołeksandra Szumskiego, co spowodowało szybką reakcję Łazara Kaganowicza. Partia została oskarżona o zdradę idei komunistycznej, i podzieliła się. Większość (szumskiści) popierała politykę ukrainizacji Szumskiego w USRR, natomiast mniejszość pozostała wierna Kaganowiczowi. 18 lutego 1928 większość (wasylkiwcy) pod przewodnictwem Kriłyka i Kuźmy została wykluczona z Kominternu, i od tej pory występowały dwie partie: KPZU-większość i KPZU-mniejszość. Przedstawiciele wasylkiwców występowali przeciw polityce Iosifa Stalina i Ł. Kaganowicza, żądali realnej ukrainizacji USRR. Pod koniec 1928 KPZU-większość ogłosiła samorozwiązanie, a jej liderzy wyznali swoje błędy, i wyjechali do ZSRR, gdzie wkrótce zostali zgładzeni.

 

Czołowi przywódcy: Aleksander Szpilman, Nestor Chomyn, Ostap Dłuski, Roman Kuźma Turianśkyj, Osyp Kriłyk, I. Senyk, Ozjasz Szechter, Hryhorij Iwanenko Barnaba, Myron Zajaczkiwśkyj Kosar.

 

 

 

„SWOBODA”, „BLOK JULII TYMOSZENKO”, „UKRAIŃSKA PARTIA LUDOWA”

 

Gdy w lipcu 2009 roku Sejm RP podjął uchwałę w sprawie tragicznego losu ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej w zapisie „znamiona ludobójstwa” „Swoboda” ostro to potępiła. - „Decyzja Sejmu RP podsyca antyukraińską histerię i obraża godność narodową Ukraińców, którzy od wieków mieszkali na Wołyniu. Termin „Kresy Wschodnie” w ustawie oznacza, że w Polsce nadal istnieją „wrogie nastroje wobec etnicznych ziem Ukrainy w tym Wołynia”. Gdy w Polsce potępiono decyzję prezydenta Wiktora Juszczenki, który nadał tytuł bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze, liderowi Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Tiahnybok w studiu telewizji Kanał 5 mówił: „Polska obraża pamięć Bandery i narodu ukraińskiego. Dziwnym trafem reakcja Polski i ukrainofobia szerząca się w tym kraju, zbiegają się z histeryczną reakcją Rosji. Nie chciałbym myśleć, że to zaplanowane akcje Moskwy i Warszawy”.

 

Komentując polską ocenę Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za eksterminację polskiej ludności na Wołyniu w Galicji Wschodniej w latach 30 XX wieku, lider Swobody Tiahnybok twierdził, że „w Polsce zapominają o systematycznym wielowiekowym terrorze Polaków, skierowanym przeciwko Ukraińcom”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KURIER GALICYJSKI NR 18/2009

 

„Blok Julii Tymoszenko”, faszystowsko - nacjonalistyczna Partia „Swoboda”, „Ukraińska Partia Ludowa” zgłosiły na sesję Rady Obwodu Lwowskiego projekt uchwały ustanawiającej „dzień ofiar polskiego terroru we wrześniu 1939 roku”, uzasadniając wniosek:

 

„W najbliższych wrześniowych dniach mija 70 lat od tragicznych wydarzeń, szczególnie dla mieszkańców obwodu lwowskiego. Wycofujące się z zachodnio – ukraińskich ziem polskie wojska i policja zniszczyły dziesiątki wsi, zabiły setki pokojowo nastawionych Ukraińców” – podpisał Oleh Pankiewicz, wiceprzewodniczący „Swobody” w lwowskiej radzie obwodowej.

 

 

KURIER GALICYJSKI nr 17 

18 – 28 września 2009

 

 ADAM MICHNIK NA UKRAINIE – SPOTKANIE W STANISŁAWOWIE Z UDZIAŁEM M.IN.

 REDAKTORA NACZELNEGO „GAZETY WYBORCZEJ” ADAMA MICHNIKA, WYDAWCY „GW” AGORY    HELENY ŁUCZYWO, ALEKSANDRA HNATIUKA I RADCY AMBASADY POLSKIEJ W KIJOWIE

DR. IGORA HAŁAGIDY / INSTYTUT PAMIĘCI NARODOWEJ GDAŃSK /.

TEMAT: „ZMIANA PARADYGMATU W BADANIACH NAJNOWSZEJ HISTORII POLSKI I UKRAINY”.

 

ADAM MICHNIK:

 

MARZĘ BYŚMY POTRAFILI RAZEM ZBUDOWAĆ COŚ WSPÓLNEGO.

 

MOJE MARZENIE:

 

 STWÓRZMY COŚ NA KSZTAŁT BENELUXU NP. POLUKR, LUB UKRPOL .

 

JEŻELI ZROBILIBYŚMY WSPÓLNY TWÓR PAŃSTWOWY NA PRZYKŁAD POLUKR LUB UKRPOL, TO BĘDZIEMY PAŃSTWEM Z KTÓRYM BĘDZIE SIĘ MUSIAŁ LICZYĆ KAŻDY I NA WSCHODZIE I NA ZACHODZIE. TO JEST OLBRZYMIA SZANSA. OCZYWIŚCIE ONA NIE JEST NA JUTRO, ONA JEST  NA „Z A JAKIŚ CZAS”, ALE ONA JEST REALNA.

 

 

 

 

 „GAZETA WYBORCZA” 17 SIERPNIA 2007

 

PATRIOTYZM JEST JAK RASIZM.-

 

PATRIOTYZM NIE MA ŻADNEGO UZASADNIENIA MORALNEGO. JEST POZOSTAŁOŚCIĄ PO CZASACH GDY HORDY PLEMIENNE WALCZYŁY O TERYTORIUM, ŻYWNOŚĆ I KOBIETY /AUTOR TOMASZ ŻURADZKI – FILOZOF I POLITOLOG, ABSOLWENT UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO I LONDON SCHOOL OF ECONOMICA. PRZYGOTOWUJE DOKTORAT Z ETYKI – PUBLICYSTA „GAZETY WYBORCZEJ”.

 

 

 

 

 

Rzeczpospolita” z dnia 11 lipca 2011 zamieszcza fotografię trzech modlących się rabinów ilustrującą tekst „PREZYDENT PROSI O WYBACZENIE ZA JEDWABNE” Tekst modlitewno – błagalny ukazuje się w dniu 11 lipca 2011 roku,   jako nieuznany przez Sejm „11 LIPCA DNIEM PAMIĘCI MĘCZEŃSTWA KRESOWIAN” i planowane modlitwy wspólnie z wrogim Rzeczpospolitej prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem, jako, że Administracja prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza i Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego, będą wspólnie upamiętniać ofiary zbrodni dokonanej na Polakach przez OUN – UPA w Ostrówkach na Wołyniu i   banderowców, którzy ponieśli śmierć we wsi Sahryń na Lubelszczyźnie.

 

Prezydent, Parlament i rząd RP darują więc, iż wołyńskich Polaków rąbano siekierami, przecinano na pół piłami, rozpruwano brzuchy, wydłubywano oczy, wrzucano do studzien, bito aż do zabicia, krzyżowano na otwartych drzwiach, gwałcono i obcinano genitalia, nie mówiąc o masowych rabunkach.  Dzieci patrzyły na kaźń rodziców, rodzice na mękę swoich dzieci, a prezydent Bronisław Komorowski jedzie do Sahrynia pokłonić się zbirom, zwyrodnialcom i katom Narodu Polskiego.

 

Cała Polska czci tę wschodnią Golgotę, z wyłączeniem prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego, b. premiera Tadeusza Mazowieckiego, rabina Polski Michaela  Schudricha, dwóch rabinów incognito, oraz biskupa Mieczysława Cisło z Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem Episkopatu Polski, którzy błagają o wybaczenie za Jedwabne . Panowie rabini biorący udział w modlitewno – błagalnej uroczystości zapomnieli, łącznie z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim i przedstawicielem Episkopatu Polski bp. Mieczysławem Cisło, iż ofiarami przerażających, okrutnych  i zwyrodniałych morderców ukraińskich nacjonalistów OUN – UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej byli nie tylko Polacy, ale też i obywatele polscy narodowości żydowskiej. Nie bardzo rozumiem więc ideę zawartą w tytule „RZ” kogo pan prezydent prosi o wybaczenie i za co. Jeżeli czyni to w imieniu Narodu Polskiego, to jako członek tego Narodu protestuję, ponieważ ani mi się śni nikogo przepraszać, oczekuję więc  przeprosin od  prezydenta RP Bronisława Komorowskiego,  / jeżeli je przyjmę / za nieuznanie „11 LIPCA DNIEM PAMIĘCI MĘCZEŃSTWA KRESOWIAN”. To historyk Komorowski nie rozróżnia Ostrówek od Sahrynia? Oddziela Kołymę od obozów zagłady? A likwidując 11 Lipca Dzień Męczeństwa Polaków na Kresach  jedzie z Janukowyczem do Sahrynia  składać hołdy banderowcom.

 

Nie spotkałem w Jedwabnem Henryka Woźniakowskiego wydawcę „Znaku”, który przy okazji innego paszkwilu na Polskę – „Strachu” Jana Tomasza Grossa napisał w przedmowie:

 

 - „…podczas okupacji miały miejsce zbrodnie na Żydach dokonywane przez Polaków…”

 - „…chroniący Żydów nieraz już po wojnie spotykali się ze społecznym ostracyzmem i ukrywali swoje czyny…”

-„…ta hańba, jaką był fakt, że po wojnie Polska była jedynym krajem, w którym Żydzi byli zagrożeni fizycznie j a k o  Ż y d z i, zostanie przepracowana należycie przez polskie myślenie…”.

 - „Strach” – a n t y s e m i t y z m w Polsce  tuż po wojnie”.

 

 

 Pierwszy atak terrorystyczny Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi” na Polskę okazał się całkowitym niewypałem, tak merytorycznym jak i prawnym zważywszy, iż postępowanie przygotowawcze w tej sprawie prowadził Instytut Pamięci Narodowej Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku 15-637 Białystok, ul Warsztatowa 1A.

 

Postępowanie przygotowawcze zostało zakończone - Postanowieniem o umorzeniu śledztwa wydanym w Białymstoku, dnia 30 czerwca 2003 r:

 

„Prokurator Radosław J. Ignatiew – Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu działając w sprawie wzięcia udziału w dokonaniu zabójstw obywateli polskich narodowości żydowskiej w dniu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem, tj. o czyn art.1 pkt. 1 dekretu z dnia 31 sierpnia 1944 na podstawie art.322& 1 kpk postanowił umorzyć śledztwo w sprawie wzięcia, w dniu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem, powiat Łomża, b. woj. Białostockie, udziału w dokonaniu masowego zabójstwa nie mniej niż 340 obywateli polskich narodowości żydowskiej, których po uprzednim zgromadzeniu na rynku miejskim, dozorowaniu, doprowadzono następnie w okolice wiejskiej stodoły, gdzie grupę co najmniej 40 osób zabito w nieustalony sposób, a grupę co najmniej 300 osób płci obojga w różnym wieku po zamknięciu we wnętrzu wzmiankowanej stodoły, spalono żywcem, przy czym dokonano uprzednio także pojedynczych zabójstw w bliżej nie ustalonych okolicznościach, a sprawcy dokonali czynu, idąc na rękę władzy państwa niemieckiego, tj. o czyn z ar, 1 pkt. 1 dekretu z dnia 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko – hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego – wobec nie wykrycia sprawców czynu.

 

Dalej następuje szerokie wielostronicowe uzasadnienie z którego precyzyjnie wynika, iż sprawców tego czynu nie wykryto.

 

Wszelkie komentarze, opinie, porady, opisy, źródła, dane z Wikipedii również i obcych np. niemieckiej, artykuły, znawstwa medialne, konferencje, udowadniania, porównywania, wywiady, opinie do uzasadnienia Postanowienia białostockiego Oddziału Instytutu Pamięci, wyroki rodem z bierutowskich „sądów”, przyznawania się do winy sprawców, potem odwoływanie zeznań, tortury sprawców, etc. nie posiadają żadnej legitymacji prawnej, a tym samym prawnej wartości źródłowej i dowodowej w zestawieniu z „Postanowieniem o umorzeniu postępowania z powodu nie wykrycia sprawców” wydanym przez białostocki Oddział Instytutu Pamięci Narodowej z dnia 30 czerwca 2003 roku.

 

Adwersarze tego „Postanowienia o umorzeniu śledztwa z powodu nie wykrycia sprawców” podają jako źródło grafomańską i antypolską książkę Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi” wydaną w 2001 roku, a więc przed umorzeniem postępowania.

 

Tak więc sprawa „Jedwabnego” została umorzona, a kolejni prezydenci RP, najpierw Kwaśniewski 10 lat temu, a na bieżąco Komorowski z rabinami i Episkopatem Polski „błagają o przebaczenie”, wystawiając się na pośmiewisko i upokarzając Naród, jako antysemickich morderców. W obchodach tej błagalno - modlitewnej manipulacji rabinacko - prezydenckiej nie uczestniczyły ani władze miasta, ani mieszkańcy Jedwabnego, zapewne dla pełnego komfortu polskiej prezydencji w UE.

 

A „Rzeczpospolita” pomieszczony na wstępie tekst kończy : „według ustaleń śledztwa IPN 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem grupa Polaków z inspiracji Niemców zamordowała ponad 300 swoich żydowskich sąsiadów” - podpis –js, pap

 

Te doniesienia medialne opierające się na rzekomych ustaleniach Instytutu Pamięci Narodowej, wbrew cytowanym, należy zaliczyć do kolejnego antypolskiego kłamstwa wymierzonego przeciwko Narodowi Polskiemu i polskiej racji stanu. „Ustalenia” owe należy porównać do pierwszego kłamstwa katyńskiego „Komisji Specjalnej do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w lesie Katyńskim oficerów polskich” t.zw. Komisji Burdenki ustalonej w Smoleńsku 24 stycznia 1944 r.

 

 

 

 

 

Pałeczkę od Burdenki   w Jedwabnem przejął w 2001 roku wspólnie z „Sąsiadami” Grossa, Kwaśniewski, a sztafetę w 2011 roku kontynuuje Komorowski, ”pierwszy niekomunistyczny premier Polski” Mazowiecki, wspólnie i w porozumieniu z Janem Tomaszem Grossem, Ireną Grossową, wyssanym przez Polaków z mlekiem matki antysemityzmem, szmalcownikami i  mordercami w celach rabunkowych i antypolskimi, grafomańskimi „Złotymi Żniwami” w tle.

 

Źródła:

kresy.pl

„Kurier Galicyjski”  „Zburzyć Galicję” Marcin Romer,

„Rzeczpospolita”  „Marsz Swobody” Tatiana Serwentyk, Piotr Kościńki.

„Rzeczpospolita” 11 lipca 2011 „Prezydent prosi o wybaczenie za Jedwabne”

Salon24.pl „Antypolonizm na Ukrainie” dr Artur Górski – poseł na Sejm RP,

„Kurier” Chicago „Lwów dole i niedole” Aleksander Szumański.

„Nasza Polska” „Lwów umiera” Aleksander Szumański,

firtka.if.ua

Towarzystwo Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego – Zarząd Główny.

 

 

WYBITNI POLACY KUSTOSZAMI PAMIĘCI NARODOWEJ

Aleksander Szumański

Kustosz Pamięci Narodowej – nagroda przyznawana za szczególnie aktywny udział w upamiętnianiu historii Narodu Polskiego w latach 1939–1989, a także za działalność publiczną zbieżną z ustawowymi celami Instytutu Pamięci Narodowej; ustanowiona w lipcu 2002 przez Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej prof. Leona Kieresa. Inicjatorem wyróżnienia był prof. Janusz Kurtyka, ówczesny dyrektor Oddziału IPN w Krakowie.
Kandydatów do Nagrody mogą wysuwać instytucje, organizacje społeczne i naukowe, oraz osoby fizyczne. Ma charakter honorowy, a jej laureaci otrzymują tytuł Kustosza Pamięci Narodowej. Nagroda ma przywrócić szacunek dla narodowej przeszłości, chronić wartości, dzięki którym Polska przetrwała przez lata zniewolenia.

W roku 2011 nagrody otrzymali:

- Ewa Siemaszko i Władysław Siemaszko
- Adam Macedoński
- Adam Borowski
- Społeczny Komitet Pamięci Górników
- KWK „Wujek” Poległych 16 grudnia 1981 r.
- Związek Sybiraków.

Laureatami nagrody Kustosza Pamięci Narodowej w 2010 roku byli:

    Janusz Kurtyka
    Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
    Jan Łopuski
    Muzeum Sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki
    Niezależny Komitet Historyczny Badania Zbrodni Katyńskiej
    Komitet Katyński.

Uroczystość wręczenia nagród odbyła się w dniu 14 czerwca 2011 roku w Sali Koncertowej Zamku Królewskiego w Warszawie.

Adam Siemaszko i Ewa Siemaszko - ojciec i córka – dokumentaliści ludobójstwa dokonanego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów – Ukraińską Powstańczą Armię na ludności polskiej Kresów Południowo – Wschodnich. Podczas uroczystości zaapelowali do władz państwowych i samorządowych o nieprzemilczanie tych tragicznych wydarzeń, jak to miało miejsce w czasach PRL w odniesieniu do zbrodni katyńskiej.

Gdy na Zamku Królewskim w Warszawie w dniu 14 czerwca 2011 roku wraz z moją małżonką składaliśmy Pani Ewie Siemaszko i Panu Władysławowi Siemaszko gratulacje za uzyskane honorowe tytuły Kustosza Pamięci Narodowej szepnąłem Pani Ewie Siemaszko, iż współpracuję publicystycznie z Panią dr Lucyną Kulińską – uśmiechnęła się wówczas do mnie jeszcze chyba bardziej serdecznie. Nie zdążyłem Jej natomiast przekazać o moich już również długich więzach publicystycznych z ks. Tadeuszem Isakowiczem – Zaleskim, co obecnie czynię. 
Nie byłem wówczas jeszcze członkiem redakcji Kresowego Serwisu Informacyjnego, informuję więc równocześnie, iż portal ks. Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego jest naszym partnerem medialnym, a również ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zaleski, jak i Pani Ewa Siemaszko są korespondentami Kresowego Serwisu Informacyjnego.

Termin "ludobójstwo" (a dokładnie genocide, który później został przetłumaczony na ludobójstwo) wprowadził polski prawnik Rafał Lemkin (1900–1959; po emigracji do USA używający imienia Raphaël) w swojej pracy "Axis Rule in Occupied Europe" ("Rządy Osi w okupowanej Europie") wydanej w 1944 r. w USA. Użyto go w akcie oskarżenia w procesie norymberskim (choć Karta Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze nie wymieniała expressis verbis ludobójstwa, lecz jedynie zbrodnie przeciwko ludzkości, których kwalifikowaną postacią jest właśnie ludobójstwo). Do języka prawnego termin ludobójstwo wszedł za sprawą Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa podpisanej 9 grudnia 1948 r., której wstępny projekt był współtworzony przez Lemkina. Istnieje jednak różnica w wykładni prawnej ludobójstwa i np. zbrodni wojennej, która ulega przedawnieniu, podczas gdy przedawnienie nie dotyczy ludobójstwa.

Tragiczne zjawisko, jakim były masowe zbrodnie dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej na wschodzie Rzeczypospolitej, a następnie opuszczenie przez setki tysięcy naszych obywateli swych kresowych siedzib, w wyniku przymusowej, zatwierdzonej traktatami ekspatriacji do Polski o nowych granicach, wywarły długoletni traumatyczny wpływ na dużą część naszego społeczeństwa. Dla większości z nich jest to do dzisiaj boląca i nie gojąca się przez dziesięciolecia rana, bo w grę wchodzą dziesiątki, być może nawet setki tysięcy polskich ofiar.

Przez lata wiedza o tych faktach była ukrywana, lub fałszowana zarówno za czasów komunistycznych ze względów „klasowych”, internacjonalistycznych”, jak i obecnie z nieszczęsnej dla współczesnej historii Polski „poprawności politycznej” polskiego establishmentu. Polacy, jakby zapomnieli o dramacie Golgoty Wschodu, lub zostali przekonani w przeciągu zaledwie jednego pokolenia, o jakiejś wojnie   polsko – ukraińskiej, wbrew oczywistym faktom, tak przedstawianych przez  niektórych autowykreowanych historyków. Podręczniki historyczne omijają tę „drażliwą kwestię”, a na fali „przepraszania” rozpoczęliśmy naszą masową ekspiację wobec mniejszości narodowych. Ta narodowa „pokuta” mająca na celu hipokrytyczne „zbliżenie” narodu do Pana Boga, niejednokrotnie staje się szyderczym kłamstwem politykierów, zapewne nie polityków, wobec własnego narodu.  Przykłady można mnożyć, jak choćby pogromy - kielecki, czy krakowski, będące udowodnioną prowokacją Służb Bezpieczeństwa PRL ma melodię „polskie dzieci na macę”. Doczekaliśmy się w końcu efektów – zaczęto mordercom budować obeliski chwały, nie tylko w „Swobodnej” Ukrainie. Świadków wydarzeń dokonywanych okrutnych mordów nie tylko na Polakach, ale i na mniejszościach narodowych wtłoczono do zamkniętego kubła obwołując ich nikczemnikami i kłamcami występującymi przeciwko polskiej racji stanu. Taki stan rzeczy wygodny jest oczywiście dla odradzającego się nacjonalizmu – faszyzmu w „bratniej” Ukrainie grożącej „w piątek – świątek” „śmierć Lachom”, „na pohybel Lachom” i uściskami „braterskimi” politykierów z Janukowiczem. Kućmą, czy ober - neokatem nacjonalistycznym Juszczenką, niestety doktorem honoris causa polskiego uniwersytetu. Temu „braterstwu” towarzyszy „bratnia pomoc Rosji” w odkrywaniu przyczyn katastrofy TRAGEDII NARODOWEJ w Smoleńsku i „dokonana już” lustracja i dekomunizacja w Polsce, dla „śmichu – chichu” razwiedki w Polsze, co zapewne potwierdzi niedoceniany przez rządzących red. Stanisław Michalkiewicz. Dr Lucyna Kulińska twierdzi od lat: „…ŚWIADOMOŚĆ HISTORYCZNA WŁASNEGO NARODU NIE MOŻE BYĆ PRZEZ LATA BUDOWANA NA ZAKŁAMANIU. PRAWDA NAWET PO DŁUGIM CZASIE WYCHODZI NA JAW I MOŻE ZBURZYĆ NAJMISTERNIEJ  SKONSTRUOWANE BUDOWLE POROZUMIENIA I WSPÓŁPRACY. KTO ZAPOMINA HISTORIĘ POWTARZA JĄ…”.
Dla mnie najbardziej porażające są nie liczby pomordowanych przez OUN – UPA Polaków i mniejszości narodowych z terenów wschodnich II Rzeczypospolitej, dochodzące zapewne do 200 tysięcy zakatowanych ofiar, choć mord ten widzę ogromny. Porażające, otwierające usta w okrzyku przerażenia są sposoby dokonanych mordów. Czy ci mordercy posiadają swoich protoplastów znanych z takich metod mordowania?
ZE SZCZEGÓLNYM OKRUCIEŃSTWEM MORDOWALI NACJONALIŚCI UPA – OUN DZIECI:

- rozdzierali nóżki z morderczym hasłem – „tyś polski orzeł”,
- rozdzierali usta z hasłem „Polska od morza do morza”,
- żywym dzieciom wyrywali kończyny, języki, wykłuwali oczy, tak umęczone wbijali na widły.
- rąbali siekierami,
- przecinali na pół piłami, rozpruwali brzuchy, wydłubywali oczy, wrzucali je studzien, bili aż do zabicia, krzyżowali na otwartych drzwiach, gwałcili i obcinali genitalia, nie mówiąc o masowych rabunkach. Dzieci patrzyły na kaźń rodziców, rodzice na mękę swoich dzieci.


ZNALEZIONE W SIECI – LIST STASI STEFANIAK:
KOLONIA KATERYNÓWKA GMINA BOŻYSZCZE  POW ŁUCK.
POMÓŻCIE 5 letniej STASI STEFANIAK!!!
(Nie dajcie jej umrzeć po raz drugi!!!)
Nazywała się STASIA STEFANIAK. Miała 5 lat, kiedy ją brutalnie zamordowano rozpruwając brzuch i łamiąc ręce i nogi.

Tylko za to, że była Polką.

 Pozwólmy jej, aby o tym opowiedziała:
 
„Miałam 5 latek, kiedy w nocy 8 maja młody Ukrainiec w czapce z ”tryzubem”,
pchnął mnie bagnetem w brzuszek i mój malutki dziecięcy świat nagle się zawalił.
Zastanawiam się, dlaczego to uczynił, ale nie znajduję odpowiedzi…
Może nie umiem jej znaleźć w końcu mam tylko 5 lat…
Przebywam od tamtego dnia w „ZACISZU” razem z dwoma moimi chłopczykami, towarzyszami zabaw z podwórka.

Nie wiemy, dlaczego nas zabili.

Żołnierze bandy o nazwie Ukraińska Powstańcza Armia najpierw zabili chłopczyków.
Dwóch miłych roześmianych, blondynków, na zawsze zamykając im buzie…
Potem zaatakowali mnie – małą bezbronną dziewczynkę.
Jeden z nich mocno mnie chwycił za moje małe rączki po czym wyłamał mi je. Jak bardzo mnie to bolało. Krzyczałam i płakałam. Drugi chwycił mnie za nóżki i połamał je.
Mój rozpaczliwy dziecięcy płacz nie przeszkadzał im, śmiali się….
 
Trzeci, chyba ten najodważniejszy, wbił bagnet w mój mały brzuszek i rozpruł go.
To co był moim w n ę t r z e m  znalazło się  na  z e w n ą t r z.
Ofiary napadu UPA na kolonię Katerynówka w nocy z 7 na 8 maja 1943 gmina Bożyszcze. Powiat Łuck:

dwóch synków Piotra Mękali i Anieli z Gwiazdowskich, między nimi Stasia Stefaniak lat ok. 5,
której rozpruto brzuch i powyłamywano ręce i nogi (córka Polaka i Ukrainki).


Mój wygląd musiał ich chyba bardzo śmieszyć, bo zaczęli rechotać wołając jednocześnie: „Tak treba robyty z Lachami !”
A ja umierałam w cierpieniu…
Zawsze lubiłam żołnierzy i czułam się przy nich bezpiecznie, ale choć byłam taka mała, to przecież wiedziałam, że żołnierze walczą z żołnierzami, ale nigdy z DZIEĆMI.
Dlaczego w takim razie zrobili mi to?
Dlaczego „walczyli” ze mną – dzieckiem przecież ja nie byłam żołnierzem?
Czy to byli naprawdę żołnierze?

Patrzę na to, co się dzieje na ziemi, po której już nie stąpam, i płaczę ( w „ZACISZU” się nie śmiejemy
– nie nasze roczniki)
Bo tym „bohaterom”, „rycerzom” stawia się pomniki, moja kochana ojczyzna pielęgnuje ich pamięć.

NIE MOJĄ, zamordowanego bezbronnego dziecka, - a ICH - MORDERCÓW.
Mnie nikt nie postawi pomnika (na ogół dzieciom się nie stawia, bo jeszcze nic wielkiego nie zrobiły- ja tylko umarłam w męczarniach).

Mój Boże, co ja takiego zrobiłam, że tak strasznie i okrutnie mnie zabili?
 Czy dlatego to zrobili bo moja Mamusia wyszła za Tatusia, który przecież był dobry i mocno mnie kochał. Tatuś mówił inaczej niż Mamusia po polsku – Mamusia mówiła po ukraińsku.
 
A poza tym, dlaczego wywlekli moje wnętrzności?
 
Do dziś się wstydzę tego wyglądu choć, jak ot przyjęte w „ZACISZU”, nikt nie zwraca na to uwagi.
Ze mną jeszcze nie było najgorzej, bo mogę patrzeć i mówić, a co z tymi dziećmi, którym odrąbano siekierami głowy? Poćwiartowano? Spalono żywcem?
Ani nie widzą, ani nie porozmawiają, a i poznać ich nie można.

Najlepiej jeszcze wyglądają wśród nas ci, których zakopano żywcem, uduszono, lub wrzucono do studni, do lodowatej wody.

Patrzę z góry, i martwię się, bo w Polsce wszyscy o nas zapomnieli. Nie chcą pamiętać tysięcy nas, którzy tu jesteśmy w „ZACISZU”, i nie śmiejemy się. Od lat cisi i martwi.

Zginęliśmy w wyniku, jak to mówią w naszym dawnym kraju – „wojny bratobójczej”. To znaczy że ja 5 letnia dziewczynka moi chłopcy z podwórka i tysiące innych dzieci walczyliśmy z Ukraińską Powstańczą Armią.
 I trzeba było nas spalić, poćwiartować, zakopać, udusić, zatłuc, utopić.
 I to była ta „walka”.
 
A 140 tysięcy przesiedlonych Ukraińców, w dużej części rodzin tych „żołnierzy”, dla naszych polskich przywódców, to ofiary LUDOBÓJSTWA. A ja?
 
NIE JESTEM OFIARĄ tego słowa na „L”, którego tak się boją używać w stosunku do nas?
Boże! Ile bym dała żeby być przesiedlona w tym ich „ludobójstwie”, ludobójstwie o nazwie akcja„Wisła”. Żyłabym. I pewnie teraz bym dobrze się miała, bo ci wszyscy przesiedleni mają się dobrze. Państwo polskie i rząd o nich pamięta. TO może i o mnie, małej 5 letniej dziewczynce, też by pamiętali.
 
Zbliża się kolejna 65 rocznica mojej śmierci.
Jest mi smutno i płakać mi się chce. Bo może znów SEJM naszej ukochanej Ojczyzny
Zdradzi pamięć o mnie i moich kolegach z podwórka i tysiącach, dziesiątkach tysięcy innych,
zakatowanych w tamtych latach – i odrzuci lub zniekształci PRAWDĘ.
I wtedy ja mała 5-letnia dziewczynka, która nie żyła za długo i nie nacieszyła się słoneczkiem, trawką, i innymi miłymi rzeczami na świecie,
JA STASIA STEFANIAK lat 5 - u m r ę  p o  r a z  d r u g i .
A może pan Prezydent i jego żona wstawią się za mną? Przecież też mają córeczkę
Może ich córka zaopiekuje się mną?
Byłoby mi znacznie lżej.
Tu w „ZACISZU” wiemy, że już niedługo umrą ostatni świadkowie i wtedy będzie łatwiej kłamać nacjonalistom ukraińskim w Polsce i na Ukrainie.
I nikt już o mnie nie będzie pamiętał; bo nikt nie chce.
I będzie to najnikczemniejsza rzecz, jaka się może przytrafić nam w „ZACISZU”.
Już nikt w Polsce nie chce być Polakiem, każdy za to chce mieć dużo pieniędzy.
Pieniędzy i to jest dla Was najważniejsze? Dla Waszych dzieci?
Nie wiem, czy ja się już przez te 65 lat w swoich myślach zatraciłam.
Ja już chyba tylko na cud mogę liczyć.
Naprawdę, nie wiem.

 Mój adres obecny:
„ZACISZE”, ulica Dzieci Wołyńskich Stasia Stefaniak
 Kolonia Katerynówka
 gmina Bożyszcze,
 powiat Łuck WOŁYŃ


 2008- Rok Pamięć

POMÓŻCIE 5 LETNIEJ STASI STEFANIAK !!!
NIE DAJCIE JEJ UMRZEĆ PO RAZ DRUGI !!!

ZE ZBIORÓW W.E. SIEMASZKO / DAR W. ROMANIOWSKIEGO I A. BIELSKIEGO /.

List otrzymałem w lipcu 2011,  dlaczego tak długo trwała przesyłka? Może listonosz schował? A może suszył ten list mokry od łez listonosza, przecież on też ma dzieci? A może chcieli schować ten list przed panem Juszczenką, tylko mój tata go odnalazł bo został zamordowany dwa lata wcześniej od Stasi bo w 1941 roku.

Pragnę na ten list odpisać
Ale nie mogę
Coś mi gardło ściska
Może dzwon na trwogę?

Źródła
dr Lucyna Kulińska – „Co się zdarzyło na Kresach RP w latach 1943 – 1944”
dr hab. Wiktor Poliszczuk – „Gorzka prawda – cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa”
wyd. Antyk 2006
dr hab. Wiktor Poliszczuk
„Ludobójstwo nagrodzone” Toronto 2003 Wiktor Poliszczuk, Ph.D. Prince John Circle
Oakville, ON, Canada, L6J 6S 7
Ewa Siemaszko KSI 15 08 2011
















                                                                                                     

  

  


     
 
    MY JESTEŚMY Z MIASTA POEZJI
I NAJPIĘKNIEJSZYCH KOBIET POLSKICH

               BARWY KRESÓW

ALEKSANDER SZUMAŃSKI


Kto poznał miasto siedmiu pagórków fiesolskich, miasto muzyki, inteligencji i najpiękniejszych kobiet polskich, ten uwierzy w miłość i w piękno w pięknie. Ile strof poetyckich i prozy, ile zasług w hołdzie dla tego miasta i Kresów powstało za przyczyną takich osób i autorów  jak   Juliusz Słowacki, Feliks Konarski, Witold Szołginia, Kornel Makuszyński, Jerzy Janicki, Janusz Wasylkowski, Stanisław Wasylewski, Kazimierz Wierzyński, Jan Lam / urodzony w Stanisławowie /, Beata Obertyńska, Maryla Wolska, Artur Grottger, Teodor Axentowicz, Gabriela Zapolska, Maria Konopnicka, Maria Dulębianka, Henryk Zbierzchowski, Zbigniew Herbert, Leopold Staff, Aleksander Fredro, Tadeusz Śliwiak, Jerzy Michotek, Emanuel Szlechter, Wiktor Budzyński - urodzony w Stanisławowie, Jan Kasprowicz, , Seweryn Goszczyński, Władysław Bełza / autor „Katechizmu polskiego dziecka”/, Seweryn Goszczyński, Karolina Lanckorońska, Stanisław Lem, Ignacy Mościcki, Piotr Skarga, Karol Szajnocha, , Franciszek Smolka - twórca Kopca Unii Lubelskiej / , Franciszek Karpiński, Marian Hemar, Juliusz Kleiner,  Juliusz Kossak , Ignacy Jan Paderewski, Walery Łoziński, Ignacy Łukaszewicz, Włada Majewska, Edward Rydz – Śmigły, , ks. Tadeusz Fedorowicz, ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski, Kazimierz Wajda / Szczepcio /, Henryk Vogelfanger / Tońcio /, Jan Kasprowicz, oraz wielu innych.

Historia tego wspaniałego miasta jakim jest Lwów jest od wieków wryta w Polskę, a podawanie, iż Lwów założył  około roku 1250 książę ruski Lew, syn księcia przemyskiego Daniły, a zostawszy później księciem, zamienił je na swoją drugą rezydencję jest upraszczaniem historii powstania miasta.

Lwów leży na terytorium tzw. Czerwieńskich Grodów, które według najstarszej kroniki kronikarza ruskiego  NESTORA  z 981 roku Włodzimierz Wielki zawojował na Polakach, do których PRZEDTEM NALEŻAŁY. W owej kronice znajduje się pierwsza wzmianka o terenach na których ZAŁOŻONO LWÓW: „POSZEDŁ Włodzimierz na Lachów i zajął im grody ich Przemyśl, Czerwień i inne grody mnogie, które do dziś są pod Rusią.

Odtąd ziemia ta należała przez dłuższy czas do książąt ruskich, aczkolwiek często przechodziła pod polskie panowanie, bądź to bezpośrednio za Bolesława Chrobrego i Bolesława Śmiałego, bądź też pośrednio, jako lenno Polski, jak za Leszka Białego. Czasem popadała w zależność od Węgier / Bela i Koloman /, a od roku 1239 stała się państwem-lennem chanów tatarskich, od której to zależności uwolnił ją dopiero KAZIMIERZ WIELKI.
Zważywszy, że tereny na których założono miasto były rdzennie polskie, założył je ok. roku 1250 książę ruski Lew, syn księcia przemyskiego Daniły. 

Dzieja Lwowa były burzliwe i zmienne.

W ciągu ponad 750 - letniej historii miasto wraz z okoliczną ziemią zmieniało przynależność
polityczną wielokrotnie. Od założenia, do roku 1939, kiedy weszło w obręb Ukraińskiej
Socjalistycznej Republiki Radzieckiej przechodziło pod różne panowania, ruskie, litewskie,
węgierskie, austriackie, polskie, rosyjskie, ukraińskie, i znów polskie.

Trwały one dłużej, lub krócej, różne też pozostawiały po sobie ślady w składzie ludnościowym miasta, w jego języku, kulturze, zabudowie. Lwów polskości swojej nie zatracił. Wystarczy obecnie zwiedzić wyjątkową świetność architektoniczną licznych budowli sakralnych, spojrzeć na monumentalne ciągi starych lwowskich kamienic, pospacerować ulicami Lwowa, przeglądając rdzennie polskie ich nazwy sprzed 1939 roku. Wystarczy spozierać na średniowieczne mury miejskie, Arsenał i Basztę Prochową, Teatr Wielki i Skarbkowski, plac Halicki i ul. Wałową, Wały Hetmańskie i ul. Legionów, Kopiec Unii Lubelskiej, pomnik Adama Mickiewicza na pl. Mariackim.
Wystarczy przejść przez Cmentarz Łyczakowski i jego integralną część - Cmentarz Obrońców Lwowa, aby wsłuchać się w bohaterski rytm serc Obrońców Lwowa, Orląt Lwowskich, w tym najmłodszych, trzynastoletniego Orlątka Antosia Petrykiewicza,  najmłodszego kawalera Orderu Virtuti Militari, czy niewiele starszego Jurka Bitschana.

Wystarczy pochylić głowy nad mogiłami m.in. Artura Grottgera, Marii Konopnickiej, Juliana Konstantego Ordona, Gabrieli Zapolskiej, Seweryna Goszczyńskiego, Stefana Banacha, Karola Szajnochy, Władysława Bełzy, czy Lusi Zarembianki, lub nad symboliczną mogiłą Panny Franciszki - córki rzeźnika, uwiecznionej w piosence "całego Lwowa".

Wystarczy wspomnieć słynnych polskich lwowian jak   gen. Władysława Andersa, Teodora Axentowicza, prof. Kazimierza Bartla, gen . Józefa Bema, gen . Tadeusza Bora Komorowskiego, Mariana Hemara, Zbigniewa Herberta, Marię Konopnicką, Juliana Kossaka, Piotra Skargę, Prezydenta R . P . prof . Ignacego Mościckiego , Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, Leopolda Staffa, Szczepcia i Tońcia /Kazimierza Wajdę i Henryka Vogelfaengera/, Wacława Kuchara, Tadeusza Sygietyńskiego.

 Obraz dzisiejszego Lwowa jest tak polski, jak polska ziemia cała.


Grody Czerwieńskie to powszechnie przyjęta w historiografii nazwa ziem znajdujących się na dawnym pograniczu polsko-ruskim.

Grody te wspomniane są w źródłach  jako teren zamieszkały przez lechickie plemię Lędzian, będący obiektem rywalizacji polsko-ruskiej. Zdobyte w 981 r. wraz z Przemyślem przez księcia kijowskiego Włodzimierza Wielkiego, zostały w 1018 r. odzyskane przez Bolesława Chrobrego w czasie wyprawy kijowskiej, by znów w
1031 stać się łupem Jarosława Mądrego. Po wysiedleniu większości polskiej ludności i rutenizacji pozostałej, ziemie te określano mianem Rusi Czerwonej.
Grody Czerwieńskie  zaznaczone według przeważającej dziś koncepcji o ich zasięgu terytorialnym - obejmują obok samego Czerwienia także ziemię chełmską, bełską, przemyską, sanocką i wołyńską.
Według Nestora tereny nad Sanem i Wisłą w pierwszej połowie IX wieku zamieszkiwali Radymicze, po czym przemieścili się w rejon położony między Dnieprem, Desną a Sożem. W 885 roku przyłączeni do Rusi Kijowskiej przez księcia ruskiego Olega. Według Nestora, Radymicze oraz Wiatycze mieli "pochodzić od Lachów i być Lachami”. Źródłem mającym tu największą wagę jest zapiska Powieści Dorocznej pod rokiem 981.

    W leto 6489 ide Wołodimer' k Liachom' i zaja grady ich: Peremyszl', Czerwien', i iny grady jeże sut' do sego dnie pod' Rusiu. W sem że letie i Wiaticzi pobiedi i wiezłożi na nia dan' ot niaouga, jakoże otci (otec) jego imasze.

Co w polskim tłumaczeniu brzmi następująco:

    Roku 6489 [981]. Poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich: Przemyśl, Czerwień i inne grody, które do dziś dnia są pod Rusią. Tegoż roku i Wiatyczów zwyciężył i nałożył na nich dań od pługa, jaką i ojciec jego brał.

W skład państwa Mieszka I wchodziły ziemie nad Sanem i Bugiem obejmujące Grody Czerwieńskie. Zamieszkali na tym terenie Lędzianie stanowili zaporę przed parciem Rusi na zachód. Świadczy o tym system obronny Lędzian, skierowany w kierunku południowo-wschodnim, w którym kluczową rolę odgrywał Czerwień (obecnie Czermno) i Bełz oraz zaplecze gospodarcze położone na zachodnim brzegu Huczwy.

Wykorzystując zerwanie sojuszu polsko-czeskiego i najazd Ottona II na Polskę w 979 roku., książę kijowski Włodzimierz Wielki w 981 roku zagarnął cały obszar zamieszkany przez Lędzian.

W czasie wyprawy kijowskiej w 1018 odbił je Bolesław Chrobry, jednak już w 1030 wareskie wojska Rurykowiczów zagarnęły Bełz, a w następnym roku Jarosław Mądry przy udziale Haralda III inne grody Lachów aż po San. Z tego samego roku pochodzi ostatnia wzmianka o Grodach Czerwieńskich:

    Roku 6539 [1031]. Jarosław i Mścisław zebrali wojów mnogich, poszli na Lachów i zajęli Grody Czerwieńskie znowu, i spustoszyli ziemię lacką, i mnóstwo Lachów przywiedli, i rozdzielili ich. Jarosław osadził swoich nad Rusią, i są do dziś.

Duża część ludności polsko - lędziańskiej została przesiedlona do Kijowa, miało to ułatwić administrację kolonistom z Rusi. Od tego czasu ziemie te miały charakter mieszanego pogranicza polsko-ruskiego.

Tereny te w XIII wieku zaczęto określać Rusią Czerwoną, co w nazwie zespoliło się w dwa motywy: Grodów Czerwieńskich, oraz  wskazywanych przez Nestora Chorwatów (Chrobatów) Czerwonych. Najprawdopodobniej nazwę tą nadali ziemiom Rurykowiczów najbliżsi sąsiedzi - Polacy i Węgrzy, przy czym Ruś Czerwona obszarem swym zakreślała znacznie większy teren niż Grody Czerwieńskie, obejmujący również część Beskidu aż po krawędzie Wołynia.

Ruskie panowanie zakończyło się w XIV wieku, gdy król Kazimierz III Wielki, prawem spadkobierstwa (po bezpotomnej śmierci Bolesława Jerzego II), włączył te ziemie do Polski.


Terytorialnie "Grody Czerwieńskie" uważa się raz za rozległy kraj, który powierzchnią odpowiadać miał przyszłej Rusi Czerwonej lub Halickiej, innym razem natomiast ogranicza się ich terytorium do samego Czerwienia, który składając się z dwóch grodów został przedstawiony w źródle za pomocą liczby mnogiej.

Najbardziej dziś przeważającym poglądem jest teza uznająca "Grody Czerwieńskie" za obszar całkiem rozległy, bo obejmujący swym zasięgiem w przybliżeniu przyszłą ziemię chełmską, bełską, przemyską, sanocką, wołyńską i inne pobliskie ziemie. Niektórzy badacze zaliczają jeszcze do "grodów" Brześć. Z takim zasięgiem "Grodów Czerwieńskich" spotkamy się w dużej ilości opracowań popularnonaukowych i naukowych, które traktują "Grody Czerwieńskie" jako praterytorium  wyżej wspomnianej Rusi Czerwonej.

Drugim z Grodów Czerwieńskich o dużym znaczeniu był "Peremyszl". Uważa się, że ta nazwa oznacza obecny Przemyśl. Istnieje jednak pogląd, że Przemyśl nie stanowił jednolitej jednostki terytorialnej z terenami nad górnym Bugiem. W związku z tym wysuwa się koncepcję, że gród Nestora to Peremyl nad górnym Styrem, co pozostaje w zgodzie z "Dokumentem Biskupstwa Praskiego".

Ostatnie odkrycia archeologiczne pokazały, iż kolejnym ważnym grodem był gród Lubacew[.

Nestor nie zaliczał Lachów do ogólnej nazwy "Słowian" przez którą rozumiał (zgodnie z dzisiejszą terminologią) "Słowian wschodnich". Dla niego Lachowie (Lędzianie) byli to Słowianie polscy (jako odrębna grupa), podobnie traktował Słowian naddunajskich i Słowian morawsko-czeskich, których nie zaliczał do "Słowian", poprzez nazwę którą rozumiał plemiona "wschodniosłowiańskie" /.źródło -  Henryk Paszkiewicz „ Początki Rusi”, Kraków 1996/.

O Lwowie w „Barwach Kresów” zapewne będzie jeszcze wiele, wiele, zatrzymam się teraz w bardzo mi bliskim Stanisławowie „głowie całego Pokucia” jak określano to piękne miasto na sejmikach halickich

Miasto Stanisławów zostało założone w 1662 r. na miejscu wsi Zabłotowo przez Andrzeja Potockiego, który nadał mu nazwę Stanisławów na cześć swego ojca Stanisława Rewery Potockiego. Pierwotnie pomyślany jako twierdza do obrony Rzeczypospolitej przed najazdami Tatarów.

W kolejnych latach, dzięki życzliwości Potockiego, swoich kościołów doczekali się również katoliccy Ormianie, oraz własnej cerkwi i szkoły wyznawcy prawosławni. W 1669 Potocki założył w mieście szkołę tzw. kolonię akademicką po auspicjami Akademii Krakowskiej, którą później przejęli jezuici.

Od 1672 roku czyli od upadku Kamieńca Podolskiego, forteca stanisławowska wraz z pobliskim Haliczem przejęła na siebie ciężar obrony południowo-wschodnich granic Rzeczypospolitej. Turcy już w roku 1676 oblegali mury Stanisławowa , który obronił się, ale kosztem ogromnych zniszczeń, stąd decyzja sejmu warszawskiego z roku 1677 o zwolnieniu go z podatków. W latach 1679-1682 pod kierunkiem Karola Bonowego odnowiono i umocniono fortyfikacje.

W 1767 roku w Stanisławowie powstał browar w nowo wybudowanym ogromnym barokowym gmachu w którym niestety nie warzy się już piwa.

Stanisławów na sejmikach halickich bywał nazywany głową całego Pokucia. Rozbudowany w epoce baroku, nazywany był czasami "małym Lwowem". Stanowił przecież ważny ośrodek kultury ormiańskiej w Polsce. W tamtejszym kościele ormiańskim znajdował się do 1946 cudowny obraz Matki Boskiej Łaskawej (po wojnie przewieziony do Gdańska).

W tym miejscu należy przypomnieć "Śluby lwowskie" króla Jana Kazimierza. Wydarzenie, jakie miało miejsce 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej było faktem nie mającym precedensu w historii Europy. Tego dnia, podczas uroczystej mszy św. w Katedrze Lwowskiej w obecności senatorów, biskupów, szlachty i ogromnych rzesz zwykłego ludu, król Jan Kazimierz - dokonawszy wpierw koronacji Matki Bożej na KRÓLOWĄ KORONY POLSKIEJ - klęknął przed wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej i wypowiedział następujące słowa :

"Wielka człowieczeństwa Boskiego Matko i Panno! Ja, Jan Kazimierz, Twego Syna, Króla królów i Pana mojego, i Twoim zmiłowaniem się król, do Twych, Najświętszych stóp przychodząc, tę oto konfedyracyję czynię: Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dzisiaj obieram. Mnie, Królestwo moje Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie, Żmudzkie, Inflandzkie, i Czernihowskie, wojsko obojga narodów i pospólstwo wszystko Twojej osobliwej opiece i obronie polecam, Twojej pomocy i miłosierdzia w teraźniejszym utrapieniu królestwa mego przeciwko nieprzyjaciołom pokornie żebrzę."

Śluby Kazimierzowskie zostały złożone w dobie „Potopu szwedzkiego  /lata 1656 - 1660 /.

Śluby Jana Kazimierza wiernie "ku pokrzepieniu serc" opisał w "Potopie" polski laureat literackiej Nagrody Nobla Henryk Sienkiewicz, a ślubowanie ODNOWIŁ JAKO JEDYNY Z PREZYDENTÓW RP PO 1989 ROKU LECH KACZYŃSKI;

Maciej Rosolak redaktor „Rzeczpospolitej” podaje:

„Najbitniejszym ze wszystkich bitnych Potockich był zapewne Stanisław Rewera. Brał udział w prawie 50 bitwach i aż dziw bierze, że dożył niemal  80 lat i zmarł własną śmiercią. Walczył już przeciw rokoszanom pod Guzowem w 1607 roku, a następnie bił się za Rzeczpospolitą z Miskwicinami, Turkami, Kozakami, Szwedami i Siedmiogrodzianami. Widziano go m.in. pod Smoleńskiem, Cecorą, Chocimiem, Górznem, Zborowem, Ochmatowem, Gródkiem Jagiellońskim, Warszawą, Czarnym Ostrowem i Cudownem. Nosił buławę polną koronną i wielką koronną, władał 12 starostwami i trzema województwami. Pan co się zowie. „Pan w rzeczy samej” – po łacinie „re vera”.

Stanisławów położony jest na południe od Lwowa, a stąd tylko krok do Kamieńca Podolskiego, krok do Lwowa i trzy kroki, no może cztery kroki do Krakowa. Informator „Turystyka sentymentalna w praktyce” poleca danie „Suhsi z dynią”, w okresie jesiennym w czasie tygodnia z dynią. Polecana jest restauracja „Nadija”, w której można zamówić tradycyjne huculskie dania, jak kaszę z dyni i strudel z dyniowym miąższem. Oczekuję z „Nadiji” zaproszenia, poza dynią preferuję blondynki.


To piękne miasto pozostawało jednak w cieniu Lwowa i Krakowa, mimo, iż Stanisławów był jednym z najważniejszych ośrodków kultury galicyjskiej. Był przecież tyglem wielu narodów i wyznań. Polacy, Rusini, Żydzi, Ormianie, Węgrzy, Grecy, Karaimowie, Niemcy, przez wieki przyczyniali się do rozwoju miasta. Kwitły wspólna kultura i sztuka. Nie należy zapominać, iż miasto Stanisławów wydało wielu wielkich Polaków – Franciszka Karpińskiego – poetę, autora pieśni patriotyczno – religijnych m.in. „Kiedy ranne wstają zorze”, „Wszystkie nasze dzienne sprawy”, czy „Bóg się rodzi”,    Jana Lama – pisarza, autora „Wielkiego świata Capowic”, Stanisława Wasylewskiego – znakomitego eseistę, Wiktora Budzyńskiego – pisarza, poetę, twórcę radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali”, autora wodewilu „Preclarka z Pohulanki”, wielu uczonych i bohaterów narodowych jak generałów – Ludwika Bitnera, Bernarda Monda, Bolesława Popowicza, Stanisława Sosabowskiego, twórcę pierwszej polskiej brygady spadochronowej, bohatera spod Arnhem, wielu polityków. Należy wspomnieć o kobiecie, oczywiście jest – Barbara Ludwiżanka – wybitna polska aktorka.

Warto przypomnieć Szanownym Czytelnikom opis Stanisławowa autorstwa dr Mieczysława Orłowicza z jego książki „Ilustrowany przewodnik po Galicyi” z roku 1919:

„Stanisławów liczy wraz ze stanowiącymi samodzielne gminy polityczne przedmieściami Knihinin wieś i Knihinin kolonia 64.000 mieszkańców, w połowie Żydów, jest trzecim miastem Galicyi. Odznacza się wielką czystością i pięknym wyglądem ulic, przy których stoją stylowe wille i staropolskie dworki z gankami na kolumnach w otoczeniu ogródków. Życie miejskie koncentruje się przy ulicy Sapieżyńskiej; najpiękniejszą i  najdłuższą  jest wiodąca do parku ulica Lipowa. Stanisławów założony dopiero w XVII wieku przez hetmana Stanisława Rewerę Potockiego zawdzięcza swój rozwój rodzinie Potockich, którzy tu posiadali duży zamek obronny / dziś przerobiony na szpital wojskowy /. W XVIII wieku dwukrotnie niszczony, raz przez Rosyan, rozwinął się na nowo pod rządami Austrii, a przez pewien czas był nawet siedzibą Stanów Galicyjskich (obok Lwowa i Krakowa). Dziś z władz wyższych, obok wielu szkół średnich ma dyrekcyę kolejową i gr.-kat. biskupstwo.

Najważniejszym zabytkiem jest fara z końca XVII wieku pomalowana w roku 1877 przez Fabiańskiego. Ołtarz główny i dwa boczne mają rzeźby marmurowe. Cztery posągi Potockich, których groby się tu znajdują – na ścianach kościoła i zakrystyi  kilka ich portretów. W skarbcu kościoła głowa św. Wincentego w srebrnym relikwiarzu i cenny ornat. Obok kościoła postawiona w roku 1742  statua św. Jana, na pamiątkę opuszczenia miasta przez załogę rosyjską. Kościół pojezuicki, wysoki barok, o dwóch niedokończonych wieżach, obdarto po kasacie zakonu z wszelkich licznych dzieł sztuki i pamiątek: obecnie zamieniony na katedrę gr. kat. Przed nią mały pomnik cesarza Franciszka I z bronzu / współcześnie z brązu /.  Na rynku brzydki ratusz  - w nim licząca 8000 tomów publiczna biblioteka miejska. Kościół ormiański z roku 1762 otacza wewnątrz oparta na kolumnach galerya; freski Soleskiego. Zawiera on cudowny obraz Matki Boskiej. Synagoga nie wykończona, z czerwonej cegły, o czterech wieżach. Na miejscu wałów miejskich promenady. Przed teatrem pomnik Mickiewicza – obok budynek Sokoła. Na cmentarzu przy ul. Sapieżyńskiej grób poety Maurycego Gosławskiego, który zmarł w tutejszym więzieniu jako zbrodniarz stanu, oraz członka Rządu Narodowego z roku 1863 Agatona Gillera. Na końcu ulicy Lipowej nie duży, lecz ładny park miejski; obok obelisk Grunwaldzki. Najlepszy widok na miasto z góry jadąc gościńcem do Pawełcza – widać też stamtąd Gorgany. W okolicy Uhrynów z pięknym parkiem, oraz Pacyków z fabryką wyrobów i rzeźb z terakoty.18 km na płd. – zach. od Stanisławowa leży miasto powiatowe  BOHORODCZANY. Zajazdy Szubińskiego i Margoszowej. Kościół Dominikanów z XVIII wieku. W cerkwi najbardziej wartościowy  Ikonostas Galicyi przeniesiony tu ze zniesionego klasztoru Bazylianów w Skicie Maniawskim. Pochodzi on z końca XVII wieku, a jego obrazy, żywe, w kolorycie, zdradzają, szczególnie w pejzażu wpływ flamandzki. W okolicy w Dźwiniaczu i Staruni  kopalnie nafty i wosku ziemnego; w roku 1907 w Stanisławowie wydobyto z przesiąkniętej naftą i woskiem gliny dobrze zachowanego mamuta / dziś w Muzeum Dzieduszyckich we Lwowie /.

„… Lwowie przedziwny, miasto stare
Wrośnięte we mnie jak ogniwo
Za jaką zbrodnię, czy też karę
Już nie oglądam cię na żywo …”.

powiedziałem w lipcu 1998 roku w Radiu Lwów cytując fragment „Fotografii polskich” mojego autorstwa.

Podkategorie

Polscy Żydzi krytykują klip amerykańskiej fundacji. "Określenie »polski  Holokaust« jest kłamliwe" - Polsat News

 ALIANCI BYLI GŁUSI NA LOS MORDOWANYCH ŻYDÓW

 Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych.

Aleksander Szumański - Oskarżenia określonych kół żydowskich w Stanach Zjednoczonych, jak też Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie pod kierownictwem Pawła Śpiewaka o świadome mordowanie i grabienie mienia Żydów przez Polaków w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zakrawa na jawne pogwałcenie polskiej racji stanu, zwłaszcza jeżeli zestawi się to z opiniami przekazywanymi w latach 1945-47 przez żydowską prasę amerykańską, a obecnie wrogi Polsce, Polakom i polskości żydowski „New York Times”.

Czytelnicy polscy w kraju ciągle za mało znają alarmujące ostrzeżenia głośnego polonijnego autora profesora Iwo Cypriana Pogonowskiego. Ten najwybitniejszy dziś wśród Polaków żyjących na Zachodzie znawca problematyki żydowskiej jest autorem opublikowanego już w dwóch wydaniach monumentalnego dzieła dokumentalnego "Jews in Poland" („Żydzi w Polsce”), ze wstępem znanego sowietologa żydowskiego pochodzenia - profesora Richarda Pipesa.

Profesor Iwo Cyprian Pogonowski od kilku lat wytrwale i systematycznie ostrzega przed tym, co robią niektórzy bardzo wpływowi Żydzi zagraniczni, zwłaszcza amerykańscy, dla przyczernienia obrazu polskiej historii i upokorzenia Polaków. Zdaniem profesora Igo Pogonowskiego wszystko jest tylko grą wstępną zmierzającą do ułatwienia nacisków na wypłatę przez Polskę jak najwyższych „odszkodowań za żydowskie mienie". Przed tym ostrzegał wybitny żydowski politolog w USA Norman Finkelstein (autor „Przedsiębiorstwa Holocaust).

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Norman Finkelstein powiedział, że Światowy Kongres Żydów chce szantażem zmusić Polskę do wypłaty 65-67 miliardów dolarów lobby żydowskiemu w Ameryce tytułem restytucji mienia żydowskiego w Polsce. W tym celu robi się wszystko, by upokorzyć Polskę, czym wprost otwarcie zagroził naszemu krajowi już parę lat temu jeden z czołowych przywódców żydowskich.

Za jeden z istniejących przejawów tego typu propagandy wymierzonej w Polskę Pogonowski uznał całokształt twórczości Jana Tomasza Grossa, zwłaszcza jego eseje "Upiorna dekada" oraz książki „Sąsiedzi”, „Strach”, „Złote żniwa”.

W ocenie prof. Pogonowskiego: „Propaganda Grossa pomaga EKSTREMISTYCZNYM ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i pospolitych kryminalistów.”

Aby uzyskać nakreślone wyżej cele, prowadzi się akcję ciągłego prowokowania Polaków przez kolejne agresywne zachowania. Przykłady takich działań to: usunięcia krzyża papieskiego w Oświęcimiu, próby usunięcia krzyża z Sejmu, ścięcie krzyża papieskiego na krakowskich Błoniach (antychrześcijański i antypolski akt kard. Stanisława Dziwisza i prezydenta Krakowa prof. Jacka Majchrowskiego), plany ścięcia krzyża na Giewoncie, usunięcie krzyża w Stalowej Woli i wszystkich krzyży ze Wzgórza Trzech Krzyży w Przemyślu, czy też decyzja szefa radomskiej policji Karola Szwalbego, który kazał usunąć krzyże w podległych mu komisariatach. Urządza się z inicjatywy Bronisława Komorowskiego i za zezwoleniem Hanny Gronkiewicz-Waltz lewackie awantury pod Pałacem Prezydenckim, etc. Podobnym celom służy stwarzanie różnego typu antypolskich „faktów prasowych", nagłaśnianie różnych rzekomych incydentów antyżydowskich, tak jak wymyślona afera z rzekomymi „antysemickimi" wystąpieniami na Majdanku. W Oświęcimiu odbywają się coroczne pochody wrogiej Polsce młodzieży izraelskiej, wychowywanej na żydowskim dekalogu Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”.

Jak to było możliwe, iż po dokonanym w 1940 roku przez NKWD ludobójstwie w Katyniu świat był o tej zbrodni informowany fałszywie lub w ogóle tego tematu nie poruszano?

Jak to było możliwe, iż alianci: Wielka Brytania i USA w czasie II wojny światowej nie uczyniły niczego, aby przeszkodzić Hitlerowi w dokonaniu zagłady Żydów, ponadto ukrywali przez lata prawdę o Katyniu?

70 lat temu polski rząd w Londynie poinformował aliantów o masowym mordowaniu Żydów przez Niemców. Przez kolejne lata żądał podjęcia działań, które powstrzymałyby, lub uniemożliwiły Niemcom dokonania Holocaustu. Bez efektu. Owo milczące przyzwolenie światowych potęg na eksterminowanie obywateli polskich, również pochodzenia żydowskiego, to do dzisiaj wstydliwa i niewyjaśniona karta historii. Trudno się dziwić, że w państwach tych dziś ochoczo wspiera się próbę przerzucenia na Polaków współodpowiedzialności za Holocaust. Lansuje się tezy, że w czasie wojny Polacy mieli rzekomo współdziałać z niemieckimi okupantami, korzystać finansowo z Zagłady (obrzydliwa teza Jana Tomasza Grossa) lub przynajmniej biernie przyglądać się rzezi współobywateli. Fakty są oczywiście inne, to właśnie Polacy z narażeniem własnego życia i swoich rodzin ratowali Żydów i domagali się podjęcia przez aliantów działań, które położą kres ludobójstwu.

Tymczasem dwaj najwięksi alianci Wielka Brytania i USA świadomie postanowiły nie reagować w sprawie zagłady Żydów. Już na początku 1940 roku dowództwo konspiracyjnego Związku Walki Zbrojnej poinformowało polski rząd w Londynie o prześladowaniu ludności żydowskiej. Premier i Wódz Naczelny Władysław Sikorski podzielił się tą informacją z premierem Wielkiej Brytanii Winstonem Churchilem i brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthony Edenem.

W kwietniu 1940 r. Niemcy zdecydowali o utworzeniu obozu Auschwitz–Birkenau (Oświęcim–Brzezinka). Parę miesięcy później zaczęto tam zwozić polskich więźniów politycznych, a dopiero w następnej kolejności Żydów.

Aby poznać prawdę na temat sytuacji w Auschwitz, potrzebne były dokładne i bezpośrednie relacje, co tak naprawdę się dzieje w tym obozie zagłady. W połowie 1940 r. podporucznik Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, jednej z konspiracyjnych organizacji, scalonej później ze strukturami Podziemia Niepodległościowego - Armii Krajowej, przedstawił plan przedostania się do Auschwitz. Celem akcji było zebranie pełnych informacji na temat funkcjonowania obozu i zorganizowanie w nim ruchu oporu. 19 września 1940 r. Pilecki dobrowolnie dał się ująć Niemcom podczas łapanki w Warszawie, aby trzy dni później jako Tomasz Serafiński znaleźć się w obozie.

To właśnie on przekazywał pierwsze źródłowe informacje o ludobójstwie, które zaczęło się w Auschwitz. Jego sprawozdanie poprzez konspiracyjną komórkę „Anna” w Szwecji zostało przesłane do Londynu. Z owego sprawozdania wynika m.in. jednoznacznie, iż jedynym sposobem ucieczki z Auschwitz był komin krematoryjny.

Nie istniały żadne zwolnienia przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, czy też przez komisję lekarską, jak kłamliwie podaje o swoim zwolnieniu na skutek rzekomej interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, doradca Tuska „profesor” Władysław Bartoszewski. Czy niemiecka obozowa komisja lekarska w Oświęcimiu „zwolniłaby” z obozu chorego, obrzezanego Żyda? Zapewne tak - przez komin krematoryjny. „Zwolnienia” Żydów z obozu wyjaśnia raport Witolda Pileckiego.

W posiadaniu Józefa Rosołowskiego prezesa Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych znajduje się oryginał raportu Witolda Pileckiego. http://www.polandpolska.org/dokumenty/witold/raport-witolda-1945.htm (link is external)

Wiosną 1941 r. Sikorski nasilił działania informujące aliantów i światową opinię o trwającym dramacie Żydów. 3 maja 1941 r. gen. Władysław Sikorski wystosował notę w języku francuskim, angielskim i hiszpańskim zatytułowaną „German occupation in Poland”, w której informował o eksterminacji Żydów. Informacje te były później wielokrotnie powtarzane przedstawicielom rządów Wielkiej Brytanii i USA. Jesienią 1941 r. władze III Rzeszy postanowiły „ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską”. W praktyce oznaczało to wymordowanie wszystkich Żydów.

Komenda Główna AK dysponowała informacjami, że w obozie w Chełmnie trwa masowe mordowanie Żydów za pomocą spalin w zamkniętych ciężarówkach! Również i o tej sprawie w grudniu 1941 r. zostali poinformowani przedstawiciele zachodnich rządów. Na przełomie lat 1941–1942 rząd Sikorskiego czynił wszystko co mógł, aby zmusić aliantów do działania. Polskie Ministerstwo Informacji wydało specjalną broszurę dotyczącą Zagłady – „Bestialstwo nie znane dotąd w historii”.

Zmęczony biernością aliantów w czerwcu 1942 r. gen. Władysław Sikorski na falach rozgłośni BBC wygłosił dramatyczny apel do Anglików o podjęcie działań w celu zapobieżenia trwającej w Polsce zagładzie Żydów. Jego radiowe przemówienie rozesłane zostało później jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Bezdyskusyjnych dowodów trwającej zagłady Żydów dostarczyła misja Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielskiego), który na polecenie polskich władz udał się do okupowanego kraju. Karski dwukrotnie przedostał się do getta warszawskiego, przebywał również dwukrotnie w obozie przejściowym w Izbicy.

 

Jesienią 1942 r. powrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie jako naoczny świadek opowiedział o eksterminacji Żydów. W oparciu o przywiezione przez Karskiego dokumenty w grudniu 1942 r. minister spraw zagranicznych Edward Raczyński przygotował i przedstawił aliantom szczegółowy raport o Holocauście. Karski został przyjęty również przez prezydenta Stanów Zjednoczonych F.D. Roosevelta. Jan Karski spotkał się w Ameryce z wieloma wybitnymi osobistościami Ameryki – politykami – przedstawicielami mediów i świata artystycznego. Wszędzie apelował o ratunek dla zabijanych Żydów. Bez rezultatu.

10 grudnia 1942 r. Sikorski wydał kolejną notę do Narodów Zjednoczonych, w której nawoływał do przeciwstawienia się trwającej eksterminacji „obywateli polskich żydowskiego pochodzenia”. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador RP w Londynie Edward Raczyński. Z podobnym apelem do międzynarodowej społeczności zwróciła się także Polska Rada Narodowa w Londynie.

18 grudnia 1942 r. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wezwał papieża Piusa XII do przerwania milczenia i wzięcia w obronę mordowanych Żydów i Polaków. W Polsce jako jedynym państwie okupowanym przez Niemcy za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Zabijano nie tylko „winowajców”, ale także ich rodziny. Mimo to od samego początku władze Polski Podziemnej zaangażowały się w pomoc.

Już od początku 1941 r. w Komendzie Głównej Armii Krajowej istniał Referat Żydowski, który zbierał informacje o losach polskich Żydów. 4 grudnia 1942 r. została założona Rada Pomocy Żydom „Żegota” jako kontynuacja działającego od września 1942 r. Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom.

Przy Delegacie Rządu RP na Kraj działała Rada Pomocy Żydom – polska humanitarna organizacja podziemna działająca w latach 1942-1945, jako organ polskiego rządu na uchodźstwie, której zadaniem było organizowanie pomocy dla Żydów w gettach oraz poza nimi. Rada działała pod konspiracyjnym kryptonimem Żegota.

W marcu 1943 r. powołano Referat Żydowski w ramach Delegatury Rządu na Kraj, który m.in. przekazywał „Żegocie” fundusze na akcje pomocy i przesyłał raporty dla rządu w Londynie. Gdy w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Pilecki uciekł z Auschwitz, przekazał na zachód kolejne dowody na trwające tam ludobójstwo Żydów. Polacy rozważali także desperacki atak na Auschwitz (broniło go 8 tys. esesmanów), aby zwrócić uwagę na zagładę Żydów.

W lipcu 1943 r. „Żegota” wystosowała propozycję, aby rząd w Londynie zwrócił się oficjalnie do aliantów z prośbą o wymianę ludności żydowskiej na obywateli niemieckich.

Także Kościół katolicki nie pozostał obojętny na Holocaust. 14 grudnia 1942 r. przebywający w Londynie biskup włocławski Karol Radoński ostro potępił w radiowym przemówieniu działania Niemców – „jeżeli chodzi o ludność żydowską to męka jej przewyższa wszystko co cokolwiek nienawiść i dzikość ciemiężcy zdolna jest wymyślić[…] jako biskup polski z całą stanowczością potępiam zbrodnie dokonywane na ludności żydowskiej”.

Papież Pius XII uratował więcej Żydów niż wszyscy inni polityczni i religijni przywódcy świata razem wzięci. Izraelski historyk i dyplomata Pinchas Lapide szacował, że Pius XII ocalił blisko 900 tysięcy ludzi! „Zrobiłem kiedyś szacunki i oznacza to, że 20 procent żyjących obecnie na świecie Żydów istnieje dzięki niemu” – Powiedział Pinchas Lapide.

To Pius XII nakłaniał admirała Miklosa Horthy'ego, żeby powstrzymał deportacje węgierskich Żydów do Auschwitz. Tylko ta interwencja uratowała 200 tysięcy ludzi.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii były głuche na informacje o zagładzie Polaków i obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w Polsce. Noty polskiego rządu spotykały się z obojętnością. Gdy na początku grudnia 1942 r. gen. Władysław Sikorski po raz kolejny nawoływał do zniszczenia bombami torów dojazdowych, komór gazowych i krematoriów w obozach zagłady w okupowanej Polsce, Churchill enigmatycznie obiecywał zająć się tą kwestią. Fakty są takie, że techniczne naloty na teren Oświęcimia były możliwe od 1942 r., a w 1944 r. przeprowadzano je regularnie. W 1944 r. o bombardowanie szlaków komunikacyjnych do niemieckich obozów zagłady prosili już nie tylko Polacy, ale także amerykańskie organizacje żydowskie.

Brytyjczycy posiadali informacje na temat zagłady Żydów nie tylko od Polaków. Na przykład udało im się przechwycić depesze chilijskiego konsula w Protektoracie Czech i Moraw, które donosiły o początkach zagłady Żydów. Churchill nie tylko milczał. Firmował bowiem politykę brytyjskich władz w Palestynie, które skrupulatnie pilnowały, aby nie napływali do niej uciekający przed Holocaustem europejscy Żydzi. Gdy w grudniu 1940 r. do brzegów Palestyny dopłynął statek „Salvador” z kilkuset nielegalnymi imigrantami, brytyjskie władze nie pozwoliły mu dopłynąć do Haify. Statek zatonął. Takich incydentów na palestyńskim wybrzeżu w latach 1940–1942 było wiele.

Aby zrozumieć obojętność Brytyjczyków trzeba znać realia tamtej epoki. Nie tylko Niemcy uważali się za lepszych rasowo (rasę panów). Podobnie uważali Brytyjczycy. Churchill wielokrotnie powtarzał we are superior (jesteśmy najlepsi). Dla brytyjskiej elity Żydzi, Arabowie, Hindusi, murzyni byli jedynie lesser races, czyli niższymi rasami. Sprawa zagłady Żydów zwyczajnie nie dotyczyła Brytyjczyków.

Podobnie zachowywał się rząd USA i amerykańskie elity. Prezydent Franklin. D. Roosevelt po prostu zabijał milczeniem polskie wołania o położenie kresu zagładzie. Roosevelt był skutecznym, cynicznym politykiem. Warto przypomnieć, że zgodził się, aby Stalin przypisał Niemcom odpowiedzialność za mord w Katyniu, bo nie chciał tłumaczyć wyborcom, dlaczego pomagają jednemu zbrodniarzowi w walce z drugim.

W sprawie Holocaustu Roosevelt dostrzegał zagrożenie dla swojego wizerunku. Wiedział bowiem, że gdyby podjął jakiekolwiek działania, mogłyby być przez opinię publiczną uznane za niewystarczające. Dlatego właśnie wolał milczeć. Gdy pod koniec października 1943 r. do Białego Domu przybyła delegacja amerykańskich rabinów, Roosevelt wymknął się potajemnie z Białego Domu, aby po raz kolejny uniknąć rozmowy na ten temat. O tym, że była to przemyślana polityka, świadczą działania amerykańskiego Departamentu Stanu.

Na początku 1943 r. urzędnicy odcięli amerykańskiej prasie dostęp do informacji o Zagładzie, jakie napływały od środowisk żydowskich ze Szwajcarii. Kilka tygodni później na tajnej konferencji amerykańsko-brytyjskiej na Bermudach podjęto decyzję, że alianci nie podejmą specjalnych działań, aby przerwać Zagładę. Przebieg tej konferencji do tej pory owiany jest tajemnicą. Dokumenty brytyjskie wciąż pozostają tajne. Amerykańskie odtajniono w niewielkim stopniu.

Rządy USA i Wielkiej Brytanii tylko raz oficjalnie odniosły się do Zagłady. 17 grudnia 1942 roku wydały notę dyplomatyczną, że po wojnie „winni nie unikną odpowiedzialności”. O ile Amerykanie i Brytyjczycy zwyczajnie ignorowali Holocaust, to trzeci co do ważności aliant zachodni - Francuzi brali w nim czynny udział.

Francuski rząd Vichy od samego początku starał się „zaimponować” Niemcom swoim antysemityzmem. Jeszcze w październiku 1940 r. z III Rzeszy do Francji przetransportowano sześć tysięcy Żydów. W tym samym miesiącu wdrożono antyżydowskie ustawodawstwo i rozpoczęto prześladowania. Żydom zakazano wykonywania określonych zawodów, a Żydów-cudzoziemców internowano w obozach. Po tym nastąpiła rejestracja i konfiskata majątków.

Władze Vichy były gotowe zintensyfikować prześladowania Żydów, byle tylko odebrana im własność trafiła do Francuzów. Władze Vichy same organizowały transporty do Auschwitz. Pierwszy z nich ruszył do Polski 27 marca 1942 r., zaś ostatni odjechał w lipcu 1944 r., już po lądowaniu aliantów w Normandii. Amerykański historyk Robert Paxton przekonywał w wydanej w 1972 r. książce „Francja Vichy”, że Niemcy utrzymywali we Francji znikome siły okupacyjne, bo większość zadań wykonywali sami Francuzi. Najlepszym komentarzem do całej sprawy jest spór pomiędzy francuskimi kolejami państwowymi a rządem o rachunki za wywóz Żydów do obozów śmierci w Polsce. Ponieważ nie zapłacił ich rząd Vichy, władze firmy domagały się uregulowania rachunków za tę usługę jeszcze rok po zakończeniu wojny. Te fakty wyglądają ciekawie na tle publikacji współczesnych mediów francuskich, piętnujących rzekomy polski antysemityzm i „polskie obozy zagłady”.

 

TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „WARSZAWSKA GAZETA” 20 WRZEŚNIA 2013 r.